9.11.2013

II. Rozdział 19 - Fanatyk Voldemorta

„…I need to know now, know now
Can you love me again?...”
[John Newman – Love Me Again]

Po wyjściu z gabinetu Johna Harry wiedział, że dywanik będzie chyba najgorszym elementem jego pracy. Mężczyzna był wściekły, że mimo dodatkowych osób, misja skończyła się częściowym niepowodzeniem. Jedna trzecia przestępców zdołała uciec, a miejsce ich pobytu było nieznane. Furia non stop gryzł się w język, powtarzając w myślach słowa Tonks, chociaż miał ochotę odwarknąć, że ludzi było za mało. Nie przeprosił za nieudaną akcję, bo miał rację i dobrze o tym wiedział. Skończyło się na słownym ostrzeżeniu i poleceniu przesłuchania złapanych przestępców, a następnie pojmaniu pozostałych, gdyby dowiedział się, gdzie jest ich kryjówka. Dostał pismo pozwalające na przesłuchanie zatrzymanych pod Veritaserum. W biurze siódemek siedzieli już Isaac, Stan, Jason, Jasper oraz Madison. Reszta nadal przebywała w punkcie uzdrowicielstwa.
 — Był wściekły? — zapytał na wstępie Jasper.
 — Taa… Pluł jadem, aż muszę wziąć prysznic — mruknął, opadając na krzesło, a ci zaśmiali się lekko. — Na szczęście dał mi tylko słowne ostrzeżenie. Jak reszta?
 — Niedługo ich poskładają w całość. Navid poleży trochę dłużej. Piątki wszystkie wyszły — odparła Madison.
Furia jeszcze raz przejrzał wszystkie akta, a następnie wziął ze sobą Jasona jako aurora kontrolującego przesłuchanie i poszli do biura Służby Administracyjnej Wizengamotu. Harry pokazał pismo odpowiedniej osobie, a mężczyzna przeczytał je i skinął głową. Zniknął na chwilę w pomieszczeniu obok, prawdopodobnie wyznaczając dwie osoby nadzorujące przesłuchanie. Brunet nie zdziwił się, gdy zobaczył Syriusza zajmującego się przesłuchaniami i pakowaniem przestępców do aresztu. We czwórkę skierowali się do cel.
— Który? — zapytał blondyn wysłany przez Wizengamot.
— Pierwszy z brzegu — odparł Furia.
Łapa otworzył jedną z cel, a Jason wszedł do środka. Przestępca odmówił wyjścia z pomieszczenia, uśmiechając się złośliwie. Brunet nie miał zamiaru się z nim cackać, więc chwycił go za szatę i podciągnął siłą do góry, a później popchnął w stronę wyjścia. Zaprowadzili go do pokoju przesłuchań i przyczepił faceta kajdankami do krzesła. Furia usiadł naprzeciwko oskarżonego z aktami i papierami, na których miały się znaleźć zeznania. Downey stanął w odległości dwóch metrów od przestępcy. Blondyn usiadł przy stoliku kawałek od niego, a Syriusz stał obok jasnowłosego w gotowości.
— Nic nie powiem — powiedział po raz kolejny zatrzymany i zerknął na stawianą na stoliku buteleczkę z Veritaserum. — Nie wypiję.
 — Nie masz wyjścia. Inaczej wlejemy ci to do gardła siłą — odpowiedział Furia od niechcenia, zerkając na niego znad papierów, gdy Jason chwycił fiolkę.
 — Pier*olcie się — warknął i zacisnął mocno usta.
 — Jak sobie chcesz.
Harry wiedział, że gdyby nie związane ręce, mężczyzna pewnie pokazałby mu środkowy palec. Zerknął na Jasona znacząco i sam wstał. Furia odchylił głowę faceta w tył, a Jason zatkał mu nos. Przestępca przez chwilę walczył, ale musiał wciągnąć powietrze. Downey wlał do otwartych ust odpowiednią ilość mikstury, a Potter zatkał zatrzymanemu usta, żeby nie mógł wypluć Eliksiru Prawdy. Czy mężczyzna tego chciał, czy nie, musiał przełknąć napój. Harry z powrotem usiadł na swoim miejscu z twardym wyrazem twarzy typowym dla aurorów. Jason stanął na swoim poprzednim miejscu. Furia poczekał chwilę, aż eliksir zacznie działać i dopiero, gdy zobaczył zamglony wzrok przestępcy, zaczął zadawać pytania.
 — Pełne imię i nazwisko.
 — Artur William Glas.
Padły kolejne standardowe pytania o tożsamość i działalność przestępczą, jednak Harry szybko przeszedł do konkretów.
 — Wymień wszystkie adresy waszych kryjówek.
Facet zacisnął zęby, jednak walka z eliksirem nie mogła trwać długo. Zaczął wymieniać wszystkie miejsca, w których ukrywali się do tej pory.
 — Po jakim czasie zmienialiście miejscówkę?
 — Od dwóch dni do tygodnia.
 — Gdzie miała być kolejna?
 — W Glasgow.
 — Dokładny adres? — Na pergaminie pojawił się odpowiedni adres. — A jeszcze następna?
 — Nie wiem. Peter zawsze nam to mówił dzień przed zmianą.
W głowie Harry’ego już zaczął tworzyć się szybki plan działania. Nie mogli dłużej czekać, gdyż uciekinierzy zapewne prędko wezmą towar z aktualnej kryjówki i przedostaną się do następnej. Niewątpliwie wiedzieli, że złapani towarzysze powiedzą o tym na przesłuchaniu. Furia nie ciągnął dłużej tej farsy. Zdobył to, co musiał wiedzieć i teraz miał obowiązek szybko działać. Facet ponownie wylądował w celi, a Harry i Jason pognali do swojego biura, by zorganizować atak.

Syriusz miał wgląd do wielu dokumentów Ministerstwa Magii ze względu na swoje stanowisko. Znał wielu przestępców trafiających za kratki oraz większość aurorów na różnych szczeblach. Wszelkie informacje o łowcach czarnoksiężników trafiały także tutaj. Łapa prowadził statystyki dotyczące dywizjonów, a także aurorów prowadzących indywidualne misje. Z tego względu znał sytuację Harry’ego w pracy. Z uśmiechem stwierdził, że chłopak jest stworzony do tego zawodu. Dywizjon pod jego dowództwem radził sobie najlepiej ze wszystkich nowych i po obliczeniach wynikało, że mają dziewięćdziesięciotrzyprocentową skuteczność w akcjach, podczas gdy reszta trzymała się na poziomie pomiędzy osiemdziesiąt a dziewięćdziesiąt procent. Po ostatniej udanej akcji ich skuteczność jeszcze wzrosła i członkowie Służby Administracyjnej coraz częściej o nich wspominali.
Łapa żałował tylko, że równie dobrze nie idzie Furii prywatnie. Od rozstania z Silver minęły już dwa miesiące, a on nie wykazywał oznak mówiących o tym, że do niej wróci. Nie wyglądał, jakby już jej nie kochał, ale najwidoczniej brak zaufania dziewczyny zranił go bardziej niż wszystkim się wydawało. Do tej pory nie zjawiła się żadna nowa kobieta mająca zawładnąć jego sercem, a Black cały czas miał w głowie słowa cyganki, która przepowiedziała Evelyn, że będzie miała rywalkę. Harry nie chciał zbytnio rozmawiać o blondynce, dlatego Syriusz nie orientował się, czy dziewczyna robi cokolwiek, żeby go odzyskać. Widział, że często wodziła za nim wzrokiem, ale czy robiła coś jeszcze?
Podniósł głowę, gdy usłyszał podniesione głosy. Niemal zaśmiał się głośno, gdy siódemki przyprowadziły kolejnych łamaczy prawa. Jeden z przestępców darł się głośno, że jest niewinny i mają natychmiast go wypuścić albo gorzko tego pożałują.
 — Jasne, a ja mam Mroczny Znak na ramieniu — prychnął Alano na słowa faceta.
Kolejne osoby wylądowały w celi, a statystyki dywizjonu miały pójść w górę.

Tym razem John sam przyszedł do gabinetu siódemek, by oznajmić, że niedługo w Londynie zjawi się grupa amerykańskich aurorów, z którymi dywizjon ma współpracować w trakcie misji. Siódemki miały się nimi zająć i pomóc im w akcji. Była to grubsza sprawa, dlatego angielskie i amerykańskie Ministerstwa Magii musiały ze sobą kooperować, by rozpracować grupę przestępczą.
Kilka dni później, gdy wszyscy wypełniali dokumenty, sam szef Biura Aurorów zjawił się w ich gabinecie, a zaraz za nim wkroczyła grupa amerykańskich aurorów. Siódemki automatycznie wstały na widok ich głównego przełożonego. Skinął im na powitanie, a łysy plac na głowie niemal zalśnił od światła. Edward Knife był człowiekiem dość podstarzałym, jednak doskonale zajmował się Biurem Aurorów. Długie lata spędzone wśród przestępców i na polu walki widoczne były na jego twarzy, która pokryta była bliznami. Szare oczy błyszczały ostro i młodzi aurorzy podziwiali go za wiecznie twardy wyraz twarzy, pewność siebie i umiejętność podporządkowania sobie najbardziej nierozgarniętych podwładnych. Nawet gdy się uśmiechał, nie zmieniała się jego mimika twarzy, dlatego tylko głos zdradzał jego rozbawienie. Mężczyzna od jakiegoś czasu rzadko brał udział w bitwach, gdyż w walce w Hogwarcie oberwał dość ciężką klątwą porażającą i jego nogi nie były do końca sprawne. Nie mógł biegać, aby nie tracić czucia w kończynach, a w trakcie potyczek bieg był bardzo ważny. Szef aurorów oględnie przedstawił sytuację i przedstawił kapitanów obu grup.
 — Oddział amerykański za dziesięć minut przedstawi wam całą misję, dlatego przyjdźcie do sali konferencyjnej — rzekł Knife, a Furia skinął głową w odpowiedzi.
Zdążył jeszcze rozejrzeć się po twarzach oddziału amerykańskiego, jednak tylko jedna utkwiła mu w pamięci, pewnie z tego względu, że ta osoba się w niego wpatrywała. Młoda dziewczyna, na oko w jego wieku, posiadała wyraziste brązowe oczy podkreślone dodatkowo czarną kredką. Kasztanowe włosy sięgały jej zaledwie do ramion, natomiast lekko podłużna twarz z mocno widocznymi kośćmi policzkowymi nadawała jej ostrości. Do jej sylwetki nikt nie mógł mieć żadnych zastrzeżeń, gdyż była idealnie wyrzeźbiona. Na nosie dostrzegł sporo piegów, a tuż koło prawego oka doskonale widoczny pieprzyk. To intensywne spojrzenie mogło wbić go w ziemię, ale był aurorem, więc się do tego przyzwyczaił.
 — Za dziesięć minut widzimy się na miejscu — zakończył Edward i wyszedł z Amerykanami.
Do sali konferencyjnej poszli wcześniej, niż ustalili. Knife akurat skończył coś mówić do obcokrajowców. Gdy usiedli, rzekł:
 — Mam nadzieję, że dobrze będzie się wam ze sobą współpracowało. Powodzenia.
Wyszedł, zostawiając ich samych. Brad Depson – kapitan oddziału amerykańskiego – zaczął:
 — Na początku przedstawimy wam całą sytuację. Od jakiegoś czasu w Ameryce Północnej dochodziło do wielu ataków na wioski i miasteczka. Za każdym razem mordowano wielu niewinnych ludzi, często mugoli, którzy nawet nie mieli pojęcia, o co chodzi. Skąd wiemy, że to sprawka tych samych osób? Zawsze odnaleziono na budynku, ziemi lub ofierze ten znak. — Podał pergamin Harry’emu, który na niego zerknął. Koło przecięte na pół linią zygzakowatą. Podał kartkę do reszty dywizjonu, aby każdy się z nim zapoznał. — W USA sieją ostatnio spustoszenie. Wiemy, że ten ktoś werbuje ludzi do swojej armii, która się powiększa. Ze źródeł wiemy też, że aktualnie znajduje się w Anglii. Cel jego wizyty pozostaje niewiadomą. Całkiem możliwe, że werbuje także tutaj, ale mamy dziwne podejrzenia. Obawiamy się, że fascynuje się Voldemortem, gdyż działa w podobny sposób. Nie jest to bezpodstawne oskarżenie. Złapaliśmy kilku jego popleczników. Większość posiada Mroczny Znak, większość nienawidzi mugoli i mugolaków, wszyscy babrają się w czarnej magii. Nasza misja to złapanie go, zanim poszerzy swoją działalność i będzie trudniej go pokonać. Złapanie bądź zabicie, jeśli nie będzie wyboru. Prawdopodobnie i tak pozbędzie się duszy, jeśli zostanie złapany. Najważniejsze to wyeliminować go, zanim stanie się zbyt trudnym przeciwnikiem. Tutaj mamy zdjęcia złapanych przez nas popleczników tego fanatyka.
Furia przejrzał wszystkie zdjęcia i podsumował:
 — Większość jest poszukiwana na terenie Anglii od kilku lat.
 — Tego się właśnie obawialiśmy. Koleś działa według podobnego schematu co Voldemort na początku swojej działalności. Musimy dmuchać na zimne. Voldemort narobił wiele szkód także w USA. Nie chcemy powtórki, co jest chyba zrozumiałe.
 — Stawiacie bardziej na neośmierciożerców czy zemstę? — zapytał Stan.
 — Zdania są podzielone. Jeśli chodzi o zemstę, to zapewne z tego względu pojawił się w Anglii. W końcu to tutaj wszystko się zaczęło i to tutaj działał najbardziej.
Harry miał deja vu. Miał ochotę zaśmiać się histerycznie, mówiąc im, że on w to nie wchodzi, bo ma dosyć Voldemorta i jego podróbek. Dlaczego muszę być w to zamieszany? Jest sześć innych dywizjonów i pełno innych aurorów. Ja skończyłem swój etat Zbawiciela. Mimo to nie wycofał się z misji. Znał Voldemorta dużo lepiej od innych i dzięki temu mógł łatwiej rozgryźć taktykę fanatyka podszywającego się pod swój obiekt zainteresowania. Pewnie dlatego też przydzielono tę misję jego dywizjonowi.
Zajęli się opracowaniem całej misji, a Furia niemal non stop czuł na sobie przeszywające spojrzenie dziewczyny.

Standardowo przemierzał atrium Ministerstwa Magii, do którego codziennie się deportował, by odbyć swoją pracę. Skierował się do windy i rozglądał się po ludziach, czekając, aż pojawi się urządzenie. Wsiadł do środka i wdusił guzik. Drzwi zaczęły się zamykać, ale usłyszał, jak ktoś go woła z atrium, więc szybko wsadził nogę między kraty, które ponownie się rozsunęły. Laura Rock – dziewczyna, która na wczorajszym spotkaniu z Amerykanami tak natrętnie mu się przyglądała, wpadła do windy.
 — Dzięki. Idziesz do biura? — Skinął głową. — Muszę się doczepić, bo ciężko się rozeznać w terenie.
 — Można się tutaj pogubić — przyznał.
 — Co racja, to racja. Notabene, mogę ci mówić po imieniu? Nawet nie pytałam.
 — Jasne. Wtedy lepiej się współpracuje.
Uśmiechnęła się w odpowiedzi i musiał przyznać, że uśmiech nadawał jej uroku. Mimowolnie także się uśmiechnął, a jej oczy błysnęły.
 — Długo pracujesz z dywizjonem? — zagadnęła.
 — Półtora roku spędziliśmy razem na szkoleniu, a następne cztery miesiące w Ministerstwie.
 — Pewnie dobrze się znacie.
 — Dość dobrze — odparł. — Zwykle spotykamy się tylko w pracy, ale czasami urządzimy sobie jakiś wspólny wypad.
 — Dobre relacje w zespole to podstawa dobrych akcji — podsumowała.
 — Mówisz jak nasz opiekun ze szkolenia — zaśmiał się. — Głównie przez niego panuje między nami taka atmosfera. Czasami się kłócimy, ale głównie prywatnie, czego nie przenosimy na pracę. A jeśli w pracy, to zwykle spieramy się w strategii.
 — U nas jest podobnie — stwierdziła. — Znamy się trochę krócej, bo jesteśmy zlepkiem różnych oddziałów stworzonych do misji zagranicznych, ale dobrze się dogadujemy.
Drzwi windy otworzyły się na odpowiednim piętrze, więc wyszli, kierując się do swoich biur, rozmawiając o swoich grupach. Już mieli się rozejść, gdy Laura rzekła:
 — Dałbyś się zaprosić na lunch? Za rogiem widziałam dość fajną knajpkę…
Patrzyła na niego z lekkim uśmiechem, z oczami wypełnionymi nadzieją i oczekiwaniem. Trochę zaskoczyła go tym zaproszeniem i przez moment się zawahał. Silver.
 — Jasne, chętnie — odparł, a ona uśmiechnęła się szerzej. — Wpadnę po ciebie do biura.
 — Okej. Będę czekać — odpowiedziała. — To do zobaczenia.
 — Do zobaczenia.
Rozeszli się do dwóch par drzwi znajdujących się niedaleko siebie. Głosik natrętnie powtarzał mu słowo Silver, ale ignorował go. Zerwali, nie byli już parą. Mógł się spotykać z kim chciał, a Laura wyglądała na fajną dziewczynę i widocznie była nim zainteresowana. Merlinie, mam dopiero dwadzieścia jeden lat, więc mogę się trochę zabawić. Nie mogę non stop siedzieć w pracy i spotykać się z tymi samymi ludźmi. Ślizgoni są w porządku, z dywizjonem non stop siedzę w pracy, a Syriusz niedługo wykopie mnie z domu za tak częste wizyty. Z Silver nic się nie zmieniło, więc... Wszedł do gabinetu i od razu się skrzywił.
 — Rzygam tym biurem — stwierdził pod nosem, a Isaac spojrzał na niego z rozbawieniem.
Stanowczo muszę się stąd wyrwać. Pierwszy raz od dawna czekał na lunch z niecierpliwością.

 Pojawił się w gabinecie oddziału amerykańskiego w porze lunchu. Laura już na niego czekała, więc od razu ruszyli do wyjścia, omijając temat pracy. Posiłek zjedli w knajpce niedaleko Ministerstwa Magii i czas zleciał im tak szybko, że w biurze nie było ich ponad godzinę. Stos papierów na wejściu zepsuł Harry’emu humor.
 — Czy chociaż raz po wejściu do biura, biurko nie może być puste? — zirytował się.
 — Co ty dzisiaj jesteś taki zniechęcony do pracy? — zapytał Jason ze śmiechem.           — Dzień w dzień te same cztery ściany, niewygodne krzesło, mnóstwo papierów i te same ryje. Ile można?
 — Ej! — Madison cisnęła w niego zszywaczem, a on zaśmiał się w odpowiedzi, uchylając się przed przedmiotem.
Urządzenie odbiło się od ściany, ale nikt się tym nie przejął.
 — Robiłeś nadgodziny przez ostatnie miesiące, więc nic dziwnego, że masz dosyć — podsumował Mickey.
Wziął się za pracę, przyznając mu rację. Nie miał zamiaru siedzieć więcej czasu w gabinecie niż to było konieczne.

Kolejnego dnia przez małą szparę w drzwiach wleciał papierowy samolocik, który wylądował przed Harrym na biurku. Przyzwyczajony do takich wiadomości, rozwinął go. Wspólny lunch? L. Mimowolnie kącik ust uniósł się lekko w górę. Sięgnął po długopis i odpisał pod pytaniem: Tak jak wczoraj. Puścił samolocik, który wyleciał przez szparę. Schemat wyglądał mniej więcej tak, jak dzień wcześniej, a czas spędzili jeszcze przyjemniej.
Jeszcze kolejnego dnia ponownie dostał samolocik z pytaniem o wspólny lunch. Po powrocie z posiłku znowu spotkali się na wspólnej konferencji i momentami Furia zerkał w stronę Laury, czując na sobie jej wzrok.
Czwartego dnia ponownie dostał liścik z pytaniem. Tym razem po powrocie Madison cmoknęła z uśmiechem, a on spojrzał na nią pytająco.
 — Samolociki, lunche poza Ministerstwem… Cóż to za kobieta? — zapytała.
Stanął za nią, położył dłonie na jej ramionach i odparł:
 — Nos w papiery, Snipes, bo zostaniesz po godzinach.
Chłopaki zaśmiały się, a Madison skrzywiła.
 — Wykorzystujesz swoją pozycję do szantażu emocjonalnego. Oskarżę cię o mobbing.
 — A mi wyrośnie trzecie oko — odpowiedział, siadając na swoim krześle.
 — Ale nie zaprzeczysz, że się z kimś spotykasz — poruszyła brwiami w górę i w dół.
 — Naprawdę chcesz siedzieć po godzinach — stwierdził. — Wiesz, że jestem zdolny zawalić cię robotą.
 — Nie bądź chamem, zapomnijmy na chwilę o pracy i powiedz, kim ona jest.
Chwycił teczkę z blatu, zerknął do niej, zamknął, wstał i położył przed dziewczyną.
 — Na wczoraj — oznajmił.
Warknęła, pocałował ją w czubek głowy i z powrotem usiadł, słysząc śmiech chłopaków.
 — W tym momencie cieszę się, że jestem lesbijką, bo zabiłabym cię, gdybym musiała się użerać z takimi chamami.
Zaśmiał się, chwycił kolejną teczkę i z precyzją wysłał zaklęciem na biurko dziewczyny.
 — Też na wczoraj.
 — Furia! — warknęła, gdy chłopaki ponownie wybuchnęły śmiechem.
 — Może zdążysz do końca zmiany. — Wysłał jej całusa, a ona chwyciła teczkę i szarpnięciem otworzyła ją, by wziąć się do pracy. — Z tego względu uwielbiam być kapitanem.
            — Wal się, sadysto — burknęła, więc sięgnął po kolejną teczkę. — Okej. Przepraszam — odpowiedziała szybko na nieme przesłanie.
Odłożył aktówkę, choć słyszał mamrotanie Madison. Pewnie wyklinała go od najgorszych, ale jakoś się tym nie przejął.

Tym razem Laura zaproponowała spotkanie po pracy, choć zjedli także wspólny lunch. Spotkali się w klubie, w którym jakiś czas temu imprezował ze Ślizgonami. W pubie mieli większą pewność, że nie natkną się nikogo znajomego, dlatego czuli się swobodniej. Popijali drinki, rozmawiając na różne tematy, z każdą chwilą zbliżając się do siebie coraz bardziej.
 — Do tej pory byłam w Rosji, Szwecji i Australii — przekrzyczała muzykę. — Mogę dużo zwiedzić, chociaż czasami trudno się dogadać i dostosować do innej kultury. W Ameryce to całkiem coś innego. A ty byłeś na jakiejś zagranicznej misji?
 — Niedawno w Egipcie — odparł, czując jej nogę tuż przy swojej, co mu kompletnie nie przeszkadzało. — Gdyby nie Alano, który zna hiszpański, byśmy chyba spali pod mostem.
Zaśmiała się lekko i sięgnęła po swojego drinka. Pozostałą kropelkę napoju zlizała z ust, co Furia doskonale widział i miał ochotę dotknąć jej ust własnymi. Pochyliła się w stronę jego ucha, by rzec głośno:
 — Ale i tak w Anglii jest najlepiej.
 — A co jest tutaj ciekawego? — odparł z uniesioną brwią.
 — Ludzie. A szczególnie jedna osoba.
Jej ciepły oddech uderzył w jego policzek. Czuł alkohol, który dziewczyna wypiła przez ostatnie dwie godziny. Zerknął na nią. Patrzyła na niego spojrzeniem pełnym pożądania. Nachylił się do jej ucha.
— Nie sądzisz, że jest tutaj trochę za głośno?

Drzwi z hukiem uderzyły o ścianę, a dwa ciała wpadły na korytarz. Furia po omacku zatrzasnął wrota, nie odrywając się od warg Laury. Oddychała szybko, zrzucając z niego kurtkę chaotycznymi ruchami. Uderzyła plecami o ścianę, a jego ciało naparło na nią. Kurtka wylądowała na podłodze, a ona jęknęła głośno w jego usta, oddając pocałunek. Odchyliła lekko głowę, gdy zaczął całować ją po szyi, wpijając swoje palce w jego włosy i przyciągając go jak najbliżej siebie.
— Świetne… mieszkanie — wyszeptała, chociaż ledwo dostrzegła kolor ścian.
— Sypialnia jest najlepsza — odparł jej do ucha.
— Koniecznie musisz mi ją pokazać.
Poprowadził ją do pomieszczenia, jednocześnie rozpinając jej koszulę. Zadrżała, kiedy poczuła jego dłoń na swojej skórze. Włosy dziewczyny rozsypały się wokół jej twarzy, gdy położyła się na łóżku. Z fascynacją krążył dłońmi i ustami po jej nagim ciele, słysząc jej głośne pojękiwania. Zanim ją ponownie pocałował, dostrzegł świecące z podniecenia oczy. Przez moment miał wrażenie, że jej włosy zmieniły się na kolor blond i nie był pewny, czy to przez alkohol, czy wyobraźnia płata mu figle. Zawahał się, ale przyciągnęła go do pocałunku. Zapomniał o otaczającym go świecie.

W atrium Ministerstwa Magii pojawili się razem, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. We dwoję skierowali się do windy, rozmawiając cicho i zerkając na siebie roziskrzonymi tęczówkami. Drzwi windy otworzyły się, więc do niej weszli.
— Spotkamy się później? — zapytała.
— Lunch?
— Też — odparła z uśmieszkiem.
Odpowiedział tym samym. Na piętrze do windy weszło sporo ludzi, więc zamilkli. Oboje wiedzieli, że się spotkają.
Na lunch ponownie poszli do kawiarenki, do której przychodzili w ostatnie dni.

W ostatnim czasie Silver dużo pracowała. Nie chciała siedzieć w pustym mieszkaniu, gdy Blake i Jasmine zajmowały się swoimi sprawami, bo wtedy nachodziły ją różne myśli. Wolała zostać dłużej w biurze i zrobić więcej pracy. Tym razem Rubi i Jas zjawiły się w jej gabinecie i wyciągnęły ją na wspólny lunch do kawiarenki obok Ministerstwa Magii. Na wstępie pożałowała, że zgodziła się tutaj przyjść. Dostrzegła Harry’ego siedzącego przy stoliku z jakąś młodą dziewczyną, wpatrującą się w niego z widocznym zainteresowaniem. Siedziała zbyt blisko niego, by uznać to za kontakty zawodowe, a chłopak najwidoczniej nie miał nic przeciwko. Dziewczyna coś do niego powiedziała i oboje zaśmiali się.
Rubi pociągnęła ją w drugi kąt kawiarenki, gdyż stała jak słup soli, patrząc na tę scenę z bólem i zazdrością. Usiadły tak, aby blondynka nie widziała pary. Jasmine szybko zaczęła pytać o to, co zjedzą. Rywalka. Merlinie, cyganka mówiła prawdę.
— Silver, może chcesz spaghetti? — zaproponowała Blake.
— Tak, może być — odpowiedział pustym głosem.
Jasmine złożyła zamówienie. Evelyn odprowadziła tęsknym wzrokiem Harry’ego do drzwi. Otworzył je, przepuścił dziewczynę i dopiero sam wyszedł. Jej uwadze nie uszło to, że przeszła naprawdę bardzo blisko niego. A on… nawet jej nie zauważył.
— Silver, jedz — rzekła Jas, patrząc na nią natrętnie.
— Jakoś… odechciało mi się.
Blake rzuciła sztućce na talerz.
— Przestań się mazać — powiedziała ostro. — Jesteśmy przyjaciółkami, ale twoje zachowanie powoli doprowadza mnie do furii.
— Przepraszam — szepnęła.
— Nie przepraszaj tylko bierz się do roboty. — Nie zmieniła tonu. — Skoro nadal go kochasz, to rusz się wreszcie i o niego zawalcz, a nie chowaj się przed nim! — warknęła, ale zaraz ściszyła głos. — Zawaliłaś, więc teraz się postaraj.
— Nie widziałyście? — jęknęła słabo.
— Jas, weź ją zabij, bo ja nie powstrzymam się przed brutalnością — zaszlochała Rubi, a Evelyn skuliła się lekko. — Silver, do jasnej cholery, nie osłabiaj mnie. Widziałyśmy doskonale. Spotkał się z jakąś dziewczyną. I co z tego?! Rusz się i pokaż mu, że ci zależy! — zirytowała się. — Siedząc na tyłku i patrząc, jak jakaś dziewczyna zabiera ci go sprzed nosa, nic nie zdziałasz! Nie bądź jakąś ciapą, która beczy jak koza, bo zrobiła błąd i nie próbuje tego naprawić! Do jasnej cholery, obudź się wreszcie! — dodała z mocą, aż kilka osób spojrzało w ich stronę, jednak brunetka w ogóle się tym nie przejęła.
Silver patrzyła na nią z zaskoczeniem, które powoli zamieniało się w zrozumienie. Nie walczyła, odpuściła i to był kolejny błąd, jaki popełniła. A może Harry musiał dostrzec, że jej zależy? Może dzięki temu coś by się wreszcie między nimi zmieniło?
— Masz rację — szepnęła. — Merlinie, masz cholerną rację! — dodała głośniej.
— Wiem, że mam — warknęła rozdrażniona Rubi. — Zderzenie z murem dopiero ci pomaga. Zepnij pośladki, podnieś cycki i do boju!
Jasmine zakryła usta, żeby stłumić chichot. Stanowczo Blake potrafiła zmusić do działania.

***********************

Frigus, jako jedyna chyba zwróciłaś uwagę na Johna. Wstawiłam go, żeby nie było u Harry'ego w pracy tak pięknie i wesoło. Czy odegra jakąś rolę? Szczerze mówiąc to jeszcze sama do końca nie wiem. Tak, wiem, że nie popierasz związku z Silver xD Pisałaś mi to już kilka...naście razy hahaha ;D
Claire, lata praktyki wpłynęły na to jak piszę. W końcu to jakieś prawie 6 lat, więc coś musiałam się nauczyć w tym czasie ;D
AnnaRose, zdania na temat Silver są strasznie podzielone, więc zapewne to zależy od gustu ;) Czy po Bitwie coś napiszę? Pewnie tak, ale co? Nie mam pojęcia. Spośród wszystkich innych pomysłów ostatnio na pierwszy plan wysunął mi się jeden z nich, więc chyba go zrealizuję. W głowie narodził mi się już pomysł na prolog, ale dużo jeszcze może się zmienić w tym czasie ;)

Dla tych jeszcze niezorientowanych: jeśli ktoś czyta Drugie Oblicze mojego autorstwa, to zapraszam na tamtego bloga, gdyż pojawiła się miniaturka ;)
Za tydzień rozdział pojawi się późno, gdyż będę siedzieć w szkole 10 godzin na jednym przedmiocie ;c Zanim wrócę i odpocznę, to pewnie będzie gdzieś 18. Będę się modlić, żeby wypuściła nas wcześniej, chociaż marnie to widzę. Momentami aż żałuję, że poszłam do tej szkoły, ale jak zaczęłam to skończę. Jak zawsze. Tak mam z opowiadaniami i tak mam ze wszystkim. Ale to chyba pozytywna cecha i nie mam się czym martwić, no nie? xD
Do soboty ;*

13 komentarzy:

  1. Chyba jestem geniuszem :D Wiem, o co chodzi :D
    Laura to tak naprawdę Silver, prawda? No, to by mi się zgadzało :D

    No chyba, że nie... xD

    Rozdział świetny, jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się pojawiła rywalka. Na Merlina, aby Posrebrzana nie była z Furią, błaaaaagam! ;p No ale będzie jak będzie.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. A tam Niezrównoważona co tam gadasz :D Posrebrzana może być z Furią ale niech się trochę wykaże i spróbuje go zdobyć :D. Nie ma tak że wszystko samo przyjdzie :p. A mam też jakieś dziwne wrażenie, że związek Furii z Laura byłby dobrym pomysłem. Jakieś mam dziwne przeczucie, że przez jej wyjazdy długo ze sobą by nie byli. I znając naszą autorkę jakiś głosik w głowie mi mówi, iż stanie się coś złego w związku z nią i Furią :P
    No nic czekam na następny rodział :)
    Pozdrawiam
    Kurra

    OdpowiedzUsuń
  4. OH! Jaki piekny rozdzial i zaraz czas na miniaturkę. Laura ciekawa osobowosc haah pewnie skoro sie pojawila to masz względem niej plany chociaż ja i tak za Silver jestem, moj wielki paring harry silver xd. I ciekawia mnie tez smierciozercy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział...
    Wybacz, że krótko komentuje, ale wyjątkowo bardzo, bardzo się spieszę :(

    OdpowiedzUsuń
  6. o Boże nie wytrzymam! chcę Harrego i Silver z powrotem ! tak się cieszyłam przy poprzednim rozdziale jak coś między nimi zaszło, a dzisiaj popsuł mi się humor przez tą głupią Lore?Lauren? ..nie pamiętam jak się nazywa i mam nadzieję, że zapamiętywać nie będę musiała ;) miniaturka na DO zajebista! mega dużo śmiechu i w jakiś sposób przypomniało mi to o starych dobrych czasach z Kobrą i Nicole. Współczuję szkoły w weekend i trzymam kciuki żebyś wytrzymała! pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział ok , po prostu kocham twoje opowiadania.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobry rozdział, uwielbiam Twojego bloga! Podoba mi się, że sceny erotyczne zawsze są stonowane. Nie przesadzasz, nie pokazujesz za dużo, idealnie dozujesz emocje ;)
    John na razie jest nijaki, ot taki wkurzający szef. Myślę jednak, że z tego wątku może się coś narodzić :)
    Napiszę teraz tak ogólnie, bo wcześniej nie komentowałam xd W Twoim opowiadaniu wykreowałaś bardzo fajną postać Pottera. W oryginale nie mogę go po prostu ścierpieć, a u Ciebie... Jest męski i wyrazisty. Idealny! Podziwiam Cię, że wymyśliłaś coś takiego jak bitwa myśli - posiadasz niesamowitą imaginację! Tak trzymaj!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Czemu ja mam takie dziwne wrażenie że ta cała Laura jest związana z tyminasladowcami Voldemorta? że jest szpiegiem? za łatwo rozwija się ich ta znajomosć z Harrym poprostu, tak cukierkowo to idzie...

    OdpowiedzUsuń
  10. Aghrrr..!!!
    Ale moja siostra mnie wk*rwia! Żałuję, że jeszcze chodzi po tym świecie! Bez niej życie byłoby łatwiejsze!
    No i jak mam się nauczyć na ten cholerny konkurs wokalny (próbę mam jutro), kidy ona co chwilę wchodzi do pokoju, przerywa mi i drze mordę, że mam siedzieć cicho?!!
    Dobijcie mnie, proooszę T-T

    Sory, że tak zaczynam, ale po prostu skończyłam czytać rozdział, rozbita emocjonalnie T-T

    Co do rozdziału,

    Zaintrygował mnie tajemniczy fanatyk. Czy jego działalność rozwinie się, jak Voldemorta?
    Czy będzie chciał ukazać swoją potęgę, pozbywając się Złotego Chłopca?
    Czy Harry poskromi swój instynkt zabójcy w walce z nim?
    Kiedy ktoś zauważy, że nie zawsze daje sobie z nim radę?

    Nie lubię Laury. Ogólnie, nie lubię wątków miłosnych, ale i tak wolę, by Harry był z Silver ;d

    Nie mogę doczekać się ciągu dalszego, lecz w tym momencie, nie jestem w stanie się wystarczająco skupić. Za bardzo rozprasza mnie wizja jutrzejszej próby...
    Trzymajcie kciuki, ok??? ;-;

    PS. Jeśli uważacie, że to spam, śmiało, usuńcie ten komentarz :(

    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    no i pojawiła się dziewczyna, która może sprzątnąć Silver Harrego z przed nosa, tak jak mówiła ta wróżka, haha z tym dokładniej pracy Madison było dobre
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    rozdział wspaniały, no i co? pojawiła się dziewczyna, która może sprzątnąć z przed nosa Silver, Harrego...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń