Grzmociło mu w głowie. Inaczej nie potrafił tego nazwać.
Jasność poraziła go w oczy, kiedy tylko uchylił powieki. Leżał na swoim łóżku,
a obok niego spała Silver. Jak on się tutaj znalazł?
— Ja pie*dolę — szepnął do siebie.
Usłyszał śmiechy dochodzące z niedaleka. Draco, Blaise,
Toby i Teodor patrzyli na niego z rozbawieniem, siedząc na łóżkach jego
współlokatorów. Furia ze skrzywieniem podniósł się do pionu, przecierając
twarz. Był w ciuchach, które wczoraj miał ubrane na imprezie. Jego włosy
odstawały w każdą możliwą stronę. Wyglądał, jakby wstał z grobu.
— Jaki dzisiaj dzień? — szepnął, żeby nie sprawić
sobie bólu.
— Niedziela — odparł cicho Teodor, rozumiejąc jego
katusze.
— Niedziela mówisz?
— No tak.
— Łe, to pie*dolę.
Rzucił się z powrotem na łóżko, co wywołało śmiech
Ślizgonów. Silver zaczęła się przebudzać. Przez chwilę nie wiedziała, co jest
grane. Spojrzała na Harry’ego.
— Co ja robię w twoim łóżku? — zaniepokoiła się.
— Nie pamiętasz? — spytał z zawodem.
Rozszerzyła oczy.
— Furia…? — przełknęła ślinę.
Harry uśmiechnął się lekko do poduszki.
— Nie bylibyśmy nawet w stanie — szepnął, zamykając
oczy.
— Och — odetchnęła z ulgą. — Jak się tu dostałam?
— Chciałaś wymiotować, więc cię tu przyprowadziłem.
Zasnęłaś w kiblu. Nie doniósłbym cię do twojego pokoju, więc położyłem cię
tutaj — mruknął.
— Dobrze wiedzieć. Dzięki. Ale buty mi ściągnąłeś.
Coś kombinowałeś.
— Jasne. Chciałem skorzystać z okazji, ale tknęły
mnie wyrzuty sumienia.
Zaśmiała się cicho, wiedząc, że żartuje. Poczochrała go po
włosach, dostrzegając jego marny wygląd.
— Długo jeszcze balowaliście? — zapytała.
— Mnie nie pytaj. W ogóle nie wiem, skąd się tu
wziąłem — szepnął Furia wtulony w poduszkę.
Czwórka Ślizgonów roześmiała się.
— Po tym, jak śpiewałeś przerobioną przez siebie
piosenkę Weasley jest naszym
królem w wersji wulgarnej,
zaryłeś głową w stół i nie miałeś siły się podnieść, więc zaciągnęliśmy cię do
dormitorium — powiadomił go Blaise z rozbawieniem.
— Bardzo wulgarną? — wydusił.
— Ymm…
— Nic więcej nie mów — przerwał mu załamany, słysząc
chichot Evelyn.
— Dobra, ja wracam do siebie. Spotkamy się później —
rzekła, wstając. — I pamiętaj, że masz szlaban.
Jego żałosny jęk zamienił się w szloch. Kiedy wyszła,
zwlekł się z łóżka nieprzytomny i poszedł do łazienki. Zaczął kląć, gdy potknął
się o próg. Odprowadzali go śmiechem do samych drzwi.
Kiedy pojawił się w pokoju wspólnym, był biały jak kość,
pod oczami widniały cienie, a tęczówki wydawały się być przemęczone. Ślizgoni
witali się z nim i zagadywali, co nigdy się nie zdarzało. Gwar w pomieszczeniu
był tak głośny, że miał wrażenie, iż zaraz ogłuchnie. Opadł ciężko na kanapę.
— Mam zbawienie — rozległ się głos Silver. — Eliksir
na kaca. Nie pytaj, skąd wzięłam. — Podała mu fiolkę, a on wlał do ust jej
zawartość. — Mam nadzieję, że jest dobrze uwarzony — oznajmiła z niewinnym
uśmiechem, a Furia rozszerzył oczy z płynem w ustach. Z wahaniem przełknął
eliksir. — Kiedyś z nudów warzyłam podczas imprezy — wytłumaczyła, wzruszając
ramionami. — Został w mojej tajnej skrytce.
Harry z ulgą stwierdził, że eliksir był prawidłowo
uwarzony, gdyż coś łagodnego masowało mu głowę, lecząc ból.
Na szlaban poszedł bez myśli, że Snape go zamorduje.
Po pamiętnym meczu i imprezie zaczął lepiej dogadywać się
ze Ślizgonami. Było widać, że go zaakceptowali, bo nawet zwracali się do niego
w miły sposób. Poczuł, że wreszcie dołączyli go do swojego grona.
Siedział na lekcji transmutacji, notując to, co mówiła
McGonagall. Erin siedząca obok niego pisała tak szybko, że pomyślał, iż zaraz
pęknie jej pióro. Cóż, miała wprawę, skoro czasami robiła mu zadanie kilka
minut przed rozpoczęciem lekcji.
Wywód nauczycielki został przerwany przez pukanie do drzwi.
Kobieta zaprosiła tę osobę do środka. Wkroczył Snape, który coś cicho do niej
powiedział. McGonagall spojrzała na niego przeszywająco, a on kiwnął lekko
głową. Nauczycielka skierowała wzrok na Harry’ego.
— Potter — powiedziała łagodnie — proszę iść z
profesorem Snapem.
Furia z lekkim zdziwieniem odłożył pióro i wstał.
— Zabierz rzeczy. Nie wrócisz na lekcję — dodał Snape
bez cienia złośliwości czy ironii.
Furia poczuł, jakby ktoś przywalił mu z pięści w żołądek.
Wyraźnie coś było nie tak. Zerknął na zaniepokojoną Erin i bez słowa zaczął się
pakować. Odprowadzony spojrzeniami wyszedł ze Snapem z klasy.
— O co chodzi? — spytał niepewnie.
— Zaraz wszystkiego się dowiesz.
W milczeniu przeszli do gabinetu nauczyciela, gdzie czekali
na niego Syriusz i Remus. Mistrz Eliksirów zostawił ich samych. Łapa nie
tryskał energią jak zwykle, ale był jakoś dziwnie przygaszony. Chrzestny, jakby
odwlekając rozmowę, nakazał mu usiąść.
— Co się dzieje? — zapytał zdezorientowany Harry.
Syriusz zawahał się i wymienił przelotne spojrzenie w
Lunatykiem.
— W nocy był atak — zaczął cicho Wąchacz, a Furia
drgnął lekko. — Voldemort zaatakował Privet Drive. — Nastolatek poczuł, jak
jakiś kolec wbija mu się prosto w serce. — Dursleyowie nie żyją — szepnął.
Widział, jak chłopak blednie, a w jego oczach pojawia się
szok, a później ból i niedowierzanie. Mimo tego, jak Dursleyowie go traktowali,
jednak czuł jakąś więź z nimi. Przecież mieszkał u nich przez czternaście lat.
Musiał coś odczuć. Riddle zamordował jego ostatnią rodzinę połączoną więzami
krwi.
— Harry, tak mi przykro.
Chłopak nie był zdolny wypowiedzieć żadnych słów. Czuł w
gardle wielką gulę. Zabolało bardziej, niż się spodziewał.
— Myślałem, że dom jest chroniony — wydusił cicho.
— Prawdopodobnie ochrona zniknęła, kiedy przejąłem
nad tobą opiekę i zamieszkałeś na stałe na Grimmauld Place — szepnął Łapa.
A więc to moja wina…
— Voldemort zostawił na ścianie wiadomość —
powiedział cicho Remus i podał mu kartkę.
Było to zdjęcie jednej ze ścian domu z płonącym napisem: Kolej na ciebie, HP. Odczuł to
jak zderzenie z murem. Przesłanie do niego.
— Harry, mugolskie służby zabrały ciała — ciągnął niepewnie
Łapa, a chłopak spojrzał na niego pustym wzrokiem. — Ktoś musi zidentyfikować
zwłoki — szepnął.
Kiwnął sztywno głową, ledwo dostrzegalnie, przełykając
ślinę.
— Teraz? — spytał niemal bezgłośnie.
— Nie musisz teraz — powiedział łagodnie Syriusz. — I
nie musisz to być ty. Mogą poczekać na innego członka rodziny. Po prostu byłeś
pierwszą wytypowaną osobą, bo z nimi mieszkałeś.
— Chcę mieć to za sobą — szepnął słabo.
Był im winien chociaż tyle.
— Jesteś pewny? — Pokiwał głową. — Harry, on nie
zabił ich od razu…
— Torturował ich?
— Tak.
Furia zacisnął powieki.
— Możemy już iść? — spytał łamiącym się głosem.
Syriusz kiwnął niepewnie głową.
Nie pamiętał, jakim sposobem dostali się do gabinetu
Dumbledore’a, później na Grimmauld Place, a następnie do prosektorium. Jeden z
pracowników zaprowadził go do pomieszczenia, gdzie ciała czekały na
identyfikację. Syriusz stał przy nim, trzymając rękę na jego ramieniu. Bał się,
że chłopak tego nie wytrzyma. Kiedy pokazano ciało Petunii, poczuł, jak Harry lekko
się zachwiał. Furia zacisnął powieki, nie potrafiąc patrzeć na zmasakrowaną
twarz. Pokiwał głową, dając znać, że to ona, chociaż ledwo ją rozpoznał.
Pocięta twarz, zmiażdżony nos, siniaki, zadrapania. Ciała Vernona i Dudleya nie
wyglądały lepiej. Kiedy Furia wyszedł z sali, czuł się, jakby zaraz miał
zemdleć. Usiadł na pierwszym krześle niesamowicie blady. Było mu słabo. Łapa
usiadł obok niego i przytulił do siebie, by dodać mu otuchy. Po jakimś czasie
wrócili na Grimmauld Place 12. Harry nie wrócił do szkoły.
Silver czekała na Furię do późnej nocy w pokoju wspólnym.
Pomieszczenie całkowicie opustoszało, a on nie wrócił. Z samego rana poszła do
jego dormitorium, ale Draco powiedział jej, że nie wrócił na noc. Coraz
bardziej zaniepokojona poszła wraz z bandą blondyna na śniadanie. Evelyn
patrzyła w stronę wrót z nadzieją, że chłopak nagle wejdzie. Przyleciały sowy z
pocztą, na które nie zwróciła uwagi, dopóki Toby nie powiedział, patrząc do Proroka Codziennego:
— O matko… — Wszyscy spojrzeli na niego pytająco. —
Chyba powinnaś o tym wiedzieć — powiedział cicho, podając Evelyn gazetę.
Odebrała od niego Proroka
Codziennego. Na pierwszej stronie dostrzegła zdjęcie płonącego napisu: Kolej na ciebie, HP.
TRZY OFIARY SAMI-WIECIE-KOGO! RODZINA WYBRAŃCA NIE ŻYJE!
Poprzedniej nocy doszło do kolejnego ataku
Tego-Którego-Imienia-Niewolno-Wymawiać! Celem była ulica Privet Drive w mieście
Little Whinging. Budynek z numerem 4 został doszczętnie zrujnowany. W środku
znaleziono trzy zmasakrowane ciała, prawdopodobnie rodziny Dursleyów –
mugolskich krewnych Harry’ego Pottera. Na jednej ze ścian znajdowała się
wiadomość: Kolej na ciebie, HP. Czyżby
była to groźba skierowana do Wybrańca?...
— O Merlinie, Furia — szepnęła, zakrywając dłonią usta, nie
czytając artykułu do końca.
Na sali panowało poruszenie. Nie wątpiła, czym było ono
spowodowane.
Evelyn podeszła do opiekuna domu, gdy tylko wpuścił ich do sali
od eliksirów. Chwilę wcześniej rozmawiała z Erin, która powiedziała jej, że nie
dostała żadnego znaku życia od Harry’ego, dlatego musiała zwrócić się z tym do
Snape’a.
— Tak, panno Shirley?
— Profesorze, wie pan, gdzie jest Harry? — zapytała
cicho.
Mężczyzna spojrzał na nią przeszywająco.
— Jest w domu z Blackiem i Lupinem — odparł.
— Wiadomo, kiedy wróci?
— Możliwe, że jeszcze dzisiaj.
Pokiwała głową i podziękowała, by skierować się na swoje
miejsce. Powiedziała tylko cicho do Erin, gdzie znajduje się Furia.
Ledwo rozumiała, co się dzieje na lekcji, dlatego Jasmine
przejęła stery nad poprawnością ich eliksiru.
Było już po ciszy nocnej, a Harry nadal się nie pojawiał.
Evelyn siedziała na kanapie z podkulonymi nogami pod brodę. Wpatrywała się w
ogień pustym wzrokiem, słuchając tylko, czy otwiera się przejście. Dookoła
panowała jakaś dziwna atmosfera. Nie było gwaru jak zwykle. Uczniowie
rozmawiali, lecz jakoś spokojniej.
Wreszcie usłyszała znajomy dźwięk od strony drzwi.
Spojrzała tam. Harry nie rozglądał się po pomieszczeniu. Był przeraźliwie
blady, a jego oczy prowadziły do pustki. Głosy znowu trochę przycichły. Silver
zerwała się do pionu i podbiegła do niego ze łzami w oczach. Mocno się do niego
przytuliła. Drgnął lekko i odwzajemnił uścisk dopiero po chwili. Zawahał się,
zerkając w stronę dormitorium, ale w ciszy usiadł wraz z nią przed kominkiem.
Siedziała obok niego, przytulając się do jego boku.
— Byłem na identyfikacji zwłok — powiedział cicho po
jakimś czasie milczenia. Jego głos był wyprany z emocji. — Tak ich skatował, że
ledwo ich poznałem — dodał szeptem.
Warga Evelyn drgnęła delikatnie. Hamowała łzy.
— Może nie byłem z nimi szczególnie związany, ale
jednak mieszkałem z nimi czternaście lat. — Zamknął oczy. — Zabiję tego
sku*wiela. — Evelyn ścisnęła go lekko za rękę. — Mam rozumieć, że to jest
zemsta za to, co stało się piętnaście lat temu? — dodał jeszcze.
Zapadła cisza. Harry ścisnął lekko rękę Silver i
powiedział, że idzie do sypialni. Pokiwała głową, odprowadzając go spojrzeniem
pełnym troski, obiecując sobie, że zawsze będzie przy nim.
Furia położył się na łóżku z ponurymi myślami i twarzami
zmasakrowanych członków jego rodziny przed oczami. Zamknął powieki, wkładając
słuchawki w uszy.
— But as hard as I try... The child will not die. Now I'm
burning alive, just like you…1
Patrzył w baldachim swojego łóżka. Voldemort osiągnął to,
co chciał: zamordował wszystkich członków rodziny złączonej z nim krwią. Nie
oszczędził nawet mugoli, do których Harry nie był tak przywiązany. Został mu
Syriusz. Brunet drgnął delikatnie, a następnie zacisnął pięści z myślą, że nie
pozwoli zrobić mu krzywdy. Nie chciał go stracić drugi raz. Był jego jedyną,
prawdziwą rodziną, którą kochał jak nikogo innego. Ojciec, brat i przyjaciel
jednocześnie. Coś zakuło go w serce, gdy uświadomił sobie, że Łapa jest teraz
zagrożony w trakcie walk Zakonu Feniksa ze śmierciożercami. Narażał się, nie
patrząc na swoje bezpieczeństwo. Voldemort o tym wiedział, a Harry bał się, że
wykorzysta tę wiedzę. Najgorsze było to, że Huncwot nawet by nie zareagował na
jego prośby, żeby nie chodził na bitwy. Mężczyzna był zbyt impulsywny, rwał się
do walki, chciał pomóc innym, a nie siedzieć bezczynnie. Lata w Azkabanie
wywołały w nim takie reakcje.
Voldemort zniszczył mu życie już wtedy, gdy Harry miał
roczek. Pozbawił go rodziców i życia w normalnym domu. Zmarnował mu życie na
cmentarzu i w Ministerstwie Magii, gdzie rzekomo zginął Łapa. Sprawił, że
przyjaciele go zdradzili. Zamordował ostatnią żyjącą rodzinę powiązaną z nim
więzami krwi. Furia uświadomił sobie nagle, że jest ostatnią osobą z rodziny
Potterów. Zacisnął zęby. Nie było nikogo innego. Nagle poczuł, jakby ktoś
uderzył go pięścią w żołądek. Był Voldemort, w którego żyłach płynęła jego
krew. Ironia losu.
— … So what, I lied. But the truth would've
been suicide. Monogamy is all she wants from me…2
Usłyszał, jak drzwi otwierają się, lecz nie zareagował.
Wiedział, że to pewnie jego współlokatorzy, dlatego nawet nie sprawdził, czy
się nie mylił.
Nie wiedział jeszcze, kiedy odbędzie się pogrzeb Dursleyów.
Tym miała zająć się rodzina Vernona, prawdopodobnie ciotka Marge. Syriusz
zapewnił go, że gdy tylko się dowie, od razu da mu znać.
Nie mógł spać, chociaż był wykończony. Draco i Blaise już
dawno zasnęli, gasząc wcześniej wszystkie światła. Harry sięgnął do swojej
szafki nocnej. Przed powrotem do Hogwartu Remus dał mu fiolkę eliksiru
Słodkiego Snu, który teraz postanowił wykorzystać. Zdążył odłożyć telefon i
słuchawki, nim zmorzył go spokojny sen.
Evelyn czekała na niego w pokoju wspólnym. Razem ruszyli w
stronę Wielkiej Sali na śniadanie, niewiele się odzywając. Wszyscy wpatrywali
się w niego natarczywie, co wyprowadzało go z równowagi. Próbował nie reagować.
Erin dosiadła się do nich, nie zwracają uwagi na protesty innych. Chciała być
przy swoim chłopaku w tych ciężkich dla niego chwilach.
Harry nie sądził, że Ron może być tak okrutny względem
swojego byłego przyjaciela. Dopiero teraz Furia odczuł, jak bardzo go
nienawidzi. Jego słowa całkowicie uświadomiły mu, że chłopak nie jest nic
warty.
— Dobrze grasz, Potter — rzekł przed klasą do obrony
przed czarną magią. — Dobrze wiemy, że ich nienawidziłeś, a teraz udajesz, że
przejąłeś się ich śmiercią. Pewnie sam tam poszedłeś i z satysfakcją
pozbijałeś, wcześniej torturując…
Harry nie wytrzymał. Nerwy mu puściły. Nie patrząc na
prośby Silver, z furią podszedł do Gryfona i uderzył go w twarz. Na tym nie
poprzestał.
Nagle wszyscy zrozumieli, skąd wzięło się jego przezwisko.
Kiedy wpadał w szał, nie zwracał uwagi na otoczenie, jego twarz była wypełniona
wściekłością i nie panował nad swoimi emocjami. Nie był wrażliwy na widok krwi,
krzyki i błagania. Wyrywał się, gdy odciągali go od Rona. Dopiero kiedy
przygwoździli go do ściany, zrozumiał, że był w stanie pod wpływem nadmiaru
emocji nieświadomie zabić Gryfona. Toby i Blaise trzymali go za ramiona przy
ścianie, kiedy próbował uregulować szybki, urywany oddech. Czasami nawet nie
był w stanie zaczerpnąć powietrza.
Kiedy wreszcie opanował swoje nerwy, Toby i Blaise wzięli
ręce, widząc, że już wszystko z nim w porządku. Dopiero spostrzegł, że wszyscy
na nich patrzą, a wśród nich jest Tristan. Nauczyciel wpuścił wszystkich do
klasy, wysyłając Rona do Skrzydła Szpitalnego. Zatrzymał Harry’ego na korytarzu,
przymykając drzwi, kiedy zostali na korytarzu sami.
— Wszystko w porządku? — zapytał ze szczerą obawą.
Pokiwał głową w odpowiedzi. Widząc powątpiewającą minę
nauczyciela, dodał cicho:
— Za dużo zwaliło mi się na głowę. Trochę mnie
poniosło.
Liam patrzył na niego przez chwilę w milczeniu.
— Chodź do klasy — powiedział z westchnięciem.
Pierwszy raz od dawna Furia nie mógł poradzić sobie z
zaklęciem poznanym na lekcji.
Pogrzeb sprawił, że Harry jeszcze bardziej zamknął się w
sobie. Silver odczuła, że odsunął się nawet od niej i Erin. Był mało rozmowny,
czasami wybuchał niekontrolowaną złością, przechodził napady depresji. Brał
eliksiry uspokajające, regenerujące i usypiające. Miewał problemy zdrowotne i
ze snem. Nawet na treningach quidditcha doszło do spadku formy. Nauka szła mu
beznadziejnie, przez co wpadał w szlabany, które dodatkowo go wykańczały. Snape
nie raz ochrzaniał go za to, że nic nie robi w sprawie magii umysłu, bo miał
problemy nawet z postawieniem muru obronnego w swoim umyśle. Syriusz, który dał
mu na razie spokój z czarną magią, zaniepokoił się, kiedy dostał wiadomość od
Tristana, że z Harrym dzieje się coś złego. Postanowił zareagować, dlatego
dostał się do szkoły. Poszedł do gabinetu Snape’a, który nie był zadowolony z
jego wizyty.
— Co się z nim dzieje? — zapytał Łapa.
— Sądzisz, Black, że cokolwiek mi powie? Wiem tylko
tyle, że kompletnie zawala szkołę, a w magii umysłu cofnął się do najniższego
poziomu. Czarny Pan to wykorzystuje i atakuje niemal co noc. Ich więź jest
specyficzna, dlatego czuje, że Potter aktualnie nie nadaje się do niczego.
— Muszę z nim pogadać.
— Droga wolna, Black. Najpierw wyciągnij go z
dormitorium, z którego wychodzi tylko, gdy musi.
— W takim razie wykorzystasz to, że jesteś opiekunem
i go stamtąd wyciągniesz — powiedział z naciskiem.
Chwilę później Severus Snape wszedł do pokoju wspólnego
Slytherinu, co było rzadkością.
— Zabini — zwrócił się do chłopaka — idź do
dormitorium i sprowadź mi tu Pottera.
Blaise kiwnął głową i ruszył do sypialni. Harry leżał na
łóżku, usiłując zasnąć.
— Furia? — Dał znać, że słucha, choć nie otworzył
oczu. — Snape czeka na ciebie w pokoju wspólnym.
Chłopak otworzył oczy.
— Snape? — zdziwił się.
— Lepiej się pospiesz.
Harry zwlekł się z łóżka, przeczesał włosy dłonią i
wyszedł. Ślizgoni spojrzeli w jego stronę, zachowując się dość cicho jak na
nich. Snape kiwnął na niego głową, dając do zrozumienia, że ma iść za nim. Nie
miał wyjścia. Odprowadzony spojrzeniem Silver, wyszedł za opiekunem. Nie
odzywając się do siebie, przeszli do jego gabinetu. Furia przełknął ciężko
ślinę. Ostatni raz w takiej sytuacji dowiedział się o śmierci Dursleyów. Wszedł
do środka. I też czekał na niego Syriusz, a Snape zostawił ich samych. Zapadła
cisza, w czasie której Łapa przyglądał mu się natarczywie.
— Znowu ktoś umarł? — mruknął niemrawo Furia.
— Nie, Harry. Siadaj. — Chłopak opadł na krzesło
stojące naprzeciwko chrzestnego. — Co się z tobą dzieje? — zaczął Łapa.
— Co masz na myśli?
— Nie wiesz? A może w ogóle nie dostrzegasz, że coś z
tobą nie tak? Harry, wszystko wiem. I cholernie się tym martwię.
— Nie masz czym — szepnął, nie patrząc na niego.
— Mam czym. Zamknąłeś się w sobie, masz problemy w
szkole, odcinasz się od wszystkich. Wpadasz w niekontrolowaną złość, żeby
chwilę później nie odezwać się ani słowem.
— Nic mi nie jest — powiedział ostro.
Syriusz zmrużył oczy, słysząc jego głos, który mógł pociąć
metal.
— Daj sobie pomóc.
— Przecież mówię, że nic mi nie jest i nie potrzebuję
żadnej pomocy!
— Właśnie słyszę.
— O co ci, do cholery, chodzi?! — wściekał się.
— Harry, co się z tobą dzieje?
— Przestańcie mnie wreszcie kontrolować! — krzyknął,
zrywając się do pionu.
Syriusz wiedział, że go prowokuje, choć chłopak nie miał
powodu reagować tak agresywnie.
— Nie mogę mieć chwili spokoju! Cały czas ktoś czegoś
ode mnie chce! Wszyscy mi mówią, co mam robić! Czemu nie chcecie się ode mnie
odczepić?! Dajcie mi wreszcie żyć tak, jak chcę!
— Dlaczego się złościsz? — spytał spokojnie Łapa.
— Bo mam już tego wszystkiego dosyć!
Zapadła cisza. Furia nagle drgnął, mrużąc oczy
zdezorientowany.
— O tym właśnie mówię, Harry — powiedział cicho
Syriusz. — Nawet nie wiem, czym cię sprowokowałem.
— Daj mi spokój — rzekł drżącym głosem.
— Nie dam ci spokoju, bo widzę, że coś jest z tobą
nie tak — odpowiedział, podnosząc się do pionu. — Powiedz mi, w czym leży
problem.
— Proszę cię…
— Nie, nie odczepię się — odparł twardo. — Zależy mi
na tobie, rozumiesz? Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.
— Nic mi się nie stanie — szepnął słabo.
Syriusz chwycił go dłońmi za twarz, zmuszając do spojrzenia
w jego oczy.
— Spójrz mi w oczy i powiedz, że wszystko jest w
porządku. Wtedy dam ci spokój.
Harry otworzył usta, żeby wypowiedzieć te słowa, ale nie
potrafił kłamać mu w żywe oczy. Zamknął usta i odwrócił wzrok.
— No właśnie — szepnął chrzestny, puszczając go. — Co
jest grane? Ktoś ci coś zrobił?
— N-nie… Tylko… po prostu… nie mam siły — szepnął. —
Chyba zaczynam wariować.
Zapadła cisza.
— O czym ty mówisz? — zaniepokoił się Syriusz.
— Wiesz… od jakiegoś czasu nie potrafię sobie z
niczym poradzić — odpowiedział cicho, patrząc na stopy. — Nawet nie umiem
pogadać z Silver o bzdurach. Czasami… nie potrafię nad sobą zapanować. Wszystko
mnie drażni. Wolę odciąć się od wszystkich, bo jedno spojrzenie potrafi
wyprowadzić mnie z równowagi. Innym razem czuję tylko taką… pustkę. Nie umiem
się skupić na jednej rzeczy, mam problem z opanowaniem emocji. To wszystko…
chyba mnie przytłoczyło — szepnął niepewnie.
Syriusz westchnął cicho. Przecież mogli się spodziewać, że
chłopak zacznie mieć problemy. Snape ostrzegł, że Bitwa Myśli wpływa na
psychikę i podsycana różnymi emocjami może spowodować niemałe kłopoty
psychiczne oraz uczuciowe.
— Od kiedy? — zapytał cicho.
— Od pogrzebu. — Odwrócił się od niego, by podejść do
okna. — Wtedy coś we mnie pękło. Dopiero sobie uświadomiłem, jak dużo ode mnie
zależy i że sporo rzeczy dzieje się przeze mnie.
— Harry, nie mów tak…
— Tak jest, Syriuszu — powiedział, odwracając się do
niego ze smętną miną. — Voldemort robi wszystko, żeby mnie dopaść, chce mnie
zniszczyć i wykorzystać do tego innych. On mnie zna. Ja znam jego. On wie, co
zrobić, żeby mnie dobić. Zaczął od Dursleyów. Boję się, że będzie chciał… pójść
dalej — wykrztusił, odwracając wzrok.
— Harry, o czym ty mówisz? — zaniepokoił się,
podchodząc do niego.
Dopiero po chwili zaczął cicho i niepewnie:
— Wiesz… wiesz, że… cię kocham, nie?
Syriusz zmarszczył lekko brwi, a jego usta delikatnie
uniosły się w górę. Nie sądził, że Furia kiedyś powie mu coś takiego.
— Naprawdę z tobą kiepsko — stwierdził z uśmiechem, a
chłopak zaśmiał się krótko, ale szczerze.
— Chyba tak — szepnął, a po chwili spoważniał. — On
też to wie i może to wykorzystać. Śmierć Dursleyów miała mi pokazać, na co go
stać. Raz już cię wykorzystał, żeby mnie dorwać. — Zamknął oczy. — Codziennie
patrzę na Silver, Erin… I wiem, że w każdej chwili Voldemort może je
wykorzystać do swoich celów. Patrzę na nie i szlag mnie trafia, bo wiem, że nic
nie mogę zrobić. Odsunąłem się od nich, bo mam nadzieję, że wtedy… wtedy…
— … Voldemort zostawi je w spokoju, bo stwierdzi, że
ci na nich nie zależy — dokończył Łapa.
— Dokładnie — westchnął. — Ale… nie umiem się od nich
całkowicie odciąć, nie umiem odrzucić tego, co działo się przez ostatnie
miesiące. Nie umiem zerwać z Erin, nie umiem powiedzieć Silver, że nie chcę jej
znać. — Na samą myśl o tym jego twarz wykrzywiła się w grymasie bólu. —
Tak samo teraz powinienem ci powiedzieć, że masz się odczepić raz na zawsze,
ale… nie umiem — szepnął słabo. — Jestem egoistą.
— Nie, Harry, nie jesteś — odpowiedział Syriusz,
kładąc ręce na jego ramionach, a chłopak spojrzał na niego z bólem, którego nie
powinien tyle doświadczać w tak młodym wieku. — Inaczej… Każdy ma w sobie
egoistę — poprawił się. — Ale to nic złego. Każdy chce mieć bliską osobę,
której będzie na niej zależeć. Taka jest natura człowieka. Nie możesz
wszystkich dookoła odrzucać. Masz taką cechę charakteru, że chciałbyś
wszystkich chronić, nie patrząc na siebie. — Furia skrzywił się delikatnie,
mentalnie przyznając mu rację, a Syriusz uśmiechnął się. — Przeklęta cecha.
— Żebyś wiedział — mruknął, a Wąchacz zaśmiał się
cicho.
— Każdy ma jakąś cechę, która jest utrapieniem. Nie
odcinaj się od nas z tego powodu. Nie rób tego błędu. Bądź egoistą i trzymaj
Erin i Silver przy sobie. Nie odpychaj osób, którym na tobie zależy. Sam sobie
nie poradzisz z takim nawałem myśli, Harry.
Widząc żałosny wzrok chrześniaka, mocno przytulił go do
siebie. Chłopak odwzajemnił uścisk.
— Też cię kocham, dzieciaku — szepnął Łapa.
Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Harry wszedł do pokoju wspólnego ze skruszoną miną. Stanął
w progu, wyszukując jednej blondynki. Blake z Jasmine, Blaise z Teodorem i
Draconem, Toby z Andym, Andrew, Dafne, Pansy, Crabbe i Goyle. Silver. Ruszył do niej, mijając innych uczniów.
Evelyn spojrzała na niego, kiedy usiadł obok niej.
— Byłem idiotą, debilem, kretynem, popie*dolonym
Gryfonem, co jest hańbą, skończonym dupkiem… — Wymieniał jeszcze sporo
epitetów, często niecenzuralnych, a Evelyn obserwowała go z rozbawieniem. — Dobra,
bo się jeszcze przecenię — zakończył, co wywołało śmiech u dziewczyny. — Teraz
możesz mi przypie*dolić — westchnął. — Tylko mam jedno ale: chcę mieć dzieci.
Wymierzyła mu pięścią w twarz, a on przygotował się na
cios, przymykając powieki. W zamian poczuł, jak dziewczyna mocno go ściska.
— Nigdy więcej tego nie rób — szepnęła.
Cały Slytherin spojrzał na ich pojednanie z myślą, że są
nietuzinkowymi Ślizgonami.
1 Black Light Burns – Lie
2 Sick Puppies – So What I
Lied
===============================
MaryŚś, nie znam się na kodach html, tylko na komendach css.
LiliannaShadow, tak, będę jeszcze pisać. Mam już pomysł na
kolejnego bloga Potterowskiego :)
Kuroi Tenshi, ja właśnie byłam najbardziej pewna, że zdam z matmy xD Z matmy mam 46%, a z niemieckiego 61%. Z polskiego nam nie oddała.
Caathy.x1, jak wyżej ;D
Niezrównoważona, nie mam konta ani na Mirriel ani na
FanFiction. Lubię długie komentarze, więc nie musisz się ograniczać ;D
OJ dziewczyno dziewczyno ty to umiesz sprawić by człowiek poczuł się smutno, a potem roześmiał. Albo to ja mam po*ierdoloną psychikę. Raczej to drugie, ale no cóż co do rozdziału. Jest naprawdę świetny, muzyka dobrana idealnie. Jak dowiedziałam się co zrobiłaś z Dursleyami to mnie coś za serce złapało! Nie wiem dlaczego. Może dlatego że się tego nie spodziewałam. Ale jak można doprowadzić Harry'ego do takiego stanu? Nie dziwie się jego wściekłości przy rozmowie( o ile można to nazwać rozmową0 z ronem. Pojednanie z Silver zajebiste!!
OdpowiedzUsuńDobra kończę, bo tym swoim wywodem chyba cię na śmierć zanudzę xD
Rozdzial zaje*isty ! jak ja kocham twoje oowiadania ;) Biedny Furia ;( Bardzo mu wspolczuje . Mam nadzieje ze Ein , Silver , Lapie ani Lunatykowi nic sie nie stanie ;)) ALBO MNIE POPAMIETASZ ROCKOWA PUMCIO ! No dobra...nie mam serca , by cos ci zrobic XD Ech...co za Slizgoni XD Uwielbiam ich po prostu XD Z niecierpliowscia czekam na nastepny ;))
OdpowiedzUsuńOh, śmierć Dursley'ów była dla mnie straszna. Prawie się popłakałam. Podobała mi się niepewność Silver, jak się obudziła. :p A pojednanie z nią było bajeczne :)
OdpowiedzUsuńCzuję, że w następnym rozdziale Snape pojawi się w dormitorium chłopaków, a oni będą chcieli dowiedzieć się co się dzieje z Furią
Pozdrawiam i zapraszam na:
losy-isabelli.blogspot.com
Rozdział extra, fajnie że Harry został zaakceptowany przez Ślizgonów. Trochę szkoda że Dursley'owie zginęli. Rozdział smutnawy ale na koniec trochę humoru. Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
Ale ja bym poczytała o Harrym, który się odsuwa od wszystkich! Zabiłabym Cię za wzniecenie mojego głoda (a jak jestem na opowiadaniowym głodzie, to nie ma przeproś. Po prostu MUSZĘ), jednak chyba za bardzo lubię Twoją twórczość, żeby to zrobić. Ja przyznaję - nie jesteś najlepsza, ale coś w Twoim stylu pisania nie pozwala mi na przestanie czytanie tego opowiadania, a zaciekawienie czytelnika jest chyba najważniejsze, co?
OdpowiedzUsuńTrochę mi żal Dursleyów, ale szkoda, że nie opisałaś ich pogrzebu. Dawno nie czytałam o pogrzebie, więc to by była ciekawa odmiana. A co do Syriusza... nigdy nie lubiłam Twojego Syriusza, ale w końcu jedni bohaterowie muszą ziębić, albo grzać, bo jak ni to ziębi, ni to grzeje, to jest niedobrze.
Kogo u Ciebie darzę sympatią? Toby'ego, Blaise'a i Jasmine. Najbardziej tego środkowego, ale nie mam pojęcia, dlaczego tak jest, więc nie proś o tłumaczenie :)
Życzę duuuużo Wena, a tak poza tym - można się dowiedzieć, ile masz już napisanych rozdziałów BM i ile ich planujesz? Ja mam umysł ścisły, więc lubię mieć wszystko wyliczone etc. Pozdrawiam serdecznie [pisanina-frigus.blogspot.com]
Śmierć Dursley`ów... Biedny Harry... musiał to wszystko przeżywać... Wiesz dzięki tobie polubiłam Ślizgonów ;)
OdpowiedzUsuńTy to masz pomysły! Zachowanie Harry`ego wobec innych... yhm dobrze że dzięki Łapie się zmieniło... (tak myślę :D)
Jak czytałam to mnie tak wciągnęło, że jak skończyłam to powiem tylko jedno: CHCĘ WIĘCEJ!
Piszesz rewelacyjnie ja nie umiem tak dokładnie wszystkiego opisywać!
Z niecierpliwościąąąąąą czekam na newsa, powiadom mnie o tym, jakbyś mogła oczywiście... ŻYCZĘ DUŻO WENYY!
O mój Boże... Po prostu czuję się dziwnie po przeczytaniu rozdziałów. Nie umiem tego opisać i nawet tego nie spróbuję. Początek śmieszny, a potem coraz bardziej zmienia się w... tragiczny. Zaczęłam płakać... -.- Takie oderwanie z "normalnego" życia. Ja już bym dawno pękła, gdybym była na miejscu Harry'ego. Prawdopodobnie też poszłabym do Voldemorta i stanęłabym po jego stronie, bo bym nie wytrzymała. Wolałabym, aby inni żyli z myślą, że jestem zła, niżby... nie żyli.
OdpowiedzUsuńBardzo spodobała mi się rozmowa Harry'ego z Syriuszem. Boże... ile bym dała, żeby mieć takie relacje z rodzicami jakie Furia ma z Łapą. Rozmowa była taka... nie no, nie wiem jak to opisać. Taka naturalna, normalna, słowa takie same, jakby prawdziwy Syriusz Black powiedziałby do Harry'ego Pottera. Wiem, dziwnie brzmi, ale teraz nie mogę napisać normalnego komentarza.
Końcówka napawa optymizmem. I "Tylko mam jedno ale: chcę mieć dzieci" było powalające. Wiedziałam, że Slytherin zaakceptuje Furię. Harry jest silny i da radę... Wierzę w niego no i w Ciebie. Wena powróci ;**
I zapowiedź. Matko Boska! Atak Voldemorta na umysł Harry'ego?! :O I Draco jeszcze bardziej chce poznać prawdę... Nie no, dajesz urywek rozdziału do zapowiedzi najlepszy i jednocześnie dający chęć zabicia Cię za to znęcanie się nad nami. Nie to że ja chcę Cię zabić, co to to nie! W życiu! Ale znam Cię na tyle, żeby wiedzieć, że lubisz doprowadzać nas do czystej frustracji. Więc żółwik xD
Ech... weny mnóstwo życzę... nawet podwójnie ;**
Ok, będę pisać długie komenty, co z resztą widać.
I dziękuję Ci za to... no wiesz, napisałam Ci to na twitterze.
Literówek żadnych nie znalazłam, więc beta odwala dobrą robotę. Też całusy ;**
Niezrównoważona
[zaklinacze-dusz.blogspot.com - opowiadanie potterowskie]
O kurczę ... Rozwaliłaś mnie śmiercią Dursley'ów. Po prostu, miazga. Tragedia, nigdy ich nie lubiłam, ale też nie spodziewałam się, że ich zabijesz! I to jeszcze z takim okrucieństwem ... Ale dalej, zaskoczyłaś mnie wybuchami Harrego. Kurde, ja to zaczynam się zastanawiać, czy owy chłopczyk nie jest mną! o.o I ta rozmowa z Syriuszem ... "Wiesz, że Cię kocham, nie?" OMG, iloveit. I jeszcze te piękne epitety o Harrym ... Nie ma to jak wysoka samoocena ^^ No, ale teksty na początku ... "Niedziela mówisz? Łe, to pie*dolę."; "Jasne. Chciałem skorzystać z okazji, ale tknęły mnie wyrzuty sumienia." Ahahahaha :D Chcę więcej! I życzę dużo weny XD
OdpowiedzUsuńNo to się narobiło... Dursleyowie nie żyją... Voldek się rozkręca, nie ma co.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę! :)
Iv
Rozdział niesamowity.. Cały czas normalnie miałam łezki w oczach. Kurczę Ty masz normalnie dar do pisania, potrafisz przekazać tyle emocji w tak krótkim tekście.. :) Cieszę się, że Potty ma kogoś takiego, jak Syriusz. Domyślam się, że byłoby kiepsko gdyby nie jego gadka. Kurka, Ronowi to bym najchętniej urwała ten jęzor. Całe szczęście, że złapał ich Tristan a nie McGonagall bo by miał mega szlaban;) Początek mnie rozwalił, szkoda, że nie opisałaś tej potterowskiej wersji piosenki:D
OdpowiedzUsuńCo do matur to matmę podałam w poprzednim komentarzu, angielski 79% a polskiego też nie znam bo odpuściłam sobie wczoraj szkołe, a wczoraj oddawali:D
Pozdrawiam i weny życzę:)
Chyba tylko ty potrafisz zamieścić w jednym rozdziale tysiące emocji, a mnie to wcale nie razi ;) Rozdział mimo wszystko dość smutny. Czasem żeby było dobrze musi być źle, prawda? :) Teraz już wiadomo, dlaczego Harry to właśnie "Furia" :D Historia coraz bardziej się rozkręca, jestem ciekawa co przyniosą następne rozdziały. Pozdrawiam, Gosia :)
OdpowiedzUsuńjeny rozdział jest pełen emocji normalnie aż na mnie to przeszło Biedny Harry ale teraz już wiadomo skąd taka ksywka dobrze tak
OdpowiedzUsuń/Runuśowi/ ;p Początek rozdziału hahahhaha
— Nie pamiętasz? — spytał z zawodem. ;D smutno mi było patrzeć na Furię w takim stanie obwiniał siebie o coś co w sumie nie jest jego winą na szczęście ma Syriusza i Silver oczywiście jest jeszcze Erin. Łapa wspiera Furię jak tylko może mam nadzieje że Syriusza mi w dalszych częściach opowiadania nie zabijesz bo Furia tego nie przeżyje ja zresztą też.... Rozdział jest jak zwykle perfekcyjny dzisiaj już chyba z 10 raz czytam Drugie Oblicze <3 Naprawdę te opowiadania zostaną ze mną do końca ;3 Pozdrawiam i życzę weny <3 Śmietanaaaaa Rozdzial jest po prostu zajeisty naprawdę nie mam słów na opisanie tego <333
Yeap! I'm happy! :D
OdpowiedzUsuńBoże, nie spodziewałam się takiej końcówki tego rozdziału. Zawsze mnie czymś zaskoczysz. Nie wiem jak ty to robisz,ale wiedz, że jesteś jedną z nielicznych, którym się to udało więcej niż raz xD.
Ktoś mi powiedział kiedyś (tylko jak zwykle nie wiem kto <:{ ) że tylko pod wpływem silnych emocji jestem w stanie napisać więcej niż dwa zdania. Gdziekolwiek! No więc ostatecznie gratuluje ci trzech rzeczy.
Ekhem. Zajebi*tego rozdziału (jak każdy), umiejętności zaskakiwania mnie i zdolności wywołania u takiej spokojnej osoby jak ja silnych emocji :D
I ostatecznie widząc, że się odpowiednio rozpisałam kończę słowami:
Zajeb*sty rozdział, nie mogę się doczekać następnego! :D
LiliannaShadow (niby mam konto,a dalej się podpisuję...,a co tam jestem wyjątkowa :D a ty wyjątkowo piszesz :D )
No, po prostu wspaniały. Zaskakujesz mnie na każdym kroku. Chyba dlatego tak uwielbiam twoje blogi. Mogłabym je czytać bez przerwy i nie miałabym dość. Bosko. Te wszystkie emocje.. brak słów żeby opisać twój geniusz.
OdpowiedzUsuńDobra. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój komentarz jest trochę chaotyczny, no ale nie wiedziałam jak inaczej ubrać to w słowa. Cudo.
Wow! Świetny rozdział. Nie spodziewałam się śmierci wujostwa Harry'ego. To takie oryginalne, jeszcze nigdy nie czytałam takiego opowiadania! Jest świetne! Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że zrobi mi się przykro na wieść o śmierci rodziny Furii. Nigdy za nimi nie przepadałam, ale torturowanie i zabijanie niewinnych osób nie leży mi jakoś specjalnie...
OdpowiedzUsuńPrzygnębiający rozdział, ale sam w sobie posiada jakiś taki głęboki urok...Zdecydowanie tylko Ty potrafisz umieścić w jednym rozdziale wszystkie rodzaje uczuć...
Weny, pozdrawiam...
Daga
Przepraszam, że tak późno, ale nie byłam w stanie skomentować wcześniej.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny, ale... trochę smutny.
Zaczął się miło, z humorem, a potem taka wiadomość. Co prawda mi nie jest jakoś strasznie żal śmierci Dursley'ów. Przykro mi, że tak cierpieli przed końcem, ale patrząc na to, co robili Harry'emu, małemu bezbronnemu dziecku... Może jestem okrutna, ale myślę, że zasłużyli sobie.
Szkoda mi tylko Harry'ego. Nie zasłużył, żeby tak cierpieć. Dobrze, że Syriusz z nim porozmawiał. Już się bałam, że się w sobie zamknie. Nie powinien myśleć, że jak się odsunie od przyjaciół, to będą oni bezpieczni. Voldemortowi pewnie chodzi o to, żeby został sam.
I dobrze, że ma przy sobie Silver i że może z nią zawsze pogadać.
Weny życzę,
Seya.;)
Kocham!!!!
OdpowiedzUsuńWitam :D
OdpowiedzUsuńDursleyowie nie żyją?! Tu mnie zaskoczyłaś i to bardzo.
Jakoś nigdy nie przepadałam za Dursleyami, ale trochę mi się żal ich zrobiło. Nikomu nie życzyłabym śmierci. ( Oprócz Rona, bo ten mnie skrajnie irytuje)
Pozdrawiam i życzę weny :D
Witam,
OdpowiedzUsuńVoldemort uderzył w czuły punkt Harrego, ale ma nadzieję, że się podniesie i będzie teraz najlepszym uczniem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńpodobał mi się rozdział bradzo, Voldemort uderzył w czuły punkt Harrego, ale mam nadzieję, że się podniesie i będzie teraz najlepszym uczniem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga