“…Because I'm trying to resist
My heart becoming a fist
Forever…”
[Black Light Burns – Stop A Bullet]
Harry całkowicie poddał
się pracy. Od zerwania z Silver minęło już kilka tygodni. Nie było mu łatwo,
jednak starał się trzymać jak najlepiej. Praca całkowicie mu w tym pomagała,
szczególnie, że został mianowany kapitanem dywizjonu siódmego, a Stan został
jego zastępcą. Oficjalnie zwracano się do niego: oficerze. Członkowie grupy
często sobie z niego żartowali, ale w trakcie misji wszystko traktowali
zupełnie poważnie. Cały dywizjon także dostał awans i od jakiegoś czasu
zajmowali się trudniejszymi misjami. Byli wysyłani na zagraniczne akcje, brali
udział w atakach na domy przestępców. Siódemki z szeregowych stały się
kapralami, choć i tak zwracano się do wszystkich per auror.
Z Evelyn mijał się
czasami na korytarzach Ministerstwa Magii. Ich rozmowy ograniczały się do
powitania. Raz tylko wymienili kilka zdań na temat tego, co u nich słychać, a
dziewczyna pogratulowała mu awansu. Z pozostałymi Ślizgonami widywał się od
czasu do czasu, jednak znacznie częściej z chłopakami. Domyślał się, że w tym
czasie Blake i Jasmine dotrzymują towarzystwa swojej przyjaciółce. Blacków
odwiedzał dość często, głównie ze względu na Dixona, który za każdym razem
witał go szerokim uśmiechem. Wystarczył komunikat od Łapy w windzie, gdy
jechali razem, że Dixon już się o niego upomina, a Harry po pracy od razu do
niego szedł. Przed dłuższymi misjami brał go na kolana i tłumaczył, że nie
będzie go przez kilka dni, aby nie płakał z krzykiem: gdzie jest Haly? Blackowie nie mogli uwierzyć, że chłopczyk aż tak
go słucha. Nieobecność Furii potrafił znieść wtedy ze spokojem, choć czasami
pytał, kiedy wróci. Syriusz nie zostawił Remusa i w każdą pełnię towarzyszył mu
przy przemianie. Snape nadal wysyłał wilkołakowi eliksir tojadowy, więc
przebiegała ona łagodniej.
Harry wrócił do
intensywnych medytacji, by ułatwić sobie przemianę animagiczną. Łapa lekko się
zdziwił, gdy po tak długim czasie Furia spytał:
— Jak przebiegała u ciebie przemiana
animagiczna?
— Po jakimś czasie zaczęły przemieniać mi się
różne części ciała, po chwili wracając do swoich pierwotnych kształtów —
odpowiedział po chwili zastanowienia. — Z czasem działo się to coraz częściej i
trwało dłużej. Później mogłem kontrolować długość częściowej przemiany i
wywoływać zmiany odpowiednich części ciała. Wtedy już poszło z górki.
— Długo trwała całkowita przemiana od momentu
pojawienia się częściowych przemian?
— Kwestia kilku-kilkunastu tygodni przy bardzo
intensywnych ćwiczeniach. U mnie trwało to siedem tygodni, u Jamesa dziewięć.
Dlaczego pytasz?
— Bo ostatnio ręce obrosły mi sierścią.
Syriusz zaśmiał się,
gdy się wzdrygnął.
— Okropne uczucie, nie? To tylko z początku. Później
ciało się przyzwyczaja i te impulsy będą coraz mniej okropne. Czyli będziesz
czymś włochatym — stwierdził Łapa, popijając kawę. — To znacznie zmniejsza krąg
poszukiwań.
— Chyba pójdę się pochlastać, jak będę jakąś
kozą czy, nie daj Merlinie, małpą.
Syriusz wybuchnął
śmiechem.
— Oddałbym cię do zoo — stwierdził. — Dixon miałby świetną zabawę.
— Wszyscy by mieli, oprócz mnie — stęknął.
Po słowach chrzestnego
z coraz większym zapałem przykładał się do ćwiczeń i z czasem pojawiały się
kolejne zmiany trwające dłużej.
Dywizjon dostał kolejną
kilkudniową misję. Mieli przenieść się na południe Egiptu, gdzie angielska
grupa przestępcza przemycała eliksiry. Ich misją było dowiedzenie się, kto to
jest i dostarczenie ich przed angielski sąd magiczny. Standardowo odwiedził
Dixona, by nie marudził rodzicom, że do niego nie przychodzi, a późnej zaczął
się pakować. Trochę żałował, gdyż za kilka dni w magicznym miasteczku niedaleko
jego miejsca zamieszkania miała odbyć się parada czarodziejska, na której
zbierało się wiele osób z okolicy. Planował się tam wybrać, ale praca zepsuła
mu plany. Wiedział, że Ślizgoni, z którymi miał spędzić ten czas, na pewno to
zrozumieją. Domyślał się, że miała tam być także Evelyn, skoro mieli wspólnych
przyjaciół. Westchnął. Tęsknił za nią, musiał to przyznać. Często o niej
myślał, szczególnie w trakcie samotnych wieczorów, które zwykle spędzał z nią.
Mimo to nadal czuł do niej żal i nie potrafił jej wybaczyć z powodu tego, co
zrobiła. Minęło jeszcze za mało czasu.
Wysłał wiadomość do
Dracona z treścią, że nie da rady się z nimi spotkać, gdyż wyjeżdża na
kilkudniową misję. Dodał także, że nie będzie z nim żadnego kontaktu.
Dzień później włożył
zmniejszoną walizkę do kieszeni i deportował się do Ministerstwa Magii do
głównego holu. Następnie wsiadł do windy i ruszył do gabinetu dywizjonu. Kiedy
wszyscy byli na miejscu, przyszedł John. Przekazał im ostatnie wskazówki i
podał świstoklik. Wylądowali w upalnym Egipcie dwa kilometry od miasteczka, w
którym mieli się zakwaterować. Szybko przebrali się w ubrania pasujące do tych
upałów i ruszyli przed siebie, ciągnąc za sobą już powiększone walizki. W
miasteczku mieli problemy z dogadaniem się, jednak w małym hoteliku już znano
angielski, co znacznie ułatwiało sprawę. Spotkali się w jednym z pokoi, gdzie
zaczęli rozpracowywać całą akcję.
Evelyn z entuzjazmem
zgodziła się na wyjście na paradę czarodziejską, jednak emocje opadły kilka dni
później, gdy dowiedziała się, że Harry wyjeżdża i się z nimi nie spotka. Miała
nadzieję, że spędzając ze sobą trochę czasu, znowu się do siebie zbliżą, jednak
misja chłopaka uniemożliwiła to. Mimo to postanowiła nie odwoływać spotkania i
pojawiła się w umówionym miejscu.
Miasteczko było
naprawdę urocze. Kręciło się tam mnóstwo ludzi z całego kraju. Odbywały się pokazy
magii oraz czarodziejskiej mody, co przypadło do gustu Blake. Było także wiele
wystaw czarodziejskich przedmiotów. Poszli do domu strachu, na różne kolejki
górskie podobne do mugolskich. Krążyli między stoiskami, zaczepiani przez
sprzedawców, którzy zachęcali ich do kupna. Kierując się w stronę małej
knajpki, w której chcieli coś zjeść, zauważyli aurorów pilnujących
bezpieczeństwa. Domyślili się, że to dywizjony z rocznika Harry’ego, ponieważ
to zwykle młodzi aurorzy zajmowali się zabezpieczaniem masowych imprez.
Pomieszczenie było zapełnione po brzegi.
— Chyba nic z tego nie będzie — stwierdził
Teo.
— Ale ja jestem głodna — stęknęła Rubi.
— Hej, tam są Blackowie i przyszli Lupinowie.
— Blaise wskazał jeden ze stolików, przy którym siedzieli znajomi. — Dosiądźmy
się.
Zaczęli przepychać się
w stronę odpowiedniego stolika. Tonks pomachała im z daleka, a po chwili
siedzieli razem, cisnąc się przy zbyt małym stoliku. Dixon bawił się jedzeniem.
Czekali na swój posiłek, gdy do ich stolika podeszła jakaś młoda kobieta w
cygańskim stroju. Miała mocno pomalowane usta i oczy. Wcisnęła się obok Silver.
— Powróżyć ci, kochanieńka? — zapytała
tajemniczym głosem.
— Nie, nie, dziękuję — rzekła szybko
dziewczyna.
— Znam tajemnice twojego serca, kochanie.
— Więc tajemnice niech pozostaną tajemnicami —
próbowała ją zbyć.
Cyganka uśmiechnęła się
do niej.
— Popełniłaś straszny błąd, którego teraz
żałujesz, prawda? — Evelyn przeniosła na nią zaskoczone spojrzenie. — Widzę
długi związek i nieszczęśliwą miłość, kochana. Tęsknisz za ciemnowłosym
mężczyzną. — Poklepała ją po dłoni. — Spotkasz go szybciej, niż się
spodziewasz. — Wstała, choć nadal nie wypuszczała jej dłoni. — Walcz o niego,
kochana, bo jego serce zdobędzie inna.
Odeszła odprowadzona
zszokowanym spojrzeniem blondynki. Nawet gdy kobieta zniknęła w tłumie, Silver
wpatrywała się w miejsce, gdzie widziała ją po raz ostatni. Miała ochotę
powiedzieć, że to bzdury, ale nie potrafiła. Popełniła błąd, którego żałowała.
Była w długim związku, który się rozpadł. Tęskniła za Harrym, który miał czarne
włosy. Ta kobieta wiedziała, co przeszła, rozszyfrowała ją. Ostatnie słowa
uderzyły dziewczynę najbardziej. Zaraz,
przecież on jest na misji i wróci za kilka dni, więc nie ma możliwości, żebym
się z nim spotkała wcześniej. Mimo to w jej sercu zasiało się ziarno
niepokoju. Rywalka. Może z pierwszą częścią trafiła, ale druga…
Nie spotkam go szybciej, więc nie ma tematu. Miała jednak wrażenie, że to
złudne myśli. Ciszę przy ich stoliku przerwało podejście kelnera, który
postawił przed nimi jedzenie.
— Smakowicie wygląda — rzekła Blake, ignorując
to, co stało się chwilę wcześniej.
Silver postanowiła
wziąć z niej przykład, choć nie było to wcale takie proste.
Po posiłku weszli do
olbrzymiego pomieszczenia, gdzie urządzono pokazy magii w formie pojedynków.
Stanęli niedaleko podestu, na którym walczyło dwoje mężczyzn. Ślizgoni zaczęli
obstawiać między sobą, kto wygra pojedynek. Blaise żartobliwie zaczął kłócić
się z Tobym i postanowili oficjalnie się ze sobą zmierzyć. Elvis już chciał się
kierować do organizatora, aby zaklepać sobie miejsce, gdy z ulicy dotarły do
nich głośne, przerażone krzyki i huki zaklęć uderzających o mury. Rozgorzała
panika, gdy kilka osób wbiegło do budynku.
— Co się dzieje?! Co się stało?!
Krzyki nasilały się.
Momentami słyszeli przeraźliwe wycie wypełnione bólem. Jakaś rozhisteryzowana
młoda dziewczyna wpadła do środka. Dixon przytulał się mocno do Syriusza, który
trzymał go na rękach. Carmen głaskała syna uspokajająco po główce, patrząc ze
strachem w stronę drzwi. Tonks chwyciła różdżkę w dłoń z zamiarem wybiegnięcia
na ulicę, by sprawdzić, o co chodzi, lecz kolejna fala ludzi zagrodziła jej
drogę. Chwyciła jakiegoś faceta za ramię, zatrzymując go w miejscu.
— Co tam się dzieje?! — przekrzyczała głośny
harmider.
— Zaatakowali jacyś idioci! — odparł szybko. —
Krzyczą, że to wampiry!
Puściła go, a ten
pognał szybko w głąb pomieszczenia. Ta informacja wyraźnie przestraszyła
kobietę. Miała świadomość, jak słabo wyszkoleni są aurorzy w walce z wampirami.
Zwykle byli przygotowani do pojedynczych ataków na małe grupki, ale nie do
masowego napadu na tak dużą skalę.
— Tonks, idziemy z tobą! — krzyknął Blaise.
— Nie ma mowy! Nie znacie nawet podstaw walki
z wampirami! — odpowiedziała logicznie. — Deportujcie się do domu!
— Zablokowali możliwość teleportacji! —
wtrącił ktoś stojący obok nich.
Nimfadora zerknęła na podstarzałego
faceta z bródką.
— Zostańcie tutaj i się stąd nie ruszajcie,
dopóki ktoś z aurorów nie powie wam, co macie robić. — Otworzyli usta, żeby
zaprotestować. — Mówię to jako auror, a nie wasza znajoma! — dodała stanowczo,
a następnie wybiegła z pomieszczenia wprost w rozhisteryzowany tłum, który
próbował uciekać od atakujących.
Na ulicy trwała walka.
Większość aurorów rzucała zaklęciami w wampiry, które z łatwością przed nimi
uciekały. Tylko nieliczni, znając podstawy walki z bestiami, schowali różdżki
do kieszeni i prowokowali przeciwników do walki jeden na jednego. Kilka
niewinnych osób zostało już zabitych przez mordercze kły przebijające tętnice.
Silver patrzyła nerwowo
w stronę wrót prowadzących na ulicę, gdzie rozgrywał się horror. Nie mieli
pewności, że żaden wampir tutaj nie wejdzie, choć Harry kiedyś opowiadał jej,
że zwykle ślepo idą za krwią. Wszystkie wiadomości od niego przepłynęły przez
jej umysł.
— Jeśli was zaatakują, chwyćcie się za gardło,
żeby nie przebili tętnicy — powiedziała szybko w stronę znajomych. — Ktoś inny
musi użyć ognia, żeby go zabić, ale nie użytego bezpośrednio z różdżki. —
Widząc ich zaskoczenie, dodała: — Harry kiedyś mi o tym mówił.
Pokiwali głowami ze
zrozumieniem. Łapa przytulił Dixona jeszcze mocniej i pocałował go w główkę,
gdy zaczął płakać. Do pomieszczenia wpadła dwójka aurorów. Syriusz rozpoznał w
jednym z nich wysoko postawionego łowcę czarnoksiężników. O ile dobrze
pamiętał, był on kapitanem Brygady Uderzeniowej. Drugi był dość młody,
prawdopodobnie należał do świeżynek. Kapitan niemal ciągnął go za sobą, a ten
ledwo za nim nadążał. Prawdopodobnie szukali miejsca, gdzie będą mogli lepiej
się porozumieć, gdyż starszy przekrzyczał tłum, mówiąc mu:
— Natychmiast zajmij się ściągnięciem tutaj
siódmego dywizjonu!
— Ale oni są na misji!
— Nic mnie to nie obchodzi! — huknął. — Mają
się tutaj zjawić jak najszybciej, zrozumiano?! Wyślij wiadomość do
Ministerstwa, żeby ich tam ściągnęli, a później świstoklikiem przenieśli tutaj!
Dokładnie do tego pomieszczenia! Będę zaraz za drzwiami! Kiedy dotrą,
natychmiast mnie zawołasz, zrozumiano?!
— Tak jest!
Starszy wybiegł, a
młody zaczął tworzyć wiadomość, którą wysłał do Ministerstwa Magii. Silver
patrzyła na niego z tępym wyrazem twarzy. Spotkasz
go szybciej, niż się spodziewasz. Najwidoczniej aurorzy znaleźli szybki
sposób przekazywania sobie informacji, gdyż nie minęło nawet pięć minut, gdy
rozległ się świst charakterystyczny w trakcie wędrówki świstoklikiem. Ludzie
zaczęli ponownie krzyczeć, gdy niespodziewanie wśród nich pojawiła się
dziewięcioosobowa grupka, ale zaraz rozstąpili się na boki, widząc znaki
aurorów. Natychmiast weszli oni na przody sali, by rozeznać się w sytuacji.
Młody chłopak bezzwłocznie zawołał kapitana Brygady Uderzeniowej. Było widać,
jak dobrze siódemki zostały wyszkolone przez Tony’ego. Ich twarze były pełne
stanowczości i nikt nie dostrzegł tam ani grama niepewności czy strachu. Ludzie
trochę ucichli, czując bijącą od tej grupy siłę i pewność. Harry wystąpił przed
dywizjon, jako kapitan, i stanął oko w oko z mężczyzną, którego każdy auror
szanował.
— Walka z wampirami to wasza specjalność, więc
przejmujecie większość ciężaru zadania na swoje barki. Ochraniacie ludzi z tego
pomieszczenia, a my grupkami będziemy wam tutaj przesyłać wampiry.
— Unieszkodliwiać czy zabijać? — zapytał
Harry.
— Zabijać. Jest ich za dużo do
unieszkodliwiania. Macie pięć minut na rozpracowanie taktyki. Gdy będziecie
gotowi, dajcie znać przez uderzenie w drzwi. I tak za każdym razem, gdy mamy
wam wysyłać kolejną grupkę, zrozumiano?
— Tak jest.
Kapitan Brygady
Uderzeniowej zostawił im wolną rękę, wychodząc. Furia odwrócił się do
dywizjonu, który czekał na jego rozkazy.
— Mickey, szybkie rozmieszczenie budynku.
Alano, Madison, rozłóżcie ogień. Stan, zostajesz. Reszta zajmuje się ochroną.
Jason, podstawowe wytyczne — zadecydował, a wszyscy kiwnęli głowami i rozbiegli
się po pomieszczeniu.
Mickey szukał
właściciela budynku, by zorientować się w ewentualnych wyjściach. Alano i
Madison rozpalali w różnych miejscach ogień, by szybko mogli podpalić wampiry.
Navid, Isaac i Jasper krzyczeli do ludzi, aby się cofnęli, ponieważ walczący
musieli mieć więcej miejsca do walki. Przesunęli ich pod ścianę i otoczyli
ogniem, w trakcie gdy Jason mówił, że to nie powinno dopuścić do nich wampirów
i jak mają postępować, gdyby któryś z nich się jednak do nich przedarł. Harry i
Stan ustalali plan działania. Mickey szybko wrócił i oznajmił:
— Jest drugie wejście, ale niewidoczne od
strony ulicy. Nie możemy ewakuować, bo z drugiej strony też są wampiry.
Furia skinął głową.
— Zabezpiecz okna.
Mickey pobiegł do
pierwszego z nich. Wszystko przebiegało bardzo szybko i siódemki zebrały się
ponownie przed Furią.
— Zaczynamy na trzy osoby. Później pewnie
przestaną kontrolować ilość wpuszczanych wampirów, więc dzielimy się wtedy na
dwójki albo pojedynczo. Po ilości zorientujecie się, kiedy dzielimy. Podział
jak zwykle. Jakieś pytania? — Cisza. — Stan, jesteś w zastępstwie przy
sygnałach. Grupa Isaaca prawa, Jaspera – lewa. Jazda.
Szybko rozeszli się na
odpowiednie miejsca. Madison, Stan i Navid mieli w dłoniach noże, a Jasper,
Alano i Jason trzymali płonące pochodnie, natomiast Harry, Mickey i Isaac
przedmiot podobny do blachy, który z łatwością mógł odciąć głowę wampira.
Dywizjon siódmy nazywał to małym zabójcą.
Furia wysłał pierwszy sygnał wśród napiętej ciszy. Minęło kilka sekund, gdy
przez drzwi wpadli pierwsi przeciwnicy. Początkowo trzech, ale dywizjon
wiedział, że pierwsza fala dopiero się zbiera. Madison, Stan i Navid
rozproszyli pierwsze wampiry swoją krwią. Rozległy się okrzyki pełne strachu,
gdy bestie zaatakowały, a trójka aurorów nie zareagowała, nie tracąc jednak
pewności siebie.
Harry znowu to odczuł.
Miał wrażenie, że jego wzrok się wyostrza, wszystko słyszy lepiej, a mózg z
łatwością kalkuluje cały atak na przeciwnika. Instynkty go poprowadziły. Szybki
bieg, wyskok, ułożenie całego ciała. Zatrzymał się na ramionach wampira i
jednym ruchem odciął mu głowę małym zabójcą. Ciało upadło na ziemię, a czaszka
przeturlała się dalej. Furia zdążył rozstawić nogi i stanąć na stopach między
kruchym ciałem. Szybko zszedł na bok, gdy Jason podbiegł do niego z płonącą
pochodnią, podpalając zwłoki oraz głowę, której twarz zastygła w okropnym
grymasie. Furia nie czekał, aż spali się doszczętnie, lecz kiwnął Madison w
stronę kolejnych atakujących wbiegających do pomieszczenia. Dziewczyna wybiegła
lekko w przód, by ściągnąć na siebie uwagę jednego z nich. Furia niemal
natychmiast pobiegł za nią, kiedy ten chwycił szatynkę za gardło otoczone jej
dłońmi. Akcja przebiegła niemal tak samo, jak wcześniej. Z trzecią było
podobnie. Pierwsza fala została pokonana. Dywizjon szybko wycofał się na
początkowe miejsca, podpalone zwłoki przesuwając na boki. Nie czekając na nic,
Harry wysłał kolejny sygnał. Początkowo wszystko przebiegało tak samo, jednak
późnej do środka wpadło zbyt dużo przeciwników, żeby mogli ich pokonać trójkami
bez odniesienia szkód. Automatycznie zmienili plan działania, dzieląc się na
pary lub pojedyncze osoby. Starcie jeden na jednego wymagało każdego
przemyślanego ruchu, siły i precyzji. Mały błąd mógł kosztować nawet życie i
Furia miał tego świadomość, jednak niebezpieczeństwo było wpisane w zawód aurora.
Ściągnął na siebie wzrok wampira, rozcinając sobie skórę na nadgarstku. Czuł,
jak krew spływa mu po dłoni, a wampir wbija w niego czarne
spojrzenie z uśmiechem na ustach. Pozostałe wampiry starały się zignorować
chłopaka. Tony powtarzał im często, że zwykle krwiopijcy działają na zasadzie
kto pierwszy, ten lepszy i nie atakują jednej osoby we dwóch. Ten, który
pierwszy znalazł ofiarę, miał pierwszeństwo i nikt inny nie miał prawa się
wtrącać.
— Lubią bawić się
ludźmi. Czasami psychicznie, ale częściej fizycznie. Gdy ofiara jest bezbronna,
potrafi powoli rozrywać ciało kłami, sprawiając niewyobrażalny ból. To sadyści
— mówił mężczyzna.
Chwilę później Harry
czuł nacisk dłoni wampira na swoim gardle. Jego stopy oderwały się od podłoża,
plecami uderzył w ścianę. Nie mógł czekać, aby nie tracić zbyt dużo siły.
Uderzył wampira w klatkę piersiową, co było ich słabym punktem. Stanął na
nogach, słysząc zduszony jęk bestii. Nie czekał, aż ból minie, lecz chwycił w
dłoń małego zabójcę i odciął mu głowę, która ze stukotem opadła na ziemię.
Szybko kopnął ją w ogień i wrzucił ciało w płomienie.
Im dłużej walczył, tym
szybciej tracił kontrolę nad swoim umysłem. Czuł lekkie zamroczenie, choć
doskonale wiedział, co robi. Zamieniał się w mordercę, który nie patrzy na
skutki swojego działania. Dopiero po wszystkim miał odzyskać całkowitą jasność
umysłu. Brak litości, współczucia. Zero wahania i śmiałe decyzje. Po co miał z
tym walczyć? Przecież aktualnie była to dla niego olbrzymia pomoc. Grzechem
byłoby nie skorzystać. Wzdrygnął się mocno, kiedy jeden z wampirów wydał z
siebie przerażający wrzask, dochodzący do każdej części ciała i obijający się
boleśnie o czaszkę. Isaac wepchnął wampira do ognia, a ten wył boleśnie, płonąc
jak pochodnia. Krzyk urwał się niespodziewanie, gdy auror odciął mu głowę.
Furia czuł się jak
drapieżca polujący na swoją ofiarę, choć miał świadomość, że jest odwrotnie.
Był ofiarą, która chce zostać zaatakowana. Ofiarą, która będzie walczyć i sama
zamieni się w drapieżcę. Instynkt podpowiadał mu, co ma robić. Czasami budził
się z letargu, z zaskoczeniem dostrzegając pod nogami pokonaną krwiożerczą
bestię, choć nie pamiętał, jak to zrobił. Pierwszą ranę odniósł w momencie, gdy
został zaatakowany od tyłu. Zdołał odwrócić się i uskoczyć lekko w bok, zanim
kły wbiły się w jego gardło. Zęby przeorały mu skórę na ramieniu z ogromną
siłą. Z jego gardła wydobył się cichy jęk bólu, w głowie mu zaszumiało. Miał
wrażenie, że kły wbiły się bardzo głęboko, do kości, gdyż krew zaczęła
soczyście płynąć z rany. Wyrwał się, co sprawiło mu jeszcze więcej bólu,
ponieważ szczęki zahaczyły o brzeg rany i rozerwały ją jeszcze bardziej.
Kolejny atak rozszalałego wampira, który skosztował krwi i niespodziewanie mu
ją zabrano. To było najgorsze, co mogło się stać. Krwiożercze bestie wpadały w obłęd,
gdy odbierano im to, czego bardzo pragnęły. Używały wtedy większej siły,
rzucały o ściany i przedmioty swoją ofiarą, rozrywały kłami ciało, fundując
nieszczęśnikowi brutalne tortury. Zabicie takiego wampira graniczyło z cudem.
Harry wiedział, że trafił bardzo źle i przeżycie tego starcia było praktycznie
niemożliwe. Rzucił się w bok, unikając kolejnego ataku. Potwór wrzasnął z
wściekłości. Ostatnią szansą Harry’ego był ogień. Najbliższy znajdował się
kilka metrów dalej i odgradzał on obywateli od walki. Instynkt podpowiedział
mu, co ma robić. Rzucił się w tamtą stronę, a wampir za nim. Gdy był tuż przy
ognistej barierze, wyciągnął rękę przed siebie i wymówił zaklęcie w wężomowie.
Ogień rozstąpił się na boki, a on wskoczył wśród stojących tam ludzi, którzy w
panice się cofnęli. Kolejny syk – ogień wrócił na swoje miejsce. Wampir z
wrzaskiem gniewu skoczył za nim, nie dając rady się zatrzymać. Krzyk
wściekłości zamienił się w ryk bólu przenikający w głąb czaszki. Ludzie zaczęli
wrzeszczeć i zatykać uszy, słysząc tak przeraźliwy hałas. Furia szybko
doskoczył do płonącej bestii, by odciąć jej głowę, zanim rozpaczliwie zacznie
miotać się po pomieszczeniu. Wrzask zamarł wraz z przesunięciem się małego
zabójcy po gardle wampira. Płonące ciało upadło na ziemię, a głowa wpadła do
ognia otaczającego obywateli. Harry ponownie zrobił dziurę w przegrodzie i
wrócił na pole walki, zamykając szczelnie przejście.
Silver starała się
dostrzec cokolwiek przez płomienie, lecz nie było to proste. Z początku ogień
nie był wysoki i doskonale widzieli pierwsze minuty walki, ale z czasem języki
ognia stały się wyższe, zasłaniając pole bitwy. Niektórzy panikowali i płakali,
powtarzając, że wampiry ich zabiją albo te płomienie wreszcie ich spalą. W
takich momentach Evelyn patrzyła gniewnie w stronę mówiącej to osoby, mając
chęć odpowiedzieć coś wrednego. Aurorzy wiedzieli najlepiej, co mają robić w
takich sytuacjach, a ona miała absolutną pewność, że wszystko jest prawidłowo
zorganizowane. Może to przez to, że miała świadomość, kto prowadzi całą akcję,
ale jeszcze bardziej przekonywało ją to, że dywizjon siódmy został specjalnie
ściągnięty z misji z Egiptu, by wziąć udział w tej bitwie. To dowodziło, że
znają się na rzeczy. Słyszała obok płacz małego Dixona i była to chyba jedyna
osoba, którą potrafiła zrozumieć. Był dzieckiem, które nie wiedziało, co się
dzieje, więc miało prawo płakać. Syriusz powtarzał mu cicho, że wszystko jest w
porządku, głaskając go po włosach lub całując w nie. Jednocześnie nie pozwalał
mu podnieść głowy, aby chłopczyk nie dostrzegł ognia, który mógł go doprowadzić
do jeszcze większej histerii.
Krew w jej żyłach
mroziły bolesne wrzaski obijające się o czaszkę. Początkowo bała się, że to
krzyk kogoś z dywizjonu, ale były one zbyt nieludzkie i nieznajome.
— Poginiemy tu — histeryzowała jakaś młoda
dziewczyna. — Uciekajmy stąd!
— Przestań wzbudzać panikę! — wkurzył się
Draco. — Jak chcesz, to sobie uciekaj prosto w łapy wampirów!
— Ave — mruknął Blaise. — Już nie mogłem jej
słuchać.
Nagłe poruszenie i
piski sprawiły, że stanęli na palcach, żeby coś zobaczyć. Silver dostrzegła
znajomą czuprynę wpadającą w tłum, a chwilę później rozległ się ten przeraźliwy
wrzask raniący uszy i dostrzegła płonące ciało, którego pozbawiono głowy.
Wszystko stało się tak szybko, że dopiero po chwili zorientowała się, do czego
tam doszło.
Miała wrażenie, że
wszystko ciągnie się niesamowicie długo. Żałowała, że nie widzi, co się dzieje
na polu walki, bo wolałaby wiedzieć, czy Harry’emu nic nie jest. Odwróciła
głowę. Ogień zaczął słabnąć w jednym z miejsc. W przegrodzie zrobiła się
szczelina. Ktoś krzyknął, żeby wzmocniono obronę, ale było za późno. Wampir
wdarł się do nich z diabelnym uśmiechem na ustach. Ludzie zaczęli w panice się
cofać, zapominając o tym, że z drugiej strony płonie ogień. Harmider sprawił
tylko, że bestia uśmiechnęła się szerzej. Strach wzmacniał jego pragnienie.
Wystawił dłuższe kły, wbijając wzrok w swoją pierwszą ofiarę.
— Obrona! — Gdzieś z daleka Silver usłyszała
głos Harry’ego.
Chwilę później wpadł
przez szczelinę wraz z Jasonem. Wampir natychmiast od nich odskoczył. Aurorzy
odsunęli się od siebie. Starszy chłopak powoli okrążał bestię, nie odrywając od
niej wzroku. Wreszcie stanęli w linii prostej: Jason, wampir, Harry. Downey
miał długą ranę na policzku i przedartą koszulkę na piersi, która przesiąkła
krwią. Furia natomiast miał rozszarpane ramię, a po całej ręce rozlała się jego
krew. Bestia wciągnęła mocno powietrze, czując jej zapach. Wampir najwyraźniej
nie mógł się zdecydować, kogo zaatakować. Dwójka aurorów porozumiała się
wzrokiem wśród panującej ciszy. Wszyscy obserwowali to z napięciem w oczach, a
Silver miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Jason rozciął
sobie skórę na dłoni, uwalniając świeżą krew i odwracając uwagę potwora od
Furii. Krwiożerca poderwał się do biegu w celu zaatakowania Jasona. Harry
ruszył zaraz za wampirem, nabierając rozpędu. Dziewczyna, która wzbudzała
panikę i histeryzowała, zapłakała głośno. Atakujący zdołał zaledwie uchwycić
Jasona za gardło, gdy Furia wylądował na jego plecach. Dłonie młodego aurora
chwyciły go za głowę i jednym ruchem skręciły kark z obrzydliwym chrupnięciem.
Stanął pewnie na nogach z głową oderwaną od reszty ciała w dłoniach. Ktoś
jęknął słabo. Furia wrzucił czaszkę wampira do ognia, natomiast Jason zajął się
resztą ciała.
Silver dostrzegła twarz
Harry’ego i powinna się z tego cieszyć, lecz teraz czuła do niego strach. Nie
chodziło tutaj o to, co zrobił, w jaki sposób pozbył się wampira, ale o wyraz
twarzy. Głównie o oczy błyszczące czymś niebezpiecznym, pełne złej energii.
Były przerażająco zimne. Sprawiały, że chciała odsunąć się od niego jak
najdalej, uciec. Czuła to tylko przez chwilę, w momencie gdy atakował i
walczył. Później widziała tylko stanowczość typową dla aurorów.
Histeryczka krzyknęła
po raz kolejny, ale teraz można było ją zrozumieć. W trakcie gdy Harry i Jason
zajmowali się pokonanym wampirem, do kręgu wpadły dwa kolejne. Aurorzy
zareagowali w ostatniej chwili, gdyż bestie nie zwróciły uwagi na ich krew,
skupiając się na obywatelach. Silver widziała wzrok potwora, wbijającego wzrok
w osobę obok. Syriusz trzymał Dixona i to chłopczyk był celem. Carmen
dostrzegła to w tej samej chwili, co Evelyn. Kobieta rzuciła się przed męża i
synka, by przejąć na siebie atak. Łapa krzyknął jej imię, ale ona stała dalej,
a wampir biegł. Przygotowali się na atak, lecz tuż przed kobietą ktoś powalił
bestię na ziemię. Furia nie zdołał pokonać wampira, wyprowadzając idealną ofensywę,
lecz jedynie zatrzymał go. Obaj upadli na posadzkę, a brunet wylądował na
plecach bestii. Głowa oderwała się od ciała z nieprzyjemnym chrzęstem. Chłopak
wstał, a błyski, które Silver widziała wcześniej, ponownie zniknęły. Harry
zareagował szybciej, niż oni zdążyli cokolwiek usłyszeć. Blake krzyknęła, kiedy
kolejny wampir, pojawiający się nie wiadomo kiedy, stanął tuż przed aurorem.
Brunet zdołał jedynie spojrzeć w jego stronę, zanim pięść zacisnęła się na jego
gardle. Jas pisnęła, gdy Furia z hukiem uderzył w ścianę. Wampir wystawił kły,
patrząc na odsłoniętą szyję zamroczonego uderzeniem aurora. Szybko przysunął
twarz bliżej, dostrzegając tętnicę. Harry zdołał wykonać tylko jeden ruch, a
później umysł zalała mu fala okropnego bólu.
************************
Romilda Asteria Ellis, Lori już się nie pojawi.
Byłam ciekawa Waszej reakcji na zerwanie Harry'ego i Silver. Widzę, że dużo osób się z tego cieszy xD Jak to dalej się potoczy? Zobaczycie.
Trochę śmiesznie wygląda ankieta. 138 osób zaznaczyło, że czyta bloga, a komentarze można policzyć na palcach xD Dlatego wstawiłam tę ankietę, bo byłam ciekawa, jaka jest prawdziwa liczba, bo nie warto sugerować się ilością komentarzy ;)
No i jak obiecałam, nowy wygląd. Jestem z niego cholernie dumna i na pewno szybko go nie zmienię. A zdjęcie Daniela powala mnie na łopatki i mam je ustawione w każdym możliwym miejscu xD
Do soboty ;*
Aaa! Jak ja kocham tego bloga :3 cudowne! Haha, i harry nie jest z silver :D rywalka nowa do serca Pottera? Zapowiada sie interesujaco, super opisana akcja, tak sie wczulam, ze czulam sie jak byn tam byla *.* dywizjon siodmy pnie sie w gore :D Harry Kapitan ^^ szkoda, ze oddala sie od slizgonow, ;( Tyran bylby dumny z siodemek :) dziwne blyski w oczach Harry"ego? Brr, instynkt mordercyvwkracza do akcji. Nie wiem co jeszcze napisac, zaniemowilam, jak zawsze /lapciaa..<33
OdpowiedzUsuńBardzo cieszę się, że nie jest z Silver. I mam nadzieję, że ta rywalka będzia fajna i Harry do Evely nie wróci *-*
OdpowiedzUsuńJa przez Ciebie się rozryczałam! Teraz! Na serio! Urwać w takim momencie? Boże, jak dobrze się czytało ten rozdział, po prostu nad nim się rozpływam! Ręce drżą mi jak osika, ledwo co mogę pisać na klawiaturze. Wooooow... Po prostu brak słów.
OdpowiedzUsuńCiekawe co Harry zrobił... Bo niekoniecznie trzeba obstawiać, że zostaje ugryziony przez wampira. Może to coś związanego z instynktami? Wolę nie myśleć, bo czuję się coraz bardziej wzburzona, że rozdział dopiero za tydzień ;__; Akurat wtedy, kiedy w tę sobotę nie będzie mnie cały dzień. No ale życzę dużo weny i pozdrawiam, w końcu muszę wytrzymać xD
Hm... i co to za facet w następnym rozdziale? Co takiego zrobił, że tak wnerwił Harry'ego?
Z wyrazami szczerego bólu i tęsknoty za rozdziałem
- Nika
Ku*wa, ręce mi się telepały jak to czytałam xD Przyznam szczerze i bez bicia, że nie chcę, by Harry związał się z kimś z kanonu. Kanon niech spie*dala xD Skoro już ma zerwać definitywnie z Posrebrzaną, to niech znajdzie sobie kogoś, kto nie będzie kanoniczny xD
OdpowiedzUsuńBrak słów. Serio. Normalnie świetne, super i zaje*iste.
I to, jak przedstawiłam Pottiego... Hm. Brak słów, tyle ci powiem ;)
Chyba nie jestem stworzona do pisania długich i niezwykle motywujących komentarzy xD Ale mam pytanie - jak ty to robisz? ;D
Zapraszam do siebie ;)
Claire
*Przedstawiłaś, sorry xD
UsuńUwielbiam twoje opowiadania a szczególnie drugie oblicze . Masz niesamowity talent. Aż pozazdrościć rozdział niesamowity jak każdy. Tom nieźle się zapowiada. Dużo akcji, śmiechu. Po prostu czytałam z nosem w ekranie jak zawsze. życzę dużo weny i mam na dzieję, ze po instynkcie mordercy będzie jeszcze jakiś tom. Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńLena :D
Rozdział zniewalający, czyżby odezwały się mordercze instynkty? Widzę że z rozdziału na rozdział zaskakujesz. A co do liczby komentarzy, coż, przyznam szczerze czytam ciągle i nie mogę się oderwać, nawet po raz któryś stare opowiadania, ale jakoś nie lubię pisać komentarzy, dziwne nie? Mogę przeczytać 20 razy rozdział a nie napiszę żadnego komentarza, cóż może postaram się to zmienić. Co do Silver i Harrego hmm uwielbiam ich razem, więc ja powiem opozycyjnie chce ich razem i tylko razem ;))) Dużo weny życzę
OdpowiedzUsuńWspaniała notka, pełna krwi, walki i szaleństwa...jestem zaintrygowany słowami wieszczki, mam nadzieję ż to będzie baardzo nietypowa osoba jak Harry.
OdpowiedzUsuńZycze weny i z niecierpliwością czekam na next:D
Cudo^^ przepraszam że tak krótko ale jestem na komie....
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam już wczoraj, ale musiałam się jakoś pozbierać, żeby cokolwiek skomentować :D
OdpowiedzUsuńRozdział był świetny, czytało się go wręcz z zapartym tchem, no i te zabójcze opisy akcji w twoim wykonaniu <3 Irytowało mnie to myślenie Harry'ego o Sliver, ale w końcu nic dziwnego, byli ze sobą 5 lat. Ale liczę, że ta rywalka do jego serca okaże się kim ciekawym ^^ No i jeszcze raz wielkie brawa za te opisy akcji, bo naprawdę, były genialne <3 No i jedno pytanie - skoro nie można się było deportować to jakim cudem dywizjon siódmy pojawił się na miejscu? Wiem, pewnie będzie jakieś proste wytłumaczenie, ale pytam :D
Błędów nie widziałam, a może nie zwracałam uwagi z racji tego, że rozdział niezbetowany. A ankieta rzeczywiście wygląda zabawnie, porównując komentarzami.
Weny życzę ^^
Aaaaaaaa super :d ciekawe ciekawe co tam dalej będzie :p Czekam z niecierpliwością, A co to za moment z cyganką? Czyżby zapowiedź że pojawi się ktoś nowy kto bd chciał zdobyć naszego "wybrańca" ?? Ciekawe Ciekaw. no nic jak zwykle super i czekam na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kurrra
Tyle akcji, tyle akcji!
OdpowiedzUsuńTo było super dynamiczne, ciekawe, powalające i wciągające! Po prostu super.
Zerwanie Silver i Harry`ego? Żal mi tego, że się rozstali, ale nie dziwię się chłopakowi.
Dzisiejszy rozdział? Wow.
Akcja: super, tyle dynamiki, sceny zajebiście napisane.
Ogółem: tego mi brakowało. Dzisiaj coś się zaczęło dziać, w końcu zrozumiałam, na czym polega problem z instynktami.
Nie no, super rozdział
Zapomniałabym: Nowy szablon jest powalający!
UsuńNareszcie rozdział :) Dużo się dzieje ale ty chyba za bardzo doświadczasz Harrego... i powiem coś jeszcze za co pewnie mnie zagryzą ale stałaś się odrobinkę monotonna i pomimo że nadal czytam twoje opowiadania to brakuje mi tego napięcia co w obu tomach Drugiego Oblicza i pierwszym Bitwy Myśli :) Może to ja dorosłam za bardzo a może ty miałaś gorszy czas gdy to pisałaś. Tak czy siak fajny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńŚwietnyv rozdział!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać TERAZ??!??!??
całuski i weny
Romilda Asteria Ellis
micmile.blogspot.com
Genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekałam właśnie na jakąś akcje, a to nie dość, że akcja to jeszcze jaka ?? WAMPIRY :D Genialnie rozpracowany.
Pozdrawiam i weny (choć tej to ci nie brakje) :D
Świetny rozdział ;D Właśnie zastanawiałam się, kiedy będzie się coś działo na płaszczyźnie aurorskiej. No i się dzieje. DZIEJE. Silver, Silver, Silver. Co to poczniesz? xD Ta cała wróżka albo nieźle zgaduje, albo na prawdę widzi przyszłość, nie to co Trelawney. Ty wiesz, czy oni do siebie wrócą. Ja wiem, że Ty wiesz. Ale ja też chcę wiedzieć !! ;)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnego ;D
A ja tam chcę, aby Furia był z Evelyn :))
OdpowiedzUsuńWiesz, co?
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale końcowa sytuacja mnie rozbawiła, przyprawiając o atak śmiechu XD
taaak, wiem, jestem dziwna ;d
Ale co poradzę na moje sadystyczne usposobienie???
Coś ciężko to widzę.
Rozdział jeszcze lepszy niż poprzedni!
Ta akcja z wampirami...! Mrrr...
Co z Harrym? Został ugryziony? Na pewno przeżył ;d
W końcu, bez niego, nie byloby tej historii XD
Ale, co dalej???
Skończyłaś w takim momencie, że MUSZĘ przeczytać jeszcze jeden rozdział. Inaczej nie zasnę! ;d
Pozdrawiam,
~Cathy_Riddle
Hej,
OdpowiedzUsuńgenialny, Harry został kapitanem dywizjonu, jak i cały oddział awansował, wspaniale przedstawiona akcja, Tony oddalił kawał dobrej roboty trenują ich i szkoląc do walki z wampirami
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, uuu ja kręcę Harry został kapitanem dywizjonu, jak i cały oddział awansował, tak należało to im się ;) fantastycznie... akcja wspaniale przedstawiona, trenują ich i szkolą do walki z wampirami...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga