18.05.2013

Rozdział 41 - Przeznaczenie

Śmierciożercy wyglądali na zaskoczonych, kiedy niespodziewanie zostali zaatakowani od drugiej strony. Harry widział kilka rudowłosych głów na czele grupy obrońców. Fred i George z zaciętymi minami miotnęli pierwszymi zaklęciami w stronę grupki przeciwników. Ron biegł tuż za nimi, odpierając ofensywę wraz z Billem i Charliem. Ginny obroniła swoją matkę tarczą ochronną, a kobieta zaatakowała mężczyznę, który cisnął klątwą w nią i jej córkę.
Harry na własne oczy widział, jak kamienne posągi i zbroje ożywają, broniąc Hogwartczyków. Jeden z nich stanął na drodze Avady Kedavry skierowanej w Neville’a. Zaklęcie odbiło się, uderzając w ścianę, a figura rozpadła się na małe kawałki.
Portrety krzyczały głośno, pobudzając obrońców do walki.
 — Zniszczcie te bezczelne psy!
 — Niech wiedzą, dlaczego nie należy atakować Hogwartu!
 — Nędznicy! Będziecie za to gnić w piachu!
Wiele portretów zostało trafionych promieniami, jednak postacie szybko uciekały do ram znajdujących się obok.
 — Zapłacicie za to, plugawi zdrajcy! — krzyknął jakiś wąsaty błazen, gdy jego rama wyleciała w powietrze, a on w ostatniej chwili umknął do obrazu młodych dam.
 — Dobrze, młodzieńcze! Pokaż im, gdzie raki zimują! — wrzasnął rycerz, kiedy Furia posłał śmierciożercę w ścianę, a ten osunął się po niej nieświadomy rzeczywistości.
 — Zaklęciem uśmiercającym w profesora! Toż to skandal!
Dźwięk tłuczonego szkła rozległ się tuż za Harrym, gdy uciekł przed klątwą torturującą. Chwilę później nad głową śmierciożercy wybuchł mur, a odłamki kamieni spadły na niego. Mężczyzna z wściekłością szarpnął różdżką, ochraniając swoją czaszkę i zaatakował ucznia lawiną czarnomagicznych zaklęć. Ślizgon ledwo zdążył z tworzeniem tarcz. Cruciatus minął go zaledwie o cal dzięki szczęśliwemu przypadkowi. Ktoś z dzikim wrzaskiem przebiegł za nim. Rozpoznał Toby’ego, kiedy ten ryknął rozwścieczony:
 — Nie w moją dziewczynę, sku*wielu!
Brunet wolał nie wiedzieć, co pałkarz zrobił temu nieszczęśnikowi. Nawet nie miał czasu sprawdzić, ponieważ ledwo radził sobie z obroną. Widział, że jeśli coś nie zdekoncentruje śmierciożercy albo ktoś mu nie pomoże, padnie z wyczerpania lub wreszcie zostanie trafiony paskudnym urokiem. Zirytowany tak długą walką napastnik atakował coraz szybciej, rzucając jednocześnie coraz gorsze klątwy. Czyjeś zaklęcie śmignęło obok głowy mężczyzny, sprawiając, że musiał odskoczyć. Furia to wykorzystał, idealnie trafiając go Drętwotą w pierś.
Czuł już zmęczenie, ale wiedział, że nie podda się do samego końca. Walczył o to, żeby uczestniczyć w bitwie, więc nie mógł odpuścić tak szybko. Dookoła dostrzegał zniszczenie, ból i śmierć, jednak to były skutki wojny. Żeby jedna strona zwyciężyła, druga musiała przegrać. To było nieuniknione. Pokonani i zwycięzcy. Stawką było życie milionów ludzi. To teraz miało się okazać, czy wszyscy będą żyć w spokoju i szczęściu, czy w rozpaczy i strachu. On miał rozstrzygnąć, co się stanie.
Sala wejściowa znacznie się przerzedziła, kiedy walczący rozbiegli się po większej części zamku. Na ziemi leżały fragmenty murów, posadzkę pokrywał pył, a w ścianie wyryto pełno dziur. Martwe oczy poległych wpatrywały się w sufit bądź też były zamknięte. Wokół ciał tworzyły się często kałuże krwi. Jakiś auror konał pod ścianą z rozerwaną klatką piersiową. Niedaleko niego leżał martwy śmierciożerca. Auror prawdopodobnie pozbawił życia swojego przeciwnika ostatnimi chwilami własnego. Walczył do samego końca, choć wiedział, że umrze.
Z Wielkiej Sali dochodziły odgłosy brutalnej walki. Na błoniach było podobnie. Harry uświadomił sobie, że nad nim także wybuchła bitwa, co znaczyło, że przeciwnicy dostali się już na piętro. Serce zabiło mu mocniej, kiedy odniósł wrażenie, że podłoga zadrżała. Lochy. Jeżeli śmierciożercy się dam dostali, oznaczało, że szpital dla rannych obrońców znajduje się w niebezpieczeństwie. Musieli w takim razie pozbyć się stamtąd zagrożenia. Pognał w stronę zejścia do lochów, mijając po drodze pojedynkujące się pary. Zahamował gwałtownie, kiedy dostrzegł dwójkę przeciwników. Jeden z nich miał pękniętą maskę, natomiast drugi wyrzucił swoją pod ścianę, gdy rozsypała się w pył. Jego twarz była cała podrapana i wyglądała na poparzoną. Całkiem możliwe, że ktoś trafił go w twarz i to dlatego jego maska została zniszczona. Mężczyzna jednak nie zwrócił na to uwagi, szczerząc się złośliwie. Granatowe oczy lśniły niebezpiecznie, nie mając w sobie ani odrobiny litości czy współczucia.
Furia wiedział, że powinien się wycofać, gdyż w pojedynkę był na gorszej pozycji, ale nie chciał uciekać i dawać im tej satysfakcji. Cechy Gryfona wzięły górę i uniósł różdżkę, by zaatakować. Mężczyźni roześmiali się szyderczo i ochryple, odbijając urok. Najwyraźniej spodziewali się szybkiej wygranej z nastolatkiem, lecz nie domyślili się, że ten chłopak potrafi rzucić bardzo dużo paskudnych klątw czarnomagicznych. Miny im zrzedły, gdy rozpoznali zaklęcie rozrywające wydobywające się z różdżki Ślizgona. Automatycznie zaczęli poważnie traktować walkę. W momencie gdy Harry trafił faceta w masce, tuż za nim rozległy się kroki. Ktoś cisnął klątwą, celując w drugiego przeciwnika. Kolejny promień poleciał chwilę później, co sprawiło, że zwolennik Riddle’a nie zdążył się obronić. Furia wykorzystał to, że jego rywal został wyeliminowany, więc mógł przedłużyć zaklęcie, sprawiając, że śmierciożerca zmieniał się w lodowy posąg. Fred i George zrównali się z nim.
 — Ale rozróba, no nie? — wyszczerzył się pierwszy bliźniak, nie przejmując się długą szramą od brwi aż do ucha.
Z ramienia drugiego rudzielca płynęła krew, jednak on tego nie zauważał. Nadmiar adrenaliny sprawił, że takie rany były odczuwalne w niewielkim stopniu. Razem z Harrym pognali dalej, po drodze przewracając zamrożonego faceta, który połamał się na kilka części. Zwolnili, kiedy usłyszeli głośne krzyki zza rogu. Wymienili się spojrzeniami, gdy odgłos kroków szybko się przybliżał. Wypadli za róg i od razu zaatakowali, dostrzegając czarne szaty popleczników Voldemorta. Zyskali kilka chwil przewagi swoim niespodziewanym pojawieniem się, dlatego od razu to wykorzystali, powalając na ziemię dwóch przeciwników. Zaraz za grupką posiadaczy Mrocznego Znaku zjawili się Draco oraz Dean, najwyraźniej gnając za nimi. Widząc opór ze strony trójki obrońców Hogwartu, przystanęli, by wykonać ofensywę z obu stron. Śmierciożercy musieli się rozdzielić i do części odwrócić tyłem, widząc, że są okrążeni. Fragment korytarza został wypełniony latającymi w każdą stronę przekleństwami, które uderzały głównie w ściany i sufit. W pewnym momencie George i Harry musieli rzucić się do tyłu, padając na ziemię, kiedy część sufitu runęła prosto pod ich nogi. Postacie w maskach wykorzystały chwilowy brak dwójki obrońców i skierowali atak na Freda, który w pojedynkę miał znikome szanse na wyjście z tej walki żywym. Draco i Dean z frustracją ciskali zaklęciami w rywali. Furia zdołał wygrzebać się z gruzu i zanim wstał, musiał ponownie paść na brudną posadzkę, gdyż został zaatakowany. Bronił się różdżką, którą zdołał utrzymać w dłoni, chociaż na siedząco było to dość niekomfortowe. George włączył się do walki, posyłając w śmierciożercę zaklęcie oszałamiające, jednak ten zdołał się obronić. Brunet zareagował natychmiastowo i miotnął w faceta Urokiem Fajerwerków. Mężczyzna wyleciał w powietrze, by zaryć głową w sufit. Opadł bezwładnie na ziemię bez przytomności. Furia i George szybko wstali, by pomóc Fredowi, Fortisowi i Deanowi. Był to trudny pojedynek ze względu na to, że zaklęcia Wybrańca oraz bliźniaków mogły uderzyć w Dracona oraz Deana i odwrotnie. Obrońcy doszli do wniosku, że lepiej nie atakować czymś niebezpiecznym, aby poważnie nie zranić swoich sprzymierzeńców.
Fortis zaryzykował i cisnął klątwą w śmierciożercę, trafiając w sam środek piersi. Niestety, w tej samej chwili sam oberwał urokiem w brzuch, co sprawiło, że został wyeliminowany z walki. Harry miał wielką nadzieję, że nie było to poważne zaklęcie i wystarczy zwykłe Renervate, aby go wybudzić. Tymczasem nie przerywał walki, aby nie spaść na gorszą pozycję. Widząc osłabienie z drugiej strony, bliźniacy oraz Furia zaatakowali kolejnego przeciwnika, aby odciążyć Deana. Głośny wybuch zagłuszył odgłosy bitwy. Usłyszeli, jak coś się wali, całkiem prawdopodobne, że jakaś ściana bądź sufit. Nie potrafili jednak zidentyfikować, z której strony dochodziły te dźwięki, gdyż całe mury aż się zatrzęsły. Od strony Gryfona ktoś wybiegł zza rogu. Na szczęście była to pomoc za strony uczniów. Furia rozpoznał Blaise’a, który wybudził Dracona. W oczy rzuciły mu się także blond włosy Silver. Ilość przeciwników wyrównała się, dlatego walczyli w parach.
Irytacja śmierciożercy tak długą walką musiała sięgnąć zenitu, gdyż Harry uświadomił sobie, że co drugie zaklęcie to Avada Kedavra. Później przeplatało się ono tylko z Cruciatusem, dlatego nie miał jak się bronić i umykał przed nimi. Nie dał jednak wyprowadzić się z równowagi i był opanowany, co frustrowało napastnika. Jednocześnie nie skupiał się na celu, co brunet wykorzystał. Uderzył raz, ale wyjątkowo celnie. Śmierciożerca wyleciał w powietrze, przelatując nad głowami walczących i wylądował kilkanaście metrów dalej na ścianie. Nie podniósł się, więc Ślizgon zaczął pomagać Fredowi. Gdy trzy zaklęcia zetknęły się ze sobą, nastąpiła eksplozja, która wyrzuciła całą trójkę w górę. Wybraniec poczuł, jak z impetem upada na posadzkę, uderzając głową o leżący kamień. Ze skrzywieniem usiadł na ziemi, ale złapały go mdłości, kiedy próbował wstać. Przed oczami widział mroczki, a obraz mocno wirował. Nie był w stanie skupić spojrzenia na jednym punkcie. Zamknął powieki, gdy nudności nasiliły się. Nie mógł ponownie rzucić się w wir walki, żeby nie narazić samego siebie albo jego sprzymierzeńców na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Coś spłynęło mu po karku. Nawet bez dotknięcia mógł domyślić się, że rozciął sobie głowę o głaz i z rany płynie krew. Oparł się o ścianę, gdyż wolał mieć za sobą coś stabilnego, ponieważ nie czuł się pewnie. Niemal jęknął, kiedy zawroty głowy nie przechodziły. Był świadomy, że w każdej chwili może zostać zaatakowany, lecz nie miał siły nawet trzymać różdżki. Nie wiedział, jakim cudem utrzymał ją w locie, ale teraz czuł magiczny przedmiot pod palcami. Położył na niej dłoń, aby nigdzie nie zginęła. Miał dużo szczęścia, że nie został zaatakowany. Mógł przysiąc, że siedział pod ścianą tylko chwilę, ale w pewnym momencie wpadł w stan półprzytomności i nie orientował się, co się dzieje wokół niego.
Przed jego oczami zamajaczyła jakaś postać. Patrzył na nią, ale nie rozróżniał twarzy. Jakaś jasna plama tuż przed jego twarzą. Osoba ta klepała go delikatnie po policzku, coś do niego mówiąc. Później odwrócono mu lekko głowę, prawdopodobnie po to, aby zobaczyć zranienie. Chwilę później czuł, jak grunt osuwa mu się pod nogami, gdy podniesiono go do pionu. Ktoś chwycił go pod ramię, aby nie przewrócił się na posadzkę. Zamknął oczy, bo obraz zawirował tak mocno, że coś podeszło mu do gardła.
Nawet nie wiedział, kiedy przyprowadzono go do lochów, gdzie aktualnie znajdowało się Skrzydło Szpitalne. Leżał na czymś miękkim, przewrócony na brzuch. W jego odczuciu głowa była niesamowicie ciężka. Czując coś zimnego w miejscu zranienia, otworzył powoli oczy. Dźwięki w zwolnionym tempie dostały się do jego mózgu z coraz większą głośnością. Obraz stawał się wyraźniejszy. Dostrzegł panią Pomfrey biegnącą do pacjenta przybyłego z okropną raną na twarzy. Obok leżał jakiś mężczyzna z ręką owiniętą w bandaż, jednak kończyna była nienaturalnie krótka. Harry uświadomił sobie, że człowiek ten nie ma dłoni, która prawdopodobnie została odcięta w trakcie walki. Uzdrowiciel ściągnięty z Munga czarował nad wijącą się w konwulsjach kobietą. Nad brunetem leżącym obok niej zawisły czarne chmury. Furia bez zastanowienia mógł stwierdzić, że kona. Uzdrowicielka nie radziła sobie z rozległą raną brzucha, z której strumieniami płynęła krew.
Nagle widok przesłoniła mu znajoma twarz Erin wcielającej się w rolę uzdrowicielki. Miała bladą cerę, jednak wyglądała na zupełnie spokojną i opanowaną. Nie mogła sprawić, że pacjenci panikowali, widząc w jej oczach przerażenie.
 — Wszystko w porządku? — spytała na wstępie.
 — W porządku — odpowiedział cicho.
 — Ile widzisz palców? — Wystawiła mu przed twarz rękę.
 — Trzy.
Kiwnęła głową.
 — Miałeś dość poważny uraz głowy, ale już został wyleczony — oznajmiła. — Musisz jednak jeszcze chwilę poleżeć, żeby maść całkowicie wyleczyła ranę. Gdy przestaniesz czuć ten chodny dotyk z tyłu głowy, możesz iść, ale nie wcześniej, okay?
 — Okay — potwierdził. — Długo tu leżę?
 — Jakiś kwadrans — odpowiedziała już mniej urzędniczym głosem. — Dean i Draco cię przyprowadzili. Nie wiem, jakim cudem przeszli przez pole walki, ale dobrze zrobili, że się w tobą nie deportowali, bo byłoby znacznie gorzej. Lecę do pracy. Kiedy będziesz wychodził, uważaj, bo pole bitwy jest zaraz za rogiem. Śmierciożercy są coraz bliżej szpitala.
Kiwnął lekko głową, a Erin pobiegła do kolejnego rannego. Harry rozejrzał się wokół w poszukiwaniu znajomych twarzy. Nie dostrzegł nikogo ze swoich bliskich. Większość kojarzył ze szkoły, jednak nie był z nimi w bliskich kontaktach. Ktoś ze zwichniętą kostką, wstrząśnieniem mózgu, rozerwanym ramieniem i poparzonym brzuchem…
Dopiero gdy bardziej wytężył słuch, usłyszał dochodzące z daleka odgłosy walki. Zapewne śmierciożercy byli coraz bliżej swojego celu – szpitala dla rannych obrońców Hogwartu. Ślizgon zacisnął zęby, modląc się o jak najszybsze załatanie rany. Nie chciał nie dostosować się do poleceń Erin, aby w trakcie bitwy obrażenie się nie odnowiło, ale z drugiej strony chciał w trybie natychmiastowym rzucić się w wir walki odbywającej się na korytarzu. Miał wrażenie, że czas celowo się dłuży, a maść jak na złość nie chce zadziałać jak najszybciej.
Poderwał się z łóżka i niemal pobiegł do drzwi, kiedy chłód niespodziewanie przestał uderzać w jego czaszkę. Otworzył wrota i zatrzasnął je za sobą, by następnie pognać w stronę odgłosów walki. Widział, jak zaklęcia uderzają w ścianę. Śmierciożercy niebezpiecznie zbliżali się do szpitala, napotykając jednak opór ze strony obrońców Hogwartu.
Wtedy ją zobaczył. Wypadła zza rogu z szalonym śmiechem. Nie kryła się pod maską, ukazując wszystkim, kim jest. Była dumna z tego, co robi, a w jej obłąkanych oczach nie było ani grama litości i współczucia. Głębia jej tęczówek pokazywała okrucieństwo, szaleństwo, chęć mordu. Harry poczuł wzbierającą się w nim niepohamowaną nienawiść. Bellatriks zrobiła zbyt dużo złego, by się nad nią zlitować. Nie chodziło tylko o to, że w piątej klasie odebrała mu Syriusza, który cudem wrócił, choć wszyscy byli przekonani, że jest martwy, ale również o rodziców Neville’a i inne ofiary jej bestialstwa. Czuł, że musi się z nią za to rozliczyć.
Zatrzymała się w miejscu, dostrzegając, że ktoś stoi na drodze. Na jej ustach pojawił się obłąkańczy uśmiech. Zmrużyła niebezpiecznie oczy, gotowa zaatakować. Cmoknęła.
 — Kogo my tu mamy — powiedziała wyniośle.
Krew zagotowała się w żyłach Furii, gdy usłyszał jej głos. Miotnął w nią pierwszą czarnomagiczną klątwą, która przyszła mu do głowy. Wiedział, że działanie pod wpływem emocji to nie jest dobre rozwiązanie, ale teraz o tym nie myślał. Ważna była zemsta za krzywdy wyrządzone tylu osobom. Kobieta natychmiast odbiła zaklęcie tarczą, a z jej ust zniknął uśmiech pełen wyższości. Skupiła się na tym, aby pokonać swojego przeciwnika. Nie mieli oporów przed ciskaniem w siebie różnymi okropnymi klątwami, jednak żadna nie zdołała trafić do celu. Z korytarza zrobiła się ruina, gdy promienie uderzały w ściany, sufit, posadzkę. Gruzy leżały wokoło nich, a zbroja została rozniesiona w pył. Sufit zatrząsł się niebezpiecznie, ale nie zareagowali na to, skupiając wzrok na osobie naprzeciwko.
Wykorzystała moment, gdy ściana tuż obok niego rozpadła się, a on musiał odskoczyć przed skałami, aby nie uderzyły go w głowę. Jednocześnie stracił na chwilę orientację w walce i nie zdołał uciec przed klątwą torturującą. W ostatniej chwili zacisnął szczęki, aby nie krzyknąć z bólu. Upadł na ziemię, zwijając się w kłębek. Zamknął oczy, pod którymi zebrały się łzy. Całe ciało rozpaliło się, sprawiając mu niewyobrażalne cierpienie. Miliony rozżarzonych igieł wbijało się w jego skórę, sięgając do każdej kości. Krew w żyłach niemal go parzyła. Nie dał jej tej satysfakcji i nie wrzasnął z bólu. Wiedział, że wtedy upadłby na samo dno. Cierpienie w milczeniu było najlepszym rozwiązaniem.
Usłyszał, jak do niego podchodzi, śmiejąc się szyderczo. Przerwała zaklęcie, ale on nadal nie miał siły się ruszyć. Stłumił jęk, gdy próba okazała się drogą przez mękę. Nie pozwoliła mu się podnieść, ciskając w niego kolejnym urokiem torturującym.
 — Masz nauczkę, gówniarzu, za rzucenie we mnie tym zaklęciem w zeszłym roku — powiedziała z okrutnym śmiechem.
Chciał odpowiedzieć, ale wiedział, że gdyby otworzył wargi, z jego ust wydobyłby się krzyk bólu. Ktoś niedaleko warknął rozeźlony. Zaklęcie przerwano, a Harry opadł bezwładnie na brudną posadzkę. Obok niego rozgrywała się walka. Dopiero po chwili rozpoznał Syriusza, który z furią atakował swoją kuzynkę. Ciskał w nią paskudnymi klątwami, których jakiś czas temu uczył swojego chrześniaka. Łapa miał w oczach złowrogie błyski. Ślizgon wiedział, że mężczyzna nie zlituje się nad Bellatriks. Sam by tego nie zrobił. Choć chciał pomóc chrzestnemu, nie miał zbyt wielkiej możliwości. W uszach mu szumiało po Klątwie Niewybaczalnej, a kości nadal protestowały, gdy chciał wykonać gwałtowniejszy ruch. Animag zaczął tracić przewagę. Bella ze śmiechem cisnęła w niego Avadą Kedavrą. Mimo że były więzień uniknął promienia, w Furii zawrzało. Kopnął większy kamień w kierunku kobiety, a ten przesunął się po ziemi wprost pod jej nogi. Zaskoczona potknęła się o niego, ledwo utrzymując równowagę. Rzuciła przed siebie tarczę, która miała ją ochronić przed najbliższą klątwą, jednak nie spodziewała się, że Syriusz miotnie w nią zaklęciem, które z łatwością ją przebije. Harry w zwolnionym tempie widział, jak z różdżki jego chrzestnego wylatuje zielony promień, który często był porównywany do barwy jego tęczówek. Klątwa przebiła tarczę ochronną Bellatriks i uderzyła ją w pierś. Runęła na ziemię z szeroko rozwartymi oczami, które zastygły w zdziwieniu.
 — Gnij w piachu, suko — powiedział jedynie Syriusz na tę sytuację z niebezpiecznymi błyskami w oczach.
Podszedł do chrześniaka, który patrzył na martwą kobietę w szoku. Owszem, wiedział, że Łapa się nad nią nie zlituje, ale nie sądził, że do jej wyeliminowania wykorzysta samą Avadę Kedavrę. Przeniósł na chrzestnego zaskoczone spojrzenie, a ten wzruszył jedynie ramionami. Podał mu rękę, aby pomóc mu wstać. Harry skorzystał z pomocy, krzywiąc się jeszcze delikatnie z bólu. Nie komentując sytuacji, pognali w stronę walczących za rogiem.

Po odparciu ataku śmierciożerców na szpital obrońców Hogwartu wszyscy ponownie rozbiegli się w różne części zamku. Furia widział wiele martwych twarzy. Wybiegając z lochów, dojrzał ciało Ethana Wilsona – pałkarza Slytherinu. Niedaleko spostrzegł płaczącą nad martwym Justinem Finch Fletcheyem Hannę Abott. Amos Diggory zmarł z różdżką w dłoni niedaleko nieżyjącego Dołohowa. Dopadł do Lavender Brown, która zwijała się z bólu na ziemi, a przez palce, które uporczywie trzymała przy brzuchu, przeciekała czerwona posoka. Dean i Parvati próbowali pomóc, jednak nie byli w stanie. Wiedzieli, że deportacja by ją zabiła. Ślizgon wiedział, co ma robić – podpowiadała mu to świadomość. Siłą odciągnął ręce dziewczyny od ciała. Jęknęła słabo z bólu, ale nie zwrócił na to uwagi. Krew trysnęła.
 — Harry… — wydusiła Parvati.
 — Dean, trzymaj jej ręce — zarządził. Gryfon nie protestował. Nie mieli nic do stracenia. — Niezależnie od tego, co będzie się działo, nie reaguj — powiedział jeszcze, patrząc mu w oczy.
Kiwnął głową. Zaufał mu. Furia skupił się na Lavender. Dziewczyna wrzasnęła z bólu, kiedy przyłożył różdżkę do jej rany, wbijając koniec w ciało Gryfonki. Parvati głaskała ją po policzku, choć płakała nad przyjaciółką. Z ust Harry’ego wydobył się przeciągły syk, a jego  różdżka przesunęła się wzdłuż rany, która zaczęła się zrastać. Ofiara ciężko oddychała, a jej oczy były szeroko rozszerzone. Nakazał dwójce Gryfonów zaprowadzić ją do szpitala, podać eliksir uzupełniający krew i prześwietlić, czy nic nie zostało uszkodzone, a następnie pognał dalej. Czekał, aż będzie miał okazję zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem.

Severus Snape patrzył w okno, a w dłoni trzymał kieliszek z trunkiem, który powoli sączył. Nie czuł się spokojny, od kiedy wyjechał z Hogwartu na misję od Voldemorta. Problem polegał na tym, że to zlecenie nie było pracochłonne, a w jego mniemaniu właściwie nie było to zlecenie. Miał zająć się przeciągnięciem na stronę Riddle’a jakiegoś faceta, który rzekomo był bardzo wpływową osobą. Mężczyzna nie chciał przystąpić do Voldemorta, co nie było dziwne. Severus w głębi serca tak naprawdę na niego nie naciskał. Facet mógł przysporzyć jasnej stronie w przyszłości sporo kłopotów, skoro był kimś ważnym. Mistrz Eliksirów miał zamiar podesłać Czarnemu Panu fałszywe wspomnienie z rozmów z tym czarodziejem, aby nie było podejrzenia o jego zbyt małe zaangażowanie w sprawę.
Zwykle nie dostawał takich zleceń, gdyż zajmował się głównie eliksirami, dlatego misja Voldemorta była dla niego niemałym zaskoczeniem. Dopiero po rozmowie z mężczyzną, którego miał przeciągnąć na stronę Riddle’a, zaczął mieć dziwne odczucia. Coś było nie tak. Tylko jeszcze nie wiedział co. Równie dobrze co jakiś czas mógł się do niego deportować, a nie mieszkać niedaleko niego. Nie raz myślał o tym, czy nie jest to jakiś test na lojalność lub coś w tym stylu. Ale czy była możliwość, żeby ktoś na niego doniósł? I dlaczego w takim razie Riddle zlecił mu takie zadanie?
Jego spokój został zagłuszony przez zaklęcie alarmujące o pojawieniu się w domu kogoś obcego. Odstawił cicho kieliszek, mrużąc oczy i sięgnął po różdżkę. O jego kryjówce wiedział tylko Voldemort, ale Severus nie sądził, żeby to był on. Nie był tak lekkomyślny, żeby nie sprawdzić zabezpieczeń.
Do środka wkroczył starszy mężczyzna z lekko posiwiałymi już włosami. W niebieskich oczach błyskały niebezpieczne iskry, a postawa ciała wydawała się napięta. Snape zmrużył oczy jeszcze bardziej, gdy rozpoznał faceta, którego miał przekabacić na stronę Riddle’a. Przywitali się ze sobą uprzejmie, choć wbijali w siebie twarde spojrzenia. Mistrz Eliksirów puścił różdżkę, jednak nadal był gotowy do natychmiastowego wyciagnięcia jej. Facet nie trzymał różdżki, więc miał w razie czego chwilę czasu na obronę.
 — Severusie — zaczął mężczyzna, nie odrywając od niego wzroku. — Twoje argumenty był dość przekonujące — przyznał. — Propozycja Czarnego Pana jest bardzo interesująca, niemniej jednak jest pewien problem.
 — Jaki? — zapytał zainteresowany nauczyciel, choć nadal nie czuł się pewnie w sytuacji, w jakiej się znalazł.
 — Nie okazujesz większych oznak, że bardzo ci zależy na wykonaniu misji, Severusie. Nie sądzę, żeby Czarny Pan był zadowolony z twojego zaangażowania w sprawę — uśmiechnął się obleśnie.
Mistrz Eliksirów w tym momencie domyślił się, że zlecenie było sprawdzeniem jego lojalności. Wychodziło na to, że jego misja szpiega dobiegła końca. Teraz musiał ratować własne życie. Równocześnie wyszarpnęli swoje różdżki i cisnęli w siebie klątwami. Rozmowa zmieniła się w pojedynek. Salon został zrujnowany, kiedy obaj mężczyźni miotali w siebie różnorodnymi urokami, raniąc się wzajemnie. Szklany stolik został rozniesiony w pył, w ścianach widniały dziury, a dywan był poplamiony krwią i winem, gdy pękła butelka. Krzesło uderzyło z impetem w ścianę, łamiąc się na wiele kawałków. Severus zdołał schować się za fotelem, gdy w jego stronę poleciała klątwa zabijająca. Wychylił się zza mebla, rzucając zaklęciem ogłuszającym w faceta. Spudłował, lecz promień odbił się od ściany, krusząc mur. Kawał tynku spadł na głowę mężczyzny, który upadł na ziemię. Nauczyciel przywołał do siebie jego różdżkę, a następnie unieruchomił faceta. Przywołał z pokoju obok Veritaserum i podał go mężczyźnie. Zapytał o dane osobowe. Różniły się od tych, które znał wcześniej.
 — Co miał na celu Czarny Pan, wysyłając mnie tutaj? — Przeszedł do konkretnych pytań.
 — Chciał potwierdzić słowa o twoim braku lojalności.
 — Od kogo się dowiedział?
 — Główny strateg ochrony był szpiegiem i podsłuchał twoją rozmowę z Potterem o tym, że mu pomagasz w obronie umysłu. Czarny Pan jakimś sposobem to potwierdził i teraz chciał mieć stuprocentową pewność.
Severus uświadomił sobie swój błąd. Voldemort wyczuwał jego umysł w umyśle Pottera, gdy pomagał mu w trakcie Bitwy Myśli. Gdy Riddle wysłał chłopakowi przekaz o siedmiu dniach, przeliczył swoje siły i wezwał go do siebie. Wtedy Mistrz Eliksirów musiał mu pomóc swoim umysłem, a czarnomag go rozpoznał. To było dla niego znakiem, że jest szpiegiem w jego szeregach.
 — Powiadomiłeś go o sytuacji? — spytał.
 — Tak. Rozkazał cię zabić.
Severus zmrużył oczy. Voldemort zwykle mordował zdrajców osobiście, po wielu torturach.
 — Dlaczego nie chce zrobić tego sam?
 — Bo ma ważniejsze sprawy.
 — Jakie?
 — Atak na Hogwart.
Nauczyciel zesztywniał. Siedem dni. O to chodziło?
 — Kiedy? — warknął.
 — Właśnie trwa.
Snape oszołomił go i związał. Jego misja szpiega dobiegła końca. Musiał wracać do Hogwartu i pokazać wszystkim, po której stronie jest naprawdę.

========================================

Vlad-Dracula-1, jestem zwolenniczką skupiania się na pisaniu jednego opowiadania, dlatego wolę napisać cały drugi tom i dopiero zająć się nowym blogiem, dlatego na razie mam tylko wstępne pomysły :)
Seya, polski ustny dopiero przede mną, a Tobie gratuluję tak świetnego wyniku :D Całkowicie rozumiem, że na czas matur odrzuciłaś opowiadania, więc nie masz za co przepraszać :) Nie wiem, czy wstawianie odpowiedzi na pytania przed rozdziałem to dobry pomysł, bo wtedy będą czasami pomijane (każdy będzie chciał przeczytać rozdział, a nie odpowiedzi) xD
Adrian Sikora, rozdziały nadal będą się pojawiały raz na tydzień.

Niemiecki ustny zdałam na 80%, z czego jestem niezmiernie dumna. Wasze kciuki pomogły :D Niepotrzebnie tyle się stresowałam. We wtorek mam pisemny niemiecki, ale tego już się tak nie obawiam :)
Do kolejnego ;*

20 komentarzy:

  1. świetny opis walki, jestem ciekawa co będzie z Severusem z niecierpliwością czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mogę, tak czekać cały tydzień :/
    Walka trwa, Severus zdemaskowany, Bellatriks zabita.
    Następnym razem poczekać kilka dni więcej, żeby aż tak się ni męczyć z czekaniem...

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 Rozdział wspaniały <3
    Świetnie opisałaś walkę i całą resztę ♥
    Już się nie doczekam następnego rozdziału <3... Heh, ja będę musiała wytrzymać bez czytania twojego bloga do 27.05 ;( bo nie będę mieć dostępu do Internetu ;(

    Gosia^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, na dzisiejszy rozdział tak czekałam po tak emocjonującej zapowiedzi, a tutaj muszę się obyć tak, jakbym miała sam mak - bez klusek. Już myślałam, że Snape będzie tu i teraz walczył, a tu... no kurcze, jeszcze tydzień! Nawet nie wiesz, jak w taki sposób irytujesz czytelnika (oczywiście na dobry sposób, wzbudzać emocje w ludziach swoim tekstem to jednak jest coś).
    Dzisiejszy rozdział to niemal sama walka - muszę przyznać, że trochę szkoda, bo jednak powolutku zaczyna mnie to nużyć. Szybkie myśli i wnioski Snape'a były prześwietne, a fakt, że będzie walczyć w Hogwarcie - przeciw "swoim" jest jeszcze bardziej ekscytujący.
    Po przeczytaniu dzisiejszej zapowiedzi myślę, że będę czekać z jeszcze większym zniecierpliwieniem na następny rozdział. Skoro ma być drugi tom, to Harry powinien przeżyć, ale jak? Mam kilka opcji i pierwsza, która wydaje mi się najbardziej prawdopodobna, to ktoś, kto rzuci się przed Harry'ego. Tylko kto...? Kurde. Wpadło mi do głowy, że to może być Snape - ciekawe, czy trafiłam... Kolejna to fakt, że się odbije, ponieważ ochrona od Lily dalej działa. Trzecia to taki pomysł, że Avada go nie zabije, ale jednak w jakiś sposób go uszkodzi. Czwarty, że ktoś wyzwoli go spod zaklęcia (albo sam się wyzwoli) i zdąży się przesunąć. I to chyba wszystkie możliwe propozycje, teraz czekam do 25 maja...
    A, i jeszcze tak napomknę, że moje uczucia względem Twoich dziewcząt OC się zmieniły - dalej nie lubię Silver, jednak za to lubię Erin :D taka ok mi się wydaje, chociaż mogłaby jeszcze trochę coś w przyszłości odwalić :D Planujesz z nią jeszcze jakieś większe wątki?
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam (pojawiła się nowa miniaturka) [www.pisanina-frigus.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm kurcze troche długo trwa, ta bitwa....też myślałam że severus już w tym rozdziale walczy o gogwart, że Furia przynajmniej na koniec rozdziału stanie naprzeciw czarnego pana... ale motyw z kuzynką Sysriusza nadrobił wszystko:)już nie moge sie doczekac następnego rozdziału:)weny:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabij go, zabij go, zabij go! Avada, Avada Kedaaavra <3
    Odbija mi, to fakt, zwłaszcza po tych całych opisach bitwy, które naprawdę mi się podobały. Już myślałam, że skończysz w tym rozdziale bitwę, a ona nawet nie osiągnęła punktu kulminacyjnego. Ale i tak się cieszę z zapowiedzi rozdziału. Nawet nie wiesz jak bardzo xD Kończę, bo Frigus dodała już większość rzeczy, którą ja bym napisała.
    Pozdrawiam i weny życzę! ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, Severus, Severus.. Wpadłeś. No ale nic, da sobie radę :D. Rozdział jak zwykle wspaniały, czekam na następną sobotę :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurczę, fajnie.
    Ha!
    Scena ze szpitalem, to zachowanie granicy świadomości. Świetny styl w tym fragmencie.
    Syriusz jak jakiś Desperados albo inny bohater kina akcji z kultowym tekste na koniec, majstersztyk.
    Severus coś taki nie teges. Myślę, że on nie był głupi i na szpiegowaniu to się trochu znał.
    Ogólnie wojna jest genialna. Czytałem twoje opowiadanie jako zapychacz, ot "czytam bo jest". I wojna wszystko zmieniła, teraz czytam "Bitwę myśli" bo jest świetna:D
    Peace

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratki tak dobrze zdanego niemca :) Ja już mam wszystkie egzaminy za sobą :D Ustne zdane, więc jestem zadowolony :) Teraz wakacje :D
    Co do rozdziału, również jestem zdania, że bitwa ciągnie się trochę za długo, ale za to ile jest emocji czytając to. Cudo. Nie wiedziałem, że z Harry'ego taki uzdrowiciel :D Kolejna zaleta wężomowy :) Bardzo dobrze, że Syriusz zabił Bellatrix, w końcu ma ona za swoje. Ogólnie rozdział, jak zwykle, bardzo dobry.
    Niepotrzebnie czytałem zapowiedź, kurcze no, nie wytrzymam do przyszłej soboty. Żeby można było jakoś przyśpieszyć czas... :D
    Powodzenia na niemieckim :)

    Pozdrawiam
    Szaloony

    OdpowiedzUsuń
  10. Gratulacje z powodu niemieckiego ^^
    Rozdział... Niesamowity, ten opis walki genialny. Widać, że czujesz się w tym jak w swoim żywiole, dlatego wcale nie przeszkadza mi to, że walka się tak długo ciągnie :D A Severus na końcu był świetny, uwielbiam go takim *.*
    Co do zapowiedzi... Harry musi przeżyć, skoro będzie drugi tom, to fakt. No chyba, że jednak go zabiłaś i wróci na końcu w wielkim stylu ^^ Za to przez chwilę, czytając zapowiedź, miałam dziwne wrażenie, że to nie w Harry'ego jest wycelowana ta Avada, nie wiem dlaczego o.O Znaczy niby wiem, ale... Ech, ciężko to wytłumaczyć :D Porzuciłam ten domysł tak szybko jak się pojawił, ale jednak coś tam zostało. I nie, nie zgadzam się, że to Sev ma uratować Harry'ego przez Avadą, błagam, NIE ;_;
    Już kończę te moje rozważania ;) Zapraszam do siebie i weny życzę.
    http://spis-opowiadan-potterowskich.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratulacje tak świetnych wyników. Trzymam dalej kciuki !
    Rozdział mmmega. Za każdym razem jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu do opisywania scen bitewnych. Dziś zaskoczyła mnie końcówka, Gadzina wysyła specjalnie Seva na misję. I ciekawi mnie jaki będzie miał udział w całej bitwie. Zapowiedź kolejnego rozdziału zmroziła mi krew i jestem już strasznie podekscytowania. Achhh ta słodka niepewność.
    Buziaki.

    Daga

    OdpowiedzUsuń
  12. Znalazłam tego bloga wczoraj w nocy i niemal wyłam ze szczęścia gdy zauważyłam twój pseudonim :* Jestem ogromną fanką DO i przeczytałam juz go tyle razy a ciągle mi mało :) Swoją drogą, to zarwałam przez Ciebie noc i jeśli nie zdam zaliczenia z historii sztuki i biologi to będziesz miała wyjątkowo duże ilości odwiedzin - w końcu będę musiała się czymś zająć :)
    A wracając do bloga, to pochłonęłam go w kilka godzin i brakuje mi słów, aby go opisać! Ta historia jest po prostu cudowna i od razu widać w niej twój styl (dzięki Tobie zakochałam się w Limp Bizkit - dziękuję <3). W kilku miejscach nie mogłam opanować łez, a w prawie każdym rozdziale nie mogłam brzuch bolał mnie od śmiechu (w chwili gdy zaczęłam płakać moi przyjaciele zabrali mi nawet telefon bo podobno przez blogi staję się nieobliczalna :D). Podsumowując, to BM jest przecudowna, idealna, piękna, taka rzeczywista w tej całej fantastyce, taka prawdziwa :) Posłodziłabym Ci jeszcze, ale i tak się rozpisałam, a nie wiem czy lubisz długie komentarze. Nie mogę się już doczekać się soboty!
    Pozdrawiam
    Flo
    P.S. Popieram pomysł na napisanie książki - zostanie bestsellerem!
    P.S. Zapraszam do mnie: historia-hermiony-riddle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Aaaaaaa! Ja Cie kooooofciam i wejz przeslij voldkowi taki prezent ode mnie na gwiazdke zwany AVADA KEDAVRAAA ! No tego... Wczoraj znalazlam twego bloga i w 100 % zgadzam sie z flo zreszta dzieki niej go znalazlam tak samo jak drugie oblicze do ktorego dala mi linka , ale wracajac do rozdzialu to po prostu argh! Nie moge wymyslic sensownego komentarza... Jak zwykle , no ale przynajmniej nie pisze Ci o zarciu <3 no wlasciwie to juz pisze ...znowu odbiegam od tematu ! No trudno znajac mnie to jeszcze sobie poczytasz (no chyba ze juz skonczylas czytac bo stwierdzilas ze to wyjatkowo glupi komentarz) takie zdania ktore beda bezsennsowne :D bo to nie bedzie moj ostatni komentarz na twym blogu :)
    PS sorki za bledy ale pisze na tel :P

    OdpowiedzUsuń
  14. No to niezła bitwa się zrobiła. Mam nadzieję, że będzie jak najmniej rannych i poległych po dobrej stronie. No i oczywiście, że Harry wyjdzie z tego całkowicie cały.
    Martwię się o Severusa. Przecież kiedy pojawi się w Hogwarcie, jestem pewna, że będzie atakowany przez obie strony. Nie chcę, żyby ktoś go zabił, on naprawdę dużo zrobił dla wojny i dla Harry'ego. Zasługuje na to, by żyć i być postrzeganym jako bohater wojenny.
    Syriusz trochę mnie zaskoczył. To było jasne, że nie ma nic naprzeciw używaniu czarnej magii, ale jestem w szoku, że tak po prostu rzucił Avadę. Wiem, że zrobił to, bo nienawidził Bellatriks, a ona chwilę wcześniej skrzywdziła Harry'ego Cruciatusem, ale i tak, nie wiedziałam, że Syriusz byłby do tego zdolny.
    Wiesz, jeśli chodzi o odpowiedzi, to ja zawsze czytam je przed rozdziałem, dlatego dla mnie wydaje się wygodniejsze takie ich umieszczanie, ale to już chyba zależy od czytelników.
    Życzę ci powodzenia na ustnej z polskiego, a jeśli jesteś już po, to mam nadzieję, że dobrze ci poszło.;)
    Pozdrawiam,
    Seya.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej !
    Natknęłam się na twego bloga z dwa tygodnie temu.
    Przejdźmy do rzeczy... Najlepszy blog na którym byłam!!!! Serio. A było ich dużo.
    Mam nadzieje, że jeszcze napiszesz kolejne opowiadanie!!! ;) Nie mogę się doczekać finału!! Boże, nie wytrzymam do soboty !
    Życzę weny w następnym opowiadaniu.
    Pozdrawiam
    Mi$ia
    PS Gratuluję egzaminów !

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocham to <3 Kocham te walki i Kocham to opowiadanie xD A co do mojego nagłówka na tt, to przez to, że to opowiadanie to moja taka 'mała' obsesja xD

    OdpowiedzUsuń
  17. No opis walki klarowny i długi dobry rozdział parę miesięcy juz minęło ale i tak gratuluję zdania matury

    OdpowiedzUsuń
  18. Bitwa jest genialnie opisana (jak zawsze xd )
    Czas baardzo szybko zlatuje na czytaniu.

    Severus kończy z grą w szpiega!

    Moja intuicja po raz kolejny mnie nie zawiodła!!! XDD

    Severus był podejrzany o zdradę!!!
    Planujesz może uśmiercić Trelawney???
    Uczyłabym wróżbiarstwa na zmianę z Syriuszem xd

    Nie mam pojęcia, o czym jeszcze może być ten komentarz...

    Pozdro sprzed telefonu!
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam,
    wspaniały, tak właśnie podejrzewałam, ze ta misja Severusa ma co innego na celu, walka wciąż trwa i oby Snape zdązył...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej,
    wspaniały rozdział, podejrzewałam, że misja Severusa ma zupełnie  co innego na celu... walka o Hogward wciąż trwa i oby zdążył Severus na czas...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń