7.09.2013

II. Rozdział 10 - Szóstki

„…You know there's something inside me
Like an animal that's gotta get out…”
[Black Light Burns – Splayed]

Harry chciał skorzystać z czasu, który spędził poza ośrodkiem szkoleniowym, dlatego non stop gdzieś chodził lub przyjmował gości. Święta minęły im we względnym spokoju. Silver zorganizowała kolejne spotkanie w domu chłopaka w takim towarzystwie, jak w dniu jego przyjścia do Dempsey. Dobrze się razem bawili, jedząc to, co przygotowała Evelyn. Wszyscy zamarli, kiedy do pomieszczenia wpadła biała mgiełka. Uformowała się ona nad stołem w patronusa w postaci buldoga, który ryknął głosem Tony’ego Hurta:
 — Potter! Natychmiast na trening, ty parszywy leniwcu, albo wylecisz z ośrodka! Masz pięć minut!
Partonus zniknął. Przez chwilę panowała cisza.
 — Ku*wa — wyjąkał Harry, a wszyscy na niego spojrzeli. — O ku*wa! — krzyknął, gdy uświadomił sobie, o co chodzi. — Jego pie*dolony prezent świąteczny!
Szybko zerwał się do pionu. Tonks wybuchnęła niepohamowanym chichotem, gdy chłopak w pośpiechu pobiegł się przebrać. Kobieta po chwili zamilkła, a jej oczy rozszerzyły się.
 — Harry! Tam nie można się deportować! — krzyknęła.
Furia wpadł do pomieszczenia, mocując się z górną warstwą ubrania, a oni ze zdumieniem dostrzegli, że jest już właściwie w pełni ubrany, co zajęło mu kilka sekund.
 — Co? — zapytał.
 — Do ośrodka nie można się deportować wprost, jeśli nie masz zezwolenia. — Furia zamarł. — Odeśle cię kilometr od niego.
Stęknął żałośnie.
 — Sukinsyn, zrobił to specjalnie, żebyśmy sprintem zapie*dalali.
 — Niewątpliwe — odparła ze współczuciem, choć jej oczy znowu się śmiały.
Harry deportował się z głośnym trzaskiem. Tak jak powiedziała mu Tonks, w oddali widział ośrodek, do którego musiał pobiec. Tuż obok niego zmaterializował się Mickey wyglądający na zdezorientowanego tym, że pojawił się nie tam, gdzie miał. Furia pokazał mu tylko kierunek i szybko ruszyli w stronę budynku. Wielokrotnie mieli treningi, na których musieli biegać sprintem, ale presja czasu sprawiła, że biegli jeszcze szybciej. Tony czekał niedaleko bramy wejściowej ośrodka. Na miejscu byli już Jasper, Jason, Alano oraz Navid ciężko oddychający po biegu. Chwilę po Harrym i Mickey’u wpadli Madison i Stan. Brakowało Isaaca i Shannona.
 — To było chamskie, Panie Tyranie — wysapała Madison, a Tony roześmiał się.
 — Mówiłem, że dostaniecie prezent. — Zerknął na zegarek. — Dwadzieścia sekund.
Isaac i Shannon nie zdążyli. Harry wymienił spojrzenie z Alano. Z Isaacem zdążyli się już zżyć, a niepojawienie się prawdopodobnie miało skończyć się wydaleniem z ośrodka. Na polecenie Tony’ego rozpoczęli trening. Po pięciu minutach Navid krzyknął, wskazując za bramę:
 — Isaac biegnie!
Owszem, chłopak biegł, ale coś było z nim wyraźnie nie tak. Robił to dość powoli i krzywo, jakby nie mógł utrzymać równowagi.
 — Merlinie, on jest pijany — parsknął Jason.
Isaac dobiegł do Tony’ego, bełkocząc:
 — Jestem, Panie Niemiłosierny.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, gdy zaczął przechylać się na boki. Tony patrzył na niego bez wyrazu, ale zaraz wybuchnął:
 — Ty ochlejusie! Natychmiast doprowadź się do porządku!
 — Próbuję, ale… cięszkooo…
Chwilę później rozległ się głośny plusk, gdy Isaac został wrzucony do basenu. Wrzasnął głośno, wynurzając się na powierzchnię.
 — Zapie*dalasz dwa kółka wokół boiska, Brody! — huknął na niego Hurt. — A wy dwadzieścia pompek! — Wskazał na resztę dywizjonu. — Twarda mina, nawet jak taka pijaczyna robi z siebie idiotę!
Isaacowi cały trening przebiegł dość opornie i co chwilę robił dodatkowe pompki. Pozostali nie mogli powstrzymać chichotów, dlatego dostawali karę. Tony chyba był na skraju wybuchu, dlatego później nie było nikomu do śmiechu, gdyż morderczy trening zamienił się w podwójnie morderczy trening. Shannon się nie pojawił.
 — Pamiętajcie, zawsze musicie być przygotowani! — zagrzmiał Tony. — Idźcie do mojego gabinetu i wracajcie do domów.
Alano i Furia pomogli Isaacowi dojść do pomieszczenia, ale chodzenie nie było jedynym problemem chłopaka. Gdy miał wrócić do domu przez kominek, wybuchnął śmiechem i stwierdził, że nie zna adresu, bo jest dzieckiem rynsztoku na Nokturnie. Tony wychodził z siebie, a Harry i Jason starali się wyciągnąć z kumpla informacje, ale nic się nie dowiedzieli, zerkając na opiekuna ze zgrozą. Isaac był chyba bardziej pijany niż w chwili, gdy przybiegł na trening. Chłopak nie mógł nawet podnieść się z krzesła. Z ust Hurta poleciała wiązanka epitetów porównywalna z tym, co Harry i Jason usłyszeli po wybryku ze środkiem przeczyszczającym.
 — Dobra, wezmę go do siebie — postanowił Furia, gdy Tony wyszedł do pomieszczenia obok, a Jason stwierdził, że chyba poszedł po nóż rzeźnicki.
Starszy pomógł mu podnieść Isaaca, ale blondyn w ogóle im nie tego nie ułatwiał.
 — Przenieś się ze mną. Sam go nie utrzymam — stęknął Furia, gdy Brody niemal wyślizgnął mu się z ramion.
Jason kiwnął głową. Ledwo udało im się wejść do kominka, przy czym dodatkowo pomagał im Alano. Hiszpan wrzucił także proszek Fiuu, wymawiając adres do domu Harry’ego. Buchnął zielony ogień i cała trójka zniknęła.
 — Łap go! — Były to pierwsze słowa po wylądowaniu w salonie.
Niestety, Isaac wyślizgnął im się z ramion i padł na kolana ze śmiechem na ustach.
 — Szlag! Nie będę go znowu podnosił — oznajmił Furia, wychodząc z kominka, a Jason zrobił bezradną minę. — Nic nie mówcie — dodał do przyjaciół siedzących w salonie ze zdziwionymi minami.
 — Co mu się stało? — zapytał jednak Blaise.
Jason parsknął śmiechem.
 — Przybiegł nagazowany jak stodoła.
 — Się jestę? — bredził Isaac. — Sajebiste mieszanie. Ale lusi! Szeeeeeeeś!
Jasmine wybuchnęła chichotem, gdy pomachał komicznie w ich stronę.
 — Gdzieś ty się tak nawalił? — nie dowierzał Furia z cierpiętniczą miną.
 — Ja bardziej się dziwę, jak on w ogóle zdołał dobiec do ośrodka — zdziwił się Jason. — Spóźniony, bo spóźniony, ale jak on biegł, skoro nawet stać nie może?
 — Chyba wolę nie wiedzieć. Aż dziwne, że Tyran go nie zabił.
 — I tak będzie miał prze*ebane, jak wrócimy do ośrodka.
 — Chłapaki, choźsie na fajkę. Paliś mi się chse.
Furia otworzył drzwi do pokoju przeznaczonego na wpadkę, jak to mówił.
 — To chodź.
Isaac z radością ruszył po kolanach w stronę pokoju, odprowadzony rozbawionymi spojrzeniami. Harry i Jason zerknęli na siebie i parsknęli śmiechem.
 — Nałogowiec. — Drugi pokręcił głową z politowaniem.
Gdy Isaac przekroczył próg, Furia i Jason chwycili go za ramiona i pociągnęli w stronę stojącej pod ścianą sofy, co spotkało się z jego głupim, pijackim śmiechem. Pokój zamieniony był w małe pomieszczenie gościnne wyposażone w kanapę, mały stolik oraz szafkę. Blondyn wylądował na sofie. Bredził jeszcze chwilę, zanim twardo zasnął.
 — O matko, jutro będę cały obolały — stęknął Jason, gdy strzyknęło mu w kościach. — Nogi w tyłek mi wchodzą. Tyran chyba się wściekł.
 — Nie ma to jak świąteczna atmosfera i miłe prezenty — mruknął Furia, zamykając drzwi do pokoju.
 — Tsaa...
Jason wrócił kominkiem Harry’ego do własnego domu, a Furia zwalił się ciężko na kanapę. Tonks zerknęła na niego ze śmiechem, widząc jego marny stan.
 — I jak? — spytała z wyszczerzem.
Spojrzał na nią zbolałym wzrokiem.
 — Przez tego debila nie mogliśmy przestać się śmiać i z rzezi zrobił nam… jeszcze większą rzeź. — Zaśmiali się. — Shannon chyba wyleci, bo się nie stawił.
Toby gwizdnął, a Furia podniósł się, twierdząc, że musi się ogarnąć.
 — Tak się zastanawiam, co by było, gdybyście nie stawili się na trening — rzekł Syriusz, gdy chłopak wrócił do nich odświeżony, choć nadal obolały.
Uśmiechnął się lekko.
 — Mickey kiedyś spytał, czy może nie stawić się na wezwanie. Reakcja byłaby taka sama. Chcesz ją znać? — Po chwili wahania Łapa kiwnął głową. Furia stanął za nim, schylił się lekko i wrzasnął mu do ucha: — Black! Możesz być w łóżku nawet z samą Angeliną Jolie, ale na wezwanie masz się stawić! Dwadzieścia pompek za głupie pytania! — Wszyscy roześmiali się, widząc minę Syriusza. — Z tym, że mój wrzask w porównaniu z nim to jeszcze nic — dodał normalnie. — Kiedyś dla jaj wszyscy ubraliśmy słuchawki. Pół nocy biegaliśmy po lesie za karę.
 — Trochę sobie z nim pogrywacie, co nie? — zaśmiał się Teodor.
 — Czasami odwalimy coś głupiego, żeby było śmiesznie. Zwykle później mamy za to niezły wycisk, ale co tam.
Po wyjściu gości Harry sprawdził stan Isaaca. Chłopak w ogóle nie zmienił swojej pozycji, chrapiąc z otwartymi ustami. Z rozbawieniem postawił obok sofy miskę, żeby ten miał ją pod ręką, w razie gdyby miał problemy żołądkowe. Później poszedł do sypialni, gdzie czekała na niego Silver. Rzucił się na łóżko obok niej, dostrzegając, że przegląda czasopismo.
 — I jak? — zapytała.
 — Nawet nie drgnął. Leży tak, jak z Jasonem go rzuciliśmy — odparł, a ona zachichotała.
 — Samych takich przystojniaków tam macie? — rzekła lekceważąco, nie odrywając wzroku od tekstu.
Harry spojrzał na nią, a w jego tęczówkach pojawiło się oburzenie.
 — Jak możesz pytać mnie o coś takiego? — powiedział stłumionym głosem. — To był cios poniżej pasa. Prosto w jaja.
Zachichotała, gdy odwrócił się do niej plecami. Po kilku minutach zaczęła zerkać na niego nerwowo. Chyba podeptała jego ego swoim żartem.
 — Furia? — Nie odezwał się. — Hej, ja tylko żartowałam. — Nadal nic. — Przecież wiesz. — W odpowiedzi położył się na brzuchu, z głową zwróconą w stronę ściany. Odrzuciła gazetę na bok. Wślizgnęła się na jego plecy i pochyliła nad nim, mrucząc do ucha: — Ktoś tu nie ma humoru? — Pocałowała go w kark, krążąc dłońmi po jego plecach.
 — Jesteś bezczelna — odezwał się wreszcie. Roześmiała się. — Musisz odpokutować.
 — Masz rację — stwierdziła z udawaną skruchą. Furia mruknął z przyjemności, gdy wbiła palce w obolałe mięśnie pleców po wyczerpującym treningu. — Może być? — Pocałowała go ponownie w kark.
 — Mmm… — odparł jedynie, przymykając oczy.
Machnięciem różdżki pozbyła się jego koszulki i zaczęła krążyć dłońmi po nagich plecach, co chwilę wbijając palce mocniej, co spotykało się z pomrukami Harry’ego. Po chwili do dłoni dołączyły usta przesuwające się od karku w dół, aż do linii spodni. Furia uśmiechnął się lekko.
 — Rób tak dalej, a jak się do ciebie dobiorę, to jutro nie będziesz mogła siedzieć — mruknął, a ona roześmiała się perliście.
 — Co cię jeszcze boli? Zaraz się tym zajmę — odpowiedziała.
 — Dosłownie wszystko. — Uśmiechnął się szerzej.
Odwrócił się na plecy. Uśmiechała się prowokująco, siadając mu na biodrach.
 — Zajmiemy się wszystkim — podsumowała.
Pochyliła się nad nim. Jej koszulą nocną była jego koszulka sięgająca jej do połowy ud i kiedy przybrała taką pozycję, pokazywała dość sporo dekoltu. Nie wątpił, że robiła to celowo. Ich usta złączyły się w mocnym pocałunku. Odsunęła się od niego tylko po to, żeby mogli złapać oddech. Między nimi tworzyło się napięcie widoczne w ruchach i pocałunkach. Iskry pożądania niemal buchały z ich ciał. Ręce Silver zmieniały swoje położenie, badając jego ciało. Palce chłopaka wślizgnęły się pod jej koszulkę. Przyciągnął ją mocno do siebie, aż się na nim położyła i pocałował ją gorąco w usta. Jej wargi zjechały niżej, całując go w jabłko Adama, skierowały się niżej przez pierś, żebra i brzuch…

            Poranek był bardzo miły i przyjemny, chociaż oboje nie byli zbyt wyspani. Furia zajrzał do Isaaca, ale ten jeszcze spał, w ogóle nierozbudzony przez różne głosy dochodzące w różne części domu przez większość nocy. Kompletnie zapomnieli o zaklęciu wyciszającym, którego nigdy nie musieli stosować. Wrócił do kuchni, gdzie Silver przygotowywała śniadanie dla trzech osób. W przeciwieństwie do niego, ona była już całkowicie ubrana, a na głowie znajdował się chaotyczny, lecz nadający jej uroku koczek. Pocałował ją w szyję, obejmując od tyłu w pasie. Z uśmiechem odchyliła głowę, by mógł bardziej się na niej zadomowić.
 — Nie biegasz? — zapytała, gdyż była to część rytmu dnia chłopaka.
 — Nie chce mi się — mruknął. — W nocy miałem taki wysiłek, że biegać nie muszę.
Zachichotała.
 — Lepiej się ubierz.
 — Dlaczego? — uśmiechnął się wrednie.
 — Furia — rzekła ostrzegawczo, gdy jego dłonie zaczęły krążyć niebezpiecznie blisko jej miejsc intymnych. — Zaraz Isaac się obudzi.
Z niechęcią odsunął się od niej.
 — To idę się ubrać — powiedział i wyszedł, a ona podskoczyła, gdy przed wyjściem klepnął ją lekko w pośladek.
Mieszała jajecznicę, bujając się delikatnie do rytmu muzyki lecącej z radia. Usłyszała, jak drzwi otwierają się, ale nie zareagowała, myśląc, że to Harry. Odwróciła się, gdy nastała cisza.
 — O Merlinie, jestem w niebie? — zapytał Isaac, patrząc na nią nieprzytomnymi, lecz rozszerzonymi oczami.
Zaśmiała się.
 — Jeszcze nie. Siadaj, zaraz śniadanie.
Opadł na krzesło w jadalni, nie odrywając od niej wzroku.
 — Właściwie to gdzie ja jestem? — spytał wreszcie.
 — W domu Furii — odpowiedziała, stawiając na stole talerze.
 — Och — zdziwił się. — To ty pewnie jesteś Silver. — Kiwnęła głową z uśmiechem. — Mówił, że jesteś aniołem, ale nie sądziłem, że mówił to dosłownie.
 — Isaac, przestań podrywać moją dziewczynę — rzekł Harry, wchodząc do jadalni.
Blondyn uniósł ręce w obronnym geście.
 — Dziewczyn kumpli się nie podrywa. — Evelyn zaśmiała się. — Okay. Gdzie jest… łazienka? Muszę… załatwić swoje potrzeby.
 — Co tak oficjalnie? — roześmiał się Furia.
 — Nie będę używać wulgarnego słownictwa przy kobietach, jak przy was.
Silver wybuchnęła niepohamowanym chichotem.
 — Spoko. Jestem przyzwyczajona. Od szesnastego roku życia przyjaźnię się z facetami, którzy mówią przy mnie całkowicie swobodnie, więc pytanie gdzie jest kibel, bo muszę się odlać nie jest dla mnie niczym nowym.
 — Merlinie, ideał — powiedział Isaac. — To gdzie jest kibel?
 — Na wprost — odparł Harry z rozbawieniem.
Śniadanie przebiegło im na luźnej rozmowie w miłej atmosferze.

Czy tego chcieli czy nie, po Nowym Roku Harry musiał wrócić do ośrodka szkoleniowego. Shannon został usunięty, ponieważ do końca dnia nie stawił się na wezwanie Tony’ego. W dywizjonie siódmym zostało tylko dziewięć osób. Ich pokoje zostały połączone w jeden, dlatego ósemka chłopaków miała jedną sypialnię. Madison przesiadywała u nich częściej niż w swoim pokoju, zwykle zachowując się tak, jakby była chłopakiem. Mimo wielu spięć, dywizjon stawał się sobie coraz bliższy.
Harry i Jason zapoczątkowali wśród nich modę na żarty. Jasper został ofiarą zmiany koloru wody, w efekcie czego jego skóra przybrała lekko zielonkawą barwę. Navid wraz z Isaacem próbowali wskoczyć do basenu, jednak nie zorientowali się, że została nałożona folia. Nawet Tony ryknął śmiechem, gdy z wrzaskiem zaryli głowami w niespodziewaną przeszkodę. Stan stał się ofiarą Mickey’ego, który wmówił mu, że łazienki zostały zamienione i teraz damska była męską, a męska damską. Aby wszystko przebiegło bardziej realnie, zamienił także tabliczki na drzwiach. Stan, przepraszając głośno, uciekał z damskiej łazienki, gdy cała masa dziewcząt zaczęła krzyczeć. Takie żarty zdarzały się coraz częściej. Gdy Furię obudził wrzask Tony’ego, w pierwszym momencie nie wiedział, co jest grane.
 — Potter! Dlaczego śpisz na korytarzu?!
Zerwał się z łóżka, natychmiast stając na baczność. Następnie rozejrzał się po otoczeniu i rozszerzył oczy, od razu się rozbudzając.
 — C-co jest? — wyjąkał, ale zaraz przyszło zrozumienie.
 — Co to ma znaczyć?!
 — Przyszła na mnie pora na żarty.
 — Doigrałeś się, Potter — stwierdził Tony z rozbawieniem.
 — Najwidoczniej.
W zamian Furia zafundował dywizjonowi pobudkę gorszą od Hurta i wydarł się przez megafon, obrażając ich bardzo rozbudowanymi epitetami. Gdy kadeci zorientowali się, o co chodzi, wybuchnęli śmiechem.
 — Przez was mam prze*ebane na treningu — stwierdził Harry.
Hurt nie zwracał uwagi na winowajców i zwykle to ofiara dostawała karę za to, że dała się nabrać. Dodatkowe okrążenie wokół boiska i sto pompek sprawiło, że ledwo zipał.
Jednocześnie wzrastała rywalizacja między siódemkami i szóstkami. Gdy opiekunowie organizowali walki między dywizjonami, to oni zwykle współzawodniczyli najbardziej zaciekle. Na korytarzach dochodziło do wielu potyczek, często nie tylko słownych. Leciały różne niemiłe słowa i dywizjony nie potrafiły nie darzyć się niechęcią. Bójki były skrywane przed opiekunami, choć zapewnie wiedzieli, co się dzieje. Napięcie wzrosło, gdy Mickey oberwał w krocze do takiego stopnia, że leżał w łóżku, nie mogąc się ruszyć. Navid wreszcie zabrał go do pielęgniarki, co od razu dostało się do uszu opiekunów. Skłamali, że ćwiczyli i Mickey niefortunnie oberwał między nogi. Tony nie tolerował donosicielstwa w tak błahych sprawach, a oni mieli zamiar trzymać język za zębami. Mężczyzna zapewne domyślał się, co jest na rzeczy, ale skinął głową na takie wytłumaczenie.
Harry i Jason mieli w pamięci to zdarzenie, gdy szli do łazienki. Trafili tam na dwóch chłopaków z szóstek odpowiedzialnych za stan Mickey’ego. Starszy zawsze był skłonny do bójek, dlatego ich zaczepił:
 — Dwóch na jednego to nie fair, chłopaki. A szczególnie ciosy w jaja.
Obaj spojrzeli na niego niechętnie.
 — Kumpel potrzebuje ochroniarzy? — odparł jeden z nich kpiąco. — Sam sobie nie potrafi poradzić?
 — Potrafi i to bardzo dobrze, jednak tylko fiuty atakują jednego we dwóch — wtrącił się Furia.
 — Jak to nam powtarza Tony? — zastanowił się Jason. — Ach. Tylko kobiety walą po jajach, gdy facet przyczepi się jak rzep. Uwzględnił wyjątek: chyba że ratujesz własne życie. Jak mniemam, Mickey wam nie zagrażał w takim stopniu.
 — Gówno nas obchodzi, co wam mówi wasz opiekun — stwierdził drugi koleś z szóstego dywizjonu. — Zsuńcie łaskawie dupy z przejścia.
 — Już tacy cwani nie jesteście, gdy macie dwóch przeciwników? — prychnął Jason. — Jeszcze mamy do pogadania.
Wywiązała się sprzeczka, a w końcu doszło do rękoczynów. Tony kładł duży nacisk na walkę wręcz, dlatego potrafili sobie poradzić. Alano i Jasper przyszli sprawdzić, co oni tak długo robią w łazience, w momencie gdy Jason wsadził kolesia tyłkiem do toalety, aż utknął, a Furia wcisnął głowę drugiego do drugiej toalety.
 — To tak na przyszłość, zanim zaczniecie kopać innych po jajach — stwierdził Harry.
Jason roześmiał się i podszedł do niego.
 — Uwaga, prysznic! — krzyknął i pociągnął za spłuczkę.
Harry puścił kark chłopaka, gdy chlusnęła woda. Alano i Jasper wyli ze śmiechu. Bruneci przybili sobie żółwiki i zostawili dwójkę szóstek z niemrawymi minami. 
Gdy Tony oznajmił, że całą niedzielę mają wolną, bo on ma pilne sprawy do załatwienia, postanowili z tego skorzystać. Wieczór był idealną okazją do imprezy. Jasper, który był najspokojniejszy i najrozsądniejszy z nich, powtarzał im, że alkohol jest zakazany, ale Isaac uparcie twierdził, że Hurt daje im luz, bo przecież nie mówiłby wcześniej, że w magazynie jest przechowywane wino własnej roboty faceta uczącego eliksirów. Korzystając z nowych umiejętności, czyli szpiegostwa, śledzenia i maskowania, Isaac i Stan zajęli się sprowadzeniem prowiantu. Wrócili nie tylko z winem. Okazało się, że ich niepozorny nauczyciel od eliksirów pędzi bimber. Rzucili zaklęcie wyciszające na pokój, włączyli muzykę ze sprzętu Isaaca, podgłaśniając ją dzięki urokowi i rozsiedli się po pokoju. Madison rozłożyła się wygodnie na łóżku Navida z butelką wina w dłoni. Śmiali się ze swojego profesora, który skrywał taką tajemnicę. Pod wpływem alkoholu zaczęli wpadać na szalone pomysły. Cicho wyszli z pokoju, a później, chichocząc i uciszając się nawzajem, wyszli na boisko niezauważeni przez nikogo. Skakali do basenu i pływali w nim. Madison, prawdopodobnie przez alkohol, rozebrała się do bikini i zaczęła podtapiać Jasona. Jasper machnął ręką na zasady i pił bimber razem z resztą. Gdy wrócili do pokoju, byli kompletnie pijani i musieli mieć wielkie szczęście, że nikt ich nie złapał. W pomieszczeniu wpadli na pomysł, żeby zrobić jakieś świństwo szóstkom, dlatego zakleili im wejście przeźroczystą folią pokrytą klejem. W trakcie pracy zatykali sobie usta, żeby nie wybuchnąć głośnym  chichotem. Jasper, ku zdumieniu wszystkich, zaproponował, żeby w łazience, do której zwykle chodził szósty dywizjon, rzucić zaklęcie wybuchające, które miało się uaktywnić w momencie spuszczania wody w toalecie. Śmiejąc się głupio, zrealizowali ten pomysł. W międzyczasie wymyślili, żeby w chwili dotknięcia węże od pryszniców zamieniały się w imitację prawdziwych gadów.
Dopiero po powrocie do pokoju pozwolili sobie na donośny śmiech. Wiedzieli, że szóstki domyślą się, kto to zrobił, ale w ogóle się tym nie przejęli. Korzystając z jutrzejszego wolnego dnia, postanowili się wyszaleć. Często w swoim towarzystwie wyli ze śmiechu, ale teraz robili to non stop.

******************

Aśka I,  już w kolejnym rozdziale pojawi się wątek związany z tytułem bloga. Będzie on się powoli rozwijał ;)
Mysza Xde, rozdziały mają różne długości, więc możliwe, że niektóre wydają się krótkie ;) Widocznie masz mniejszą rozdzielczość monitora i lewa strona się nie mieści, bo u mnie wszystko jest dobrze.
StecVs, uroki graficzki komputerowej - non stop zmieniam wygląd, bo szybko mi się nudzi xD Wiem o co chodzi ze starymi zeszytami z opowiadaniami. Sama trzymam je na dnie łóżka i czasami głupio się do nich szczerzę xD Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się opowiadanie te i poprzednie :)

Nie wiem jak Wy, ale ja jestem zadowolona z tego rozdziału. Chyba przez Issaca, który odwalił niezłą akcję xD Gdy sobie to wyobrażę, to sama się śmieję xD
Jeśli czytacie ogłoszenia, to wiecie, że pojawiły się nowe karty bohaterów ;)

14 komentarzy:

  1. Ostatnio nie idzie mi z długimi komentarzami, więc napiszę tylko, że rozdział podobał mi się bardziej, niż poprzedni. Coś czuję, że następny rozdział będzie wybuchowy, bo ten powyższy był super, więc... cisza przed burzą? Kto wie? Fajnie, że Furia z grupą będą mieli pierwszą misję ;D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział.. Jak zawsze oczywiście.. Nwm nawet czy nie lepiej ^-^
    Cóż mi również nie idzie z długimi komentarzami więc jeszcze raz: Rozdział wspaniały :)
    Życzę dużo weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah, fajny prezent, po prostu kochan Pana Tyrana <33 / lapciaa..<33

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko popłakałam się ze śmiechu... rozdział bardzo ale to bardzo fajny... wkręciłam się i zanim się zorientowałam był koniec. Czekam na next żeby poznać reakcje szóstek na dowcip Furii i reszty siódemek :) pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Izek mnie rozwalił śmiałam się do łez trochę boję się tej pierszej misij największą polewkę miałam z Furi kiedy kszyczał Syriuszowi do ucha czekam na reakcje szustek

    OdpowiedzUsuń
  6. WTF?! CO TAK MAŁO KOMCIÓW?!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zwykle wspaniały, nie miałam się do czego przyczepić, a najbardziej rozwalił mnie pijany Izaak.
    Pozdrowienia i życze weny.

    Ps. Sorry za spam - http://nowe-zycie-percyego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć. Komentuję pierwszy raz z uwagi na przerwę w robieniu zadań domowych - mózg aż mi paruje. (Uroki mat-fizu). Niemniej jednak jestem z Tobą od bardzo dawna - jeszcze poprzedniego bloga. Czytam regularnie, zachwycam się, przeżywam wszystko razem z bohaterami. Chcę Ci podziękować za te chwile oderwania się od brutalnej rzeczywistości vilo i ogólnie świata.
    Piszesz poprawnie, z sensem, a przede wszystkim z sercem - to widać, jak cholera.
    Jak wspomniałam, jestem od dawna, z biegiem czasu zmienia się też moje postrzeganie bohaterów i dostrzegam lekko ukryte cechy i pewne niuanse, co sprawia, że Twoja opowieść wydaje się być jeszcze bardziej ciekawa.
    Żeby Cię dalej nie nudzić, puentuję. Pisz dalej, rób to, co sprawia Ci radość, a ja może jeszcze kiedyś naskrobię parę słów (mówię może, bo komentuję bardzo, bardzo rzadko - można rzec: prawie nigdy).
    Pozdrawiam, Sheila, Aleksandra, Keruzam, Pefredo. (Różnie bywa).

    OdpowiedzUsuń
  9. Niezła ta niespodzianka świąteczna.
    Padłam xD. Isaac przebija wszystkich biegaczy !
    Łapa chyba nie wie, co to znaczy 'tyran' xDDD.
    Ciekawi mnie dlaczego Shannon nie pojawił się na wezwanie hmm ?!
    Te ich szalone pomysły.
    Mam nadzieję, że opiszesz skutki ich żartu na szóstkach ?!
    Sympatycznie, że są taką zgraną grupą.
    I ciekawi mnie ten wątek w najbliższym rozdziale, najpewniej kolejny raz wymyśliłaś coś bombowego ;D.

    Daga

    OdpowiedzUsuń
  10. Uhuhu swietny rozdzial ;) Isaac mnie rozwalil xD Czytam Twoje blogi od tygodnia (zaczelam od "Drugiego oblicza") i jestem zachwycona Twoimi pomyslami!!! Czekam z zapartym tchem na nastepny ;)
    Weny zycze i pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawy pomysł z tym prezentem :)) Ale w końcu jako aurorzy muszą szybko stawiać się na wezwanie. Ogólnie rozdział fantastyczny, cały czas mnie zaskakujesz ! ;)

    Danny

    OdpowiedzUsuń
  12. Ah, ci faceci... +Madison
    Hurt moim mistrzem! ;D
    Jego prezent był zaje*isty!

    Sama się dziwię, jak Isaac dał radę podczas treningu ;d

    Eh, sezon na żarty... nie wytrzymałabym i dała dość mocni po ryju osobie, która spróbowałaby mi zrobić dowcip ;p

    No to młodzi zaszaleli ;d
    Czemu mam wrażenie, że Hurt specjalnie wyjechał, by ich sprawdzić??? ;/

    Wspomniałaś, że w następnym rozdziale pojawi się tytułowy instynkt *.*

    Nie mogę się doczekać!!!

    Ze zniecierpliwieniem zabieram się za następny rozdział
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej,
    tak genialny Tony sprawił dywizjonowi fantastyczny prezent gwiazdkowy nie ma co, ciekawe czemu ten się nie zjawił, a te kawały nawet sam Tony czasami się z nich śmiał, a wyciek dostawał ofiara, za to, że dała się wykiwać, a nie sprawca
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej,
    cudo, Tony sprawił dywizjonowi fantastyczny prezent gwiazdkowy nie ma co, ciekawe czemu ten się nie zjawił, a te kawały... nawet sam Tony się z nich śmiał, no i pięknie wycisk dostaje ofiara, za to, że dała się wykiwać, a nie sprawca...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń