Jedno zdanie wystarczyło, żeby Harry’emu w gardle stanęło
coś, co uniemożliwiało mu mówienie. Pansy zaśmiała się szyderczo:
— Mówiłam.
Po chwili ciszy odezwał się Blaise:
— Żadnych chętnych?
To świetnie. Teraz pomyślmy, co robimy.
— Może lepiej… —
zaczął Zachariasz.
— Może lepiej
podajmy ci Eliksir Wielosokowy i do niego zaprowadźmy? — zaproponował Ron. —
Nie chcesz? To siadaj na dupie i słuchaj poleceń. Ktoś jeszcze ma jakieś
obiekcje? — dodał do reszty szkoły. Hermiona spojrzała na rudzielca z uśmiechem
na ustach i łzami szczęścia w oczach. Furia wyglądał, jakby zobaczył go
pierwszy raz w życiu. — Za dużo głupot zrobiłem — rzekł do nich niepewnie. — Chyba
czas zmądrzeć.
— No wreszcie —
powiedziała Krukonka.
— Co ta wojna robi z
ludźmi — mruknął Furia pod nosem.
— Dobra, koniec tych
łzawych scen. Co robimy? — palnął wreszcie mistrz delikatności – Draco Malfoy.
— Odbijamy
nauczycieli i ochronę — zadecydowała Dafne.
— Trzeba wzmocnić
bariery ochronne w razie jakiegoś ataku — dodał Terry Bott.
— Zabezpieczyć
młodsze roczniki — dopowiedziała Erin od stołu Krukonów.
Rozległy się głosy oburzenia.
— Zaklęciem
unoszącym nie jesteście w stanie pokonać śmierciożercy — oznajmiła Parvati
Patil. — Popchniemy was na pewną śmierć.
— Niech każdy dom
zajmie się czymś innym. Będzie… — zaczęła Hanna.
— Nie — przerwał jej
Harry, a wszyscy umilkli, słysząc jego twardy ton. — Od teraz nie ma Krukonów,
Gryfonów, Puchonów i Ślizgonów. Od teraz są Hogwartczycy. Inaczej nie ma to
najmniejszego sensu. — Zapadła cisza. — To co? Hogwart?
— HOGWART! —
wrzasnął cały tłum uczniów niemal jednocześnie, aż zatrzęsły się mury.
W tym momencie stało się coś niesamowitego. Zawiał silny
wiatr, choć wszystko było pozamykane. Flagi domów zaczęły falować i migotać. W
sercach uczniów rozlało się przyjemne ciepło, które dodało im wiary w siebie.
Nieznana magia wypełniła każdego z nich. Sam Hogwart przekazał im siły do walki
i obrony murów budynku. Znaki domów na szatach, torbach i innych przedmiotach
zaczęły błyszczeć. Chwilę później tam, gdzie do tej pory były oznaki
konkretnego domu, widniały godła szkoły. Wszyscy byli zaskoczeni tymi
wydarzeniami.
Furia podniósł wzrok ze swojej odzieży z lekkim uśmiechem.
Czuł energię i magię, które dodały mu pewności siebie i siły. Był przywódcą,
liderem. Musiał poprowadzić Hogwartczyków do zwycięstwa.
— Klasy od jeden do
trzy oraz osoby, które nie chcą brać udziału w tym, co planujemy, udadzą się do
lochów, gdzie przeczekają całą akcję odbicia nauczycieli i ochrony — zarządził.
— Klasy czwarte będą czuwać nad ich bezpieczeństwem. Andy, Astoria — oboje
podnieśli głowy — zaprowadźcie wszystkich do oddzielonej części Krzywego
Lukrecjusza. W razie problemów jesteście odpowiedzialni za powiadomienie
pierwszej lepszej osoby, na którą traficie z wyższych roczników.
Oboje skinęli głowami i wstali. To był znak dla młodszych
uczniów.
— Nic nie
kombinujcie po drodze — dodał Furia. — Będziemy wiedzieli.
Ktoś tupnął nogą ze złością. Otworzyli im wrota Wielkiej
Sali, aby mogli wyjść. Harry sięgnął do kieszeni, gdzie miał schowaną Mapę
Huncwotów.
— Koniec sekretu
bezproblemowego łażenia po nocy w Hogwarcie — mruknął niemrawo. — Łapa mnie
zabije. — Uaktywnił mapę, nie wymawiając jednak na głos hasła. — Wybacz,
kochana — dodał do pergaminu, a Draco parsknął śmiechem. — Luna, Malcolm,
sprawdźcie, czy nikt nie odłączy się od grupy. — Wymieniona dwójka usiadła przy
stole Puchonów, gdzie Ślizgon położył mapę, pilnując młodszych klas. — Kto zna
chociaż podstawy uzdrowicielstwa? Chociażby na takim poziomie, żeby w razie
czego załatać groźniejsze rany.
Zgłosiły się dwie dziewczyny z Hufflepuffu, Gryfonka, Erin
wraz z trzema Krukonkami, jakaś para owutemowiczów ze Slytherinu. Draco i Harry
spojrzeli na siebie z uniesionymi brwiami i zerknęli w stronę Teodora, który
patrzył w sufit. Czując na sobie ich wzrok, warknął:
— No co? Ja chcę iść
na bitkę!
Kilka osób roześmiało się.
— Pójdziesz jako
uzdrowiciel w walce. Większość weźmiemy na miejsce — stwierdził Harry. —
Możliwe, że będzie ktoś tam potrzebny.
— To okay.
— Erin, Veronica,
idźcie do Skrzydła Szpitalnego i weźcie stamtąd najpotrzebniejsze eliksiry,
jakie znajdziecie. — Krukonka i Puchonka skinęły głowami i razem wyszły. —
Jeffrey i Miley — zwrócił się do Ślizgonek — to samo, ale do pracowni Snape’a.
Może mieć coś przydatnego. — Kiedy Ślizgonki wyszły, zwrócił się do reszty: —
Potrzebujemy grupki osób, która zajmie się ochroną barier Hogwartu. Utrzyma je,
wzmocni, gdy reszta będzie odbijać nauczycieli. Mogą osłabnąć.
— Mogę się tym zająć
— stwierdziła Hermiona. — Ale potrzebuję osób, które szybko nauczą się nowych
zaklęć.
— Powiedz, że
Silver, bo jak ja powiem, to mnie zabije — wymamrotał Harry do Dafne.
— Potter! Słyszałam!
— Szlag — pisnął.
Dafne roześmiała się wraz z kilkoma innymi osobami. W końcu
Evelyn zgodziła się pomóc Krukonce i jednocześnie nie uczestniczyć w walce. Do
tego dołączyli Hannę Abbot, Nathana Grimesa, Katie Bell oraz trzech
owutemowiczów i czwórkę piątoklasistów.
— Będziecie
potrzebowali jednego z nas, żeby przejść przez bariery. Ktoś musi wam je usunąć
— oznajmiła Katie.
Do tego wybrali Gary’ego Freansa – Krukona z siódmego roku.
Grupa wyszła do biblioteki po odpowiednie książki.
— Harry, dotarli do
lochów — oznajmił Malcolm znad Mapy Huncwotów, a Ślizgon kiwnął głową.
Ze Skrzydła Szpitalnego i pracowni Snape’a wróciły osoby
odpowiedzialne za uzdrowicielstwo.
— Usiądźcie jakoś w
grupkach, żebyśmy wiedzieli, kto gdzie należy — powiedział Anthony.
Uzdrowiciele usiedli przy stole Krukonów, a ci, którzy
mieli iść walczyć, usadowili się przy stole Slytherinu. Z medyków wybrali trzy
osoby, które miały zostać w Hogwarcie, gdyby przyprowadzono rannych. Poza tym
mieli podać eliksiry wzmacniające osobom zajmującym się barierami szkoły, gdyż
było to dość ciężkie zadanie i zabierało mnóstwo sił. Pozostali mieli iść na
pole bitwy, dlatego przetransmitowali swoje szkolne torby na saszetki, które
mogli przewiesić przy biodrze i mieć pod ręką eliksiry, jednocześnie
uczestnicząc w walce. Grupa odpowiedzialna za bariery wróciła z księgami.
Hermiona już tłumaczyła Gary’emu, jak usunąć jedną tarczę.
Draco, Dafne, Ron, Padma, Anthony oraz Ernie dosiedli się
do stołu Slytherinu. Wszyscy czekali na instrukcje Harry’ego.
— Musimy obmyślić
jakiś realny plan, żeby nie iść na ślepo — stwierdził. — Zwykle jak się coś
planuje, to później i tak to szlag trafia, ale próbować można. Zawsze wiadomo,
czym się kierować. Myślę, że powinniśmy podzielić się na jakieś mniejsze
grupki, żeby łatwiej się dogadywać w trakcie ataku.
— Tak będzie
prościej — potwierdził Seamus. — Ilu nas jest?
— Siedemdziesięciu
trzech — obliczyła Ginny.
— Osiem grup po
mniej więcej dziewięć osób.
— Jak się
podzielimy? — zapytał ktoś, kogo Harry nie widział.
— Kolejno odlicz do
ośmiu — oznajmił i kiwnął na pierwszego z brzegu Ernie’ego.
Furia zakończył na numerze jeden i wychodziło na to, że był
w grupie między innymi z Ronem i Draconem.
— Skąd wiemy, gdzie
są?
Zaczęli omawiać całą taktykę i mimo tak dużej ilości osób,
w pomieszczeniu było bardzo cicho. Jakiś owutemowicz oznajmił, że poza
granicami Hogwartu w Zakazanym Lesie jest pełno domków, które kiedyś były
użytkowane przez mieszkające tam stworzenia, więc doszli do wniosku, że
śmierciożercy przetrzymują nauczycieli i ochronę właśnie tam. Omówili wszystko
bardzo szybko. W międzyczasie Katie Bell poinformowała, że z Garym pójdzie
Nathan, żeby szybciej ściągnąć bariery. Wszystko było gotowe.
— Gdyby coś było nie
tak, bariery zostałyby złamane, śmierciożercy by się tutaj dostali, cokolwiek,
wysyłajcie w powietrze czerwone promienie — powiedział Harry do osób, które
miały zostać w Hogwarcie.
— Musimy brać pod
uwagę wszystkie okoliczności — dodał Toby. — Co mają robić, gdy coś u nas
pójdzie nie tak?
Cisza.
— Wtedy to chyba
tylko trzeba modlić się o cud — stwierdziła pod nosem Padma.
— Na pewno tam też
mają nałożone bariery antydeportacyjne — rzekł Harry. — Gdyby tak się zdarzyło,
a ktoś byłby w stanie, niech biegnie poza bariery i się stamtąd deportuje.
Niemal usłyszał, jak kilka osób przełyka ciężko ślinę. W
trakcie ustalania planu ataku zgodnie oznajmiono, że Furia jest ich dowódcą i
mają go słuchać, gdy wyda polecenie. Jego zastępcą, w razie gdyby nie był w
stanie, był Draco, a następny w kolejności Ron. Uzdrowiciele na polu bitwy
mieli reagować na wezwanie zielonego, migającego promienia.
— Musimy iść. Zanim
tam dojdziemy, już pewnie będzie wieczór.
Osoby pozostające w Hogwarcie popatrzyły na nich ze
strachem. Wysyłali ich do walki na śmierć i życie.
— Masz wrócić cały —
szepnęła do Harry’ego Evelyn. — Inaczej cię zabiję.
Uśmiechnął się lekko w odpowiedzi.
— Będzie w porządku
— odparł cicho.
Ścisnęła go mocno za rękę, a później patrzyła, jak wychodzi
z całą grupą.
— Idziemy przed
bariery — zarządziła Hermiona. — Zaczniemy je wzmacniać od strony Hogsmeade.
Wielka Sala opustoszała.
Harry szedł jako pierwszy z kompasem w dłoni. Przechodzili
przez różne tereny, ale im dalej, tym były bardziej zarośnięte. W pewnym
momencie Gary i Nathan ściągnęli im bariery, pozostając na granicy. Furia
widział, że kompas robi się coraz bardziej czerwony. Przystanął.
— Zaraz powinniśmy
być na miejscu — powiedział do przywódców grup.
— Sądzę, że
właściwie już jesteśmy na miejscu — odparła Pansy, mrużąc oczy i patrząc w dal.
Gdy lepiej się przyjrzeli, dostrzegli światła w oknach
jakiegoś domu. Przed chatką zgromadziło się wielu śmierciożerców. Zapewne w
środku było ich niewiele mniej, biorąc pod uwagę wielkość budynku.
— Musimy ich okrążyć
— stwierdził cicho Harry. — Siódemki i ósemki na tyły, szóstki na lewo, piątki
na prawo. Reszta od przodu. Jedynki i dwójki do domu. Dwójki chronią
nauczycieli i ochronę, żeby nie zostali zranieni. Zanim zaatakujemy, poczekamy,
aż wszyscy dotrą na miejsca. Dziesięć minut powinno wystarczyć. Do ostatniej
chwili zachowujemy się jak najciszej.
Grupy rozeszły się w dwie strony, aby łukiem przejść wokół
domu i polany. W ciszy i napięciu odczekali ustalone minuty. Krew szumiała w
uszach, serce chciało wyrwać się z piersi. Przy niemal każdej grupce był jeden
uzdrowiciel. Chcieli, aby byli rozsypani po całym polu bitwy, żeby szybko mogli
dostać się do rannych. Każdemu uzdrowicielowi towarzyszył jeden walczący, który
miał go ochraniać, gdyby ten kogoś leczył.
— To jest istne
szaleństwo — powiedział szeptem Draco.
— Istne —
potwierdził Harry.
— Ale dobrze
przemyślane — dodała Ginny.
— Gotowi? — spytał
Furia, a oni kiwnęli głowami.
Wycelował różdżką w górę. Wyleciał z niej biały promień,
który był znakiem do ataku. Śmierciożercy zorientowali się, że coś jest nie
tak. Uczniowie zaczęli przedzierać się przez ostatnie metry zarośli. Z głośnym
krzykiem bojowym zaatakowali.
Syriusz tracił nadzieję. Nie mieli możliwości uciec z
pułapki śmierciożerców. Byli zakneblowani i związani, a ich różdżki znajdowały
się w szacie któregoś ze zwolenników Riddle’a. Dodatkowo byli pilnowani przez
wielu z nich. Nie miał pojęcia, czy już zaczęło się bezpośrednie oblężenie
Hogwartu i co się dzieje z uczniami, a zwłaszcza z Harrym. Czy wychowankowie
postąpili tak, jak przewidywali śmierciożercy? Wydali go Voldemortowi? Z rozmów
osób w maskach wynikało, że już wiedzą o ultimatum Czarnego Pana, więc jaka
była ich reakcja?
Zbliżał się wieczór. Przez okno widział, jak powoli
zachodzi słońce. Siedzieli tu już kilkanaście godzin i był bardzo zmęczony i
głodny. Myślał nawet, czy mogliby jakoś stąd uciec w trakcie wyjść do łazienki,
ale stwierdził, że nie jest to możliwe. Przez ten kawałek mieli związane ręce,
a na miejscu ich stopy przyklejano do podłoża. Nie mieli szans nawet na mały
sprzeciw.
Myślami był przy swoim chrześniaku. Co się z nim dzieje?
Chłopak wraz z przyjaciółmi potrafił bardzo szybko połączyć fakty i na pewno
wiedzą, co się stało. Minęło siedem dni, o których ostrzegł go Riddle. Nie było
nauczycieli i ochrony, a Voldemort wysłał mu przesłanie, że to o niego toczy
się walka. Harry był kartą przetargową. Miał nadzieję, że uczniowie uświadomią
sobie, że Czarny Pan jest kłamcą i nie dotrzyma obietnicy. Tak czy inaczej
Hogwart zostałby zaatakowany, nawet gdyby nie było tam Furii. Ale z drugiej
strony, co uczniowie mogli zrobić? Jak mogli sprzeciwić się takiej ilości
śmierciożerców? Może wysłali prośbę o pomoc? Nie. Przecież któryś ze
zwolenników Riddle’a mówił, że zablokowali im wszelkie środki, którymi mogliby
porozumieć się ze światem. Czuł, że Hogwart przegrał.
Nagłe wrzaski sprawiły, że uniósł głowę i uchylił powieki.
Aurorzy? Tak wynikało ze słów śmierciożerców.
— Jak nas znaleźli?
— warknął jeden z tych, którzy pilnowali ich w pokoju.
Kolejny krzyk, tym razem bojowy. Krzyk, który sprawił, że
Syriuszowi wróciła nadzieja. Ich ochrona rzuciła się do drzwi. Gdy byli już
przy nich, wrota wyleciały z hukiem, powalając z nóg dwóch śmierciożerców. Do
pomieszczenia wbiegły dwie osoby. Łapa poczuł, że serce mu staje, gdy rozpoznał
Rona i Harry’ego.
Furia pędził w stronę domu z Ronem u boku. Trzecia i
czwarta grupa rozpierzchły się po placu, chroniąc ich przed atakami. Równocześnie
z Gryfonem rozwalił drzwi i wpadł do środka. Cisnęli pierwszymi urokami w
śmierciożerców, wpuszczając resztę grup do środka. Dwójki natychmiast rzuciły
się w stronę nauczycieli i ochrony, aby otoczyć ich zaklęciami ochronnymi.
W pomieszczeniu słychać było wrzaski. Klątwy uderzały w
ściany i ludzi. Harry cisnął zaklęciem oszałamiającym w śmierciożercę, z którym
walczył, lecz ten zdążył odskoczyć. W ogóle się tym nie przejął. Rzucił w niego
pierwszy lepszy urok, który zdołał odbić. Promień ledwo minął jego ramię,
uderzając w mur. Mężczyzna wściekle atakował, rzucając wszystkimi możliwymi
zaklęciami. Raz z jego różdżki wyleciała Avada Kedavra, która rozbiła się o
ścianę. Powietrze przeciął Cruciatus tuż przed nosem zwolennika Riddle’a, co
Harry wykorzystał. Zasypał go gradem klątw, spychając pod mur. Urok Fajerwerków
trafił pod jego stopy. Facet z wrzaskiem wyleciał w powietrze wśród wystrzałów
i uderzył głową w sufit. Furia przerwał zaklęcie, a ten runął nieprzytomny na
ziemię. Harry dołączył do Neville’a odpierającego atak na tarczę ochronną
aurorów i Zakonu Feniksa. Wspólnymi siłami zyskali przewagę, jednak to jakiś
zbłąkany promień powalił śmierciożercę na ziemię. Obaj odwrócili się
gwałtownie, gdy usłyszeli dźwięk zbijanego okna znajdującego się za nimi.
Neville bez przemyślenia wypalił we wskakującego faceta zaklęciem spowalniającym.
Mężczyzna zawisł w powietrzu z szeroko otwartymi ustami gotowymi do
wypowiedzenia jakiegoś uroku. Nie zdążył tego zrobić. Z różdżki Harry’ego
wyleciała klątwa, która odepchnęła go w tył, obracając jednocześnie w
powietrzu. Zwolennik Czarnego Pana przy wylocie uderzył głową o parapet. Leżał
nieprzytomny, przewieszony przez framugę z krwawiącą czaszką. Ślizgon nie
wiedział, w jakim jest on stanie, ale powtarzał sobie w myślach, że ten
mężczyzna bez litości zabiłby ich bądź torturował. Odwrócili się ponownie, by
znaleźć kolejnych śmierciożerców.
Zaklęcie rozcinające uderzyło Furię w lewe ramię. Poczuł
noże wbijające się w jego całą rękę od nadgarstka po ramię, a następnie
przesuwające się po skórze. Zacisnął zęby z bólu, chociaż zachwiał się mocno.
Już wymierzył w przeciwnika, gdy ktoś swoim ciężarem zwalił go z nóg. Oczy
zakryły mu ognistoczerwone włosy.
— Kurde, Ginny.
Chcesz mnie zabić? — stęknął.
— Wręcz przeciwnie.
Właśnie uratowałam cię przed Avadą — odparła, szybko z niego schodząc.
Krzyknęła zaskoczona, gdy szarpnął ją za szatę tak mocno i
gwałtownie, że z powrotem na niego runęła. Sekundę później w miejscu, gdzie
była jej głowa, przeleciało zaklęcie torturujące. Zerwali się po pionu, aby nie
tracić czasu.
Budynek zatrząsł się, kiedy uderzyła
w niego klątwa wybuchająca z zewnątrz. Niektórzy ze zgrozą spojrzeli w sufit,
gdy poleciały z niego kawałki tynku.
— Crucio!
Przez odgłosy walki przedarł się bolesny wrzask jakiejś
dziewczyny. Ktoś inny ryknął wściekle i bojowo, wymawiając groźbę śmierci.
Furia usłyszał stłumiony krzyk za sobą. Nie był to głos
pełen bólu czy przerażenia, ale błagalny. Odwrócił się. Wrzask wydobywał się w
gardła Hestii Jones, która miała w ustach knebel. Wzrok miała wbity w leżącą
przed nią dziewczynę, która zwijała się z bólu. Agnes Shaw – ścigająca
Gryffindoru – płakała z bezsilności, krztusząc się własną krwią. Ślizgon rzucił
się w jej stronę. Runął przed nią na kolana, widząc przerażenie w oczach
Gryfonki. Nie wiedział, co robić. Nie znał się na uzdrowicielstwie. Wiedza z
pierwszej pomocy, o której uczył się jeszcze w mugolskiej szkole, automatycznie
pojawiła się w jego głowie. Nie wiedział, czy to pomoże, ale nic nie ryzykował.
Agnes i tak się dusiła. Z pleców przerzucił ją na bok w pozycji bezpiecznej.
Przestała się krztusić, a krew zaczęła wypływać na zewnątrz. Harry wycelował
różdżką w górę, wysyłając tam zielone światło, które zaczęło migać raz mocniej,
raz słabiej – znak oznaczający natychmiastowe wezwanie uzdrowiciela na pomoc.
Furia obserwował pole walki, przytrzymując Agnes w bezpiecznej pozycji, co
chwilę na nią zerkając. Wreszcie pojawił się Teodor.
— Chroń! — krzyknął
tylko, dobiegając do nich.
Furia zerwał się do pionu, a Teo zastąpił go przy
dziewczynie. Harry stanął przed nimi, aby nikt ich nie zaatakował. Nott w tym
czasie podawał Gryfonce różne eliksiry. Potter postawił silną tarczę
odbijającą, gdy został napadnięty. Avada Kedavra leciała wprost w niego. Zrozumiał,
że jeśli zejdzie z drogi, promień uderzy w Agnes bądź Teodora. Wycelował w
śmierciożercę walczącego z Ronem.
— Accio śmierciożerca!
Mężczyzna przyleciał do niego w momencie, gdy Avada była
metr przed nim. Był jego tarczą ochronną. Zwłoki opadły tuż pod nogi chłopaka.
Furia poczuł, jakby to on go zabił, ale wiedział, że emocje nie mogą wziąć
góry. Zaklęcie Lalki uderzyło w śmierciożercę, który rzucił w niego wcześniej
klątwą uśmiercającą. Furia wysłał go z impetem w ścianę. Słyszał jak coś
chrupnęło, gdy uderzył w nią głową. Osunął się po niej, zostawiając krwawy
ślad. Prawdopodobnie miał złamany kark.
Odgłosy walki ucichły. Ślizgon rozejrzał się po twarzach.
Sami uczniowie. Ktoś podbiegł do zbitego okna.
— Harry — rzekł
Anthony — wszyscy pokonani. Co teraz?
Wszyscy wbili spojrzenia w bruneta, który oderwał wzrok od
mężczyzny zabitego przez niego chwilę wcześniej. Musiał stłumić w sobie
przerażenie pojawiające się po tym, jak zamordował
człowieka.
— Trójki i czwórki
niech zwiążą wszystkich śmierciożerców na zewnątrz — zarządził. — Piątki,
szóstki i siódemki niech zajmą się pomocą dla rannych. Ósemki przyślij tutaj do
pomocy przy obezwładnianiu śmierciożerców. Połamcie im różdżki. Będziemy mieli
większą pewność, że nie uciekną, a później nie zaatakują Hogwartu. Kiedy już
się rozeznacie w sytuacji, niech ktoś mi przekaże, ilu jest rannych. I czy są martwi — dodał w myślach, mając
nadzieję, że chłopak zrozumie jego spojrzenie. Kiwnął głową i pobiegł do
reszty. — Dwójki niech pomogą rannym. Jedynki, rozwiążcie nauczycieli i
ochronę. Colin, raport z wewnątrz o rannych. — Wszyscy skinęli głowami i
rozeszli się w odpowiednie strony. Furia przeczesał dłonią włosy i zerknął
jeszcze raz na śmierciożercę ze skręconym karkiem. — Blake! — zawołał, gdy
ósemki weszły do pomieszczenia. — Widzieliście jakieś znaki z Hogwartu? —
zapytał.
— Nie, nic nie było
— odparła głośno przez tłum.
Skinął głową. Jak się okazało, zakładnicy byli
obezwładnieni większą ilością zaklęć, dlatego było z tym więcej pracy. Harry
dołączył do swojej grupy. Wyciągnął kneble z ust Łapy i Lunatyka.
— To nas zaskoczyliście
— stwierdził Syriusz. — Byliśmy przekonani, że to aurorzy.
— Aurorzy? — uniósł
brwi. — Skąd wam to przyszło do głowy?
— Śmierciożercy tak
się darli w pierwszym momencie — odparł Remus z lekkim rozbawieniem. — Skąd
wiedzieliście, gdzie jesteśmy?
— Nie było was na
Mapie Huncowtów. Przez łańcuszek uczuć domyśliliśmy się, że bierzecie udział w
jakiejś walce albo coś w tym stylu. Kompas pokazał, że nie jesteście wcale tak
daleko.
— Harry — Furia
spojrzał na Colina — mamy trójkę poważniej rannych, ale nasi uzdrowiciele
stwierdzili, że z tego wyjdą. Na początku uwolniliśmy panią Pomfrey, więc już
im pomaga. Poza tym kilku niegroźnie rannych. — Ślizgon kiwnął głową, z ulgą
przyjmując wiadomość o braku martwych. — Jeszcze jedno. Blake powiedziała, że
jeśli nie pójdziesz się wyleczyć, to jak wrócimy do szkoły, powie wszystko
Silver.
Harry zerknął na swoją zakrwawioną i porozcinaną szatę.
Spojrzał gniewnie na Rubi, a ta w odpowiedzi wysłała mu całusa.
— Zaraz pójdę —
westchnął, zwracając się do Colina.
Szarpnął za linę krępującą ręce dwójki Huncwotów, a ta
pękła. Podnieśli się ze skrzywieniem, gdyż od kilkugodzinnego siedzenia na
twardym podłożu wszystko ich bolało. Poddał się woli Blake i dał się opatrzyć
jednemu z uczniów starszej klasy. Później został poproszony przez McGonagall i
ochronę szkoły o przedstawienie całej sytuacji, jaka panowała w Hogwarcie od
samego rana. Powiedział o wszystkim: o sytuacji, gdzie postanowili zebrać
wszystkich uczniów, o braku możliwości porozumienia się ze światem, o wnioskach
i chęci odbicia profesorów z rąk napastników, o ultimatum Riddle’a oraz kilku
decyzjach. Później dodał o tym, gdzie znajdują się młodsze roczniki i co kilku
uczniów robi w szkole i na granicy. Nauczyciele i ochrona patrzyli na niego z
niezmiernym zdumieniem. Nie sądzili, że uczniowie będą w stanie tak się
zorganizować i odrzucić niechęć do innych domów.
— Czy wszyscy
uczniowie biorą w tym udział? — zapytał Tristan.
— Wszyscy, którzy
byli w szkole.
— Kogoś nie było?
— Siedmioro uczniów
zniknęło ze szkoły.
— Zostali porwani? —
pytali między sobą.
Harry zagryzł wargę. Nie chciał nikogo oczerniać, gdy nie
był stuprocentowo pewny, ale, według niego, był to ważny element.
— Nie kryj przed
nami waszych wątpliwości i podejrzeń — rzekła do niego McGonagall, wyczuwając
jego niepewność.
Kiwnął głową.
— Podejrzewamy, że
uczniowie, którzy zniknęli, są śmierciożercami — przyznał.
— To dość poważne
oskarżenie — stwierdził jeden z aurorów.
— Wiem, dlatego
chciałem to wcześniej przemilczeć, skoro nie byłem pewien.
Zadecydowano, że należy jak najszybciej wrócić do szkoły,
która zagrożona była atakiem śmierciożerców.
=====================================
Nicolaus90, Daga, „Znaleźli
Mapę Huncwotów. Poza uczniami nie było tutaj kompletnie nikogo, nawet duchów.”
– dlatego nie wzięli pod uwagę skrzatów :)
Eryka, błagam
Was, czytajcie to, co piszę pod rozdziałami. Kolejny raz piszę: będzie drugi
tom, a później prawdopodobnie kolejny blog.
Rozdział dzisiaj, ponieważ jutro przez większość dnia nie będzie mnie w domu i nie będę miała możliwości wstawienia notki.
Wtorek i środa - trzymajcie kciuki, bo wtedy mam maturę z polskiego i matematyki. Zaczyna się rzeź.
Rozdział jak zwykle świetny! Wspaniała organizacja uczniów i brawurowa akcja odbicia zakładników^^. Teraz tylko wytrzymać do następnej części :/ Nie lubie czekać, tak szczerze mówiąc.
OdpowiedzUsuńKocham to!!! <3 Wszystkie akcje i bitwy piszesz tak realistycznie!!! I znowu tydzień czekania :(
OdpowiedzUsuńOd razu na początku przyznaję ze skruchą, że wybrałam złą muzykę podczas czytania tego rozdziału, ponieważ jest ona bardziej niepokojąca i tajemnicza, w ogóle nie oddawała tego, co się działo. A działo się naprawdę wiele.
OdpowiedzUsuńWiem, że to dziwnie brzmi, ale szkoda, że nikt nie zginął. I gdyby nie tytuł następnego rozdziału i przepowiednia, pomyślałabym, że to już koniec, po walce. Teraz tak na oko strzelam - zostało jakieś 2 do 4 rozdziałów do końca, co? Mam nadzieję, że choć raz intuicja dobrze mi podpowiada.
Bardzo ładna organizacja całej szkoły i ciekawy sposób na złączenie uczniów w jedną gromadę, nie domy. W takich momentach fakt, do którego domu zostałeś przydzielony nie powinien się liczyć.
Muszę przyznać, że najbardziej zaciekawiła mnie scena z mapą - niby nic wielkiego, ale że akurat taka tajemnica, po jakichś 20 latach została ujawniona na światło dzienne... lepiej, żeby nauczyciele się nie dowiedzieli ;D A Łapa - Łapa mógłby się tak uroczo zezłościć ;P
Znalazłam 2 błędy:
1. "Gdy lepiej się przyjrzeli, dostrzegli światała w oknach jakiegoś domu." - oczywiście chodzi o światła.
2. "— Zostali porwany? — pytali między sobą." - porwani.
Oraz tu już wiem, że to zwykłe czepialstwo, ale jednak wymienię: "Ślizgon nie wiedział, w jakim jest on stanie, ale powtarzał sobie w myśli, że ten mężczyzna bez litości zabiłby ich bądź torturował z uśmiechem na ustach." - tu chodzi mi o tego nieszczęsnego Ślizgona, a także mignęło mi to w kilku dalszych fragmentach. Ja wiem (a przynajmniej domyślam się), że domy tak naprawdę nie zniknęły, tylko stało się to na czas walki. Ale jako że walka nadal trwała, a wcześniej było podkreślane "Hogwartczycy", "Hogwartczyk", więc myślę, że odrobinę nie na miejscu jest wracać z powrotem do podziałów na domy. Tu jednak zrobisz, jak uważasz, ja tylko informuję, że mnie troszkę to gryzie w oczy.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam [pisanina-frigus.blogspot.com]
Ale świetnie sobie poradzili ;) rozdział jak zwykle mi się podobał... myślałaś kiedyś o napisaniu książki? jeżeli tak to masz pierwszą klientkę... jak zwykle nie wiem co mam napisać pod rozdziałem.... Bardzo spodobał mi się Furia w roli lidera... był taki.... mrauu ;p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam życzę weny i kciuki będę trzymać na pewno pod warunkiem, że będziesz je trzymać też ty za moją rzeź.
PS. ja nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego, że nie chodzę do szkoły... nie wiem za co mam się zabrać ;p
Komentarz będzie krótki, bo nie mam czasu :)
OdpowiedzUsuńOczywiście będę trzymać kciuki! I dobrze, że dodałaś rozdział dziś, bo ja jutro wyjeżdżam. Mam farta ;p
Co do rozdziału - podobał mi się, dobrze, że nikomu się nic nie stało. Do czasu. Z zapowiedzi wynika, że będzie jeszcze gorzej... Nie ma co, potrafisz nieźle torturować czytelników. :D
Weny mnóstwo życzę i szczęścia na maturze. Jesteś naprawdę świetna, uda Ci się! ;***
Dwóch rozdziałów nie skomentowałam... Jak ja się z tym dziwnie czuję, ale tak na serio dziwnie-DZIWNIE. To do mnie nie podobne, ale skoro przeczytałam je dopiero w czwartek ubiegły to stwierdziłam, żeskomentuje już pod tym xD
OdpowiedzUsuńMówiłam ci kiedyś, że kocham Harry'ego-przywódce? Taki...inny od tego co jest w oryginalnej książce. Tam tego straaasznie brakuje. A tu? Nie.
Co do samej treści tego(stwierdziłam,że poprzednich nie będę komentować, bo aż strach na długość kometarza :/ ) rozdziału, to tylko jedno mnie w całości zastanawia... GDZIE do diabła jest Voldzio?! -"- Ktoś go podgrzał do temperatury wrzenia i wyparował? (: Czy się do Hogwartu pofatygował? Eh. Nie powiesz mi. Pewnie muszę tydzień czekać, co? Okrutne czekanie. Zwłaszcza, że nawet do szkoły nie chodzę, bo matury piszą. A właśnie... Maturzystka nasza kochana, prawda? Ja osobiście ni przytrzymam kciuków, bo to u mnie pecha przynosi, ale inni zapewne będą trzymać. A zresztą. Skoro tak piszesz to dlaczego masz źle napisać maturę z polskiego, hę? Nieważne. Będzie dobrze. Zdasz śpiewająco i itd. itp. :P
Cóż... Jak zwykle napisałam dużo, a o samym rozdziale prawie nic, ale to ja, prawda? Mimo wszystko życzę ci powodzenia (nie dziękuj-pecha przynosi) i małej ilości stresu, bo to NIE pomaga. I jeszcze raz zapytam... WHERE IS VOLDEMORT?! hę?
Buziaczki LiliannaShadow :*
Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze !!! Na maturach oczywiście ;D !
OdpowiedzUsuńOchhhh no nie mogłam się oderwać przez cały rozdział. Strategia Furii i całe jego zachowanie, no po prostu to idealnie się wkomponowało. Mały niedosyt jest, zbyt łatwo to troszkę poszło, ale najpewniej kolejny rozdział mnie zaskoczy. Odnośnie jeszcze skrzatów, taka myśl mnie naszła, że one też mogłyby przez przypadek zginąć. Przecież nauczyciele obłożeni byli różnymi zaklęciami i bądź, co bądź to też miałoby jakiś wpływ na teleportację, a raczej jej trudność, tudzież brak. I jeszcze zjednoczenie domów, też mi się podobało. Przypomniało mi się nawet, że gdzieś czytałam ( nie pamiętam gdzie to było, czy w książce, czy w innym opowiadaniu) o pomocy i sile Hogwartu dla tych, którzy tego najbardziej potrzebują... No i proszę, nawet szkoła jest za nimi. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału. Jak zareaguje Gadzina na takie spustoszenie wśród swoich ludzi i czy Ministerstwo wreszcie ruszy tyłek i tez zacznie działać, bo póki co, to efektów nie widać. Jedynie na młodych ludziach/uczniach można polegać ;D. ;** !!
Daga
Ja pierdziele. Rozdział jest świetny. Organizacja uczniów, szturm na śmierciożerców, Harry jako przywódca, wszystko to opisałaś naprawdę znakomicie. Kluczem w dobrym opowiadaniu jest przekazanie emocji bohaterów na odbiorców, a Tobie się to zawsze udaje - po tym można poznać naprawdę świetną pisarkę :) Coraz wyraźniej czuję Twą przyszłą książkę :)
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem moja cierpliwość się zmniejsza, to czekanie mnie kiedyś wykończy... No nic jak mus to mus.
Co do matur, to się nie martw, co ma być to będzie :) Pamiętaj zawsze można napisać poprawkę :P A na poważnie, to naprawdę nie ma się czym martwić, podstawa z matmy nigdy nie jest trudna, a polski, w Twoim przypadku to formalność :)
No cóż, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (chyba nie musiałem tego pisać :))
Powodzenia na maturkach i dużo weny :)
Szaloony
Bully, Bully, Bully, Bully. (O nie! Zamieniam się w Lockharta! ;P) Jesteś świetna dziewczyno. Pięknie opisane sceny. Zjednoczenie domów Hogwartu, aż czuje się magię przepływającą przez tekst.
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię, wiesz? Matura, nauka, rodzina a ty jeszcze znajdujesz czas aby pisać bitwę myśli. O, właśnie. Chyba Voldek jest zmęczony bitwą i jakoś nie atakuje.
Duuuuuuużo weny i czasu
Astra
Woa! Niesamowity rozdział! Emocje mnie trzymały do samego końca, normalnie czułam się jak bym tam sama była! I to było niesamowite uczucie. Najbardziej mi się chyba podobało zjednoczenie Hogwartu i bitwa, i to jak Ron w końcu zmądrzał. Czekam z niecierpliwościom na kolejny rozdział i życzę powodzienia na maturze *trzyma kcuki baaardzo mocno*.
OdpowiedzUsuńDużo weny!
Rozdział świetny i Furia w roli dowódcy spisał się rewelacyjnie:) Powodzenia na maturze:) W brew pozorom to nic strasznego:) Jak tylko wyjdziesz z sali to uznasz że napisałaś co umiałaś a po konsultacji z kolegami uznasz że wszystko napisałaś źle bo każdy albo napisał albo dał inną odpowiedź a jak już dostaniesz wyniki to stwierdzisz że matura to bzdura:)
OdpowiedzUsuńDużo weny i jak najmniej stresu:)
Ruda;)
Przepraszam, że dopiero teraz komentuje...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam godzinę wcześniej ale nie miałam czasu komentować...
Rozdział C-U-D-N-Y... no cóż nie wiem co jeszcze powiedzieć ^^
Wow *__________*Rozdział zajebisty *.* Brak mi slów na to co się działo *.* Jakoś się nie zdziwiłam, iż flagi domów zmieniły się na flagi Hogwartu - po prostu podejrzewałam, że tak się stanie ;D Biedaczek, Łapcia go zabije XD A Draco w śmiech XD Nie no, kto by się na jego miejscu nie śmiał ? :3 Wszystko w rozdziale jest genialne :) Ja już chce następny DD: Oczywiście,że będę trzymac kciuki za Ciebie :D To do następnego i weny ! :**
OdpowiedzUsuńOd bodajże przedwczoraj czytam Twojego bloga i stwierdzam, że jest genialny. Prawie nie ma błędów, oprócz często powtarzającego się słowa "te" zamiast "to", na przykład "te zaklęcie". Powinno być "to zaklęcie". Pamiętaj na przyszłość, bo to przeszkadza w czytaniu. Treść jest niesamowita. Naprawdę świetnie piszesz. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę weny! :*
OdpowiedzUsuńBędziesz pisała nowego bloga? :)
OdpowiedzUsuń_
Kizzy
Wpierdol na stanowisko aurora Potter!
OdpowiedzUsuńRoshi-chan S.
O, ku*wa
OdpowiedzUsuńHej! Przy tym opku, przeklinam coraz częściej ;D
Nie wiem, czy jest się z czego śmiać! ;d
Piszesz tak dobrze, że widziałam tą bitwę oczami wyobraźni!
Aż brak mi słów! ;*
Harry sprawdza się DOSKONALE w roli dowódcy ;D
Akcja odbicia nauczycieli była MEGA!
Nie mogę doczekać się ciągu dalszego!
Czyżby to była końcówka tomu I???
Ze zniecierpliwieniem idę czytać dalej
~Cathy_Riddle
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały jak zwykle, wszyscy uczniowie zaczęli razem działać, nauczyciele zostali uratowani, ciekawe co na to Voldemrt..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, w końcu wszyscy uczniowie zaczęli razem działać, no i nauczyciele zostali uratowani, ciekawe co na to wszystko Voldemort... jak będzie działał...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga