“…Dry your eyes and stick them on ice.
Give your chest a rest it’s been cold your whole life…”
[You Me At Six – The Consequence]
Syriusz tulił do siebie
przerażonego chrześniaka, głaskając go lekko po włosach. Harry cały drżał,
skulony w jego ramionach. Po raz kolejny Łapa wybudził chłopaka z koszmarów,
które nękały go od powrotu ze szkoły. Furia często budził się z krzykiem. Nigdy
nie chciał mówić, co mu się śni, ale animag mógł się tego domyślić. Każdy na
swój sposób przeżywał wojnę, a brunet przecież był jeszcze dzieckiem, które już
widziało tak wiele bólu i śmierci. Bitwa Myśli się skończyła, jednak chłopak
nadal przechodził trudne chwile.
— Już wszystko w porządku — powiedział
uspokajającym głosem.
— Nic nie jest w porządku — odszepnął Furia.
Syriusz westchnął.
— Ale będzie — rzekł tylko.
Kilka razy podchodził
do Syriusza, żeby spytać go, czy chciałby iść z nim do Carmen, jednak zawsze w
ostatniej chwili ogarniały go wątpliwości i rezygnował. Łapa widział, że coś go
męczy, lecz nie naciskał. Dosłownie chwilę przed teleportacją podjął ostateczną
decyzję.
— Syriusz?
— Hmm?
— Pójdziesz dzisiaj ze mną? — zapytał
niepewnie.
— Coś nie tak z Carmen? — odparł
zaniepokojony.
— Nie, wszystko w porządku. Po prostu… dzisiaj
będziemy rozmawiać o tym… głównym problemie. Chciałbym, żebyś wiedział, a u
niej jest jakoś… prościej o tym mówić — rzekł, zacinając się co chwilę. —
Powiedziała, że jak chcę, to mogę cię zabrać, żebym później nie musiał znowu
się z tym męczyć.
Syriusz kiwnął głową na
zgodę. Chwilę później wylądowali w punkcie deportacyjnym w gabinecie Carmen.
Kobieta widocznie już na nich czekała. Przywitała ich z uśmiechem. Łapa
zrozumiał, dlaczego u niej jest prościej o wszystkim mówić. Nie dość, że czuło
się tutaj rozluźnienie, to psycholog starała się poruszać trudne tematy w jak
najdelikatniejszy sposób.
— Zadanie domowe wykonane? — zapytała na
początku swobodnie. Potwierdził. — Na co się zdecydowałeś?
— Zmiana wyglądu pokoju.
— Masz zdjęcia? — Pokazał jej fotki starego i
nowego pokoju. Na jej twarzy pojawiło się wyraźnie zdumienie. — Wow. Ujawniły
się twoje talenty.
— Dostałem zlecenie odnowy całego domu —
odparł.
Roześmiała się lekko, a
Syriusz wzruszył tylko ramionami, gdy na niego spojrzała.
— Byliśmy w szoku, gdy tam weszliśmy — dodał.
— Niewątpliwie.
Zaczęła dopytywać o
szczegóły dotyczące odnowy pokoju. Syriusz stwierdził, że miała dobry sposób na
rozluźnienie Harry’ego przed cięższą rozmową. Sam odniósł wrażenie, że lepiej,
aby milczał i jedynie słuchał, by go nie dekoncentrować. Poza tym nie znał
takich sposobów, jak Carmen i nie chciał chlapnąć czegoś, co mogło wpłynąć na
dalsze słowa chrześniaka. Kiedy Furia spojrzał w innym kierunku, psycholog na
niego zerknęła i dała ledwo widoczny znak, żeby milczał, dlatego skinął
delikatnie głową.
— A jak noc w, można powiedzieć, nowym miejscu?
— spytała kobieta, nadal trzymając się tematu, jednak schodząc powoli na
trudniejszy.
Furia zawahał się
chwilę.
— Tak jak wcześniej — mruknął.
— Sny często mówią o tym, co nas aktualnie
dręczy. W twoim przypadku nie ma wyjątku, prawda? — Skinął lekko głową,
wyczuwając koniec lekkich tematów. — Ma to związek z przeszłością,
teraźniejszością?
— Głównie z przeszłością, chociaż
teraźniejszość… Cóż, też ją widzę — zawahał się. Odetchnął lekko. Spodziewał
się, że nie będzie łatwo, ale musiał się otworzyć. Po to przecież tutaj
chodził. — W szczególności chodzi tu o wojnę i to, co z niego we mnie zostało.
— Mógłbyś sprecyzować? — zapytała, domyślając
się, że ma na myśli Voldemorta.
— Mówiłem ci, że przejąłem część jego umysłu w
trakcie ataków w Bitwie Myśli. Wraz z jego śmiercią zniknęło połączenie, ale
nie umysł. To nadal we mnie siedzi — wyznał. — Wiesz, jakie są to koszmary?
Fragmenty bitwy o Hogwart, gdy zabijam śmierciożerców. Pewnie nic w tym
dziwnego i nie ja jeden mam z tym problem, ale prawdziwym koszmarem jest to, że
w swoich snach morduję osoby, które w rzeczywistości on zabił. Stoję na jego
miejscu. Może być gorzej? Oczywiście, inaczej coś byłoby nie tak. Najgorsze
jest to, co się nie stało, ale wygląda jak rzeczywistość. To, że zabijam osoby,
które nadal żyją.
— Swoich bliskich — rzekła cicho po chwili
milczenia, gdy się zaciął.
Odwracając głowę,
skinął nią niepewnie.
— Momentami czuję, że mógłbym to zrobić
naprawdę — dodał słabszym głosem.
Carmen spojrzała
ostrzegawczo na Syriusza, który otwierał usta, żeby coś powiedzieć. Harry nie
musiał na niego patrzeć, bo poczuł, że mężczyzna lekko się poruszył. Nerwowo
przeczesał włosy.
— Dlaczego tak sądzisz? — zapytała Carmen.
— Bo czuję, że zostały we mnie jego instynkty.
Instynkt mordercy — powiedział cicho. — W Bitwie Myśli widziałem tyle różnych
okropieństw, że nawet sobie tego nie wyobrażasz. Przyzwyczaiłem się do tego.
Obawiam się, że gdybyś postawiła przede mną człowieka i odcięła mu głowę,
podpaliła czy rozerwała na strzępy, to nic bym nie odczuł.
— A gdyby była to bliska ci osoba?
Spojrzał na nią
badawczo i rzekł po chwili milczenia:
— Wtedy bym cię zabił. I wiem, że przez te
instynkty nie czułbym wyrzutów sumienia.
Łapa przymknął powieki,
słysząc takie słowa z ust chrześniaka. Spodziewał się różnych rzeczy, ale nie
wyobrażał sobie, że w Ślizgonie siedzi coś tak strasznego. Teraz rozumiał,
dlaczego nie chciał mu o tym powiedzieć. Pewnie pomyślał, że z tego powodu
Syriusz się od niego odsunie, czując się zagrożony.
— Sądzisz, że byłbyś w stanie zabić niewinną
osobę? — ciągnęła Carmen.
— Myślę, że coś zostało z mojego starego ja,
ale to nie zmienia faktu, że cholernie się boję, że te instynkty wreszcie
całkowicie przejmą nade mną kontrolę.
— Nie miałeś objawów depresji, ale problem ze
zrozumieniem tego, co się z tobą dzieje — stwierdziła, a on potwierdził.
— Z początku odnosiłem wrażenie, że gdy wyjdę
z pokoju i coś wyprowadzi mnie z równowagi, to sobie z tym nie poradzę i
przesadnie dam upust swojej złości. Zgodziłem się tu przyjść, bo doszedłem do
wniosku, że jak komuś o tym nie powiem, to w końcu się załamię i nie będę mógł
się kontrolować, gdy wszystko się skumuluje.
— Czujesz, że coś się zmieniło od naszego
pierwszego spotkania?
— Zacząłem wierzyć, że mogę z tym wygrać.
Sądzę, że to nie leżało tylko i wyłącznie po stronie Voldemorta. Chyba musiałem
wyrzucić to wszystko z siebie. Całą przeszłość.
— Dlaczego nie chciałeś nikomu o tym
powiedzieć?
— A ty chciałabyś powiedzieć komuś, że
momentami masz ochotę kogoś zabić tylko dlatego, że uderzył widelcem o talerz?
Próbowałem się od tego izolować, dlatego zamykałem się w pokoju i nie chciałem
się z nikim spotykać. Po jakimś czasie miałem wrażenie, że dostaję na głowę.
Jak nie z powodu instynktów, to z powodu tej izolatki, którą sam sobie
stworzyłem. Nie wiedziałem, czy lepiej się z tym zamknąć w sobie, czy próbować
to odepchnąć od siebie. To nie było takie proste. Oba rozwiązania były dla mnie
nieodpowiednie. Nic nie mówiłem, bo miałem wrażenie, że znowu ktoś uzna, że
dostałem na łeb. Przez całe to pieprzone życie ktoś zawsze uważał, że jestem
nienormalny. Jak nie rodzinka, to pół szkoły, bo nagle okazało się, że umiem
gadać z wężami. Później rzekomo ubzdurałem sobie, że Voldemort znowu żyje. Gdy
wszystko już miało się skończyć, to zaczęła się Bitwa Myśli, a wtedy już sam
myślałem, że wariuję. To cholernie irytujące, gdy wiesz, jaka jest prawda i co
widziałeś, a prawie nikt ci nie wierzy. Teraz jeszcze miałem komuś powiedzieć,
że momentami mam wrażenie, że niedługo zamienię się w drugiego Voldemorta? Nie,
dzięki. Wolałem to zachować dla siebie.
— Jednak zdecydowałeś się wreszcie komuś o tym
powiedzieć. I nie chodzi tu o mnie.
Harry przez chwilę
milczał. Cały czas miał świadomość, że Syriusz siedzi obok niego i wszystkiego
słucha, ale wmawiał sobie, że go tu nie ma, żeby łatwiej mu się mówiło. Nawet
na niego nie zerkał, aby się nie wycofać przed wyrzuceniem wszystkiego z siebie.
Teraz Łapa był uświadomiony. Nie wiedział, jak zareagował na te rewelacje, gdyż
nie miał odwagi na niego spojrzeć. Domyślał się, że poznałby jego reakcję,
gdyby tylko zerknął na jego mimikę twarzy. Zobaczył pokrzepiający uśmiech na
ustach Carmen. Trochę dodało mu to otuchy, dlatego spojrzał w stronę Syriusza z
niepewnością na twarzy. Chrzestny patrzył na niego z troską i zrozumieniem. Nie
było tam żadnego obrzydzenia, niechęci czy oskarżenia. To podniosło go na
duchu.
— Sądzisz, że teraz jesteś w stanie stłumić te
instynkty w sobie? Jakoś je pokonać?
— Chyba tak. Od niedawna czuję, że jest
lepiej. Chyba to, że zamknąłem się w sobie, sprawiało, że wszystko się
nasilało. Domyślam się, że to będzie się ujawniać w ryzykownych sytuacjach, ale
nie chcę być ograniczany.
— Masz na myśli swój przyszły zawód?
Kiwnął głową.
— Jako auror zapewne będę często brał udział w
ryzykownych akcjach, ale nie chcę z tego zrezygnować tylko dlatego, że kiedyś
jakiś kretyn postanowił dać mi w prezencie część swojego umysłu.
— Zapewne ktoś inny na twoim miejscu wolałby
zmienić swój zawód przez to, że niemal non stop żyłeś w zagrożeniu.
— Skłonność do ryzyka. Nic na to nie poradzę…
Rozmawiali o tym
jeszcze kilka minut, bardziej skupiając się na przyszłości Harry’ego jako
aurora. Spotkanie zakończyło się milszym akcentem, zapewne ze względu na Furię,
który miał oderwać myśli od głównego tematu.
Wyszli z gabinetu
Carmen. Przed teleportacją Syriusz objął chłopaka za ramiona i rzekł tylko, że
dobrze, że się o tym dowiedział. Nie drążył tematu, bo wszystko już wiedział.
Młodzieniec był mu za to wdzięczny.
Harry wreszcie wyszedł
do ludzi. Ponownie zaczął spotykać się ze znajomymi i Evelyn. Wyjście na ulicę
Pokątną nie było dla chłopaka przyjemne, gdyż zostali napadnięci przez
dziennikarzy, którzy domagali się wywiadu. Od pogrzebu nie pokazywał się
publicznie, dlatego jego pojawienie się na ulicy wywołało spore zamieszanie.
Wydostał się z tłumu z pomocą Syriusza, mówiąc tylko, że nie ma nic do
powiedzenia.
Przez ostatnie tygodnie
wakacji często spotykał się z Carmen, dzięki czemu jego psychika wróciła do
poprzedniej formy. Z ostatnim dniem wakacji Furia podziękował jej za pomoc,
kończąc swoją terapię. Kobieta z uśmiechem odparła, że jest to jej praca i
starała się jak mogła. Od kiedy Ślizgon odnowił swój pokój, Syriusz namawiał go
do odremontowania Kwatery Głównej Zakonu Feniksa. Kiedy tylko Furia miał na to
ochotę, zajmował się remontem któregoś z pomieszczeń. Na życzenie Łapy zaczął
od jego pokoju i mężczyzna był zachwycony efektem końcowym. Na koniec wakacji
niemal cały dom wyglądał całkiem inaczej niż na początku. Harry’emu sprawiało
to dużo przyjemności i zabawy, szczególnie malowanie ścian w różne wzory. Na
korytarzu powstało graffiti z motywem czarnego wilka. Wąchacz powtarzał
uparcie, że to on w formie animagicznej.
— Byłbyś w stanie dodać do tego jakiś szczegół
dotyczący ciebie i Lunatyka? Na wejściu będzie fajne porównanie z domownikami —
zaproponował.
Remus z
zainteresowaniem oparł się o ścianę, ciekawy pomysłu Harry’ego. Chwilę później
na ścianie widniał księżyc w pełni.
— A ty? — zapytał Syriusz ze zmarszczonymi
brwiami.
— Nie widzisz? — Wskazał na mały punkt na
ścianie w jasnym kolorze. — Świetlik — wyszczerzył się.
— Głupek — roześmiał się Syriusz. — Nie może
być coś większego? — dodał z rozbawieniem.
— Większe dorysuję, jak zobaczę swoją formę
animagiczną — stwierdził. — Gorzej, jak będę żukiem gnojakiem.
Huncwoci ryknęli
śmiechem.
Prawda była taka, że od
poprzednich wakacji co jakiś czas Furia skupiał się na animagii, jednak teraz
postanowił bardziej się do tego przyłożyć, skoro nie musiał już uczyć się magii
umysłu i czarnej magii.
Kilka dni przed
wyjazdem do szkoły odwiedziła go Silver. Siedzieli razem w jego pokoju,
oglądając film, wygłupiając się i rozmawiając. Dziewczyna stwierdziła, że widzi
go w formie animagicznej jako jakiegoś dzikiego kota. Gdy spytał dlaczego,
wzruszyła ramionami z błyskiem w oku.
— Nudny ten film. Włącz lepiej muzykę — oznajmiła
nagle.
— Merlinie, myślałem, że tego nie powiesz —
odparł, wyłączając telewizor i włączając wieżę.
Spojrzała na niego z
delikatnym uśmiechem.
— Stęskniłam się za tobą — szepnęła.
— Przecież często się widzieliśmy —
odpowiedział.
— Ale na początku wakacji nigdy nie byłeś taki,
jak kiedyś. Uśmiechnięty, energiczny. Za takim tobą się stęskniłam.
Przytuliła się do niego
mocno, a on objął ją, całując w czubek głowy. Dziewczyna uniosła się lekko i
pocałowała go w usta. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, pogłębiając
pocałunek. Powoli ściągnął z jej włosów gumkę, a kosmyki rozsypały się wokół
delikatnej twarzy. Nie odrywając się od jego warg, przełożyła nogę przez jego
brzuch i usiadła mu na biodrach. Poczuła jego dłoń wślizgującą się pod cienki
materiał bluzki.
— Nikt nie wejdzie? — szepnęła między
pocałunkami.
— Nie chcą znowu oglądać takich widoków. Będą
pukać, jakby było coś ważnego.
Roześmiała się lekko w
jego usta.
— A…?
— Wyciszony — przerwał jej, na powrót
przyciągając ją bliżej siebie.
Wczepiła palce we włosy
chłopaka, czując, że na policzki wkradają się rumieńce. Oddech powoli stawał
się coraz cięższy, a ruchy pożądliwe. Dostrzegła jego błyszczące oczy, kiedy
odsunęła się lekko, by umożliwić mu ściągnięcie z niej koszulki. Powolnymi
ruchami badał jej nagie plecy, nie przerywając pocałunku. Nawet nie zorientował
się, kiedy rozpięła guziki koszuli. Dopiero gdy dłonie blondynki znalazły się
na jego brzuchu, zobaczył, że dziewczyna przystąpiła do działania. Mruknęła
cicho, czując dotyk na nagich nogach i udach. Przyciągnął ją mocniej, aż opadła
na jego klatkę piersiową. Rozgrzane ciała zetknęły się ze sobą. Chwilę później
role się odwróciły i to ona leżała na miękkiej pościeli, by z cichym
westchnięciem przyjemności zareagować na usta pieszczące jej szyję.
W Wielkiej Sali
brakowało kilkorga uczniów poległych w bitwie o Hogwart. Przy stole
nauczycielskim, zamiast pani Hooch, siedział mężczyzna ubrany w skromną szatę.
Wyglądał na zagubionego ze swoimi niebieskimi oczami rozglądającymi się
niepewnie po pomieszczeniu i łysiną na głowie. Harry raczej wyobrażał sobie
młodszą osobę na stanowisko nauczyciela latania na miotle i nie wiedział, czy
to był dobry wybór ze strony McGonagall. W końcu facet miał być sędzią na
meczach quidditcha. Obok niego siedział Tristan, który na stałe objął
stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią. Najwidoczniej w chwili
śmierci Voldemorta klątwa na tę posadę przestała działać i Black, znany już
uczniom ze swojego prawdziwego nazwiska, mógł swobodnie prowadzić lekcje bez
świadomości, że coś mu się stanie przez zachcianki jakiegoś psychola sprzed
kilkunastu lat. Po drugiej stronie stołu, na zwykłym miejscu McGonagall,
siedział stary, posiwiały facet z długą blizną ciągnącą się od skroni aż pod
szatę. Kwadratowa twarz i małe oczy dodawały mu ostrzejszego wyglądu.
Wychodziło na to, że dyrektorka szkoły zrezygnowała z prowadzenia lekcji i
przekazała pałeczkę kolejnej osobie, by zająć się obowiązkami dyrektora
Hogwartu. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że szkoła została całkowicie
odremontowana po brutalnej bitwie sprzed dwóch miesięcy. Furia wiedział jednak
od Syriusza, który często uczestniczył w pomocy przy remontowaniu zamku, że
sporo rzeczy nie wróciło jeszcze do normy. Rzekomo czasami przeciekał dach w
Wielkiej Sali, gdy padało, a jedne ze schodów wpadały w szał, kiedy stanęło na
nich zbyt dużo osób i starały się zrzucić natrętów na dół.
Słuchając przemowy
McGonagall o zakończeniu wojny, poległych, nowych nauczycielach, nakazach i
zakazach, pierwszy raz czuł, że ten rok minie mu w spokoju i bez żadnych
przygód i niebezpieczeństw. Miał tylko nadzieję, że jego przeczucia się
sprawdzą.
Pierwsze dwa miesiące
minęły we względnym spokoju. Harry mógł skupić się na najważniejszych dla niego
rzeczach: Silver, nauce, quidditchu. W wolnym czasie robili sobie ślizgońskie
imprezy w pokoju wspólnym. Często też medytował, aby ułatwić sobie przemianę
animagiczną. Nauczyciele już na pierwszych lekcjach przypominali im, że w tym
roku zdają owutemy i czas zabrać się za naukę. Zawalali ich zadaniami, robili
niezapowiedziane kartkówki, znienacka atakowali pytaniem, by wstawić Nędzny czy
też Okropny. Furia starał się jak nigdy. Dość sporo czasu przeznaczał na naukę
z ciągłą myślą, że im lepsze wyniki, tym większa szansa na zostanie aurorem.
Tristan wyciskał z niego siódme poty, by chłopak mógł wykorzystać swój
potencjał w tej dziedzinie. Harry podejrzewał, że Syriusz maczał w tym palce,
ale się nie skarżył. Wiedział, że taki trening mu się przyda. Nauczyciel od
transmutacji należał do osób cierpliwych i czasami wręcz zanudzających. Teoria
wyraźnie go męczyła, ale musiał przekazać uczniom wiele informacji o
zaklęciach, by poradzili sobie na egzaminie. Gdy przychodziło do praktyki,
mężczyzna rozkwitał. Chodził od ucznia do ucznia, by z entuzjazmem każdemu
pomóc i wskazać błędy, które popełnia. Czasami zachowywał się wręcz
maniakalnie. W samych uczniach także zaszło sporo zmian. Chociaż flagi na nowo
przybrały herby odpowiednich domów, wychowankowie zachowywali się wobec siebie
bardziej przyjaźnie. Ślizgoni nie byli już odstawieni na bok: nawet Gryfoni
zawierali z nimi przyjaźnie. Uczniowie Slytherina zorganizowali szaloną imprezę
i zaprosili innych Hogwartczyków. W efekcie końcowym zjawili się niemal wszyscy
uczniowie z szóstego i siódmego roku. Z początku czuli się dość niepewnie, ale
Ślizgoni wzięli ich w obroty, rozchodząc się do grupek gości. Zjawił się nawet
Neville, którego zaprosiła Dafne. Widząc brak alkoholu na stoliku
gryfońsko-krukońskim, Harry i Evelyn szybko się tym zajęli. Początkowo nie byli
oni jednak przekonani do otwarcia butelek.
— Tak się zastanawiam — rzekła Silver, widząc
to. — Nie robicie imprez z alkoholem.
— Piwo kremowe to chyba najmocniejszy trunek —
odpowiedział szczerze Dean.
— Mówiłem ci, że tylko Ślizgoni robią libacje
alkoholowe do nieprzytomności — stwierdził Furia do swojej dziewczyny.
— I mówi to były Gryfon.
— Bo mnie zgorszyłaś!
— No przepraszam bardzo! Dopóki się tutaj nie
pojawiłeś, nigdy, rozumiesz, nigdy nie wypiłam kieliszka Ognistej Whisky czy
wódki! — oburzyła się.
— No co ty nie powiesz? Ja za to byłem
nałogowym alkoholikiem — prychnął. Zmarszczył brwi. — Trzeba zwalić na Malfoya.
— Coś tu nie pasuje, bo pierwszy raz było w
waka…
— Ciii! To pomińmy — przerwał jej. — To wina
Malfoya. Niech tak zostanie.
Wybuchnęła chichotem.
— No ja bym raczej powiedziała, że to wina
Erin — stwierdziła. — To z nią za pierwszym razem siedzieliśmy na imprezie.
— Chwila, chwila, chwila — rzekła szybko
Krukonka. — Jak się spotkaliśmy, już byliście, za przeproszeniem, naje*ani.
Tak, Furia, ja wiem, że gdy rano do ciebie zadzwoniłam, nie miałeś pojęcia kim
jestem.
Harry zaczął patrzeć
wszędzie, byle nie na nią. Silver śmiała się jak opętana.
— Chwilę później ja zadzwoniłam, a on do mnie
z przerażeniem: która to była Erin? —
Krukonka roześmiała się głośno. — Jak mu powiedziałam, że tańczyliście na
barze, to prawie zszedł na zawał.
— Silver, zamknij dziób — załamał się chłopak,
choć sam ledwo hamował śmiech.
Całe towarzystwo śmiało
się do łez.
— Spoko, sama nie potrafiłam stwierdzić, jak
dostałam się do domu — dodała rozbawiona blondynka.
Erin mrugnęła jej ze
śmiechem. Cała trójka mogła przyznać, że ich relację wracają do poprzedniego
stanu. Krukonka nie miała żadnego problemu z tym, że Furia i Silver ze sobą
chodzą, więc zaczęli się lepiej dogadywać. Dość często zerkała w stronę pewnego
Ślizgona, dlatego wiedzieli, że wyleczyła się z chorej fascynacji Harrym.
— To co? Na próbę? — zaproponował brunet.
— Merlinie, ale się cykacie — zirytowała się
Ginny. — Nalej. — Harry, Erin i Evelyn roześmiali się, widząc miny pozostałych.
Rudowłosa położyła palec na ustach, patrząc na brata. — Tajemnica rodzeństwa.
Hermiona niemal
wszystko wypluła, a w oczach Lavender pojawiły się łzy, gdy zapiekło ją w
gardle. Po jakimś czasie Silver wyciągnęła Furię na parkiet, a później dorwali
go Draco, Blaise, Toby i Teodor, twierdząc, że dzisiejszej nocy zaleją się w
trupa. Podpita Ginny chichotała w najlepsze pod karcącym spojrzeniem Hermiony.
Evelyn, widząc, że ich stolik trochę się rozbrykał, dosiadła się do nich wraz z
Jasmine i Blake. Brunetka skarżyła się na chłopaków, że już są pijani.
— Oni nie mogą przebywać blisko siebie na imprezach,
bo wtedy tak na siebie oddziałują, że napiją się szybciej, niż ludzie wejdą na
parkiet.
— Po pijaku było już tańczenie na stole,
granie w pokera rozbieranego, zmienianie koloru włosów, oświadczanie się i tak
dalej. Co dzisiaj obstawiacie? — zapytała Jasmine.
— Jestem gotowa stwierdzić, że striptiz —
oznajmiła Evelyn.
Blake zmrużyła oczy.
— Skoro któryś z naszych chłopaków, to nie mam
nic przeciwko — podsumowała. — Chociaż ich klaty już widziałam, ale nago w
trakcie tańca…
— To byłby ciekawy widok, nie sądzicie? —
dodała Jasmine.
Ginny nie wytrzymała i
wybuchnęła głośnym chichotem. Pozostali patrzyli na Ślizgonki jak na kosmitki.
Zgodnie wzruszyły bezradnie ramionami.
— Silver, pomyliłaś się. Nie będzie striptizu,
ale koncert — stwierdziła rudowłosa, gdy usłyszała wycie chłopaków, którzy
starali się śpiewać.
Rubi westchnęła, kiedy
przyszedł do niej pijany Blaise i zaczął tulić się do jej nóg, by się
oświadczyć. Teo i Fortis stojący za nim spojrzeli na siebie z diabelnymi
uśmiechami. Zrobili niedorzeczne miny, kiedy Toby poszedł za przykładem Elvisa,
choć wcale go do tego nie namawiali. Silver zerknęła na obie przyjaciółki,
które próbowały opędzić się od swoich chłopaków, a następnie wzrokiem poszukała
Furię, by rzec do zdezorientowanego bruneta:
— Nie próbuj ich naśladować.
Harry uśmiechnął się
dziwnie.
— To oni naśladują mnie.
— Nie pamiętasz, że od roku jesteście
zaręczeni? — wyseplenił Teodor. — My nadal czekamy na ślub.
— Merlinie, nie pijcie więcej — jęknęła
Jasmine, wreszcie zmuszając Toby’ego do tego, aby usiadł na kanapie obok niej.
— Ja będę świadkiem! — krzyknął nagle Blaise.
— Pamiętacie? To ja namówiłem go do oświadczyn!
— Jak chcesz ślub, to sam się ożeń —
stwierdził Harry.
— No właśnie — dodała z zapałem Evelyn.
— My mamy czas, a jak tobie się spieszy, to
droga wolna, Presley — podsumował Furia.
Blondynka zachichotała.
Przesiedzieli razem trochę czasu, a impreza powoli zbliżała się do końca.
Niektórzy pozasypiali na swoich miejscach, inni wrócili do dormitoriów.
Harry spotkał się z
Syriuszem w Pokoju Życzeń. Przez telefon mężczyzna wydawał się być niepewny.
Chłopak trochę się zdziwił, ponieważ mogli porozmawiać za tydzień, gdy spotkają
się w święta na Grimmauld Place 12. Nie protestował jednak i stawił się na
spotkanie. Łapa już na niego czekał. Zaczął pytać o szkołę, Silver, quidditch.
— Chyba mi nie powiesz, że chciałeś pogadać o
czymś takim — rzekł wreszcie Furia.
— No nie — odparł, przeczesując nerwowo włosy.
— Wal z grubej rury, jak zwykle.
— Lubisz Carmen, prawda?
Furia zmarszczył brwi.
— No tak. Jest w porządku. Od kiedy jesteście
po imieniu? — zainteresował się.
— Od jakiegoś czasu — przyznał, a na usta
Ślizgona wkradł się uśmieszek.
— Spotykacie się? — palnął bez ogródek.
Syriusz kiwnął niepewnie głową. — To fajnie — wyszczerzył się.
— Nie masz nic przeciwko? W końcu to twoja
była psycholożka.
Furia wzruszył
ramionami.
— To twoja decyzja, z kim się spotykasz.
Cieszę się, że to nie jest jakaś suka, z którą byśmy się rzucali sztyletami.
Syriusz roześmiał się
lekko.
— Jeśli wpadnie na święta, to też nic się nie
stanie?
— Zapraszaj, kogo chcesz. Kiedy ślub?
— Harry! — warknął.
Furia parsknął
śmiechem, gdy chrzestny cisnął w niego poduszką.
— Chciałem tylko podpytać, czy to coś
poważniejszego — powiedział z uśmiechem.
— Myślę, że tak — odrzekł Łapa po chwili.
— Aż trudno uwierzyć.
— Nie tylko tobie.
Obaj zaśmiali się
szczerze.
**************************************
Frigus, szczerze mówiąc to w opowiadaniu nie zwracam uwagi na daty i piszę jakby to się działo dzisiaj, więc nie zwróciłam uwagi na taki szczegół jak plazma w 1997 roku. W czasach, gdy Syriusz i Hagrid przebywali w Azkabanie to urzędowali tam dementorzy, a każdy wie, jacy oni są. Po wojnie ochroną więzienia zajmują się aurorzy, więc to sporo tłumaczy, tak jak napisała Bittersweet ;)
Anonim, żeby zrobić te długie myślniki musisz wcisnąć ctrl, alt i - (minus na tej klawiaturze jak kalkulator xD)
Nie jestem pewna, czy kolejny rozdział pojawi się w sobotę. Możliwe, że pojadę nad morze, więc nie będę miała możliwości. Jeśli nie pojawi się w sobotę to znaczy, że pewnie pojawi się w niedzielę.
Do kolejnego ;*
Wiedziałam, że Syriusz będzie z Carmen :D
OdpowiedzUsuńSpoko się zapowiada, Ślizgoni zaprzyjaźnieni z resztą szkoły, Harry walczy z resztkami Voldka. Super, super!
Mam nadzieję, że w sobotę uda Ci się wstawić rozdział. Poza tym, nawet jeśli pojedziesz, zawsze możesz ustawić automatyczne publikowanie :D
Boski rozdział. :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego. :D
Rozdział mi się podobał, jednak niestety tylko do pewnego momentu. Czy chociaż raz dla odmiany mógłby ktoś kogoś nie lubić? Tak, marudzę, ale chyba w każdym Twoim ficku Syriusz poznaje swoją przyszłą dziewczynę - kochankę - żonę - przez Harry'ego. Gdy pojawia się jakaś postać żeńska w wieku około 30 lat, to jest pewne, że będzie z Syriuszem. I też nierealne jest, że większość wszystkich po kolei lubi. Syriusz bardzo lubi przyjaciół Harry'ego, oni jego, on lubi psycholożkę, nowo poznane osoby także zawsze są fajne, i ogółem wszyscy się lubią, i co tam, że Ginny podpieprzała Harry'ego Dumbledore'owi, Harry nic nie pamięta, wszystkie błędy wybacza, i teraz sobie razem siedzą i wódkę piją. Erin także bardzo wyrozumiała, rzuca żartami z Harrym i Silver, nie no, naprawdę świetna dziewczyna, żeby nawet trochę nie czuć zazdrości o swego byłego... Cały Hogwart trzyma się razem, wszyscy nauczyciele są w porządku, a nawet jeśli nie byli, to teraz już są. No i w ogóle sielanka, super, ekstra itd. Niestety w tym przypadku muszę powiedzieć "nie". Nierealnie, bardzo nierealnie. Każdy by tak chciał, ale to niemożliwe. Zawsze znajdzie się ktoś, kto potrafi zepsuć humor w ciągu jednej sekundy.
OdpowiedzUsuńCo do Azkabanu - no cóż, nie pamiętam tego momentu, może przeoczyłam, może go nie było... nie pamiętam, więc nic nie mówię. Zaś co do dat - to szkoda, że nie zwracasz na nie uwagi. Po prostu :(
W leczeniu Harry też nie miał problemów, wszystko cacy i w ogóle. Teraz, gdy tak podsumowuję sobie cały rozdział, to chyba naprawdę nie bardzo mi on podszedł. Mam nadzieję, że następne będą lepsze, bo dzisiaj naprawdę jestem raczej na "nie". Mam nadzieję, że mimo wszystko nie masz mi za złe tego, co napisałam. Pozdrawiam serdecznie [www.pisanina-frigus.blogspot.com]
~Fri.
Nareszcie 2 tom. Zapomniałem sprawdzać na bieżąco więc komentuje dopiero 2 rozdział. Jak zawsze świetne rozdzialy, Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
<3 Wspaniały rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że masz genialne pomysły?
Hah... teraz zostało mi czekać na następny...
NIE DOCZEKAM SIĘĘĘĘĘ...
^^
Brak słów... Po prostu mega :D
OdpowiedzUsuńRozdział był wspaniały, a szczególnie to, że Carmen i Syriusz! Po prostu wiedziałam, że będą ze sobą xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
SM
Wszystko ładnie, pięknie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie...
Harry bez problemów mówi o swoich przeżyciach i to jeszcze na jednych z pierwszych zajęć, co w ogóle nie wydaje się prawdopodobne.
Cały Hogwart u ślizgonów?
Rozumiem, że mięli moment pojednania i walki ramię w ramię, ale jednak uprzedzenia zostają i opinie wyrabiane przez lata nie znikają dzięki jednemu wydarzeniu, bo to jest po prostu nierealne.
Erin bez żadnych uprzedzeń, albo chociaż odrobiny zazdrości?
W końcu przez ponad pół roku byli parą, a zachowuje się jakby tego okresu nie było.
Wszyscy nauczyciele w porządku? Zawsze znajdzie się jeden wredny i nielubiany.
Tekst dobrze napisany, ale no.. Wszystko pięknie, ogólna radość i miłość każdy do każdego. Tak się po prostu nie da. ://
Mam nadzieje, że kolejne rozdziały będą pozbawione tej sielanki, bo nic ciekawego ;(
Powodzenia i weny!
~William :3
Kocham ten blog. Rozdział świetny. Ale przyznaje, że trochę nierealny ;)
OdpowiedzUsuńWeny życzę
Persefona
Wow, to jest świetne ;> Idę czytać resztę bloga ;]
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie: jupixowo.blogspot.com ;>
Pozdrawiam~
Hejo!
OdpowiedzUsuńTak sobie postanowiłam skomentować ogólnie początek nowego tomu...
Nie wiem czy to tylko moje wrażenie czy twój blog staje się trochę...przewidywalny.
To nie znaczy, że gorzej piszesz czy akcja obumiera. Po prostu twoje wszystkie opowiadania mają podobny klimat i przydałoby się coś.. zaskakującego?
Nie chcę abyś odebrała to jako obelge lub pouczanie, ale spróbuj podczas pisania pomyśleć co jest najlepszym, najoczywistrzym rozwiązaniem i zrób coś kompletnie innego, nawet ekstrawaganckiego.
Nawet jeśli wywoła to oburzenie wśród czytelników to myślę, że wyjdzie to tobie i blogowi na dobre.
szczerze? powinnaś napisać książkę!!! Piszesz zajeb*ście :D Wiem bo czytałam Drugie Oblicze i Mrok Dnia. Naprawdę napisz książkę :)
OdpowiedzUsuńOgólnie świetnie, ale muszę zgodzić się też z Friguską.
OdpowiedzUsuńNikt nie zadał jeszcze tego pytania: w jednym rozdziale zamieszczasz akcję całego półrocza. Chcesz napisać książkę składającą się z pięciu rozdziałów? Mogłabyś lepiej opisać nowych nauczycieli, jakieś zmiany po pokonaniu Voldemrta, jakieś ćwiczenia, akcje, wypady do Hogsmeade, czy chociażby rozgrywki w quidditha! Takie zwężanie fabuły w czasie nie przyniesie ci popularności. Nie musi się dziać co rozdział coś szczególnego, opisz tu jakąś ciekawą akcję, gdzie indziej mecz, albo jakąś bójkę czy wypadek i rozbuduj trochę tą fabułę, bo jak na razie nic ciekawego tutaj nie ma. Wiem, że stać cię na więcej, czytałem Twoje inne opowiadania i były super, ale to to naprawdę jak na razie jest do kitu!
Patrax
Hej, przeczytałam całego tego bloga i szczerze mówiąc jestem bardzo pozytywnie nastawiona. Masz talent do pisania i nie banalne pomysły. Tyczy się to też innych twoich opowiadań (w ciągu miesiąca wchłonęłam wszystkie trzy ;)) Sama niedawno zaczęłam pisać bloga o córce Lorda Voldemorta, jeśli masz ochotę wejdź na: http://nietypowa-slizgonka-alex.blog.pl/ Dopiero zaczęłam, ale powoli się rozkręcam.
OdpowiedzUsuńCo do samej notki cieszę się, że Harry doszedł już do siebie po wojnie.
Jeszcze raz gratuluję talentu i czekam na następny rozdział.
XXX
Yay! Kolejny rozdział! ;d
OdpowiedzUsuńHarry i instynkt zabójcy??? Mrau :3
Cieszy mnie, że Carmen tak mu pomogła, choć muszę przyznać, że lubię o Harrym, który ma jakieś kłopoty. Po prostu lubię czytać, jak się ze wszystkim męczy ;d
W sumie, to jesnak dobrze, że wszystko już w porządku.
Syriusz ma dziewczynę? *.*
Tego jeszcze nie grali! XD
Powtórzę pytanie Harry'ego:
"Kiedy ślub?" :3
Kocham imprezy Ślizgonów! ;d
Yay! Masowe oświadcyny były po prostu booskie!
Pozdrowienia z domu ;d
~Cathy_Riddle
Witam,
OdpowiedzUsuńidąc na terapie dobrze zrobił, bardzo mu pomogła, w jakimś stopniu zaczyna sobie radzić, wszyscy zobaczyli jakie imprezy są w Slyherinie, o Syriusz i Carmen razem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Harry bardzo dobrze zrobił
idąc na tą terapie... bardzo mu pomogła... zaczyna sobie powoli radzić, wszyscy teraz zobaczyli jakie są imprezy w domu węża, o Syriusz i Carmen razem, pięknie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga