Wielka Sala wypełniona
była osobami w różnym wieku, z różnym statusem społecznym, z różnymi zawodami.
Nadszedł moment, kiedy wszyscy postanowili połączyć swoje siły i pomóc jak
największej liczbie osób. Uzdrowiciele z pomocą pielęgniarki i bardziej
uzdolnionych uczniów starali się wyleczyć rany wszystkich obrońców Hogwartu.
Aurorzy przetransportowali do Ministerstwa Magii śmierciożerców, których
zdążyli złapać i obezwładnić przed ucieczką, gdzie mieli zostać zesłani do
Azkabanu w jak najkrótszym czasie. Emocje powoli opadały, a obrońcy zaczęli
opłakiwać poległych w walce.
Harry co chwilę
przystawał przy znajomych osobach. Rozmawiał z nimi, próbował pocieszyć, podnieść
na duchu. Aurorzy gratulowali mu, niektórzy dziękowali. Nikt nie zobaczył tego,
co chłopak tak naprawdę czuł. Widzieli maskę pełną troski, współczucia, ale
także twardy wyraz twarzy, który dodawał pewności siebie. W rzeczywistości
Ślizgon był rozbity na milion kawałków. Czuł ból, rozgoryczenie, strach i
zmęczenie. Dostrzegł tyle śmierci, krwi i zła, że ból psychiczny powinien
powalić go na kolana. Jednak nikt nie mógł tego zobaczyć. Mieli widzieć w nim
twardego bohatera, któremu nic nie jest straszne. Nikt z tych ludzi nie mógł
widzieć wojownika, który tak naprawdę był złamany i słaby. Oczekiwano od niego
siły i wsparcia, dlatego musiał grać jak perfekcyjny aktor. Chwilę wcześniej
dowiedział się o śmierci matki Pansy. Kobieta została okrutnie zamordowana
przez jednego ze śmierciożerców w trakcie bitwy za zdradę Czarnego Pana.
Osierociła siedmioletniego syna i szesnastoletnią córkę. Blake siedziała przy
dziewczynie, aby miała wsparcie. Pansy się nie żaliła, choć płakała. Furia
zdążył usunąć kobiecie znak z ramienia, dlatego miała być godnie pochowana, w
przeciwieństwie do większości śmierciożerców.
Minął ciało pani Hooch,
której twarz zastygła w spokojnym grymasie. Ktoś mu powiedział, że została
trafiona klątwą rażącą. Po półgodzinnej próbie ratunku przez panią Pomfrey
nauczycielka zmarła. Obok niej jakiś auror walczył o życie z pomocą
uzdrowicielki. Niedaleko leżały zwłoki
Rogera Swifta przywalonego gruzami w trakcie walki z Averym. Rodzina Weasleyów
razem z Hermioną siedziała przy rannym Charliem, który już dochodził do siebie.
Ron i Hermiona trzymali się za ręce, wzajemnie się wspierając.
Pod ścianą dostrzegł
ciała śmierciożerców. Wśród nich leżały zwłoki Voldemorta, które miały być
spalone. Tknięty impulsem podszedł bliżej. Niemal zaśmiał się histerycznie.
Jego prawa ręka – Bellatriks – znajdowała się po prawej stronie
czarnoksiężnika. Ironia losu. Nawet po
śmierci jej zwłoki leżą tam, gdzie zawsze stała. Przeznaczenie zostało
wypełnione: jeden z nich zginął. Chociaż Harry nie użył zaklęcia uśmiercającego,
czuł się tak, jakby to zrobił. Zmusił Riddle’a do samobójstwa, rozkazał mu się
zabić. Wypowiedział słowa: zabij się,
a Voldemort wypełnił jego wolę. Brunet czuł, że zamordował. Miał ręce splamione
krwią, odebrał życie niejednej osobie. Zaklęcie Fajerwerków, wyrzucające,
oszałamiające, rozcinające. Niby niegroźne uroki, ale to jednak nimi zabił.
Uderzenie w głowę czasami wystarczyło, żeby pozbawić kogoś życia. Patrzył na
martwe ciała. Riddle był jego ofiarą. Nieważne, że zabił go w obronie własnej,
tak jak pozostałych, ale zabił. Był mordercą.
Czuł, że jego serce
przyspiesza. Miał wrażenie, że ledwo łapie powietrze. Przeklęte wyrzuty
sumienia. Zabił potwora i przez to sam się nim stał. Inni uznawali go za
bohatera, ale już nie spojrzeli na to, że zamordował. To nie oni widzieli
wspomnienia Toma Riddle’a. To nie oni dostrzegli, dlaczego stał się Lordem
Voldemortem. To nie oni widzieli, że kiedyś Tom Riddle był zwykłym dzieckiem,
które zostało okrutnie zranione.
Spojrzał w bok. Teodor
opatrywał ranę Luny Lovegood z pomocą Blaise’a, który miał minę, jakby mówił: co ja tu robię? Evelyn podawała eliksiry
pani Pomfrey biegającej od pacjenta do pacjenta. Jasmine siedziała w objęciach
Toby’ego. Remus rozmawiał z ranną Tonks, z kolei Syriusz wraz z Tristanem
naprawiał część rozwalonej ściany. Harry zerknął jeszcze raz na zmarłego wroga.
Wyszedł.
Korytarze Hogwartu były
opustoszałe. Wszystkie ciała zostały zebrane w Wielkiej Sali. Po bitwie
pozostały tylko rozwalone mury, zbite okna, plamy krwi na posadzce i kurz. Z każdym
krokiem rósł ból w jego sercu. Każda zburzona ściana świadczyła o poświęceniu
obrońców szkoły. Tylu z nich zginęło. Wielu z nich znał osobiście. Większość,
tak jak on, była jeszcze dziećmi. Stanął na Wieży Astronomicznej. Część z niej
była kompletnie zawalona, więc i tutaj musiało dojść do bitwy. Stanął nad
przepaścią. Mógł zrobić jeszcze jeden krok i wszystko by się skończyło, ale
wiedział, że tego nie zrobi, mimo odczuwalnego cierpienia. Wygrał z
Voldemortem, więc nie mógł się poddać, gdy jego życie miało się uporządkować.
Usiadł na murku, opierając się plecami o beton i spojrzał w niebo. Było ciemne,
choć nadeszło już południe. Wzrok przesunął na bramy Hogwartu. To tam wszystko
się zaczęło. Niemal widział na trawie plamy krwi. Mógł je dostrzec nawet za
granicami szkoły. Po jego policzku spłynęła pierwsza łza bólu i bezsilności.
Zabił tam kilka osób. Postawił mordercze bariery ochronne, które rozerwały
śmierciożerców na strzępy. Kolejne wspomnienia napływały do niego z zawrotną
szybkością.
Burza próbowała
zagłuszyć jego myśli. Deszcz ukrył jego łzy.
Syriusz po raz kolejny
rozejrzał się po Wielkiej Sali. Z Tristanem naprawił już sporą część
pomieszczenia i postanowili odpocząć. Bitwa zakończyła się już kilka godzin
temu, ale nikt nie zamierzał się relaksować. Wielka Sala musiała być
zabezpieczona, gdyż wielu obrońców Hogwartu musiało tutaj pozostać. Niektórzy
odnieśli zbyt poważne rany, aby ich na chwilę obecną przetransportować. Część z
nich jeszcze nie została wyleczona, gdyż uzdrowiciele, mimo pomocy wielu osób,
mieli zbyt dużo pracy. Nikt nie odpoczywał, lecz każdy próbował pomóc.
Kolejny raz rozejrzał
się po pomieszczeniu. Toby wraz z Jasmine i Draconem siedzieli pod jedną ze
ścian i jedli posiłek przyniesiony przez skrzaty. Evelyn rozglądała się z niepokojem
sali, stojąc obok Blaise’a i Teodora. Później podeszli do reszty przyjaciół.
Remus opadł obok Łapy na ławkę.
— Widziałeś Harry’ego? — zapytał animag.
Lunatyk zastanowił się
chwilę.
— Od jakiegoś czasu nie.
Spojrzeli na siebie z
lekkim lękiem. Remus kiwnął głową w stronę Ślizgonów. Chwilę później stali obok
nich, a Syriusz zadał im takie samo pytanie jak wilkołakowi, jednak odpowiedź
była podobna. Neville najwidoczniej słyszał, kogo szukają, bo wtrącił się:
— Wyszedł jakąś godzinę temu. Wyglądał, jakby
chciał stąd jak najszybciej uciec, bo cały czas ktoś czegoś od niego chciał.
Evelyn podziękowała za
informację. Westchnęła:
— Chyba wiem, gdzie może być.
Wyszli z Wielkiej Sali.
Dopiero gdy dotarli na szczyt Wieży Astronomicznej, dostrzegli, jaka panuje
pogoda. Lało jak z cebra, a głośne grzmoty sprawiały, że Jasmine aż podskoczyła
w miejscu. Błyskawice przecinały powietrze, jednak ukazywały tak piękny widok,
że mogliby na nie patrzeć godzinami. Najwyraźniej Harry dostrzegł piękno tego
obrazu, ponieważ siedział na murku, opierając się o ścianę i wpatrywał się w
stronę Zakazanego Lasu, gdzie uderzały pioruny. Czarne włosy przyklejały się do
jego skóry. Był przemoczony do suchej nitki. Bez wątpienia spędził tu czas od
wyjścia z Wielkiej Sali. Podeszli do murku i oparli się o niego bez słowa,
jakby wcześniej to ustalili. Milczeli kilka minut. Piorun przeciął powietrze, a
chwilę później rozległ się huk.
— Słyszałam, że tyle, ile sekund po pojawieniu
się błyskawicy rozbrzmi grzmot, tyle kilometrów od nas uderzył piorun w ziemię
— przerwała ciszę Silver.
Kiedy ponownie
błysnęło, wszyscy automatycznie zaczęli liczyć. Uderzyło.
— Właśnie jakiś centuar klnie na cały głos, bo
rozwaliło mu dom — stwierdził Draco.
Zaśmiali się lekko.
— Ja słyszałem, że gdy jest burza, to bogowie
grają w kręgle — wzruszył ramionami Elvis.
— Merlinie, Blaise, takie rzeczy opowiada się
dzieciom, żeby nie bały się burzy — parsknęła Blake.
— A jak pada deszcz to…
— Nie kończ! — krzyknęła Rubi.
— … sikają — dokończył z wyszczerzem.
— Czuję się olany — stwierdził Teodor.
— Mogę przedstawić swoją teorię? — zapytał
Toby.
— Boję się, ale skoro każdy dzieli się swoimi
przemyśleniami, to powiedz — odpowiedział Draco, kręcąc głową z rozpaczą.
— Gdy piorun uderza o ziemię, robi się
przejście do piekła dla złej duszy. Tak mi dziadek powtarzał w dzieciństwie.
Zapadła chwila ciszy.
— Więc będzie burza do jutra — mruknęła
Jasmine.
W następnej chwili
uderzyło tak mocno, że ruda uwiesiła się na Tobym z piskiem.
— To na pewno było przejście dla Voldemorta — podsumował
Draco.
Remus i Syriusz
zerknęli na siebie. Mieli do Harry’ego kilka pytań dotyczących Riddle’a, ale
nie chcieli teraz na niego naciskać. Chłopak musiał sobie wszystko poukładać,
dlatego postanowili poczekać, aż sam im o tym powie, gdy będzie gotowy.
Najwidoczniej jednak brunet zadecydował wyrzucić z siebie wszystko, co
zaprzątało mu głowę, ponieważ sam zaczął mówić:
— Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego
Voldemort stał się tym, kim się stał?
— Nie mam pojęcia, dlaczego zmienił się w
potwora, ale na pewno coś na to wpłynęło. Nic nie dzieje się bez przyczyny —
odparł po chwili Blaise.
— Sam się taki nie stał. Ludzie skutecznie mu
w tym pomogli — odpowiedział cicho, nie odrywając wzroku od jakiegoś punktu w
okolicy jeziora. — W pewnym stopniu nawet można go zrozumieć. Jego ojciec
opuścił jego matkę, gdy dowiedział się o ciąży i o tym, że jest czarodziejką.
Wychowywała go sama. Był do niej przywiązany. Gdy miał sześć lat, zostali
napadnięci i okrutnie potraktowani. Okazało się, że był to jego ojciec. Na jego
oczach zgwałcił i zamordował jego matkę. Trafił do sierocińca, gdzie go
prześladowano za to, że był magiczny. Dlatego tak nienawidził mugoli i zaczął
kierować się zemstą.
— Skąd o tym wiesz? — szepnęła po chwili ciszy
Blake.
— Byłem w jego umyśle. Widziałem wspomnienia.
— Jakim sposobem uznawany był za
nieśmiertelnego? Mówiłeś o tym, ale nie do końca zrozumiałem — zapytał Toby.
— Połączył swoją duszę z duszą Nagini.
Standardowo posłużył się wężomową, dlatego uznawano go za nieśmiertelnego. Użył
jednej z najczarniejszej magii: wymieszał dwie dusze. Zabić go mogło tylko
zaklęcie w wężomowie. Od tego czasu nikt też nie mógł zabić Nagini. W momencie
gdy ona zostałaby zabita zaklęciem mówionym w wężomowie, oboje by zginęli i
odwrotnie.
— Jak na to wpadłeś?
— Gdy byłem w Komnacie Tajemnic, trafiłem na
książkę o duszy. Nie zainteresowałbym się tym aż tak bardzo, gdyby nie to, że
jeden z fragmentów był zaznaczony, a na marginesie zobaczyłem napisane jego
pismem słowo wąż. Skojarzyłem to z
Nagini. Nie mogłem znaleźć żadnej innej informacji na ten temat. Zniknąłem
przed bitwą, bo wiedziałem, że nie mam innego wyjścia i zapytałem o to Księgę Pytań. Wtedy stało się dla mnie
jasne, że można go zabić tylko przez wężomowę. Na jego nieszczęście też znam
mowę węży i znalazłem Komnatę Tajemnic, w której wszystkie informacje były
właściwie przechowywane.
— Byłeś pewny, że go pokonasz, gdy nadeszła
walka…
Harry uśmiechnął się
lekko.
— Improwizowałem. Nie byłem pewien. Tarczę na
Avadę wymyśliłem w momencie jej rzucania. Cały czas liczyłem, że jakimś cudem
zdecyduje się na walkę umysłową. Na szczęście się nie przeliczyłem. W umyśle
byłem bardziej pewny, że go pokonam.
— Dlaczego? — w głosie Syriusz dało się
słyszeć nutkę zdumienia.
— Mówiłem, że sam przyczynił się do swojej
śmierci i była to prawda. Gdy dochodziło do Bitwy Myśli, owszem, miał przewagę,
ale przy bezpośrednim kontakcie role się odwracały. Przez jego częste ataki
automatycznie odsłaniał przede mną swój umysł, chociaż nieświadomie. Swój
osłabiał, a mój umacniał. Dawało to efekt dopiero przy spotkaniu w cztery oczy.
Przez niego lepiej przyswajałem dziedziny magii umysłowej. Przy bezpośrednim
kontakcie był zbyt osłabiony umysłowo, a ja znałem go przez Bitwę Myśli.
Dlatego bez większego wysiłku mogłem przejąć nad nim kontrolę i zmusiłem go do
samobójstwa. Widzieliście, co potrafił zrobić w Bitwie Myśli, a nawet po niej.
Przykładowo ten atak szału i, jak się okazało, wpływanie na umysł Rona i Erin.
Bezpośredni kontakt by mu to uniemożliwił. — Dopiero po chwili ciszy dodał: —
Jedna rzecz nie daje mi spokoju.
— Jaka?
— Jakim sposobem nie zginąłem razem z nim.
— Dlaczego miałbyś? — zapytał lekko stłumionym
głosem Łapa.
Harry uśmiechnął się do
siebie słabo.
— Nagini dostała część jego duszy, a ja
umysłu. Ona zginęła razem z nim, a ja siedzę tutaj.
Chwila ciszy.
— Poszedłeś do niego z myślą, że nawet, gdy go
zabijesz, zginiesz razem z nim? — spytała niemal szeptem Silver.
— Dopiero to sobie uświadomiłem, gdy zaczęliśmy
rozmawiać o połączeniu dusz. Sam często mówiłem, że jesteśmy połączeni umysłem.
Dlatego trochę mnie to zdziwiło.
— Umysł i dusza znacznie się od siebie różną —
rzekł Remus po momencie przemyśleń. — Wiedzy i myśli, czyli umysłu, nikt ci nie
zabierze. Duszę owszem. Przykładem może być Pocałunek Dementora. Zabił całą
swoją duszę, a umysłu część, którą była w nim, a nie w tobie.
Dobre pięć minut stali
bądź siedzieli w ciszy przerywanej jedynie przez uderzenia piorunów. Wszyscy
zdążyli już całkowicie przemoknąć.
— I co teraz? — zapytał nagle Blaise.
— Teraz? Teraz wyśpię się za wszystkie czasy —
stwierdził Furia, na co uśmiechnęli się szczerze.
Gdy zeszli z Wieży
Astronomicznej, na ziemię spadła ostatnia kropla deszczu i ukazały się pierwsze
promienie słońca.
Kiedy tylko odkrył, w
jaki sposób usunąć Mroczny Znak, automatycznie o nim pomyślał. Już wtedy chciał
mu to zaproponować, ale był świadomy tego, że spotka się z odmową. Mężczyzna
odgrywał odpowiednią rolę w tej wojnie i chciał wypełnić swoją misję do końca.
Zrobił dla niego tak dużo, że Harry chciał się odwdzięczyć chociaż w taki
sposób.
Zapukał do drzwi, a po
chwili otworzył mu Severus Snape. Wpuścił go do środka.
— Co cię do mnie sprowadza? — zapytał
nauczyciel, a Furia dosłyszał nutkę zmęczenia w jego głosie.
— Chciałem podziękować. Gdyby nie pańska pomoc
w nauce magii umysłu, zapewne by mnie tu nie było.
— To był mój obowiązek, Potter — odparł
spokojnym głosem.
— Nie był. Nie musiał pan się na to zgadzać, a
jednak pan to zrobił. Chciałbym się odwdzięczyć. — Mistrz Eliksirów spojrzał na
niego pytająco. — Czy chciałby pan pozbyć się Mrocznego Znaku?
Kierując się w stronę
Wielkiej Sali, Harry myślał nad tym, co stało się niedawno. Snape zgodził się
na usunięcie Mrocznego Znaku. Ślizgon nigdy nie widział na twarzy nauczyciela
ulgi i szoku. Mężczyzna był widocznie zaskoczony tym, że po śladzie Czarnego
Pana nic nie zostało.
Już dawno zmieniły się
ich stosunki do siebie. Traktowali się uprzejmiej. Profesor przestał z niego
szydzić, a Furia pozbył się niechęci względem niego. Przestali się nienawidzić
i postanowili współpracować, co wyszło im na dobre. Przed wyjściem z gabinetu
Mistrza Eliksirów Harry pierwszy raz usłyszał z jego ust swoje imię, które nie
było przepełnione ironią czy goryczą. Tak, wojna zmieniała ludzi, ale jej
koniec znacznie bardziej.
Wielka Sala była już
wypełniona mniejszą ilością osób. Wszyscy zostali opatrzeni, a uzdrowiciele
krążyli między rannymi, aby sprawdzić ich stan. Pomieszczenie było już w sporej
części naprawione, a niektórzy obrońcy pomagali poszkodowanym przedostać się do
Skrzydła Szpitalnego, które nie zostało zbyt zniszczone w bitwie o Hogwart.
Jego przyjaciele postanowili jeszcze pomóc, dlatego kręcili się po Wielkiej
Sali. Harry jednak szukał jednej osoby. Tristana spostrzegł przy stole, gdzie
popijał gorącą kawę. Usiadł obok niego.
— Jeszcze nie śpisz? Myślałem, że będziesz
odsypiał bitwę — powiedział Black na wstępie.
Furia dostrzegł długą
szramę zaczynającą się koło ucha, a kończącą się gdzieś pod ubraniem.
— Taki mam zamiar, ale najpierw chciałem
załatwić kilka spraw. Tutaj mam ostatnią. — Mężczyzna spojrzał na niego
pytająco. Furia rozejrzał się, aby sprawdzić, czy nikt nie słyszy. Gdy
stwierdził, że wszyscy są zajęci sobą, spytał ściszonym głosem: — Chcesz pozbyć
się znaku?
Kierując się w stronę
dormitorium Slytherinu, dowiedział się od Dracona, że wieża Gryfonów została
zniszczona i nie nadaje się aktualnie do użytku, dlatego uczniowie Gryffindoru
zostali przygarnięci przez inne domy, aby przespać się w sypialniach młodszych,
nieobecnych roczników. Piątoklasiści trafili do Ravenclawu, szóstoklasiści do
Slytherinu, a siódmoklasiści do Hufflepuffu. Harry wolał nie wiedzieć, co teraz
się dzieje w pokoju wspólnym domu Węża.
Był mile zaskoczony,
kiedy wszedł wraz z pozostałymi do środka i zastał tam rozmawiających ze sobą
Ślizgonów i Gryfonów. Neville dyskutował o czymś z Nathanem. Dafne tłumaczyła
Ronowi i Seamusowi drogę do sypialni, gdzie mogli się przespać. Dean i Parvati
siedzieli blisko siebie, mówiąc coś między sobą, z kolei Padma i Lavender
najwyraźniej już poszły spać do wskazanych przez Dafne dormitoriów.
— Coś ty narobił? — powiedział do Furii
Blaise.
— Chyba walnęli mnie Zaklęciem Halucynacji —
stwierdził ten z kolei.
Roześmiali się cicho.
— Padam na ryj — oznajmił Teodor. — Nie wiem,
skąd oni mają siłę, żeby jeszcze tu siedzieć.
Draco zaprowadził męską
część Gryfonów do dormitoriów wskazanych przez Dafne, gdyż musiał zająć się
niektórymi sprawami jako prefekt.
— Chcesz Eliksir Słodkiego Snu? — zapytała
Evelyn Furię, gdy pozostali się rozeszli.
W odpowiedzi objął ją
mocno i podniósł do góry, by skierować się z nią do swojego dormitorium.
— Ty mi wystarczysz — powiedział tylko, a ona
uśmiechnęła się szeroko i pozwoliła zanieść się do łóżka.
Leżąc obok niej i
patrząc jej w oczy, myślał o tym, co się działo. Zabił Voldemorta, przeżył,
usunął znaki dwóm osobom, którym był wdzięczny za pomoc w nauce, widział
pogodzonych Gryfonów i Ślizgonów. Jego przyjaciele przeżyli. Miał obok siebie dziewczynę,
na której najbardziej mu zależało. Nie bał się o nią. Nie musiał się obawiać,
że w nocy ją zrani. Bitwa Myśli się skończyła, a on mógł mieć Silver przy sobie
i zasypiać u jej boku. Evelyn pogłaskała go po policzku, dostrzegając mimo to
smutek w jego oczach.
— Najważniejsze, że przeżyliśmy — szepnęła.
Zamknął oczy,
przyciągając ją do uścisku.
— Tak, to najważniejsze — wyszeptał w jej
włosy.
Ważne, że przeżyli, ale
przyszłość była dla niego kolejnym wyzwaniem.
==================================
Rozdział znowu w piątek, a nie w sobotę, bo jutro prawdopodobnie znowu wyjeżdżam i nie będzie mnie cały dzień.
Szybko minął ten pierwszy tom. Mam wrażenie, jakbym pierwszy rozdział wstawiła zaledwie kilka tygodni temu. Pytaliście, czy robię sobie przerwę. Tak, robię. Po przemyśleniu sprawy stwierdziłam, że muszę ją zrobić. Co prawda mam napisanych kilka rozdziałów w przód, ale boję się, że będę miała nagły zanik weny tak jak jakiś czas temu, gdzie przez chyba półtora miesiąca nie potrafiłam nic napisać. Nie chcę później nie wstawiać rozdziałów na czas, dlatego wolę zwiększyć sobie liczbę rozdziałów w przód, zanim zacznę wstawić drugi tom. Ile czasu? Nie wiem. Ustaliłam sobie, że napiszę 15 (?) rozdziałów drugiego tomu i wtedy wrócę. Na dzień dzisiejszy mam niecałe 8, ale jednocześnie wena mnie nie opuszcza. Wypatrujcie w Proroku Codziennym, kiedy pojawi się pierwszy rozdział. Na pewno dam Wam znać kilka dni wcześniej :)
Do zobaczenia, kochani ;*
PS. Maturę z polskiego ustnego zdałam na 100% :)
Pierwsza? Jeśli tak, to se miejsce zarezerwuje i napiszę potem komentarz :D
OdpowiedzUsuńCholera, zapomniałam, żeby skomentować i dopiero sen mi o tym przypomniał xD
UsuńEmocje opadły, więc w końcu to piszę i... no cóż, nie jestem zdziwiona, że rozdział kompletnie nie jest taki, jaki miałby być według moich myśli. Trafiłabyś do Slytherinu, bo cwana z Ciebie sztuka! Rzeczywiście już nie będę snuć na temat "co będzie w następnym rozdziale" według tytułu kolejnego postu. Po prostu wkręcasz czytelników :P
Ech, mój dom jest aktualnie "olany" xD I bogowie grają w kręgle, więc kończę, bo jak prąd mi wyłączą, a nie dodam komentarza, to się chorobnie zdenerwuję :D
Pozdrowienia, gratulacje i weny!
Gratuluję zdania matury z polaka na stówę :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest rewelacyjny, ale i tak uważam, że tekst o sikaniu jest najlepszy :D Mi też to mówili hahahahah ^^ Hm, czekam na drugi tom i powodzenia w pisaniu.
xoxo
Po pierwsze, gratuluję wyników z matury! :D
OdpowiedzUsuńPo drugie, tak jak pisałam dzięki, że rozdział dzisiaj, bo jutro to nieszczęsne wesele. Pewnie w środku nocy, zamiast jeść (o tańcu nawet nie ma mowy XD) bym zaczęła czytać :D
Co do rozdziału, co będę się rozpisywać, jest zajebisty! :D
Chociaż... co tam rozdział, cały blog jest zajebisty.
Uwielbiam to opowiadanie, każde Twoje opowiadanie.
Nie wiem czy dobrze myślę, czy dobrze wnioskuję, ale wydaje mi się, że w drugim tomie będzie coś w stylu SŻ/MD, że pojawi się coś gorszego od Voldzia. No ale to tylko takie moje insynuacje, które wyciągnął mój skażony colą mózg po przeczytaniu tych dwóch ostatnich rozdziałów.
Wiem, że jestem sadystą, ale... ja chcę więcej znęcania się nad Harrym XDD *tupie nogą jak małe obrażone dziecko*.
Dobrze, koniec moim wywodów. Gratuluję Ci tak dobrze i TYLE odwalonej roboty, oby tak dalej :))
Estepen
Bardzo mile mnie zaskoczyłaś... Już się nie mogłam doczekać...
OdpowiedzUsuńHah... KOCHAM TEWOJE OPOWIADANIA!!!! <3
Są najlepsze na świecie <3
Cóż Ty przynajmniej masz 8 rozdziałów napisanych do przodu, a ja na swojego bloga o HP mam niecały jeden. Chyba wezmę z Ciebie przykład i będę pisać do przodu. ;*
Gratuluję wyników z matury :*
Rozdział, jak zawsze świetny. Szkoda że to już koniec pierwszego tomu. Strasznie zżyłam się z tym blogiem. Mam nadzieję że następny tm będzie tak samo dobry(albo nawet lepszy)od pierwszego.
OdpowiedzUsuńA jak skończysz to opowiadanie, zastanawiałaś się nad napisaniem następnego?
Tak, planuję napisać kolejne opowiadanie po drugim tomie, ale jeszcze nie zdecydowałam, czy będzie to kolejne opowiadanie potterowskie czy coś całkowicie mojego.
UsuńSpokojne zakończenie ale rozdział i tak był fajny:) Mam nadzieje że nie zejdzie ci zbyt długo z napisaniem tych paru rozdziałów żebyśmy nie musieli czekać dwa lata:) Gratuluje zdanego polskiego też miałam z niego 100%:)
OdpowiedzUsuńŻyczę udanych wakacji i jak najwięcej weny oraz dostania się na wymarzony kierunek studiów:)
Serdecznie pozdrawiam:)
Ruda
Zakończenie super, szczerze Ci powiem (napiszę), że spodziewałam się jakiegoś spokojnego zakończenia, to po prostu mi tu pasowało. Co prawda tytuł mnie trochę zmylił, ale jak Harry z innymi zaczęli gadać o burzy, to uśmiałam się jak nigdy. Rozdział bardzo fajny. Co do przerwy, to uważam, że ci się należy. Mimo wszystko każdy musi czasem odpocząć (nawet jeżeli masz kilka rozdziałów do przodu). A tak po za tym to gratuluję zdanego polskiego na 100%~!
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że brak weny Ciebie nie dopadnie w najbliższym czasie.
Pozdrawiam~!
Świetny rozdział, świetnie piszesz, jesteś świetna XD Czekam na następny tom :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że robisz przerwę w pisaniu :( (Ale trudno ^.^) Mi zawsze mówili, że aniołki grają w kręgle, a bozia robi zdjęcia xDD Zakończenie wprost cudowne !!
OdpowiedzUsuńNie moge uwierzyć, że Gryfoni w Slytherinie!! Boże, ten świat wariuje !!
Gratulację matury z polskiego (Wow O.o!)
A, i dużo,dużo,dużo, duuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny!
Mi$ia
Rozdział w sam raz na zakończenie pierwszej części opowiadania. Podsumowanie poprzednich wydarzeń, wyciszenie po całej bitwie - majstersztyk.
OdpowiedzUsuńScena z burzą najlepsza. Mi też zawsze to mówili :) Gryfoni i Ślizgoni rozmawiający razem? Bez złości? Heh, prędzej bym się spodziewał zamarzniętego piekła :D Super rozdział.
No nic teraz pozostaje nam tylko czekać na II tom (obu nie za długo).
A nie mówiłem, że będzie 100 :) Gratki. Moje wizje są prorocze :)
Dużo weny i dużo pomysłów :)
Pozdrawiam
Szaloony
Muszę przyznać, że ociupinę się zawiodłam, bo byłam nastawiona na wielkie BUM, a tu takiego nie było... co jednak nie oznacza, że rozdział był zły :-) Był dobry, a rozmowa o burzy tak ładnie wyciszyła i uspokoiła akcję. W moim rejonie zawsze było mówione, że kiedy jest burza, to aniołki grają w kręgle, a jak deszcz, to - także aniołki - płaczą.
OdpowiedzUsuńUsunięcie znaku Tristiana i Snape'a było fajne, chociaż gdy tak myślę, to wolałabym, żeby Snape jednak się nie zgodził. To byłby fajny moment, taki symboliczny: Snape zostawił Mroczny Znak, żeby pamiętać błędy z przeszłości oraz iż każda decyzja może zniszczyć życie. Ale to ja bym tak zrobiła, a to Twoje opowiadanie, więc... jest jak Ty chcesz :-)
Gryfoni w Slytherinie - ładne nawiązanie do połączenia domów, bo to jednak takie miłe, że uprzedzenia zniknęły... Nie dziwię się, że każdy po kolei padał tam z wyczerpania. Gdy tak myślę, to byli chyba przynajmniej ze 2 doby na nogach, ja w życiu chyba tyle bym nie wytrzymała (a może i bym wytrzymała, ale jeszcze nie byłam wystawiona na taką próbę).
Ostatnie zdanie może nie jest takim, które będzie powtarzać się jako sentencja, jednak myślę, że to lekki zwiastun przyszłości. Bardzo mnie ciekawi, jakie masz plany na kolejny tom, bo raczej zauważyłam, że raczej nie powtarzasz fabuły. W Mroku Dnia był nowy "przestępca", w Drugim Obliczu Voldemort zginął pod koniec opowiadania. A teraz? Może Śmierciożercy będą dawali popalić Harry'emu? Dalej trzymam się nadziei, że owym tytułowym mordercą następnego tomu będzie nikt inny, tylko Harry. Może się nie zawiodę ;-)
Dziękuję serdecznie za to opowiadanie. Dziwnie będzie teraz zrobić przerwę, żeby co sobotę nie wchodzić na Twojego bloga. W końcu od początku Drugiego Oblicza to był automatyczny odruch: sobota, no to wchodzę na bloga Rockowej. Już od 6 marca 2011... i tak przez ponad 2 lata. Mam nadzieję, że drugi tom szybko pojawi się na łamach blogspota, bo to prawie jak próbować przeżyć bez swojego nałogu xDD
Pozdrawiam serdecznie i niecierpliwie czekam [www.pisanina-frigus.blogspot.com]
Na koniec się płakałam było aż tak zarąbiste. ;D
OdpowiedzUsuńGratuluje ci matury. ;)
Z zniecierpliwieniem będę oczekiwać drugiego tomu. ;D
Dawno mnie tu nie było milordzie, bodajrze od 30 któregoś episodu. Hmm Nieważne. Rozczytałem się od początku aby sobie przypomnieć więc będę mówił co mi w duszy gra. Mianowicie gdzie niegdzie, bardzo rzadko zdarzały się błędy ortograficzne. Ale raczej nie wpadały w oczy.
OdpowiedzUsuńCo do zakończenia tomu. Myślę że ciekawie to zrobiłaś, lecz zastanawia mnie jakiego Harry będzie miał opponenta? No chyba nie zrobisz kizie mizie co rozdział i jakieś przygody na poczekaniu. Ehh możliwe że dużo wymagam, lecz.. lecz.. nie mam usprawiedliwienia.. cóż. nie było tematu. o. Lubię twoje opowiadania. Co do opowiadań mam pytanie. Czy wstawiałaś jeszcze jakieś, nie licząc tych 3? DO/DC BM/IM SZ/MD czytałem, lecz mam nadzieję na coś jeszcze z twojej strony;>
Pozdrawiam
Stunned-san
mówisz'błędy ortograficzne', to w takim razie wypisz nam je,ok ? Obie jesteśmy bardzo dobre w ortografii, nie robimy ŻADNYCH błędów, więc skoro mówisz, że są, to nam je wypisz. Z wielką chęcią to zobaczymy i poprawimy.
UsuńZgadzam się z SimpleHope. Obie z ortografii jesteśmy dobre, więc nawet jeśli ja jakiś bym pominęła to ona z pewnością by go wyłapała przy sprawdzaniu rozdziału. Jeśli jakiś widziałeś - napisz, wtedy uwierzę ;) Gdyby chodziło np. o interpunkcję - w tym mogę się zgodzić.
UsuńPoza DO/DC, SŻ/MD i BM/IM nie opublikowałam żadnego opowiadania. Nawet nie napisałam innego.
Wiesz, zastanawiam się, co się stało z moim komentarzem pod poprzednim rozdziałem. Przysięgam, Blogger mnie nie lubi, to nie pierwszy raz, kiedy znika mi komentarz... Mam nadzieję, że ten pozostanie na swoim miejscu...
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, był świetny. W ogóle świetnie zakończyłaś ten tom.
Cieszę się, że nie ma Voldemorta i Harry może spokojnie iść spać, nie martwiąc się niczym. Mam nadzieję, że jakoś upora się z bólem, że uświadomi sobie, że na wojnie ludzie giną, a jeśli walczy się w obronie innych, niewinnych ludzi, nie ma podstaw, by się obarczać winą za śmierć wroga. Ale rozumiem go. Świadomość odebrania ludzkiego, nawet nędznego życia jest przytłaczająca. Mam nadzieję, że jakoś sobie z tym poradzi, a przyjaciele mu pomogą.
Mam nadzieję, że stosunki pomiędzy Harrym i Severusem utrzymają się na poziomie szacunku i cóż... w pewnym sensie sympatii. Cieszę się, ze Snape nie zginął w czasie bitwy. Zasłużył na naprawdę wiele, ale myślę, że przede wszystkim chciałby spokojnego życia, tak jak Harry.
Wiesz, trochę mi żal teraz Voldemorta. Tzn. współczuję mu tego, przez co musiał przejść i do czego go to doprowadziło. Ale taka jest prawda, jeśli dziecko od małego jest wychowane w nienawiści i jest traktowane w taki sposób, to ciężko jest uniknąć takich efektów. Tak naprawdę Voldemort pogrążył się w zemście do tego stopnia, że myślę, że zapomniał, od czego to się w ogóle zaczęło.
Dobrze, że Harry się taki nie stał po tym, jak traktowali go Dursley'owie. Ale z drugiej strony, myślę, że Harry jako dziecko nie cierpiał tak bardzo, jak Voldemort. Nie, żebym próbowała go rozgrzeszać, ale zgadzam się z Harrym. W pewnym sensie to ludzie stworzyli Voldemorta.
Mam nadzieję, że szybko wrócisz z kolejnym rozdziałem. I gratuluję zdania matury na 100%. Swoją drogą, jaki miałaś temat?
Życzę weny, udanych wakacji i pozdrawiam,
Seya.;)
Nie mam pojęcia, co się stało z komentarzem w poprzednim rozdziale. Możliwe, że został automatycznie przeniesiony do spamu (czasami tak się robi), ale przed usunięciem spamu zawsze sprawdzam, czy nie zapodział się jakiś normalny komentarz. Nie mam pojęcia, naprawdę.
UsuńTemat miałam taki: "Wizerunki kobiet w literaturze z różnych epok" :)
Och, nie winię cię za to. Nawet nie podejrzewałam, że to mogła być twoja wina. Czasem mi się tak dzieje, że muszę dodawać komentarz po 2-3 razy, bo znika. Nie mam pojęcia, jaki jest tego powód.
UsuńTemat ciekawy. Ja chciałam sobie wziąć coś typu obraz kochanka w literaturze, ale w końcu wzięłam świat przedstawiony w fantasy. Chciałam uniknąć wszystkiego, co dotyczy lektur. Wiesz, nigdy nie wiadomo, o co zapytają, a ja żadnej lektury nie przeczytałam...xd W każdym razie jeszcze raz ci gratuluję.;)
Dawno nie komentowałam za co przepraszam!
OdpowiedzUsuńCzytałam notki regularnie, ale wiecznie byłam zabiegana. Rozdział był zaj*bisty!
Zakochałam się w nim! Co do poprzednich rozdziałów... Cud-miód-maliny! Kocham!
Przepraszam, że tak krótko, ale nigdy nie byłam w tym najlepsza... Ten rozdział był dla mnie fenomenalny, a szczególnie z tymi grzmotami i sikaniem bogów xD
To mnie zwaliło z nóg.
SM
Yeah...
OdpowiedzUsuńW końcu doczekałam się daty publikacji pierwszego rozdziału II tomu!
Cieszę się ogromnie w szczególności, że prawie za każdym razem jak wchodziłam na komputer to sprawdzałam twojego bloga czy przypadkiem nie ma o tym informacji.
Teraz czekam na rozdział. ;)
Taka jedna przeważnie nie komentująca, ale pragnąca to zmienić. ;D
Przeczytałam już dawno, ale jakoś nie miałam okazji by skomentować...
OdpowiedzUsuńMnie chyba by rozsadziło głowę od tylu emocji. Furia nieźle gra. Jednak każdy ma swoje granice.
Przemyślenie dotyczące burzy mnie rozwaliły, takich porównań jeszcze nie słyszałam ;].
Historia Gada jednak jest tragiczna. Nic dziwnego, że stał się taką szują.
Piękna burza i piękne przemyślenia i wnioski przy niej. Oczyszczająca atmosferę i kojąca nerwy...
Miło, że usunął Mroczny Znak Tristanowi i Severusowi.
Końcówka mroczna i obiecująca dalsze ekscytujące wydarzenia.
Gratulacje pomyślnie zdanych egzaminów.
Do następnego :* !
Daga
Ostatni rozdział przeczytałam dawno temu,ale nie chciało mi się komentować.
OdpowiedzUsuńMyślę sobie,że pewnie i tak tego nie przeczytasz skoro nie musisz się przejmować brakiem komentarzy czy czymś takim.
Ale niedawno ja też założyłam bloga.
Coś,co było napisane moimi dużymi kulfonami w zeszycie,który był lepiej strzeżony niż sam prezydent Stanów Zjednoczonych. Chowany przed wzrokiem mej mamy,która pewnie znowu by mówiła,że jestem "fanatyczką wampiryzmu" itd. chociaż sama nie wiem,czy Harry Potter ma wiele wspólnego z wampiryzmem,ale cóż...
Dobra, przejdę do rzeczy.
Chodzi o to,że autorce zależy na opiniach innych i ogólnie jest ciekawa,czy komuś podoba się,czy to co pisze tylko da się czytać albo przeciwnie nie można doczekać się następnego rozdziału,wpisu,wejścia...
(nie traktuj mnie jako ignoranta tylko za to,że większość tego komentarza nie jest o Bitwie Myśli. Przepraszam,ale po prostu musiałam gdzieś to napisać)
Co do twojego rozdziału jest...
Szczerze mówiąc, brak mi słów.
Bardzo podobało mi się twój (lub nie twój?) pomysł z tym całym przejściem do piekła.
Co do sikających aniołków i reszty, słyszałam o tym,gdy byłam mała ;)
Ale i tak nadało to fajnej, luźnej atmosfery. I dobrze,bo przecież Voldemorta już nie ma.
Uff... Jedno z głowy ;)
Zastanawiam się,co będzie następną przeszkodą dla Harry`ego. Mam nadzieję,że zamiast Voldemorta nie będzie to Salazar Slytherin.
Trochę za dużo już tego na blogspot,a poza tym mam nadzieję,że ruszyłaś swoją pełną pomysłów głową i wymyśliłaś coś nowego,oryginalnego i po prostu swojego.
No... To chyba tyle.
Znając życie, pewnie będę zaglądać tutaj jeszcze kilka razy chociaż podałaś już datę następnego wpisu,ale... i tak nie mogę się doczekać.
Do następnego komentarza! xD
~Szczęśliwa z Głupiego Odkrycia
Fajny tom trochę niektóre rzeczy naciągane ale dosyć ciekawy
OdpowiedzUsuńOkey. Blog cudowny <3 Zaraz idę się myć po czym zabieram się za tom 2. Nawet nie wiesz jak się denerwowałam czytając ostatnie rozdział. Za*ebiście to napisałaś <3 Wielki ukłon w Twoją stronę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Twoja,
M.
Witaj!!!
OdpowiedzUsuńJestem tak rozentuzjazmowana, że mam ochotę cię znaleźć i przytulić!
Tak, wiem, to chore xp
Ale kto powiedział, że jestem normalna??? ^^
Co do rozdziału...
Cud, miód i orzeszki ;D
Ciekawi mnie, co będzie w II tomie xd
Cieszy mnie, że matura tak dobrze ci idzie :3
Powodzenia (i z opkiem i z maturą)
~Cathy_Riddle
Rozdział cudowny, końcówka niczego sobie, ale jedno mnie irytuje. Mianowicie:
OdpowiedzUsuń"(...) Zabił całą swoją duszę, a umysłu część, którą była w nim, a nie w tobie."
To jest takie... Tak dziwnie napisane, o. Tak jakby Mistrz Yoda maczał w tym palce, jeśli wiesz, co mam na myśli. Ale to tylko jeden taki fragment, reszta jest na prawdę dobrze napisana.
Gratuluję pomysłu,
K.
Witam,
OdpowiedzUsuńwspaniały, emocje związane z walką opadły, Harry mimo wszytko czuje się źle, ma wyrzuty sumienia...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, już wszystkie emocje związane z walką opadły, no a Harry ma wyrzuty sumienia mimo wszystko...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga