21.07.2013

II. Rozdział 3 - Owutemy

“…This is a fight for the day 
Night, black and white
A victory dance, a burning riot
We will, we will, we will rise again…”
[30 Seconds To Mars – Conquistador]


Harry z lekkim rozbawieniem obserwował Syriusza, który wystroił się, jakby szedł na uroczystość wręczenia Orderu Merlina. Wymienił spojrzenie z rozweselonym Lunatykiem kręcącym głową ze śmiechem. Animag chodził w kółko, co chwilę poprawiając włosy bądź koszulę. Czekał na Carmen, która miała się pojawić za dziesięć minut. Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi, Łapa niemal pognał do wejścia, co spotkało się z wybuchem śmiechu Furii i Remusa. Kobieta jak zwykle wyglądała olśniewająco i Ślizgon stwierdził, że właściwie nie dziwił się chrzestnemu, że zwrócił na nią uwagę. Herman przywitała ich z uśmiechem na ustach. Harry spojrzał na Syriusza pod kątem tego, czy do siebie pasują i musiał przyznać, że tak. Oboje byli wygadani, często śmiali się do łez i podchodzili do siebie z dystansem.
Furia nie zdziwił się, gdy pojawiła się także Tonks. Od Łapy dowiedział się, że w ostatnim czasie kobieta często wpada do Remusa lub odwrotnie. Z kolei Silver miała przyjść pod wieczór.
Czas spędzili bardzo miło. Evelyn i Carmen przypadły sobie do gustu i odnalazły wspólne tematy do rozmów. Oglądali film, w większości zagłuszając go rozmowami. Wcinali popcorn, swobodnie leżąc na kanapach.
 — Właśnie — rzekła nagle Silver i spojrzała na swojego chłopaka. — Moi rodzice chcą cię poznać. — Harry jakoś nagle przybladł. — Masz zaproszenie na jutro na obiad.
Brunet rozszerzył oczy z przerażeniem. Evelyn ponownie zaczęła oglądać film, aby chłopak mógł przyswoić sobie informację. Niemal słyszała, jak przełknął ciężko ślinę.
 — Jutro? — wykrztusił.
 — Yhym… — mruknęła, wrzucając do ust popcorn.
Syriusz ledwo powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem, gdy Furia rozejrzał się po nich panicznie. Do końca filmu siedział jak mysz pod miotłą.
Przy wyjściu Silver powiedziała mu, że obiad jest na czternastą. Pokiwał głową na znak zrozumienia z niezbyt pewną miną. Gdy dziewczyna zniknęła w kominku, z jego ust wydobyło się głośne przekleństwo. Łapa wył ze śmiechu.

Ubrał się schludnie, uporządkował chaos na głowie, a Wąchacz z dziką radością wylał na niego prawie całą butelkę perfum. Zanim się deportował, powiedział do Remusa, Syriusza i Carmen, która została na noc:
 — Jeśli nie wrócę do kolacji, możecie zacząć się martwić.
Kobieta roześmiała się wesoło, a Lunatyk mrugnął do niego, dodając mu otuchy. Zniknął z głośnym trzaskiem. Wyszedł z zaułku, a następnie ruszył do domu, w którym mieszkała jego dziewczyna. Uświadomił sobie, że był tu chyba tylko raz, gdy rodziców Ślizgonki nie było w mieszkaniu. Częściej spotykali się u niego bądź w jakimś parku. Rodziców dziewczyny widział tylko krótko po powrocie z Hogwartu, lecz wtedy szybko się rozeszli, aby Harry mógł uciec przed dziennikarzami.
Zadzwonił do dębowych drzwi, wcześniej wchodząc na mały ganek. Przestępował z nogi na nogę, czekając, aż ktoś otworzy. Miał olbrzymią nadzieję, że zrobi to Silver, bo, przyznał to z bólem serca, był bardzo zdenerwowany i nie chciał pójść na pierwszy ogień, by stanąć naprzeciwko jej ojca bądź matki. Niemal odetchnął głośno z ulgą, gdy zobaczył blond włosy Evelyn. Z uśmiechem dała mu lekkiego całusa w usta i powiedziała cicho, że ma się uśmiechnąć, gdyż jej rodzice lubią wesołych ludzi. Wkroczył do środka zaraz za dziewczyną, próbując się rozluźnić i uśmiechnąć, jak radziła mu blondynka. Przeszli przez korytarz i weszli do salonu.
Eric Shirley należał do osób z ciemnymi włosami. Na twarzy mężczyzny widniało kilka zmarszczek, a brązowe oczy czytały tekst w Przeglądzie Sportowym. Furia z łatwością zgadł, że tęczówki zostały przekazane w genach na córkę. Nie dostrzegł innego podobieństwa między nimi, gdyż ojciec Evelyn był wysokim człowiekiem z ostrymi rysami twarzy i szerokimi ramionami. Harry stwierdził w myślach, że lepiej z nim nie zadzierać, gdyż był bardzo umięśniony i z łatwością mógłby powalić go na ziemię. Ślizgon w porównaniu z nim był chłystkiem, choć przez ostatnie dwa lata dość sporo urósł i przybrał na masie.
Silver chrząknęła, zwracając tym uwagę ojca na nich. Kiedy dostrzegł gościa, odłożył gazetę i podniósł się z fotela. Furia wiedział, że ma kilka sekund, żeby mężczyzna wyrobił sobie o nim wstępną pozytywną opinię, dlatego przed wejściem do pomieszczenia wyprostował się i zmusił do tego, aby jego oczy nie wyglądały tak, jakby miał zaraz zginąć. Na usta przykleił lekki uśmiech, starając się, aby był on naturalny. Ojciec Silver uścisnął mu dłoń, przedstawiając się. Harry zrobił to samo, z zadowoleniem zauważając, że jego głos brzmi tak jak na co dzień. Najwidoczniej jego postawa zadowoliła Erica, gdyż kącik jego ust uniósł się lekko.
Wtedy do pomieszczenia weszła kobieta o włosach identycznych jak u Silver. Nawet układały się w taki sam sposób, choć były trochę krótsze. Evelyn odziedziczyła urodę po matce. Furia miał wrażenie, że patrzy na swoją dziewczynę, jakby była dwadzieścia lat starsza, jedynie oczy były inne – niebieskie z odrobiną zieleni. Nie wiedział, która kopiuje strój drugiej, gdyż miały ten sam styl ubierania się. Rebecca Shirley najwyraźniej oceniała go na pierwszy rzut oka, gdyż czuł na sobie jej przeszywające spojrzenie, a twarz matki Ślizgonki była bardzo poważna. Miała cały czas kamienną minę, gdy się przedstawiała, a następnie powiedziała, żeby usiadł. Żywił nadzieję, że mimika twarzy kobiety nie wróży nic złego. Evelyn przycupnęła obok niego na kanapie, niemniej zdenerwowana od niego. Chociaż on chyba lepiej to maskował.
 — Aż dziwne, że tyle lat się znacie, a my poznajemy cię dopiero teraz — zagadnął Eric. — Ta paskuda jakoś zawsze się wymigała — dodał, zerkając na córkę.
 — Tato — burknęła cicho Evelyn, słysząc taki zwrot o niej.
 — Mistrzyni zmieniania tematu — potwierdził Harry.
Eric roześmiał się szczerze.
 — Ma to po matce — odparł, nie zwracając uwagi na prychnięcie Silver. — Evelyn mówiła, że grasz w quidditcha…
Jak się okazało, mężczyzna był wielkim fanem tej dyscypliny sportu, podobnie jak sportów mugolskich. Harry też dość dobrze znał się na quidditchu, dlatego znaleźli wspólny język. Eric grał nawet w szkolnej drużynie na pozycji ścigającego za młodych lat. Nie dostrzegli, że Evelyn i Rebecca zgodnie wywracają oczami, gdy zaczęli rozmawiać o aktualnych wynikach Ligi Quidditcha. Stwierdziły, że pójdą dokończyć obiad i zostawiły ich samych. Mężczyzna podsumował rozmowę spostrzeżeniem, że muszą kiedyś wybrać się na mecz, ponieważ on nigdy nie ma z kim. Evelyn mrugnęła do Furii, kiedy usłyszała to zdanie, wchodząc do pokoju, by zawołać ich do jadalni.
Obiad był wyśmienity. Choć Harry nadal czuł lekkie napięcie z powodu obserwującej go Rebecci, to atmosfera była miła. Eric był bardziej wygadany od swojej żony i non stop zagadywał go o coś nowego. Silver obserwowała to jednego, to drugiego, kiedy wymieniali się spostrzeżeniami na różne tematy, szczególnie o quidditchu. Gdy dyskusja zeszła w stronę planów na przyszłość, Rebecca postanowiła wykorzystać ten wątek, aby jej mąż znowu nie zaczął mówić o sporcie.
 — Planujesz zostać aurorem, prawda?
Odpowiadając, Harry miał nadzieję, że nie padnie pytanie o to, czy chce mieć żonę i dzieci, bo wtedy pewnie miałby problem. Był jeszcze młody i nie chciał deklarować, że pobierze się z Silver, choć bardzo ją kochał. Według niego na takie decyzje było o wiele za wcześnie i z tego, co się orientował, wynikało, że Ślizgonka podziela jego zdanie. Okazało się, że Rebecca pracowała kiedyś przy rekrutacji młodych aurorów, więc trochę mu o tym opowiedziała.
 — Od tego czasu dużo się zmieniło. Szczególnie teraz, gdy Minister postanowił zmienić system szkolenia aurorów — dodała. — Wygląda na rozsądnego człowieka, więc pewnie będzie to lepiej funkcjonowało.
 — Ta cała renowacja Ministerstwa Magii wyjdzie tylko na dobre — ciągnął Eric. — Do tej pory wszystkie decyzje były trafione w sedno. Pewnie dział sportu też odnowi…
 — Merlinie, Ericu, zamilcz — przerwała mu żona. — W kółko o jednym. Niedługo zacznę cię cytować lub wymieniać wszystkich zawodników drużyn, chociaż w ogóle mnie to nie interesuje.
Harry spojrzał na małżeństwo z rozbawieniem, gdy zaczęli dyskutować: Eric o sporcie, a Rebecca o tym, aby przestał o tym mówić. Zerknął na Evelyn, która z kolei patrzyła na rodziców z politowaniem. Nagle przeniosła na niego wzrok.
 — Tylko nie zaczynaj tematu sportu jeszcze raz, bo też już mam tego dosyć.
Furia zaśmiał się cicho.
Deser także przebiegł w miłej atmosferze. Rebecca wreszcie zmieniła mimikę twarzy. Przypadła jej do gustu wiadomość, że od jakiegoś czasu zaczęło mu się podobać odnawianie pomieszczeń i dekoracja wnętrz. Silver wtrąciła się z opisem jego pokoju, który sam zrobił, a kobieta była pod wrażeniem.
Po deserze Evelyn zaciągnęła go do swojego pokoju, wyrywając go z sideł ojca, który rozmawiał z nim wiadomo na jaki temat. Pomieszczenie znacznie różniło się od reszty domu. Ściany oblepione były zdjęciami i plakatami zespołów. Jednoosobowe łóżko stało w rogu, a półka zawalona była pamiątkami, płytami i książkami. Przy drzwiach od szafy wisiało duże lustro, a obok niej widniało biurko w takim samym odcieniu. Na ścianie tykał zegar, a z okna widoczna była ulica, po której jeździły samochody. Nie zdziwił się, że przy łóżku stoi wieża.
 — Polubili cię — stwierdziła, gdy zaczął oglądać fotografie.
 — A kto mnie nie lubi? — odparł. Roześmiała się, a on wytknął jej język. — Są w porządku, chociaż na początku myślałem, że twoja mama wykopie mnie za drzwi.
 — Stara się nie oceniać ludzi na pierwszy rzut oka — odpowiedziała. — Miała twardą minę, bo wolała cię najpierw trochę poznać, a później ocenić. Czasami potrafią wkurzyć, wbrew pozorom.
 — Ciesz się, że ich masz — powiedział, z lekkim uśmiechem patrząc na ich zdjęcie z dzieciństwa.
Usiadł na łóżku, opierając się o ścianę. Silver usiadła zaraz przy nim, przerzucając nogi przez jego kolana.
Został także na kolacji, zaproszony przez Rebeccę.

Wrócił później, niż zamierzał, gdyż Eric postanowił pokazać mu całą swoją kolekcję pamiątek z różnych meczów. Furia w myślach stwierdził, że mężczyzna ma fisia na punkcie sportu, a Rebecca oznajmiła to głośno.
 — Już na serio zaczęliśmy się martwić — rzekł na wstępie Syriusz, gdy opadł na krzesło.
 — Znienawidziłem quidditch — oznajmił. Remus spojrzał na niego pytająco, a Łapa uniósł brwi. — Jej ojciec jest maniakiem. Non stop o tym mówił. Kompletny świr.
Carmen zaśmiała się.
 — Jak ogólne wrażenia? — zapytała.
 — Teściu chce mnie zabrać na mecz. Teściowa na początku chyba chciała mnie zabić. Późnej miała na celu utuczenie mnie.
 — Czyli pozytywnie — wyszczerzył się Łapa.
 — Są w porządku, ale przez najbliższy tydzień nie chcę słyszeć słowa quidditch i nic nie zjem, bo pęknę.
Carmen zachichotała, gdy Syriusz, na złość chrześniakowi, postawił na stole talerz z kanapkami, a chłopak rzucił w niego leżącą na stole gazetą.

Wiosna powoli witała się z uczniami Hogwartu, dlatego wszyscy wychodzili na błonia, aby w słońcu uczyć się do egzaminów. Owutemowicze ostro harowali, aby zakończyć szkołę z dobrymi wynikami i dostać wymarzoną posadę.
Harry leżał na kolanach Silver, czytając tekst w książce. Dziewczyna opierała się o pień drzewa, przeglądając notatki z zaklęć. Reszta ich przyjaciół rozłożyła się na trawie, ucząc się do owutemów. Dźwięk telefonu przerwał błogą ciszę. Furia odczytał smsa od Łapy: Czekam w Pokoju Życzeń. Z westchnięciem podniósł się, tłumacząc, że Syriusz ma sprawę. Chwilę później dostrzegł go w magicznym pomieszczeniu z niemrawą miną.
 — Co jest? — zapytał Furia, siadając naprzeciwko mężczyzny.
 — Komplikacje — odparł stłumionym głosem.
Harry zmrużył oczy.
 — W sensie?
 — Widzisz mnie w roli przykładnego ojca i męża?
 — Ciężko to sobie wyobrazić — stwierdził rozbawiony. — Do czego zmierzasz?
Łapa spojrzał na niego jakimś żałosnym wzrokiem.
 — Będziesz wujkiem — wydusił.
Usta Ślizgona ułożyły się w wielką literkę O.
 — Żartujesz — wykrztusił. Wąchacz pokręcił głową z załamaniem na twarzy. Furia zaczął się śmiać jak opętany. — I ty mi mówiłeś, jak się zabezpieczać? Koń by się uśmiał — powiedział przez śmiech.
 — Spadaj — stęknął Łapa.
Harry trochę ochłonął, poklepał go po plecach i pogratulował.
 — Pomogę c… — zaczął, ale zmarszczył brwi i się poprawił: — Remus ci pomoże — wyszczerzył się.
 — Ty tym bardziej!
 — Gdybym miał kiedyś styczność z dziećmi, to pewnie bym się zgodził, ale nie miałem, więc… sorry — parsknął śmiechem. — Umiałeś zrobić, to na pewno umiesz się zaopiekować małym brzdącem.
Syriusz trzepnął go przez łeb.
 — To nie jest śmieszne — wydusił. — Jestem przerażony.
Harry westchnął.
 — Co zamierzasz zrobić? — spytał poważnie.
 — Nie mam pojęcia — przyznał załamany.
 — Chyba nie masz zamiaru zostawić Carmen z tym samej…
 — Nie no, coś ty. W życiu — odparł stanowczo. — Szczególnie, że… A dobra, nic — przerwał szybko.
Harry wywrócił oczami.
 — Szczególnie, że jesteś w niej zakochany. Nie musisz się migać, bo widzę.
Łapa westchnął, kiwając ledwo dostrzegalnie głową.
 — Teraz najważniejsze jest dziecko — stwierdził. — Na razie zaproponuję Carmen, żeby się wprowadziła.
 — A później?
 — A później pomyślę, co dalej.
Furia przekrzywił lekko głowę, patrząc na chrzestnego.
 — Ale lubisz dzieci? — zagadnął.
 — Lubię, ale co innego swoje — stwierdził niepewnie.
 — Jakieś doświadczenie na pewno masz. Wnioskuję po zdjęciach z mojego dzieciństwa — wytłumaczył, gdy zobaczył jego minę. Widząc jego nieprzekonaną mimikę twarzy, zmienił taktykę. — Nie będziesz się cieszył, gdy zrobi pierwszy krok, nazwie cię tatą albo rozpromieni się na twój widok?
 — Och, no będę — przyznał, a jego usta lekko drgnęły.
 — To taka przerażająca perspektywa?
 — Dobra, przekonałeś mnie, że dzieci to nie samo zło.
Furia roześmiał się.
 — Jakby na to nie patrzeć, to bardziej będzie mój kuzyn. Merlinie — uświadomił sobie coś — twoje dziecko powinno być mniej więcej w moim wieku. Człowieku, ty się ciesz, że linię Blacków przedłużysz, bo niedługo będziesz niedomagać!
 — Kretyn. — Syriusz cisnął w niego poduszką, a Harry zaśmiał się głośno.

Opadł na kanapę obok Evelyn i Teodora z lekkim uśmiechem. Na rozmowie z Syriuszem zeszło mu trochę czasu. W jej trakcie Furia uzmysłowił sobie, że będzie to jego pierwszy bliższy kontakt z małym dzieckiem i przez moment przeszło na niego przerażenie Łapy, co spotkało się z wybuchem śmiechu mężczyzny. Parsknął śmiechem, kręcąc głową z rozbawieniem i zakrywając twarz.
 — Efekty naćpania się? — zapytał Draco.
 — Wyobraziłem sobie Syriusza z pieluchami.
Blake uniosła brwi.
 — Dlaczego nachodzą cię takie myśli? — spytała z rozbawieniem Jasmine.
 — Bo będę wujkiem — zaśmiał się. Silver spojrzała na niego z głupią miną, a następnie parsknęła śmiechem. — Ironia losu, nie? — rzekł do niej rozweselony. — Mnie pouczał, a sam zaliczył wpadkę. — Wszyscy zgodnie wybuchnęli śmiechem. — Musiałem mu nagadać, że dzieci wcale nie są upiorami i złem wcielonym.
 — Zaraz, zaraz. Przecież ty tak uważasz — zauważył Toby.
 — I to jest w tym wszystkim najśmieszniejsze.
Inni Ślizgoni spojrzeli na nich z rozbawieniem, kiedy wyli ze śmiechu, nie mogąc się powstrzymać.

Zanim Harry się obejrzał, już nadeszły egzaminy. W Hogwarcie panowała atmosfera zdenerwowania i paniki, jak co roku w ostatnich tygodniach szkoły. Uczniowie nerwowo przeglądali notatki, dopytywali innych o coś, czego zapomnieli, uczyli się zaklęć, które wyparowały im z głowy przez ostatnie lata. Niektórzy zastosowali metodę wzajemnego odpytywania się, jak w przypadku Harry’ego i Teodora. Razem z pozostałymi zwykle chodzili do Pokoju Życzeń, gdzie czas przeznaczali na naukę. Furii najlepiej pracowało się z Teo, ponieważ nikt go nie rozpraszał głupimi minami, żartami i rozmowami.
 — Aaa! Nie zdam! — zawyła rozpaczliwie Rubi, gdy Silver zadała jej pytanie, a ona zapomniała jednego zastosowania składnika eliksirów.
 W drugim kącie pokoju Jasmine czekała na odpowiedź Blaise’a, który skretyniałym spojrzeniem rozglądał się w poszukiwaniu natchnienia. Draco z satysfakcją wykrzyczał odpowiedź, gdy sobie coś przypomniał, na co Toby wywrócił oczami.
 — Im więcej się uczę, tym mniej umiem — stwierdził Furia, próbując przypomnieć sobie odpowiedź na pytanie Teodora.
 — Mówiłem, że się uczą — rozległ się głos Remusa. — Tylko ty nie uczyłeś się do swoich egzaminów.
 — Ale zdałem je z doskonałymi wynikami — odparł Łapa. — Cześć, młodzieży.
Odpowiedzieli niemrawym pomrukiem. Animag zaśmiał się pod nosem, widząc ich brak entuzjazmu.
 — Merlinie, liść graniczaka — olśniło wreszcie Furię, a Teodor zaklaskał.
 — Takim tempem, to pół testu nie rozwiążesz.
 — Nie moja wina, że eliksiry są dla mnie bez sensu — burknął. — Kto mądry wymyślił różnicę pomiędzy mieszaniem w prawą stronę i lewą! Jakby nie można było wrzucić wszystkiego do jednego gara, wymieszać i gotowe.
 — Fortis, zabij go — rzekł Teo.
 — Nie zdam! — zawyła znowu Blake.
Wszyscy wywrócili oczami. Już nawet nie reagowali na te słowa.
 — Carmen znowu ma humorki? — zapytał Furia, gdy Łapa i Lunatyk usiedli.
 — Nie dotykaj nawet kijem — westchnął animag. — Im bliżej rozwiązania, tym częściej muszę od niej uciekać. Już wolę słuchać, jak się uczycie.
Teodor spojrzał na Harry’ego żałosnym wzrokiem i spytał:
 — Z czym nie można mieszać łuski smoka? — Brunet odpowiedział zbolałym spojrzeniem, a Teo zaszlochał. — Pytałem cię o to pięć minut temu, tylko zamiast łuski smoka powiedziałem to, co ty masz teraz powiedzieć.
 — Powiedz, że to było pytanie o korzeń mandragory.
 — Dzięki ci, Salazarze.
 — Nie zdam!
 — Rubi, jeszcze raz to powiesz, to wywlekę cię za kłaki i powieszę przy Wierzbie Bijącej! — zirytował się Toby.
 — Spieprzaj! — jęknęła w odpowiedzi.  — Nienawidzę transmutacji! Zrobiły mi się cholerne ptaki z pyszczkami świni!
 — Czego nie można dodawać do Eliksiru Wielosokowego? — spytał Teodor.
 — Włosów zwierząt.
 — Powiedziałeś to bez przemyślenia — nie dowierzał Nott.
 — Wiem z doświadczenia — odparł z rozbawieniem, a chłopak cisnął w niego notatkami, co spotkało się ze śmiechem Furii.
 — Oby to doświadczenie pomogło ci na egzaminie, bo na inne pytania odpowiedziałeś po kilkunastominutowym namyśle albo podpowiedziała ci Jas. Tak, widziałem — dodał, widząc minę Harry’ego. — Nie mam już dzisiaj na ciebie siły z eliksirami. Teraz obrona.
 — Wreszcie coś normalnego — mruknął Furia pod nosem.
 — Jak wygląda wilkołak? — zapytał Łapa, a Lunatyk zdzielił go przez łeb, gdy Harry i Teodor roześmiali się.
 — Jak Remus — odpowiedział poważnie Furia.
 — Maksymalna ilość punktów — podsumował wilkołak.
Naśmiewali się jeszcze z rozmowy przez jakiś czas. Później starsi wymyślali im pytania z zakresu obrony przed czarną magią.

Choć Teodor narzekał na Harry’ego z powodu jego wiedzy, a raczej niewiedzy z zakresu eliksirów, to egzamin z tego przedmiotu poszedł mu całkiem nieźle. Po teście z obrony przed czarną magią wyszedł bardzo zadowolony, z pewnością, że zdał. Równie dobrze poszła mu transmutacja i zaklęcia, choć z tego pierwszego trochę obawiał się egzaminu pisemnego. Zielarstwa bał się najbardziej, chociaż musiał zdobyć tylko Powyżej Oczekiwań, aby dostać się do szkoły aurorskiej.
Zanim się obejrzał, już ostatni raz przechodził przez korytarze Hogwartu, by skierować się do pociągu jadącego do Londynu. Dzień wcześniej odbyła się uroczysta kolacja zakańczająca rok szkolny. Siódmoklasiści pożegnali się z murami szkoły z różnymi myślami. Harry czuł się dziwnie ze świadomością, że już tu nie wróci za dwa miesiące. To miejsce było dla niego pierwszym prawdziwym domem, do którego zdążył się przyzwyczaić i z którego nie chciał odchodzić.
Droga z Hogsmeade do Londynu minęła mu szybciej, niż przypuszczał. Nim się odwrócił, już dostrzegł na dworcu twarze Syriusza i Carmen, a później szedł z nimi w stronę wyjścia, by następnie deportować się w nieuczęszczanej uliczce. Za sobą pozostawił jeden z najważniejszych etapów swojego życia.

**********************

Frigus, William, postanowiłam połączyć odpowiedź do Waszych komentarzy, bo chodzi w nich o to samo. Rozumiem, sielanka się nie podoba, przyzwyczailiście się chyba do problemów, śmierci i bólu w moich opowiadaniach, ale zaznaczam, że to dopiero początek tomu, a jakoś wszystko muszę zacząć. Rozumiem Wasze opinie, ale trochę się do nich odwołam, bo jako autorka bloga powinnam mieć odpowiedź na wszystko co tyczy się fabuły i bronić opowiadania ;) Zacznę po kolei. Sprawa Syriusz-Carmen. Jakoś musiałam wprowadzić nową postać do opowiadania, a nie chcę tworzyć jeszcze więcej postaci niż mam, bo mam świadomość, że przesadzam z ilością nowych bohaterów w swoich opowiadaniach xD Carmen najbardziej mi pasowała i będzie miała jeszcze jakąś rolę do odegrania. Sprawa Ginny i innych Hogwartczyków. Nie było podkreślone, że wszyscy nagle bardzo się lubią. Wspólna impreza – to wszystko, a po alkoholu często kocha się wszystkich dookoła xD Nie było też podkreślone kto zapraszał, więc była to jedna wielka balanga, na której mógł się zjawić każdy. Erin. Każdy człowiek jest inny, a są osoby, które nawet po zerwaniu się ze sobą przyjaźnią. Byli razem pół roku, owszem, ale minął kolejny rok od ich zerwania, a to dużo czasu. Nauczyciele. Tutaj także nie było podkreślone, że są lubiani. Nadal był Snape, nowy nauczyciel od transmutacji był tylko opisany i wtrąciłam jak zachowuje się na lekcjach. Nie wysuwałam żadnych wniosków czy uczniowie go lubią czy nie. Leczenie Harry’ego. Nie mówił o swoich problemach na swoich pierwszych spotkaniach, więc tutaj stanowczo zaprotestuję. Minęło sporo czasu zanim zaczął o tym mówić. Dlaczego bez problemów? Trochę oswoił się z myślą, co mu się przydarzyło i celowo podkreśliłam w pierwszym rozdziale panującą w gabinecie atmosferę. To moje spojrzenie na poprzedni rozdział, ale rozumiem Wasze opinie i mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział się spodobał, chociaż nadal nie ma tutaj żadnych poważniejszych problemów itd. Musicie zrozumieć, że to dopiero początek i chciałam zrobić szybkie przejście czasowe bez dodatkowych problemów.
Patrax, oceniłeś wszystko po pierwszych dwóch rozdziałach. Kto powiedział, że akcja siódmego tomu musi być automatycznie siódmym rokiem Harry’ego? Po dzisiejszym rozdziale masz odpowiedź. Siódmy rok skończył się w trzecim rozdziale. Siódmy rok opisany był tylko oględnie, poruszyłam najważniejsze wydarzenia z tego okresu i nie miałam zamiaru poruszać niepotrzebnych wątków, które przedłużyłyby akcję.

Trochę musiałam odwołać się do komentarzy spod poprzedniego rozdziału, ale myślę, że warto przeczytać moje spojrzenie na poprzedni rozdział.
Trochę spalona, ale zadowolona wróciłam z wczasów i myślę, że wróciłam także z nowym zapasem weny i nowymi pomysłami.

19 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Szczerze mówiąc ja też spodziewałam się, że drugi tom to będzie siódma klasa, ale cóż. Lubię też Harry'ego po skończeniu szkoły. A wiadomość o ojcostwie Syriusza po prostu zwaliła mnie z nóg. Ale słusznie zauważone - Harry'ego pouczał na temat zabezpieczeń, a sam się do tego nie zastosował. Początkowo myślałam, że chce zapytać o radę co do oświadczyn, ale to było o wiele lepsze.
    Teraz tylko czekać na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. YAAY!. Ja tu juz od 11 koczuje :3
    Piekny rozdzalik. Syri zostanie padreee!
    Ej noo! Niech Silver i Furia sie zarecza, oni sa tacy suooodcyyy!
    Egzaminy ciezka rzecz, wspolczuje im, ale teraz maja to z glowy i beda mogli rozpoczac nowy etap :3
    Czekam na wiecej, weny i pozdro: Alex vel Wilku vel Diabełek vel Misio vel Narzeczony :D

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział super ale mam nadzieje że Harry pedzie sie spotykał z przyjaciólmi ze szkoły co do ojcostwa syriusza super pomysł (mam nadzieje że bedzie dziewczyna

    dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3
    Ale mi się spodobało twoje opowiadanie!

    http://closertotheedge1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział, jak zawszę boski!
    Syriusz ojcem?! JA NIE WIERZĘ! Kocham! Uwielbiam opowiadania w których Łapa jest tatuśkiem xD
    Pozdrawiam
    i życzę weny
    SM

    OdpowiedzUsuń
  6. Na samym wstępie ogłoszę wszem i wobec, że jesteś BOSKA, tak jak nie tylko ten rozdział, ale i inne jest BOSKI i czytam twoje wszystkie opowiadania od nowa, bo nie mogę się naczytać BOSKIMI dziełami twojej ręki(klawiatury?)!!
    Troche się zdziwiłam czytając tak szybko siódmy rok Harry'ego, bo naprawdę sądziłam, że ten tom będzie go opisywał, a tu taka niespodzianka!!
    Mam podejrzenia, że to nie będzie tom, który będzie przesłodzony słodkością (nie zrozum mnie źle, bo te trzy rozdziały wcale nie były aż takie różowe).
    Coś czuje(albo mam nadzieje:D), że niedługo będzie scena grozy xP
    Niech oni się ożenią, please ^.^
    Dopiero przeczytałam, a już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    Zniecierpliwiona czekaniem,
    Mi$ia

    OdpowiedzUsuń
  7. No to teraz ja ;D
    Kilka rzeczy mi przeszkadza, ale jeżeli nic by mi nie przeszkadzało nie byłbym sobą i wszystkiemu co przeczytam muszę wyrzucić kilka aspektów, które nie przypadły mi do gustu, więc nie bierz tego do siebie ;)
    Po pierwsze. Trochę ugodziło mnie to, że ten rok szkolny był tak krótki. Rozumiem, że akcja ma się toczyć, kiedy Harry będzie dorosły, ale jak na moje gusta wszystko działo się zbyt szybko, bo w końcu cały rok bez żadnej przygody czy kłopotów. Na pewno nie u Pottera. Ale dobra. Szkoła skończona, zobaczymy jak sobie poradzi jako dorosły.
    Po drugie. Nie podobało mi się też to, że egzaminy przeleciałaś i w sumie nic o nich nie wiadomo. Fajnie były rozbudowane w HPiZF. Mogłaś z tego coś podpatrzeć. W sumie to mnie najbardziej z tego rozdziału boli.
    Koniec złego, teraz pozytywy.
    Zaskoczył mnie ten fakt, że Black będzie ojcem. Nie powiem czy pozytywnie czy negatywnie, bo sam nie wiem. Może teraz Syriusz da trochę luzu i swobody Harry'emu i bardziej zajmie się swoim dzieckiem. Tak, to może być ciekawe.
    Fajnie też wprowadziłaś rodziców Silver. Bardziej podobało mi się przedstawienie i postawa jej matki i mam nadzieje, że ta postać się jeszcze pojawi.
    No cóż. Co tu więcej ga... pisać! Łatwo, szybko, zwiewnie, może nie do końca fajnie, ale skończyłaś Hogwart. Czas na pracę i nowe przeszkody. Na to będę czekać z wypiekami na policzkach.
    Powodzenia i weny!
    ~William :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę na samym początku powiedzieć, że nie zgadzam się z Mi$ią i stwierdzić, że te trzy rozdziały były przesłodzone. No, może poza początkiem, kiedy Harry miał depresję. Ale to niestety wszystko.
    No to teraz odpowiedź na Twoją odpowiedź ;-) Niekoniecznie chodzi mi o fakt, że przyzwyczaiłam się do złych rzeczy w Twoich fickach, tylko raczej do tego, że nie ma takiej sielanki. I w gruncie rzeczy dopiero ostatnio się zorientowałam, jak bardzo Twoje opowiadanie jest przewidywalne. Poleciłam przyjacielowi, a on po zerknięciu w karty bohaterów i przeczytaniu niecałych trzech rozdziałów napisał do mnie: "Co do Bitwy to już mam przeczucie, że będzie chodził z tą Silver, jak trafi do Slytherinu to zaprzyjaźni się z Draco, nagle wszyscy w tym domu zaczną go lubić".
    Sprawa Syriusz-Carmen, tak czy owak, mi się nie podoba. Pani psycholog mogła być kimkolwiek, ale akurat okazała się wspaniałą osobą dla Łapy. I dzieciak. Nie :( To mi się też nie podoba, no ale okey, rozumiem, że innym może to się podobać. Dla mnie to dosyć banalne rozwiązanie.
    Nie było podkreślone, że wszyscy bardzo się lubią, no ale przepraszam, to nie ma być podkreślone, tylko ma się czuć. Czuć w atmosferze opowiadania, zachowaniu bohaterów, rozmów i sytuacji. A tu właśnie tak jest.
    Erin, no w porządku, są ludzie, którzy utrzymują kontakt po zerwaniu. Ale jest ich niewiele i dodając to do nadmiaru sielanki w opowiadaniu, to po prostu - bez obrazy - rzygam tęczą. Ja naprawdę zrozumiałabym, gdyby była np. tylko Erin, która jest w porządku do swojego byłego, albo tylko Carmen, która ma miłe podejście do innych, albo dużo jeszcze wymieniać. Ale tego jest w nadmiarze.
    Atmosfera gabinetu to kolejna sprawa, do której mogłabym się przyczepić, tak jak do wspaniałej pani psycholog - Carmen, dzięki czemu depresja jak się pojawiła, tak i zniknęła.
    Jedyne, na co mam nadzieję - strzelam, że złudne - to że ta sielanka okaże się wstępem do czegoś większego. Po szkole pewnie cała paczka ze Slytherinu będzie imprezować, spotykać się, utrzymywać kontakt i w ogóle. A ja bym chciała, żeby np. Blaise, Blake i Teo okazali się zdrajcami, współpracowali z resztkami po śmierciożercach i podrzucali im informacje, co się dzieje z Harrym i kiedy można go zaatakować. Jas zaczęłaby się odsuwać, Evelyn nie miałaby czasu dla Harry'ego i w końcu - ach, jak ja o tym marzę - mogliby zerwać. Bo nie ma przyjaciół idealnych - zwłaszcza, kiedy trzymają się taką dużą grupą. Już w kanonie Rowling to pokazała na przykładzie Jamesa Pottera, który miał tylko - a może aż? - trójkę bardzo dobrych przyjaciół, a i tu, w tak zaufanym gronie, go zdradzono. Po prostu błagam, żeby coś było złego. Niekoniecznie ze strony ogólnikowego "zła", tylko od środka.
    I, jeszcze złośliwie dodam, że dzisiaj w rozdziale znalazłam podsumowanie moich zarzutów, ten o to i cytat:
    " — Polubili cię — stwierdziła, gdy zaczął oglądać fotografie.
    — A kto mnie nie lubi? — odparł."
    Dokładnie. A kto Harry'ego nie lubi, bo on jest taki wspaniały, świetny i w ogóle. I choć długo powstrzymywałam się przed tym stwierdzeniem, to chyba muszę powiedzieć, że kreujesz go na Mary Sue.
    W tym rozdziale pojawili się rodzice Evelyn, którzy - a jakże - także nie mieli większych kłopotów z zaakceptowaniem chłopaka córki. Tak jak i Evelyn polubiła się z Carmen.
    Co mogę powiedzieć? Że i tak tu zostanę. Ludzie mogą najeżdżać czy coś, a ja zostanę i będę pisać swoje zdanie, bo piszesz dobrze, tylko czasami coś nie wychodzi. I choć to może być trochę przykre z mojej strony, to powiem, że sprzeciwiam się ludziom, którzy piszą, że powinnaś wydać książkę. [dalsza część komentarza w następnym, bo Blogspot nie chce mi przyjąć ;/]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [dalszy fragment komentarza]
      Nie chcę kończyć komentarza w taki smutny sposób, a choć coś mi się wydaje, że coraz bardziej się on rozrasta, to nie potrafię jeszcze skończyć. Zawsze mnie przy Twoich opowiadaniach trzymał sentyment. Jestem z Twoimi pracami już od końcówki MD, kawał czasu minął. Nie potrafiłabym zostawić Twojej pracy ot tak. Nawet nie wiesz, jaką przyjemność mi sprawia, gdy widzę, jak bardzo poprawia się Twój styl. Co tydzień dostarczasz mi taką dawkę odprężenia, chwilowego zapomnienia o codziennym świecie. Przyjemne uczucie. Opowiadanie nie powala mega zaskakującą fabułą, jednak czyta się bez zgrzytów i kocham Cię za tak mocne dopracowanie tekstu. Od czasu do czasu trafi się literówka czy błąd, jednak naprawdę rzadko i miło jest czytać bez większych zgrzytów.
      Pozdrawiam serdecznie,
      ~Fri.
      [pisanina-frigus.blogspot.com]

      Usuń
  9. OpoWiadanie jest świetne. Tak samo jak dwa poprzednie blogi. Naprawde podziwiam Cię z tak wielka pomysłowość i wytrwałość. Piszesz w taki sposób, że każdy rozdział na długo zapada w pamięć i zachęca do czekania na kolejny. Bardzo ciekawe w Twoich opowiadaniach są oczywiście dialogi - ja za chiny ludowe nie byłabym w stanie ułożyć ich w tak świetny sposób. Chwalić możnaby jeszcze przez rok.
    Pozdrawiam, #Variable#

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jednym słowem: genialny ♥
    Zadziwiasz mnie... masz tyle pomysłów, piszesz najlepsze opo jakie czytałam... Ja nigdy tak nie bd umieć ;) Jak czytam Twoje opowiadania nie mogę się doczekać następnych, a jak czytam innych to nie zawsze ;D
    Ogólnie wszystkie twoje B l o g i są wspaniałe ^_^ ♥♥♥

    Pozdrawiam,
    ~Małgosia~

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie się rozdział podobał. Fakt akcja przyspieszyła tempo,ale jakoś mi to specjalnie nie przeszkadza. Tak sobie zaplanowalas,wiec niech tak zostanie. Wpadka Syriusza mnie zaintrygowała, jeszcze chyba nie było takiej sytuacji, ze Lapa zostaje ojcem. Teraz Furia będzie miał pelna rodzinę. No i zawsze Carmen będzie pod ręką, gdy będzie potrzebował. Rodzice Silver też spoko. Ciekawie ich przedstawilas. Zżera mnie ciekawość odnośnie kolejnego rozdziału. Czyżby tajemnicza blondynka to mama Silver ??
    Sympatycznie wszystko ujelas. Do następnego.
    Weny !!

    Daga

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem padnięta, bo niedawno wróciłam z "wakacji", a jak teraz nie napiszę komentarza, to jutro o tym zapomnę.
    Krótko, zwięźle i na temat. Podoba mi się. Jak będzie mi się chciało, to jutro coś jeszcze dopiszę i opiszę, ale teraz idę spać.
    Weny życzę i pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślałaś kiedyś nad napisaniem książki? bo ja sądzę że nadawałabyś się do tego idealnie. Masz tak wybujałą wyobrażnie, że czasami boję sie co jeszcze wymyślisz. Jak na razie nie wyobrażam sobie twojego Syriusza jako ojca. Wydaje mi się on zbyt... dziecinny? nie to nie to słowo. Raczej nieodpowiedzialny do roli ojca. Życzę weny twórczej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, powinnaś zacząć pisać książki. Świat powinien poznać twój talent :)
      Danny

      Usuń
  14. Rozdział w porządku, ale moim zdaniem mogłaś troszeczkę przedłużyć fabułę w czasie ostatniego roku o jakieś dwa rozdziały :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Hey!

    Uważam, że rozdział jest przełomowy, gdyż, ponieważ Harry na stałe opuszcza Hogwart.

    Syriusz wpadł! Ale czego można się spodziewać po jendym z dwóch ostatnich Huncwotów?

    Tonks i Remus spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Planujesz ich połączyć?

    Ciekawa jestem, jak potoczy się dalej ta historia. Tak, jak sądzą niektórzy czytelnicy:
    Dość tej sielanki!!! ;d

    Jak na razie, trochę mało się dzieje.
    Więcej wątków z Voldkiem! ;D

    Pozdrowienia z mojego pokoju
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam,
    rozdział genialny jak zwykle, wiadomość o tym, że Syriusz będzie ojcem zwaliła mnie z nóg, no i w końcu koniec szkoły, choć mam nadzieje, że utrzymają się niektóre przyjaźnie...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej,
    rozdział genialny, ta wiadomość, że Syriusz będzie ojcem zwaliła mnie po prostu z nóg... koniec szkoły ale liczę, że utrzymają się jednak niektóre przyjaźnie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń