„…I need to know now, know now
Can you love me again?...”
[John Newman – Love Me Again]
Po wyjściu z gabinetu
Johna Harry wiedział, że dywanik będzie chyba najgorszym elementem jego pracy.
Mężczyzna był wściekły, że mimo dodatkowych osób, misja skończyła się
częściowym niepowodzeniem. Jedna trzecia przestępców zdołała uciec, a miejsce
ich pobytu było nieznane. Furia non stop gryzł się w język, powtarzając w
myślach słowa Tonks, chociaż miał ochotę odwarknąć, że ludzi było za mało. Nie
przeprosił za nieudaną akcję, bo miał rację i dobrze o tym wiedział. Skończyło
się na słownym ostrzeżeniu i poleceniu przesłuchania złapanych przestępców, a
następnie pojmaniu pozostałych, gdyby dowiedział się, gdzie jest ich kryjówka.
Dostał pismo pozwalające na przesłuchanie zatrzymanych pod Veritaserum. W
biurze siódemek siedzieli już Isaac, Stan, Jason, Jasper oraz Madison. Reszta
nadal przebywała w punkcie uzdrowicielstwa.
— Był wściekły? — zapytał na wstępie Jasper.
— Taa… Pluł jadem, aż muszę wziąć prysznic —
mruknął, opadając na krzesło, a ci zaśmiali się lekko. — Na szczęście dał mi
tylko słowne ostrzeżenie. Jak reszta?
— Niedługo ich poskładają w całość. Navid
poleży trochę dłużej. Piątki wszystkie wyszły — odparła Madison.
Furia jeszcze raz
przejrzał wszystkie akta, a następnie wziął ze sobą Jasona jako aurora
kontrolującego przesłuchanie i poszli do biura Służby Administracyjnej
Wizengamotu. Harry pokazał pismo odpowiedniej osobie, a mężczyzna przeczytał je
i skinął głową. Zniknął na chwilę w pomieszczeniu obok, prawdopodobnie
wyznaczając dwie osoby nadzorujące przesłuchanie. Brunet nie zdziwił się, gdy
zobaczył Syriusza zajmującego się przesłuchaniami i pakowaniem przestępców do
aresztu. We czwórkę skierowali się do cel.
— Który? — zapytał
blondyn wysłany przez Wizengamot.
— Pierwszy z brzegu —
odparł Furia.
Łapa otworzył jedną z
cel, a Jason wszedł do środka. Przestępca odmówił wyjścia z pomieszczenia,
uśmiechając się złośliwie. Brunet nie miał zamiaru się z nim cackać, więc
chwycił go za szatę i podciągnął siłą do góry, a później popchnął w stronę
wyjścia. Zaprowadzili go do pokoju przesłuchań i przyczepił faceta kajdankami
do krzesła. Furia usiadł naprzeciwko oskarżonego z aktami i papierami, na
których miały się znaleźć zeznania. Downey stanął w odległości dwóch metrów od przestępcy.
Blondyn usiadł przy stoliku kawałek od niego, a Syriusz stał obok jasnowłosego
w gotowości.
— Nic nie powiem —
powiedział po raz kolejny zatrzymany i zerknął na stawianą na stoliku
buteleczkę z Veritaserum. — Nie wypiję.
— Nie masz wyjścia. Inaczej wlejemy ci to do
gardła siłą — odpowiedział Furia od niechcenia, zerkając na niego znad
papierów, gdy Jason chwycił fiolkę.
— Pier*olcie się — warknął i zacisnął mocno
usta.
— Jak sobie chcesz.
Harry wiedział, że
gdyby nie związane ręce, mężczyzna pewnie pokazałby mu środkowy palec. Zerknął
na Jasona znacząco i sam wstał. Furia odchylił głowę faceta w tył, a Jason
zatkał mu nos. Przestępca przez chwilę walczył, ale musiał wciągnąć powietrze.
Downey wlał do otwartych ust odpowiednią ilość mikstury, a Potter zatkał zatrzymanemu
usta, żeby nie mógł wypluć Eliksiru Prawdy. Czy mężczyzna tego chciał, czy nie,
musiał przełknąć napój. Harry z powrotem usiadł na swoim miejscu z twardym
wyrazem twarzy typowym dla aurorów. Jason stanął na swoim poprzednim miejscu.
Furia poczekał chwilę, aż eliksir zacznie działać i dopiero, gdy zobaczył
zamglony wzrok przestępcy, zaczął zadawać pytania.
— Pełne imię i nazwisko.
— Artur William Glas.
Padły kolejne
standardowe pytania o tożsamość i działalność przestępczą, jednak Harry szybko
przeszedł do konkretów.
— Wymień wszystkie adresy waszych kryjówek.
Facet zacisnął zęby,
jednak walka z eliksirem nie mogła trwać długo. Zaczął wymieniać wszystkie
miejsca, w których ukrywali się do tej pory.
— Po jakim czasie zmienialiście miejscówkę?
— Od dwóch dni do tygodnia.
— Gdzie miała być kolejna?
— W Glasgow.
— Dokładny adres? — Na pergaminie pojawił się
odpowiedni adres. — A jeszcze następna?
— Nie wiem. Peter zawsze nam to mówił dzień
przed zmianą.
W głowie Harry’ego już
zaczął tworzyć się szybki plan działania. Nie mogli dłużej czekać, gdyż
uciekinierzy zapewne prędko wezmą towar z aktualnej kryjówki i przedostaną się
do następnej. Niewątpliwie wiedzieli, że złapani towarzysze powiedzą o tym na
przesłuchaniu. Furia nie ciągnął dłużej tej farsy. Zdobył to, co musiał
wiedzieć i teraz miał obowiązek szybko działać. Facet ponownie wylądował w
celi, a Harry i Jason pognali do swojego biura, by zorganizować atak.
Syriusz miał wgląd do
wielu dokumentów Ministerstwa Magii ze względu na swoje stanowisko. Znał wielu
przestępców trafiających za kratki oraz większość aurorów na różnych
szczeblach. Wszelkie informacje o łowcach czarnoksiężników trafiały także
tutaj. Łapa prowadził statystyki dotyczące dywizjonów, a także aurorów
prowadzących indywidualne misje. Z tego względu znał sytuację Harry’ego w
pracy. Z uśmiechem stwierdził, że chłopak jest stworzony do tego zawodu.
Dywizjon pod jego dowództwem radził sobie najlepiej ze wszystkich nowych i po
obliczeniach wynikało, że mają dziewięćdziesięciotrzyprocentową skuteczność w
akcjach, podczas gdy reszta trzymała się na poziomie pomiędzy osiemdziesiąt a
dziewięćdziesiąt procent. Po ostatniej udanej akcji ich skuteczność jeszcze
wzrosła i członkowie Służby Administracyjnej coraz częściej o nich wspominali.
Łapa żałował tylko, że
równie dobrze nie idzie Furii prywatnie. Od rozstania z Silver minęły już dwa
miesiące, a on nie wykazywał oznak mówiących o tym, że do niej wróci. Nie
wyglądał, jakby już jej nie kochał, ale najwidoczniej brak zaufania dziewczyny
zranił go bardziej niż wszystkim się wydawało. Do tej pory nie zjawiła się
żadna nowa kobieta mająca zawładnąć jego sercem, a Black cały czas miał w
głowie słowa cyganki, która przepowiedziała Evelyn, że będzie miała rywalkę.
Harry nie chciał zbytnio rozmawiać o blondynce, dlatego Syriusz nie orientował
się, czy dziewczyna robi cokolwiek, żeby go odzyskać. Widział, że często
wodziła za nim wzrokiem, ale czy robiła coś jeszcze?
Podniósł głowę, gdy
usłyszał podniesione głosy. Niemal zaśmiał się głośno, gdy siódemki
przyprowadziły kolejnych łamaczy prawa. Jeden z przestępców darł się głośno, że
jest niewinny i mają natychmiast go wypuścić albo gorzko tego pożałują.
— Jasne, a ja mam Mroczny Znak na ramieniu —
prychnął Alano na słowa faceta.
Kolejne osoby
wylądowały w celi, a statystyki dywizjonu miały pójść w górę.
Tym razem John sam
przyszedł do gabinetu siódemek, by oznajmić, że niedługo w Londynie zjawi się
grupa amerykańskich aurorów, z którymi dywizjon ma współpracować w trakcie
misji. Siódemki miały się nimi zająć i pomóc im w akcji. Była to grubsza
sprawa, dlatego angielskie i amerykańskie Ministerstwa Magii musiały ze sobą
kooperować, by rozpracować grupę przestępczą.
Kilka dni później, gdy
wszyscy wypełniali dokumenty, sam szef Biura Aurorów zjawił się w ich
gabinecie, a zaraz za nim wkroczyła grupa amerykańskich aurorów. Siódemki automatycznie
wstały na widok ich głównego przełożonego. Skinął im na powitanie, a łysy plac
na głowie niemal zalśnił od światła. Edward Knife był człowiekiem dość
podstarzałym, jednak doskonale zajmował się Biurem Aurorów. Długie lata
spędzone wśród przestępców i na polu walki widoczne były na jego twarzy, która
pokryta była bliznami. Szare oczy błyszczały ostro i młodzi aurorzy podziwiali
go za wiecznie twardy wyraz twarzy, pewność siebie i umiejętność
podporządkowania sobie najbardziej nierozgarniętych podwładnych. Nawet gdy się
uśmiechał, nie zmieniała się jego mimika twarzy, dlatego tylko głos zdradzał
jego rozbawienie. Mężczyzna od jakiegoś czasu rzadko brał udział w bitwach,
gdyż w walce w Hogwarcie oberwał dość ciężką klątwą porażającą i jego nogi nie
były do końca sprawne. Nie mógł biegać, aby nie tracić czucia w kończynach, a w
trakcie potyczek bieg był bardzo ważny. Szef aurorów oględnie przedstawił
sytuację i przedstawił kapitanów obu grup.
— Oddział amerykański za dziesięć minut
przedstawi wam całą misję, dlatego przyjdźcie do sali konferencyjnej — rzekł
Knife, a Furia skinął głową w odpowiedzi.
Zdążył jeszcze
rozejrzeć się po twarzach oddziału amerykańskiego, jednak tylko jedna utkwiła
mu w pamięci, pewnie z tego względu, że ta osoba się w niego wpatrywała. Młoda
dziewczyna, na oko w jego wieku, posiadała wyraziste brązowe oczy podkreślone
dodatkowo czarną kredką. Kasztanowe włosy sięgały jej zaledwie do ramion,
natomiast lekko podłużna twarz z mocno widocznymi kośćmi policzkowymi nadawała
jej ostrości. Do jej sylwetki nikt nie mógł mieć żadnych zastrzeżeń, gdyż była
idealnie wyrzeźbiona. Na nosie dostrzegł sporo piegów, a tuż koło prawego oka doskonale
widoczny pieprzyk. To intensywne spojrzenie mogło wbić go w ziemię, ale był
aurorem, więc się do tego przyzwyczaił.
— Za dziesięć minut widzimy się na miejscu —
zakończył Edward i wyszedł z Amerykanami.
Do sali konferencyjnej
poszli wcześniej, niż ustalili. Knife akurat skończył coś mówić do
obcokrajowców. Gdy usiedli, rzekł:
— Mam nadzieję, że dobrze będzie się wam ze
sobą współpracowało. Powodzenia.
Wyszedł, zostawiając
ich samych. Brad Depson – kapitan oddziału amerykańskiego – zaczął:
— Na początku przedstawimy wam całą sytuację.
Od jakiegoś czasu w Ameryce Północnej dochodziło do wielu ataków na wioski i
miasteczka. Za każdym razem mordowano wielu niewinnych ludzi, często mugoli,
którzy nawet nie mieli pojęcia, o co chodzi. Skąd wiemy, że to sprawka tych
samych osób? Zawsze odnaleziono na budynku, ziemi lub ofierze ten znak. — Podał
pergamin Harry’emu, który na niego zerknął. Koło przecięte na pół linią
zygzakowatą. Podał kartkę do reszty dywizjonu, aby każdy się z nim zapoznał. —
W USA sieją ostatnio spustoszenie. Wiemy, że ten ktoś werbuje ludzi do swojej
armii, która się powiększa. Ze źródeł wiemy też, że aktualnie znajduje się w
Anglii. Cel jego wizyty pozostaje niewiadomą. Całkiem możliwe, że werbuje także
tutaj, ale mamy dziwne podejrzenia. Obawiamy się, że fascynuje się Voldemortem,
gdyż działa w podobny sposób. Nie jest to bezpodstawne oskarżenie. Złapaliśmy
kilku jego popleczników. Większość posiada Mroczny Znak, większość nienawidzi
mugoli i mugolaków, wszyscy babrają się w czarnej magii. Nasza misja to
złapanie go, zanim poszerzy swoją działalność i będzie trudniej go pokonać.
Złapanie bądź zabicie, jeśli nie będzie wyboru. Prawdopodobnie i tak pozbędzie
się duszy, jeśli zostanie złapany. Najważniejsze to wyeliminować go, zanim
stanie się zbyt trudnym przeciwnikiem. Tutaj mamy zdjęcia złapanych przez nas
popleczników tego fanatyka.
Furia przejrzał
wszystkie zdjęcia i podsumował:
— Większość jest poszukiwana na terenie Anglii
od kilku lat.
— Tego się właśnie obawialiśmy. Koleś działa
według podobnego schematu co Voldemort na początku swojej działalności. Musimy
dmuchać na zimne. Voldemort narobił wiele szkód także w USA. Nie chcemy
powtórki, co jest chyba zrozumiałe.
— Stawiacie bardziej na neośmierciożerców czy
zemstę? — zapytał Stan.
— Zdania są podzielone. Jeśli chodzi o zemstę,
to zapewne z tego względu pojawił się w Anglii. W końcu to tutaj wszystko się
zaczęło i to tutaj działał najbardziej.
Harry miał deja vu.
Miał ochotę zaśmiać się histerycznie, mówiąc im, że on w to nie wchodzi, bo ma
dosyć Voldemorta i jego podróbek. Dlaczego
muszę być w to zamieszany? Jest sześć innych dywizjonów i pełno innych aurorów.
Ja skończyłem swój etat Zbawiciela. Mimo to nie wycofał się z misji. Znał
Voldemorta dużo lepiej od innych i dzięki temu mógł łatwiej rozgryźć taktykę
fanatyka podszywającego się pod swój obiekt zainteresowania. Pewnie dlatego też
przydzielono tę misję jego dywizjonowi.
Zajęli się opracowaniem
całej misji, a Furia niemal non stop czuł na sobie przeszywające spojrzenie
dziewczyny.
Standardowo przemierzał
atrium Ministerstwa Magii, do którego codziennie się deportował, by odbyć swoją
pracę. Skierował się do windy i rozglądał się po ludziach, czekając, aż pojawi
się urządzenie. Wsiadł do środka i wdusił guzik. Drzwi zaczęły się zamykać, ale
usłyszał, jak ktoś go woła z atrium, więc szybko wsadził nogę między kraty,
które ponownie się rozsunęły. Laura Rock – dziewczyna, która na wczorajszym
spotkaniu z Amerykanami tak natrętnie mu się przyglądała, wpadła do windy.
— Dzięki. Idziesz do biura? — Skinął głową. —
Muszę się doczepić, bo ciężko się rozeznać w terenie.
— Można się tutaj pogubić — przyznał.
— Co racja, to racja. Notabene, mogę ci mówić
po imieniu? Nawet nie pytałam.
— Jasne. Wtedy lepiej się współpracuje.
Uśmiechnęła się w
odpowiedzi i musiał przyznać, że uśmiech nadawał jej uroku. Mimowolnie także
się uśmiechnął, a jej oczy błysnęły.
— Długo pracujesz z dywizjonem? — zagadnęła.
— Półtora roku spędziliśmy razem na szkoleniu,
a następne cztery miesiące w Ministerstwie.
— Pewnie dobrze się znacie.
— Dość dobrze — odparł. — Zwykle spotykamy się
tylko w pracy, ale czasami urządzimy sobie jakiś wspólny wypad.
— Dobre relacje w zespole to podstawa dobrych
akcji — podsumowała.
— Mówisz jak nasz opiekun ze szkolenia —
zaśmiał się. — Głównie przez niego panuje między nami taka atmosfera. Czasami
się kłócimy, ale głównie prywatnie, czego nie przenosimy na pracę. A jeśli w
pracy, to zwykle spieramy się w strategii.
— U nas jest podobnie — stwierdziła. — Znamy
się trochę krócej, bo jesteśmy zlepkiem różnych oddziałów stworzonych do misji
zagranicznych, ale dobrze się dogadujemy.
Drzwi windy otworzyły
się na odpowiednim piętrze, więc wyszli, kierując się do swoich biur,
rozmawiając o swoich grupach. Już mieli się rozejść, gdy Laura rzekła:
— Dałbyś się zaprosić na lunch? Za rogiem
widziałam dość fajną knajpkę…
Patrzyła na niego z
lekkim uśmiechem, z oczami wypełnionymi nadzieją i oczekiwaniem. Trochę
zaskoczyła go tym zaproszeniem i przez moment się zawahał. Silver.
— Jasne, chętnie — odparł, a ona uśmiechnęła
się szerzej. — Wpadnę po ciebie do biura.
— Okej. Będę czekać — odpowiedziała. — To do
zobaczenia.
— Do zobaczenia.
Rozeszli się do dwóch
par drzwi znajdujących się niedaleko siebie. Głosik natrętnie powtarzał mu
słowo Silver, ale ignorował go.
Zerwali, nie byli już parą. Mógł się spotykać z kim chciał, a Laura wyglądała
na fajną dziewczynę i widocznie była nim zainteresowana. Merlinie, mam dopiero dwadzieścia jeden lat, więc mogę się trochę
zabawić. Nie mogę non stop siedzieć w pracy i spotykać się z tymi samymi
ludźmi. Ślizgoni są w porządku, z dywizjonem non stop siedzę w pracy, a Syriusz
niedługo wykopie mnie z domu za tak częste wizyty. Z Silver nic się nie
zmieniło, więc... Wszedł do gabinetu i od razu się skrzywił.
— Rzygam tym biurem — stwierdził pod nosem, a
Isaac spojrzał na niego z rozbawieniem.
Stanowczo
muszę się stąd wyrwać. Pierwszy raz od dawna czekał na
lunch z niecierpliwością.
Pojawił się w gabinecie oddziału
amerykańskiego w porze lunchu. Laura już na niego czekała, więc od razu ruszyli
do wyjścia, omijając temat pracy. Posiłek zjedli w knajpce niedaleko
Ministerstwa Magii i czas zleciał im tak szybko, że w biurze nie było ich ponad
godzinę. Stos papierów na wejściu zepsuł Harry’emu humor.
— Czy chociaż raz po wejściu do biura, biurko
nie może być puste? — zirytował się.
— Co ty dzisiaj jesteś taki zniechęcony do
pracy? — zapytał Jason ze śmiechem.
— Dzień w dzień te same cztery ściany, niewygodne krzesło, mnóstwo papierów i
te same ryje. Ile można?
— Ej! — Madison cisnęła w niego zszywaczem, a
on zaśmiał się w odpowiedzi, uchylając się przed przedmiotem.
Urządzenie odbiło się od
ściany, ale nikt się tym nie przejął.
— Robiłeś nadgodziny przez ostatnie miesiące,
więc nic dziwnego, że masz dosyć — podsumował Mickey.
Wziął się za pracę,
przyznając mu rację. Nie miał zamiaru siedzieć więcej czasu w gabinecie niż to
było konieczne.
Kolejnego dnia przez
małą szparę w drzwiach wleciał papierowy samolocik, który wylądował przed
Harrym na biurku. Przyzwyczajony do takich wiadomości, rozwinął go. Wspólny lunch? L. Mimowolnie kącik ust
uniósł się lekko w górę. Sięgnął po długopis i odpisał pod pytaniem: Tak jak wczoraj. Puścił samolocik, który
wyleciał przez szparę. Schemat wyglądał mniej więcej tak, jak dzień wcześniej,
a czas spędzili jeszcze przyjemniej.
Jeszcze kolejnego dnia
ponownie dostał samolocik z pytaniem o wspólny lunch. Po powrocie z posiłku
znowu spotkali się na wspólnej konferencji i momentami Furia zerkał w stronę
Laury, czując na sobie jej wzrok.
Czwartego dnia ponownie
dostał liścik z pytaniem. Tym razem po powrocie Madison cmoknęła z uśmiechem, a
on spojrzał na nią pytająco.
— Samolociki, lunche poza Ministerstwem… Cóż
to za kobieta? — zapytała.
Stanął za nią, położył
dłonie na jej ramionach i odparł:
— Nos w papiery, Snipes, bo zostaniesz po
godzinach.
Chłopaki zaśmiały się,
a Madison skrzywiła.
— Wykorzystujesz swoją pozycję do szantażu
emocjonalnego. Oskarżę cię o mobbing.
— A mi wyrośnie trzecie oko — odpowiedział,
siadając na swoim krześle.
— Ale nie zaprzeczysz, że się z kimś spotykasz
— poruszyła brwiami w górę i w dół.
— Naprawdę chcesz siedzieć po godzinach —
stwierdził. — Wiesz, że jestem zdolny zawalić cię robotą.
— Nie bądź chamem, zapomnijmy na chwilę o
pracy i powiedz, kim ona jest.
Chwycił teczkę z blatu,
zerknął do niej, zamknął, wstał i położył przed dziewczyną.
— Na wczoraj — oznajmił.
Warknęła, pocałował ją
w czubek głowy i z powrotem usiadł, słysząc śmiech chłopaków.
— W tym momencie cieszę się, że jestem
lesbijką, bo zabiłabym cię, gdybym musiała się użerać z takimi chamami.
Zaśmiał się, chwycił
kolejną teczkę i z precyzją wysłał zaklęciem na biurko dziewczyny.
— Też na wczoraj.
— Furia! — warknęła, gdy chłopaki ponownie
wybuchnęły śmiechem.
— Może zdążysz do końca zmiany. — Wysłał jej
całusa, a ona chwyciła teczkę i szarpnięciem otworzyła ją, by wziąć się do
pracy. — Z tego względu uwielbiam być kapitanem.
—
Wal się, sadysto — burknęła, więc sięgnął po kolejną teczkę. — Okej.
Przepraszam — odpowiedziała szybko na nieme przesłanie.
Odłożył aktówkę, choć
słyszał mamrotanie Madison. Pewnie wyklinała go od najgorszych, ale jakoś się
tym nie przejął.
Tym razem Laura
zaproponowała spotkanie po pracy, choć zjedli także wspólny lunch. Spotkali się
w klubie, w którym jakiś czas temu imprezował ze Ślizgonami. W pubie mieli
większą pewność, że nie natkną się nikogo znajomego, dlatego czuli się swobodniej.
Popijali drinki, rozmawiając na różne tematy, z każdą chwilą zbliżając się do
siebie coraz bardziej.
— Do tej pory byłam w Rosji, Szwecji i
Australii — przekrzyczała muzykę. — Mogę dużo zwiedzić, chociaż czasami trudno
się dogadać i dostosować do innej kultury. W Ameryce to całkiem coś innego. A
ty byłeś na jakiejś zagranicznej misji?
— Niedawno w Egipcie — odparł, czując jej nogę
tuż przy swojej, co mu kompletnie nie przeszkadzało. — Gdyby nie Alano, który
zna hiszpański, byśmy chyba spali pod mostem.
Zaśmiała się lekko i
sięgnęła po swojego drinka. Pozostałą kropelkę napoju zlizała z ust, co Furia
doskonale widział i miał ochotę dotknąć jej ust własnymi. Pochyliła się w
stronę jego ucha, by rzec głośno:
— Ale i tak w Anglii jest najlepiej.
— A co jest tutaj ciekawego? — odparł z
uniesioną brwią.
— Ludzie. A szczególnie jedna osoba.
Jej ciepły oddech
uderzył w jego policzek. Czuł alkohol, który dziewczyna wypiła przez ostatnie
dwie godziny. Zerknął na nią. Patrzyła na niego spojrzeniem pełnym pożądania.
Nachylił się do jej ucha.
— Nie sądzisz, że jest
tutaj trochę za głośno?
Drzwi z hukiem uderzyły
o ścianę, a dwa ciała wpadły na korytarz. Furia po omacku zatrzasnął wrota, nie
odrywając się od warg Laury. Oddychała szybko, zrzucając z niego kurtkę
chaotycznymi ruchami. Uderzyła plecami o ścianę, a jego ciało naparło na nią.
Kurtka wylądowała na podłodze, a ona jęknęła głośno w jego usta, oddając
pocałunek. Odchyliła lekko głowę, gdy zaczął całować ją po szyi, wpijając swoje
palce w jego włosy i przyciągając go jak najbliżej siebie.
— Świetne… mieszkanie —
wyszeptała, chociaż ledwo dostrzegła kolor ścian.
— Sypialnia jest
najlepsza — odparł jej do ucha.
— Koniecznie musisz mi
ją pokazać.
Poprowadził ją do
pomieszczenia, jednocześnie rozpinając jej koszulę. Zadrżała, kiedy poczuła
jego dłoń na swojej skórze. Włosy dziewczyny rozsypały się wokół jej twarzy,
gdy położyła się na łóżku. Z fascynacją krążył dłońmi i ustami po jej nagim
ciele, słysząc jej głośne pojękiwania. Zanim ją ponownie pocałował, dostrzegł
świecące z podniecenia oczy. Przez moment miał wrażenie, że jej włosy zmieniły
się na kolor blond i nie był pewny, czy to przez alkohol, czy wyobraźnia płata
mu figle. Zawahał się, ale przyciągnęła go do pocałunku. Zapomniał o
otaczającym go świecie.
W atrium Ministerstwa
Magii pojawili się razem, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. We dwoję skierowali
się do windy, rozmawiając cicho i zerkając na siebie roziskrzonymi tęczówkami.
Drzwi windy otworzyły się, więc do niej weszli.
— Spotkamy się później?
— zapytała.
— Lunch?
— Też — odparła z
uśmieszkiem.
Odpowiedział tym samym.
Na piętrze do windy weszło sporo ludzi, więc zamilkli. Oboje wiedzieli, że się
spotkają.
Na lunch ponownie
poszli do kawiarenki, do której przychodzili w ostatnie dni.
W ostatnim czasie
Silver dużo pracowała. Nie chciała siedzieć w pustym mieszkaniu, gdy Blake i
Jasmine zajmowały się swoimi sprawami, bo wtedy nachodziły ją różne myśli.
Wolała zostać dłużej w biurze i zrobić więcej pracy. Tym razem Rubi i Jas
zjawiły się w jej gabinecie i wyciągnęły ją na wspólny lunch do kawiarenki obok
Ministerstwa Magii. Na wstępie pożałowała, że zgodziła się tutaj przyjść.
Dostrzegła Harry’ego siedzącego przy stoliku z jakąś młodą dziewczyną,
wpatrującą się w niego z widocznym zainteresowaniem. Siedziała zbyt blisko
niego, by uznać to za kontakty zawodowe, a chłopak najwidoczniej nie miał nic
przeciwko. Dziewczyna coś do niego powiedziała i oboje zaśmiali się.
Rubi pociągnęła ją w
drugi kąt kawiarenki, gdyż stała jak słup soli, patrząc na tę scenę z bólem i
zazdrością. Usiadły tak, aby blondynka nie widziała pary. Jasmine szybko
zaczęła pytać o to, co zjedzą. Rywalka.
Merlinie, cyganka mówiła prawdę.
— Silver, może chcesz
spaghetti? — zaproponowała Blake.
— Tak, może być —
odpowiedział pustym głosem.
Jasmine złożyła
zamówienie. Evelyn odprowadziła tęsknym wzrokiem Harry’ego do drzwi. Otworzył
je, przepuścił dziewczynę i dopiero sam wyszedł. Jej uwadze nie uszło to, że
przeszła naprawdę bardzo blisko niego. A on… nawet jej nie zauważył.
— Silver, jedz — rzekła
Jas, patrząc na nią natrętnie.
— Jakoś… odechciało mi
się.
Blake rzuciła sztućce
na talerz.
— Przestań się mazać —
powiedziała ostro. — Jesteśmy przyjaciółkami, ale twoje zachowanie powoli
doprowadza mnie do furii.
— Przepraszam —
szepnęła.
— Nie przepraszaj tylko
bierz się do roboty. — Nie zmieniła tonu. — Skoro nadal go kochasz, to rusz się
wreszcie i o niego zawalcz, a nie chowaj się przed nim! — warknęła, ale zaraz
ściszyła głos. — Zawaliłaś, więc teraz się postaraj.
— Nie widziałyście? —
jęknęła słabo.
— Jas, weź ją zabij, bo
ja nie powstrzymam się przed brutalnością — zaszlochała Rubi, a Evelyn skuliła
się lekko. — Silver, do jasnej cholery, nie osłabiaj mnie. Widziałyśmy
doskonale. Spotkał się z jakąś dziewczyną. I co z tego?! Rusz się i pokaż mu,
że ci zależy! — zirytowała się. — Siedząc na tyłku i patrząc, jak jakaś
dziewczyna zabiera ci go sprzed nosa, nic nie zdziałasz! Nie bądź jakąś ciapą,
która beczy jak koza, bo zrobiła błąd i nie próbuje tego naprawić! Do jasnej
cholery, obudź się wreszcie! — dodała z mocą, aż kilka osób spojrzało w ich
stronę, jednak brunetka w ogóle się tym nie przejęła.
Silver patrzyła na nią
z zaskoczeniem, które powoli zamieniało się w zrozumienie. Nie walczyła,
odpuściła i to był kolejny błąd, jaki popełniła. A może Harry musiał dostrzec,
że jej zależy? Może dzięki temu coś by się wreszcie między nimi zmieniło?
— Masz rację —
szepnęła. — Merlinie, masz cholerną rację! — dodała głośniej.
— Wiem, że mam —
warknęła rozdrażniona Rubi. — Zderzenie z murem dopiero ci pomaga. Zepnij
pośladki, podnieś cycki i do boju!
Jasmine zakryła usta,
żeby stłumić chichot. Stanowczo Blake potrafiła zmusić do działania.
***********************
Frigus, jako jedyna chyba zwróciłaś uwagę na Johna. Wstawiłam go, żeby nie było u Harry'ego w pracy tak pięknie i wesoło. Czy odegra jakąś rolę? Szczerze mówiąc to jeszcze sama do końca nie wiem. Tak, wiem, że nie popierasz związku z Silver xD Pisałaś mi to już kilka...naście razy hahaha ;D
Claire, lata praktyki wpłynęły na to jak piszę. W końcu to jakieś prawie 6 lat, więc coś musiałam się nauczyć w tym czasie ;D
AnnaRose, zdania na temat Silver są strasznie podzielone, więc zapewne to zależy od gustu ;) Czy po Bitwie coś napiszę? Pewnie tak, ale co? Nie mam pojęcia. Spośród wszystkich innych pomysłów ostatnio na pierwszy plan wysunął mi się jeden z nich, więc chyba go zrealizuję. W głowie narodził mi się już pomysł na prolog, ale dużo jeszcze może się zmienić w tym czasie ;)
Dla tych jeszcze niezorientowanych: jeśli ktoś czyta Drugie Oblicze mojego autorstwa, to zapraszam na tamtego bloga, gdyż pojawiła się miniaturka ;)
Za tydzień rozdział pojawi się późno, gdyż będę siedzieć w szkole 10 godzin na jednym przedmiocie ;c Zanim wrócę i odpocznę, to pewnie będzie gdzieś 18. Będę się modlić, żeby wypuściła nas wcześniej, chociaż marnie to widzę. Momentami aż żałuję, że poszłam do tej szkoły, ale jak zaczęłam to skończę. Jak zawsze. Tak mam z opowiadaniami i tak mam ze wszystkim. Ale to chyba pozytywna cecha i nie mam się czym martwić, no nie? xD
Do soboty ;*
Chyba jestem geniuszem :D Wiem, o co chodzi :D
OdpowiedzUsuńLaura to tak naprawdę Silver, prawda? No, to by mi się zgadzało :D
No chyba, że nie... xD
Rozdział świetny, jak zwykle ;)
No to się pojawiła rywalka. Na Merlina, aby Posrebrzana nie była z Furią, błaaaaagam! ;p No ale będzie jak będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę weny!
A tam Niezrównoważona co tam gadasz :D Posrebrzana może być z Furią ale niech się trochę wykaże i spróbuje go zdobyć :D. Nie ma tak że wszystko samo przyjdzie :p. A mam też jakieś dziwne wrażenie, że związek Furii z Laura byłby dobrym pomysłem. Jakieś mam dziwne przeczucie, że przez jej wyjazdy długo ze sobą by nie byli. I znając naszą autorkę jakiś głosik w głowie mi mówi, iż stanie się coś złego w związku z nią i Furią :P
OdpowiedzUsuńNo nic czekam na następny rodział :)
Pozdrawiam
Kurra
OH! Jaki piekny rozdzial i zaraz czas na miniaturkę. Laura ciekawa osobowosc haah pewnie skoro sie pojawila to masz względem niej plany chociaż ja i tak za Silver jestem, moj wielki paring harry silver xd. I ciekawia mnie tez smierciozercy.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział...
OdpowiedzUsuńWybacz, że krótko komentuje, ale wyjątkowo bardzo, bardzo się spieszę :(
o Boże nie wytrzymam! chcę Harrego i Silver z powrotem ! tak się cieszyłam przy poprzednim rozdziale jak coś między nimi zaszło, a dzisiaj popsuł mi się humor przez tą głupią Lore?Lauren? ..nie pamiętam jak się nazywa i mam nadzieję, że zapamiętywać nie będę musiała ;) miniaturka na DO zajebista! mega dużo śmiechu i w jakiś sposób przypomniało mi to o starych dobrych czasach z Kobrą i Nicole. Współczuję szkoły w weekend i trzymam kciuki żebyś wytrzymała! pozdrawiam i weny życzę
OdpowiedzUsuńRozdział ok , po prostu kocham twoje opowiadania.
OdpowiedzUsuńDobry rozdział, uwielbiam Twojego bloga! Podoba mi się, że sceny erotyczne zawsze są stonowane. Nie przesadzasz, nie pokazujesz za dużo, idealnie dozujesz emocje ;)
OdpowiedzUsuńJohn na razie jest nijaki, ot taki wkurzający szef. Myślę jednak, że z tego wątku może się coś narodzić :)
Napiszę teraz tak ogólnie, bo wcześniej nie komentowałam xd W Twoim opowiadaniu wykreowałaś bardzo fajną postać Pottera. W oryginale nie mogę go po prostu ścierpieć, a u Ciebie... Jest męski i wyrazisty. Idealny! Podziwiam Cię, że wymyśliłaś coś takiego jak bitwa myśli - posiadasz niesamowitą imaginację! Tak trzymaj!
Pozdrawiam!
Czemu ja mam takie dziwne wrażenie że ta cała Laura jest związana z tyminasladowcami Voldemorta? że jest szpiegiem? za łatwo rozwija się ich ta znajomosć z Harrym poprostu, tak cukierkowo to idzie...
OdpowiedzUsuńMoże to ktoś pokroju Olivii...? ;)
UsuńAghrrr..!!!
OdpowiedzUsuńAle moja siostra mnie wk*rwia! Żałuję, że jeszcze chodzi po tym świecie! Bez niej życie byłoby łatwiejsze!
No i jak mam się nauczyć na ten cholerny konkurs wokalny (próbę mam jutro), kidy ona co chwilę wchodzi do pokoju, przerywa mi i drze mordę, że mam siedzieć cicho?!!
Dobijcie mnie, proooszę T-T
Sory, że tak zaczynam, ale po prostu skończyłam czytać rozdział, rozbita emocjonalnie T-T
Co do rozdziału,
Zaintrygował mnie tajemniczy fanatyk. Czy jego działalność rozwinie się, jak Voldemorta?
Czy będzie chciał ukazać swoją potęgę, pozbywając się Złotego Chłopca?
Czy Harry poskromi swój instynkt zabójcy w walce z nim?
Kiedy ktoś zauważy, że nie zawsze daje sobie z nim radę?
Nie lubię Laury. Ogólnie, nie lubię wątków miłosnych, ale i tak wolę, by Harry był z Silver ;d
Nie mogę doczekać się ciągu dalszego, lecz w tym momencie, nie jestem w stanie się wystarczająco skupić. Za bardzo rozprasza mnie wizja jutrzejszej próby...
Trzymajcie kciuki, ok??? ;-;
PS. Jeśli uważacie, że to spam, śmiało, usuńcie ten komentarz :(
~Cathy_Riddle
Hej,
OdpowiedzUsuńno i pojawiła się dziewczyna, która może sprzątnąć Silver Harrego z przed nosa, tak jak mówiła ta wróżka, haha z tym dokładniej pracy Madison było dobre
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, no i co? pojawiła się dziewczyna, która może sprzątnąć z przed nosa Silver, Harrego...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga