2.11.2013

II. Rozdział 18 - Pościg

“…My heart is a fist 
Drenched in blood
My soul will rise again…” 
[Papa Roach – My Heart Is A Fist]


Krzyk zamarł w gardle Evelyn, nie była w stanie nawet drgnąć. Cała sytuacja trwała może sekundę i była to najdłuższa sekunda jej życia. Wampir uderzył Harrym o ścianę, trzymając go za szyję, by następnie wbić kły w jego ciało. Była przekonana, że bestia ugryzła go w gardło, jednak chłopak, nawet oszołomiony uderzeniem, myślał w miarę racjonalnie i wcisnął swoją rękę między swoje gardło a twarz wampira. Zacisnął oczy z bólu, kiedy zęby zatopiły się w jego nadgarstku, rozrywając żyły. Jason dostał się na miejsce zdarzenia i natychmiast odciągnął potwora, ucinając mu głowę. Furia zjechał po ścianie. Starał się stanąć na nogach, ale te się pod nim ugięły i wylądował na kolanach. Ktoś jęknął, ktoś zapłakał, ktoś krzyknął. Jason rzucił się w jego stronę.
 — Stary, patrz na mnie — powiedział szybko, nie pozwalając mu spojrzeć na ranę.
Nigdy nie pozwólcie spojrzeć rannemu na ranę.Wtedy poczuje się jeszcze gorzej i może wam odlecieć w krainę ciemności, a do piekła stamtąd blisko — powtarzał im Tony.
Furia go posłuchał. Jason nie wiedział, czy także przypomniał sobie słowa mentora, czy po prostu zrobił to, co mu kazał. Krew. Mnóstwo krwi sączącej się z rozerwanych żył. Nadgarstek bruneta był w tragicznym stanie.
 — Z drogi! Jestem uzdrowicielem! — krzyknął ktoś przepychający się przez tłum.
Jason niemal odetchnął. Nie był dobry z podstaw uzdrowicielstwa, jeśli działał pod presją.
 — Niech ktoś szybko zamknie szczeliny w ogniu! — zarządził.
Zerknął w stronę ciał wampirów. Draco i Teo już zajęli się paleniem szczątków, zgodnie z jego wcześniejszymi instrukcjami. Harry tracił siły, patrząc na niego zamroczonym spojrzeniem, a krew płynęła z przeraźliwą szybkością. Uzdrowiciel wreszcie wyłonił się z tłumu. Był to dość podstarzały facet z mnóstwem piegów na nosie, podkrążonymi oczami i rudymi włosami. Chwycił Furię za łokieć, by obejrzeć ranę bez sprawiania mu niepotrzebnego bólu. Jason natychmiast odwrócił głowę chłopaka w przeciwną stronę, mówiąc:
 — I żebyś mi nawet nie zmrużył oka.
Nie miał zielonego pojęcia, czy ten go zrozumiał. Pewnie miał z tym spore trudności, zważywszy na to, że stracił dużo krwi.
— Trzeba zatamować krwotok — oznajmił uzdrowiciel. — Potrzebuję jakiś materiał. Cokolwiek, co będę mógł zawiązać.
Najwyraźniej w tej sprawie liczył na pomoc aurora, gdyż sam zaczął mruczeć coś pod nosem, manewrując różdżką nad raną Furii. Jason rozejrzał się szybko, ale Toby już ściągnął z siebie koszulę, pozostając w samym t-shircie i natychmiast podał mu część garderoby. Uzdrowiciel zaczął zawijać ranę. Zranienie wyglądało lepiej, kiedy krwawienie prawie ustało.
— Tak czy inaczej, sam uratował sobie życie — stwierdził rudzielec. — Z tętnicą nic bym nie zdziałał.
Jason pokiwał głową. Nadstawienie nadgarstka było ostatecznością, gdy było wiadomo, że nie pokona się wampira trzymającego ofiarę na uwięzi. Uzdrowiciel oznajmił, że ponownie połączył żyły, oczyścił ranę i rzucił zaklęcie, które będzie uzupełniało krew chłopaka przez godzinę. Furia oprzytomniał, choć bladością nadal przypominał nieboszczyka. Jeśli ktoś myślał, że wycofa się z walki, to grubo się mylił. Pognał za Jasonem na pole bitwy, nie chcąc zostawiać swojego dywizjonu bez kapitana.
Po jakimś czasie odgłosy walki ucichły, a Silver usłyszała głos kapitana Brygady Uderzeniowej oznajmiający koniec bitwy i ucieczkę pozostałych wampirów. Ogień otaczający obywateli został ugaszony, więc mogła zorientować się w sytuacji. Na podłodze jeszcze paliły się szczątki niektórych przeciwników. Inne zostały już całkowicie spopielone, pozostawiając po sobie jedynie małe drobinki rozniesione po całym pomieszczeniu w trakcie starcia. Członkowie siódmego dywizjonu kręcili się po pomieszczeniu, lecząc rany. Harry stał przed kapitanem Brygady Uderzeniowej ze skupioną miną. Koszula Toby’ego zastępująca bandaż była całkowicie przesiąknięta krwią, choć wyraźnie nie zwracał na to uwagi. Ręka na całej długości pokryta była czerwoną posoką wypływającą z rany na ramieniu. Wreszcie kiwnął głową i się odmeldował. Zanim kapitan Brygady Uderzeniowej odszedł, zwrócił się jeszcze do całego dywizjonu:
— Siódemki, dobra robota.
Pozdrowili go standardowym gestem dłoni przyłożonej do czoła. Harry wreszcie zerknął na swoje obrażenia i chyba stwierdził, że nie obejdzie się bez pomocy. Wyleczona, choć nadal blada Madison, zajęła się jego ranami na ramieniu, dość szybko się ich pozbywając.
— Wracamy na misję? — zapytał go Jasper, a Furia kiwnął głową.
— Zaraz przyniosą nam świstoklik — powiedział. — Jeszcze zdążymy ich złapać.
Najpierw przyniesiono im jednak niezbędne bandaże i eliksiry. Redford był chyba w najgorszym stanie. Wampir rozszarpał mu skórę na brzuchu oraz klatce piersiowej, i chociaż zajmował się nim uzdrowiciel, utrzymywał, że czuje się świetnie. Harry wreszcie się poddał, gdy spod jego bandaża zaczęły kapać kropelki krwi. Wypił eliksir uzupełniający krew, tak jak mu zalecono, a późnej odwiązał koszulę z nadgarstka. Isaac skrzywił się mocno, widząc tak rozszarpaną skórę. Zaklęcia uzdrowiciela znacznie zmniejszyły ranę, ale działało to przez krótki czas – tylko do końca walki. Teraz musiał sięgnąć po eliksiry powiązane z zaklęciami, więc poddał się jakiejś młodej uzdrowicielce przysłanej tutaj przez kapitana Brygady Uderzeniowej. Spojrzała na swojego pacjenta i Isaaca z lekkim niesmakiem, gdy zapalili po papierosie.
— Jesteście uświadomieni, że papierosy powodują raka? — zapytała.
— Słyszymy to za każdym razem od Madison — odparł Isaac, machając niedbale ręką.
— Przed chwilą omal nas nie zjedli, a mielibyśmy paść na raka? Ironia losu — dodał Furia.
Blondyn zaśmiał się głośno, a uzdrowicielka spojrzała na niego z rozbawieniem w oczach. Nad głową Silver zaświeciła się czerwona lampka. Rywalka? Ze złością stwierdziła, że przez tę cygankę wszędzie będzie widziała zagrożenie w postaci innych dziewczyn, pragnących zdobyć serce jej chłopaka. Byłego chłopaka – zachichotał natrętny głosik, który odzywał się nie wtedy, gdy miał. Ona wszystko zmyśliła – przyznała twardo, ale głosik nie dał jej spokoju. Przecież przepowiedziała ci, że spotkasz go szybciej, niż się spodziewasz. Uzdrowicielka zawinęła nadgarstek Harry’ego w bandaż i odeszła do kolejnych rannych. Przez nią będę przewrażliwiona – podsumowała, widząc, że Furia ze stanowczą miną wraca do pracy, rzucając rozkazy swojemu dywizjonowi. Jakiś młody chłopak przyniósł mu pasek od spodni. Łatwo mogli się domyślić, że jest to świstoklik powrotny do Egiptu.
 — Lecimy? — zapytał Isaac.
 — Czekamy na dywizjon zastępczy — odparł, rzucając niedopałek na ziemię.
Po chwili zjawił się dywizjon pierwszy, dość mocno poturbowany po walce, ale wszyscy żyli. Oliver kiwnął Harry’emu lekko na powitanie, na co odpowiedział. Następnie przeprowadził krótką rozmowę z kapitanem jedynek, którzy mieli zająć się obywatelami i szkodami, ponieważ siódemki musiały szybko wracać na misję. Silver żałowała, że nie udało im się chociaż krótko porozmawiać, bo już bardzo za nim tęskniła. Od zerwania minęło dużo czasu, jednak ona nadal czasami płakała w poduszkę. Chociaż krótkie powitanie w windzie sprawiało, że czuła się lepiej, wracała jej nadzieja, że jeszcze będą razem, choć wiedziała jak ciężko będzie go odzyskać.
Kiedy ostatnia siódemka dotknęła świstoklika, dywizjon zniknął.

Syriusz od jakiegoś czasu zajmował się umieszczaniem przestępców w areszcie za różnorodne wykroczenia. To tam czekali oni na przesłuchanie i proces, by następnie przeniesiono ich do Azkabanu za ciężkie przestępstwo, do więzienia dla drobnych przestępców, bądź wypuszczano ich na wolność, gdy okazało się, że ten ktoś był niewinny. Przyzwyczaił się już do głośnych krzyków i hałasów, gdy przestępcy darli się, że są niewinni, a aurorzy nie zwracali na to uwagi. W pierwszy dzień na tym stanowisku spotkał się z kobietą oskarżoną o zamordowanie męża. Wpadła w szał, powtarzając, że jej mąż to sukinsyn jakich mało i ten gnojek zaaranżował zabójstwo i nadal żyje z kochanką. Po śledztwie wykryto, że mówiła prawdę, a jej mąż okazał się mordercą swojej kochanki, która chciała go wydać. Został wysłany do Azkabanu na trzydzieści lat, a kobieta z satysfakcją złożyła papiery rozwodowe i pozbawiła go majątku. Zwykle jednak spotykał się z drobnymi kieszonkowcami, włamywaczami, handlarzami eliksirów bądź facetami wdającymi się w bójkę. Kiedyś nawet były to dwie kobiety. Wprowadzono je do pomieszczenia w dziwnej pozycji: ciągnęły się za włosy, wrzeszcząc jedna przez drugą. Aurorzy musieli trzymać je w pasie, aby nie wydrapały sobie oczu.
Tym razem nie słyszał żadnych hałasów, gdy przyprowadzono czteroosobową grupkę wściekłych mężczyzn. Dywizjon siódmy wrócił z misji z zadowalającym efektem. Łapa chwycił pergamin, by spisać notatkę. Harry podał mu cztery nazwiska i postawił zarzut przemytu eliksirów z Anglii do Egiptu. Czwórka oskarżonych wylądowała w celi.
— Wreszcie wolne. Już nie mogłem wytrzymać w tej spiekocie — stwierdził Mickey z ciemniejszą twarzą niż przed misją.
Dywizjon wrócił do domów. Harry stwierdził, że i tak nie ma nic do roboty, dlatego pogawędził trochę ze swoim chrzestnym. W trakcie misji opalił się, jednak na nadgarstku nadal miał bandaż. Spod rękawa koszulki Łapa dostrzegł także blizny po kłach wampira.
— Jeszcze tak kiepsko wygląda? — zagadnął, kiwając w stronę dłoni chłopaka.
— Już jest lepiej, ale rany po kłach wampirów goją się wolniej, więc muszę być cierpliwy — odpowiedział. — Blizny i tak zostaną. W końcu to wampiry. — Nagle walnął się w głowę. — Zapomniałem o raporcie. Teraz wiem, czemu tak szybko uciekali do domów. Szlag, muszę go sam napisać.
Łapa roześmiał się, a Furia wstał z niezadowoloną miną.
— Wpadnij później do Dixona, bo już zaczyna marudzić.
— Jak się trzyma po paradzie? — zaniepokoił się.
— Czasami ma koszmary, ale jest znacznie lepiej niż na początku — westchnął. — Na szczęście nie widział zbyt dużo, bo starałem się, żeby nie odwracał głowy w stronę walki i ognia.
Harry pokiwał lekko głową.
— Wpadnę później to pogadamy.
Pożegnali się. Furia skierował się do gabinetu, gdzie napisał raport z misji w Egipcie, a następnie oddał go odpowiedniej osobie. Miał zamiar kupić Dixonowi jakiś prezent, dlatego postanowił iść do mugolskiej części Londynu bezpośrednio z Ministerstwa. Ruszył do windy, chcąc wydostać się stąd przejściem dla gości. Nogą wystukiwał melodię, którą non stop słyszał w Egipcie, dopóki do windy nie weszli Draco i Blaise.
 — Jest i on. Wyglądasz jakbyś był na wakacjach, a nie misji — stwierdził na wstępie Elvis.
— Daj spokój. Taka spiekota, że Hiszpan latał na golasa.
Wybuchnęli śmiechem.
— Wpadasz dzisiaj do klubu? — zapytał Fortis. — Ekipa ze Slytherinu organizuje spotkanie.
— Nie wiem. Jestem padnięty, a jeszcze muszę wpaść do Dixona.
— Jakby co, będziemy tam gdzie zwykle. Zaczynamy o dwudziestej, ale jeśli się spóźnisz to luz — powiadomił Blaise.
Harry skinął głową. Winda zatrzymała się i dwójka Ślizgonów wysiadła. Furia wyszedł piętro dalej i skierował się do miejsca, gdzie zatrzymywała się budka telefoniczna. Chwilę później jechał w górę i wysiadł na ulicy.

Silver popijała drinka, słuchając opowieści Dafne. Dziewczyna w ostatnim czasie dość mocno wydoroślała i wyglądała jak prawdziwa kobieta. Robiła karierę jako fotograf mugolskich gwiazd, a Neville był jej chłopakiem. Gryfon jednak nie pojawił się na spotkaniu, ponieważ pracował. Z tego, co się dowiedzieli, zajmował się hodowlą rzadkich roślin i aktualnie trafił na jakiś rozszalały krzak, który non stop musiał być pod obserwacją. Obok Dafne siedziała Astoria z Draconem, a następnie Pansy rozmawiająca z Teodorem. Toby i Jasmine wirowali na parkiecie, a Blaise i Blake, którzy chwilę wcześniej się kłócili, teraz wpleceni byli w swoje ramiona. Wyrwała się z zamyślania, gdy Pansy ją zawołała.
 — Tak?
 — Furia nie przyjdzie?
 — Ymm… Chyba jeszcze jest na misji — odparła niepewnie.
 — Dzisiaj wrócił — wtrącił Draco. — Spotkaliśmy go z Elvisem w Ministerstwie. Mówił, że nie wie, czy wpadnie, bo jest padnięty po robocie.
Pansy pokiwała głową, a po chwili roześmiała się i zerknęła na Evelyn.
— Nie wiesz, co się dzieje z twoim chłopakiem?
Blaise i Blake zerknęli na siebie. Silver chrząknęła.
 — Nie jesteśmy już razem — odpowiedziała, wyraźnie zaskakując tym Pansy.
Przez chwilę dziewczyna widocznie myślała nad tym, czy się nie przesłyszała. Evelyn odwróciła wzrok.
— Przepraszam, nie wiedziałam — powiedziała wreszcie Pansy.
— Nie szkodzi — odparła cicho.
Blake szybko zmieniła temat, widząc, że Silver myślami jest gdzieś indziej, co ostatnio zdarzało jej się coraz częściej. Blondynka czuła ten nieprzyjemny uścisk w sercu, kiedy ktoś pytał ją o Harry’ego, a ona musiała powiadomić o ich zerwaniu. Najgorzej się czuła, gdy musiała powiedzieć o tym swoim rodzicom. Eric wyglądał na wściekłego i gotów był iść do Furii, by powiedzieć mu co nieco za to, że zranił jego córkę, jednak ona rzekła, żeby nie miał o to pretensji do chłopaka, bo zerwanie było jej winą. Choć nic nie powiedzieli, gdy wyznała im prawdę, to czuła, że zrozumieli zarówno jej zachowanie, jak i chłopaka.
Impreza była świetna, jednak ona czuła się zbyt przygnębiona, żeby dobrze się bawić. Zwykle w takich spotkaniach towarzyszył jej Harry i chyba brakowało jej tego, że nie siedzi obok niej, rzucając co jakiś czas do ucha zabawne komentarze, z których śmiała się jak opętana. Brakowało jej dłoni trzymającej ją lekko za palce, ramienia, na którym opierała głowę, kogoś, kto zaciągnie ją do tańca bądź pocałuje czule w głowę.
Zobaczyła go i zatliła się w niej nadzieja, że zaraz do niej podejdzie, przeprosi za spóźnienie, usiądzie obok i przyciągnie ją do siebie. Nadzieja, że będzie jak dawniej. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że wcale go sobie nie wyobraziła i jest tutaj w rzeczywistości. Podszedł do stolika, przeprosił za spóźnienie i usiadł, ale nie obok niej. Przez moment ich spojrzenia się przecięły, lecz trwało to tylko sekundę. Pansy zaczęła go zagadywać o misję, żartując, że wygląda jak Arab. Blaise polewał mu do kieliszka, choć chłopak wyraźnie kantował, mówiąc, że jest padnięty i po dwóch kieliszkach będzie pijany. Cóż, po trzech był i to dość wyraźnie. Sama Evelyn zatapiała smutki w alkoholu, więc w jej głowie już wirowało. Tańczyła na parkiecie, miała wrażenie, że głośno śpiewała. W pewnym momencie Jasmine powiedziała jej, żeby więcej nie piła, bo jest kompletnie pijana, ale nie była pewna, czy to działo się na tej imprezie. Później miała tylko pojedyncze przebłyski. W którymś momencie paliła papierosa, którego podał jej Furia na jej własne życzenie. Raz spotkali się przy barze i rozmawiali o czymś, a ona czuła jego dłoń na swoim kolanie. Innym razem stali na korytarzu, a ona obejmowała go mocno w pasie. Kolejny przebłysk dotyczył Blake, która powtarzała słowa Jasmine. Niedaleko nich Elvis ze stanowczą miną trzymał pijanego Harry’ego za głowę i coś do niego mówił. Później znowu coś palili, śmiejąc się głośno. Ostatni przebłysk to drzwi do jego sypialni, opadająca na ziemię bluzka, pożądliwy dotyk i mocne pocałunki.

Nudności całkowicie wybudziły go ze snu. Z cichym jękiem otworzył oczy, nie wiedząc, gdzie jest. Dopiero po paru sekundach uświadomił sobie, że znajduje się w swoim domu, w swoim łóżku, całkowicie nagi i z kimś leżącym obok niego. Powoli odwrócił głowę. Zaklął rozpaczliwie w myślach. U jego boku spała Silver z nagim ramieniem wystającym spod kołdry. Zamknął oczy z grymasem na twarzy, a wspomnienia powoli zalewały jego umysł. Po pijanemu, w trakcie imprezy, zaczął przystawiać się do dziewczyny, a ona, cóż, nie sprzeciwiała się. W którymś momencie widział przed sobą Blaise’a, który trzymał go za głowę i mówił, żeby się ogarnął, bo jest kompletnie pijany i nie wie, co robi. Później… Cholera, skąd ja wziąłem trawkę? – stęknął w myślach. Kolejne wspomnienia miały związek z jego sypialnią i Silver aktualnie tutaj śpiącą. Nie otwierał oczu z nadzieją, że nudności miną. Początkowo nie reagował na poruszenie od strony Evelyn. Uchylił powieki dopiero, gdy zaklęła cicho. Obrócił lekko głowę, krzywiąc się niemiłosiernie. Spojrzała na niego w tym samym momencie. Odwróciła wzrok.
— Jak to się stało? — szepnęła.
— Zabij mnie, ale nie wiem — odparł szeptem, patrząc w sufit.
Zamknął oczy, czując, jak obraz wiruje, a wnętrzności podchodzą do gardła.
Dłonie wplątane w jego włosy, przyciągające go do miękkiej piersi, którą całował. Głowa odchylona mocno w tył, ukazując długą szyję. Twarz wygięta w grymasie rozkoszy. Zamknięte oczy i otwarte usta wypowiadające jego imię jak mantrę. Jej jęki, a później krzyki. Jego drżące ręce badające ciało dziewczyny i usta składające na nim pocałunki.
Uchylił powieki. Cóż, nie mógł mieć wątpliwości. Evelyn owinęła się kołdrą i zabierając z podłogi swoje ubrania, skierowała się do łazienki. Furia pozbierał swoje i narzucił je na siebie, plując sobie w brodę. Nadal czując mdłości, poszedł do kuchni, by napić się wody. Pulsujący ból głowy nie dawał mu spokoju, a obrazy nie chciały zniknąć sprzed oczu. Gdy ponownie skierował się do sypialni, na korytarz wyszła w pełni ubrana blondynka.
— Lepiej już pójdę — wymamrotała, prawdopodobnie nie czując się lepiej od niego psychicznie i fizycznie.
— Silver, przepraszam — odparł cicho.
— Nie przepraszaj — odpowiedziała. — Oboje jesteśmy winni.
To i tak nie poprawiło tego, jak się teraz czuł. Drzwi trzasnęły. Ponownie został sam w pustym domu, w którym znowu czuł zapach Evelyn.

Przyzwyczaił się do tego, że zostaje wzywany do gabinetu Johna, który przydzielał misje aurorom bądź dywizjonowi. Tym razem był to pościg za grupką przestępców. Harry niezbyt przepadał za tym mężczyzną, który może i był dobrym aurorem i obserwatorem, ale zachowywał się zbyt obsesyjnie. Czasami wymagał od nich zbyt dużo lub przydzielał misję jednej osobie, choć powinna być tam większa grupa. Teraz Harry miał poprowadzić także część piątego dywizjonu, choć Furia miał wrażenie, że to i tak będzie zbyt mała grupka jak na tyle osób do złapania. Już w swoim gabinecie patrzył na wszystkie papiery z niepewnym wyrazem twarzy. Z tak małą ilością osób była to bardzo ryzykowna akcja. Chciał ograniczyć rannych do minimum, dlatego wrócił do gabinetu Johna z pytaniem, czy może dostać więcej osób. Wrócił z kwitkiem i jeszcze większą niechęcią do mężczyzny. Stan starał się mu pomóc opracować najlepszą strategię, jednak nie było to takie proste.
— Brakuje co najmniej siedem osób — powiedział Furia ze zirytowaną miną. — Jak mamy przeprowadzić skuteczną akcję, mając tylu ludzi? Czy go Merlin opuścił?
Wreszcie opracowali jakąś taktykę, ale wszyscy wiedzieli, że muszą liczyć na dużo szczęścia. Harry także nie był przekonany i chociaż każdy znał swoje zadanie, to on nadal patrzył w pergaminy, myśląc nad czymś innym.
— Ku*wa, to jest samobójstwo — stwierdził.
Nikt nie zaprzeczył, więc wstał i skierował się do gabinetu Johna.
— Już byłeś — rzekł niepewnie Jasper.
— Nie będę wysyłał was prosto do Munga, bo nie łaska dać więcej ludzi — odparł i zatrzasnął drzwi.
Przedstawił Johnemu wszystkie opracowane strategie, żeby potwierdzić swoje słowa. Miał wrażenie, że mężczyzna robi mu na złość i stwierdził, że dodatkowe trzy osoby wystarczą. Furia próbował jeszcze protestować, ale dostał niezły ochrzan, więc zacisnął zęby. Miał ochotę walnąć przełożonemu z pięści w twarz, gdy ten oznajmił, że dobry kapitan potrafi wyjść cało z każdej sytuacji. Odpyskował, że dobry kapitan nie prowadzi swoich ludzi na pewną śmierć. Wiedział, że przegina, ale nie chciał posyłać dywizjonów na akcję, która była z góry skazana na porażkę. Cud, że nie trzasnął drzwiami na odchodnym. Ułożył nową strategię z dodatkowymi trzema osobami. Ruszyli na akcję.
Tak jak Furia przypuszczał, nie mogli w tyle osób zrobić porządnego pierwszego uderzenia, więc wywiązała się walka między aurorami i przestępcami, w której liczebną przewagę mieli łamacze prawa. Dywizjony dzielnie walczyły z przeciwnikami, jednak nie mogli uniknąć ran. Harry roziskrzonymi oczami rozglądał się po polu bitwy, oceniając sytuację. Wiedział, że nie złapią wszystkich przestępców i część z nich ucieknie, mimo barier ochronnych, które brunet miał zamiar usunąć, gdyby sytuacja stała się beznadziejna. Ciskając zaklęciami w swojego przeciwnika, kątem oka dostrzegł uciekającego przez okno faceta. Niestety, nikt nie miał możliwości go zatrzymać. Za jego przykładem poszło dwóch kolejnych, nie przejmując się pozostałymi. Gdy drugi przestępca dołączył do przeciwnika Furii, walka stała się cięższa. Uciekał przed czarnomagicznymi klątwami. Raz oberwał prosto w brzuch zaklęciem rozcinającym, ale w następnej chwili zdołał powalić jednego z przeciwników na łopatki. Zaćmienie sprawiło, że przez moment zawahał się, zanim zrobił kolejny ruch, ale instynkt przejął kontrolę nad jego umyłem.
Kiedy odzyskał jasność, jego przeciwnik leżał na ziemi w kałuży krwi wypływającej z brzucha pociętego jak przez pazury jakiegoś dzikiego zwierzęcia. Z przerażeniem rzucił na niego zaklęcie tamujące krew, a następnie oszołomił. Odwrócił się, czując muskającą jego ramię klątwę tnącą. Kilkoma ruchami powalił mężczyznę na ziemię, podcinając mu kolana. Zabij go. Potrząsnął głową. Nikt się nie zorientuje. Pomyślą, że trafiło go zaklęcie odbite rykoszetem. Jego oczy błysnęły. Uniósł różdżkę. Co ty robisz?! – krzyknął nagle inny głos. Głos rozsądku. Usta już układały się, by wypowiedzieć jakąś klątwę, lecz w porę się opamiętał i zmienił decyzję, rzucając zwykłego oszałamiacza. Instynktownie uciekł przed kolejnym urokiem, powtarzając sobie w myślach: Panuj nad sobą. Te myśli nie pozwalały mu skupić się na walce, dlatego szybko zostały zepchnięte na dno umysłu. Kolejne zamroczenie. Rozbudził się dopiero, gdy usłyszał krzyk mężczyzny, z którym chwilę wcześniej walczył. Uświadomił sobie, że przesadził z długością zaklęcia porażającego, dlatego natychmiast je przerwał. Kątem oka zauważył leżącego na ziemi Navida z krwawiącą głową i przeraźliwie bladą twarzą. Coś nieprzyjemnego ścisnęło go za gardło. Tuż za nim wybuchła część muru, a odłamek ściany uderzył  Harry’ego w skroń, rozcinając skórę. Wziąłem ich na rzeź – pomyślał z przerażeniem, gdy dostrzegł Alano z mocno rozszarpanymi spodniami, przez które przedzierała się krew. Chłopak mocno kulał, ale wytrwale walczył, choć widać było w jego oczach ból. Jakiś blondyn z piątego dywizjonu oberwał w twarz zaklęciem rozcinającym, które przebiło mu policzek i brodę. To tylko bardziej niebezpieczna misja. W końcu musi dojść do ostrzejszych walk. Jesteś aurorem, do cholery. Na tym to też polega. Cisnął klątwą w kolejną osobę, która cudem jej uniknęła. Musisz trzymać twardą minę, nawet gdy widzisz, że twoi ludzie są ranni. Kapitan ma zawsze głowę na karku. Zacisnął szczękę, rzucając facetowi pod nogi zaklęcie wybuchające. Mężczyznę odrzuciło aż pod ścianę, gdzie uderzył się w głowę i siedział przez moment na ziemi, tępo patrząc w jeden punkt. Dobij go. Przecież potrafisz.
Drętwota — szepnął, ignorując instynkt.
Kolejna osoba uciekła przez rozwalone drzwi. Furia upadł na ziemię, gdy jego kostka wygięła się pod wpływem zaklęcia. Pulsowała tępym bólem, najprawdopodobniej była skręcona. Rzucił przed siebie tarczę ochronną, spodziewając się ataku. Nie miał pojęcia, co się działo dalej, ale ocknął się stojąc wyprostowany, choć ból rozsadzał mu nogę, a metr dalej jakiś mężczyzna leżał na ziemi ze złamaną ręką, w której trzymał różdżkę. Harry celował wprost w niego z nienawiścią w oczach, która szybko została zastąpiona szokiem, a później stanowczością. Zaklęcie oszałamiające trafiło przestępcę prosto w pierś. Furia przeniósł większy ciężar ciała na zdrową stopę, krzywiąc się niemiłosiernie. Jedna stopa mogła być utrapieniem dla walczącej osoby. Szybkie kroki, podskoki czy bieg były teraz niemożliwe, dlatego musiał liczyć na ochronę zaklęciami. Był zmuszony do odskoku, co spotkało się z jego cichym jękiem bólu i niezbyt celnym zaklęciem rozbrajającym. Szybko postawił przed siebie tarczę ochronną.
Cały budynek zatrząsł się niespodziewanie w momencie wybuchu w pomieszczeniu obok. Odłamki tynku spadły z sufitu, a obraz wiszący na ścianie roztrzaskał się o ziemię. Dym na chwilę zasłonił brunetowi pole widzenia i za późno dostrzegł mknące ku niemu zaklęcie. Jego różdżka wyślizgnęła się z dłoni i poleciała w stronę przeciwnika. Nie myśląc długo, Furia rzucił się przed siebie i zaatakował pięściami. Czarodzieje wpadają w panikę, gdy nie mają różdżki, co jest wręcz żałosne, bo nie potrafią sobie bez niej poradzić. Wy nie spanikujecie, lecz od razu rzucicie się do ataku. Po to macie pięści. Walka mugolska to wasza ostatnia deska ratunku, gdy zabiorą wam różdżkę w trakcie walki. Po to będziemy ćwiczyć walkę wręcz. W momencie kiedy wylądował na zaskoczonym facecie, słowa Tony’ego przemknęły mu przez głowę jak błyskawica. Instynktownie zaatakował go po mugolsku, nawet tego nie przemyślając. Mężczyzna zdążył tylko unieść różdżkę, zanim silne uderzenie w twarz zwaliło go z nóg. Brunet nie czekał, aż się otrząśnie i ciśnie w niego klątwą, lecz uderzył drugi raz, w efekcie czego z nosa przestępcy trysnęła krew. Furia szybko wyrwał mu swoją różdżkę. Uderz jeszcze raz. Skroń to dość dobre miejsce do uderzenia, prawda? Wyładuj się na tym łajdaku. Wytłumaczysz, że działałeś w samoobronie. Stłumił jęk, czując, że instynkt rozumie go lepiej niż ktokolwiek. Ostatnio miał tak dużo stresu, że jego wybuch złości wisiał na włosku. Wyżycie się na facecie byłoby idealnym rozwiązaniem. Opanuj się. To instynkt mordercy. Jeśli go posłuchasz, to znaczy, że jesteś słaby i staniesz się taki jak Voldemort. Oszołomił mężczyznę i szybko z niego wstał.
Walka zakończyła się zwycięstwem aurorów, chociaż wiedzieli, że część przestępców zdołała uciec z pola bitwy. Dopiero gdy emocje opadły, Harry odczuł skutki tej potyczki. Po boku twarzy spływał mu strumień krwi z rozciętej skóry, przeciążona stopa pewnie wyglądała już jak piłka koszykowa, a postrzępione ubrania przeciekały bordową posoką.
— Ci mniej poranieni niech zajmą się pomocą dla tych w gorszym stanie i nieprzytomnych. Isaac, pomóż mi związać tych kolesi — zarządził.
Wszyscy rozeszli się do swoich prac. Furia rzucił na obolałą stopę szybkie zaklęcie uśmierzające ból, aby mógł zająć się unieruchamianiem przestępców. Lekko kulał, ale nie narzekał. Zaklęcie działało dość dobrze, chociaż wiedział, że tylko przez krótki czas. Nie było osoby, która nie miała chociaż jednej rany. Niestety, większością musieli zająć się specjaliści. Alano nie był w stanie samodzielnie stać, gdyż miał rozoraną nogę i prawdopodobnie uszkodzone kości. Navid został rozbudzony, jednak miał mdłości i prawdopodobnie wstrząśnienie mózgu. Jakiś blondyn z piątek nabawił się kontuzji biodra, natomiast Jason miał złamaną rękę w kilku miejscach. Mickey oberwał zaklęciem przebicia, dlatego na boku miał okropnie krwawiącą ranę. Harry wiedział, że pod ubraniem prawdopodobnie brakuje mu fragmentu ciała. Szybko umiejscowił z Isaacem pokonanych przestępców w kręgu i związał liną, a następnie wcisnął jednemu z nich w dłoń świstoklik prosto do celi dla osób mających przejść proces. Tamtejsze służby zostały o tym powiadomione i zapewne już wyczekiwały, by rozdzielić ich do różnych cel. Furia uaktywnił świstoklik i nieprzytomni zniknęli ze świstem. Wtedy zajął się swoimi ludźmi, w myślach stwierdzając, że każdy z nich musi znaleźć się w punkcie uzdrowicielstwa w Ministerstwie Magii.
 — Gdzie jest najbliższy punkt deportacyjny w Ministerstwie do uzdrowicieli? — zapytał Isaaca, który trzymał się najlepiej ze wszystkich.
— Jest na tym samym poziomie co atrium, więc chyba tam — odpowiedział.
Blondyn chwycił Alano pod ramię, facet z piątek Navida, a inny, mocno się krzywiąc, został przytrzymany przez Stana i Jaspera. Furia zerknął jeszcze na Madison z rozciętą głową, a później wszystkich teleportował. Wylądowali w atrium, w którym wrzało jak w ulu. Navid jęknął słabo, co nie było dziwne w jego stanie.
— Wszyscy do uzdrowicieli — zarządził Furia. — Natychmiast! — rozkazał typowo władczym tonem, co zdarzało mu się bardzo rzadko w stosunku do siódemek, gdy zobaczył, że niektórzy otwierają usta, by coś powiedzieć.
Pracownicy Ministerstwa Magii zerkali w ich stronę z niepokojem, ale z łatwością mogli się domyślić, że to aurorzy po walce. Między ludźmi dostrzegł idącego w ich stronę Johna. Wściekłego Johna. Najgorsze było to, iż wiedział, że zmierza on w jego kierunku.
— Potter! — Odchodzący już członkowie piątek i siódemek odwrócili się w stronę głosu. Harry musiał wziąć wszystko na swoje barki, jako kapitan tej misji. Spojrzał na Johna z twardym wyrazem twarzy, przygotowując się na ochrzan. — Jak tylko doprowadzisz się do porządku, masz natychmiast stawić się w moim gabinecie! Bezzwłocznie, zrozumiano?!
— Tak jest.
To było tyle, ale Harry wiedział, że później mu się nieźle oberwie. Kiwnął na dywizjony, żeby szły dalej, nie przejmując się mężczyzną. Madison posłała mu słaby uśmiech. Mocno kulejąc, Furia wszedł zaraz za wszystkimi do punktu uzdrowicielstwa. Szybko zajęto się jego ranami, choć zastrzeżono, że stopa jeszcze będzie go boleć, gdyż powinien jej nie przeciążać i odpoczywać. Niestety, nie miał takiej możliwości, ponieważ wiedział, kto czeka na niego w gabinecie. Rozeznał się jeszcze w stanie zdrowia jego podwładnych, by upewnić się, że zostaną wyleczeni. Ruszył do atrium i windy, kulejąc na skręconą kostkę. Była to pora lunchu, dlatego kręciło się sporo ludzi. Co jakiś czas skinął głową na powitanie, ale nikt go nie zagadywał, widząc jego niezbyt ciekawą minę i stan. Dopiero roześmiana Tonks rozmawiająca z Silver odważyła się powiedzieć coś poza powitaniem.
— Co masz taką minę? — Żartobliwie popchnęła go biodrem o biodro, w efekcie czego musiał podeprzeć się nadwyrężoną stopą, krzywiąc się mocno. — Ou. Walka?
— Między innymi — odparł, a widząc jej pytające spojrzenie, niemrawo dodał: — Właśnie idę na dywanik.
Tonks gwizdnęła.
— Co zmalowaliście?
— Część przestępców nam zwiała.
Pokiwała głową ze zrozumieniem, a Evelyn zerknęła na niego ze współczuciem.
— Źle rozpracowana akcja? — pytała Tonks.
— Za mało ludzi. Jak powiedziałem, że potrzebujemy więcej, to dostałem ochrzan. W efekcie końcowym większość dywizjonu leży w szpitalu, ale oczywiście ja będę winny.
— Dużo wymaga od młodych. Czasami aż za. Lepiej za dużo nie pyskuj, jeśli chcesz tutaj dłużej popracować — poradziła aurorka.
Niechętna mina Harry’ego mówiła sama za siebie.
— Trochę późno mi to mówisz.
Silver parsknęła śmiechem, a Tonks wywróciła oczami.
— Jak zwykle się nie hamujesz, gdy coś ci nie pasuje.
— Po prostu walczę o swoje.
Drzwi windy otworzyły się, a on odetchnął głośniej.
— Pamiętaj: lepiej ugryź się w język — rzekła jeszcze Nimfadora, zanim wysiadł.
— Zobaczy się — mruknął, a obie zaśmiały się.
Kiedy winda odjechała, zarówno Harry, jak i Evelyn poczuli, że uchodzi z nich napięcie związane ze spotkaniem po tym, co się między nimi stało. Chwilę później Furia wkroczył w paszczę lwa. 

*******************************

Claire, ale co robię? xD Też nie potrafię pisać długich komentarzy, więc całkowicie Cię rozumiem.
Kinina, "Najwidoczniej aurorzy znaleźli szybki sposób przekazywania sobie informacji, gdyż nie minęło nawet pięć minut, gdy rozległ się świst charakterystyczny w trakcie wędrówki świstoklikiem." - odpowiedź na Twoje pytanie ;)
CzarnaWdowa Lilith, hmm co masz na myśli pisząc "monotonna"? ;)

Nie wiem, co mam jeszcze pisać pod notką xD Nie będę przecież bredziła o pogodzie albo o tym, że jestem głodna, ale z lenistwa nie chce mi się iść do kuchni xD Ankieta. Nie spodziewałam się takiej ilości głosów na tak, ale miło wiedzieć, że tyle osób czyta te opowiadanie.
Do kolejnej notki ;*

16 komentarzy:

  1. Pierwsza? ^^
    Rozdział c-u-d-o-w-n-y!!!!!
    Ja nigdy nie potrafiłam tak dokładnie opisywać akcji...
    Kocham Twojego bloga KOCHAM!!! ♥
    Codziennie wchodzę i podczytuję notki (chyba wszystkie przeczytałam z 50 razy albo i więcej xd)
    Dobra kończę, bo mam się uczyć :(
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu! To jest cudne! Nie wiem jak wytrzymam do następnego tygodnia!
    Wszystko jest genialnie opisane... Każda akcja...
    Nie mogę sobie wyobrazić Furii z kimś innym... Zżyłam się z Evelyn i nie potrafię przyjąć do wiadomości fakt, że oni mogą nie być już razem...
    Zaciekawił mnie instynkt Harry'ego... Jak sobie z nim poradzi? Co zrobi? - te pytania zazwyczaj goszczą w mojej głowie...
    Tak ogółem... Twój blog jest genialny (zresztą nie tylko ten) i nie mogę bez niego żyć...!
    Życzę dużo weny i pozdrawiam,
    Arashi ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przyznać, że dzisiejszy rozdział naprawdę mi się podobał. Dosyć szybko go czytałam ani nie odrywałam się, by zrobić coś innego, co dobrze świadczy o rozdziale :)
    Zastanawiam się, dlaczego John nie zgodził się na większą ilość osób w akcji. Wierzę, że nie będzie to żaden szpieg, bo to zbyt oczywiste według mnie, ale zastanawia mnie jego punkt widzenia. Raczej nie zrobił tego tylko z tego powodu, że nie lubi Harry'ego/miał zły dzień/chciał być złośliwy. To nie mogło być tak, ponieważ w taki sposób niemożliwe jest, żeby został obsadzony na tak wysokim stanowisku.
    Podobają mi się walki. Są ciekawie opisane, a momenty, kiedy Harry walczy z mordercą w sobie, są naprawdę dobre. Akcja z wampirami była świetna, a cyganka na pewno trochę zagmatwa Silver w głowie.
    Również ciekawa sytuacja na imprezie. Muszę przyznać, że zamroczenie zbyt dużą ilością alkoholu według mnie napisałaś świetnie; ja jako osoba niepijąca uważam, że naprawdę tak to może wyglądać. I incydent z Silver. Wiesz, że tego nie popieram, prawda? :) Ale tym razem aż tak bardzo mi to nie przeszkadzało, chociaż dalej uważam, że Twój Harry raczej nie chciałby mieć takiej, za przeproszeniem - nudnej dziewczyny. Może i to gadanie jest prawdziwe, że miłość nie wybiera, tralalala itp. Ale jednak... no cóż, i tak jż chyba jej nie polubię. No chyba, że stanie się coś naprawdę nieoczekiwanego, za co poczuję do niej prawdziwy respekt i/lub wytłumaczy się to, dlaczego jest taka, a nie owaka.
    Rozdział - w podsumowaniu - podobał mi się. Naprawdę, nie był zły, a nawet chyba jeden z tych lepszych. No i była akcja. Cieszę się, że na razie spełniasz obietnicę związaną z akcją w każdym odcinku :) Pozdrawiam serdecznie i zapraszam [www.pisanina-frigus.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. jaj... moi poprzednicy tyle pisali a ja? a ja nie mam weny. naprawiony komputer, wszystko tak jal powinno, nawet czas mam! a wena? a jej brak!
    a u Cb? a u Cb piękny rozdział, super akcja, realistyczny opis misji dywizjonu, niepewnośč... ach, jak ja bym chciała tak pisač!
    baaardzo ładny szablon. masz talent!
    pięęęknnnyyy rozdział!
    całuski i weny
    Romilda Asteria Ellis
    micmilde.blogspot.com
    P.S. fajnyy rozeział

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeee jest prawie jedenasta a ja sobie przypomniałam, że nowy rozdział jest ^.^ i tak w ogóle to jestem okropna bo nie komentuję :\ Ale ty wiesz, że czasami nie mam weny, żeby spleść konstruktywne zdanie :D :D Ale i tak mnie kochasz ^.^ No ale dobra, rozdział genialny, jak każdy zresztą :) Uwielbiam jak piszesz :* Musisz mi kiedyś napisać dłuuugaśny list i wysłać pocztą :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Akcja z Silver była zajebista. Szczerze to zdążyłam ją polubić i jakoś nie uśmiecha mi się, że nie będą już razem.
    A co do tego wcześniejszego komentarza to chodziło mi o to, że strasznie dobrze piszesz i jak to robisz :))
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest mega , w ogóle z rozdziału na rozdział akcja tak przyśpieszyła ze wszytskim... kocham te ich misje:D
    Co do Silver, jakoś mi jej nie brakuje przy boku Harrego, mam nadzieje że ta jej "rywalka" nie da jej żadnych szans do serca furii:) a i mam nadzieje że z tej ich wpadki nie będzie bobasa, to byłoby zbyt przewidywalne:)
    Czytam twojego bloga już od dawna ale dopiero przez Twoją sonde postanowiłam skomentowac, stwierdziłam że to było strasznie nie fer że do tej pory nic nie skomenntowałam:) a piszesz zajebiście:)
    Mini

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle super rozdzialik :D sorki za brak komentarza przy po przednim rozdziale ale coś mi się rozwaliło w telefonie... przez chwile bałam się ze Harry wróci do silver- przy tej imprezie. Swoja drogą dziewczyna coraz bardziej mnie wkurza. Momentami zachowuje się jakby furia był jej rzeczą -np., choć wiedziała jak ciężko będzie go odzyskać... nie chce mi się dalej rozpisywac.... pozdrowienia i weny życzę :)
    Majka

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham te momenty, gdzie Harry walczy sam ze sobą. Liczę, że instynkt przejmie nad nim górą xD Komentarz króciutki, bo była wywiadówka i muszę się uczyć. Weny dużo życzę i pozdrawiam! ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudownie, budzą się w Harrym instynkty i walczy sam ze sobą! Po pierwsze co muszę powiedzieć szablon jest genialny, G E N I A L N Y, chyba najlepszy ze wszystkich, po drugie przyśniło mi się twoje opowiadanie hahha, a dokładnie mały dixon <3 Po trzecie Harry i Silver tak czekałam na to ! Cudowne cudowne i jeszcze raz cudowne, uwielbiam ich razem, kocham i nie wiem co jeszcze mogę powiedzieć i nie że się przyzwyczaiłam do nich onienieine, są cudni. I nie wiem co innym w nich przeszkadza, może inny gust. Pewnie to pytanie padło miliard razy, ale zapytam dla pewności po bitwie planujesz coś jeszcze napisać jakieś inne opko?

    OdpowiedzUsuń
  11. Znoowu dawno mnie nie było tutaj. No nic, przeczytałem znowu od początku i znowu, jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Dlaczego? Rzadko widzę, aby ktoś w jednej części opowiadania przeskakują tak bardzo. Ale to było bardzo oryginalne, a to cenię.
    Co do paringu, zaskoczyłaś mnie rozstaniem z Silver, szczerze powiedziawszy myślałem że będziesz ją trzymać do końca, choć robiło się to już nudnawe. Zastanawia mnie tylko, co ty kminisz ;) Cóż, to tylko moja opinia, ale czy ty nie chcesz z niego zrobić kawalera i go uśmiercić w końcu opowiadania? Mam nadzieję, że się jednak mylę. Cóż, mogę życzyć weny, oraz spokoju podczas pisania, bo wiem, że to drugie jest równie ważne. Z własnego doświadczenia. Pozdrawiam
    Tobiasz Adrenaline ( Niegdyś Stunned-san)

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział czytałam już w sobotę, ale jakoś nie było czasu i chęci, żeby skomentować, więc robię to dopiero teraz, za co przepraszam ;) Rozdział był naprawdę ciekawy, szczególnie opis walki. Nie wiem, o co chodzi z Johnem *chyba tak to się odmienia, nie jestem pewna*, ale musiał mieć jakiś powód, prawda? Cóż, zobaczymy, co mu powie.
    A Silver i Harry... Nie, nie, nie, nie! Dlaczego oni musieli się przespać ;_;? Oby nie było z tego dzieciaka, a nawet jeśli, to Harry i tak ma do niej nie wracać :c Jestem wredna, wiem xD
    Pozdrawiam i czekam na dzisiejszy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witai!
    Harry w porę zareagował z tym wampirem ;D
    Trochę zaszalał na tej imprezie, skoro skończył z Silver w łóżku ;d
    I skąd on wziął tą trawkę?! XD

    Coraz bardziej ciekawi mnie ten instynkt zabójcy xd
    Uwielbiam tego typu wątki! ;*

    Ta akcja z pościegiem ukazała, jak bardzo Harry musi się kontrolować, co nie zawsze mu wychodzi ;D

    Eh, obiecałam, że na tetaz, to był ostatni rozdział ;d
    Tak, więc
    Dobranox!
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej,
    nie wiem czy to dobrze co się wydarzyło teraz między Silver i Furią, ten facet mnie wkurza, mam wrażenie tak jakby chciał sabotować jego akcje, dobrze że chociaż dostał dodatkowe trzy osoby
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej,
    jednym słowem wspaniały rozdział, i jedno chcę powiedzieć ten facet mnie wkurza... odnoszę wrażenie tak jakby chciał sabotować akcje, chociaż dobrze że dostał tutaj dodatkowe osoby... a to co się wydarzyło teraz między Silver a Furią...
    pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń