Syriuszem kierowała głównie chęć zemsty. Chciał zemścić się
za to, że dwanaście lat siedział w Azkabanie, za to, że zginęli Lily i James,
za to, że Harry został sierotą, za to, że razem ze swoim chrześniakiem nie mógł
stworzyć prawdziwej rodziny, a on musiał się ukrywać. Teraz wszystko miało się
zmienić. Pragnął złapać Petera, żeby udowodnić swoją niewinność, a następnie
stać się pełnoprawnym opiekunem Harry’ego. To było jego głównym celem.
Wraz z Remusem szykowali się do walki. W szybkim tempie na
Grimmauld Place 12 zebrało się wielu członków Zakonu Feniksa gotowych do bitwy.
Wszyscy mieli zacięte wyrazy twarzy, do głowy nie przychodziło im teraz, aby
się wycofać.
— Gdzie Harry? — zapytał nagle Łapa.
W tym zamieszaniu całkowicie zapomniał o tym, że to dzięki
jego chrześniakowi przejrzeli plan Voldemorta.
— Chyba został w salonie — odparł Lunatyk.
Syriusz szybko wrócił do pomieszczenia, żeby sprawdzić, czy
po ataku na umysł Czarnego Pana u chłopaka wszystko jest w porządku. Furia
siedział w salonie tak, jak go zostawili. Patrzył w stół pustym wzrokiem.
— Harry? — Chrześniak spojrzał na niego. — Wszystko okay?
— Musicie iść? — spytał cicho, ponownie patrząc na
mebel.
— Taka jest nasza rola, Harry — odparł Syriusz
łagodnie.
— Bo jak widzę, co on potrafi zrobić… — wykrztusił.
— Harry — powiedział cicho — to, co on podsyła ci w
Bitwie Myśli jest mocno przesadzone, rozumiesz?
— Nic nie poradzę, że cały czas mam to w głowie —
szepnął.
— Wszystko będzie okay. Złapiemy Petera i wszystko
się ułoży — odpowiedział i pocałował go w głowę. — Idź spać.
Pokręcił głową, mówiąc:
— Poczekam. I tak nie zasnę.
Syriusz westchnął, poczochrał go po włosach i zostawił
samego, kiedy dano sygnał do deportacji.
Harry został w pustym domu z własnymi myślami,
zaniepokojeniem w sercu i przeraźliwą ciszą.
Śmierciożercy byli już na miejscu. Okoliczne domy stały w
ogniu, a oni powoli przedzierali się do posiadłości ministra magii.
Syriusz nałożył na głowę kaptur, aby nie zostać
rozpoznanym. Dodatkowo rzucił zaklęcie przylepiające, aby nie spadł mu w
trakcie walki. Wszyscy mieli na celu obronę Korneliusza Knota, jednak on miał
to gdzieś. Dla niego najważniejsze było złapanie Glizdogona, który zniszczył mu
życie. Teraz szukał go wśród tłumu, by się na nim zemścić.
Umknął przed wycelowanym w niego zaklęciem, by następnie
zaatakować śmierciożercę. Stwierdził w myślach, że nie pogardziłby, gdyby pod
różdżkę nawinęła mu się Bellatriks. Ochronił się tarczą, od razu rzucając
zaklęcie spowalniające. Nie trafił, lecz obaj musieli uciekać przed obitym
promieniem. Mężczyzna cisnął w niego klątwą zabijającą, jednak nie trafił do
celu. Czarnomagiczny urok uderzył w ścianę jednego z budynków. Łapa uchylił się
przed zaklęciem lecącym w jego stronę przez rykoszet, a następnie rzucił
Drętwotę w śmierciożercę, z którym walczył, trafiając go prosto w pierś. W
kolejnej chwili pobiegł w stronę Hestii Jones atakowanej przed trójkę
przeciwników, aby pomóc jej się ochronić. Wspólnymi siłami rozbroili jednego z
napastników, ledwo unikając zaklęć mordujących.
Syriusz miał sporo szczęścia, kiedy stanął jak wmurowany,
rozpoznając w uciekającej osobie swojego dawnego przyjaciela. Rzucił się za nim
do biegu, pozostawiając ostatniego z całej trójki śmierciożerców Hestii. Niemal
zderzył się z Lunatykiem, który dołączył do pogoni, aby Peter nie dostał się za
bariery antydeportacyjne, które nałożył Zakon.
— Stój, ty zdradliwy szczurze! — wściekł się Łapa,
ciskając w niego zaklęciem.
Promienie lecące w ich stronę z boku znacznie utrudniły
bieg. Syriusz potknął się, kiedy tuż za jego stopą wybuchła ziemia. Przez
moment musiał zwolnić, żeby się nie przewrócić, ale niemal od razu rzucił się
za Peterem jeszcze szybciej. Nie mógł zmienić się w psa, żeby nie zdradzić, kim
jest. Remus nagle zatrzymał się i wycelował różdżką w Glizdogona. Niefortunnie
mężczyzna w tym momencie potknął się o kamień, a zaklęcie przeleciało nad jego
ramieniem. Lunatyk zaklął i rzucił się do dalszego ścigania zdrajcy.
Niespodziewanie przed Peterem wyrósł kolejny śmierciożerca
ponad jego ramieniem celujący w Łapę. Glizdogon zapewne pomyślał, że czeka go
ratunek, ale kiedy z różdżki śmierciożercy wyleciało zaklęcie oszałamiające
wprost w jego ramię, runął na ziemię nieprzytomny. Wyglądało to tak, jakby
śmieriożerca źle wycelował, co dało Syriuszowi i Remusowi do myślenia.
Zwolennik Czarnego Pana zaczął ich niedbale atakować, dając do zrozumienia, że
mają improwizować. Zakonnicy zaczęli ciskać w niego lekkimi zaklęciami, nie
trafiając do celu. Snape rzucił im pod nogi zaklęcie dymiące, które sprawiło,
że nic nie widzieli przez pojawiający się dym i pobiegł w inną stronę.
Nagle rozległy się głosy deportacji, co oznaczało, że
zaklęcie antydeportacyjne zostało złamane i śmierciożercy uciekli. Łapa i
Lunatyk pobiegli do Petera leżącego nieprzytomnie na drodze.
— Cholera jasna! — krzyknęła Tonks. — Mają emblematy
natychmiastowej ucieczki!
— Co to jest? — zapytał ktoś z niedaleka.
— Żywi, nieżywi, przytomni, nieprzytomni deportują
się stąd bez problemów — wkurzyła się.
Syriusz kopnął z wściekłością w kamień.
— Za ile?!
— Minutę — jęknęła, zerkając na ramię jednego z
nieprzytomnych śmierciożerców. — Nie idzie ich usunąć. Usuwają się same po
deportacji.
Łapa zaklął donośnie i żałośnie. Mieli Glizdogona w garści,
jak się zdawało, jednak miał on po prostu zniknąć im z oczu.
— Ty przeklęty szczurze! — warknął do nieprzytomnego
Glizdogona. — Zabiję go!
— Jak go zabijesz i się deportuje, to już nie masz
szans, że ktoś go zobaczy — mruknął Remus.
Niespodziewanie obok nich pojawiła się osoba, której nie
powinno tu być.
— Harry, co ty tu robisz?!
Chłopak trzymał w dłoni skrawek materiału. Sam był
zdezorientowany.
— Snape wpadł jak burza, powiedział, że będę
wiedział, co robić i dał mi świstoklik — odparł zdumiony. Jego wzrok padł na
Petera. — Co z nim?
— Zaraz ucieknie i nic nie poradzimy — odparł Łapa
niezadowolony.
— Zaraz?
— Szesnaście sekund — mruknął Lunatyk, zerkając na
jego ramię.
Harry patrzył na śmierciożercę ze skrzywieniem, ale nagle
jego oczy się rozszerzyły.
— Wybudźcie go!
— Co?
— Szybko! Zanim zniknie!
— Enervate!
Glizdogon przebudził się
i rozejrzał zdezorientowany po placu i ludziach.
— Syr…
— Zamknij się — przerwał mu Harry od razu, a Łapa aż
drgnął, gdy usłyszał jego stanowczy głos. Gdyby był na miejscu Petera, na pewno
natychmiast zamknąłby dziób. Furia widział uciekający czas, kiedy mówił te
słowa: — Masz u mnie dług życia i śmierci. Pamiętasz? Dwa lata temu, gdy
darowałem ci życie.
Glizdogon jęknął rozpaczliwie, nie mogąc się z tym nie
zgodzić i czując, co chłopak chce zrobić.
— Dlatego tu zostaniesz — ciągnął Furia bez litości —
i spłacisz dług.
Serce mu stanęło, kiedy dostrzegł jedną sekundę, gdy
wymówił ostatnie słowa. Syriusz i Remus patrzyli na Petera w napięciu. Czas
jakby zatrzymał się w miejscu, a Harry zacisnął pięści.
Zero sekund. Trzask deportacji.
Łapa wypuścił ze świstem powietrze.
— Jesteś genialny — szepnął do chrześniaka, kiedy
Glizdogon zawył rozpaczliwie, gdy, chcąc nie chcąc, został na placu jako jedyny
ze śmierciożerców.
Furia uśmiechnął się z ulgą, a Remus poczochrał go po
włosach.
— Łapa, wracaj do domu — rzekł Lunatyk. — Lepiej,
żeby cię jeszcze nie widzieli. Harry, zostaniesz. Powiemy, że w trakcie walki
odkryliśmy, że mają emblematy, wiedziałem, że Peter ma wobec ciebie dług,
dlatego, żeby zatrzymać chociaż jego, ciebie tutaj sprowadziłem. Okay?
— Okay — odparł bez protestów.
— Dopóki sprawa z Peterem się nie wyjaśni, lepiej o
mnie nie wspominajcie — dodał Syriusz, zanim się deportował.
Aurorzy zjawili się chwilę później, a oni rozpoczęli tłumaczenia
przesiąknięte kłamstwami mającymi pomóc im w przyszłości.
Już rano w Proroku
Codziennym pojawił się
artykuł o próbie ataku na dom ministra magii, o Peterze skazanym na pobyt w
Azkabane do końca życia oraz o pośmiertnym uniewinnieniu Syriusza, który
uśmiechnął się szeroko na te słowa. Postanowił udać się jeszcze tego samego dnia
do Ministerstwa Magii, by dać sprostowanie dotyczące jego śmierci, a także w sprawie
opieki prawnej nad Harrym. W Ministerstwie Magii jego pojawienie się wywołało
dużą sensację, a on ze śmiechem na ustach opowiedział chrześniakowi i Remusowi
o tym, jak minister magii gorliwie przepraszał go za całą sytuację, która go
spotkała. Oczyścił go publicznie z zarzutów, z góry załatwił mu dokumenty o
opiece, a także, w ramach rekompensaty, podarował pięć tysięcy galeonów.
— Idziemy po raz drugi roztrwonić majątek Blacków? —
zapytał z rozbawieniem.
— Nie! — wrzasnął automatycznie Furia, co spotkało
się z głośnym śmiechem Huncwotów.
Już dzień później Harry wraz z Erin i Silver poszedł na
koncert, na który chłopak dostał bilety w ramach prezentu urodzinowego. Wrócił późno
w nocy zmęczony i poobijany, ale uradowany. Cały kolejny dzień chodził
wniebowzięty, opowiadając im o koncercie. Przy obiedzie zadzwoniła Evelyn. Miał
zdezorientowaną minę, kiedy po odebraniu usłyszał w słuchawce:
— … I've
become so numb. I can't feel you there. I've become so tired, so much more
aware...1
— Pamiętasz, jak to śpiewaliśmy?! — pisnęła nagle Evelyn, a
Furia zaczął się śmiać.
— Trudno zapomnieć.
— W domu nie mogą ze mną wytrzymać, bo cały czas
gadam o koncercie i rozwalam na cały dom ich piosenki — zaśmiała się wesoło.
Co trzecie zdanie zaczynało się od pytania:
— A pamiętasz…?
— Czekaj chwilę — rzekł do słuchawki i zasłonił
głośnik. — Czy ja też od samego rana gadam tylko o jednym? — zapytał
chrzestnego i wilkołaka.
— Tak — odparli zgodnie ze śmiechem.
— Aha — odpowiedział jedynie i odkrył słuchawkę. —
Więc możesz kontynuować.
Mężczyźni zaśmiali się. Miło było widzieć go w tak
doskonałym humorze.
Po telefonie Evelyn zadzwoniła Erin z pytaniem:
— Czy Silver też zdała ci relację z całego koncertu?
— Oczywiście, inaczej nie byłaby sobą — odparł z
rozbawieniem.
— Muszę się przyzwyczaić — stwierdziła. — Możemy się
dzisiaj spotkać? Muszę powiedzieć ci coś ważnego.
— Jasne. O której mam być?
— Za godzinę?
— Nie ma sprawy.
Pożegnali się.
Jak się okazało, sprawa rzeczywiście była ważna.
— Tylko się na mnie nie gniewaj — zaczęła na
początku. — Ja chciałam ci powiedzieć, ale najpierw chciałam się upewnić w
jednej sprawie.
— O co chodzi? — zmarszczył brwi.
— Wiem, że jesteś czarodziejem — rzekła, a on stanął
jak wmurowany. — Wiem, kim jesteś. Wiedziałam od naszego drugiego spotkania sam
na sam, gdy dopiero wtedy powiedziałeś swoje nazwisko. Harry, ja… też jestem —
szepnęła. — Chodzę do Beauxbatons.
— Dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz, chociaż
wiedziałaś od początku? — spytał z bólem.
— Chciałam się upewnić — odpowiedziała, chwytając go
za rękę, a po chwili uśmiechnęła się delikatnie. — Mówiłam ci, że
przeprowadziłam się tutaj niedawno. Nie wiedziałam tylko, czy nadal będę
chodziła do tamtej szkoły. Dzisiaj mama mi powiedziała. Przenoszę się do
Hogwartu. Zostaję tu na stałe, rozumiesz?
— Myślałem, że… — wyjąkał.
— Też myślałam, że na dziesięć miesięcy będziemy
musieli się rozstać. Nie byłam pewna do samego końca. Jak o tym usłyszałam to…
Po prostu wiedziałam, że będę z tobą — uśmiechnęła się szeroko.
Usta Harry’ego wygięły się w górę. Poderwał ją w powietrze,
a ona pisnęła ze śmiechem.
Na Grimmauld Place 12 wrócił z wyszczerzem od ucha do ucha.
Wszystko układało się niemal idealnie. Kiedy powiedział o tym Syriuszowi i
Remusowi, ci cieszyli się razem z nim. Wyszedł z jadalni krokiem Michaela
Jacksona, co spotkało się z radosnym śmiechem mężczyzn.
Na imprezę urodzinową kuzyna Erin zjawili się na czas.
Lucas, solenizant, nie był podobny do kuzynki pod żadnym względem. Zaprosił
grono najbliższych znajomych, a Harry’ego, którego nigdy nie widzieli,
przywitali jak swojego. Furia spodziewał się imprezy w stylu jego urodzin i nie
mylił się w tej sprawie. Erin najwyraźniej nie znała zbyt dobrze towarzystwa,
bo wyglądała na niepewną i speszoną.
— Rozluźnij się — powiedział do niej cicho.
— Wiesz, nie znam ich zbyt dobrze. Widziałam ich
tylko wtedy, gdy odwiedzaliśmy ciotkę w Anglii i Lucas przyprowadzał ich do
siebie. W nowym towarzystwie czuję się niepewnie.
— A co ja mam powiedzieć? — odparł z rozbawieniem.
— Jakoś się z nimi dogadujesz. — Wytknęła mu język.
Wzruszył bezradnie ramionami. Zaśmiali się wesoło, kiedy
Lucas zaczął kłócić się z kumplem o to, która drużyna piłkarska powinna wygrać
mistrzostwa.
Draco Malfoy był osobą, która lubiła się zabawić ze
znajomymi do białego rana. Tylko mała grupka osób w Slytherinie wiedziała, że
jest typem imprezowicza. Miał grono zaufanych osób, które znały go jak nikt
inny. Crabbe i Goyle pokazywali się z nim tylko dlatego, że im na to pozwalał i
pełnili w szkole rolę jego ochrony. Pansy z kolei była w niego zapatrzona i nie
chciała się od niego odczepić, chociaż mówił jej wielokrotnie, żeby dała mu
święty spokój.
Jego prawdziwi przyjaciele wyciągnęli go z domu, żeby nie
myślał non stop o problemach rodzinnych i aresztowaniu jego ojca, który
wylądował w Azkabanie. Jego matka w ogóle nie interesowała się tym, co chłopak
czuje. Pochłonięta była tylko sobą i swoimi kłopotami, którymi dzieliła się ze
swoim kochankiem. Draco wielokrotnie kłócił się o to z Narcyzą, jednak ta
ignorowała jego zdanie. Rodzina Malfoyów była jedną, wielką zagadką dla świata,
jednak w dworze działa się istna patologia.
Z początku był niechętny na wspólny wypad do mugolskiego
klubu, jednak po wielu namowach wreszcie się zgodził i teraz tego nie żałował.
Spojrzał na czarnowłosą arystokratkę siedzącą tuż obok
niego. Teraz od jej włosów odbijały się fioletowe i zielone neony klubowe, ale
w zwykłym świetle były w kolorze smoły. Układały się obecnie w mocne loki
zakręcone pod same ramiona, choć zwykle miała je wyprostowane. Posiadała gładką
cerę w kolorze brzoskwiniowym oraz duże oczy przypominające zachmurzone niebo.
Zawsze wszyscy mieli problem ze zidentyfikowaniem ich barwy. Blake Stanley,
czyli ich właścicielka, upierała się przy szarym, co popierała mała część osób.
Reszta twierdziła, że są one niebieskie. Dziewczyna uwielbiała kusić chłopaków
swoim zachowaniem, żeby później zostawić ich bez nadziei na cokolwiek. Duże,
rozchylone usta wyglądały bardzo seksownie, a długie nogi, założone jedna na
drugą, przyciągały wzrok. Miała figurę modelki i, będąc z tego dumna,
korzystała ze swojego uroku, którym była naturalnie obdarzona.
Przesunął wzrok na kanapę stojącą po drugiej stronie
stolika. Na brzegu sofy siedziała Jasmine Holt – brązowooka dziewczyna, która
była mózgiem ich grupy. Proste włosy sięgające jej do pasa były widoczne już z
daleka, gdyż miały kolor ognia. Potrafiła bronić swojego naturalnego odcienia
włosów, kiedy ktoś nazywał ją Rudą Wiewiórką bądź Marchewką, rzucając w ofiarę
nie tylko zaklęciami, ale także zawstydzającymi słowami. W przeciwieństwie do
Blake, była niską osobą i nosiła okulary, które odwracały uwagę od wysokiego
czoła.
Przy Jasmine siedział jej chłopak – Toby Fillmore, który
był jej antonimem. Był blondynem, lecz, w zależności od światła, włosy miały
odcień jasnego brązu. Morskie oczy błyszczały pod wpływem wypitego alkoholu,
gdyż nie miał mocnej głowy. Był chłopakiem umięśnionym, jednak nie przesadnie.
Idealnie pasował do Jasmine, gdyż wyglądał przy niej jak ochroniarz i nikt nie
wchodził mu w drogę. Posiadał delikatnie kwadratową twarz, a włosy stawiał na
żel, co podkreślało jego kości policzkowe.
Na drugim końcu kanapy siedział Blaise Zabini wyglądający
najpoważniej z nich wszystkich, lecz były to tylko pozory. W trakcie ostatnich
tygodni jego włosy trochę się wydłużyły i chłopak przerzucił je na bok tak, że
grzywka zasłaniała mu część czoła i jednego oka. Miały one ciemny kolor brązu
podchodzący pod czerń. Przez większość wakacji zdążył się opalić, więc jego
twarz wyglądała zdrowiej, gdyż wcześniej był zbyt blady. Ciemnoniebieskie oczy
uważnie obserwowały całe otoczenie, a usta mocno zaciskał. Blaise był niewiele
wyższy od Dracona i mieli podobną budowę ciała.
Wszystkich łączyło to, że mieli po szesnaście lat i
uczęszczali do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, w domu Salazara
Slytherina. Poza tym byli całkowicie innymi osobowościami i mieli różny system
wartości. Mimo wszystko przyjaźnili się od kilku lat, choć tylko dom Węża wiedział,
że byli bliskimi przyjaciółmi.
— Och, naprawdę sądzisz, że oni jeszcze się pogodzą?
— rzekła Jasmine ze zdumieniem do Blake. — Po tym, jak wyzwał ją od
najgorszych, upokarzając przed połową Slytherinu?
— Był pijany, bo uczcił koniec szkoły z kolegami. Myślę,
że weźmie to pod uwagę — odparła. — A wy co myślicie?
— Myślę, że nic mnie nie obchodzi życie miłosne
jakiegoś faceta, który nazywa swoją dziewczynę pustą blondynką tylko dlatego,
że za dużo wypił — odrzekł ze znudzeniem Toby. — Mam swoje problemy.
— Ty masz problemy? Od kiedy? — zakpił Blaise.
— Elvis — burknął — że ty jesteś bezproblemowym
człowiekiem mającym gdzieś to, co się stanie, to nie moja sprawa. Tylko żebyś
nie przychodził do mnie z podkulonym ogonem, jak się o ciebie upomną i nie
będziesz wiedział, co masz robić.
— Kto ma się o mnie upomnieć? Lucyfer z piekła?
— Lucyfer z ziemi — wywrócił oczami.
— Coś się ruszyło? — zapytała Blake z nagłym
zainteresowaniem.
— Mam do niego dołączyć po skończeniu szkoły —
mruknął, popijając drinka.
Między nimi zapadła cisza przerywana przez wrzaski
bawiących się ludzi i muzykę klubową.
— Więc już wiemy, kiedy będziemy musieli to zrobić —
westchnęła Jasmine z niesmakiem.
— Mieliśmy dzisiaj o tym nie mówić — odparła Blake z
przekąsem. — Draco, nie za dużo dzisiaj pijesz?
— Po co mam się przejmować? — odezwał się pierwszy
raz od dłuższego czasu. — Matka nawet nie zorientowała się, że wyszedłem z
domu, więc nie zorientuje się też, jak wrócę pijany.
Jasmine skrzywiła się jak niezadowolone dziecko z
zakupionej zabawki.
— Trzymajcie mnie, bo chyba jestem pijana — wydusiła
niespodziewanie Blake z rozszerzonymi z zaskoczenia oczami. — Czy to nie jest
Potter?
— Gdzie? — zapytali zgodnie, patrząc tam, gdzie ona.
— Ten w szaro-czarnej koszuli bokiem do nas. Stoi z
jakimś blondynem i brunetem.
— Rubi — zaśmiała się Jasmine — Potter chodzi w
jakichś szmatach, ma okulary, na głowie gniazdo i do takich klubów nie… O
Merlinie, to on! — zszokowała się, gdy chłopak, o którym mówili, odwrócił się
przodem do nich.
Draco był tak zdruzgotany, jak pozostała część
Ślizgonów.
— On wygląda jak… — rzekła oniemiała rudowłosa.
— …człowiek — dokończył Toby.
Jasmine i Blake wymieniły spojrzenia, mając na myśli
bardziej dokładne słowo, którego chłopak rudej chyba nie chciałby usłyszeć.
— Co mu się stało? — zdumiał się Blaise. — Chodził w
trakcie burzy i go piorun trzasnął, że tak się zmienił?
Nikt nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.
— A gdzie Wiewiór i Panna-Ja-Wiem-To-Wszystko? —
dodał Toby.
— Toby, jakby był tu Wiewiór, to z klubu zrobiłaby
się stodoła — odparła Blake. — Jest sam. Albo z kimś normalnym — dodała po
zastanowieniu.
— Gdzieś idzie — poinformowała Jasmine, obserwując go
z zainteresowaniem. — Bar? No nie wierzę. Czy on pije wódkę z tym kolesiem? —
zdumiała się.
— No raczej wody z kieliszka się nie pije, Jas —
odpowiedział logicznie Draco.
— Potter się zgorszył — podsumował Toby. — Chyba że
ma brata bliźniaka, o którym nikt nic nie wie.
Na chwilę zniknął im z oczu, a następnie, rozmawiając z
jakimś chłopakiem, przeszedł niedaleko nich, nie zwracając na nich uwagi.
— Co to, ku*wa?! — rzekł nagle towarzysz Harry’ego,
zatrzymując się. — Co za frajer dobiera się do mojej dziewczyny?! Zapie*dolę
gnoja!
Popędził przed siebie ze złością, zostawiając śmiejącego
się Gryfona. Draco i Blaise zerknęli na siebie znacząco. Blondyn wstał i zrobił
kilka kroków w stronę bruneta.
— Potter, co za spotkanie — zaczął.
Chłopak spojrzał w jego stronę i uniósł brew.
— Malfoy, też się cieszę, że cię widzę — odpowiedział
spokojnym i chłodnym głosem.
Zmierzyli się spojrzeniami, które nic nie mówiły.
— Gdzie podziałeś Wiewióra i Wszystkowiedzącą
Granger? — zironizował Draco.
Harry uśmiechnął się z kpiną.
— Od kiedy tak się nimi interesujesz, co?
Zerknął ponad jego ramieniem na Ślizgonów, którzy
obserwowali ich z zainteresowaniem.
— Od tej chwili. Martwię się, że nagle się wyłonią i
zrobią z klubu chlew. Oj, Gryfiaku, wyrwałeś się z ich sideł i postanowiłeś
zejść na złą ścieżkę?
— Może zamieniłem się duszą z diabłem, co? —
prychnął.
— Ironizujący Potter? Co się dzieje z tym światem? —
parsknął.
— Mógłbym
spytać cię o to samo — odpowiedział logicznie. — Kto by sobie wyobrażał Malfoya
w mugolskim klubie?
— Potter, żyjesz w innym świecie — odparł Draco z
uśmieszkiem.
— Jakiś problem, Furia? — rozległ się nagle głos Erin
obok bruneta.
Dziewczyna stanęła przy nim, wciskając mu rękę pod ramię.
— Wszystko w porządku. Tylko rozmawiamy —
odpowiedział, patrząc na Malfoya.
Draco uniósł kącik ust, dostrzegając urok dziewczyny.
— No proszę, proszę, Potter. Nie przedstawisz nas?
Furia wywrócił oczami z irytacją.
— Erin, to Draco Malfoy, mój…
— … kolega ze szkoły — dokończył Draco z uśmieszkiem.
Za jego plecami rozległy się parsknięcia śmiechem, a sam
Furia prychnął pod nosem.
— Powiedzmy. Malfoy, to Erin Parker, moja partnerka.
Draco, jak dżentelmen, ucałował dłoń dziewczyny, choć ta
patrzyła na niego z dystansem.
— Miłej zabawy, Potter — rzekł blondyn.
— Wzajemnie, Malfoy — odpowiedział i, ciągnąc Erin,
ruszył w stronę ich stolika.
— Tylko się nie upij — dodał Ślizgon.
— Tobie to prędzej grozi — zripostował. — Irytująca
fretka — dodał pod nosem.
Blondyn usiadł przy swoim stoliku, a Harry z Erin przy
swoim.
— No, no, no — cmoknęła Blake.
— Dziewczynę też niezłą wyrwał — dodał Blaise.
Nie wchodzili sobie w drogę, choć Ślizgoni obserwowali
Gryfona pełni zdumienia, kiedy imprezował dość ostro, nie zwracając na nich
uwagi.
1 Linkin Park – Numb
============================
Chorobo, umrzyj!
Ktoś mi tu jęczał, kiedy pojawi się Draco? ;D
Łaaaa!!! Łapa wolny! I jeszcze te opisy walki! Boże, kocham ja Cię!!! Na serio. I strasznie oryginalny ten pomysł z długiem życia i śmierci. I jeszcze ten pomysł, że wszyscy Śmierciożercy, nawet ci ranni czy martwi, deportują się... Nigdy nie spotkałam się z czymś takim. Oklaski!!!
OdpowiedzUsuńNo i wisienka na torcie - Draco. Ja nie jęczałam, choć nie powiem, że nie tęskniłam za nim. Hmm... I jeszcze spotkanie z Potterem i mina Ślizgonów. Chciałabym to zobaczyć! A z resztą zobaczyłam to oczyma swej wyobraźni. Wyglądało to bosko!
I jeszcze malinka na wisience - piosenka Linkin Park... Numb, jedna z moich ulubionych. *.*
Rozdział przeżarłam szybko, więc nie znalazłam błędów. I szczerze mówiąc jakby coś znajdę, to Ci powiem, ale musisz wiedzieć, że to będzie rzadko. Ja nie słodzę, ja mówię prawdę xD
Chorobo, umrzyj! Więc się kuruj :D
Weny mnóstwo życzę i zdrowia :***
Niezrównoważona
[zaklinacze-dusz.blogspot.com]
Wow ! Fretka w MUGOLSKIM KLUBIE ?! APOKALIPSA ! Rozdzial zaje*isty ;) No to slizgonom geby opadly ;) LINKIN PARK - NUMB - jedna z moich ulubionych piosenek ;) Hmm...mialas swietny pomysl z ta deportacja , przynajmniej jakies urozmaicenie ;) Juz sie nie moge doczekac nastepnego rozdzialu ;) Nikita Cullen PS. Piekny nowy szablon ;)
OdpowiedzUsuńNo, no. Zapowiada się coraz ciekawiej! Aż nie mogę się doczekać kiedy wrócą się do szkoły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Iv
Super , czyli Furia i Draco się pogodzą , tak ? No mam taką nadzieje :D
OdpowiedzUsuńJula
Apokalipsa fretka w mugolskim klubie szok ;; :P
OdpowiedzUsuńŁapcia oczyszczony<;333 Peter niech gnije w azkabanie !!!ROZDZIAŁ jak zawsze Genialny!!!
Draaaacooo!!! :D Matko, tęskniłam za tym cholerykiem, i to strasznie! No ale czy to moja wina, że mam słabość do złych chłopców..? :D Dobra, nie odpowiadaj.
OdpowiedzUsuńSporo zaczyna się dziać. Syriusz oficjalnie życie, Peter oficjalnie skazany, Snape oficjalnie.. zaczyna tolerować Pottera (?!) Mam tylko dziwne wrażenie, że Malfoy zacznie się przystawiać do Erin w szkole... A wiem, że z tego wyniknie nie mała sprzeczka pomiędzy nim, a Harrym. No ale może z tego wszystkiego jeszcze się zakumplują? :)
Wybacz moją nieobecność ostatnimi czasy, ale chorowałam dość długo, no a potem zajęłam się tylko zaległościami i szkołą.. Tobie też zdrowia życzę :)
Pozdrawiam serdecznie, i do następnego :*
Anna (vel. Puppet)
IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńTak tak tak tak tka tak !!~!!!!!
Tańczę zwariowany taniec i śpiewam sobie One Step Closer myśląc sobie, ołje ołje! Juhu! Super nocia! Dracuś się pojawił o tak, o tak!
Ostatnio nie skomentowałam, więc teraz się za to zabiorę :-) Draco, Draco... ach, Ci kumplowie ze szkoły. Szkoda, że nie przedstawili się jako najlepsi przyjaciele xD Naprawdę, przy tym fragmencie się uśmiałam i aż poczułam atmosferę, jaka musiała między nimi panować. Dług życia i śmierci - ach, ten Glizdogon, nawet nie wiedział, w co Harry go wpakował, kiedy nie pozwolił Syriuszowi i Remusowi go zabić. I dobrze, niech gnije w Azkabanie.
OdpowiedzUsuńZnalazłam dwie czy trzy literówki. Pierwsza - Michael Jackson, nie Michel. Druga: "— Rubi — zaśmiała się Jasmine — Potter chodzi w jakiś szmatach, ma okulary, na głowie gniazdo i do takich klubów nie… O Merlinie, to on!" - chyba jakichś, przynajmniej według mnie. A trzeciej już nie mam siły szukać.
Wypowiem się co do szablonu - jest ładny, jednak trochę przesadziłaś. Za bardzo odwracał on uwagę od tekstu i to było naprawdę irytujące, a zapewne nie o to Ci chodziło. Zdjęcie Harry'ego mogłoby być tylko na górze, początku bloga, bo mi się nieprzyjemnie czytało ten rozdział. A poza tym - skoro już narzekam, to do końca - ramka z tekstem mogłaby być trochę szersza, bo w tej obecnej w niektórych linijkach mieści się po nie więcej niż sześć, siedem słów. Dobrze, już kończę narzekanie co do szablonu.
Na koniec dodam jeszcze - cieszę się, że Łapa w końcu odzyskał wolność, może będzie mógł trochę normalnie pożyć na tym świecie. Pewnie będzie żył dłużej, niż Rowling mu na to pozowoliła (a tak z innej beczki - słyszałaś, że ponoć na początku stycznia Rowling ma odwiedzić Polskę? Ale chciałabym ją zobaczyć, zdobyć autograf...).
Pozdrawiam serdecznie [pisanina-frigus.blogspot.com].
Łapa uwolniony !!!! Glizdogon w Azkabanie !!!! Wreszcie ! Genialny pomysł z tą deportacją i długiem życia i śmierci. ;D
OdpowiedzUsuńErin jest czarownicą... po prostu zaje*iście. No i spotkanie Dracon'a w mugolskim klubie ;D
Rozdział genialny ;D
Bardzo fajny szablon, chociaż rzeczywiście tak jak wspomniała Firgus ramka tekstu mogła by być szersza.
Pozdrawiam ;D
Nareszcie Dracuś;* Rozdział bardzo fajny :) W sumie nie było w nim nic strasznie interesującego, ale czytało sie przyjemnie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Diablica ;)
Cudny rozdzaił!
OdpowiedzUsuńNie no brak mi słów... ja się tam cieszę że pojawił się Draco :D...
Jak zawsze wiem jak skomentować to teraz nie umiem :D
Nawet nie zauważyłam że skończyłam! A gdy skończyłam to po pcostu chciałam i CHCĘ CIĄG DALSZY! ^^ No dobra kończę bo się rozpisałam...
POZDRO...:D
Wszystko tak ładnie się potoczyło, że to aż niemożliwe! Nie to, żebym się nie cieszyła!
OdpowiedzUsuńPojawienie się Draco wywołało szeroki uśmiech na mojej twarzy. Uwielbiam gościa!
Z niecierpliwością odliczam dni do następnej częśći.
Pozdrawiam
Cudowny Rozdzialik. Jak wszystkie poprzednie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało się złapać Petera. No i w końcu Harry nie musi się martwić o opikuna. A Syriusz nie musi się ukrywać. Taaak... DOSKONALE!
To spotkanie w klubie było doprawdy niecodzienne. Aż jestem w szoku, że skońćzyło się na tak kulturalnej wymianie zdań. To było intrygujące. Zastanawiam się teraz, czy mięzy Harrym a Malfoy'em rozwinie się jakaś znajomość. Byłoby fajnie.
Reakcja ślizgonów na obecny wygląd Harry'ego - bezcenne. I coż, może z tego spotkania wyniknie coś dobrego.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam,
Seya.
Ps. Świetne zmiany.;)
Nowy, cudowny szablon. Tylko jak dla mnie tekst troszkę zbyt jasny i zlewa mi się ze zdjęciami Harrego ;/ (a może ja nie potrafię zmienić ustawień przeglądarki hmmm).
OdpowiedzUsuńSyriusz nareszcie ułaskawiony, wolny i pełnoprawnie uznany za opiekuna Furii, jupi, jupi xD.
Glizdowi się należało !!!
Świetna telefoniczna relacja z koncertu xD.
I oczywiście nie można zapomnieć o imprezie w klubie i spotkaniu ze szkolnymi 'znajomymi'. Taaak zdecydowanie mi się to podobało...
Cóż czekam na kolejny z niecierpliwością.
Zdrówka ;*** !!!
Daga
Po prostu dzieło !!! Twój blog jest tak zaczepisty że aż ostatnio mi się śni po nocach :D
OdpowiedzUsuńJeszcze na moje nieszczęście przyprawiasz mnie o kompleksy tym szablonem ;) Jesteś okropna :DDD
Nie wiem jak jest u cb z informowaniem ale jak coś to masz tu link do mojego bloga jeśli tak.
panna.potter.blogspot.com oczywiście zapraszam też do czytania :P
Jak dla mnie najlepszy rozdział do tej pory :****
OdpowiedzUsuńNo gdzie jest mój rozdział ???/ 6 już :p; Czekam!!!!!!
OdpowiedzUsuńChyba wyłapałam błąd( skoro nie ma notki to będę się bawić w wyłapywanie błędów)
OdpowiedzUsuń,, — Dopóki sprawa z Peterem się nie wyjaśni, lepiej on mnie nie wspominajcie — dodał Syriusz, zanim się deportował.''
chyba powinno być ,, — Dopóki sprawa z Peterem się nie wyjaśni, lepiej o mnie nie wspominajcie — dodał Syriusz, zanim się deportował.''
Pozdrawiam
SM ( Szalona Marzycielka)
KoChAm!!!!!
OdpowiedzUsuńciekawa konfrontacja :3 teraz tylko z górki.. szkoda tylko, że ja już wymiękam, zaraz mam pociąg...
OdpowiedzUsuń...
No nic, jeszcze jeden rozdzialik :D
a ten oceniam na 9/10
miodzia ;)
jeste swietna nigdy nie sadzilam ze natkne sie na tak ciekawy blog
OdpowiedzUsuńOk
OdpowiedzUsuńO_0 Syriusz jest wolny? Yeah! No a tej szumowinie Glizdogonowi w pełnie się należało! Furia ma teraz opiekuna i to na dodatek Blacka. Sama nie wiem czy mam się cieszyć czy mu współczuć. Bo takiego lekkomyślnego jak on to jeszcze nie widziałam...Ale z drugiej strony on i Harry mają ze sobą doskanały kontakt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;D
Witam,
OdpowiedzUsuńno i w końcu Syriusz jest już prawnym opiekunem Harrego, Severu nawet ich wspomagał w pojmaniu Petera, haha Ślizgoni zaciekawieni nowym wyglądem Harrego i jego ostrą zabawą..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńSyriusz już został prawnym opiekunem Harrego, Severus nawet ich wspomagał w pojmaniu Petera, Ślizgoni są zaciekawieni nowym wyglądem Harrego i tą jego odtrą zabawą...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga