13.07.2013

II. Rozdział 2 - Instynkt mordercy

“…Dry your eyes and stick them on ice.
Give your chest a rest it’s been cold your whole life…”
[You Me At Six – The Consequence]

Syriusz tulił do siebie przerażonego chrześniaka, głaskając go lekko po włosach. Harry cały drżał, skulony w jego ramionach. Po raz kolejny Łapa wybudził chłopaka z koszmarów, które nękały go od powrotu ze szkoły. Furia często budził się z krzykiem. Nigdy nie chciał mówić, co mu się śni, ale animag mógł się tego domyślić. Każdy na swój sposób przeżywał wojnę, a brunet przecież był jeszcze dzieckiem, które już widziało tak wiele bólu i śmierci. Bitwa Myśli się skończyła, jednak chłopak nadal przechodził trudne chwile.
 — Już wszystko w porządku — powiedział uspokajającym głosem.
 — Nic nie jest w porządku — odszepnął Furia.
Syriusz westchnął.
 — Ale będzie — rzekł tylko.

Kilka razy podchodził do Syriusza, żeby spytać go, czy chciałby iść z nim do Carmen, jednak zawsze w ostatniej chwili ogarniały go wątpliwości i rezygnował. Łapa widział, że coś go męczy, lecz nie naciskał. Dosłownie chwilę przed teleportacją podjął ostateczną decyzję.
 — Syriusz?
 — Hmm?
 — Pójdziesz dzisiaj ze mną? — zapytał niepewnie.
 — Coś nie tak z Carmen? — odparł zaniepokojony.
 — Nie, wszystko w porządku. Po prostu… dzisiaj będziemy rozmawiać o tym… głównym problemie. Chciałbym, żebyś wiedział, a u niej jest jakoś… prościej o tym mówić — rzekł, zacinając się co chwilę. — Powiedziała, że jak chcę, to mogę cię zabrać, żebym później nie musiał znowu się z tym męczyć.
Syriusz kiwnął głową na zgodę. Chwilę później wylądowali w punkcie deportacyjnym w gabinecie Carmen. Kobieta widocznie już na nich czekała. Przywitała ich z uśmiechem. Łapa zrozumiał, dlaczego u niej jest prościej o wszystkim mówić. Nie dość, że czuło się tutaj rozluźnienie, to psycholog starała się poruszać trudne tematy w jak najdelikatniejszy sposób.
 — Zadanie domowe wykonane? — zapytała na początku swobodnie. Potwierdził. — Na co się zdecydowałeś?
 — Zmiana wyglądu pokoju.
 — Masz zdjęcia? — Pokazał jej fotki starego i nowego pokoju. Na jej twarzy pojawiło się wyraźnie zdumienie. — Wow. Ujawniły się twoje talenty.
 — Dostałem zlecenie odnowy całego domu — odparł.
Roześmiała się lekko, a Syriusz wzruszył tylko ramionami, gdy na niego spojrzała.
 — Byliśmy w szoku, gdy tam weszliśmy — dodał.
 — Niewątpliwie.
Zaczęła dopytywać o szczegóły dotyczące odnowy pokoju. Syriusz stwierdził, że miała dobry sposób na rozluźnienie Harry’ego przed cięższą rozmową. Sam odniósł wrażenie, że lepiej, aby milczał i jedynie słuchał, by go nie dekoncentrować. Poza tym nie znał takich sposobów, jak Carmen i nie chciał chlapnąć czegoś, co mogło wpłynąć na dalsze słowa chrześniaka. Kiedy Furia spojrzał w innym kierunku, psycholog na niego zerknęła i dała ledwo widoczny znak, żeby milczał, dlatego skinął delikatnie głową.
 — A jak noc w, można powiedzieć, nowym miejscu? — spytała kobieta, nadal trzymając się tematu, jednak schodząc powoli na trudniejszy.
Furia zawahał się chwilę.
 — Tak jak wcześniej — mruknął.
 — Sny często mówią o tym, co nas aktualnie dręczy. W twoim przypadku nie ma wyjątku, prawda? — Skinął lekko głową, wyczuwając koniec lekkich tematów. — Ma to związek z przeszłością, teraźniejszością?
 — Głównie z przeszłością, chociaż teraźniejszość… Cóż, też ją widzę — zawahał się. Odetchnął lekko. Spodziewał się, że nie będzie łatwo, ale musiał się otworzyć. Po to przecież tutaj chodził. — W szczególności chodzi tu o wojnę i to, co z niego we mnie zostało.
 — Mógłbyś sprecyzować? — zapytała, domyślając się, że ma na myśli Voldemorta.
 — Mówiłem ci, że przejąłem część jego umysłu w trakcie ataków w Bitwie Myśli. Wraz z jego śmiercią zniknęło połączenie, ale nie umysł. To nadal we mnie siedzi — wyznał. — Wiesz, jakie są to koszmary? Fragmenty bitwy o Hogwart, gdy zabijam śmierciożerców. Pewnie nic w tym dziwnego i nie ja jeden mam z tym problem, ale prawdziwym koszmarem jest to, że w swoich snach morduję osoby, które w rzeczywistości on zabił. Stoję na jego miejscu. Może być gorzej? Oczywiście, inaczej coś byłoby nie tak. Najgorsze jest to, co się nie stało, ale wygląda jak rzeczywistość. To, że zabijam osoby, które nadal żyją.
 — Swoich bliskich — rzekła cicho po chwili milczenia, gdy się zaciął.
Odwracając głowę, skinął nią niepewnie.
 — Momentami czuję, że mógłbym to zrobić naprawdę — dodał słabszym głosem.
Carmen spojrzała ostrzegawczo na Syriusza, który otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Harry nie musiał na niego patrzeć, bo poczuł, że mężczyzna lekko się poruszył. Nerwowo przeczesał włosy.
 — Dlaczego tak sądzisz? — zapytała Carmen.
 — Bo czuję, że zostały we mnie jego instynkty. Instynkt mordercy — powiedział cicho. — W Bitwie Myśli widziałem tyle różnych okropieństw, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Przyzwyczaiłem się do tego. Obawiam się, że gdybyś postawiła przede mną człowieka i odcięła mu głowę, podpaliła czy rozerwała na strzępy, to nic bym nie odczuł.
 — A gdyby była to bliska ci osoba?
Spojrzał na nią badawczo i rzekł po chwili milczenia:
 — Wtedy bym cię zabił. I wiem, że przez te instynkty nie czułbym wyrzutów sumienia.
Łapa przymknął powieki, słysząc takie słowa z ust chrześniaka. Spodziewał się różnych rzeczy, ale nie wyobrażał sobie, że w Ślizgonie siedzi coś tak strasznego. Teraz rozumiał, dlaczego nie chciał mu o tym powiedzieć. Pewnie pomyślał, że z tego powodu Syriusz się od niego odsunie, czując się zagrożony.
 — Sądzisz, że byłbyś w stanie zabić niewinną osobę? — ciągnęła Carmen.
 — Myślę, że coś zostało z mojego starego ja, ale to nie zmienia faktu, że cholernie się boję, że te instynkty wreszcie całkowicie przejmą nade mną kontrolę.
 — Nie miałeś objawów depresji, ale problem ze zrozumieniem tego, co się z tobą dzieje — stwierdziła, a on potwierdził.
 — Z początku odnosiłem wrażenie, że gdy wyjdę z pokoju i coś wyprowadzi mnie z równowagi, to sobie z tym nie poradzę i przesadnie dam upust swojej złości. Zgodziłem się tu przyjść, bo doszedłem do wniosku, że jak komuś o tym nie powiem, to w końcu się załamię i nie będę mógł się kontrolować, gdy wszystko się skumuluje.
 — Czujesz, że coś się zmieniło od naszego pierwszego spotkania?
 — Zacząłem wierzyć, że mogę z tym wygrać. Sądzę, że to nie leżało tylko i wyłącznie po stronie Voldemorta. Chyba musiałem wyrzucić to wszystko z siebie. Całą przeszłość.
 — Dlaczego nie chciałeś nikomu o tym powiedzieć?
 — A ty chciałabyś powiedzieć komuś, że momentami masz ochotę kogoś zabić tylko dlatego, że uderzył widelcem o talerz? Próbowałem się od tego izolować, dlatego zamykałem się w pokoju i nie chciałem się z nikim spotykać. Po jakimś czasie miałem wrażenie, że dostaję na głowę. Jak nie z powodu instynktów, to z powodu tej izolatki, którą sam sobie stworzyłem. Nie wiedziałem, czy lepiej się z tym zamknąć w sobie, czy próbować to odepchnąć od siebie. To nie było takie proste. Oba rozwiązania były dla mnie nieodpowiednie. Nic nie mówiłem, bo miałem wrażenie, że znowu ktoś uzna, że dostałem na łeb. Przez całe to pieprzone życie ktoś zawsze uważał, że jestem nienormalny. Jak nie rodzinka, to pół szkoły, bo nagle okazało się, że umiem gadać z wężami. Później rzekomo ubzdurałem sobie, że Voldemort znowu żyje. Gdy wszystko już miało się skończyć, to zaczęła się Bitwa Myśli, a wtedy już sam myślałem, że wariuję. To cholernie irytujące, gdy wiesz, jaka jest prawda i co widziałeś, a prawie nikt ci nie wierzy. Teraz jeszcze miałem komuś powiedzieć, że momentami mam wrażenie, że niedługo zamienię się w drugiego Voldemorta? Nie, dzięki. Wolałem to zachować dla siebie.
 — Jednak zdecydowałeś się wreszcie komuś o tym powiedzieć. I nie chodzi tu o mnie.
Harry przez chwilę milczał. Cały czas miał świadomość, że Syriusz siedzi obok niego i wszystkiego słucha, ale wmawiał sobie, że go tu nie ma, żeby łatwiej mu się mówiło. Nawet na niego nie zerkał, aby się nie wycofać przed wyrzuceniem wszystkiego z siebie. Teraz Łapa był uświadomiony. Nie wiedział, jak zareagował na te rewelacje, gdyż nie miał odwagi na niego spojrzeć. Domyślał się, że poznałby jego reakcję, gdyby tylko zerknął na jego mimikę twarzy. Zobaczył pokrzepiający uśmiech na ustach Carmen. Trochę dodało mu to otuchy, dlatego spojrzał w stronę Syriusza z niepewnością na twarzy. Chrzestny patrzył na niego z troską i zrozumieniem. Nie było tam żadnego obrzydzenia, niechęci czy oskarżenia. To podniosło go na duchu.
 — Sądzisz, że teraz jesteś w stanie stłumić te instynkty w sobie? Jakoś je pokonać?
 — Chyba tak. Od niedawna czuję, że jest lepiej. Chyba to, że zamknąłem się w sobie, sprawiało, że wszystko się nasilało. Domyślam się, że to będzie się ujawniać w ryzykownych sytuacjach, ale nie chcę być ograniczany.
 — Masz na myśli swój przyszły zawód?
Kiwnął głową.
 — Jako auror zapewne będę często brał udział w ryzykownych akcjach, ale nie chcę z tego zrezygnować tylko dlatego, że kiedyś jakiś kretyn postanowił dać mi w prezencie część swojego umysłu.
 — Zapewne ktoś inny na twoim miejscu wolałby zmienić swój zawód przez to, że niemal non stop żyłeś w zagrożeniu.
 — Skłonność do ryzyka. Nic na to nie poradzę…
Rozmawiali o tym jeszcze kilka minut, bardziej skupiając się na przyszłości Harry’ego jako aurora. Spotkanie zakończyło się milszym akcentem, zapewne ze względu na Furię, który miał oderwać myśli od głównego tematu.
Wyszli z gabinetu Carmen. Przed teleportacją Syriusz objął chłopaka za ramiona i rzekł tylko, że dobrze, że się o tym dowiedział. Nie drążył tematu, bo wszystko już wiedział. Młodzieniec był mu za to wdzięczny.

Harry wreszcie wyszedł do ludzi. Ponownie zaczął spotykać się ze znajomymi i Evelyn. Wyjście na ulicę Pokątną nie było dla chłopaka przyjemne, gdyż zostali napadnięci przez dziennikarzy, którzy domagali się wywiadu. Od pogrzebu nie pokazywał się publicznie, dlatego jego pojawienie się na ulicy wywołało spore zamieszanie. Wydostał się z tłumu z pomocą Syriusza, mówiąc tylko, że nie ma nic do powiedzenia.
Przez ostatnie tygodnie wakacji często spotykał się z Carmen, dzięki czemu jego psychika wróciła do poprzedniej formy. Z ostatnim dniem wakacji Furia podziękował jej za pomoc, kończąc swoją terapię. Kobieta z uśmiechem odparła, że jest to jej praca i starała się jak mogła. Od kiedy Ślizgon odnowił swój pokój, Syriusz namawiał go do odremontowania Kwatery Głównej Zakonu Feniksa. Kiedy tylko Furia miał na to ochotę, zajmował się remontem któregoś z pomieszczeń. Na życzenie Łapy zaczął od jego pokoju i mężczyzna był zachwycony efektem końcowym. Na koniec wakacji niemal cały dom wyglądał całkiem inaczej niż na początku. Harry’emu sprawiało to dużo przyjemności i zabawy, szczególnie malowanie ścian w różne wzory. Na korytarzu powstało graffiti z motywem czarnego wilka. Wąchacz powtarzał uparcie, że to on w formie animagicznej.
 — Byłbyś w stanie dodać do tego jakiś szczegół dotyczący ciebie i Lunatyka? Na wejściu będzie fajne porównanie z domownikami — zaproponował.
Remus z zainteresowaniem oparł się o ścianę, ciekawy pomysłu Harry’ego. Chwilę później na ścianie widniał księżyc w pełni.
 — A ty? — zapytał Syriusz ze zmarszczonymi brwiami.
 — Nie widzisz? — Wskazał na mały punkt na ścianie w jasnym kolorze. — Świetlik — wyszczerzył się.
 — Głupek — roześmiał się Syriusz. — Nie może być coś większego? — dodał z rozbawieniem.
 — Większe dorysuję, jak zobaczę swoją formę animagiczną — stwierdził. — Gorzej, jak będę żukiem gnojakiem.
Huncwoci ryknęli śmiechem.
Prawda była taka, że od poprzednich wakacji co jakiś czas Furia skupiał się na animagii, jednak teraz postanowił bardziej się do tego przyłożyć, skoro nie musiał już uczyć się magii umysłu i czarnej magii.
Kilka dni przed wyjazdem do szkoły odwiedziła go Silver. Siedzieli razem w jego pokoju, oglądając film, wygłupiając się i rozmawiając. Dziewczyna stwierdziła, że widzi go w formie animagicznej jako jakiegoś dzikiego kota. Gdy spytał dlaczego, wzruszyła ramionami z błyskiem w oku.
 — Nudny ten film. Włącz lepiej muzykę — oznajmiła nagle.
 — Merlinie, myślałem, że tego nie powiesz — odparł, wyłączając telewizor i włączając wieżę.
Spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem.
 — Stęskniłam się za tobą — szepnęła.
 — Przecież często się widzieliśmy — odpowiedział.
 — Ale na początku wakacji nigdy nie byłeś taki, jak kiedyś. Uśmiechnięty, energiczny. Za takim tobą się stęskniłam.
Przytuliła się do niego mocno, a on objął ją, całując w czubek głowy. Dziewczyna uniosła się lekko i pocałowała go w usta. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, pogłębiając pocałunek. Powoli ściągnął z jej włosów gumkę, a kosmyki rozsypały się wokół delikatnej twarzy. Nie odrywając się od jego warg, przełożyła nogę przez jego brzuch i usiadła mu na biodrach. Poczuła jego dłoń wślizgującą się pod cienki materiał bluzki.
 — Nikt nie wejdzie? — szepnęła między pocałunkami.
 — Nie chcą znowu oglądać takich widoków. Będą pukać, jakby było coś ważnego.
Roześmiała się lekko w jego usta.
 — A…?
 — Wyciszony — przerwał jej, na powrót przyciągając ją bliżej siebie.
Wczepiła palce we włosy chłopaka, czując, że na policzki wkradają się rumieńce. Oddech powoli stawał się coraz cięższy, a ruchy pożądliwe. Dostrzegła jego błyszczące oczy, kiedy odsunęła się lekko, by umożliwić mu ściągnięcie z niej koszulki. Powolnymi ruchami badał jej nagie plecy, nie przerywając pocałunku. Nawet nie zorientował się, kiedy rozpięła guziki koszuli. Dopiero gdy dłonie blondynki znalazły się na jego brzuchu, zobaczył, że dziewczyna przystąpiła do działania. Mruknęła cicho, czując dotyk na nagich nogach i udach. Przyciągnął ją mocniej, aż opadła na jego klatkę piersiową. Rozgrzane ciała zetknęły się ze sobą. Chwilę później role się odwróciły i to ona leżała na miękkiej pościeli, by z cichym westchnięciem przyjemności zareagować na usta pieszczące jej szyję.

W Wielkiej Sali brakowało kilkorga uczniów poległych w bitwie o Hogwart. Przy stole nauczycielskim, zamiast pani Hooch, siedział mężczyzna ubrany w skromną szatę. Wyglądał na zagubionego ze swoimi niebieskimi oczami rozglądającymi się niepewnie po pomieszczeniu i łysiną na głowie. Harry raczej wyobrażał sobie młodszą osobę na stanowisko nauczyciela latania na miotle i nie wiedział, czy to był dobry wybór ze strony McGonagall. W końcu facet miał być sędzią na meczach quidditcha. Obok niego siedział Tristan, który na stałe objął stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. Najwidoczniej w chwili śmierci Voldemorta klątwa na tę posadę przestała działać i Black, znany już uczniom ze swojego prawdziwego nazwiska, mógł swobodnie prowadzić lekcje bez świadomości, że coś mu się stanie przez zachcianki jakiegoś psychola sprzed kilkunastu lat. Po drugiej stronie stołu, na zwykłym miejscu McGonagall, siedział stary, posiwiały facet z długą blizną ciągnącą się od skroni aż pod szatę. Kwadratowa twarz i małe oczy dodawały mu ostrzejszego wyglądu. Wychodziło na to, że dyrektorka szkoły zrezygnowała z prowadzenia lekcji i przekazała pałeczkę kolejnej osobie, by zająć się obowiązkami dyrektora Hogwartu. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że szkoła została całkowicie odremontowana po brutalnej bitwie sprzed dwóch miesięcy. Furia wiedział jednak od Syriusza, który często uczestniczył w pomocy przy remontowaniu zamku, że sporo rzeczy nie wróciło jeszcze do normy. Rzekomo czasami przeciekał dach w Wielkiej Sali, gdy padało, a jedne ze schodów wpadały w szał, kiedy stanęło na nich zbyt dużo osób i starały się zrzucić natrętów na dół.
Słuchając przemowy McGonagall o zakończeniu wojny, poległych, nowych nauczycielach, nakazach i zakazach, pierwszy raz czuł, że ten rok minie mu w spokoju i bez żadnych przygód i niebezpieczeństw. Miał tylko nadzieję, że jego przeczucia się sprawdzą.

Pierwsze dwa miesiące minęły we względnym spokoju. Harry mógł skupić się na najważniejszych dla niego rzeczach: Silver, nauce, quidditchu. W wolnym czasie robili sobie ślizgońskie imprezy w pokoju wspólnym. Często też medytował, aby ułatwić sobie przemianę animagiczną. Nauczyciele już na pierwszych lekcjach przypominali im, że w tym roku zdają owutemy i czas zabrać się za naukę. Zawalali ich zadaniami, robili niezapowiedziane kartkówki, znienacka atakowali pytaniem, by wstawić Nędzny czy też Okropny. Furia starał się jak nigdy. Dość sporo czasu przeznaczał na naukę z ciągłą myślą, że im lepsze wyniki, tym większa szansa na zostanie aurorem. Tristan wyciskał z niego siódme poty, by chłopak mógł wykorzystać swój potencjał w tej dziedzinie. Harry podejrzewał, że Syriusz maczał w tym palce, ale się nie skarżył. Wiedział, że taki trening mu się przyda. Nauczyciel od transmutacji należał do osób cierpliwych i czasami wręcz zanudzających. Teoria wyraźnie go męczyła, ale musiał przekazać uczniom wiele informacji o zaklęciach, by poradzili sobie na egzaminie. Gdy przychodziło do praktyki, mężczyzna rozkwitał. Chodził od ucznia do ucznia, by z entuzjazmem każdemu pomóc i wskazać błędy, które popełnia. Czasami zachowywał się wręcz maniakalnie. W samych uczniach także zaszło sporo zmian. Chociaż flagi na nowo przybrały herby odpowiednich domów, wychowankowie zachowywali się wobec siebie bardziej przyjaźnie. Ślizgoni nie byli już odstawieni na bok: nawet Gryfoni zawierali z nimi przyjaźnie. Uczniowie Slytherina zorganizowali szaloną imprezę i zaprosili innych Hogwartczyków. W efekcie końcowym zjawili się niemal wszyscy uczniowie z szóstego i siódmego roku. Z początku czuli się dość niepewnie, ale Ślizgoni wzięli ich w obroty, rozchodząc się do grupek gości. Zjawił się nawet Neville, którego zaprosiła Dafne. Widząc brak alkoholu na stoliku gryfońsko-krukońskim, Harry i Evelyn szybko się tym zajęli. Początkowo nie byli oni jednak przekonani do otwarcia butelek.
 — Tak się zastanawiam — rzekła Silver, widząc to. — Nie robicie imprez z alkoholem.
 — Piwo kremowe to chyba najmocniejszy trunek — odpowiedział szczerze Dean.
 — Mówiłem ci, że tylko Ślizgoni robią libacje alkoholowe do nieprzytomności — stwierdził Furia do swojej dziewczyny.
 — I mówi to były Gryfon.
 — Bo mnie zgorszyłaś!
 — No przepraszam bardzo! Dopóki się tutaj nie pojawiłeś, nigdy, rozumiesz, nigdy nie wypiłam kieliszka Ognistej Whisky czy wódki! — oburzyła się.
 — No co ty nie powiesz? Ja za to byłem nałogowym alkoholikiem — prychnął. Zmarszczył brwi. — Trzeba zwalić na Malfoya.
 — Coś tu nie pasuje, bo pierwszy raz było w waka…
 — Ciii! To pomińmy — przerwał jej. — To wina Malfoya. Niech tak zostanie.
Wybuchnęła chichotem.
 — No ja bym raczej powiedziała, że to wina Erin — stwierdziła. — To z nią za pierwszym razem siedzieliśmy na imprezie.
 — Chwila, chwila, chwila — rzekła szybko Krukonka. — Jak się spotkaliśmy, już byliście, za przeproszeniem, naje*ani. Tak, Furia, ja wiem, że gdy rano do ciebie zadzwoniłam, nie miałeś pojęcia kim jestem.
Harry zaczął patrzeć wszędzie, byle nie na nią. Silver śmiała się jak opętana.
 — Chwilę później ja zadzwoniłam, a on do mnie z przerażeniem: która to była Erin? — Krukonka roześmiała się głośno. — Jak mu powiedziałam, że tańczyliście na barze, to prawie zszedł na zawał.
 — Silver, zamknij dziób — załamał się chłopak, choć sam ledwo hamował śmiech.
Całe towarzystwo śmiało się do łez.
 — Spoko, sama nie potrafiłam stwierdzić, jak dostałam się do domu — dodała rozbawiona blondynka.
Erin mrugnęła jej ze śmiechem. Cała trójka mogła przyznać, że ich relację wracają do poprzedniego stanu. Krukonka nie miała żadnego problemu z tym, że Furia i Silver ze sobą chodzą, więc zaczęli się lepiej dogadywać. Dość często zerkała w stronę pewnego Ślizgona, dlatego wiedzieli, że wyleczyła się z chorej fascynacji Harrym.
 — To co? Na próbę? — zaproponował brunet.
 — Merlinie, ale się cykacie — zirytowała się Ginny. — Nalej. — Harry, Erin i Evelyn roześmiali się, widząc miny pozostałych. Rudowłosa położyła palec na ustach, patrząc na brata. — Tajemnica rodzeństwa.
Hermiona niemal wszystko wypluła, a w oczach Lavender pojawiły się łzy, gdy zapiekło ją w gardle. Po jakimś czasie Silver wyciągnęła Furię na parkiet, a później dorwali go Draco, Blaise, Toby i Teodor, twierdząc, że dzisiejszej nocy zaleją się w trupa. Podpita Ginny chichotała w najlepsze pod karcącym spojrzeniem Hermiony. Evelyn, widząc, że ich stolik trochę się rozbrykał, dosiadła się do nich wraz z Jasmine i Blake. Brunetka skarżyła się na chłopaków, że już są pijani.
 — Oni nie mogą przebywać blisko siebie na imprezach, bo wtedy tak na siebie oddziałują, że napiją się szybciej, niż ludzie wejdą na parkiet.
 — Po pijaku było już tańczenie na stole, granie w pokera rozbieranego, zmienianie koloru włosów, oświadczanie się i tak dalej. Co dzisiaj obstawiacie? — zapytała Jasmine.
 — Jestem gotowa stwierdzić, że striptiz — oznajmiła Evelyn.
Blake zmrużyła oczy.
 — Skoro któryś z naszych chłopaków, to nie mam nic przeciwko — podsumowała. — Chociaż ich klaty już widziałam, ale nago w trakcie tańca…
 — To byłby ciekawy widok, nie sądzicie? — dodała Jasmine.
Ginny nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym chichotem. Pozostali patrzyli na Ślizgonki jak na kosmitki. Zgodnie wzruszyły bezradnie ramionami.
 — Silver, pomyliłaś się. Nie będzie striptizu, ale koncert — stwierdziła rudowłosa, gdy usłyszała wycie chłopaków, którzy starali się śpiewać.
Rubi westchnęła, kiedy przyszedł do niej pijany Blaise i zaczął tulić się do jej nóg, by się oświadczyć. Teo i Fortis stojący za nim spojrzeli na siebie z diabelnymi uśmiechami. Zrobili niedorzeczne miny, kiedy Toby poszedł za przykładem Elvisa, choć wcale go do tego nie namawiali. Silver zerknęła na obie przyjaciółki, które próbowały opędzić się od swoich chłopaków, a następnie wzrokiem poszukała Furię, by rzec do zdezorientowanego bruneta:
 — Nie próbuj ich naśladować.
Harry uśmiechnął się dziwnie.
 — To oni naśladują mnie.
 — Nie pamiętasz, że od roku jesteście zaręczeni? — wyseplenił Teodor. — My nadal czekamy na ślub.
 — Merlinie, nie pijcie więcej — jęknęła Jasmine, wreszcie zmuszając Toby’ego do tego, aby usiadł na kanapie obok niej.
 — Ja będę świadkiem! — krzyknął nagle Blaise. — Pamiętacie? To ja namówiłem go do oświadczyn!
 — Jak chcesz ślub, to sam się ożeń — stwierdził Harry.
 — No właśnie — dodała z zapałem Evelyn.
 — My mamy czas, a jak tobie się spieszy, to droga wolna, Presley — podsumował Furia.
Blondynka zachichotała. Przesiedzieli razem trochę czasu, a impreza powoli zbliżała się do końca. Niektórzy pozasypiali na swoich miejscach, inni wrócili do dormitoriów.

Harry spotkał się z Syriuszem w Pokoju Życzeń. Przez telefon mężczyzna wydawał się być niepewny. Chłopak trochę się zdziwił, ponieważ mogli porozmawiać za tydzień, gdy spotkają się w święta na Grimmauld Place 12. Nie protestował jednak i stawił się na spotkanie. Łapa już na niego czekał. Zaczął pytać o szkołę, Silver, quidditch.
 — Chyba mi nie powiesz, że chciałeś pogadać o czymś takim — rzekł wreszcie Furia.
 — No nie — odparł, przeczesując nerwowo włosy.
 — Wal z grubej rury, jak zwykle.
 — Lubisz Carmen, prawda?
Furia zmarszczył brwi.
 — No tak. Jest w porządku. Od kiedy jesteście po imieniu? — zainteresował się.
 — Od jakiegoś czasu — przyznał, a na usta Ślizgona wkradł się uśmieszek.
 — Spotykacie się? — palnął bez ogródek. Syriusz kiwnął niepewnie głową. — To fajnie — wyszczerzył się.
 — Nie masz nic przeciwko? W końcu to twoja była psycholożka.
Furia wzruszył ramionami.
 — To twoja decyzja, z kim się spotykasz. Cieszę się, że to nie jest jakaś suka, z którą byśmy się rzucali sztyletami.
Syriusz roześmiał się lekko.
 — Jeśli wpadnie na święta, to też nic się nie stanie?
 — Zapraszaj, kogo chcesz. Kiedy ślub?
 — Harry! — warknął.
Furia parsknął śmiechem, gdy chrzestny cisnął w niego poduszką.
 — Chciałem tylko podpytać, czy to coś poważniejszego — powiedział z uśmiechem.
 — Myślę, że tak — odrzekł Łapa po chwili.
 — Aż trudno uwierzyć.
 — Nie tylko tobie.
Obaj zaśmiali się szczerze.

**************************************

Frigus, szczerze mówiąc to w opowiadaniu nie zwracam uwagi na daty i piszę jakby to się działo dzisiaj, więc nie zwróciłam uwagi na taki szczegół jak plazma w 1997 roku. W czasach, gdy Syriusz i Hagrid przebywali w Azkabanie to urzędowali tam dementorzy, a każdy wie, jacy oni są. Po wojnie ochroną więzienia zajmują się aurorzy, więc to sporo tłumaczy, tak jak napisała Bittersweet ;)
Anonim, żeby zrobić te długie myślniki musisz wcisnąć ctrl, alt i - (minus na tej klawiaturze jak kalkulator xD)

Nie jestem pewna, czy kolejny rozdział pojawi się w sobotę. Możliwe, że pojadę nad morze, więc nie będę miała możliwości. Jeśli nie pojawi się w sobotę to znaczy, że pewnie pojawi się w niedzielę.
Do kolejnego ;*

17 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że Syriusz będzie z Carmen :D
    Spoko się zapowiada, Ślizgoni zaprzyjaźnieni z resztą szkoły, Harry walczy z resztkami Voldka. Super, super!
    Mam nadzieję, że w sobotę uda Ci się wstawić rozdział. Poza tym, nawet jeśli pojedziesz, zawsze możesz ustawić automatyczne publikowanie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział. :D
    Nie mogę się doczekać następnego. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział mi się podobał, jednak niestety tylko do pewnego momentu. Czy chociaż raz dla odmiany mógłby ktoś kogoś nie lubić? Tak, marudzę, ale chyba w każdym Twoim ficku Syriusz poznaje swoją przyszłą dziewczynę - kochankę - żonę - przez Harry'ego. Gdy pojawia się jakaś postać żeńska w wieku około 30 lat, to jest pewne, że będzie z Syriuszem. I też nierealne jest, że większość wszystkich po kolei lubi. Syriusz bardzo lubi przyjaciół Harry'ego, oni jego, on lubi psycholożkę, nowo poznane osoby także zawsze są fajne, i ogółem wszyscy się lubią, i co tam, że Ginny podpieprzała Harry'ego Dumbledore'owi, Harry nic nie pamięta, wszystkie błędy wybacza, i teraz sobie razem siedzą i wódkę piją. Erin także bardzo wyrozumiała, rzuca żartami z Harrym i Silver, nie no, naprawdę świetna dziewczyna, żeby nawet trochę nie czuć zazdrości o swego byłego... Cały Hogwart trzyma się razem, wszyscy nauczyciele są w porządku, a nawet jeśli nie byli, to teraz już są. No i w ogóle sielanka, super, ekstra itd. Niestety w tym przypadku muszę powiedzieć "nie". Nierealnie, bardzo nierealnie. Każdy by tak chciał, ale to niemożliwe. Zawsze znajdzie się ktoś, kto potrafi zepsuć humor w ciągu jednej sekundy.
    Co do Azkabanu - no cóż, nie pamiętam tego momentu, może przeoczyłam, może go nie było... nie pamiętam, więc nic nie mówię. Zaś co do dat - to szkoda, że nie zwracasz na nie uwagi. Po prostu :(
    W leczeniu Harry też nie miał problemów, wszystko cacy i w ogóle. Teraz, gdy tak podsumowuję sobie cały rozdział, to chyba naprawdę nie bardzo mi on podszedł. Mam nadzieję, że następne będą lepsze, bo dzisiaj naprawdę jestem raczej na "nie". Mam nadzieję, że mimo wszystko nie masz mi za złe tego, co napisałam. Pozdrawiam serdecznie [www.pisanina-frigus.blogspot.com]
    ~Fri.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie 2 tom. Zapomniałem sprawdzać na bieżąco więc komentuje dopiero 2 rozdział. Jak zawsze świetne rozdzialy, Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. <3 Wspaniały rozdział!!!!
    Mówiłam już, że masz genialne pomysły?
    Hah... teraz zostało mi czekać na następny...
    NIE DOCZEKAM SIĘĘĘĘĘ...
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Brak słów... Po prostu mega :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział był wspaniały, a szczególnie to, że Carmen i Syriusz! Po prostu wiedziałam, że będą ze sobą xD
    Pozdrawiam
    SM

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko ładnie, pięknie.
    Właśnie...
    Harry bez problemów mówi o swoich przeżyciach i to jeszcze na jednych z pierwszych zajęć, co w ogóle nie wydaje się prawdopodobne.
    Cały Hogwart u ślizgonów?
    Rozumiem, że mięli moment pojednania i walki ramię w ramię, ale jednak uprzedzenia zostają i opinie wyrabiane przez lata nie znikają dzięki jednemu wydarzeniu, bo to jest po prostu nierealne.
    Erin bez żadnych uprzedzeń, albo chociaż odrobiny zazdrości?
    W końcu przez ponad pół roku byli parą, a zachowuje się jakby tego okresu nie było.
    Wszyscy nauczyciele w porządku? Zawsze znajdzie się jeden wredny i nielubiany.
    Tekst dobrze napisany, ale no.. Wszystko pięknie, ogólna radość i miłość każdy do każdego. Tak się po prostu nie da. ://
    Mam nadzieje, że kolejne rozdziały będą pozbawione tej sielanki, bo nic ciekawego ;(
    Powodzenia i weny!

    ~William :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham ten blog. Rozdział świetny. Ale przyznaje, że trochę nierealny ;)
    Weny życzę
    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow, to jest świetne ;> Idę czytać resztę bloga ;]
    W wolnej chwili zapraszam do mnie: jupixowo.blogspot.com ;>
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejo!
    Tak sobie postanowiłam skomentować ogólnie początek nowego tomu...
    Nie wiem czy to tylko moje wrażenie czy twój blog staje się trochę...przewidywalny.
    To nie znaczy, że gorzej piszesz czy akcja obumiera. Po prostu twoje wszystkie opowiadania mają podobny klimat i przydałoby się coś.. zaskakującego?
    Nie chcę abyś odebrała to jako obelge lub pouczanie, ale spróbuj podczas pisania pomyśleć co jest najlepszym, najoczywistrzym rozwiązaniem i zrób coś kompletnie innego, nawet ekstrawaganckiego.
    Nawet jeśli wywoła to oburzenie wśród czytelników to myślę, że wyjdzie to tobie i blogowi na dobre.

    OdpowiedzUsuń
  12. szczerze? powinnaś napisać książkę!!! Piszesz zajeb*ście :D Wiem bo czytałam Drugie Oblicze i Mrok Dnia. Naprawdę napisz książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ogólnie świetnie, ale muszę zgodzić się też z Friguską.
    Nikt nie zadał jeszcze tego pytania: w jednym rozdziale zamieszczasz akcję całego półrocza. Chcesz napisać książkę składającą się z pięciu rozdziałów? Mogłabyś lepiej opisać nowych nauczycieli, jakieś zmiany po pokonaniu Voldemrta, jakieś ćwiczenia, akcje, wypady do Hogsmeade, czy chociażby rozgrywki w quidditha! Takie zwężanie fabuły w czasie nie przyniesie ci popularności. Nie musi się dziać co rozdział coś szczególnego, opisz tu jakąś ciekawą akcję, gdzie indziej mecz, albo jakąś bójkę czy wypadek i rozbuduj trochę tą fabułę, bo jak na razie nic ciekawego tutaj nie ma. Wiem, że stać cię na więcej, czytałem Twoje inne opowiadania i były super, ale to to naprawdę jak na razie jest do kitu!
    Patrax

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej, przeczytałam całego tego bloga i szczerze mówiąc jestem bardzo pozytywnie nastawiona. Masz talent do pisania i nie banalne pomysły. Tyczy się to też innych twoich opowiadań (w ciągu miesiąca wchłonęłam wszystkie trzy ;)) Sama niedawno zaczęłam pisać bloga o córce Lorda Voldemorta, jeśli masz ochotę wejdź na: http://nietypowa-slizgonka-alex.blog.pl/ Dopiero zaczęłam, ale powoli się rozkręcam.
    Co do samej notki cieszę się, że Harry doszedł już do siebie po wojnie.
    Jeszcze raz gratuluję talentu i czekam na następny rozdział.
    XXX

    OdpowiedzUsuń
  15. Yay! Kolejny rozdział! ;d

    Harry i instynkt zabójcy??? Mrau :3
    Cieszy mnie, że Carmen tak mu pomogła, choć muszę przyznać, że lubię o Harrym, który ma jakieś kłopoty. Po prostu lubię czytać, jak się ze wszystkim męczy ;d

    W sumie, to jesnak dobrze, że wszystko już w porządku.
    Syriusz ma dziewczynę? *.*
    Tego jeszcze nie grali! XD
    Powtórzę pytanie Harry'ego:
    "Kiedy ślub?" :3

    Kocham imprezy Ślizgonów! ;d
    Yay! Masowe oświadcyny były po prostu booskie!

    Pozdrowienia z domu ;d
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam,
    idąc na terapie dobrze zrobił, bardzo mu pomogła, w jakimś stopniu zaczyna sobie radzić, wszyscy zobaczyli jakie imprezy są w Slyherinie, o Syriusz i Carmen razem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej,
    wspaniale, Harry bardzo dobrze zrobił
    idąc na tą terapie... bardzo mu pomogła... zaczyna sobie powoli radzić, wszyscy teraz zobaczyli jakie są imprezy w domu węża, o Syriusz i Carmen razem, pięknie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń