“…What I've done
I’ll face myself
To cross out what I've become
Erase myself
And let go of what I've done…”
[Linkin Park – What I’ve Done]
Potyczka z jakimś chłopakiem
z szóstego dywizjonu, a później z Jasonem nie wpłynęła na Harry’ego w dobry
sposób. Był bardzo zły, co nie było odpowiednie, gdy szedł na lekcje emocji. Na
ćwiczeniach Tony dał im taki wycisk, że był cały obolały i jeszcze nadwyrężył
sobie plecy, dlatego wylądował w szpitalu, choć nadal musiał odczekać na efekty
działania eliksiru. Hurt na wstępie omiótł wszystkich spojrzeniem.
— Potter! Do mnie!
Harry klął w myślach.
Została mu nadzieja, że mężczyzna szybko skończy swoją tyradę nad jego uchem, a
on po wpływem nadmiernej złości nie zamachnie się pięścią. Poleciała lawina
obelg i, co sprawiło, że coś ścisnęło go za gardło, wspomnień z bitwy o
Hogwart. Wiedział, że w tym momencie kompletnie nie radzi sobie z emocjami i
Tony na pewno widzi to w jego oczach. Nic jednak nie powiedział i nie drgnął,
ale oczy wyrażały całą jego złość.
— Widzę, Potter, że od samego wejścia jesteś
wku*wiony! — kończył Tony. Zawsze wyrażał się dosłownie i nie gryzł się w
język, przeklinając, szczególnie przy sytuacjach, gdy starał się wyprowadzić
swoich kadetów z równowagi. — I na sto procent masz ochotę teraz komuś przy*ierdolić!
Wiem, że stoję najbliżej i ledwo się hamujesz! I to cię jeszcze bardziej
wku*wia, bo nie możesz tego zrobić, żeby nie wylecieć! A teraz jeszcze bardziej
się wku*wiasz, bo wiem, co ci chodzi po głowie! To teraz mów, co ci leży na
sercu! — Furia milczał, patrząc na opiekuna niepewny, czy dobrze zrozumiał jego
przesłanie. — No dalej! Nie masz żadnych ograniczeń!
To wystarczyło. Z
początku mówił, ale wszystko w niego uderzyło i mówił coraz głośniej, a później
zaczął krzyczeć i przeklinać. Zaczął od początku dnia: treningu, bolących
pleców, awantury z kolesiem z szóstek. Nie szczędził języka i wyklinał go od
najgorszych, w ogóle się nie hamując i wyżywając się na opiekunie. Nie widział,
że za nim członkowie dywizjonu patrzą na niego w oszołomieniu. Niektórzy mieli
rozszerzone oczy, inni otwarte usta. Tylko Jason wyglądał na zadowolonego z
nadzieją, że Furia dostanie za to karę. Dopóki w monologu nie padło jego
nazwisko.
— Downey mnie wku*wia, bo nie wiem, o co temu
ch*jowi chodzi! Non stop się kłóci, a ja, ku*wa, nie wiem, o co się czepia!
Wbił sobie coś do tego pustego łba i nie łaska powiedzieć, o co ma pretensje!
Jak pytam, to nie odpowie tylko drze ryj jak poje*any!
Harry jeszcze trochę
klął na wszystko, co go irytowało, aż wreszcie zamilkł. Dopiero uświadomił
sobie, co zrobił, więc powiedział jeszcze pod nosem:
— Ku*wa.
Alano parsknął
śmiechem. Tony kiwnął głową, jakby nic się przed chwilą nie stało.
— Wracaj do szeregu.
Madison ledwo hamowała
śmiech, Alano śmiał się otwarcie wraz z Isaacem. Reszta była w szoku.
— Niech to ch*j jasny strzeli — szepnął
jeszcze do siebie Furia, ustawiając się w szeregu.
Madison nie wytrzymała
i dołączyła do Alano i Isaaca.
— Dywizjon, dwadzieścia pompek, oprócz
Pottera! Tylko jemu pozwoliłem uwolnić emocje, a wy mieliście nad nimi panować!
— Z jękiem powoli opadli na ziemię i zrobili ćwiczenie. — Ktoś się domyśla, co
dzisiaj będziemy omawiać, na podstawie tego, co przed chwilą się wydarzyło?
— Nadmierne emocje — odparł Shannon Henfer –
krótko ścięty brunet z delikatnym zarostem, małymi oczami w kolorze kory dębu
oraz krzaczastymi brwiami.
— Dokładniej mówiąc: skumulowanie nadmiaru
emocji, które trzeba z siebie wyrzucić. Jakie są to najczęściej emocje? Złość,
zdenerwowanie, które zwykle są rozładowywane wrzaskiem. Niektórzy, zamiast
wyżywać się na ludziach, wyżywają się na przedmiotach martwych. I co? Lepiej,
Potter?
— Lepiej — odparł pod kilkoma rozbawionymi
spojrzeniami.
— No właśnie. Czasami trzeba to z siebie
wyrzucić, żeby zacząć jasno myśleć. Tłumienie w sobie nadmiaru emocji może nas
rozwalić psychicznie. Czasami trzeba się powydzierać, wyryczeć, żeby było
lepiej. Nie mówimy tutaj tylko o złości. Taka sama sytuacja jest w momencie,
gdy czujemy żal, ból, rozpacz… Cokolwiek…
Mieli wrzeszczeć. Na
początku było to dość komiczne i zamiast krzyczeć, zaczynali się śmiać.
— Przypomnijcie sobie coś, co was denerwuje,
kogoś, komu najchętniej wyrzucilibyście coś w twarz, coś, co w sobie tłumicie
od dawna! Jeśli czujecie taką potrzebę, uwolnijcie łzy!
Po chwili leciały różne
obelgi.
— Głupia dzi*ko! — ryknął Stan Redford, który
przebił wszystkich, gdyż miał dość donośny, basowy głos. Jego kasztanowe włosy
były niemal naelektryzowane złością, zęby zacisnął, a szare oczy wyrażały żądzę
mordu i ból, który musiał w sobie skrywać od dawna.
Mickey Barter
wrzeszczał coś bez sensu, obrażając niewidoczną osobę. Jego łysa głowa niemal
lśniła, gdyż była idealnie zgolona, a lekko wyłupiaste oczy, zwykle nieco
nieprzytomne, ale intensywnie morskie, mocno zacisnął ze złości. Alano
standardowo gadał coś po hiszpańsku z rozczochranymi włosami. Navid i Jason
wybrali metodę darcia się na siebie nawzajem.
Gdyby teraz ktoś
wszedł, na pewno uznałby ich za kompletnych wariatów, zastanawiając się nad ich
zdrowiem psychicznym. Tony jeszcze bardziej zachęcał ich do wrzasków, momentami
kierując ich złość na siebie. Kiedy wszyscy ucichli, zmęczeni jak po długim
biegu, powiedział kilka słów na temat skumulowanych emocji, a później dodał:
— Obserwuję was od lipca, bardziej szczegółowo
od sierpnia, gdy zostaliście moim dywizjonem. Dzięki tej lekcji zobaczyłem, jak
przedstawia się mniej więcej sytuacja. Downey, Potter, wystąpić. — Wiedzieli, o
co chodzi. Pozostali spojrzeli na siebie niepewnie, obawiając się, że przez ich
awantury w końcu wylecą z ośrodka. Zrobili krok w przód, stając przed
szeregiem. — Wiecie, że wasze konflikty mogą negatywnie wpłynąć na cały
dywizjon. Macie to sobie wyjaśnić. Teraz. Dywizjon nie będzie cierpiał przez
wasze kłótnie. Jeśli jakoś tego nie rozwiążecie, w końcu możecie wylecieć.
Madison i Alano
spojrzeli na siebie po raz kolejny z niepewnością.
— Weźcie to sobie wyjaśnijcie, bo to naprawdę
momentami jest straszne dobijające — powiedział szczerze Navid.
Przez chwilę trwała
cisza. Tony kiwnął wreszcie na dywizjon, aby wyszli, pozostawiając tylko
Harry’ego i Jasona.
— Chłopaki, nie ukrywam, że jestem zadowolony
z waszej pracy i zaangażowania, ale muszę też patrzeć na cały dywizjon. Nie
będę narażał go na złą atmosferę przez wasze osobiste pobudki. Zaraz wyjdę, a
wy macie wszystko sobie wyjaśnić. Jeśli zobaczę ślady bójki lub pojedynku, od razu
macie wylot z ośrodka, zrozumiano?
— Tak jest.
Tony wyszedł,
pozostawiając ich samych. Zapadła napięta cisza.
— Teraz nie masz wyjścia i musisz mi
powiedzieć, o co ci chodzi — powiedział wreszcie Furia.
— Nic nie muszę — odparł twardo Jason.
— Nie mam zamiaru stąd wylecieć, bo ty masz
jakiś problem — warknął Harry.
— Głównym problemem jesteś ty — odwarknął.
— No i właśnie jestem ciekawy dlaczego! Co ja
ci zrobiłem, do jasnej cholery, że traktujesz mnie tak, jakbym wybił ci całą
rodzinę?!
Jason roześmiał się
chłodno, a Harry’emu ciarki przeszły po plecach.
— Bo to zrobiłeś — szepnął Downey. — Zabiłeś
mi brata.
Furia patrzył na niego
w wyraźnym szoku, blady jak mleko. Jason uderzył pięścią w ławkę.
— Jak to? — wydusił słabo młodszy.
— Daniel Downey, piąta klasa Ravenclawu.
Zginął w bitwie o Hogwart.
Daniel Downey. Pamiętał
go. Był z nim w grupie, gdy szli ratować nauczycieli. Później pomagał mu przy
przenoszeniu rannej dziewczyny do punktu medycznego.
— Jak
się nazywasz? — spytał wtedy Harry, widząc bladego, przerażonego chłopaka.
—
Daniel. Daniel Dow…
Dalszą część nazwiska
zagłuszył wybuch niedaleko nich. Późnej minął jego ciało w Wielkiej Sali, już
po bitwie. Słyszał, jak pielęgniarka mówiła do jakiejś dziewczyny, że został
trafiony Avadą Kedavrą.
Harry zacisnął oczy.
— Pewnie nawet go nie kojarzysz — rzekł
chłodno Jason odwrócony do niego tyłem.
— Kojarzę — odparł słabo. — Nie wiedziałem, że
to był twój brat.
— Zawsze powtarzał, że chce być taki jak ty.
Od kiedy dowiedział się o tym cholernym Kamieniu Filozoficznym. Został wtedy w
Hogwarcie, bo ty zostałeś — dodał słabiej. — Został, bo widział w tobie
autorytet.
Furia czuł, że robi mu
się słabo. Teraz rozumiał podejście Jasona. Gdyby nie on, jego słowa, Daniel
wróciłby do domu i żył.
— Nikogo nie zmuszałem do tego, żebym tam
został — powiedział cicho.
— I to jest najgorsze — warknął Jason. — Wiesz
dlaczego? Bo przez to nie mogę winy zrzucić na ciebie! Gdybyś go zmusił… Ale
tego nie zrobiłeś! Mógł wrócić do domu i nie zostawać w Hogwarcie! Mógł wrócić
i żyć, bo ty go, do cholery, do niczego nie zmuszałeś! Został, bo chciał! Przez
to ja czuję się winny, a winę chciałem zrzucić na ciebie, chociaż wiem, że to
jest niesprawiedliwe! Chciałem ciebie obarczyć winą, żeby samemu nie czuć się
tak podle, ale podświadomie wiem, że ty nie byłeś winny! — Trzy ostatnie słowa
wykrzyczał z rozpaczą w głosie.
Jason odwrócił się i
kopnął w krzesło. Zapadła cisza. Poczucie winy, które Harry czuł po bitwie o
Hogwart, znowu dało o sobie znać.
— Rozumiem cię — powiedział cicho.
— Gówno rozumiesz…
— Myślisz, że nie czuję poczucia winy? Mam
świadomość, ile osób wtedy zginęło. Ilu uczniów, którzy mogli wrócić do domu.
— Nie zmuszałeś ich — powtórzył Jason.
— Ale też nie mówiłem, że mają ratować swoje
życie.
Chłopak z powrotem
odwrócił się w jego stronę. Uderzyły go oczy Harry’ego wypełnione bólem,
którego się nie spodziewał.
— O tym nie da się zapomnieć, Jason. Każde
wspomnienie bitwy jest dla mnie kolejnym kopniakiem w twarz. Nie widać, prawda?
Bo nie ma być widać. Nie może. Tego ode mnie wymagają. Dlatego, do jasnej
cholery, cię rozumiem.
Przez kilka minut nic
do siebie nie mówili. Harry usiadł na stoliku, myślami będąc gdzieś indziej.
— Wiesz, dlaczego zapisałem się na
Uniwersytet? — rzekł Jason. — Bo Daniel chciał być aurorem. Zawsze chciał
pomagać innym. Powtarzał mi, żebym też nim został, ale nigdy nie czułem do tego
pociągu. Dopiero jak zginął, pomyślałem o tym, że nie chcę, aby inni przeżywali
to, co ja i moja rodzina. — Roześmiał się cicho. — Mały gówniarz skakałby z
radości, gdyby mnie tutaj zobaczył — dodał ciepło na wspomnienie brata. Harry
nie wiedział, kiedy Jason do niego podszedł. — Wiem, że wina za te awantury
leżała po mojej stronie, ale swoją złość chciałem wyładować na tobie, chociaż
nie powinienem. Mogłem od razu powiedzieć, co mi leży na sercu, może wtedy nie
doszłoby do tego wszystkiego. Ogólnie nic do ciebie nie mam, ale… tak jakoś
wyszło — westchnął. — Zawsze mi powtarzali, że szybko wybucham i jestem uparty
jak osioł. Chyba mieli rację.
— Mieli — potwierdził Harry, a starszy
uśmiechnął się słabo.
Po chwili wahania
wyciągnął w jego stronę rękę. Furia ją uścisnął.
Alano miał złe
przeczucia, siedząc w stołówce na obiedzie. Wielokrotnie był świadkiem kłótni
Harry’ego i Jasona. Raz rozdzielał ich nawet przy bójce, więc obawiał się, że
Furia, z którym się trzymał od dwóch lat, zostanie usunięty ze szkolenia.
Shannon obstawiał, w jakim stopniu zdemolowana jest sala. Navid, Stan i Patric
zakładali się, który wygrał bójkę, z kolei Mickey i Jasper sugerowali, że nie
doszło do pojedynku ani rozmowy. Jedynie Madison wierzyła w ich rozejm.
— Nie pobiją się, bo wylecą z ośrodka —
warknęła dziewczyna, wrzucając sobie na talerz pomidory. — Dobrze wiemy, że
obaj chcą zostać.
— Hiszpan, jak obstawiasz? — zapytał Isaac.
Alano wzruszył
ramionami.
— Tak jak mówi Madison, nie chcą wylecieć, ale
z drugiej strony widziałem ich w akcji.
— Tyran chyba już chce iść sprawdzić, co się
tam dzieje — stwierdził Patric. — Non stop patrzy na drzwi, żeby sprawdzić, czy
wejdą poturbowani.
— Pewnie jeśli są poturbowani, to się tutaj
nie pojawią — zauważył Mickey.
— Więc jeśli będą tam dłużej siedzieć, to
pójdzie do klasy, pokoju, łazienek i tak czy inaczej wylecą — podsumował Isaac
z niezadowoleniem.
— Widzę i oczom nie wierzę — roześmiał się
Jasper, patrząc w stronę drzwi, więc wszyscy tam spojrzeli.
Harry i Jason szli obok
siebie, rozmawiając o czymś. Nie ciskali w siebie gromami z oczu, choć obaj
wyglądali dość blado. Ktoś, kto ich nie znał, mógłby stwierdzić, że są parą
znajomych, którzy gawędzą ze sobą na nieważne tematy.
— Cuda jednak się zdarzają — powiedział
Shannon, gdy obaj bruneci ruszyli w stronę ich stolika.
— Wygrałam, kochani. Wyskakujcie z forsy —
wyszczerzyła się Madison do dywizjonu.
Przybiła sobie żółwiki
z Alano wśród jęku reszty. Tony wyglądał na zadowolonego, gdy dostrzegł dwójkę
jego podopiecznych, najwidoczniej nie będących już w konflikcie. Harry i Jason
dosiedli się do swojego dywizjonu.
— W porządku? — zagadnął Jasper.
— W porządku — odpowiedzieli zgodnie.
— Koniec bójek i awantur?
Cisza.
— Jak mnie wku*wi, to jeszcze oberwie —
stwierdził Harry.
— I vice versa — odparł Jason nieprzejęty.
Madison uśmiechnęła
się. Każdy wiedział, że konflikt został rozwiązany.
Od czasu rozmowy
Harry’ego i Jasona w dywizjonie dużo się zmieniło. Obaj z początku utrzymywali
zwykłe kontakty, ale z czasem dostrzegli podobieństwo między sobą i zaczęli
trzymać się razem. Alano bardziej otwarcie podrywał Madison, która jakby tego
nie zauważała. Patric odszedł z ośrodka szkoleniowego z przyczyn osobistych.
Powiedział tylko, że ma poważne problemy rodzinne i nie da rady skończyć
szkolenia. Jedno w ogóle się nie zmieniło: tyrania Tony’ego. Od czasu, gdy
Furia i Jason się pogodzili, ich opiekun musiał bardziej się wysilać przy wymyślaniu
określeń na tę dwójkę. Okazało się, że mają całkiem niezłe gadane i czasami nie
powstrzymywali się przed śmiesznym komentarzem. Pompki robili niemal na każdej
lekcji. Oczywiście, dochodziło do różnych konfliktów między członkami
dywizjonu, ale nie darzyli się nienawiścią i potrafili ze sobą współpracować.
Czasami spotykali się wszyscy razem w jednym z pokoi męskiej części grupy i
gadali o bzdurach.
—
Chłopaki — rzekła pewnego listopadowego wieczoru Madison. — Jak to mówi
Tony: jesteśmy rodziną, nie?
— Poje*aną, ale jesteśmy — potwierdził Isaac.
— Powinniście o czymś wiedzieć. Hiszpan,
przepraszam, że nie reaguję na twoje podrywy, ale mam dość poważny powód. Nie
interesują mnie faceci — przyznała.— Wolę kobiety — dodała, żeby nie mieli
wątpliwości.
Wszyscy spojrzeli na
nią z otwartymi ustami. Alano wyglądał, jakby ktoś mu powiedział, że zostaje
natychmiast wylany z ośrodka bez powodu.
— Jak to? — wydusił.
— To teraz wiemy, dlaczego jego podrywy
obracałaś w żart — stwierdził Navid ze śmiechem.
— To nie jest żaden problem? — rzekła
niepewnie.
— Nie będzie, jeśli zobaczymy cię w akcji —
odparł szczerze Isaac. Zaśmiali się, a Madison palnęła go przez łeb. — No co?
Nie jarają was całujące się laski?
— Merlinie, Isaac, weź się zamknij, zanim
zaczniesz mówić nam o swoich fantazjach — przeraził się Stan.
— Jak to? — wydusił jeszcze słabiej Alano,
jakby dopiero to do niego docierało.
— Hiszpan, szukaj innej kandydatki na żonę. —
Furia klepnął go w plecy.
— Ja już myślałem, ile będziemy mieć dzieci i
nadawałem im imiona…
— Hiszpan, przepraszam — rzekła szczerze
Madison, słysząc rechot chłopaków i usiadła obok niego. — Jesteś tylko
zadurzony i niedługo ci przejdzie.
— Sam mówiłeś, że nie jesteś stały w uczuciach
— zaśmiał się Jason.
— Och, spadaj. Psujesz momento1 — warknął Alano w jego stronę, a następnie
zwrócił się do Madison: — Poczekam, aż zrozumiesz, że jesteśmy dla siebie
stworzeni.
Isaac i Jason ryknęli
donośnym śmiechem.
— Cóż za wzruszająca scena — powiedział
Shannon, udając, że wyciera łzy.
— Zostańmy przyjaciółmi — rzekła Madison
dramatycznie.
Mniej więcej w tak
komiczny sposób przebiegały ich wieczorne spotkania.
Ostatni trening, mimo
ostrych biegów i toru przeszkód, minął im w wesołej atmosferze. Za oknem już
dawno była duża warstwa śniegu. Pierwszy dywizjon odgarniał biały puch z
chodnika w ramach treningu, a czwórki biegały po lesie w poszukiwaniu drewna na
opał, co codziennie robił któryś z dywizjonów. Po południu wszyscy mieli dostać
się do domów na święta Bożego Narodzenia, by wrócić tu po Nowym Roku.
Każdy z energią pakował
swoje najpotrzebniejsze rzeczy, a później skierowali się do gabinetu Tony’ego,
skąd mieli przenieść się do domów.
— Wesołych świąt, zjeby — rzekł mężczyzna, gdy
Madison jako pierwsza weszła do kominka.
— Wzajemnie, Panie Tyranie — odparli zgodnie.
Hurt roześmiał się.
— Bądźcie przygotowani na niespodziankę
świąteczną.
Spojrzeli na niego
podejrzliwie, ale ten tylko kiwnął głową na Madison, która wrzuciła proszek
Fiuu do kominka, mówiąc adres swojego domu. Następnie wchodzili mężczyźni.
Chwilę później Furia czuł ten nieprzyjemny moment, gdy przeniósł się do swojego
domu w Dempsey. Przywitał go głośny pisk radości i wiele głosów, tak bardzo mu
znajomych. Zanim zdążył się rozejrzeć, widok zasłoniły mu blond włosy, a Silver
skoczyła na niego z radością. Wycałowała go po całej twarzy, na koniec
zostawiając usta. Blaise chrząknął znacząco, a ktoś przywalił mu w brzuch,
prawdopodobnie Blake.
— Merlinie, inny człowiek — rzekła Carmen,
kiedy Evelyn trochę się od niego odsunęła.
Kobieta miała absolutną
rację. W trakcie półrocznego pobytu w ośrodku szkoleniowym bardzo się zmienił.
Treningi Tony’ego sprawiły, że nabrał mięśni. Od jakiegoś czasu pozostawiał też
lekki zarost. Poza tym wyostrzyły się jego rysy twarzy, a oczy nabrały powagi i
stanowczości.
Został wyściskany przez
damską część towarzystwa. Mężczyźni nie witali go tak wylewnie.
— Dixon, pamiętasz wujka Harry’ego? — zapytała
Carmen swojego synka, trzymając go w ramionach.
Chłopczyk wbijał w
niego wzrok ze smoczkiem w ustach. Furia miał wrażenie, że patrzy w oczy
Syriusza – były identyczne. Włoski także odziedziczył po ojcu: były już czarne
jak smoła. Z kolei rysy twarzy, nos, usta i jej kształt miał takie same jak
matka. Furia domyślał się, że Dixon miał prawo go zapomnieć, skoro nie widział
go pół roku, więc nie zdziwił się, że nie zareagował z entuzjazmem tak jak
przed szkoleniem. Dali mu trochę czasu na przyzwyczajenie się do jego osoby.
Silver najwyraźniej przygotowała
ucztę powitalną, gdyż stół był cały zastawiony. Wśród hałasu usiedli przy
stole.
— Mów, jak ci tam idzie, bo przez listy to
wiesz — wyszczerzyła się Tonks. — Hurt to naprawdę taki tyran?
— Tyran tyranów. Na zajęciach leżysz i
kwiczysz, ale jako opiekun jest w porządku.
— Sławne dwadzieścia pompek za karę — zaśmiał
się Toby.
— Zależy dla kogo dwadzieścia — odparł
rozbawiony, a oni spojrzeli na niego pytająco. — No ogólnie jest dwadzieścia,
ale… on się na nas uwziął — obronił się.
— Harry…
— No co? Z Jasonem mamy po trzydzieści.
— Robicie syf — roześmiała się Nimfadora.
— Nie! — oburzył się.
— Nie chrzań! — śmiała się. — Wszyscy wiedzą,
że za syf ma się większą karę.
— No dobra, czasami coś głupio odpowiemy…
— I…?
— I raz wpadł przez nas do basenu…
— I…? — ciągnął Draco z rozbawieniem.
— I raz pomalowaliśmy mu ściany na różowo…
— I…? — rzekło tym razem kilka osób,
domyślając się, że to nie wszystko.
— No dobra! Raz podaliśmy mu środki na
przeczyszczenie, żeby nie prowadził lekcji, ale to nic nie znaczy! — Śmiech
podsumował jego stwierdzenie. — Merlinie, chcieliśmy popełnić samobójstwo —
dodał do siebie w zamyśleniu. — Nie, nigdy więcej — mruknął jeszcze.
— Sto pompek? — zaśmiał się Blaise.
— Gorzej. Wziął nas dwóch na boisko i kazał
ćwiczyć w błocie. Nie dość, że dał nam taki wycisk jak nigdy, to jeszcze
byliśmy uwaleni od góry do dołu, a ta świnia jeszcze się zemściła, bo zamknął
nam wszystkie kible i zabrał różdżki. Jak debile staliśmy na deszczu, żeby
błoto z nas chociaż trochę spłynęło. — Syriusz i Blaise wyli ze śmiechu. —
Przepraszam bardzo, ale sam się na to skazał, gdy nas zaszantażował, że mamy
się dogadać albo wylecimy.
— Ale łatwo nie jest, nie? — rzekła Tonks z
uśmiechem zrozumienia. Skrzywił się lekko i pokręcił głową. — Stawiam, że emocje najgorsze.
— Piona. Kiedy drze się ci do ucha i wyzywa od
najgorszych debili i wymyśla takie zwroty o jakich w życiu nie słyszeliście, a
tobie nie może drgnąć nawet powieka… Albo rozśmiesza cię tak, że lejesz pod
siebie, ale patrzysz na niego jak na nic ciekawego… To jest straszne. —
Pokręcił głową. — Ostatnio zrobił nam całodzienny test emocji. Jedna zła mina?
Pięćdziesiąt pompek i znowu się na ciebie darł. Na końcu wszyscy byli tak
rozwaleni fizycznie i psychicznie, że każdy to zrobił. Po jakichś… czterystu
pompkach.
— Zawsze miał nietypowe metody — stwierdziła
Tonks. — Krąży powiedzenie, że diabeł w
pracy, anioł w domu. Ale przynajmniej dużo zostaje w głowach po takich
doświadczeniach.
Długo rozmawiali na
różne tematy, ciesząc się ze swojego towarzystwa, opowiadając o zmianach w swoim
życiu. Nawet nie wiedzieli, kiedy nastał wieczór.
Silver patrzyła na
Harry’ego iskrzącymi się oczami, gdy żegnał się z Blake i Blaisem – ostatnimi
gośćmi. Elvis wywracał oczami, gdy brunetka zagadnęła jeszcze o coś.
— Rubi, daj im w końcu spokój — powiedział z
rozbawieniem. — Jeśli zaraz nie znikniemy, to Silver ukręci nam głowy.
Furia roześmiał się
lekko, gdy w twarz Blaise’a uderzyła ścierka, która zatrzymała się na jego
czuprynie. Brunetka zachichotała, mrugnęła do blondynki, a chwilę później
zniknęła wraz ze swoim chłopakiem. Harry odwrócił się do Evelyn. Patrzyli na
siebie przez moment, aż brunet nagle westchnął i robił lekko skrzywioną minę.
— Miałem nadzieję, że rzucisz się na mnie jak
wygłodniała wilczyca. Widocznie nie było ci tak źle beze mnie.
Evelyn westchnęła.
— Ja z kolei myślałam, że przyprzesz mnie do
ściany i niemal zerwiesz ze mnie ubranie — odparła. — Chyba aż tak źle nie
mieliście na tym szkoleniu.
Podszedł do niej powoli
i przytulił mocno do siebie. Objęła go z całej siły, wtulając się w jego klatkę
piersiową.
— Stęskniłem się — szepnął jej do ucha miękkim
głosem.
— Ja też — odpowiedziała cicho.
Chwilę stali w ciszy
przytuleni do siebie, aż Harry mruknął jej do ucha:
— Coś mówiłaś o przypieraniu do ściany i
zrywaniu ubrania?
Podniosła głowę z
iskrami rozbawienia w oczach.
— Wiesz, to taka luźna sugestia — odparła,
czując, jak jego dłonie powoli przesuwają się w dół jej pleców.
Pisnęła, gdy
niespodziewanie podniósł ją do góry i posadził na ladzie oddzielającej kuchnię
od jadalni. Ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała tęsknie. Odpowiedział na
pocałunek, natychmiast go pogłębiając. Drżała delikatnie, gdy jego palce z
pleców ześlizgnęły się na biodro, później udo, a na końcu zatrzymały się na
wewnętrznej stronie kolana. Przysunął ją szybkim ruchem na brzeg lady, a Silver
objęła go nogami tak mocno, że poczuła jego ciało tuż przy swoim. Serce biło z
coraz większą prędkością, gdy badał każdy skrawek jej ciała, przypominając
sobie jego gładkość i miękkość. Jęknęła cicho, kiedy poczuła usta bruneta na
swojej szyi i jego drżący oddech. Objęła go nogami jeszcze mocniej, gdy
podniósł ją do góry i zaniósł do sypialni.
Obudził się z dziwnym
wrażeniem, że zaspał na trening i Tony go poćwiartuje. Dopiero po chwili
uświadomił sobie, że leży w łóżku w swoim domu z Silver wtuloną w jego nagi
tors. Zerknął na zegarek. Kilka minut przed siódmą. Przyzwyczajony do tak
wczesnego wstawania przez ostatnie pół roku wiedział, że już nie zaśnie.
Pogładził plecy Evelyn, aż uśmiechnęła się przez sen. Powoli wysunął się z jej
objęć i wstał. Poranny trening wpadł w jego rytm dnia, dlatego ubrał się w dres
i wyszedł cicho z domu. Na dworze było jeszcze ciemno, a śnieg sięgał mu do
kostek. Zrobił jednak krótką rozgrzewkę i ruszył truchtem, wkładając wcześniej
słuchawki do uszu i nakładając na głowę kaptur. Powoli zaczęło robić się jasno
i z domów wychodzili mieszkańcy wioski. Biegnąc przez park, trafił na sąsiada,
z którym zdążył nawiązać nić porozumienia jeszcze przed szkoleniem. Chwilę
porozmawiali i, widząc godzinę, Furia skierował się do domu. Lekko
zaczerwieniony, z przyspieszonym oddechem, ale dobrym samopoczuciem, wszedł do
sypialni, aby wziąć czyste ubrania. Silver akurat przeciągała się w łóżku,
ziewając szeroko.
— Gdzie byłeś? — spytała lekko zaspana, widząc
jego stan.
— Biegałem — odparł, podchodząc do niej, by
pocałować ją na powitanie.
— Mmm… Że ci się chce.
— Przyzwyczaiłem się — odpowiedział z
rozbawieniem.
— Idziesz pod prysznic? — zapytała, gdy wziął
ubrania. Potwierdził, a ona uśmiechnęła się diabelnie, choć efekt psuły zaspane
oczy. — Poczekaj. Pójdziemy razem.
Roześmiał się lekko.
— Więc czekam.
Obserwował z uśmiechem,
jak wychodzi z łóżka owinięta prześcieradłem. Otworzyła szafę, ale zmarszczyła
brwi i zatrzasnęła ją z powrotem.
— Na razie ubrania nie będą nam potrzebne.
Uniósł prowokująco
brew. Chwyciła ciuchy, które trzymał i rzuciła je na ziemię. Następnie
otworzyła drzwi od sypialni i bez ostrzeżenia zrzuciła z siebie prześcieradło.
Furia przełknął ciężko ślinę, widząc ją zupełnie nagą, kręcącą ponętnie
tyłkiem, idącą w stronę łazienki.
— Naprawdę się od tego odzwyczaiłem — szepnął
do siebie, a Evelyn roześmiała się.
Z piskiem wpadła do
łazienki, gdy z wygłodniałym wzrokiem ruszył za nią. Zdążyła odkręcić prysznic.
Kiedy tylko wszedł do środka, od razu zaczęła usuwać z niego kolejne warstwy
ubrań.
1 momento – moment, chwila (hiszp.)
*****************
Mysza Xde, Twój poprzedni komentarz nie był niemiły. Po prostu wyraziłaś szczerze swoją opinię :) Miło mi słyszeć, że moje opowiadania się podobają :)
Ruda, może dlatego Ci się nie wyświetlały, bo miałaś długo włączone okno z komentarzem? Nie wiem, jak to wytłumaczyć xD
Lady Potter, jak to mówią: ćwiczenie czyni mistrza. Piszę już od 5 lat, więc trochę się wyrobiłam ;) Mistrzem nie jestem (i jeszcze mi do tego daleko), ale staram się jak mogę, żeby pisać coraz lepiej. Ty także się nie poddawaj :)
Nika, nie wymieniam się obserwacjami ;)
Wkleiłam ten rozdział i się strasznie irytuję. Żeby wszystko ładniej wyglądało, zaczęłam robić akapity przy dialogach, a tu chamsko są one nierówne :c Nie zwracajcie na to uwagi. To wina blogspota i nic na to nie poradzę.
Ostatni rozdział w wakacje (ja mam je nadal, więc nie narzekam xD). Wytrwałości w kolejnym roku szkolnym, miśki ;D Aktualnie myślę nad zmianą dnia wstawiania rozdziałów na bloga z tego względu, że zapisałam się do szkoły zaocznej. Na razie mam jeszcze trochę czasu, bo zaczynam od połowy września, ale chciałabym wiedzieć, kiedy Wy byście chcieli rozdziały. Jeszcze nie mam planu zajęć, ale pod uwagę nadal biorę sobotę, tyle że nie rano/popołudnie, ale wieczór. Wszystko ustalę dokładnie, gdy dostanę plan.
Rozdzial boski jak zwykle zreszta. Coraz bardziej lubie Tony'ego. Ma taki fajny styl bycia. Po prostu... eh nie umiem tego okreslic, ale lubie takich ludzi :D Nie moge doczekac sie nowego rozdzialu *.*
OdpowiedzUsuńxoxo,
patkaza ^^
Zastanawiam się,czy to coś zmieni, jeśli znowu wyrażę swoją opinię i znowu będzie taka sama ;)
OdpowiedzUsuńOkey, wyrażę ją. Rozdział podoba mi się tak samo jak poprzedni. Jednak ciągle nie przeczytaliśmy postu, w którym wyjaśniłabyś, o czym będzie ten tom.
To nie krytyka, po prostu zwracam na to uwagę. I ciągle nie mogę wymyślić niczego sensownego związanego z Instynktem. No cóż... Mogę jedynie czekać albo łudzić się,że napiszesz jakąś podpowiedź.
Tobie to dobrze! A dla innych od poniedziałku znowu się zacznie: poranne wstawanie, nauka... A ja nie chcę...
Świetny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńJuż się nie doczekam następnego....
Przepraszam, że tak krótko skomentowałam.
UsuńPo za tym nie skończyłam xD
Nie wiem czy będę w stanie czytać regularnie Twojego GENIALNEGO bloga ♥... Wiesz nauka... Ale postaram się ^-^
Ja chce jeszcze. Rozdział jak zwykle powala.
OdpowiedzUsuńseinA
Przy tekście "Wesołych Świąt, zjeby" od razu zaczęłam się śmiać ^.^ jakoś od razu mi się Simplehopepl przypomina :D Chyba od niej masz te teksty, bo ona lubi raczyć nimi ludzi :D :D :D
OdpowiedzUsuńTak w ogóle to wiem, wiem wredna jestem, bo nie komentowałam :\ Ale czytam, czytam, czytam :** Po dwa razy nawet ;) Tylko jakoś tak nie umiem nic konstruktywnego napisać ^,^ nawet teraz pierdzielę trzy po trzy xD Noo ale powiem tak, że oczywiście podoba mi się wszystko co piszesz, bo nie może być inaczej. Za dobrze piszesz, żeby tego nie lubić ;** I pisz dalej baaaardzo dużo xD I jakąś akcję chcę z rozlewem krwi ^.^
NIEPRAWDA, JESTEM CAŁKIEM SPOKOJNĄ I OPANOWANĄ OSOBĄ, KAJU, NIGDY NIKOGO NIE WYZYWAM OD 'ZJEBÓW' ITP I NIE PRZEKLINAM, TYLE W TEMACIE XDDD
UsuńHahahahahahaha xD Nie mogłam się powstrzymać i muszę odpowiedzieć na ten komentarz. Jesteś wielką kłamczuchą, bo słowo "zjeby" było tutaj użyte właśnie przez Ciebie, SimpleHope xD
Usuńoj cicho no, ja tu chcę, żeby o mnie ludzie dobrze myśleli, a ty jeszcze mnie pogrążasz XD
UsuńTaaa chcieć możesz, żeby dobrze myśleli, ale ci co Cię już znają to wiedzą swoje :D POZYTYWNIE ZAKRĘCONA WARIATKA CO WYZYWA WSZYSTKICH OD ZJEBÓW I DEKLI ^,^ mi aż przy niej określeń brakuje :D
Usuńhahahahahahah XDDD
Usuńnie wiem co mi pier**lnęło na łeb, żeby walnąć komentarz, ale dzisiaj mie je*ie, więc to pewnie dlatego. Rozdziały oczywiście zajebiste, nieważne, że czytam je wcześniej niż tutaj są(XD), co by tutaj jeszcze. Akcja się oczywiście rozkręca. Tego tyrana to ja po prostu ubóstwiam, a jak przeczytałam jeszcze imię: Shannon to ach, tak się rozmarzyłam, że ja pier*ole. Oczywiście biorę się za sprawdzanie kolejnego rozdziału, bo jakoś mi się zachciało, to chyba przez to, że jutro już się zaczyna szkoła. TAK WIEM, TY JESZCZE MOŻESZ LENIUCHOWAĆ, ZNACZY TY JUŻ CAŁY CZAS MOŻESZ LENIUCHOWAĆ, MASZ ZDECYDOWANIE ZA DOBRZE, WIESZ? Ten komentarz nie ma kompletnie jakiegokolwiek sensu, ale miałam chcicę na skomentowanie, więc skomentowałam. No, to dużo weny ci życzę i czekam na kolejne rozdziały na poczcie! XD
OdpowiedzUsuńPS. W KOŃCU TWÓJ, ZAJEBISTY WYGLĄD, ALE TO JUŻ CI W ESIE NAPISAŁAM, COŚ CZUJĘ, ŻE RACZEJ SZYBKO STĄD NIE WYJDĘ.
hah - pozytywnie ;)
UsuńNIEEEE ! WŁAŚNIE MÓJ KOMENTARZ SIE SKASOWAŁ - NIEEEE !
OdpowiedzUsuńKurcze, no ! Pech. Ale i tak muszę ci ponarzekać/po wychwalać :)
Więc zaczynam :)
Na początek - Hej :)
Niezły rozdział :) Brakowało mi momentów Harry-Silver :)
Fajnie, że Jason i Harry się pogodzili - choć chyb będę tęsknić za ich kłótniami ;)
Następnie - Pytania :D
Czy mi się wydaje, czy rozdziały są coraz bardziej krótkie ?
Szablon bardzo ładny- tylko jest problem - lewa strona monitora mi się nie wyświetla( dłuższą chwile poszukiwałam ikonki "dodaj komentarz " ;] ) - i pytanie - czy tylko u mnie ?
Na koniec - wszystkiego po trochu :)
Jeśli by się dało - to dzień na publikacje dobrze by było, gdyby pozostała sobota ;
ponieważ ( egoistycznie ) zdążyłam się przyzwyczaić, że w sobotę się relaksuje dzięki tym notką.
i ( siła wyższa ) przez szkołę oraz pracę - nie mam czasu sprawdzać w ciągu tygodnia twojego bloga .
Brakuje mi "dawnych" Ślizgonów - ich żartów, przygód :) Oni wcześniej wydorośleli z tego ode mnei :)
Hmm ..było tego więcej, ale już zapomniałam :] .
Miłych dłuższych ( jak ja ci zazdroszczę ! ) wakacji :) Dużo weny iii... czego tam sobie nie wymyślisz : )
Rozdział boski xD Hahah~ Kiedy Harry się wykrzyczał i potem "I co? Lepiej, Potter?" "Lepiej." XD Skojarzyło mi się z reklamą Snickersa xD Jason jest spoko i przykro mi z powodu jego braata ;-; Taka braterska miłość <3 Tony'ego wciąż uwielbiam za wszystko, a po tym, kiedy Harry powiedział co mu zrobili, nie mogłam wstać z podłogi XD Na różowo pokój~! XD Środki na przeczyszczenie, no, serio XDDD Ten Jason był chyba niezłym Ślizgonem xD Nadaje się do Grona Książąt i Księżniczek xd Końcówka taka, hm.. zadziornie romantyczna XD
OdpowiedzUsuńJak dla mnie żadna różnica czy w sobotę wieczorem czy rano, byle Tobie pasowało i rozdział był jeszcze w weekend ;3
Pozdrawiam i weny życzę c:
Cieszę się,że chłopcy się pogodzili szkoda mi Alonso nie wiedzałam,że jego obiekt westchnień jest lezbjką lubie takie zadzorne końcówki rozśmieszyło mnie to co chłopcy wymyślali dla tyrana pokuj na rużowo boskie prponuje dodawanie rozdzałow w piątki ale tak jak teraz też jest dobrze
OdpowiedzUsuńHmm jesli chodzi kiedy mogłabyś dodać rozdział to ja tez bym wolała piątki:) najlepiej wieczorem:) a co do rozdziału to jesttak samo zajebisty jak poprzednie:) rozkecasz nam Harrego:)
OdpowiedzUsuńIt's been a while :3
OdpowiedzUsuńStrasznie kombinujesz z tymi zmianami :D Za każdym razem jak wchodzę na bloga to wszystko wygląda inaczej :P
Rozdzialik boski, ostatnio nie mam za wiele czasu na czytanie czegokolwiek dla czystej przyjemności, bo w piątek (cholera, to już jutro) zaczyna mi się kampania wrześniowa i trzeba zapieprzać.
W sumie nie wiem czy już to pisałem, ale bardzo mi się podobają opisy w twoich rozdziałach :) sam gdy jeszcze miałem czas na pisanie opowiadań, byłem świadom tego, że wychodzi mi to... Mizernie :D
Wczoraj poszedłem na strych i znalazłem kilka pudeł zapełnionych zeszytami z moimi opowiadaniami sprzed 6 lat. Aż się łezka w oku kręci widząc te cudeńka ^.^
Eh, tak mnie wzięło na wspomnienia.
Wracając jednak do opowiadania... Nie wiele więcej mogę powiedzieć o tym czy mi się podoba czy nie, bo jest po prostu epickie, tak samo jak i te wcześniejsze :) pamiętam, że na tym wcześniejszym blogu wytknąłem Ci, że za dużo imprez i za mało akcji..
Jak przeczytałem jeszcze raz to opowiadanie od deski do deski to palnąłem się w głowę :3 było genialne.
Zaczynając czytać to opowiadanie byłem też dobrej myśli :D
Nie zawiodłem się w żadnym stopniu :3
Dobra, nie będę się rozpisywał bo zastanie mnie kolejny rozdział i nie będę miał co pisać ;)
Weny życzę i dużo zdrówka :) No i powodzenia na studiach, jakikolwiek kierunek wybrałaś(pamiętałem... Ale zapomniałem... Wybacz Stecowi).
Świetny rozdział. Chyba mój ulubiony jak dotąd.
OdpowiedzUsuńLekcja emocji była świetna. Poważnie, cały czas się śmiałam przy tej scenie. Tony... uwielbiam go teraz jeszcze bardziej. Naprawdę, to świetny gość. Te jego teksty... Normalnie siedzę, czytam i się śmieje. Ale tyranem jest, nie da się zaprzeczyć.
Cieszę się, że Harry i Jason doszli do porozumienia. I teraz go nawet rozumiem. Kurczę, szczerze mi go szkoda. Ale to dobrze, że wreszcie to z siebie wyrzucił. Gdyby tego nie zrobił, to w końcu pogrążyłby się w tym tak bardzo, że prawdopodobnie nie panowałby nad tym, co robi.
Uśmiałam się, kiedy Harry opowiadał, co on potem z nim wyczyniał. Biedny Tony. Ale Harry ma rację, sam chciał, żeby oni doszli do porozumienia. Cóż, można powiedzieć, że doszli aż za bardzo.xd Że on ich jeszcze nie wywalił za te żarty... Chociaż w sumie karanie ich jest z pewnością dla niego zabawniejsze...
Ach, święta. To dobrze, że Harry wreszcie się spotkał z rodziną i przyjaciółmi. A Silver to prawdziwa diablica... Nie dość, że Harry i tak wyposzczony, to ona go jeszcze bezczelnie kusi...xd
Co do zmiany dnia wstawiania notek, to jest mi to zupełnie obojętne, kiedy je będziesz wstawiać, dopóki będziesz to robić. Ja i tak czytam wtedy, kiedy mam czas, więc nie ma dla mnie znaczenia, kiedy rozdział się pojawi. Wstawiaj, jak tobie jest wygodnie.;)
Pozdrawiam,
Seya.
rooozdział! bo czeeeekam:D
OdpowiedzUsuńZnów zgadzam się ze Stecem, epickie to jest. Z opowiadania, na opowiadanie jesteś coraz lepsza i historie też są coraz bardziej rozbudowane ;]. Uwielbiam je wszystkie <3.
OdpowiedzUsuńSzablony wręcz ubóstwiam ! I każdą zmianę, zawsze jest coś zaskakującego, gdy się zagląda.
Ciekawa lekcja z uwalniania emocji. Pewnie każdemu z nas taka też by pomogła.
Zamarłam, gdy Jason powiedział o wybiciu mu rodziny.
Uhhh przyjemnie, że się pogodzili.
Zdziwienie Alano bezcenne !
Końcówka też cudna i taka typowa dla Furii i Silver ;D.
Dla mnie każdy dzień będzie dobry na wstawienie rozdziału, wszystko zależy od Ciebie ;].
Weny i powodzenia na nowych zajęciach.
Daga
Heyou!
OdpowiedzUsuńKolejny, świetny rozdział...
Eh, powtarzam się ;d
Ale co innego mogę napisać?
Piszesz świetnie i nie ma co tego ukrywać.
Najbardziej w tym rozdzie rozbawiła wypowiedź Alano:
"Poczekam, aż zrozumiesz, że jesteśmy dla siebie stworzeni."
Przyznam, że choć miałam jakieś takie podejrzenia o Jasonie, to i tak było zaskoczenie :/
Fragment z Dixonen był po prostu rozczulający :3
Eh, mama w końcu zasnęła, więc mogę w końcu zmienić kanał w tv ;D
Pozdrowienia z wyprawy po pilot
~Cathy_Riddle
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział genialny w końcu wyjaśnił się dlaczego Jason miał jakieś pretensje do Harrego, chodziło o jego brata, który zginął w bitwie o Hogwart. Harry i to jego wyrzucenie w końcu tych wszystkich emocji boskie, a Tony zupełnie niewzruszony. Podanie Tonniemu środków przeczyszczających czy pomalowane mu pokoju na różowo fantastyczne
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział genialny, wyjaśniło się już dlaczego Jason miał pretensje do Harrego... chodziło tutaj o jego brata, który zginął w bitwie o Hogwart... Harry i wyrzucenie tych wszystkich emocji jakie w nim się kotłowały boskie, a Tony taki zupełnie niewzruszony, no i mamy jeszcze podanie Tonny'iemu środków przeczyszczających czy też pomalowane mu pokoju na różowo fantastyczne...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga