30.03.2013

Rozdział 34 - Zmiana stron

Łapa na wstępie oznajmił, że przez wygłupy chłopaka na meczu jego pikawa prawie wysiadła na amen. Harry roześmiał się lekko w odpowiedzi.
 — Nigdy bym się na coś takiego nie odważył — stwierdził animag, kręcąc głową z niedowierzaniem.
 — Ja też nie.
 — Ale to zrobiłeś.
 — Tylko przez to, że włączyła mi się podwyższona adrenalina — przyznał.
 — Jak tak mają wyglądać te napady, to ja ich nie chcę widzieć — jęknął Syriusz.
Furia wystawił zęby w odpowiedzi.
  — Ja nie mam nic przeciwko — odparł, wzruszając ramionami.
Remus i Syriusz nadal znajdowali się w Skrzydle Szpitalnym, ponieważ pani Pomfrey trzymała ich cały czas na obserwacji, ku rozpaczy byłego więźnia. Na mecz udało im się uciec i to dosłownie. Stwierdzili, że powoli zapuszczają korzonki i muszą iść się przewietrzyć, przy okazji oglądając jakąś rozrywkę. Po długiej kłótni z pielęgniarką i braku jej zgody – wyszli samowolnie. Dostali później niezły ochrzan, ale chociaż obejrzeli mecz.
 — Jak było na imprezie? — zagadnął Łapa.
Świętowanie wygranego Pucharu Quidditcha było niemal obowiązkiem i trwało do samego rana. Działo się bardzo dużo, alkohol lał się strumieniami, wszyscy tańczyli na stołach i kanapach, śpiewano razem znane piosenki. Harry najbardziej pamiętał bardzo miły czas spędzony z Silver w jego dormitorium. Dziewczyna obsypywała go namiętnymi pocałunkami, bo, jak twierdziła, chciała mu pogratulować. Niemal rzuciła bruneta na łóżko. Była pijana, więc Furia musiał myśleć za nią, żeby się nie zapędzili. Nie raz musiał ją wstrzymywać, gdyż nie chciał, żeby po pijanemu zrobiła coś, czego później by żałowała. Wyznała mu jednak, że chciałaby zrobić krok dalej w ich związku, ale na trzeźwo wstydziła się mu o tym powiedzieć. W odpowiedzi przeturlał się tak, aby mieć ją pod sobą, pocałował krótko w szyję, a później szepnął na ucho, że pogadają o tym, jak nie będą pod wpływem alkoholu. Zgodziła się niechętnie. Gdy wrócili do pokoju wspólnego, niemal wpadli na całującego się z Astorią Dracona i obściskującego się Blaise’a z Blake. Harry nie wiedział, jakim sposobem wylądował na stole i kto namówił go do zagrania w butelkę. Pamiętał, że Toby publicznie wyznawał Jasmine miłość, a Teodor krzyknął, że geje są w porządku, zastrzegając, że on nim nie jest. Jakaś Ślizgonka, której Harry nie znał z nazwiska, powiedziała z kolei, że chciałaby zobaczyć, jak to jest całować się z dziewczyną. Chwilę później zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach z jakąś brunetką.
Furia uśmiechnął się do swoich wspomnień.
 — Było bardzo spokojnie, wszyscy zachowywali się przyzwoicie i nie złamali żadnej reguły szkolnej.
Zapadła cisza. Harry spojrzał na Remusa, później na Łapę, obaj mężczyźni wymienili spojrzenia i skierowali wzrok na chłopaka, któremu usta drgały od powstrzymywanego śmiechu. Cała trójka wybuchnęła głośnym śmiechem.
 — To była istna orgia — parsknął Ślizgon.

Furia kręcił się po szkole, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie potrafił skupić się na jednej rzeczy. Czuł potrzebę zrobienia czegoś niebezpiecznego. Rozglądał się po korytarzach, szukając jakiejś ryzykownej sytuacji, ale najzwyczajniej w świecie wiało nudą. Pogadał chwilę z Hermioną i Erin, które, jak brunet zauważył, zaprzyjaźniły się ze sobą.
 — Wszystko w porządku? — zapytała pierwsza dziewczyna. — Jesteś jakiś nerwowy.
 — Skutki uboczne zażywania przez dłuższy czas adrenaliny — odparł, wypuszczając ze świstem powietrze.
 — Wariacje na meczu ci nie wystarczyły? — uśmiechnęła się Erin.
 — Niestety nie. Zaraz wyskoczę przez okno. Może pomoże.
Roześmiały się lekko. W pokoju wspólnym dosiadł się do przyjaciół i Evelyn. Wiedzieli, co jest na rzeczy, więc nie komentowali. Draco zerknął na Furię znad pergaminu.
 — Bierz miotłę, ofiaro losu. Idziemy polatać — rzekł nagle, wstając.
Harry chętnie przystał na tę propozycję, widząc niebezpieczny błysk w oczach blondyna.

Unosili się nad boiskiem do quidditcha, widząc zachodzące słońce.
 — Co ci chodzi po głowie? — zapytał Harry z wyraźnym zaciekawieniem.
 — Zawsze byłem ciekawy, jakie to jest uczucie spadać z takiej wysokości — odpowiedział. — Nigdy nie chciałem sam tego robić. Jesteś tak zdesperowany, że to zrobisz, więc jesteś moją ofiarą.
 — Nie bez powodu biegałeś wokół boiska przed wyfrunięciem.
 — Nie mam zamiaru się połamać przy okazji.
Furia spojrzał w dół. Wizja skoku z takiej wysokości była kusząca i sprawiała, że jego serce zabiło szybciej i wręcz rwało się do zrobienia tej szalonej rzeczy.
 — To który pierwszy?
 — Chyba nie sądzisz, że ja — parsknął blondyn.
 — Tchórz cię obleciał?
 — Nie wiem, czy zaklęcie jest poprawnie rzucone. Wolę, żeby ktoś sprawdził — odpowiedział ze słodkim uśmiechem, a Furia wywrócił oczami.
 — Ciesz się, że w tym momencie nie myślę, co robię.
Chwycił mocniej miotłę. Draco obserwował, jak powoli stawia nogi na trzonku miotły i ją puszcza.
 — Jesteś popie*dolony — zaśmiał się Draco, gdy zaczął wstawać.
 — Kto to mówi… O ja pie*dolę! — wrzasnął, gdy miotła drgnęła, a Fortis zaczął się śmiać. — Ratuj moją miotłę.
 — Miłego lotu.
 — Do zobaczenia na dole.
Odetchnął i przechylił się w tył. Draco chwycił jego miotłę i zaśmiał się szczerze, gdy Furia zaczął coś wrzeszczeć w trakcie lotu.
Czuł się wyjątkowo wolny, swobodny. Spadał w dół, nie myśląc o niczym, co wcześniej zaprzątało mu głowę. Liczył się ten momenty, ta chwila. Nie było ważne ratowanie świata, Voldemort, szkoła, nauka, przepowiednia czy cokolwiek innego. Nie zwracał uwagi na zimno, które go owiewało, ani na szybkość, z jaką leciał w dół. Wrzeszczał, lecz nie z przerażenia, lecz radości. Był to krzyk wolności.
Nagle odbił się od podłoża jak od trampoliny. Odbijał się jeszcze kilka razy, aż wreszcie zatrzymał się na murawie. Położył się na trawie, ciężko oddychając. Fortis ze śmiechem wylądował obok z jego Błyskawicą.
 — Moje braki zostały zaspokojone — stwierdził Furia. — Teraz ty.
Chwilę później role się zamieniły, chociaż przed skokiem blondyn okazywał oznaki zwątpienia i rezygnacji. Harry zaszantażował go w iście ślizgoński sposób:
 — Znowu chcesz być gorszy od Pottera? — cmoknął.
Przelała się czara goryczy i Draco skoczył.
Siedzieli na ziemi przy ścianie od trybun, śmiejąc się z siebie nawzajem.
 — Jednak czasami potrafisz wyluzować — stwierdził Furia.
 — Jestem wiecznie wyluzowanym człowiekiem, Potterku.
 — Przestań tak na mnie mówić — burknął.
 — Dobrze, Potterku. — Furia warknął, stwierdzając, że nie ma sensu się sprzeciwiać, bo blondyn będzie robił mu na złość. — Gdybyś zaczął się zadawać z normalnymi ludźmi już sześć lat temu, szybciej byś się o tym przekonał. Gryfonów ci się zachciało — prychnął kpiąco.
 — Nadal masz mi za złe, że wtedy nie przyjąłem twojej przyjaźni? — zapytał Furia z lekko przymrużonymi oczami.
 — Wypiąłeś się na mnie tyłkiem — odparł z niesmakiem. — Malfoyom się nie odmawia, a ty to zrobiłeś. Wolałeś Weasleya.
 — Bo ty byłeś zarozumiałym dupkiem — odpowiedział szczerze. — Nie dziw się, że tak zareagowałem. Widziałeś tylko czubek własnego nosa.
Draco nie zaprzeczał, co Harry’ego lekko zaskoczyło. Powinien się rzucać, ciskać w niego obelgami i się obrazić, ale jednak tak się nie zachował.
 — W takim razie twierdzisz, że się zmieniłem — oznajmił natomiast.
 — Takie odnoszę wrażenie, ale i tak jesteś dupkiem i narcyzem.
Fortis uśmiechnął się lekko.
 — Podziękuj Blake. Ona zmusiła mnie do zmiany.
 — Dopóki nie trafiłem do Slytherinu, nie zauważyłem, żebyś utrzymywał z nimi jakiś bliższy kontakt. Zwykle Pansy, Crabbe i Goyle byli uważani za twoją ochronę.
 — Zmieniły się poglądy, więc niektórzy się ode mnie odwrócili, w tym także oni — odpowiedział, patrząc w stronę jeziora. — W tej sprawie też ukłony w stronę Blake, Jas i Toby’ego. Do niedawna razem z Blaisem i Teodorem byliśmy gotowi chętnie przyłączyć się do Voldemorta. Przemówili nam do rozsądku, ale to nie zmienia faktu, że nadal mamy do niego dołączyć. Wszyscy. Nawet oni, chociaż sami nas namawiali do tego, abyśmy się sprzeciwili. Gdy Pansy dowiedziała się o tym, że odsuwam się od ciemnej strony, najzwyczajniej w świecie mnie olała. Odwróciła się ode mnie, bo stwierdziła, że ją zdradziłem. Jest ślepo zapatrzona w ideę Voldemorta. Nie dociera do niej, jaka jest prawda. Nie zdziwiłbym się, gdyby już była po jego stronie — dodał ciszej. — Trochę mi jej szkoda. Nie była wcale taka zła, jak wszyscy myśleli. Można było z nią pogadać, ale przekabacili ją do tego stopnia, że się zmieniła. Co do Crabbe’a i Goyle’a… Szukali po prostu kogoś, kto nimi pokieruje. Naprawę czasami zachowywali się idiotycznie. Ojciec znał ich rodziców. Niemal zmusił mnie do kierowania nimi. Ich ojcowie kazali im się ode mnie odciąć, gdy ojciec trafił do Azkabanu, a matka nie wykazywała chęci przyłączenia się do Voldemorta. Poza tym widzieli, że zaczynam zmieniać poglądy, a Blake, Jas i Toby, uznawani za nielojalnych ciemnej strony, powoli przeciągali mnie na swoją stronę. Blaise zawsze był lojalny. Kumplowaliśmy się tak naprawę od jedenastego roku życia, chociaż nie było tego aż tak widać z zewnątrz. Zrozumiał moje zmiany poglądów, sam zaczął się do tego przekonywać. Efekty widać dzisiaj. Z Teo było najciężej, bo był pod wpływem ojca, ale w końcu i on wszystko zrozumiał. Udało mu się przełożyć termin dołączenia do Voldemorta na koniec szkoły. Jego ojciec ma u niego wpływy. Dobrze wszystko uargumentował, stwierdził, że Dumbledore może się dowiedzieć, ilu śmierciożerców jest w szkole, a to nie skończyłoby się dobrze. Dzięki temu przełożył także nasze terminy, za co jesteśmy mu cholernie wdzięczni. Gdyby nie to, już mielibyśmy znaki. Teraz chociaż mamy więcej czasu na wymyślenie czegoś, żeby tego nie robić.
 — Myślałem, że ojciec tak cię wychował, że nie masz możliwości zmiany stron — powiedział Harry.
Draco skrzywił się lekko.
 — Bo tak było, ale mam swój rozum. Widzę, co się dzieje, jak Voldemort traktuje swoich podwładnych, co robi z mugolami. Teraz widzę, co robi z tobą. Zamiast cię zabić Avadą, urządza sobie jakieś krwawe jatki, żeby zniszczyć ci psychikę. To nie jest normalne. Bawi go cierpieniem innych. Torturuje swoich ludzi. Kto normalny tak postępuje? Mam iść do niego z obawą, że wyląduję jako obiad dla Nagini? Nie, dzięki — skrzywił się.
 — Skoro zmieniłeś poglądy — zainteresował się nagle Furia — to czy zmieniło się twoje podejście do tak zwanych szlam?
Fortis uniósł kącik ust.
 — Nic nigdy do nich nie miałem. Tego wymagał ode mnie ojciec, ale robiłem to głównie po to, żeby doprowadzić cię do szału.
Harry pokręcił głową z politowaniem.
 — To sobie rozrywkę znalazłeś. I kto tu jest normalny? Ja przynajmniej nie miałem obsesji na punkcie dzieciaka z jakimś znaczkiem na czole — parsknął.
Draco trzepnął go przez łeb.
 — To była moja rozrywka. Taka forma zemsty za wypięcie się na mnie dupą.
Po chwili brunet zadał nurtujące go pytanie:
 — Cały czas gadasz o ojcu. A co z matką?
Blondyn skrzywił się wyraźnie.
 — Równie dobrze mógłbym być dekoracją domu, a traktowałaby mnie podobnie — wyznał. — Przejmuje się mną jak zeszłorocznym śniegiem, a od kiedy ojciec wylądował w Azkabanie, kontakty utrzymujemy właściwie tylko kiedy jestem w domu. Warto dodać, że kontakty te opierają się na formalnych zwrotach grzecznościowych, przeplatane z jakimś chłodnym komentarzem lub dziką awanturą. — Furia zdziwił się w niemałym stopniu, że chłopak tak się przed nim otworzył, ale poruszyło go to, w jaki sposób mówił o swoich rodzicach. Jakby byli sobie zupełnie obcy. — Zaskoczony? — uśmiechnął się słabo Fortis. — Umiemy utrzymywać pozory — dodał niechętnie. Nagle przekrzywił głowę, patrząc na niego. — O tobie też słyszałem różne plotki, zanim do nas trafiłeś.
 — To znaczy? — zapytał lekko zdziwiony.
 — Komórka pod schodami, kraty w oknach i to, że się tobą wysługiwali.
 — Myślisz, że to prawda?
Draco spojrzał na niego z lekko zmarszczonymi brwiami, a następnie westchnął, oparł głowę o ścianę trybun i rzekł, patrząc w księżyc:
 — Wydaje mi się, że tak. Było widać, że nie jesteś obeznany w czarodziejskim świecie, nosiłeś szmaty, które mogłyby pomieścić wieloryba, byłeś chudy jak patyk i niski jak na swój wiek. No i sam powiedziałeś, że nie byłeś z nimi szczególnie związany.
 — Trafiłeś w środek — odpowiedział Harry, potwierdzając to, co powiedział Draco. — O magii dowiedziałem się w swoje jedenaste urodziny, miesiąc przed wyjazdem do szkoły. Owszem, mój kuzyn był wielorybem, który, o zgrozo, próbował się odchudzać. Po ojcu zresztą odziedziczył wagę.
 — Kiedykolwiek cię uderzył?
 — Awantury były normalne, ale nigdy nie podniósł na mnie ręki. Chyba obawiał się, że nieświadomie użyję magii, jak to się wielokrotnie zdarzało. Kuzynowi czasami służyłem jako worek treningowy. Przystopował, gdy Hagrid dorobił mu świński ogon.
 — Nie myślałeś o tym, żeby zwiać?
 — I to nie raz… Po drugiej klasie nawet to zrobiłem, ale dokądś musiałem wrócić na następne wakacje.
Poczuli krople deszczu spadające na ich twarze, dlatego postanowili wrócić do szkoły. W połowie drogi musieli biec, gdyż złapała ich wielka ulewa.

Patrzył tępo w ogień iskrzący się w kominku. Obok niego Blaise spisywał wypracowanie z zaklęć od Blake, która co chwilę odrywała go od zadania różnymi sposobami. To odrzucała włosy na bok, to zaglądała mu przez ramię, to pokazywała mu coś na pergaminie. Jasmine i Toby siedzieli razem, obejmując się, jakby nie widzieli się co najmniej rok. Evelyn rozmawiała o czymś z Draconem i Teodorem.
Syriusz i Remus rano wyszli ze Skrzydła Szpitalnego. Chwilę po pożegnaniu się z nimi Harry dowiedział się o ataku Voldemorta na dom Parkinsonów, w którym zginął ojciec Pansy. Widział, jak zwykle dumna dziewczyna pełna elegancji, szła ze swoją matką ze łzami w oczach. Z tego, co Harry wiedział od przyjaciół, wynikało, że ojciec Pansy był śmierciożercą. Dlaczego Voldemort zabił swojego sługę? Powinno mu zależeć na każdym podwładnym, a on tak po prostu ich zabijał? Coś wyraźnie tu nie grało.
Powoli zbliżały się egzaminy. Furia czuł coraz większy stres, jednak nie był on spowodowany tylko i wyłącznie nadchodzącymi testami. Bał się, bo od pięciu lat tuż przed wyjazdem do domów działo się coś złego. W pierwszej klasie przygoda z Kamieniem Filozoficznym, w drugiej klasie starcie ze wspomnieniem Voldemorta w Komnacie Tajemnic, w trzeciej klasie spotkanie z Glizdogonem, w czwartej klasie odrodzenie Riddle’a, w piątej klasie stracił Syriusza i dowiedział o przepowiedni. Co w tym roku? Bał się tego jak nigdy wcześniej.
Ktoś wślizgnął mu się na kolana, wybudzając go z zamyślenia. Brązowe oczy pełne ciepła i blond loki opadające na ramiona należały do jego dziewczyny. Gdyby coś jej się stało… Merlinie, zabiłbym wszystkich dookoła bez litości. Uśmiech Silver wywoływał szybsze bicie jego serca. Jednym dotykiem potrafiła sprawić, że zapominał o problemach. Kochał ją z całego serca i to dla niej chciał żyć, pokonać każdą przeszkodę, która stała mu na drodze. Zajrzała mu głęboko w oczy. Widziała w nich smutek, strach, zmęczenie. Bez pytań przytuliła się do niego mocno. Czuła, jak schodzi z niego napięcie. Objął ją, opierając czoło o jej ramię. Nawet nie wiedzieli, kiedy zostali sami.
 — Wszystko będzie dobrze — szepnęła Evelyn, patrząc mu w oczy i opierając głowę o jego czoło. — Kocham cię — dodała miękko po chwili ciszy.
Pocałował ją lekko w usta.
 — Też cię kocham, Silver.

Blondynka obudziła się, gdy poczuła ruch. Uchyliła powieki. Razem z Harrym zasnęła w pokoju wspólnym na kanapie. Chłopak mocno ją obejmował. Skrzywiła się lekko, gdy zacisnął z całej siły dłoń na jej przedramieniu.
 — Furia — szepnęła z bólem, ale on nie reagował. Wyrwała się i spojrzała na niego. Jej oczy rozszerzyły się w przerażeniu. Harry miał napięte wszystkie mięśnie, jego twarz wykrzywiała się w grymasie bólu. Bitwa Myśli. — O Merlinie — jęknęła i automatycznie chwyciła go za ręce, gdy wbijał je mocno w kanapę.
Panicznie rozejrzała się za jakąkolwiek pomocą, ale nikogo nie było. Nie chciała budzić całego Slytherinu. Chwyciła w dłoń różdżkę i szybko wysłała w przestrzeń dwa zaklęcia.

Draco wywrócił oczami, a Teodor mu wtórował.
 — Możecie przestać już się do siebie kleić? — zirytował się na zachowanie przyjaciół.
Jasmine wytknęła mu język, odrywając się od Toby’ego, który pokazał mu środkowy palec. Blake i Blaise byli w całkiem innym świecie, w którym istnieli tylko oni.
 — Jak macie chcicę to może wyjdziemy? — dodał Teo.
Toby już otwierał usta, żeby coś powiedzieć, gdy drzwi otworzyły się z rozmachem i wleciało przez nie jakieś zaklęcie. Żółta kula zatrzymała się na środku pokoju.
 — To zaklęcie alarmujące — rzekła ze zdumieniem Blake, wracając do rzeczywistości. — Furia ostatnio uczył go Silver.
Draco zmrużył oczy i zerwał się do pionu.
 — Blaise! — olśniło go nagle.
Elvis niemal zrzucił z kolan Rubi. Wybiegli z pomieszczenia. Pozostali zerknęli na siebie i poszli za nimi. To, co dostrzegli w pokoju wspólnym, sprawiło, że serca podeszły im do gardeł. Fortis i Elvis od razu wiedzieli, co mają robić i zajęli się całą sytuacją z trzeźwymi umysłami. Evelyn siedziała na Furii ze łzami w oczach, słuchając, co szybko mówi do niej Blaise. Draco trzymał Harry’ego za ręce, żeby się nie wyrywał, a Zabini włączył muzykę. Chłopak wyglądał bardzo kiepsko. Jego twarz wygięta była w grymasie bólu. Szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w sufit pustym wzrokiem, a z jego gardła wydobywały się zduszone jęki cierpienia. Każdy mięsień miał napięty do granic możliwości. Wyrywał się, jednak Draco trzymał go bezlitośnie.
 — Na pewno wyciszyłaś pomieszczanie? — dopytywał Elvis.
 — Tak — odpowiedziała płaczliwym głosem. — Zróbcie coś — jęknęła prosząco.
 — Poradzi sobie sam — oznajmił twardo Draco.
 — Zobacz, co się z nim dzieje! — krzyknęła.
 — Radził sobie w jeszcze gorszych sytuacjach — zniecierpliwił się, nie odrywając wzroku od przyjaciela. — Silver, do jasnej cholery, nie możemy zawsze go z tego wyciągać! — dodał, gdy otworzyła usta, żeby ponownie na niego krzyknąć. — Wiem, co mam robić. Musi sobie poradzić sam, inaczej się tego nie nauczy, a musi, rozumiesz?! Sam nas o to prosił! — dorzucił rozdrażniony, co sprawiło, że zamilkła. Harry szarpnął się mocniej, więc automatycznie przytrzymał go jeszcze silniej. — Zamiast się użalać, lepiej nam pomóż. Stań tak, żeby cię widział i mów do niego. Silver, nie rycz! — warknął. — To mu nie pomoże!
Szybko się otrząsnęła i wykonała polecenie Draco.
 — Widzi ją? — rzekła z przerażeniem Jasmine.
 — Nauczył się, że ma otwierać oczy. Wtedy jest szansa, że gdy będzie miał przebłysk świadomości, zobaczy rzeczywistość i będzie mu łatwiej — odpowiedział Elvis, obserwując uważnie sytuację, by w razie wypadku zareagować. — Cały czas widzi to, co mu pokazuje, ale usłyszenie, poczucie czy zobaczenie rzeczywistości oderwie go od tamtych obrazów. To strasznie skomplikowane. Sami ledwo pojmujemy, co tam dokładnie się dzieje. Jeśli nie weźmiesz w tym udziału jako ofiara albo prześladowca, to tego nie pojmiesz w całości.
Furia zaczynał powoli się uspokajać, a to znaczyło, że chłopak zaczyna sobie radzić i zaczął się bronić. W końcu jego mięśnie się rozluźniły, a oczy rozejrzały po pomieszczeniu ze zdezorientowaniem. Fortis puścił go, a Elvis wyłączył muzykę. Silver ledwo powstrzymywała się przed rzuceniem na niego z płaczem. Pierwszy raz widziała Bitwę Myśli. Nie sądziła wcześniej, że tak to wygląda. Draco miał rację: płacz nie mógł pomóc Harry’emu. Musiała być silna i wspierać go całą sobą, a nie użalać się nad nim. Furia domyślił się, że zasnął na kanapie w pokoju wspólnym bez żadnych zabezpieczeń w razie Bitwy Myśli. Pluł sobie w brodę, że postąpił tak nieodpowiedzialnie i naraził Silver na niebezpieczeństwo, gdy spała obok niego. Usiadł i od razu zmrużył powieki, kiedy poczuł ból głowy i zmęczenie. A musiał przecież dojść do łóżka i to jak najszybciej.
 — Zachrzaniaj do łóżka, dopóki jeszcze ogarniasz — powiedział trzeźwo Blaise.
Kiwnął jedynie głową, niezdolny otworzyć ust po tym, co zobaczył. Silver wzięła go pod ramię. Posłusznie wstał, kiedy zaczęła go ciągnąć w górę. Minęli pozostałych, którzy zeszli im z drogi z niemrawymi minami. Zniknęli za drzwiami od dormitorium chłopaków. Draco z westchnięciem opadł na kanapę, gdzie chwilę wcześniej Furia przechodził Bitwę Myśli.
 — Nie było tak źle — stwierdził pod nosem Blaise, a Fortis przytaknął.
 — Boję się spytać, co uważacie za złe, skoro to takie nie było — mruknął Teodor.

Harry nigdy nie darzył sympatią Pansy Parkinson. Sprawiała wrażenie zadufanej w sobie panny patrzącej na innych z pogardą. Niejednokrotnie miał ochotę cisnąć w nią jakimś niemiłym zaklęciem, ale ostatecznie się powstrzymywał. Pamiętał, ile razy obraziła Hermionę, że to ona udzieliła Prorokowi Codziennemu wywiadu o niej i to ona obrażała wszystkich dookoła. Od kiedy został przydzielony do Slytherinu, dostrzegł, że dziewczyna odcięła się od Dracona, co później zostało wyjaśnione przez blondyna. Widywał ją za to w towarzystwie Crabbe’a i Goyle’a, jednak ani Harry, ani Pansy nie powiedzieli w swoją stronę żadnego słowa.
Poczuł się zdezorientowany i zaskoczony, kiedy złapała go na korytarzu, gdy wracał z treningu, który prowadził Syriusz.
 — Możemy pogadać? — zapytała z oczami wypełnionymi rozpaczliwą prośbą, czego się po niej nie spodziewał.
 — O czym? — odparł podejrzliwie.
 — O… Voldemorcie — odrzekła niemal szeptem. — To ważne. Wiem, że mnie nienawidzisz, ale daj mi chociaż coś powiedzieć.
Spojrzał na nią przeszywająco, a następnie rozejrzał się po korytarzu. Kiwnął na nią głową i otworzył drzwi do sali od obrony przed czarną magią. Weszła za nim do środka, a Harry zamknął drzwi zaklęciem i wyciszył pomieszczenie.
 — Czego chcesz? — zapytał bezbarwnym głosem.
 — Nie wydasz mnie?
Zmrużył oczy.
 — O co ci chodzi?
 — Wiesz, w jakiej sytuacji jest moja rodzina — powiedziała, zaciskając nerwowo pięści. — Nie bez powodu mój ojciec zginął. Tylko ty możesz mi pomóc.
 — Idź do Dumbledore’a, skoro masz jakieś problemy z Voldemortem — prychnął.
 — Bardziej ufam tobie niż jemu — odparła twardo. — Poza tym to nie on ma zabić Voldemorta i nie od niego zależy, co stanie się z milionami ludzi.
 — Czego chcesz, Parkinson? — warknął rozdrażniony.
 — Ochrony dla mojej rodziny — odparła ciszej.
Harry spojrzał na nią ze zdziwieniem.
 — Niby dlaczego miałbym ci pomagać?
Zapadła cisza.
 — Dobre pytanie — szepnęła, a jej oczy zamgliły się mocno.
 — No właśnie.
Kolejne milczenie.
 — On chce zabić całą moją rodzinę — szepnęła nagle pustym głosem. — Mnie też. Zniszczył mi życie. Zniszczył mnie, moją rodzinę. Zabił mojego ojca, bo chciał on nas ratować. Muszę pomóc matce i bratu. Nie mogą zginąć po tym, co zrobił dla nas ojciec — rzekła rozpaczliwie. — Proszę cię, pomóż mi — dodała, trzęsąc się lekko ze łzami w oczach.
 — Nie ty jedna jesteś zagrożona w tej wojnie. Jest wiele takich rodzin.
 — Ale nie każdą ściga sam Voldemort. Zdradziliśmy go, rozumiesz? Mści się niemal cały czas. W końcu nas znajdzie.
Zmarszczył brwi.
 — Co masz na myśli mówiąc zdradziliśmy go?
Przełknęła ciężko ślinę, a następnie podwinęła lewy rękaw. Na jej przedramieniu widniał Mroczny Znak czarny jak smoła.
 — Ojciec przekazywał informacje o atakach Ministerstwu Magii — szepnęła. — Zorientował się. Wie, że cała nasza rodzina już nie jest po jego stronie. Od śmierci ojca nie reagujemy na jego wezwania. — Po jej policzku popłynęła łza. — Szuka mojej matki, bo wie, że w Hogwarcie mnie nie dorwie. Ale ona i mój brat… są zagrożeni cały czas. Zrobię, co chcesz, ale pomóż mi, błagam cię! — wybuchnęła płaczem.
Nigdy nie widział tej zwykle opanowanej dziewczyny w takim stanie. Przyszła do niego z błaganiem o pomoc dla jej rodziny, mimo że wiedziała, iż tępi śmierciożerców.
 — Skąd mam mieć pewność, że to, co mówisz, jest prawdą?
 — Popierałbyś osobę, która zabiła kogoś ci bliskiego? — wydusiła przez płacz. — Za to go nienawidzę. Pragnę, żeby zdechł w brutalnych torturach. Mam ochotę nożem wyciąć ten cholerny znak, żeby go nie widzieć, nie czuć tego bólu! Niemal non stop nas przez niego torturuje! To jest nie do wytrzymania! — Harry widział, jak Mroczny Znak pulsuje delikatnie, sprawiając dziewczynie ból. Jęknęła cicho, trzymając się za przedramię ze łzami płynącymi po policzkach. — Nienawidzę go za to, co mi zrobił. Nienawidzę siebie za to, że byłam w niego zapatrzona i dałam sobie zrobić znak. Nawet nie wiesz, jak żałuję, że nie słuchałam Draco — zaszlochała. — Cały czas mi powtarzał, że Voldemort to sku*wiel i będę żałować. Znowu miał rację. Ale ja tego nie dostrzegłam. Nie chodzi mi o siebie — szepnęła nagle z bólem. — Chodzi mi o rodzinę, zrozum to.
 — Potrafisz to udowodnić?
Panicznie rozejrzała się po pomieszczeniu.
 — Jak? — jęknęła słabo.
 — Pokaż mi wspomnienia.
Rozszerzyła oczy, ale po chwili kiwnęła głową. Spojrzeli sobie w oczy, a ona opuściła swoje bariery umysłowe.
Pokazała mu przyjęcie znaku, kilka spotkań, rozmowę z ojcem o tym, że popełnili błąd przyłączając się do Voldemorta, zrujnowany dom, ciało ojca, rozmowę z matką i zaledwie siedmioletniego chłopca w jakimś obskurnym pomieszczeniu.
Zerwał połączenie.
 — Jakiej pomocy ode mnie oczekujesz?
 — Tylko bezpiecznego miejsca dla matki i brata — odpowiedziała, patrząc mu w oczy. — Nie wiem, co mogę dać ci w zamian. Informacje, jakich zdążyłam się dowiedzieć, zapewnienie, że stanę po twojej stronie, gdy nadejdzie odpowiedni czas. Mogłabym szpiegować, ale teraz jest za późno. Jestem u niego spalona. Zabije mnie, gdy tylko mnie zobaczy.
 — Zobaczę, co da się zrobić — powiedział Harry po chwili. — Ale nic nie obiecuję.
 — Dziękuję — szepnęła.
 — Mam nadzieję, że nie będę żałować.
 — Nie będziesz — zapewniła szczerze.

=================================

LiliannaShadow, czy drugi tom będzie w wakacje to jeszcze nie wiem. Całkiem możliwe, że zrobię sobie przerwę, bo moja wena ostatnio ma dziwne wahania nastrojów.
Szaloony, przed wakacjami reszty, a nie maturzystów :D
Astra, nazwisko Silver wzięłam z gazety.
Bittersweet, bardzo się cieszę, że blog Ci się podoba. Pierwsze opowiadanie zaczęło się na siódmym roku, dopiero DO/DC i BM zaczęło się od szóstego ;)

Miśki, życzę Wam, żeby zając nie ugrzązł w śniegu i przyniósł Wam prezenty oraz tarzania się w śniegu w śmigusa-dyngusa xD Wesołych Świąt ;*

14 komentarzy:

  1. Ech rozdział genialny, po prostu brak mi słów.
    Kocham wszystkie Twoje blogi, ech nie wiem co napisać więc złożę życzenia:
    Z dala słychać trzask gałęzi,
    to zajączek przez las pędzi.
    Chociaż Wielka jest sobota,
    ciężka czeka go robota.

    Z hukiem wpada do kurnika,
    bierze jajka, szybko znika,
    w drodze wszystkie je maluje,
    z trudem tempo utrzymuje.

    Z pisankami zdążyć musi
    zanim z Rezurekcji wrócisz.
    Potem trochę chłop odpocznie,
    w ciepłym gniazdku sobie spocznie.

    Miejsca długo nie zagrzeje,
    coś mu się na głowę leje.
    Głośno śmieje się baranek:
    To już Lany Poniedziałek!

    WESOŁYCH ŚWIĄT!

    OdpowiedzUsuń
  2. Buuuu... przed wakacjami reszty? Kurde, to jeszcze szmat czasu. No nic, będę silny, wytrzymam :)
    Rozdział naprawdę genialny, szczególnie sytuacja z Pansy. Najpierw Draco mówi Harry'emu, że Pansy jest zła i w ogóle, a później następuje zmiana frontu o 180 stopni. Chyle czoła :) Naprawdę potrafisz oddziaływać na odbiorce. Czytelnik czytając uważa, że czarne jest czarne, a chwilę później okazuje się, że jednak białe :) Czekam na Twoją książkę, która na pewno okaże się bestsellerem :D
    Dzięki za życzenia. Tobie życzę, aby zając przyniósł nie tylko prezenty i słodycze, ale także nowe pomysły na zupełnie nowe historie, nie koniecznie związane ze światem Harry'ego :) Oraz abyś w dyngusa nie została miss mokrego... no właśnie :D Jeszcze raz Wesołych :*

    Pozdrawiam

    Szaloony

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah... rozdział genialny! Nawet nie zauważyłam, że skończyłam czytać.
    Hah... ten blog jest najlepszy na świecie!!!
    Ech... no to teraz czekam ze zniecierpliwieniem na następny!
    Wesołych Świąt i mokrego Dyngusa :D
    ^_^

    OdpowiedzUsuń
  4. Z gazety? A byłam przekonana że z ,,Ani z Zielonego Wzgórza". No cóż, pozory często mylą. Podoba mi się wątek z panną Parkinson. Kolejny Ślizgon po ,,Jasnej Stronie", może być ciekawie.
    Najlepszego Z okazji Wielkanocy, niech twoja wena dopisuje i przestanie mieć wahania nastrojów. Ale dlaczego ją winić? Przecież to kobieta;D.

    Astra

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział, no cóż, co ja mogę więcej powiedzieć, niż to, że jest ciekawy? Moja kreatywność już się skończyła.
    Najbardziej z całości podobał mi się skok Harry'ego i Draco, a potem ich rozmowa. Taka trochę szczera, trochę żartobliwa... Fajnie to wyszło. Późniejsza Bitwa także mi się podobała - ostatnio mój sposób myślenia obraca się o 360 stopni, więc proszę się nie dziwić, że w każdym komentarzu piszę co innego. Bardzo dobrze, że Silver wyszła na jakąś tam spanikowaną lalę, ostatnio coraz mniej ją lubię. Dziwna jest, o. To tyle na jej temat ode mnie.
    Pansy... hmm, ją lubię tak średnio, więc cała reszta zależy od Ciebie, czy ja polubię, czy nie. Całkiem prawdopodobne jest to, że przeszłaby na drugą stronę po śmierci swojego ojca, chociaż to także zależy od tego, jakie panowały między nimi stosunki. Cieszyłabym się, gdyby w późniejszych rozdziałach zostały one chociaż lekko zarysowane, chociaż wiem, że to mało prawdopodobne, w końcu to nie jest raczej niezbędne do fabuły.
    Znalazłam jeden troszkę dziwny błąd:
    " — Tchórz cię obleciał?" - chyba tchórz nie może kogoś oblecieć, ewentualnie strach. Na pewno o wiele lepiej by to brzmiało.
    Dobra, i tak z bolącą głową się dosyć rozpisałam, wiec jeszcze tylko życzę wesołych świąt Wielkiej Nocy. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam [www.pisanina-frigus.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście, pierwsze zaczęło się na VII roku.
    A ty pisz, pisz, pisz, bo ja chcę wiedzieć co będzie dalej!
    Nie wiem jak wytrzymam do następnej soboty, ale jakoś sobie poradzę.
    Zastanawia mnie jak Harry ukryje rodzinę Pansy. Moja pierwsza myśl na ten temat to było Grimmauld Place, ale sama nie wiem.
    No ni. To ja czekam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział genialny:) Nie za bardzo wieże w to nawrócenie Pansy nie zdziwiła bym się jakby to było z góry zaplanowane w końcu to Voldemort a jego poddani są ślepo w niego zapatrzeni a wspomnienia można zmienić w jednej z orginalnych części było o tym napisane chyba w szóstej ale jak zawsze poczekamy zobaczymy:) I oczywiście życzonka obowiązkowo:)

    Niech zające i barany,
    pospełniają Twoje plany,
    porzuć wszystkie rozterki,
    bo to czas wielkiej wyżerki,
    ponadto Świąt w szczęście owocnych,
    życzy króliczek Wielkanocny.

    To od króliczka dla wszystkich a ode mnie dla ciebie dużo weny:)

    Kara Black

    OdpowiedzUsuń
  8. Wesołych Świąt i cieplejszej pogody, niech już to upragnione lato do nas przyjdzie ;*.
    Szalona bitwa myśli. Silver mogła się przekonać, jak to wszystko wygląda i zrozumiała, jak ważnym oparciem jest dla Furii.
    Zdziwiło mnie szczere wyznanie Fortisa, ale za to ma teraz duży plus...
    I Pansy, ciekawi mnie czy uda się ocalić jej bliskich i ją samą przy okazji. Za głupotę trzeba niestety płacić.
    Weny ;* !

    Daga

    OdpowiedzUsuń
  9. Trochę za późno, ale nie mam internetu, więc jak z komentarzami będzie to nie wiem ): Ale wracając do sedna... Wesołych Świąt! (mam nadzieję, że dobrze cię wymoczyli w Lany Poniedziałek) :D
    Hm... Jeśli w wakacje nie będzie drugiej części to szkoda, ale to by tobie się dobrze pisało jest ważniejsze. Nie wolno pisać niczego na siłę, bo wtedy nie wychodzi tak dobre jak by mogło. :D
    Rozdział fajny :D. Draco i wyznania? Jakoś mi jedno z drugim nie pasuje, ale spoko ty jesteś autorką :D. Ciekawa jestem czy Parkinson udaje czy nie. Ale pewnie niedługo się dowiem ;D
    Miłej reszty tygodnia życzę i weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zachowanie Harry'ego naprawdę mnie martwi. Nie chcę, żeby zrobił sobie krzywdę, bo potrzebuje adrenaliny. Mam nadzieję, że niedługo zacznie zachowywać się normalnie. Ale cieszę się, że zbliżyli sie do siebie z Draco.
    Cieszę się, że Syri i Remus dobrze się czują. Bardzo się o nich bałam.
    Bitwa myśli. Nie wiem, czy to dobrze, że Silver była wtedy obecna. Ale cieszę się, że szybko doprowadziła się do porządku i pomogła Furii.
    Pansy całkowicie mnie zaskoczyła. Naprawdę. Zaskoczyło mnie to, że w ogóle przyznała się, że potrzebuje pomocy. Nie lubię jej, ale mam nadzieję, że Harry zdoła zrobić cokolwiek, by ochronić jej rodzinę przed Voldemortem.
    Przepraszam, że dopiero dziś i że tak krótko, ale ostatnio mam za mało czasu nawet na sen. Rozdział był świetny.
    Weny życzę,
    Seya.;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdzial zajebisty *.* Eh, ta wena jest wkurzajaca XD Mocno sie zdziwilam, ze to Pansy. Nie spodziewalam sie tego. Oh kobieto, zawsze cos wymyslisz XD Zycze weny i do nastepnych :* (sorki, ze tak krotko, ale wiesz..nie mam weny na komentarze XD)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hey!

    Syriusz mnie sobija! XD *tarza się po podłodze, śmiejąc się opętańczo*

    Ah, to szaleństwo po przedawkowaniu adrenaliny xd
    Więcej takich akcji!!!

    U-hu-hu! Pansy! Coś ty zrobiła?
    Mam dziwne przeczucie, że jej rodzina zamieszka na Grimmauld Pace 12 O.o

    Pozdrowienia zza ekranu!
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    genialny rozdział, tak Harrego wprost rozpiera energia, Draco co to za pomysł, ha już więcej osób zobaczyło jak wygląda bitwa myśli...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej,
    fantastyczny rozdział, och  tak Harrego  rozpiera energia, Draco co to za pomysł? haha już więcej osób zobaczyło jak wygląda bitwa myśli...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń