27.04.2013

Rozdział 38 - Główny cel

W noc po wyjeździe Snape’a Bitwa Myśli była chyba najgorszą, jaką do tej pory przeżył. Draco i Blaise kompletnie nie potrafili sobie z nim poradzić. Tym razem jednak było to coś innego niż rozpacz czy przerażenie. Harry był wściekły, wpadł w furię, której nie potrafił opanować. Dwójka Ślizgonów nie bała się tak bardzo o siebie, ale o niego. Momentami miał napady duszności, krzyczał, jakby obdzierali go ze skóry. Fortis pobiegł do Syriusza i Remusa, którzy tej nocy mieli dyżur. Z pomocą Mapy Huncwotów znalazł ich na drugim piętrze. Mężczyznom wystarczyły słowa, że z Harrym dzieje się coś złego, by prędko za nim ruszyli. Blaise ledwo sobie radził. Niemal całym ciałem przytrzymywał prawą rękę przyjaciela.
 — Musiałem mu przykuć rękę, bo chyba by rozniósł całe pomieszczenie — powiedział na wstępie.
Nie zwątpili w jego słowa. Chłopak ledwo radził sobie z jedną ręką Furii, a co dopiero z nim całym.
 — … I don’t wanna breathe, I don’t wanna die, I can’t feel, I’m paralyzed. I’m not taking this tonight. Give me back my life…1
Draco po drodze wytłumaczył im, że próbował użyć na nim legilimencji, ale od razu został wyrzucony z umysłu, a brunet wściekł się jeszcze bardziej. Zaryzykowali i Lunatyk zrobił to samo. Skutki jednak były takie same.
 — Jego bariera jest wzmocniona przez Voldemorta — stwierdził. — Nie dostaniemy się do niego.
Nie pozostało im nic innego, jak powstrzymywać chłopaka przed zrobieniem krzywdy samemu sobie. Przez kolejne pół godziny Furia w ogóle nie słabł. Kilka razy na chwilę opadał luźno na poduszkę, ale niemal od razu wszystko zaczynało się od nowa.
Nie pamiętali, ile czasu minęło, gdy Harry wreszcie całkowicie się uspokoił i zasnął, nawet nie otwierając wcześniej oczu.

Uczucie gniewu towarzyszyło mu od samego rana. Zacinająca się szuflada wywołała potok przekleństw z jego ust. Draco i Blaise wymienili spojrzenia, kiedy zamknął się w łazience, wcześniej odpowiadając na pytanie warknięciem. Przez drogę do Wielkiej Sali milczał jak zaklęty, zaciskając zęby. Nawet nie wiedział, dlaczego tak bardzo irytował się o najmniejszą bzdurę. Głupi komentarz ze strony Fortisa, z którego zwykle by się śmiał, teraz sprawił, że rzucił mu wściekłe spojrzenie i odwarknął niemiłą ripostę.
 — Ej, nie przesadzasz trochę? — wtrąciła się Silver z niezadowoleniem. — Przecież tylko żartujemy.
 — Daj mi spokój — odparł, mierząc gniewnym wzrokiem sowę, która niefortunnie ochlapała stół sokiem, gdy przyniosła Toby’emu Proroka Codziennego. — Zapomniałem książki od zaklęć. Będę pod klasą — oznajmił nagle, wstał i odszedł, nie czekając na odpowiedź.
W drodze do pokoju wspólnego Slytherinu kopniakiem rozwalił zbroję, co przestraszyło przechodzącego obok pierwszaka, który uciekł mu z drogi. Kolejny powód do irytacji znalazł się w dormitorium, gdzie nie mógł znaleźć podręcznika. Czuł się jak bomba, która zaraz ma wybuchnąć i rozwalić wszystko, co jest w pobliżu. Wewnątrz niego siedział potwór, chcący wydostać się na zewnątrz. Cieszył się, że dzisiaj jest tylko godzina zaklęć i dwie godziny obrony, bo inaczej by oszalał. Lekcja z Flitwickiem przebiegła we względnym porządku, nie licząc dwóch złamanych piór. Teodor siedzący obok niego zerkał w jego stronę kątem oka, gdy nerwowo dziurawił pergamin końcówką pióra. W drodze do klasy obrony niemal pokłócił się z Syriuszem, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język, żeby nie wypowiedzieć naprawdę chamskiego zdania. Łapa doskonale widział, jak w ostatnim momencie zaciska zęby. Furia odszedł wściekły, a chrzestny odprowadził go oburzonym spojrzeniem. Silver przeprosiła za niego, tłumacząc, że chłopak tak się zachowuje od samego rana. W żaden sposób nie udobruchało to Wąchacza, który pierwszy raz był tak zdenerwowany na swojego chrześniaka. Obrona wyjątkowo była dla Harry’ego katorgą. Zaklęcie Obrotu rzucone przez niego było tak silne, że Tristan przez chwilę stał jak wmurowany. Klątwa powinna obrócić przeciwnika w powietrzu, aby go zdezorientować. W wykonaniu Furii manekin obrócił się kilkakrotnie w powietrzu i uderzył w ścianę z hukiem. Zachariasz automatycznie odsunął się, gdy napotkał wzrok Ślizgona.
Nie do końca pamiętał, o co pokłócił się z Evelyn i z przerażeniem uświadomił sobie, że gotowy był uderzyć Toby’ego, gdy ten poparł dziewczynę. Po tej awanturze zaszył się w Pokoju Życzeń. Był tak rozwścieczony, że zaczął ciskać zaklęciami bez celu. Nie patrzył, jakie klątwy rzuca: białe, szare czy czarnomagiczne. Ściany ze schematami, rysunkami i napisami odnośnie tarczy na Avadę Kedarvę szybko zostały zniszczone. Były w nich dziury i pęknięcia. Manekiny, które pojawiły się znikąd, leżały na ziemi zrujnowane. Dwa z nich dymiły, inny był rozerwany na kawałki, a jeszcze kolejny miał pełno dziur. Wrzeszczał, choć sam nie wiedział co. Musiał się wyżyć, odreagować. Miotał się po pomieszczeniu jak oszalały. Nawet nie wiedział, kiedy zaczął ciskać różnymi zaklęciami bez różdżki. Muzyka grała tak głośno, że mógł ogłuchnąć.
 — … Here we go again. This will be the last time. This will be the last word…2

Silver niemrawo mieszała herbatę, podpierając się łokciem o stół. Od kłótni nie widziała Harry’ego.
 — Nie myśl o tym — usłyszała głos Jasmine, więc podniosła głowę. — Nie warto.
 — Właśnie — dodała Blake. — To nie twoja wina. Zachował się jak jakiś dupek.
 — Łagodnie mówiąc — podsumował Draco.
Evelyn westchnęła.
 — Zareagowałam zbyt gwałtownie — stwierdziła. — Coś jest z nim nie tak…
 — Nie tłumacz go — oburzyła się Rubi.
 — Silver ma rację — wtrącił Teodor, a Ślizgoni spojrzeli na niego z niedowierzaniem. — Owszem, zachował się po chamsku — przyznał — jednak weźcie pod uwagę to, co działo się z nim w nocy. Mam wrażenie, że to jakoś wpływa na jego dzisiejsze zachowanie.
 — Merlinie, sądzisz, że on nadal coś mu robi? — zaniepokoiła się Blake.
 — Całkiem możliwe. Przecież wszyscy dobrze wiemy, że ich więź jest specyficzna.
Evelyn westchnęła ponownie.
 — W takim razie trzeba go znaleźć i z nim o tym pogadać — stwierdziła, wstając.
 — Nie puścimy cię samej — rzekł Toby. — Jeszcze coś ci zrobi, bo ledwo nad sobą panuje.
Wyszli z kolacji, a w holu trafili na Łapę i Lunatyka. Syriusz nadal był wkurzony na chrześniaka, jednak wyjaśnienia stłumiły jego gniew. Postanowili znaleźć Mapę Huncwotów, a później Furię. Przeszukali całe dormitorium, lecz jej nie odnaleźli. Doszli do wniosku, że chłopak pewnie ma ją ze sobą.
 — A kompas? — olśniło Evelyn.
Znaleźli go w szafce obok łóżka i postanowili wykorzystać. Silver mocno ściskała rekwizyt w dłoni, myśląc o chłopaku. Wszyscy ruszyli za nią, kiedy wyszła z pokoju wspólnego Slyherinu i skierowała się w stronę sali wejściowej. Kompas poprowadził ich na piąte piętro i wskazał na schody, po których weszli.
 — Pokój Życzeń — mruknął Remus.
 — Jak tam wejdziemy? — zapytał Blaise.
 — Może uda się tak, jak zwykle — stwierdził Toby.
Dotarli na siódme piętro. Według kompasu Furia powinien być za ścianą. Zażyczyli sobie to, co zwykle: miejsce, gdzie znajduje się Harry. Mieli nadzieję, że brunet tym razem nie zablokował im przejścia. Drzwi pojawiły się, a oni odetchnęli z ulgą. To, co tam zauważyli, sprawiło, że stanęli jak wryci.
Znajdowali się w miejscu, gdzie Ślizgon przeprowadzał badania, jednak ledwo odróżnili pomieszczenie. Ściany były zniszczone i zadymione. Kawałki tynku leżały na ziemi. Na podłodze widniało kilka kompletnie zepsutych manekinów: dymiących, podziurawionych, rozsypanych na wióry. Jakby przeszedł tędy huragan, niszcząc wszystko, co stało na drodze. Muzyka grała tak głośno, że nie słyszeli swoich myśli.
 — … I’m sick to my soul. I gave you control. It feels I’m hanging at the end of my rope…3
Harry siedział na ziemi oparty o kanapę, która nie wyglądała lepiej od manekinów. Lekko drżał. Miał zamknięte oczy i spuszczoną głowę. W dłoni trzymał nóż, który równomiernie wbijał w leżącą obok poduszkę. Włosy miał potargane, a ubranie w nieładzie. Nagle zadrżał mocniej, a jego brwi zmarszczyły się mocno. Wyczuli buchającą z niego magię. Ręka stanęła w miejscu, a on otworzył oczy. Lśniły niebezpiecznie pełne nieopanowanej wściekłości. Zielone tęczówki wbiły się w manekina, który zjawił się nie wiadomo kiedy. Furia wyciągnął dłoń przed siebie. Promień zaklęcia z impetem uderzył w sztucznego przeciwnika, rozrywając go na małe kawałki. Kolejne uroki uderzały w ściany, doprowadzając je do jeszcze gorszego stanu. Chłopak bez problemu ciskał magią bezróżdżkową na wszystko, co miał przed sobą. Po chwili położył rękę na ziemi i ponownie zamknął oczy, opuszczając głowę. Wychodziło na to, że gniew powoduje u niego wybuchy magii.
 — … So scream your heart out, you are the chosen. You gotta show them silence is the enemy4
Silver poprosiła pokój, żeby ściszył muzykę. Harry drgnął, gdy piosenka samowolnie zaczęła grać o wiele ciszej.
 — Po co przyszliście? — zapytał, nawet nie otwierając oczu.
 — Bo widzimy, co się z tobą dzieje — odparł Teodor.
 — Możecie dać sobie spokój.
 — Nie — rzekła stanowczo Blake, choć wiedziała, że to go tylko jeszcze bardziej wkurzy.
Furia zacisnął mocno zęby. Ledwo nad sobą panował i wiedzieli, że zaraz da upust swojej złości.
 — Wyjdźcie stąd dla własnego dobra — wycedził.
Ręka drgnęła mu niekontrolowanie, gotowa do rzucenia zaklęcia.
 — Możesz się wydzierać i rozwalać cały pokój, droga wolna, może ci pomoże, ale my zostajemy.
Harry cisnął zaklęcie w ścianę, gdy jego złość po raz kolejny wymknęła się spod kontroli. Do pionu zerwał się tak szybko, że ledwo to zauważyli. Wbił w nich rozgniewane spojrzenie, zaciskając pięści.
 — Robię to od dobrych kilku godzin i jakoś nie pomaga — syknął. — Więc lepiej się nie narażajcie — dodał ostrzej. — Po to się tu zamknąłem, żeby nie wyżywać się na was, do jasnej cholery!
Odwrócił się gwałtownie i kopnął w stojący obok niezidentyfikowany przedmiot, który przeleciał wzdłuż całego pomieszczenia, by roztrzaskać się o ścianę. Miał ochotę wyć z rozpaczy, gdy zamiast wyjść, rozsiedli się na kanapach pojawiających się znikąd. Bał się, że zrobi coś, czego później będzie żałował. Wiedział, że nie może wyjść z tego pomieszczenia, żeby nie zaatakować pierwszej lepszej osoby na korytarzu. A oni tak się narażali, siedząc tutaj razem z nim! Najwyraźniej chcieli mieć go pod kontrolą, żeby nic sobie nie zrobił w napadzie złości, skoro nie miał zamiaru z nimi rozmawiać. Usiadł obok sofy, spory kawałek od nich, żeby nie byli pod ręką. Nic nie mówili, po prostu siedzieli. Zażyczył sobie, żeby muzyka znowu była tak hałaśliwa, jak wcześniej.
 — … All you’ll ever be is a faded memory of a bully. Make another joke while they hang another rope so lonely5
Silver patrzyła na niego przez dłuższy czas. Nie odzywał się, tak jak oni. Co jakiś czas ciskał jakimś nieprzyjemnym zaklęciem w manekiny. Sytuacja nie zmieniała się przed dobry kwadrans. Harry ich ignorował, a jego stan w ogóle się nie poprawiał.
 — To nic nie da — powiedziała Evelyn. — Siedzenie tutaj jest bez sensu. Najwidoczniej nie odezwie się ani słowem, bo nie zwraca na nas najmniejszej uwagi.
 — Więc co teraz? — spytała Jas.
 — Zostawcie to mnie, okay? Dam mu co nieco do zrozumienia.
 — Jesteś pewna? — zapytał Remus. — Nie wygląda, jakby łatwo mógł się przekonać.
 — Nic mi nie zrobi. Wiem o tym. Ewentualnie trochę się powydziera, ale nie będę mu dłużna.
Harry widział kątem oka, że przyjaciele wychodzą bez słowa. Niemal odetchnął z ulgą, ale wtedy dostrzegł ruch. Silver stanęła nad nim z twardą miną. Nie zwróciła uwagi na jego mrożące krew w żyłach spojrzenie.
 — Idź z nimi — warknął.
 — Nie — odparła takim samym tonem.
Wstał, ale ona nie zareagowała w najmniejszym stopniu. Nie bała się. Wiedziała, że nie będzie w stanie jej zranić.
 — Nie wiesz, na co się narażasz — dodał zimno.
 — Nic mnie to nie obchodzi. Masz się wziąć w garść.
 — Nie będziesz mi mówić, co mam robić — warknął.
 — Właśnie, że będę! — krzyknęła. Sprowokuj go. Podszedł jeszcze bliżej. — Nie zachowuj się jak gówniarz! Ulegasz wpływom Voldemorta jak jakiś pierwszak!
Manekin rozpadł się na małe kawałki.
 — Nic nie wiesz na ten temat — warknął. — Myślisz, że to takie łatwe?
 — Więc pokaż, że masz jaja, do jasnej cholery! — Drugi manekin wyleciał w powietrze. — Tyle razy mu się stawiałeś, a teraz nie potrafisz?! Znałam kolesia, który miał w dupie zasady i stawiał się, chociaż nie powinien, a nie jakiegoś żałosnego dzieciaka!
Zrobiła pierwsze, co jej przyszło do głowy – spoliczkowała go. Nie wywarło to na nim większego wrażenia, przynajmniej tak dostrzegła na początku. Po chwili zmrużył oczy, a jego tęczówki zabłysły mocniej. Z zaskoczeniem przyjął to, że ból sprawił, iż poczuł się lepiej, lżej. Serce Silver zaczęło walić jeszcze szybciej, oddychała ciężej.
 — Zrób to jeszcze raz — powiedział cicho, patrząc jej prosto w oczy.
Nie wiedziała, czy chce ją tym sprowokować, ale uderzyła go ponownie. Wbił spojrzenie najpierw w jej rozchylone wargi, a później tęczówki.
 — … Devour, devour. Suffocate your own empire. Devour, devour. It’s your final hour6
Nie wiedziała, co dostrzegł w jej oczach. Źrenice bruneta były rozszerzone jak nigdy wcześniej. I to wcale nie była wściekłość. Zrozumiała, że chłopak czuje to, co on widzi w jej oczach. Niemal rzucili się na siebie. Przyparł ją mocno do ściany, całując z pożądaniem prosto w usta. Oddała pocałunek z równym zapałem. Wplotła palce w jego włosy, gdy dłońmi krążył po jej ciele. Usta Furii zjechały na szyję i dekolt. Jęknęła cicho z rozkoszy, odchylając głowę do tyłu i wygięła się w jego stronę, by przylec do niego całym ciałem. Gorący oddech wywoływał dreszcze. Czuła, że rozpina guziki jej koszuli, odsłaniając nagi brzuch. Dłonią pieścił pierś, całując szyję i ramię. Otarła się o niego, co wywołało jego pomruk. Palce Ślizgona zjechały na pośladki dziewczyny, przysuwając ją bliżej siebie.
Nigdy taki nie był. Zawsze starał się być delikatny i ostrożny. Robił wszystko, żeby to ona odczuwała jak najwięcej przyjemności. Teraz wyraźnie dominował, był stanowczy i nie patrzył tylko na nią, ale także na siebie. Musiała przyznać, że taka odmiana przypadła jej do gustu.
Dłonie Silver wślizgnęły się pod jego koszulkę i szybkim ruchem ściągnęły ją z chłopaka. Ich spojrzenia spotkały się. Obie pary były zamglone z pożądania.
 — Zróbmy to — szepnęła niemal bezgłośnie. — Teraz. Natychmiast. O nic nie pytaj.
Nie pytał, tak jak chciała. Ścisnął ją mocniej za pośladki i podniósł do góry. Zrozumiała aluzję i objęła go nogami w biodrach. Zaniósł ją na łóżko stojące wśród zniszczonych manekinów, kanap i ścian. Jednak oni tego nie widzieli. Zajęci byli tylko sobą.

Z Pokoju Życzeń wyszli dopiero nad ranem, gdy wszyscy wychodzili na śniadanie. Mijali uczniów, witając się co jakiś czas. Przebrali się w dormitoriach, nie widząc tam swoich przyjaciół. Spotkali się ponownie w pokoju wspólnym i razem ruszyli do Wielkiej Sali, trzymając się za ręce. Humor Harry’ego przewrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Po jego wściekłości nie było najmniejszego śladu. Wiedział, że musi przeprosić kilka osób za swoje zachowanie i kilka niemiłych słów. Silver doczekała się tego jako pierwsza w trakcie wspólnie spędzonej nocy. W odpowiedzi powiedziała tylko, że ma się zamknąć i przepraszać w inny sposób niż słowa, co go rozbawiło, ale zrozumiał aluzję. Efektem końcowym były całe podrapane plecy chłopaka.
Weszli do Wielkiej Sali z uśmiechami na ustach. Skierowali się do miejsca, gdzie zwykle siedzieli. Ich przyjaciele jedli śniadanie, wesoło rozmawiając.
 — No proszę. Nasza wściekła Furia przyszła — powiedział na wstępie Toby, a Harry skrzywił się lekko.
 — Wiem, zachowałem się jak kompletny dupek z problemami psychicznymi, więc… przepraszam? — dodał niepewnie.
 — To co? Wybaczamy? — zapytała pozostałych Jasmine.
 — Ja bym się nad tym zastanowił za tego niedorozwiniętego idiotę — zastanowił się Draco.
Blake zachichotała. Poklepała miejsce obok siebie, mówiąc:
 — Siadajcie.
Harry poczuł ulgę w sercu. Usiedli przy Ślizgonach.
 — Fortis, ale to akurat była prawda — powiedział delikatnie brunet.
Malfoy cisnął w niego kulką winogrona, gdy pozostali wybuchnęli śmiechem. Jasmine mrugnęła z uśmiechem do Silver, która zarumieniła się lekko i wytknęła jej język. Ruda wyszczerzyła się jeszcze bardziej. Czy ona potrafi czytać w myślach?!
Jeszcze przed obiadem Furia złapał Łapę na korytarzu. Szczerze przeprosił chrzestnego za bezsensowną awanturę i kilka słów, które na pewno go zraniły.
 — Następnym razem po prostu powiedz, co się dzieje i nie trzymaj tego w sobie, dzieciaku.
Harry uśmiechnął się słabo, a Syriusz poczochrał go po włosach, mówiąc, że przeprosiny przyjęte.
Wieczorem Ślizgon odnowił pokój, w którym prowadził badania nad tarczą na zaklęcie uśmiercające. Czuł, że jest blisko, ale brakowało mu jednego słowa, które rozwiązałoby zagadkę.

Alarm zbudził ze snu Łapę, Lunatyka i wiele innych osób chroniących Hogwart. Jak na jeden mąż zerwali się z łóżek i machnięciem różdżek przebrali się w szaty bojowe. Popędzili na miejsce zbiórki – do Wielkiej Sali. Wszyscy zebrali się w ciągu kilku minut. Dowodzący ochroną rzekł głośno:
 — Śmierciożercy widziani byli w Hogsmeade. Obawiamy się, że planują coś związanego ze szkołą. Musimy ich złapać, co nie powinno sprawić problemów, gdyż jest ich około piętnastu…
Wydawało się, że poradzą sobie bez kłopotów, gdyż mieli nad przeciwnikami przewagę. Szybko się zorganizowali i ruszyli do ataku. Otwarto bramę Hogwartu, pozostawiając opiekę nad szkołą nauczycielom, którzy także zostali zaalarmowani.
Syriusz poczuł wielką gulę w gardle, gdy dostrzegł, że zwolenników Voldemorta jest o wiele więcej niż mówiono. Mieli nad nimi miażdżącą przewagę. Podświadomość podpowiadała mu, że gdzieś wśród nich jest zdrajca. Coś w nim zamarło, gdy dostrzegł, że był to ich główny strateg. Śmierciożercy znali ich plan. Byli skończeni.

Tristana obudził alarm ostrzegający o zagrożeniu atakiem popleczników Czarnego Pana. Wypadł z łóżka, jakby porażono go prądem, a chwilę później biegł przygotowany do walki. Nauczyciele i ochrona zebrani byli w Wielkiej Sali. Napad na Hogsmeade.
Chciał biec z ochroniarzami szkoły, ale wiedział, że jego obowiązkiem jest utrzymanie bezpieczeństwa uczniów. Rzucono w ich stronę kilka poleceń. Syriusz z Remusem wybiegli wraz z pozostałą ochroną Hogwartu.
Czekali. Nie powiadomili uczniów, gdyż stwierdzono, że atak jest niegroźny – zaledwie garstka śmierciożerców. Ale znak bardzo go piekł.
Zerknął za okno. Był poranek. Słońce powoli pokazywało się z mroku. Jednak było widać, że będzie to ponury dzień.
Za drzwiami rozległ się hałas. Wychodziło na to, że ochrona uporała się z robotą dość szybko, ale krzyk Hooch sprawił, że po plecach przeszły mu ciarki.
 — To śmierciożercy!
Niestety, zbyt późno się zorientowali. Zostali niespodziewanie zaatakowani, dlatego byli na straconej pozycji. Przeciwników nie było dużo, ale wystarczająco, żeby pokonać nauczycieli. Wszyscy walczyli zawzięcie, jednak zwolennicy Riddle’a każdego z nich powoli wykańczali. Zdążył pomyśleć, że trzeba zaalarmować uczniów, ale nie zdążył zrealizować tego pomysłu. Uderzyło go zaklęcie, a później widział czerń.

Syriusz ze skrzywieniem otworzył oczy, wcześniej przypominając sobie wszystko, co stało się w Hogsmeade. Nie było tego dużo, bo dość szybko każdy został wykluczony z walki.
Znajdował się w jakimś dziwnym miejscu, które widział pierwszy raz na oczy. Pomieszczenie było zakurzone, podłoga w wielu miejscach została podziurawiona. Nie dostrzegł żadnego mebla i tylko jedno okno oświetlało pokój. Stare drzwi ledwo trzymały się w zawiasach.
Ze zgrozą uświadomił sobie, że są tutaj wszyscy nauczyciele, którzy mieli być w szkole wraz z Hagridem, Pomfrey, Pince i Filchem oraz każda osoba z ochrony, oprócz stratega, który był zdrajcą, i głównego dowodzącego, który zginął w Hogsmeade. Poza tym stało tutaj kilku śmierciożerców.
Syriusz miał ochotę warknąć wściekle, ale uniemożliwił mu to knebel wsadzony do ust. Nie mógł też wykonać żadnego ruchu, gdyż był związany. Obok niego siedział Remus w podobnej sytuacji. Tristan nadal był nieprzytomny. W pozycji siedząco-leżącej był przywiązany do McGonagall i Hooch. Śmierciożercy śmiali się, jakby oglądali jakąś komedię. Po jakimś czasie wszyscy się obudzili.
 — Czarny Pan będzie niezmiernie zadowolony — stwierdził jeden ze zwolenników Riddle’a. — Dzieciaki zostały w szkole całkowicie same. Można powiedzieć, że Hogwart został przejęty przez Czarnego Pana. Pani dyrektor, czyż nie jest pani z tego zadowolona? — zaszydził, a McGonagall szarpnęła się wściekle.
Zaśmiali się szyderczo.
 — Dzieciaki poddadzą się, gdy tylko o tym usłyszą — rzekł drugi, zrywając taśmę z ust dyrektorki. — Bez oporu oddadzą szkołę, prawda?
 — Żebyś się nie zdziwił — powiedziała twardo ze złością w oczach.
Roześmiali się ironicznie.
 — Cóż za wiara. Sądzisz, że przeciwstawią się Czarnemu Panu, wiedząc, że nie mogą liczyć na pomoc żadnego z opiekunów czy ochrony? Zabawne.
 — Wydadzą Pottera jak najszybciej, byle samemu nie zostać zaatakowanym.
 — Taa… Dziś wieczorem Czarny Pan przejmie Hogwart i zacznie się nowa era.
Zaśmiali się głośno. Syriusz zacisnął powieki.

Nie tylko Harry był nie lada zdziwiony nieobecnością wszystkich nauczycieli na śniadaniu. Uczniowie śmiali się, że zrobili sobie dzień nauczyciela i zaimprezowali na całego, lecz Furia czuł niepokój. Nie przyszła żadna sowia poczta. Idąc do sali zaklęć, nie spotkał po drodze żadnego ochroniarza. Stali pod klasą dobre pół godziny, ale profesor nie przyszedł.
 — Co się dzieje? — usłyszał zaniepokojony głos Lavender.
Niektórzy wyrażali swoje opinie na głos. Zachariasz zakpił, że nauczyciele mają ich lekcje głęboko w poważaniu.
 — Zachary, zamknij się. To nie jest nic śmiesznego — warknął Ron w jego stronę, co zdumiało niejedną osobę. — Nie widzisz, że coś jest nie tak?
 — Co masz na myśli?
 — Nie widzicie, że nie ma w szkole żadnego nauczyciela i żadnej ochrony? — odparła w jego imieniu Hanna Abbot.
 — Siedem dni — szepnął pobladły Harry.
 — Co? — odrzekła cicho Jasmine.
 — Minęło siedem dni od tamtej Bitwy Myśli — nie zmieniał tonu głosu. — To było ostrzeżenie.
Nagle zrozumieli, co ma na myśli. Silver ścisnęła go mocno za ramię z przerażeniem w oczach.
 — Co robimy? — szepnął Toby.
 — To może być atak na Hogwart — odpowiedział cicho Harry.
 — Musimy się przygotować na każdą ewentualność — dodał Blaise.
 — Nie ma sensu tu stać — powiedział głośno Fortis. — Nie wiemy, co się dzieje, a Flitwick zapewne już nie przyjdzie. Lepiej zebrać się razem, żeby wszystkiego się wtedy dowiedzieć. Samemu nikt nic nie zdziała.
Hermiona spojrzała na pobladłego bruneta, gdy rozległy się głosy sprzeciwu.
 — Draco ma rację — rzuciła głośno jako prefekt Ravenclawu, a wszyscy ucichli. — Jesteśmy w szkole sami. Nie wiemy, co to znaczy. Lepiej mieć się na baczności.
 — Więc co robimy? — zapytał Dean.
 — Niech prefekci zbiorą wszystkich uczniów do Wielkiej Sali. Później pomyślimy, co zrobić dalej — zarządził Fortis.
Wszyscy prefekci byli na miejscu, więc od razu mogli ustalić między sobą najważniejsze rzeczy. Pozostali mieli się udać do Wielkiej Sali.
 — Harry!
Brunet odwrócił się, słysząc głos Hermiony.
 — Zaraz do was dołączę — powiedział do pozostałych, a Teodor kiwnął głową.
Odeszli, a chłopak spojrzał na przyjaciółkę.
 — Wiesz coś więcej, prawda? — szepnęła. — Znam cię. Widziałam twoją reakcję.
Przymknął na chwilę powieki. Odciągnął ją na bok.
 — Tydzień temu dostałem pewną… wiadomość od Voldemorta. Siedem dni. Taka była treść. Nie wiedziałem, o co chodzi. Teraz chyba wiem. Dzisiaj mija siedem dni.
Jej oczy mocno się rozszerzyły.
 — Sądzisz, że…
 — Tak — przerwał jej. — Sądzę, że atakuje Hogwart.
 — Merlinie — rzekła słabo.
 — Na razie nikomu nie mów. To jeszcze nic pewnego.
Pokiwała szybko głową. Razem ruszyli w stronę Wielkiej Sali. Pół godziny później pomieszczenie było wypełnione uczniami. Panował gwar, którego nie dało się opanować. Prefekci sprawdzali obecność domowników. Dafne* wyczytywała nazwiska, próbując przekrzyczeć gwar. Spojrzała rozpaczliwie na Dracona.
 — Kate Bear, do jasnej cholery! — wrzasnął wściekle.
Wśród innych domów nie było lepiej. Furia zgrzytnął zębami. Przez takie zachowanie tracili być może cenny w tej chwili czas. Wycelował różdżką w swoje gardło, mrucząc zaklęcie.
 — ZAMKNĄĆ SIĘ, DO JASNEJ CHOLERY! — powiedział, a mury zadrżały, uciszając uczniów. — TO, ŻE NIE MA NAUCZYCIELI, NIE ZNACZY, ŻE MACIE SIĘ ZACHOWYWAĆ JAK ROZWYDRZONE BACHORY!
Krótkie dwa zdania wystarczyły, aby wszyscy zamknęli usta. Harry anulował zaklęcie i kiwnął Dafne, żeby kontynuowała.
 — Kate Bear!
 — Jestem! — zgłosiła się pierwszoroczna.
Wszystko poszło o wiele sprawniej. Dafne i Draco skończyli jako pierwsi.
 — Nie ma Crabbe’a i Goyle’a — rzekła cicho dziewczyna. — Poza tym jeden piątoklasista.
Ron i Padma oznajmili, że nie ma jakiegoś piątoklasisty. U Krukonów brakowało Michaela Cornera i pewnego siódmoklasisty, a u Puchonów piątoklasisty. Furia wycofał się i skierował do Pansy, próbując nie zwracać na siebie uwagi. Nachylił się do jej ucha i szepnął:
 — Crabbe i Goyle byli śmierciożercami?
 — Prawdopodobnie tak — powiedziała tak, że tylko on ją usłyszał.
 — Kogo jeszcze mogłabyś wymienić ze szkoły?
 — Podejrzewałam Cornera i Sonenfelda. Poza tym jakiś koleś z Gryffindoru z piątego roku.
Kiwnął głową i odszedł. Draco zerknął na niego i chyłkiem odszedł od dyskutujących prefektów.
 — Pięciu podejrzanych o bycie śmierciożercami, w tym Crabbe i Goyle.
 — Zwinęli ich ze szkoły?
 — Na to wychodzi.
 — Co robimy?
 — Nie mam zielonego pojęcia.
 — Może lepiej ich ostrzec?
 — Zaczną panikować. Będzie jeszcze gorzej.
 — Sprawdźmy, czy są na terenie szkoły.
Harry kiwnął głową. Podeszli do prefektów.
 — Musimy wyjść poza Wielką Salę — oznajmił Draco.
 — Po co? — zapytał podejrzliwie Anthony Goldstein – prefekt Ravenclawu.
 — Mamy możliwość sprawdzić, czy ktoś poza uczniami jest na terenie zamku — odparł Furia.
Ku zdumieniu wszystkich, pierwszy zgodził się Ron razem z Dafne. Chwilę później obaj Ślizgoni mknęli do lochów. Mieli wrażenie, że w szkole panuje mrok. Cisza była nienaturalna. Nie trafili na żadną osobę. Znaleźli Mapę Huncwotów. Poza uczniami nie było tutaj kompletnie nikogo, nawet duchów.
 — O co tu chodzi, do cholery? — powiedział Draco ze zmarszczonymi brwiami.
Furia wstał i podszedł do szafki nocnej. Wyciągnął stamtąd łańcuszek uczuć, jednak odłożył go na półkę. Fortis spojrzał na niego w milczeniu. Po chwili zrozumiał. Brunet bał się sprawdzić, czy Syriusz i Remus żyją.
 — Mam to zrobić za ciebie?
Kiwnął sztywno głową.
 — Tylko nie kłam — dodał, gdy blondyn sięgnął po łańcuszek.
Przytaknął. Harry nie patrzył w jego stronę. Czuł, że zaraz serce wyskoczy mu przez gardło. Chwilę później Fortis podał mu przedmiot w kolorze czerwonym, białym i pomarańczowym.
 — Do obu — powiadomił blondyn.
Niebezpieczeństwo, strach, ból. Poczuł, jak uchodzi z niego wstrzymywane powietrze. Draco zmrużył oczy.
 — Użyj kompasu, żeby sprawdzić, jak daleko są. Może są w Hogsmeade i walczą. Zasięg kompasu sięga przecież poza granice szkoły.
Furia ponownie sięgnął do szuflady. Pomyślał o Syriuszu.
 — Nie są w Hogsmeade tylko… — zaczął do blondyna.
 — … w Zakazanym Lesie — zakończył cicho. — Sprawdź nauczycieli i innych z ochrony. Zobaczymy, czy są razem.
Jak się okazało, wszyscy byli w Zakazanym Lesie. Jedynie przy głównym dowódcy wskazówka wirowała. Były dwie możliwości: albo jest poza zasięgiem kompasu, albo… Harry chwycił łańcuszek.
 — Nie żyje — stwierdził, widząc czarny kolor.
 — Szlag — zaklął Draco. — Trzeba im o tym powiedzieć.
Popędzili do Wielkiej Sali. Przed wrotami zatrzymali się. Postanowili wejść spokojnie, żeby nie wzbudzić paniki. Weszli opanowani. Uczniowie spojrzeli w ich stronę, zachowując się bardzo cicho. Podeszli do prefektów i odciągnęli ich na bok, żeby nikt nie słyszał.
 — Jesteśmy zupełnie sami — powiedział cicho Harry. — Główny dowodzący ochroną nie żyje. — Padma, Hanna i Hermiona jęknęły cicho. — Nauczyciele są w Zakazanym Lesie. Prawdopodobnie wszyscy żyją, choć są w niebezpieczeństwie. Co ważne, są poza granicami Hogwartu.
 — W takim razie co robimy? — zapytał Ernie Macmillan. — Idziemy po nich? Przecież nawet nie wiemy, co tam robią.
 — Może wyślijmy wiadomość o pomoc — zaproponowała Padma. — Na przykład do Ministerstwa Magii. Sprowadzą tutaj aurorów i sprawdzą. Kominek dyrektorki jest połączony z Ministerstwem. Możemy spróbować. Będziemy pewni, że nikogo z uczniów nie narazimy na niebezpieczeństwo.
Wszyscy zgodnie skinęli głowami na zgodę. Prefekci Gryfonów – Ron i Padma – pobiegli do gabinetu dyrektorki. Harry nagle poczuł się jakoś dziwnie. Nie był prefektem, a oni wciągnęli go do grupy, żeby o wszystkim wiedział.
 — Co ja tu w ogóle robię, skoro nie jestem prefektem? — mruknął do Dracona, a ten spojrzał na niego z rozbawieniem.
 — Szybko się zorientowałeś. Wszyscy liczą na ciebie w kryzysowej sytuacji. Przywileje Zbawcy Świata.
Furia skrzywił się lekko.
 — Wszyscy liczą, że zastąpisz nauczycieli i przejmiesz kontrolę nad tym, co się dzieje — dodała cicho Dafne. — Jesteś takim naszym nieoficjalnym… przywódcą, liderem.
 — Świetnie — szepnął mało optymistycznie.
Po kilku napiętych minutach wrócili prefekci Gryffindoru. Padma wyglądała bardzo blado.
 — Kominek jest zablokowany — oznajmił Ron. — Tak samo u Collinsa i Flitwicka.
 — Zablokowali nam dostęp — szepnęła Hermiona. — Pewnie nie ma też dostępu u pozostałych nauczycieli i w pokojach wspólnych, bo są połączone ze sobą jedną linią.
  — Wyślijmy sowę do Hogsmeade — rzekł Anthony. — Wezwą pomoc w naszym imieniu.
Hanna wygrzebała z torby pergamin i szybko napisali wiadomość o zagrożeniu szkoły i prośbą o pomoc ze strony aurorów. Prefekci Hufflepuffu pobiegli do sowiarni. Uczniowie zaczęli domagać się informacji. Rozległy się głosy i oskarżenia. Prefekci milczeli. Nie chcieli wzbudzać paniki, ale z drugiej strony wychowankowie powinni być uświadomieni, że być może są w niebezpieczeństwie.
 — Trzeba ich uspokoić. Inaczej będzie jeszcze gorzej — stwierdziła Padma, patrząc na Harry’ego.
 — Nie patrz na mnie. Nie jestem mówcą.
 — Ale na wielu z nich masz wpływ — odparł Anthony. — Jesteś autorytetem, jakby na to nie patrzeć. Szczególnie wśród młodszych, a z nimi będzie najgorzej.
 — Nawet o tym nie myśl — rzekł Draco, gdy Furia na niego spojrzał. — Ja ich jeszcze bardziej przestraszę.
 — Czemu mnie to nie dziwi — mruknął, a następnie uciszył uczniów. — Na razie mamy kilka niepotwierdzonych informacji. Potrzebujemy jeszcze chwili, żeby poskładać wszystko w całość. Gdy będziemy pewniejsi, wszystkiego się dowiecie, jasne? Swoją paniką i krzykami tylko wszystko przedłużacie i nie dajecie nam się skupić, więc… trochę cierpliwości, okay?
Milczenie miało być potwierdzeniem. Silver uśmiechnęła się do niego, podnosząc na duchu. Kilka minut później wrócili prefekci Hufflepuffu.
 — Zła wiadomość — szepnął Ernie. — Sowiarnia wypełniona jest jakimś pyłem, który uśpił wszystkie sowy. Nie mamy jak wysłać wiadomości.
Harry przeczesał dłonią włosy.
 — Odcięli nam wszelki dostęp do kontaktowania się z kimś spoza Hogwartu. Pomyślcie o czymś innym. Może coś pominęli.
 — Komórka — rzekł Draco.
Furia sięgnął do torby, ale pokręcił głową.
 — Kompletnie wariuje — stwierdził, patrząc w monitorek. — Sprawdzę u Silver.
Podszedł do dziewczyny i poprosił o telefon, ale sytuacja była taka sama. Komórka sama się wyłączała bądź wchodziła samoistnie w kalendarz czy kalkulator.
 — Jak sprawa? — szepnęła do niego Blake.
Zerknął na nich niepewnie.
 — Beznadziejnie — powiedział tylko bezgłośnie.
 — Mówiący patronus — zaproponował Ron, gdy przekazał im negatywną wiadomość. — Ktokolwiek potrafi to zrobić?
Zapytali o to na forum całej szkoły, jednak nikt się nie zgłosił.
 — Zna ktoś jakikolwiek sposób przekazania informacji poza tereny szkoły? — zapytał w końcu głośno Draco. — Pomijając Sieć Fiuu, sowy, patronusy i mugolskie środki przekazu.
Uczniowie rzucali pomysły, ale większość była nierealna.
 — Galeony Gwardii — powiedział Neville.
Zapadła cisza.
 — Kilku członków jest poza szkołą — dodał Dean. — Fred, George, Lee, Angelina i Alicja. Może poczują, że coś się dzieje.
 — Wysłać wiadomość? — zapytała Hermiona.
 — Poczekaj — rzekł Furia. — Anthony, kumplujesz się z Cornerem, prawda?
 — Kumplowałem.
 — Więc nie wiesz, gdzie teraz jest?
 — Nie mam pojęcia. Ostatnio kompletnie mu odbiło.
Brunet wymienił spojrzenie z Draconem.
 — Podejrzewamy, że jest śmierciożercą, tak jak każdy uczeń, którego nie ma w Wielkiej Sali — szepnął Furia do prefektów.
 — Harry, to poważne oskarżenie — rzekła Hermiona.
 — Wiem, ale to nie są moje widzimisię. Te informacje są potwierdzone. Są podejrzani o służbę Voldemortowi, a skoro Corner nim jest i ma przy sobie galeona, to śmierciożercy będą wiedzieli, co chcemy zrobić. Ryzykujemy cholernie dużo.
 — Chcesz powiedzieć, że śmierciożercy spowodowali całą sytuację? — zapytał Ron z rozszerzonymi oczami.
Kiwnął sztywno głową.
 — Prawdopodobnie jest to atak na Hogwart — przyznał.
 — Co? — jęknęła głośno Hanna.
 — Nie panikuj — wychrypiał Ernie.
Odetchnęła głośno, żeby nie zacząć histeryzować, jak to miała w zwyczaju.
 — Odcięli nam każdą możliwość kontaktu ze światem, porwali nauczycieli i ochronę, zostawili uczniów samych — rzekła Hermiona. — Chcą nas zmusić do walki.
 — Raczej do poddania się — poprawił ją Fortis.
Chwila ciszy.
 — Sądzę, że nie możemy tego dłużej ukrywać. Nic nie zdziałamy w dziewięciu — stwierdziła Dafne.
Spojrzenia ośmiu prefektów padły na Harry’ego.
 — Dlaczego znowu ja? — mruknął.
 — Z tych samych powodów, co wcześniej.
Wypuścił ze świstem powietrze.
 — Zamknijcie drzwi na wszystkie możliwe sposoby — zarządził.
Wyciągnęli różdżki. Wrota zamknęły się, a chwilę później zaczęły w nie uderzać różnorodne zaklęcia chroniące przed wejściem do Wielkiej Sali.
 — Co wy robicie? — pytali uczniowie ze zgrozą.
 — Chcieliście prawdy, to macie prawdę — rzekł Harry. Po chwili napiętej ciszy ciągnął: — Zostaliśmy odcięci od wszystkich możliwych środków, którymi moglibyśmy komunikować się z ludźmi spoza Hogwartu. Jak zauważyliście, nie ma tutaj żadnego nauczyciela czy ochrony. Nie pomijając Filcha, Pince czy Pomfrey. Prawdopodobnie w nocy zostali uprowadzeni przez śmierciożerców. — Przez chwilę panował szum. — Podejrzewamy, że jest to atak na Hogwart.
Rozległ się chaos, płacz i przerażone głosy. Starsi zaczęli uciszać młodszych i ich uspokajać.
 — Więc uciekajmy stąd! — krzyknął jakiś Puchon.
 — Możemy wam otworzyć drzwi Wielkiej Sali. Pomożemy nawet otworzyć bramę Hogwartu — odpowiedział spokojnie Harry. — Tyle, że prawdopodobnie od razu wpadniecie w łapy śmierciożerców. Nadal chcesz uciekać?
Cisza.
 — Po co to robią? — załkał ktoś od strony Krukonów. Zaledwie jedenastoletnia dziewczynka.
Harry nie zareagował, choć podświadomość podpowiadała mu prawidłową odpowiedź. Hermiona ścisnęła go lekko za ramię.
 — To po ciebie przyszedł — powiedział ktoś od Gryfonów.
 — O ciebie mu chodzi — dodano od Puchonów.
Nie zaprzeczył. Nie potrafił teraz skłamać. On był głównym celem. Zdawał sobie z tego sprawę. Ktoś od Ślizgonów zerwał się do pionu. Pansy.
 — Myślicie, że Hogwart ominąłby szerokim łukiem? — powiedziała donośnie. — Że zostawiłby was w spokoju, żebyście mogli dokończyć naukę? Myślicie, że zostawiłby w tej szkole szlamy, mugolaki, zdrajców krwi, mieszańców? Nie. Zaatakowałby prędzej czy później. Nie patrzyłby na wasze prośby i płacze. Harry jest tutaj tylko i wyłącznie jednym z powodów. Mógłby go zaatakować w wakacje. Wydamy Harry’ego, gdyby obiecywał brak ofiar? To urodzony kłamca. Zabije wszystkich tak czy inaczej, jeśli do niego nie dołączymy. Każdy obiecuje, ale nie każdy dotrzymuje słowa.
Usiadła. Panowała absolutna cisza. Pansy uśmiechnęła się słabo do Furii, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się.
 — Musimy ustalić co teraz — powiedział wreszcie jakiś Ślizgon z siódmego roku.
Furia ledwo utrzymał się na nogach, kiedy poczuł niespodziewany ból blizny. W pomieszczeniu rozległ się syczący głos dochodzący z każdej strony:
 — Wydajcie Pottera do północy, a nikt z was nie zginie.

*wiem, że w oryginale Pansy jest prefektem, ale na potrzeby opowiadania zmieniłam ją na Dafne
1 Papa Roach – Give Me Back My Life
2 Papa Roach – 9th Life
3 Papa Roach – Where Did The Angels Go
4 Papa Roach – Silence Is The Enemy
5 Shinedown – Bully
6 Shinedown – Devour

==================================

Frigus, nie wiem dlaczego, ale Syriusza zawsze sobie wyobrażam jako takiego opiekuńczego i wyrozumiałego ojca, który jednocześnie jest przyjacielem Harry'ego. Nie umiem tego zmienić, co widać we wszystkich moich opowiadaniach.
Love HP, pisałam niejednokrotnie, że będzie drugi tom opowiadania.
Nawet nie wiecie, jak Wasze miłe komentarze podnoszą na duchu :) Dziękuję Wam ;*
Po tym rozdziale chyba rozumiecie, dlaczego pisałam, że zakończenie zbliża się wielkimi krokami ;)
Wczoraj miałam zakończenie szkoły. Trochę to dla mnie dziwne i jakieś nierealne. Jeszcze to do mnie nie dotarło, choć po głowie cały czas chodzi mi zdanie: "witaj na bezrobociu" xD Są tutaj jeszcze jacyś maturzyści? :)

24 komentarze:

  1. Oficjalnie ogłaszam, że ten rozdział jest moim ulubionym! Był po prostu rewelacyjny w każdym calu.
    Nie wiem co tu jeszcze robię, bo przecież obiecałam sobie, że znowu będę cichą fanką, ale kobieto! Znowu mnie zmusiłaś!
    Powoli zakochuję się w Bitwie Myśli i to nie są żarty.
    Harry jako Bad Boy był świetny, a to jak Silver nad nim zapanowała było jeszcze lepsze!
    Z niecierpliwością czekam na kolejne cudne rozdziały~~!

    PS:. Kto wie, może znowu coś napiszę?

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW *___________* Ale mnie zaskoczylas tym rozdzialem, nie ma co *___* ZAJEBISTY ! ^__^ Hehe, cale szczescie, ze Furia ma kogos takiego jak Silver ;D Inaczej nie wiadomo jakby sobie chlopak poradzil :D Bez obrazy, ale moim ulubionym Twoim blogiem jest DO/DC :) Ale 1 i ten rowneiz sa cudne *.* Ale mam swoj ulubiony :) 7 dni...i wszytsko jasne. Heh, tym rozdzialem przewyzszylas sama siebie ^^ No coz, bede musiala czekac ten CALY tydzien na nastepny rozdzial ;_______; No trudno :D Poczekam :D Do nastepnego i WENY ! :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział genialny, zaliczany do najlepszych w Twojej karierze! :D Powyższy tekst normalnie trzymał mnie w napięciu, szczególnie druga część. Co do długości, to może rzeczywiście był najdłuższy (przez co chwała Ci!), ale przeczytałam go z takim tchem, że aż chcę więcej i więcej! Tak prawdę mówiąc to nie wiem co napisać dalej... Na szczęście jestem pewna, że Harry przeżyje, w końcu piszesz drugi tom, nie? Ale co do innych... Nie, wolę o tym nie myśleć.
    Patrząc na Bitwę i Twoje pierwsze opowiadanie pomyślałam, że kiedyś będę dobrze pisać. Piszesz naprawdę oryginalne opowiadania i chciałabym, abym kiedyś zaszła do księgarni i zobaczyła Ciebie na tylnej okładce Twojej książki! Tak, wiem, znowu nawijam o tym samym ;p
    Weny mnóstwo życzę i pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam! Kłania się maturzystka!:) Też wczoraj miałam zakończenie i też mi strasznie smutno bo jakby nie patrzeć, kończy się kolejny etap w naszym życiu :) Co do rozdziału, to jest genialny:) Kurcze, Twoje opowiadania są lepsze niż nie jedna książka! I tak jak NIezrównoważona bardzo chętnie przeczytałabym w przyszłości Twoją książkę ;)) Harry to ma normalnie cały czas pod górkę, bitwa myśli, Voldi siedzący w głowie, ja się normalnie dziwię, że on nie ma zrytej psychy! Pierwszy raz spotykam się z czyms takim, żeby Śmierciożercy pojmali cały personel Hogwartu i do tego ochronę! Może być ciekawie. Zastanawiam się jak uda im się wydostać. Ale niestety muszę czekać do następnego rozdziału! :)
    Pozdrawiam i weny życzę:)
    Caathy.x1

    OdpowiedzUsuń
  5. AAA!! Ja chcę dalej! Jak mogłaś przerwać teraz?
    Jak w następnym rozdziale się to chociaż trochę nie wyjaśni to obiecuję. Ręka, noga, mózg na ścianie!
    Nie wiem, jak ja wytrzymam przez ten tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział strasznie mi się podobał, w sumie jak każdy, ale ten... och, ach i wgl super xD
    Jak czytam twoje opowiadania, to odnoszę wrażenie, że są lepsze od serii.. po prostu ^^'
    Atak na Hogwart.. jestem strasznie ciekawa, co dalej, co Harry wymyśli i reszta.. Tak czy siak, to czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    Pozdrawiam i życzę duużo weny ^^
    Scathach

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmm... chyba miałaś naprawdę dużo Weny ;D Ten, jak i rozdział, który okazał się, o ile dobrze pamiętam, 2 tygodnie temu (z usunięciem Mrocznego Znaku i śmiercią Dumbledore'a) zaliczam do dwóch najlepszych rozdziałów tego opowiadania. Bardzo dobry pomysł z zostawieniem uczniów samym sobie, jest to naprawdę dobre posunięcie. Chociaż wydaje mi się, że choć Harry miał dosyć duży respekt wśród uczniów, nie udałoby mu się w tak szybki sposób uspokoić jakichś, plus-minus, 800 dzieciaków. Ale już się nie czepiam, bo przecież mi się podobało ;p
    Wszelkie sposoby komunikacji odcięte, Harry jako przywódca... to wszystko jest naprawdę fajne. Chociaż raz widzę, bo jak tak pomyśleć, to rzadko się to zdarza, że Śmierciożercy to nie są jakieś półgłówki, oni myślą, bo Czarny Pan nie wziąłby do siebie byle kogo. Fakt, że pomyśleli nawet o komórkach, jest naprawdę wspaniały. Chociaż wydaje się dziwne, że wzięli pod uwagę to, że ktoś mógłby mieć coś mugolskiego w Hogwarcie, mimo że rzadko kiedy działają tam przedmioty elektryczne ;p
    Błędów nie widziałam. Dzisiejsza "przepowiednia" nie zachęciła mnie do czytania tak, jak poprzednia (Ron upominający Zachariasza!), miałam wielką nadzieję, że jednak Syriusz lub Remus zginie (chociaż wiem, że to niemożliwe). Co do Syriusza - no ja naprawdę, nie umiem wytłumaczyć niechęci do Twojej kreacji tej postaci i przepraszam Cię za to, ale po prostu coś wewnątrz mnie nie pozwala mi go lubić.
    Podsumowując - bardzo mi się podobało i ciekawi mnie następny rozdział, jak będzie wyglądał atak? czy w ogóle do niego dojdzie? itd. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam [www.pisanina-frigus.blogspot.com]
    ~Fri.

    OdpowiedzUsuń
  8. No i kolejny maturzysta się wita :) Koniec szkoły to z jednej strony koniec odrabiania lekcji, koniec z niektórymi przedmiotami,a z drugiej strony to koniec pewnego etapu, jednego z lepszych okresów w naszym życiu. Trochę szkoda, że już koniec, no ale przed nami matury, a potem najdłuższe wakacje w życiu :)
    Rozdział jest MEGA, jak go przeczytałem, to myślałem, że oszaleję z niewiedzy, co będzie dalej. Czy ty wiesz co my przeżywamy czekając na każdy kolejny rozdział ? To jest istna katorga. No cóż... takie uroki świetnego opowiadania :) Zdrajca w ochronie i to jeszcze główny strateg - ekstra pomysł. Nigdy nie wiesz co Cię może uderzyć, gdzie może się czaić zdrajca :) I gdzie tu powiedzenie Moody'iego "Stała czujność!" Widać zapomnieli :) No dobra już nic nie piszę :D Podkreślę to jeszcze raz, rozdział jest ekstra.
    No to z jeszcze większą niecierpliwością niż ostatnio czekam na kolejny rozdział i jestem pewny, że nie tylko ja :)
    Przyjemnej nauki i dużo weny :)

    Pozdrawiam
    Szaloony

    OdpowiedzUsuń
  9. Och całkowicie cię rozumiem! Też miałam w piątek zakończenie roku i też dziwnie się czuje :o i matura za dwa tygodnie, a ja się czuję jakby wszystko mi z głowy wypadło, zapominam najważniejsze fragmenty lektur, nawet tych które czytałam, mylą mi się słówka z ang... Coś ciężko to widzę...
    A co do rozdziału to mega. Lubię jak się wszystko komplikuje i uwielbiam tą twoją nutkę tajemniczości. Chyba już się domyślam, kto był tym zdrajcą ;) I jak zwykle w chwilach zagrożenia wszyscy się jednoczą. Hm, a Harry'ego wybuch bardzo przypomina mi moje napięcie przedmiesiączkowe. xD też rozbijam przedmioty, ze wszystkimi się kłócę i wgl gdybym była czarodziejką podejrzewam, że rozwaliłabym cały mój dom :D
    Także czekam na następny rozdział z niecierpliwością. :) Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest..... ale wprowadziłaś napięcie... kurza wojna... nie wiem co napisać... moge jedynie stwierdzić, że rozdział jest świetny i bardzo mi się podoba... Mam nadzieje, że nie oddadzą Furii na pastwę Voldiego... :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Postanowiłam wreszcie skomentować Twoją pracę, no więc tak. Bitwa Myśli wciągnęła mnie okrutnie i nie chce mnie wypuścić. Jestem Twoją fanką i cały tydzień czekam na sobotę, żeby przeczytać kolejny rozdział. Ostatni rozdział, przyznam szczerze, średnio mnie zadowolił ale w tym tygodniu znowu czytałam z zapartym tchem. No i teraz znowu pozostaje mi tylko czekać do następnej soboty, ech. No nic, życzę miłego tygodnia oraz gratuluję zakończenia szkoły ! Mam nadzieję, że zdałaś wszystko śpiewająco. (;

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdziwiło mnie to, ze nikt nie pomyślał o skrzatach ;) Ale tak czy inaczej rozdział świetny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wita kolejna maturzystka :)

    Twoje opowiadanie jest o wiele ciekawsze niż nie jedna książka! Mam nadzieję, że oprócz tego opowiadania napiszesz nie tylko kontynuacje ale także i inne równie wciągające historie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział świetny, pomysł z tym, że uczniowie są zdani tylko na siebie - genialny :D I główny strateg zdrajcą, tego bym się nie spodziewała. Ten rozdział jakoś tak zdecydowanie mnie urzekł, chyba najlepszy z dotychczasowych ;) Jak teraz pomyślę, że przede mną tydzień czekania na kolejny...
    W każdym razie, czekam i dużo weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie no brak mi słów, po prostu jak zawsze wszystko dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. W przeciwieństwie do Figg mam nadzieję, że Lunio i Łapa przeżyją i reszta nauczycieli. Dalej serio nie mam słów bo tak mnie ten rozdział zszokował. Również trzymam kciuki za uczniów, że wraz z Harry udowodnią iż nie są bandą półgłówków, a Voldemortowi tak się oberwie jak nigdy *-*.
    Życzę dużoo weny i trzymam kciuki za maturę, i nie martw się nie zatniesz się ;D

    Shikani.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bully, Ty i pozostali maturzyści, zaczynacie kolejny etap, pamiętam swój szok po zakończeniu roku, matury, stres, pustkę w głowie. Nie dajcie się spanikować własnym myślom. Długi głęboki oddech przed otwarciem arkusza i zobaczycie, że nie taki diabeł straszny. Wierzę w Was ;D. Pracuje ze mną dużo młodych osób i śmiem twierdzić, że Wasza grupka jest od nich mądrzejsza ;D. Wykorzystajcie wakacje a reszta sama się potoczy. Trzymam za Was kciuki ;*.
    Rozdział fenomenalny. Siedziałam i czytałam. Oddech złapałam po ostatnim słowie ;]. Niewiarygodne to wszystko. Kolejny raz pokazałaś, że można zdziałać wszystko, a Twoja oryginalność nie zna granic. Też przyszły mi do głowy skrzaty. Furia bądź co bądź dalej ma u nich chody. Może akurat coś się w tej sprawie rozwinie. I nie wydaje mi się, by wydano Furię od tak po prostu. Podobała mi się postawa Pansy. I jeszcze odnośnie Silver, jak to mówią, to kobieta stoi za sukcesami faceta, ja bym się pokusiła tu o stwierdzenie 'uspokajania' rozdrażnionego i syczącego węża ;D.
    Kolejny rozdział, będzie równie ekscytujący, ach czekam na następną sobotę.
    Ściskam ;***! Powodzenia !

    Daga

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiem co powiedzieć... Po przeczytaniu tego rozdziału, czułam się jakbym żyła w świecie HP... A wydaje mi się tak , gdy przeczytam twoje opowiadania <333. Wspaniale piszesz ^_^. Czytałam już wiele blogów, ale Twój jest najlepszy ze wszystkich <3.
    No cóż to teraz trzeba czekać na kolejną sobotę^_^... Już się nie doczekam ;D
    Życzę duuuu(...)uużo wenyyy...

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozdział rewelacyjny zaskakujący i ogólnie superrr widać że cię przy nim wena złapała:) Sama niedawno skończyłam szkołę i zdałam mature studia sobie darowałam i poszłam do pracy ale coraz bardziej jestem zdania że w tym kraju już nic dobrego mnie nie czeka ani porządnej dobrze płatnej pracy ani perspektyw bez różnicy czy masz magistra czy technika:/ Tak się zastanawiam czy nie wyjechać za granice Niemcy albo do Królowej telefony działają i net też a jakby co na święta do rodziców zawsze można wpaść w odwiedziny:)

    I tak sobie siadłam i myślę i tak mnie tknęło coby przerobić Kare Black na Rudą będzie krócej i będzie mi pasować do koloru włosów:) i ponoć do charakteru też;D Także żegnaj Karo witaj Ruda:)

    Pozdrawiam i życzę dużo weny oby każdy następny rozdział był jeszcze lepszy od poprzedniego:)


    Ruda

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej!
    Wspaniała notka. Biedny Harry, teraz wszysko zależy od niego. Uczniowie sami w Hogwarcie? Tego jeszcze nie było ;P
    Mam nadzieję, że nic nie zrobisz Syriuszowi i Remusowi :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;*
    ~Eryka
    PS. Czy po tomie 2 ukaże się nam następny blog? ;D

    OdpowiedzUsuń
  20. Przez twoje cytaty z piosenek w tekście, przypomniałem sobie, że mam puścić muzykę podczas czytania :) Rozdział podoba mi się jak każdy, w zasadzie nie wiem czy pisać komentarze bo nie potrafię wymyślić nic oryginalnego. Prawie wszystko zawsze jest supcio dupcio... :P


    Bobski

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj!

    Furia Furii była mega xd
    Dobrze, że później odbudował cały pokój.
    Czy dokończył już pracę nad zaklęciem???

    Atak na Hogwart!
    *rozgląda się przerażona, po pustym korytarzu, uświadamiając sobie po chwili, że pojmano wszystkich nauczycieli*
    Co się stanie z nauczycielami?!
    Co z uczniami?!
    Odcięli ich os kontaktu ze światem!!!
    Nie mogli iść do Pokoju Życzeń, życząc sobie np. kominka podłączonego z siecią Fiuu?
    Byłam szczerze ciekawa, czy padnie wątek mówiącego patronusa - większość autorów zwyczajnie go pomija ;d
    Jeszcze jeden punkt dla cb! ;*

    Mam wrażenie, że rozgorzeje bitwa, uwolnią nauczycieli, lecz w pewnym momencie dojdzie do pojedynku Lorda Voldemorta i Chłopca-Który-Przeżył. Coś mi podpowiada, że Ch-K-P oberwie Avadą ;D
    Jednak, jak to on, wszystkich zaskoczy, gdy przeżyje, dzięki tarczy, którą zapewne ukończył, lecz się nią nie pochwalił ;d

    Lub, zginie razem z Voldkiem, lecz zostawi po sobie potomka, gdyż, ponieważ w szale, nie zabezpieczył soę z Silver ostatnim razem xp

    Ale coś mi podpowiada, że zdarzy się pierwsza sytuacja ;D

    Przerwałaś w takim momencie! X.X

    Pozdrowienia sprzed telewizora (leci Toy Story 3!!! <3 )
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  22. Witam,
    genialny, Harry jako taki bad boy bardzo mi się podobał, i Silver go uspokoiła dopiero, Voldemort zaatakował...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  23. Hej,
    wspaniały rozdział, och Harry jako taki "bad boy" cudownie, bardzo mi się właśnie taki podobał, i to Silver go dopiero uspokoiła, noż kurcze Voldemort zaatakował...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń