11.05.2013

Rozdział 40 - Atak i obrona

Gdy tylko zaczęli wydostawać się z Zakazanego Lasu, poczuli, że w Hogwarcie wszystko jest w porządku. Uczniowie odpowiedzialni za ochronę szkoły dostali się do nich w mgnieniu oka. Szybko zdali im relację z tego, co się działo w trakcie ich nieobecności oraz o zabezpieczeniach, jakie nałożyli. Każdy doskonale widział, że te wszystkie informacje bardziej kierowane są w stronę Harry’ego. Skubany, został liderem – pomyślał Syriusz jednocześnie z dumą i rozbawieniem. Wszyscy dotarli do Wielkiej Sali, gdzie ranni zostali na spokojnie opatrzeni. Dorośli ze zdumieniem obserwowali ich organizację i dostrzegli brak jakichkolwiek oznak domów. Tylko godła Hogwartu, jakby nie było przydziałów.
 — Co się stało z flagami domów? — zapytał z zaciekawieniem Flitwick.
 — Dobre pytanie — odpowiedziała McGonagall. — Potter!
Odwróciła się w stronę chłopaka, którego ściskała Silver. Evelyn automatycznie się wyprostowała, przyjmując postawę godną żołnierza.
 — Tak, pani dyrektor? — zapytał Furia, robiąc poważny wyraz twarzy, choć chwilę wcześniej jęczał, że dziewczyna go dusi.
 — Co się stało z godłami domów?
Harry mimowolnie lekko się uśmiechnął, a jego oczy zabłysły.
 — Hogwart poparł naszą chęć do odrzucenia wszystkich uprzedzeń dotyczących osób z innych domów.
 — To znaczy? — zdumiała się Sprout.
 — To znaczy, że od teraz nie ma Krukonów, Gryfonów, Puchonów i Ślizgonów. Od teraz są Hogwartczycy — odparł stojący obok Neville.
Kącik ust Furii uniósł się delikatnie, gdy zobaczył zaskoczenie na twarzach dorosłych. Remus mrugnął do niego, gdy zrozumiał, że wypełniła się przepowiednia Tiary Przydziału i chłopak połączył domy.
Wreszcie wszyscy wzięli się w garść i postanowili wezwać pomoc do walki o Hogwart. Nauczyciele zajęli się przekazaniem wiadomości do wszystkich możliwych osób. Naprawiono Sieć Fiuu, zlikwidowano pył w sowiarni, który usypiał sowy. Okazało się, że skrzaty zniknęły z kuchni i pojawiły się dopiero na wezwanie dyrektorki szkoły. Wyszło na jaw, że śmierciożercy podstępem je uśpili, a następnie przenieśli świstoklikiem do jakichś lochów, które nie znajdowały się w budynku. McGonagall miała takie możliwości, że skrzaty słyszały jej wezwanie nawet wtedy, gdy były nieprzytomne, dlatego dopiero się pojawiły. Duchy natomiast zostały pozbawione swojego przeźroczystego ciała poprzez zamknięcie w specjalnej skrzyni czaromagicznymi zaklęciami, a następnie wrzucone do lochów razem ze skrzatami, które zabrały kufer ze sobą po wezwaniu dyrektorki. Flitwick z pomocą kilku osób z ochrony zajął się przywróceniem ich do rzeczywistego kształtu. Informacja o zagrożeniu rozeszła się po różnych zakątkach kraju, zaczynając od Ministerstwa Magii. Następnie zajęto się uczniami. Gdy starsi wychowankowie usłyszeli słowa, że wszyscy będą ewakuowali, zaczęli się sprzeciwiać.
 — Jak to ewakuowani?! — krzyczał pobudzony Terry Bott.
 — Chcemy walczyć! Hogwart to nasza szkoła! — dodał jakiś owutemowicz.
 — To chyba jakiś żart!
Harmider był niesamowity. Uczniowie sprzeciwiali się rozkazom, co Harry w zupełności rozumiał. Sam zaciskał pięści, żeby nie wybuchnąć złością, jak to miał w zwyczaju. Silver ścisnęła go mocno za ramię.
 — Wyjątkowo nie będę cię powstrzymywać — powiedziała twardo.
Furia widział wchodzących do Wielkiej Sali Weasleyów, Tonks, znajome osoby z Zakonu Feniksa. Wszyscy mieli ryzykować własne życie w walce o Hogwart. A on... nie chciał tego przedłużać. Chciał to skończyć jak najszybciej, nawet jeśli miałby zginąć.  Poczuł na sobie zrozpaczone spojrzenia Hogwartczyków, którzy liczyli na to, że wstawi się za nim.
 — Harry, zrób coś…
 — Nie będę was przekrzykiwać — odparł cicho, ale ci, którzy chcieli, zdołali go usłyszeć.
W ciągu kilku sekund zapadła absolutna cisza. Nadzieja w oczach podopiecznych skierowana była na chłopaka.
 — Rozumiem ewakuację młodszych roczników, ale niech mi ktoś wytłumaczy, dlaczego starsi nie mogą zostać? — zapytał spokojnie, patrząc wyczekująco na nauczycieli i ochronę, którzy podjęli taką decyzję. — Większość z nas chciałaby usłyszeć jakieś argumenty.
Wychowankowie pokiwali twierdząco głowami, przenosząc spojrzenia na dorosłych. Zastępca głównego dowódcy odpowiedział:
 — Większość z was nie jest pełnoletnia…
 — Co z tego! To, że nie jesteśmy… — zaczął oburzony Nathan, ale Harry spojrzał na niego uspokajająco, więc umilkł, zaciskając zęby.
 — Tak jak mówiłem: większość z was nie jest pełnoletnia, więc nie powinniście podejmować takich decyzji. To nie będzie zabawa. Śmierciożercy nie będą patrzyli na to, ile macie lat. Zabiją was przy byle okazji. Nie chcemy skazywać tak młodych osób na śmierć. Poza tym nie macie doświadczenia w walce. Nie poznaliście wszystkich zaklęć, które się wam przydadzą. Od takich spraw są aurorzy, dorośli, doświadczeni ludzie.
Zapadła cisza. Hogwartczycy przenieśli spojrzenia na Furię, czekając na jego reakcję. Nie spuszczał oczu z mężczyzny, który zwykle powodował zakłopotanie i uległość, gdy wwiercał w kogoś wzrok.
 — Owszem, jesteśmy młodzi, niepełnoletni, ale większość z nas przeżyła więcej niż niejeden dorosły. Kilka godzin temu każdy z nas postanowił pokonać uprzedzenia do innych osób, żeby bronić Hogwartu. Zorganizowaliśmy się i zaryzykowaliśmy. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Właściwie poszliśmy na ślepo, żeby was ratować. Pokonaliśmy około pięćdziesięciu śmierciożerców, nie tracąc przy tym żadnej osoby. Poparł nas sam Hogwart, a to coś znaczy. Może nie mamy wielkiego doświadczenia w walce, ale kiedyś musimy się tego nauczyć. Dlaczego nie teraz? Po co są lekcje obrony, skoro przy pierwszej lepszej okazji mamy uciec? Po co mamy się tego uczyć, skoro nie możemy tego wykorzystać, kiedy przyjdzie na to pora? Wiele osób, które tutaj stoi, sprzeciwiła się swoim rodzinom, żeby nie dołączyć do Voldemorta. Chcą z nim walczyć, a nie przed nim uciekać. To też nasza wojna. Wy już jedną przeżyliście. Założę się, że część była wtedy w naszym wieku, więc powinniście to zrozumieć.
Chociaż zamilkł, to nadal nie spuszczał wzroku z aurora. Przekonał go. Harry widział to w oczach mężczyzny. Miał nadzieję, że pozostali nie będą robić problemów.
 — Sądzę, że powinniśmy zmienić decyzję — zwrócił się do nauczycieli i ochrony, odwracając wreszcie wzrok.
Furia mimowolnie uśmiechnął się lekko, gdy uczniowie zaczęli klaskać.
 — Ewakuujmy roczniki od jeden do cztery. Reszta… może zostać i walczyć — powiedziała McGonagall, choć w jej głosie nie było przekonania.
Chociaż Syriusz czuł strach, smutek i troskę, wiedział, że takie postępowanie jest prawidłowe. Uśmiechnął się delikatnie, gdy usłyszał z ust aurora dowodzącego:
 — Twardy gówniarz. Mam nadzieję, że to przeżyje i zostanie aurorem.
Ginny z Ronem dołączyli do swojej rodziny, aby się z nimi przywitać. W Wielkiej Sali pojawiało się coraz więcej osób gotowych do walki. Nauczyciele przeszli do lochów, by ewakuować stamtąd młodszych uczniów. Furia widział, jak Draco drgnął nerwowo, kiedy do pomieszczenia weszła Astoria, mająca zostać wyprowadzona ze szkoły. Zaraz za nią, z twardą miną, weszła pani Pince. Ślizgonka rozejrzała się po ludziach.
 — Dafne — powiedziała słabo, gdy siostra do niej podeszła — nie pójdziesz ze mną?
 — Nie, Asti — odparła cicho. — Zostaję.
Astoria kiwnęła zdecydowanie głową, choć jej dolna warga lekko drgała. Siostry Greengrass odrzuciły zasady i mocno się do siebie przytuliły. Wtedy do wielu osób dotarło, że mogą ostatni raz widzieć swoją rodzinę, przyjaciół, znajomych. Furia poczuł, jak Silver z całej siły ściska go za dłoń. Spojrzał na nią. Patrzyła na niego, starając się utrzymywać stanowczą minę, choć w jej oczach widział ból i rozpacz.
 — Powiedz, że go pokonasz — szepnęła.
Milczał. Nie mógł jej tego zapewnić, chociaż wiedział, że będzie się starał to zrobić za wszelką cenę. Nie obiecał jej. Nie chciał jej okłamywać, gdyby coś jednak nie wyszło. Nie był pewny, że pokona Voldemorta, nie wiedział, jakie ma szanse na przeżycie tego starcia. A tak bardzo chciał jej powiedzieć, że za kilkanaście godzin będzie po wszystkim i razem ułożą sobie życie. Ale nie mógł tak skłamać. Widział, jak Astoria przytula się do Dracona, mówiąc coś do niego tak cicho, że tylko on to słyszał. Pocałował ją w głowę, odpowiadając. Pewnie zapewniał ją, że wszystko będzie dobrze. Dlaczego on nie umiał tego powiedzieć?
 — Muszę na chwilę wyjść — rzekł zamiast tego.
Wyszedł z Wielkiej Sali, zostawiając ją z markotną miną. Zszedł do lochów, a później skierował się do pokoju wspólnego Slytherinu. Pomieszczenie było ciche i opustoszałe. W dormitorium sięgnął po Księgę Pytań. Usiadł na ziemi, kładąc ją na swoich kolanach. Chwycił pióro i atrament, a po chwili na pergaminie zobaczył zdanie w wężomowie: Co wiesz o łączeniu dusz?
Północ zbliżała się wielkimi krokami, a on stał na Wieży Astronomicznej, by poukładać swoje myśli. Był świadomy, że powinien być teraz w Wielkiej Sali ze swoimi bliskimi, ale gdy był z nimi, czuł się gorzej, gdyż wiedział, że to od niego zależy, czy przeżyją. Tutaj, na szczycie Hogwartu, czuł się silny, zdolny wygrać tę wojnę. W szkole ustalano wszystkie szczegóły bitwy, ale on wiedział, że nie będzie się stosował do tych zasad. Mając na celu pokonanie Voldemorta, nie mógł ograniczać się do jednego miejsca, którego miał chronić. To na nim spoczywał obowiązek ochrony całej szkoły i pozbycie się tej jednej osoby, która wszystkim zagrażała.
Nagle jego oczy zabłysły niebezpiecznie. Magia w wężomowie była silna. Nie musiał znać zaklęcia, wystarczyło mieć konkretny cel. Wycelował różdżką w niebo, a z jego ust wydobył się głośny syk. Zaklęcie uderzyło w bariery ochronne Hogwartu, aż głośno buchnęło. Po niewidzialnych murach rozlały się grube i długie smugi podobne do węży w kolorze srebra. Zaczęły płynnie przesuwać się po ścianach, wzmacniając zabezpieczenia grubą warstwą. Uśmiechnął się do księżyca, stwierdzając, że nie jest już w stanie zrobić nic dla szkoły. Teraz musiał czekać na Voldemorta z myślą, że rozgryzł czarnoksiężnika.

Evelyn chodziła nerwowo po pomieszczeniu. Nie denerwowała się walką, ale bała się o Harry’ego. Zniknął prawie godzinę temu i nie dawał żadnego znaku życia. Teodor chwycił ją za ramię, zatrzymując w miejscu.
 — Silver, zaraz przyjdzie — powiedział po raz kolejny, próbując ją uspokoić.
 — Miało go nie być chwilę, a minęła prawie godzina — odparła słabo. — Wszyscy mnie pytają, gdzie on jest, a ja nie potrafię odpowiedzieć. Merlinie, a jak on sam się wydał? — szepnęła.
 — Nie gadaj głupot — rzekł ostro Toby. — Nie zrobiłby tego w tej sytuacji. Walczył o to, żebyśmy brali udział w bitwie. Wie, że gdyby się wydał, walka i tak by się odbyła, więc to by było bez sensu. Poza tym już byśmy o tym wiedzieli. Voldemort by tego nie ukrywał.
Odetchnęła głośniej, żeby się opanować.
 — Co to jest? — dobiegł ich nagle głos spod okna.
Wszyscy rzucili się w stronę szyb. Po barierach ochronnych Hogwartu sunęły smugi przypominające węże w kolorze srebra. Każdy patrzył na to z podziwem, gdyż wyglądało to niesamowicie.
 — Przebijają bariery? — spanikował ktoś niedaleko.
 — Zaczyna się?
 — Nie — odpowiedział spokojnie Tristan. — Ktoś wzmacnia bariery ochronne.
Rozległ się szum i pytania, kto to zrobił. Wpatrywali się w ten niesamowity obraz z napływającą siłą. Syriusz oderwał wzrok od tego pięknego widoku, gdy dostrzegł, że ktoś wchodzi do Wielkiej Sali. Harry skierował się w jego stronę.
 — Gdzieś ty był? Wszyscy wychodzili z siebie — powiedział na wstępie.
 — Musiałem pobyć trochę w spokoju.
Zerknął w stronę okien, gdzie uczniowie obserwowali tworzenie się bariery ochronnej. Kącik jego ust drgnął, co nie uszło uwadze Łapy, który zmrużył oczy.
 — Coś ty zrobił? — spytał szeptem.
 — A skąd ci przyszło do głowy, że cokolwiek zrobiłem? — odpowiedział, udając zdziwionego.
 — I tak ci nie wierzę — stwierdził Syriusz.
Animag widział, że chłopak zachowuje się inaczej. Pewniej i silniej. Nie chciał zrobić nic, co mogłoby zepsuć jego aktualny humor, dlatego nie wypytywał. Ufał chłopakowi i wiedział, że nie zrobił nic, co mogłoby zaszkodzić szkole. W następnej chwili Furia skrzywił się mocno, gdy oberwał pięścią w ramię.
 — Lepiej, żebyś miał dobrą wymówkę, dlaczego cię tu nie było! — warknęła Silver.
Widząc wyczekujące spojrzenia reszty, westchnął:
 — Szukałem sposobu na pokonanie Voldemorta.
 — Teraz? — zdumiał się Draco.
 — Chyba w kryzysowej sytuacji mnie oświeciło. Nie wiem, czy zadziała, ale całkiem możliwe…
Przerwał mu głos, który zdążyli już dzisiaj usłyszeć. Dochodził on ze wszystkich ścian Hogwartu.
 — Sprzeciwiliście się Mrocznemu Lordowi, dlatego czeka was kara. Każdy mężczyzna, kobieta czy dziecko, które stanie mi na drodze i się sprzeciwi, polegnie. Nadchodzi północ. Harry Potterze, niedługo się spotkamy.
Zapadła martwa cisza. Już nie było odwrotu.
Niecałe pół godziny później Harry stał na błoniach wraz z wieloma uczniami, aurorami, Zakonem Feniksa i ludźmi, którzy przybyli do pomocy. Ze zniecierpliwieniem czekali na pojawienie się śmierciożerców. Widział twarze pełne napięcia, strachu, zaparcia. Lampy oświetlały zarówno błonia, jak i to, co było za bramami szkoły. Bariery ochronne błyszczały delikatnie pod wpływem światła. Niebo było całkowicie bezchmurne, a gwiazdy wyraźnie wyróżniały się na tle ciemnej nocy. Księżyc w kształcie rogala świecił bardzo mocno, złowieszczo. Podmuch zimnego wiatru sprawił, że większość zadrżała. Kontury Zakazanego Lasu wyglądały niebezpiecznie, jakby atak miał się rozpocząć od tamtej strony. Część obrońców Hogwartu została w budynku, by stamtąd atakować, w razie gdyby śmierciożercy przebili się do środka. Inna część obserwowała sytuację od strony dziedzińca lub z Wieży Astronomicznej. Niektórzy znajdowali się w lochach, gdzie pod dowództwem pani Pomfrey mieli leczyć rannych obrońców. Wszyscy mieli nadzieję, że poplecznicy Riddle’a się tam nie dostaną.
Harry słyszał, jak w żyłach płynie jego krew, serce mocno uderza, a oddech był głośniejszy niż zazwyczaj. Nikt się nie odzywał, czekając na pierwsze oznaki ataku. Syriusz wpatrywał się błyszczącymi z emocji oczami w bramę Hogwartu. Blake ściskała Blaise’a za rękę, chcąc zapamiętać ten dotyk, gdyby nie udało im się przeżyć. Toby i Jasmine patrzyli na siebie, przekazując sobie miłość, jaką się darzyli. Tonks stała gotowa do walki razem z aurorami, z którymi pracowała. Remus wyglądał na spokojnego, lecz Harry nie wątpił, że swoimi wyostrzonymi zmysłami chce usłyszeć jakiekolwiek oznaki ataku. Draco zaciskał mocno szczęki, wpatrując się w dal. Teodor zapewne myślał o tym, że stanie przeciwko swojemu ojcu. Pan Weasley patrzył przed siebie pewnym wzrokiem, lecz niewątpliwie myślami był przy swojej rodzinie, która rozbita była po całym zamku. Tristan, McGonagall, Dafne, Ethan, Dean, Kingsley, Cho… Widział wszystkich, ale nie potrafił spojrzeć na Evelyn stojącą obok niego. Bał się, że widzi ją po raz ostatni, że nie zobaczy więcej jej błyszczących oczu, nie usłyszy jej śmiechu, nie poczuje jej zapachu. Przymknął oczy, gdy chwyciła go za rękę. Być może po raz ostatni. Zebrał się w sobie i spojrzał na nią. Nie uśmiechała się, a jej oczy nie lśniły. Usta dziewczyny poruszyły się, by bezgłośnie wyznać mu swoje uczucie. Ścisnął ją mocniej za rękę. Odpowiedział tak samo.
Odwrócili od siebie spojrzenia i puścili swoje dłonie, gdy usłyszeli pierwszy huk. Zaklęcie uderzyło w barierę ochronną. Chwilę później dostrzegli setki promieni kierujących się w ich stronę. Odgłos wystrzałów zagłuszył ciszę, gdy klątwy dotknęły kopuły otaczającej Hogwart. W barierze zaczęły pojawiać się dziury, jednak Harry czuł, że jego wzmocnienie zostało nienaruszone. Jego przypuszczenia potwierdziły się, co sprawiło, że jego usta drgnęły lekko.
Na pierwszy rzut oka bariera została doszczętnie zniszczona. Głośny ryk rozniósł się po okolicy, gdy śmierciożercy ruszyli na Hogwart. Brama otworzyła się, lecz Furia wiedział, że jeszcze przez nią nie przejdą. Był tego pewien. Zobaczyli atakujących na horyzoncie. Całe tłumy. Biegli na złamanie karku, gotowi zabić każdą osobę, która stanie im na drodze.
 — Przygotować się! — zarządził jeden z aurorów.
Harry nawet nie drgnął, gdy osoby w maskach dotarły do bramy szkoły. Byli chętni do rzucenia pierwszych zaklęć. Ich rozszerzone oczy wypełniała chęć mordu i nie było w nich jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Przekroczyli barierę nałożoną przez Ślizgona i w tym momencie większość przełknęła ciężko ślinę. Śmierciożercy, którzy przeszli przez bramę, zostali rozerwani na strzępy. Krew, skóra, ubrania, wnętrzności. Poplecznicy Voldemorta zatrzymali się natychmiast, choć jeszcze dwóch nie zdążyło zahamować. W powietrzu zawisła mrożąca krew w żyłach cisza.
 — Powiedz tylko, że oni zrobiliby to samo — szepnął Furia.
Silver spojrzała na niego ze zrozumieniem. Dostrzegła jego pusty wzrok skierowany na ich przeciwników.
 — Tak, Harry. Zrobiliby to samo — potwierdziła szeptem, patrząc w tę samą stronę.
Skoro potwierdzenie miało podnieść go na duchu, chciała zrobić wszystko, żeby chłopak wyszedł z walki zwycięsko.
Śmierciożercy i obrońcy stali naprzeciwko siebie w odległości kilkunastu metrów, patrząc z zaparciem i wrogością. Aby wygrać, nikt nie mógł się litować. Czekali: obrońcy na przełamanie ostatniej bariery, a osoby w maskach na to, aż ktoś ją usunie. Stali i patrzyli, nie mając wyjścia. Gdyby Harry nie wiedział, że Voldemort zna wężomowę i zapewne domyśli się, co stoi jego poplecznikom na drodze, pomyślałby, że odparli atak i zwolennicy Riddle’a zrezygnują z walki. Niestety, wcale tak nie było. Usunęli kilkunastu śmierciożerców i napad trochę się opóźnił, jednak był przekonany, że do potyczki tak czy inaczej dojdzie. Pomiędzy obiema grupami zawisła ciężka atmosfera. Celowali w siebie różdżkami, ale nie mogli zaatakować, będąc świadomymi, że bariera odbije wszelkie zaklęcia od obu stron. Ciemne niebo przeszył promień fioletowej klątwy, która uderzyła w barierę. Ściany zaczęły się kruszyć. Po okolicy rozszedł się syk rozumiany tylko przez Furię:
 — Tym mnie nie pokonasz, Harry.
Tym nie zamierzam – odparł w myślach, patrząc na coraz bardziej kruchą barierę, którą niedawno stworzył.
 — Przygotować się! — krzyknął jeszcze raz dowódca, a obrońcy pewniej chwycili różdżki.
Furia zerknął jeszcze raz na Evelyn. Patrzyła na niego. Dla niej zabiję każdego, kto stanie mi na drodze. Odwrócił wzrok. Po placu rozszedł się syk, który sprawił, że obrońcy zadrżeli. Zareagowali tak, gdyż zrozumieli, że wydobywa się on z ust jednego z nich.
 — Aktywuj barierę niszczącą — wysyczał chłopak.
Rozległa się głośna eksplozja, gdy granica niespodziewanie wybuchła, wysyłając w stronę śmierciożerców diamentowe odłamki, raniąc ich bądź też zabijając. Usłyszeli wściekły ryk Voldemorta, a Harry uśmiechnął się niebezpiecznie. Postanowił dać z siebie wszystko, by zginęło jak najmniej osób znajdujących się po tej stronie, co on i unicestwić Riddle’a raz na zawsze.
Bitwa o Hogwart rozpoczęła się na dobre.
Obrońcy rzucili się w stronę przeciwników z pierwszymi klątwami na ustach. Druga strona zareagowała tak samo. Pary zaczęły pojedynkować się na polu bitwy. Nadzieja, że nie dojdzie do walki została całkowicie zlikwidowana. Harry zatrzymał lecące w niego pierwsze zaklęcie. Przed nim pojawił się przeciwnik, który zaatakował. Furia bez problemu odpierał klątwy mknące wprost w niego. Wiedział, że śmierciożercy szybko dostaną się do szkoły, gdyż mieli przewagę nad obrońcami, jednak wierzył, że natkną się tam na twardy opór. Tymczasem skupił się na obecnej chwili i mężczyźnie, który bez litości ciskał w niego czaromagicznymi przekleństwami. Brunet nie pozostawał mu dłużny, ze ślizgonskim sprytem wykorzystując jego słabe punkty. Głośny wybuch przedarł się przez odgłosy bitwy. Ktoś krzyknął z bólu niedaleko chłopaka, ale nie potrafił rozróżnić, czyi to był głos. Nie miał także możliwości pomóc tej osobie, gdyby był to któryś z obrońców Hogwartu, ponieważ zajęty był ratowaniem swojego życia. Nie mógł przecież zginąć przed walką z Voldemortem, ale jednocześnie nie chciał czekać na uboczu, patrząc jak obrońcy, wśród których byli jego najbliżsi, walczą o swoje życie. Nie byłby sobą, gdyby wycofał się z tej bitwy, by poczekać na odpowiedni moment. Może należał aktualnie do Ślizgonów, jednak przez pięć lat żył w Gryffindorze, gdzie uczniowie byli odważni i dość często lekkomyślni. Tak jak powiedział w Wielkiej Sali: to była ich wojna i nie mogli się wycofać, gdy Voldemort ma na celu przejęcie szkoły, która wielu osobom zastępowała dom. On należał do tych uczniów, dlatego nie zamierzał uciekać. Chciał aktywnie uczestniczyć w obronie Hogwartu.
Zatrzymał zaklęcie tnące w ostatniej chwili. Odpowiedział klątwą zamrażającą, która trafiła jego przeciwnika w pierś. Mężczyzna próbował przełamać urok, jednak szybko poczuł, że jego ciało przestaje go słuchać, pokrywając się lodem. Harry nie czekał, aż zamarznie, lecz cisnął w niego zaklęciem oszałamiającym. Furia odskoczył przed kolejnym promieniem przelatującym tuż przed jego nosem. Zbłąkane klątwy uderzały w przypadkowe osoby, które w ogóle się tego nie spodziewały. Miotnął promieniem w walczącego niedaleko śmierciożercę z jakimś uczniem. Ten w ostatniej chwili uchylił się, a zaklęcie poleciało dalej, lecz Furia nie dostrzegł, czy kogoś uderzyło. Postawił tarczę obronną, gdy klątwa śmignęła tuż obok niego. Uderzyła ona w barierę i poleciała w całkiem innym kierunku. W następnej chwili rzucił kolejną, gdy dostrzegł żółtą klątwę lecącą w Tristana, który tego nie zauważył, gdyż stał tyłem. Harry postanowił zabezpieczać go przed atakiem w plecy, dlatego też zaczął miotać zaklęciami w śmierciożercę, który kierował różdżkę w nauczyciela.
 — Impediento! Drętwota! Protego!
Odskoczył przed zaklęciem wybuchającym, którego nie miał jak zablokować. Tuż obok niego ziemia wyleciała w powietrze, pozostawiając dziurę wielkości głowy olbrzyma. Harry nie zwrócił na to uwagi, lecz ochronił się przed kolejnym czarnomagicznym zaklęciem wysłanym w niego przez mężczyznę w masce. Klątwa Cruciatus sprawiła, że Ślizgon musiał nie tylko ratować siebie, ale i Tristana. Bez pardonu chwycił kuzyna Syriusza za szatę i szarpnął w dół. Obaj runęli na ziemię, a uczeń dopiero wtedy uświadomił sobie, że Black w tym samym momencie pociągnął go na podłoże. Nad ich głowami spotkały się dwa zaklęcia Niewybaczalne: Cruciatus i Avada Kedavra. Głośno buchnęło, a obie klątwy wróciły do swoich właścicieli. Jeden z nich padł na ziemię martwy. Z gardła drugiego wydobył się głośny wrzask, gdy jego własne zaklęcie uderzyło wprost w niego. Nikt nie utrzymywał klątwy, dlatego jego krzyk szybko się urwał. Harry nie czekał, aż się pozbiera i uderzył w niego zaklęciem oszałamiającym. Podniósł się wraz z nauczycielem obrony, by stanąć naprzeciw kolejnych śmierciożerców.
Nie widział nikogo ze swoich przyjaciół, którzy rozbiegli się po całym polu bitwy. Było tak jasno od błyszczących zaklęć, że z łatwością mógł rozpoznać twarze wielu obrońców Hogwartu. Pan Weasley miotnął właśnie zaklęciem oszałamiającym w swojego przeciwnika, który ledwo zdołał odskoczyć przed promieniem. Dafne utworzyła tarczę ochronną, stając na drodze jakiegoś uroku. Ernie Macmillan z zaciętą miną ciskał wszystkimi znanymi sobie zaklęciami w stronę człowieka odzianego w czarne jak smoła szaty. Elfias Doge wraz z Terrym Bottem stawiał czoła trójce śmierciożerców. Harry dostrzegł blond włosy Dracona, który z twardą miną odskoczył przed zaklęciem uśmiercającym.
Po placu rozszedł się krzyk cierpienia Katie Bell. Harry odwrócił się gwałtownie, kiedy zorientował się, że dziewczyna chwilę wcześniej walczyła tuż za nim. Gryfonka najwyraźniej nie zdążyła uniknąć zaklęcia torturującego i teraz wiła się z bólu u stóp śmierciożercy patrzącego na nią z szyderczym uśmiechem. Furia miotnął w niego klątwą, zmuszając go tym samym do przerwania tortur na dziewczynie. Mężczyzna podniósł na niego wzrok i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, musiał uciec przed kolejnym urokiem. Katie z cichym jękiem wstała z ziemi, by wrócić do walki. Dołączyła do Harry’ego w celu zemszczenia się za poprzednie zaklęcie. Gryfonce udało się rozbroić przeciwnika, więc Ślizgon z łatwością pozbawił go przytomności.
Znienacka poczuł, że szybuje w powietrzu. Widok zasłaniała mu chmura ciemnego dymu, ograniczająca mu pole widzenia. Runął na ziemię, czując, że tuż nad nim śmignęło zaklęcie. Usłyszał czyjś cichy jęk, gdy ktoś spadł obok niego. Ktoś inny potknął się o jego nogi i upadł na kogoś, kto znowu stęknął z tego powodu. Furia wstał, ściskając mocno różdżkę w dłoni, jednak przez dym nie widział nic, co znajdowało się obok niego. Szarpnął nadgarstkiem, a dym zaczął się rozpraszać. Padł na ziemię jak długi, kiedy w tym momencie dostrzegł zmierzającą w jego stronę klątwę w kolorze krwi. Dym ponownie buchnął, jednak tym razem nie wyleciał w powietrze. Zaklął cicho, gdyż nic nie mógł zobaczyć. Ktoś wydusił jego imię. Obrócił głowę, ale nic nie dostrzegł. Odgłosy walki jakby się oddaliły, a Harry’emu powoli kręciło się w głowie. Zatkał dłonią usta, aby nie wdychać tych oparów. Ruszył przed siebie, by wydostać się z tego trującego pyłu. Wpadł na kogoś, co sprawiło, że odskoczył do tyłu gotowy do ataku. Rozpoznał Cho. W następnej chwili padła mu w ramiona ledwo przytomna. Chwycił ją mocno, chociaż miał wrażenie, że jego ręce są jak z waty. Pociągnął Krukonkę za sobą. Dziewczyna ociężale podnosiła nogi, a Furia czuł, że także powoli traci siły. Zrobił kolejny krok i dostrzegł, że są na świeżym powietrzu. Cho wysunęła mu się z ramion. Próbował ją przytrzymać, ale sam padł na kolana. Jego oddech był chrapliwy, z gardła wydobywał się ostry, duszący kaszel, a obraz wirował. Nawet nie wiedział, kto kucał przy nim, próbując mu pomóc dojść do siebie. Ktoś inny chwycił Cho i deportował się z nią.
 — Furia, weź głęboki oddech i wciągnij jak najwięcej powietrza, bo się udusisz — usłyszał spanikowany głos Teodora. — Ktoś rzucił gaz duszący.
Tristan. Lekcje obrony. Gaz duszący. Weźcie głęboki oddech na świeżym powietrzu. Inaczej gaz się rozprzestrzeni w ciele i was udusi. Wziął głęboki, choć drżący ze zmęczenia oddech. Poczuł, jak przez cały układ oddechowy rozchodzi się chłodne powietrze, które eliminuje gaz z jego płuc. Obraz nagle stanął w miejscu, a kaszel ustał, choć cała klatka piersiowa nadal go bolała.
 — W porządku? — spytał Teo.
 — W porządku — odparł lekko zachrypniętym głosem.
Ślizgon podał mu rękę, by pomóc wstać. Furia stanął na nogi, dostrzegając, że Syriusz ochraniał ich przed atakiem, gdy dochodził do siebie. Zauważył, że przeszybował dość spory kawałek. Wrócił do walki wraz z Teodorem u boku, niemal natychmiast rzucając przed siebie tarczę ochronną. Czarnomagiczna klątwa poleciała wprost w tłum , by tam znaleźć jakąś przypadkową ofiarę. Miotnął pierwszym urokiem, jaki przyszedł mu na myśl, aby uzyskać przewagę i zacząć atakować. Promień odbił się od tarczy, ale w ogóle go to nie zniechęciło. Mężczyzna nie miał czasu rzucić nic poza tarczami ochronnymi, gdyż został zasypany promieniami. W pewnym momencie urok odbił się w taki sposób, że leciał wprost w stojącego tyłem Syriusza. Furia natychmiast rzucił w niego tarczą odbijającą, wiedząc, że jednocześnie straci przewagę. Nie chciał jednak, aby chrzestny został uderzony Klątwą Bezgranicznego Strachu, dlatego musiał interweniować. W następnej chwili zmienił kierunek zaklęcia lecącego w jego stronę. Śmierciożerca postanowił zemścić się za lawinę przekleństw i tym razem Harry ledwo sobie radził z obroną. Gdy dostrzegł, że mężczyzna potknął się o czyjeś ciało, zareagował. Rzucił w jego stronę zaklęcie tnące. Niestety, w tym momencie facet cisnął w niego Avadą Kedavrą. Zaklęcia odbiły się od siebie i wróciły do właścicieli. Furia skrzywił się mocno, kiedy poczuł, jak jego skóra jest rozcinana na brzuchu. Krew wypływała z rany, przeciekając przez materiał ubrania. Miotnął klątwą w śmierciożercę, który celował w niego różdżką. Cieszył się, że wcześniej nie rzucił zaklęcia rozrywającego, bo inaczej byłoby po nim.
 — Hogwart! — wrzasnął główny dowódca, co było znakiem, że obrońcy muszą się wycofać, gdyż poplecznicy Voldemorta dostali się do szkoły.
Rzucając non stop promieniami, Harry zaczął powoli się wycofywać, idąc za przykładem pozostałych. Musieli chronić murów budynku i pomóc znajdującym się w środku osobom, które stawiały opór. Kilkanaście pojedynkujących się par pozostało na błoniach. Obrońcy pognali za śmierciożercami, którzy natarli na Hogwart. Wrota wyleciały z hukiem, gdy tylko Furia wpadł do sali wejściowej. Przeczuwał, że jego przeznaczenie rozstrzygnie się w Wielkiej Sali, dlatego nie chciał oddalać się od tego miejsca z myślą, że chce to skończyć jak najszybciej.

============================

Powiem tak: macie mnie w dupie, przynajmniej niektórzy. Dokładniej chodzi mi o to, że nie czytacie co piszę pod rozdziałami, dlatego non stop pojawiają się te same pytania: czy będzie drugi tom i czy będzie nowy blog. Odpowiedzi udzielałam już 3544154531321 razy, a pytanie nadal się pojawia. Wiecie, jak bardzo mnie to irytuje? Nie będę na nie odpowiadać, bo ile można. Jeśli ktoś chce wiedzieć: odpowiedź znajduje się pod poprzednim rozdziałem.
Druga sprawa: pytanie kiedy rozdział, o której go wstawię. Raz - ok, zdzierżę, drugi - ok, zdzierżę, trzeci - już nie. Nienawidzę go tak samo jak tego o drugi tom i drugi blog. Zawsze wstawiam rozdział zaraz po wejściu przed kompa albo jak zrobię wszystko co muszę. Dzisiejszy planowałam wstawić wieczorem, bo byłam tak zirytowana przez te pytania. Z kolejnym tak zrobię, obiecuję.

Maturzyści, jak Wam poszło? Ja jestem zadowolona z matematyki. Spodziewałam się, że będzie trudniejsza. Naliczyłam 70% i jestem z tego dumna ;D Polski był gorszy, ale mam nadzieję, że wypracowanie poszło mi dobrze. Na kolejne egzaminy czekam. W poniedziałek niemiecki ustny, czego boję się najbardziej.
Do kolejnego ;*

22 komentarze:

  1. Rozdział genialny, kurcze normalnie jak go zaczęłam czytać, to tak mnie pochłonął, że prawie wpadłam w monitor:p Harry zawsze łączy ludzi:p Wrr, nie znoszę, jak kończysz w takim momencie;D A bitwę normalnie opisałaś nieziemsko. Jestem pełna podziwu, ile emocji możesz umieścić w każdym tekście:)Miłość, strach, ból... Wierzę, w Twojego Harry'ego i wierzę w to, że sobie poradzi. I jakbyś mogła stworzyć drugi tom, gdyby Harry'ego zabrakło:D Tylko niepokoi mnie, co się dzieje z Silver...
    Niesamowity rozdział:)
    Ja już jestem po 4 maturach:D Matematykę też sobie policzyłam na około70% bo jak często mi się zdarza 3 zadania niedokładnie przeczytałam, ale mogę zwalić to na stres;p Polskiego się nie boje, bo zazwyczaj jest dobrze:) Gorzej z angielskim... A polski rozszerzony też całkiem, całkiem..;p Ja mam we wtorek usty polski:) Powodzenia w każdym razie na Twoich ustynch! :)
    Pozdrawiam i weny życzę:)
    Caathy.x1

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny! Teraz tylko byle do następnej soboty :D Cieszę się, że dobrze ci poszło na matematyce (70% to całkiem sporo), ja osobiście pisałam test gimnazjalny i mam nadzieję, że poszło mi dobrze. Trzymam kciuki za Twój egzamin z niemieckiego! Daj z siebie wszystko! :D
    Duuuu~żo weny~!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo :)
    Prawie nigdy nie komentuje ale Twoje blogi czytam chyba od samego początku i zawsze z takim samym entuzjazmem.
    Polski trudny był, mi przynajmniej nie przypadł do gusty, ale z matmy liczne na 90%. JA pisałam jeszcze ang i tez był w miare ok. A wczoraj juz miałam ustny polski, wiecej stresu było niż to wszystko warte :)
    Weny przy pisaniu życze bo uwielbiam Twoje opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś sadystką! Przez cały tydzień czekałam na ten rozdział, a ty skończyłaś w najciekawszym momencie:( Foch forever na 5 minut. Rozdział świetny!!! Swoją drogą życzę Ci powodzenia na tym niemieckim. Ja tego języka nie ogarniam ani trochę:/ No cóż, w końcu uczę się francuskiego. A ten foch potrwa jeszcze dłużej, jeśli w następnym rozdziale nie będzie walki z Voldemortem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do The Versatile Blogger. Po więcej informacji zapraszam do siebie: www.taboo-love.blogspot.com (:
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczęłam czytać twój blog z tydzień temu i stwierdzam prosto z mostu: Ten blog jest genialny!!! Normalnie nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału. Zastanawiałaś się nad karierą pisarki? Bo jak nie to przemyśł to.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zawsze świetny, ale jak mogłaś skończyć w takim momencie. Współczuję Ci tępych czytelników zadających te same pytania. Ja mam pytanie, może się pojawiło ale nie kojarzę odpowiedzi. Czy masz już napisane jakieś rozdziały na następny blog czy tylko pomysł?
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Vlad

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział... Ale czemu musiałaś skończyć właśnie w takim momencie??!!
    No cóż teraz pozostało mi jak i wszystkim innym czekać cały tydzień.
    Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!!!
    Życzę powodzenia ^_^

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział askjhih .Kocham Cię !

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty chcesz mnie zabić, koniec w takim momencie? ehhhhh.... Opowiadanie świetne. czekam na next:) a i takie mini pytanie czy jak napiszesz matury to odcinki będą częściej się pojawiać czy nie ? z góry dzięki za odp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naucz się czytać !!!
      Bully WIELE RAZY PISAŁA, POWTARZAŁA, że rozdział BĘDZIE się pojawiał RAZ W TYGODNIU w sobotę. Jeśli jej się zamarzy to wstawi częściej, a NA PEWNO będzie o tym info PO LEWEJ STRONIE, w zakładce PROROK CODZIENNY !!!!!!!!!
      Dołączam się do frustracji Bully, bo ignorujesz to, co jest zawsze napisane pod notkami !

      Daga

      Usuń
  11. Pisemne maturki mam już z głowy :) teraz tylko ustne :/ Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że podstawe z matmy napisałem słabiej niż rozszerzenie^^ No nic zobaczymy jak będą wyniki :)
    Co do rozdziału, to jest świetny, te opisy walk mnie powalają, ale (no właśnie jest jedno ale i to wcale nie jakieś tam małe) dlaczego do jasnej ciasnej skończyłaś w takim momencie ? Ja się pytam ? No ale wybaczam Ci za taki genialny rozdział :P Ta osłona Harry'ego najlepsza xD Bardzo ciekawie... działa :D Twoje opisy walk są jedne z najlepszych jakie kiedykolwiek czytałem. Szacun
    Powodzenia na ustnym niemieckim i tych egzaminach, które Ci jeszcze zostały :)

    Pozdrawiam i nie stresuj się niemieckim, będzie dobrze :)
    Szaloony

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział naprawdę świetny, tylko dlaczego zakończyłaś w takim momencie?

    Co do matur to też mi się wydaje że rozszerzenie z matmy napisałam lepiej niż podstawę. Najgorszy był chyba angielski.. przed mną jeszcze ustne i 2 pisemne ;)

    Madzik

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział jak zwykle świetny. Bardzo dobrze radzisz sobie z opisem walki ;p
    a jak mi poszła matura??? zobaczę w czerwcu ;p nie chciałam sprawdzać wcześniej
    Pozdrawiam i wenki życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział całkiem całkiem ale poprzedniemu nie dorównuje:) mam wrażenie że jeszcze rozdział albo dwa i koniec tego tomu:) Życzę powodzenia na niemieckim i gratuluje zdanej maty i polskiego:)
    Serdecznie pozdrawiam i życzę dużo weny:)

    Ruda

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo dobrze, ze tak Ci dobrze poszla matura ^___^ Nie na darmo trzymalismy kciuki ;D Co do rozdzialu - KOBIETO KOCHAM CIE ! Do pisania masz tak wielki talent, ze czekam na ksiazke ! :D Ale jak zwykle...MUSIALAM SKONCZYC W TAKIM MOMENCIE ! ;_____________; KIEDYS CIE BOG ZA TO POKARZE :P Dobra jzu nie rozpaczam, weny zycze i czekam Z WIELKA NIECIERPLIWOSCIA na nastepne :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Musiałam, po prostu musiałam się wypowiedzieć pod komentarzem ADRIANA SIKORY! Nie pojmuję głupoty ludzkiej i bezmyślnego czytania. No ileż można, no !!! Litości !!
    Ughhhh....
    Cieszę się, że matematyka poszła Ci aż tak dobrze, osobiście poległabym na niej ;D. Trzymam kciuki za niemiecki i pozostałe egzaminy, poradzisz sobie, wierzę w Ciebie ;* !
    A teraz rozdział...
    Nooo i są nasze kochane skrzaty, wyjaśniło się wreszcie, co się z nimi działo ;P.
    Ciekawi mnie to zaklęcie ochronne, które Furia rzucił w barierę Hogwartu hmm.
    Ooooo jestem pod wrażeniem. Księga jednak umożliwiła Furii kilka ciekawych zabezpieczeń i ataków. Bariera pierwsza klasa. No i te wydawanie komend w wężomowie mhmm.
    Zgadzam się z Szaloonym i jestem pod ogromnym wrażeniem opisu bitwy i atmosfery, jaką stworzyłaś. Nadal wali mi serce, jak szalone ochh. Zdecydowanie z ciekawości będę przeciążać procesor w komputerze, wpatrując się w monitor, w oczekiwaniu na kolejny rozdział ;D.
    Jeszcze raz gratulacje i trzymaj się na tych egzaminach ;* !!!

    Daga

    OdpowiedzUsuń
  17. Bedzie drugi tom? :D zartuje oczywiscie. Dawno nie komentowale, bo mialem masakre na uczelni a ze teraz mialem czas przeczytac notke (w kolejce do lekarza -.-) to komentuje :) rozdzialik genialny, tak samo jak w sumie wszystkie wczesniejsze. Zaraz wchodze, wiec nie bede sie rozpisywal :D trzymaj sie i weny zycze ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bully, zanim przejdę do komentowania, chciałam cię z całego serducha mojego przeprosić za brak komentarzy. Tym bardziej, że ty kmentujesz każdy mój rozdział. Niestety, nie dałam rady zajmować sie tak wieloma rzeczami na raz i z czegoś musiałam zrezygnować na czas matury. Padło na wszelkiego rodzaju opowiadania. Dziś jednym tchem przeczytałam trzy ostatnie rozdziały, bo wreszcie mam wakacje. No prawie, został mi tylko ustny angielski. Właśnie, pytałaś, jak matura. Jeśli chodzi o matmę, to rzeczywiście była prosta, ja naliczyłam około 80-85%. Ale mam się czym pochwalić. Polski ustny zdałam na 100% tak więc jestem z siebie niesamowicie dumna. A i tobie gratuluję dobrych wyników z matmy, choć to jeszcze nie pewne. W każdym razie, życzę ci, byś miała jak najlepsze wyniki.;)
    Jeśli chodzi o rozdział, to wow.
    Naprawdę niesamowicie opisujesz sceny walki. W ogóle ostatnie dwa rozdziały były bardzo, bardzo dobre. Harry w roli przywódcy to coś, na co czekałam. Jest świetny. To, jak Hogwart się zorganizował było niesamowite. No i Ron, wreszcie się ogarnął. Już myślałam, że nic do niego nie dotrze, a tu taka niespodzianka. Cieszę się, że tak się stało.
    Akcja uwalniania nauczycieli. Bałam się, że to się nie uda. Ale zmartwił mnie jeden fakt. Do Harry'ego dotarło, że naprawdę będzie musiał zabijać. Boję się, co ta świadomość może z nim zrobić. A raczej, co z nim zrobi po walce. Kiedy zacznie nad tym rozmyślać. Nie chcę żeby się pogrążył.
    No i oczywiście nie dopuszczam do siebie myśli, że Harry nie przeżyje. Boję się tylko, że zostanie poważnie ranny, że może zostać kaleką, czy coś w tym stylu. Mam też nadzieję, że nikt mu bliski nie zginie. On już dosyć przeżył, nie chcę, by znowu kogoś stracił.
    A jeśli chodzi o denerwujące cię pytania, to może zacznij na nie odpowiadać przed rozdziałem. Mam na myśli, że informacje wstawiane pod rozdziałem w mniejszym stopniu docierają do czytelników, wiesz, większość jest zbyt przejęta rozdziałem, by to przeczytać, o zrozumieniu nie wspominając. Nie, żebym chciała kogoś obrazić. Może, jeśli zamieścisz informacje na początku postu, to więcej osób zwróci na nie uwagę. To taka tylko mała rada.
    Życzę ci dużo weny i jeszcze raz przepraszam za niekomentowanie. Mam nadzieję, że nie gniewasz się... za bardzo.
    Pozdrawiam,
    Seya.;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Kolejny, cholernie dobry rozdział!

    W kłótni z aurorami, Harry pokazał, że ma przysłowiowe jaja. ;D
    Bitwa o Hogwart znów świetnie opisana. Nic dodać, nic ująć ;*
    Słuchałam do tego muzyki, która w połaczeniu ze wszystkim dała zniewalający efekt!

    Bitwa zapiera dech w piersi

    Pozdro zza ekranu!
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  20. Witam,
    walka już się rozpoczęła, Syriusz dumny, z tego, że Harry został liderem i jak widać wszyscy są zaskoczeni tym , ze nie ma podziałów na domy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  21. Hej,
    wspaniały rozdział, walka się rozpoczęła, Harry został liderem...  wszyscy są zaskoczeni tym, że nie ma tutaj podziałów na domy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń