„…You know there's something inside me
Like an animal that's gotta get out…”
[Black Light Burns – Splayed]
Harry chciał skorzystać
z czasu, który spędził poza ośrodkiem szkoleniowym, dlatego non stop gdzieś
chodził lub przyjmował gości. Święta minęły im we względnym spokoju. Silver
zorganizowała kolejne spotkanie w domu chłopaka w takim towarzystwie, jak w
dniu jego przyjścia do Dempsey. Dobrze się razem bawili, jedząc to, co
przygotowała Evelyn. Wszyscy zamarli, kiedy do pomieszczenia wpadła biała
mgiełka. Uformowała się ona nad stołem w patronusa w postaci buldoga, który
ryknął głosem Tony’ego Hurta:
— Potter! Natychmiast na trening, ty parszywy
leniwcu, albo wylecisz z ośrodka! Masz pięć minut!
Partonus zniknął. Przez
chwilę panowała cisza.
— Ku*wa — wyjąkał Harry, a wszyscy na niego
spojrzeli. — O ku*wa! — krzyknął, gdy uświadomił sobie, o co chodzi. — Jego
pie*dolony prezent świąteczny!
Szybko zerwał się do
pionu. Tonks wybuchnęła niepohamowanym chichotem, gdy chłopak w pośpiechu
pobiegł się przebrać. Kobieta po chwili zamilkła, a jej oczy rozszerzyły się.
— Harry! Tam nie można się deportować! —
krzyknęła.
Furia wpadł do
pomieszczenia, mocując się z górną warstwą ubrania, a oni ze zdumieniem
dostrzegli, że jest już właściwie w pełni ubrany, co zajęło mu kilka sekund.
— Co? — zapytał.
— Do ośrodka nie można się deportować wprost,
jeśli nie masz zezwolenia. — Furia zamarł. — Odeśle cię kilometr od niego.
Stęknął żałośnie.
— Sukinsyn, zrobił to specjalnie, żebyśmy
sprintem zapie*dalali.
— Niewątpliwe — odparła ze współczuciem, choć jej oczy znowu się śmiały.
Harry deportował się z głośnym trzaskiem. Tak jak
powiedziała mu Tonks, w oddali widział ośrodek, do którego musiał pobiec. Tuż
obok niego zmaterializował się Mickey wyglądający na zdezorientowanego tym, że
pojawił się nie tam, gdzie miał. Furia pokazał mu tylko kierunek i szybko
ruszyli w stronę budynku. Wielokrotnie mieli treningi, na których musieli
biegać sprintem, ale presja czasu sprawiła, że biegli jeszcze szybciej. Tony
czekał niedaleko bramy wejściowej ośrodka. Na miejscu byli już Jasper, Jason,
Alano oraz Navid ciężko oddychający po biegu. Chwilę po Harrym i Mickey’u wpadli
Madison i Stan. Brakowało Isaaca i Shannona.
— To było chamskie,
Panie Tyranie — wysapała Madison, a Tony roześmiał się.
— Mówiłem, że
dostaniecie prezent. — Zerknął na zegarek. — Dwadzieścia sekund.
Isaac i Shannon nie zdążyli. Harry wymienił spojrzenie z
Alano. Z Isaacem zdążyli się już zżyć, a niepojawienie się prawdopodobnie miało
skończyć się wydaleniem z ośrodka. Na polecenie Tony’ego rozpoczęli trening. Po
pięciu minutach Navid krzyknął, wskazując za bramę:
— Isaac biegnie!
Owszem, chłopak biegł, ale coś było z nim wyraźnie nie
tak. Robił to dość powoli i krzywo, jakby nie mógł utrzymać równowagi.
— Merlinie, on jest
pijany — parsknął Jason.
Isaac dobiegł do Tony’ego, bełkocząc:
— Jestem, Panie
Niemiłosierny.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, gdy zaczął przechylać się na
boki. Tony patrzył na niego bez wyrazu, ale zaraz wybuchnął:
— Ty ochlejusie!
Natychmiast doprowadź się do porządku!
— Próbuję, ale…
cięszkooo…
Chwilę później rozległ się głośny plusk, gdy Isaac został
wrzucony do basenu. Wrzasnął głośno, wynurzając się na powierzchnię.
— Zapie*dalasz dwa
kółka wokół boiska, Brody! — huknął na niego Hurt. — A wy dwadzieścia pompek! —
Wskazał na resztę dywizjonu. — Twarda mina, nawet jak taka pijaczyna robi z
siebie idiotę!
Isaacowi cały trening przebiegł dość opornie i co chwilę
robił dodatkowe pompki. Pozostali nie mogli powstrzymać chichotów, dlatego
dostawali karę. Tony chyba był na skraju wybuchu, dlatego później nie było
nikomu do śmiechu, gdyż morderczy trening zamienił się w podwójnie morderczy
trening. Shannon się nie pojawił.
— Pamiętajcie,
zawsze musicie być przygotowani! — zagrzmiał Tony. — Idźcie do mojego gabinetu
i wracajcie do domów.
Alano i Furia pomogli Isaacowi dojść do pomieszczenia, ale
chodzenie nie było jedynym problemem chłopaka. Gdy miał wrócić do domu przez
kominek, wybuchnął śmiechem i stwierdził, że nie zna adresu, bo jest dzieckiem
rynsztoku na Nokturnie. Tony wychodził z siebie, a Harry i Jason starali się
wyciągnąć z kumpla informacje, ale nic się nie dowiedzieli, zerkając na
opiekuna ze zgrozą. Isaac był chyba bardziej pijany niż w chwili, gdy przybiegł
na trening. Chłopak nie mógł nawet podnieść się z krzesła. Z ust Hurta
poleciała wiązanka epitetów porównywalna z tym, co Harry i Jason usłyszeli po
wybryku ze środkiem przeczyszczającym.
— Dobra, wezmę go
do siebie — postanowił Furia, gdy Tony wyszedł do pomieszczenia obok, a Jason
stwierdził, że chyba poszedł po nóż rzeźnicki.
Starszy pomógł mu podnieść Isaaca, ale blondyn w ogóle im
nie tego nie ułatwiał.
— Przenieś się ze
mną. Sam go nie utrzymam — stęknął Furia, gdy Brody niemal wyślizgnął mu się z
ramion.
Jason kiwnął głową. Ledwo udało im się wejść do kominka,
przy czym dodatkowo pomagał im Alano. Hiszpan wrzucił także proszek Fiuu,
wymawiając adres do domu Harry’ego. Buchnął zielony ogień i cała trójka
zniknęła.
— Łap go! — Były to
pierwsze słowa po wylądowaniu w salonie.
Niestety, Isaac wyślizgnął im się z ramion i padł na
kolana ze śmiechem na ustach.
— Szlag! Nie będę
go znowu podnosił — oznajmił Furia, wychodząc z kominka, a Jason zrobił
bezradną minę. — Nic nie mówcie — dodał do przyjaciół siedzących w salonie ze
zdziwionymi minami.
— Co mu się stało?
— zapytał jednak Blaise.
Jason parsknął śmiechem.
— Przybiegł
nagazowany jak stodoła.
— Się jestę? —
bredził Isaac. — Sajebiste mieszanie. Ale lusi! Szeeeeeeeś!
Jasmine wybuchnęła chichotem, gdy pomachał komicznie w ich
stronę.
— Gdzieś ty się tak
nawalił? — nie dowierzał Furia z cierpiętniczą miną.
— Ja bardziej się
dziwę, jak on w ogóle zdołał dobiec do ośrodka — zdziwił się Jason. —
Spóźniony, bo spóźniony, ale jak on biegł, skoro nawet stać nie może?
— Chyba wolę nie
wiedzieć. Aż dziwne, że Tyran go nie zabił.
— I tak będzie miał
prze*ebane, jak wrócimy do ośrodka.
— Chłapaki, choźsie
na fajkę. Paliś mi się chse.
Furia otworzył drzwi do pokoju przeznaczonego na wpadkę, jak to mówił.
— To chodź.
Isaac z radością ruszył po kolanach w stronę pokoju,
odprowadzony rozbawionymi spojrzeniami. Harry i Jason zerknęli na siebie i
parsknęli śmiechem.
— Nałogowiec. —
Drugi pokręcił głową z politowaniem.
Gdy Isaac przekroczył próg, Furia i Jason chwycili go za
ramiona i pociągnęli w stronę stojącej pod ścianą sofy, co spotkało się z jego
głupim, pijackim śmiechem. Pokój zamieniony był w małe pomieszczenie gościnne
wyposażone w kanapę, mały stolik oraz szafkę. Blondyn wylądował na sofie.
Bredził jeszcze chwilę, zanim twardo zasnął.
— O matko, jutro
będę cały obolały — stęknął Jason, gdy strzyknęło mu w kościach. — Nogi w tyłek
mi wchodzą. Tyran chyba się wściekł.
— Nie ma to jak
świąteczna atmosfera i miłe prezenty — mruknął Furia, zamykając drzwi do
pokoju.
— Tsaa...
Jason wrócił kominkiem Harry’ego do własnego domu, a Furia
zwalił się ciężko na kanapę. Tonks zerknęła na niego ze śmiechem, widząc jego
marny stan.
— I jak? — spytała
z wyszczerzem.
Spojrzał na nią zbolałym wzrokiem.
— Przez tego debila
nie mogliśmy przestać się śmiać i z rzezi zrobił nam… jeszcze większą rzeź. —
Zaśmiali się. — Shannon chyba wyleci, bo się nie stawił.
Toby gwizdnął, a Furia podniósł się, twierdząc, że musi
się ogarnąć.
— Tak się
zastanawiam, co by było, gdybyście nie stawili się na trening — rzekł Syriusz,
gdy chłopak wrócił do nich odświeżony, choć nadal obolały.
Uśmiechnął się lekko.
— Mickey kiedyś
spytał, czy może nie stawić się na wezwanie. Reakcja byłaby taka sama. Chcesz
ją znać? — Po chwili wahania Łapa kiwnął głową. Furia stanął za nim, schylił
się lekko i wrzasnął mu do ucha: — Black! Możesz być w łóżku nawet z samą
Angeliną Jolie, ale na wezwanie masz się stawić! Dwadzieścia pompek za głupie
pytania! — Wszyscy roześmiali się, widząc minę Syriusza. — Z tym, że mój wrzask
w porównaniu z nim to jeszcze nic — dodał normalnie. — Kiedyś dla jaj wszyscy
ubraliśmy słuchawki. Pół nocy biegaliśmy po lesie za karę.
— Trochę sobie z
nim pogrywacie, co nie? — zaśmiał się Teodor.
— Czasami odwalimy
coś głupiego, żeby było śmiesznie. Zwykle później mamy za to niezły wycisk, ale
co tam.
Po wyjściu gości Harry sprawdził stan Isaaca. Chłopak w
ogóle nie zmienił swojej pozycji, chrapiąc z otwartymi ustami. Z rozbawieniem
postawił obok sofy miskę, żeby ten miał ją pod ręką, w razie gdyby miał
problemy żołądkowe. Później poszedł do sypialni, gdzie czekała na niego Silver.
Rzucił się na łóżko obok niej, dostrzegając, że przegląda czasopismo.
— I jak? —
zapytała.
— Nawet nie drgnął.
Leży tak, jak z Jasonem go rzuciliśmy — odparł, a ona zachichotała.
— Samych takich
przystojniaków tam macie? — rzekła lekceważąco, nie odrywając wzroku od tekstu.
Harry spojrzał na nią, a w jego tęczówkach pojawiło się
oburzenie.
— Jak możesz pytać
mnie o coś takiego? — powiedział stłumionym głosem. — To był cios poniżej pasa.
Prosto w jaja.
Zachichotała, gdy odwrócił się do niej plecami. Po kilku
minutach zaczęła zerkać na niego nerwowo. Chyba podeptała jego ego swoim
żartem.
— Furia? — Nie
odezwał się. — Hej, ja tylko żartowałam. — Nadal nic. — Przecież wiesz. — W
odpowiedzi położył się na brzuchu, z głową zwróconą w stronę ściany. Odrzuciła
gazetę na bok. Wślizgnęła się na jego plecy i pochyliła nad nim, mrucząc do
ucha: — Ktoś tu nie ma humoru? — Pocałowała go w kark, krążąc dłońmi po jego
plecach.
— Jesteś bezczelna
— odezwał się wreszcie. Roześmiała się. — Musisz odpokutować.
— Masz rację —
stwierdziła z udawaną skruchą. Furia mruknął z przyjemności, gdy wbiła palce w
obolałe mięśnie pleców po wyczerpującym treningu. — Może być? — Pocałowała go
ponownie w kark.
— Mmm… — odparł
jedynie, przymykając oczy.
Machnięciem różdżki pozbyła się jego koszulki i zaczęła
krążyć dłońmi po nagich plecach, co chwilę wbijając palce mocniej, co spotykało
się z pomrukami Harry’ego. Po chwili do dłoni dołączyły usta przesuwające się
od karku w dół, aż do linii spodni. Furia uśmiechnął się lekko.
— Rób tak dalej, a
jak się do ciebie dobiorę, to jutro nie będziesz mogła siedzieć — mruknął, a
ona roześmiała się perliście.
— Co cię jeszcze
boli? Zaraz się tym zajmę — odpowiedziała.
— Dosłownie
wszystko. — Uśmiechnął się szerzej.
Odwrócił się na plecy. Uśmiechała się prowokująco,
siadając mu na biodrach.
— Zajmiemy się
wszystkim — podsumowała.
Pochyliła się nad nim. Jej koszulą nocną była jego
koszulka sięgająca jej do połowy ud i kiedy przybrała taką pozycję, pokazywała
dość sporo dekoltu. Nie wątpił, że robiła to celowo. Ich usta złączyły się w
mocnym pocałunku. Odsunęła się od niego tylko po to, żeby mogli złapać oddech.
Między nimi tworzyło się napięcie widoczne w ruchach i pocałunkach. Iskry
pożądania niemal buchały z ich ciał. Ręce Silver zmieniały swoje położenie,
badając jego ciało. Palce chłopaka wślizgnęły się pod jej koszulkę. Przyciągnął
ją mocno do siebie, aż się na nim położyła i pocałował ją gorąco w usta. Jej
wargi zjechały niżej, całując go w jabłko Adama, skierowały się niżej przez
pierś, żebra i brzuch…
Poranek był bardzo miły i przyjemny,
chociaż oboje nie byli zbyt wyspani. Furia zajrzał do Isaaca, ale ten jeszcze
spał, w ogóle nierozbudzony przez różne głosy dochodzące w różne części domu
przez większość nocy. Kompletnie zapomnieli o zaklęciu wyciszającym, którego
nigdy nie musieli stosować. Wrócił do kuchni, gdzie Silver przygotowywała
śniadanie dla trzech osób. W przeciwieństwie do niego, ona była już całkowicie
ubrana, a na głowie znajdował się chaotyczny, lecz nadający jej uroku koczek.
Pocałował ją w szyję, obejmując od tyłu w pasie. Z uśmiechem odchyliła głowę,
by mógł bardziej się na niej zadomowić.
— Nie biegasz? —
zapytała, gdyż była to część rytmu dnia chłopaka.
— Nie chce mi się —
mruknął. — W nocy miałem taki wysiłek, że biegać nie muszę.
Zachichotała.
— Lepiej się
ubierz.
— Dlaczego? — uśmiechnął
się wrednie.
— Furia — rzekła
ostrzegawczo, gdy jego dłonie zaczęły krążyć niebezpiecznie blisko jej miejsc
intymnych. — Zaraz Isaac się obudzi.
Z niechęcią odsunął się od niej.
— To idę się ubrać
— powiedział i wyszedł, a ona podskoczyła, gdy przed wyjściem klepnął ją lekko
w pośladek.
Mieszała jajecznicę, bujając się delikatnie do rytmu
muzyki lecącej z radia. Usłyszała, jak drzwi otwierają się, ale nie
zareagowała, myśląc, że to Harry. Odwróciła się, gdy nastała cisza.
— O Merlinie,
jestem w niebie? — zapytał Isaac, patrząc na nią nieprzytomnymi, lecz
rozszerzonymi oczami.
Zaśmiała się.
— Jeszcze nie.
Siadaj, zaraz śniadanie.
Opadł na krzesło w jadalni, nie odrywając od niej wzroku.
— Właściwie to
gdzie ja jestem? — spytał wreszcie.
— W domu Furii —
odpowiedziała, stawiając na stole talerze.
— Och — zdziwił
się. — To ty pewnie jesteś Silver. — Kiwnęła głową z uśmiechem. — Mówił, że
jesteś aniołem, ale nie sądziłem, że mówił to dosłownie.
— Isaac, przestań
podrywać moją dziewczynę — rzekł Harry, wchodząc do jadalni.
Blondyn uniósł ręce w obronnym geście.
— Dziewczyn kumpli
się nie podrywa. — Evelyn zaśmiała się. — Okay. Gdzie jest… łazienka? Muszę…
załatwić swoje potrzeby.
— Co tak
oficjalnie? — roześmiał się Furia.
— Nie będę używać
wulgarnego słownictwa przy kobietach, jak przy was.
Silver wybuchnęła niepohamowanym chichotem.
— Spoko. Jestem
przyzwyczajona. Od szesnastego roku życia przyjaźnię się z facetami, którzy
mówią przy mnie całkowicie swobodnie, więc pytanie gdzie jest kibel, bo muszę się odlać nie jest dla mnie niczym
nowym.
— Merlinie, ideał —
powiedział Isaac. — To gdzie jest kibel?
— Na wprost —
odparł Harry z rozbawieniem.
Śniadanie przebiegło im na luźnej rozmowie w miłej
atmosferze.
Czy tego chcieli czy nie, po Nowym Roku Harry musiał
wrócić do ośrodka szkoleniowego. Shannon został usunięty, ponieważ do końca
dnia nie stawił się na wezwanie Tony’ego. W dywizjonie siódmym zostało tylko
dziewięć osób. Ich pokoje zostały połączone w jeden, dlatego ósemka chłopaków miała
jedną sypialnię. Madison przesiadywała u nich częściej niż w swoim pokoju, zwykle
zachowując się tak, jakby była chłopakiem. Mimo wielu spięć, dywizjon stawał
się sobie coraz bliższy.
Harry i Jason zapoczątkowali wśród nich modę na żarty.
Jasper został ofiarą zmiany koloru wody, w efekcie czego jego skóra przybrała
lekko zielonkawą barwę. Navid wraz z Isaacem próbowali wskoczyć do basenu,
jednak nie zorientowali się, że została nałożona folia. Nawet Tony ryknął
śmiechem, gdy z wrzaskiem zaryli głowami w niespodziewaną przeszkodę. Stan stał
się ofiarą Mickey’ego, który wmówił mu, że łazienki zostały zamienione i teraz
damska była męską, a męska damską. Aby wszystko przebiegło bardziej realnie,
zamienił także tabliczki na drzwiach. Stan, przepraszając głośno, uciekał z
damskiej łazienki, gdy cała masa dziewcząt zaczęła krzyczeć. Takie żarty
zdarzały się coraz częściej. Gdy Furię obudził wrzask Tony’ego, w pierwszym
momencie nie wiedział, co jest grane.
— Potter! Dlaczego
śpisz na korytarzu?!
Zerwał się z łóżka, natychmiast stając na baczność.
Następnie rozejrzał się po otoczeniu i rozszerzył oczy, od razu się
rozbudzając.
— C-co jest? —
wyjąkał, ale zaraz przyszło zrozumienie.
— Co to ma
znaczyć?!
— Przyszła na mnie
pora na żarty.
— Doigrałeś się,
Potter — stwierdził Tony z rozbawieniem.
— Najwidoczniej.
W zamian Furia zafundował dywizjonowi pobudkę gorszą od
Hurta i wydarł się przez megafon, obrażając ich bardzo rozbudowanymi epitetami.
Gdy kadeci zorientowali się, o co chodzi, wybuchnęli śmiechem.
— Przez was mam
prze*ebane na treningu — stwierdził Harry.
Hurt nie zwracał uwagi na winowajców i zwykle to ofiara
dostawała karę za to, że dała się nabrać. Dodatkowe okrążenie wokół boiska i
sto pompek sprawiło, że ledwo zipał.
Jednocześnie wzrastała rywalizacja między siódemkami i
szóstkami. Gdy opiekunowie organizowali walki między dywizjonami, to oni zwykle
współzawodniczyli najbardziej zaciekle. Na korytarzach dochodziło do wielu
potyczek, często nie tylko słownych. Leciały różne niemiłe słowa i dywizjony
nie potrafiły nie darzyć się niechęcią. Bójki były skrywane przed opiekunami,
choć zapewnie wiedzieli, co się dzieje. Napięcie wzrosło, gdy Mickey oberwał w
krocze do takiego stopnia, że leżał w łóżku, nie mogąc się ruszyć. Navid
wreszcie zabrał go do pielęgniarki, co od razu dostało się do uszu opiekunów.
Skłamali, że ćwiczyli i Mickey niefortunnie oberwał między nogi. Tony nie
tolerował donosicielstwa w tak błahych sprawach, a oni mieli zamiar trzymać
język za zębami. Mężczyzna zapewne domyślał się, co jest na rzeczy, ale skinął
głową na takie wytłumaczenie.
Harry i Jason mieli w pamięci to zdarzenie, gdy szli do
łazienki. Trafili tam na dwóch chłopaków z szóstek odpowiedzialnych za stan
Mickey’ego. Starszy zawsze był skłonny do bójek, dlatego ich zaczepił:
— Dwóch na jednego
to nie fair, chłopaki. A szczególnie ciosy w jaja.
Obaj spojrzeli na niego niechętnie.
— Kumpel potrzebuje
ochroniarzy? — odparł jeden z nich kpiąco. — Sam sobie nie potrafi poradzić?
— Potrafi i to
bardzo dobrze, jednak tylko fiuty atakują jednego we dwóch — wtrącił się Furia.
— Jak to nam
powtarza Tony? — zastanowił się Jason. — Ach. Tylko kobiety walą po jajach, gdy
facet przyczepi się jak rzep. Uwzględnił wyjątek: chyba że ratujesz własne
życie. Jak mniemam, Mickey wam nie zagrażał w takim stopniu.
— Gówno nas
obchodzi, co wam mówi wasz opiekun — stwierdził drugi koleś z szóstego
dywizjonu. — Zsuńcie łaskawie dupy z przejścia.
— Już tacy cwani
nie jesteście, gdy macie dwóch przeciwników? — prychnął Jason. — Jeszcze mamy
do pogadania.
Wywiązała się sprzeczka, a w końcu doszło do rękoczynów.
Tony kładł duży nacisk na walkę wręcz, dlatego potrafili sobie poradzić. Alano
i Jasper przyszli sprawdzić, co oni tak długo robią w łazience, w momencie gdy
Jason wsadził kolesia tyłkiem do toalety, aż utknął, a Furia wcisnął głowę
drugiego do drugiej toalety.
— To tak na
przyszłość, zanim zaczniecie kopać innych po jajach — stwierdził Harry.
Jason roześmiał się i podszedł do niego.
— Uwaga, prysznic!
— krzyknął i pociągnął za spłuczkę.
Harry puścił kark chłopaka, gdy chlusnęła woda. Alano i
Jasper wyli ze śmiechu. Bruneci przybili sobie żółwiki i zostawili dwójkę
szóstek z niemrawymi minami.
Gdy Tony oznajmił, że całą niedzielę mają wolną, bo on ma
pilne sprawy do załatwienia, postanowili z tego skorzystać. Wieczór był idealną
okazją do imprezy. Jasper, który był najspokojniejszy i najrozsądniejszy z
nich, powtarzał im, że alkohol jest zakazany, ale Isaac uparcie twierdził, że
Hurt daje im luz, bo przecież nie mówiłby wcześniej, że w magazynie jest
przechowywane wino własnej roboty faceta uczącego eliksirów. Korzystając z
nowych umiejętności, czyli szpiegostwa, śledzenia i maskowania, Isaac i Stan
zajęli się sprowadzeniem prowiantu. Wrócili nie tylko z winem. Okazało się, że
ich niepozorny nauczyciel od eliksirów pędzi bimber. Rzucili zaklęcie
wyciszające na pokój, włączyli muzykę ze sprzętu Isaaca, podgłaśniając ją
dzięki urokowi i rozsiedli się po pokoju. Madison rozłożyła się wygodnie na
łóżku Navida z butelką wina w dłoni. Śmiali się ze swojego profesora, który
skrywał taką tajemnicę. Pod wpływem alkoholu zaczęli wpadać na szalone pomysły.
Cicho wyszli z pokoju, a później, chichocząc i uciszając się nawzajem, wyszli
na boisko niezauważeni przez nikogo. Skakali do basenu i pływali w nim. Madison,
prawdopodobnie przez alkohol, rozebrała się do bikini i zaczęła podtapiać
Jasona. Jasper machnął ręką na zasady i pił bimber razem z resztą. Gdy wrócili
do pokoju, byli kompletnie pijani i musieli mieć wielkie szczęście, że nikt ich
nie złapał. W pomieszczeniu wpadli na pomysł, żeby zrobić jakieś świństwo
szóstkom, dlatego zakleili im wejście przeźroczystą folią pokrytą klejem. W
trakcie pracy zatykali sobie usta, żeby nie wybuchnąć głośnym chichotem. Jasper, ku zdumieniu wszystkich,
zaproponował, żeby w łazience, do której zwykle chodził szósty dywizjon, rzucić
zaklęcie wybuchające, które miało się uaktywnić w momencie spuszczania wody w
toalecie. Śmiejąc się głupio, zrealizowali ten pomysł. W międzyczasie
wymyślili, żeby w chwili dotknięcia węże od pryszniców zamieniały się w imitację
prawdziwych gadów.
Dopiero po powrocie do pokoju pozwolili sobie na donośny
śmiech. Wiedzieli, że szóstki domyślą się, kto to zrobił, ale w ogóle się tym
nie przejęli. Korzystając z jutrzejszego wolnego dnia, postanowili się
wyszaleć. Często w swoim towarzystwie wyli ze śmiechu, ale teraz robili to non
stop.
******************
Aśka I, już w kolejnym rozdziale pojawi się wątek związany z tytułem bloga. Będzie on się powoli rozwijał ;)
Mysza Xde, rozdziały mają różne długości, więc możliwe, że niektóre wydają się krótkie ;) Widocznie masz mniejszą rozdzielczość monitora i lewa strona się nie mieści, bo u mnie wszystko jest dobrze.
StecVs, uroki graficzki komputerowej - non stop zmieniam wygląd, bo szybko mi się nudzi xD Wiem o co chodzi ze starymi zeszytami z opowiadaniami. Sama trzymam je na dnie łóżka i czasami głupio się do nich szczerzę xD Bardzo się cieszę, że spodobało Ci się opowiadanie te i poprzednie :)
Nie wiem jak Wy, ale ja jestem zadowolona z tego rozdziału. Chyba przez Issaca, który odwalił niezłą akcję xD Gdy sobie to wyobrażę, to sama się śmieję xD
Jeśli czytacie ogłoszenia, to wiecie, że pojawiły się nowe karty bohaterów ;)
Jeśli czytacie ogłoszenia, to wiecie, że pojawiły się nowe karty bohaterów ;)
Ostatnio nie idzie mi z długimi komentarzami, więc napiszę tylko, że rozdział podobał mi się bardziej, niż poprzedni. Coś czuję, że następny rozdział będzie wybuchowy, bo ten powyższy był super, więc... cisza przed burzą? Kto wie? Fajnie, że Furia z grupą będą mieli pierwszą misję ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!
Świetny rozdział.. Jak zawsze oczywiście.. Nwm nawet czy nie lepiej ^-^
OdpowiedzUsuńCóż mi również nie idzie z długimi komentarzami więc jeszcze raz: Rozdział wspaniały :)
Życzę dużo weny. :)
Hahahah, fajny prezent, po prostu kochan Pana Tyrana <33 / lapciaa..<33
OdpowiedzUsuńO matko popłakałam się ze śmiechu... rozdział bardzo ale to bardzo fajny... wkręciłam się i zanim się zorientowałam był koniec. Czekam na next żeby poznać reakcje szóstek na dowcip Furii i reszty siódemek :) pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńIzek mnie rozwalił śmiałam się do łez trochę boję się tej pierszej misij największą polewkę miałam z Furi kiedy kszyczał Syriuszowi do ucha czekam na reakcje szustek
OdpowiedzUsuńWTF?! CO TAK MAŁO KOMCIÓW?!!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały, nie miałam się do czego przyczepić, a najbardziej rozwalił mnie pijany Izaak.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i życze weny.
Ps. Sorry za spam - http://nowe-zycie-percyego.blogspot.com/
Cześć. Komentuję pierwszy raz z uwagi na przerwę w robieniu zadań domowych - mózg aż mi paruje. (Uroki mat-fizu). Niemniej jednak jestem z Tobą od bardzo dawna - jeszcze poprzedniego bloga. Czytam regularnie, zachwycam się, przeżywam wszystko razem z bohaterami. Chcę Ci podziękować za te chwile oderwania się od brutalnej rzeczywistości vilo i ogólnie świata.
OdpowiedzUsuńPiszesz poprawnie, z sensem, a przede wszystkim z sercem - to widać, jak cholera.
Jak wspomniałam, jestem od dawna, z biegiem czasu zmienia się też moje postrzeganie bohaterów i dostrzegam lekko ukryte cechy i pewne niuanse, co sprawia, że Twoja opowieść wydaje się być jeszcze bardziej ciekawa.
Żeby Cię dalej nie nudzić, puentuję. Pisz dalej, rób to, co sprawia Ci radość, a ja może jeszcze kiedyś naskrobię parę słów (mówię może, bo komentuję bardzo, bardzo rzadko - można rzec: prawie nigdy).
Pozdrawiam, Sheila, Aleksandra, Keruzam, Pefredo. (Różnie bywa).
Niezła ta niespodzianka świąteczna.
OdpowiedzUsuńPadłam xD. Isaac przebija wszystkich biegaczy !
Łapa chyba nie wie, co to znaczy 'tyran' xDDD.
Ciekawi mnie dlaczego Shannon nie pojawił się na wezwanie hmm ?!
Te ich szalone pomysły.
Mam nadzieję, że opiszesz skutki ich żartu na szóstkach ?!
Sympatycznie, że są taką zgraną grupą.
I ciekawi mnie ten wątek w najbliższym rozdziale, najpewniej kolejny raz wymyśliłaś coś bombowego ;D.
Daga
Uhuhu swietny rozdzial ;) Isaac mnie rozwalil xD Czytam Twoje blogi od tygodnia (zaczelam od "Drugiego oblicza") i jestem zachwycona Twoimi pomyslami!!! Czekam z zapartym tchem na nastepny ;)
OdpowiedzUsuńWeny zycze i pozdrawiam ;D
Ciekawy pomysł z tym prezentem :)) Ale w końcu jako aurorzy muszą szybko stawiać się na wezwanie. Ogólnie rozdział fantastyczny, cały czas mnie zaskakujesz ! ;)
OdpowiedzUsuńDanny
Ah, ci faceci... +Madison
OdpowiedzUsuńHurt moim mistrzem! ;D
Jego prezent był zaje*isty!
Sama się dziwię, jak Isaac dał radę podczas treningu ;d
Eh, sezon na żarty... nie wytrzymałabym i dała dość mocni po ryju osobie, która spróbowałaby mi zrobić dowcip ;p
No to młodzi zaszaleli ;d
Czemu mam wrażenie, że Hurt specjalnie wyjechał, by ich sprawdzić??? ;/
Wspomniałaś, że w następnym rozdziale pojawi się tytułowy instynkt *.*
Nie mogę się doczekać!!!
Ze zniecierpliwieniem zabieram się za następny rozdział
~Cathy_Riddle
Hej,
OdpowiedzUsuńtak genialny Tony sprawił dywizjonowi fantastyczny prezent gwiazdkowy nie ma co, ciekawe czemu ten się nie zjawił, a te kawały nawet sam Tony czasami się z nich śmiał, a wyciek dostawał ofiara, za to, że dała się wykiwać, a nie sprawca
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńcudo, Tony sprawił dywizjonowi fantastyczny prezent gwiazdkowy nie ma co, ciekawe czemu ten się nie zjawił, a te kawały... nawet sam Tony się z nich śmiał, no i pięknie wycisk dostaje ofiara, za to, że dała się wykiwać, a nie sprawca...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga