16.11.2013

II. Rozdział 20 - Martwy punkt

“…You know I’ve got you like a puppet in the palm of my hand,
Don’t you let me down…”
[A Day To Remember - I'm Made Of Wax, Larry, What Are You Made Of?]

Burzliwy romans między Harrym i Laurą został dostrzeżony zarówno przez siódmy dywizjon, jak i oddział amerykański. Nie byli parą, ale spotykali się dość często, czasami lądując w łóżku. Furia czuł jednak, że łączy ich pociąg fizyczny, a nie psychiczny. Laura była świetną osobą, z którą mógł o wszystkim porozmawiać, ale aktualnie miłość nie wchodziła w rachubę. Wiedział, że po jakimś czasie może się w niej zakocha, jednak na razie czuł do niej sympatię i pożądanie. Wywnioskował, że ona traktuje go podobnie, więc tkwili w układzie opierającym się bardziej na miłości fizycznej. Ich romans nie był widoczny w trakcie misji, gdyż potrafili oddzielić pracę od życia prywatnego, choć momentami chłopak odpływał na jawie, siedząc nad papierami, a wizja leżącej na biurku Laury zaćmiewała jego umysł. Wyobrażenie to stało się dość realne, gdy pojawiła się w drzwiach. Dopiero gdy pomachała mu ręką przed oczami, zorientował się, że dziewczyna jest tutaj w rzeczywistości i szybko doprowadził się do porządku.
— Masz tutaj kilka papierów do przejrzenia — rzekła Laura, czując na sobie jego przeszywający wzrok, niemal rozbierający ją. — Będą dość istotne przy ustalaniu lokalizacji tego fanatyka — uśmiechnęła się kokieteryjnie, a wizja rzucenia jej na biurko okazała się bardzo kuszącą perspektywą. Słyszał, że Alano śmieje się jak opętany, ale zignorował go. Napięcie między nimi było doskonale wyczuwalne. — Zapoznaj się z tym do jutra.
— Jasne — zdołał wykrztusić.
— Lepiej zajmij się tym od razu, bo później pewnie nie będziesz miał czasu — dodała i odwróciła się, by skierować do wyjścia.
Przełknął ciężko ślinę, odprowadzając ją wzrokiem, a jego tęczówki mimowolnie zsunęły się z jej pleców na tyłek. Drzwi trzasnęły i dopiero wtedy się otrząsnął. Madison trafiła go kulką z papieru prosto w głowę.
— Zachowujesz się jak napalony nastolatek — stwierdziła z rozbawieniem w oczach.
Alano przestał się śmiać dopiero wtedy, gdy sterta papierów wylądowała na jego biurku.
Harry i Laura spotkali się przy windzie. Bez słowa weszli do pustego urządzenia, które ruszyło.
— Do mnie? — spytał jedynie.
— Do ciebie — odparła z uśmiechem.
I na tym skończyła się ich rozmowa.
Taki układ obojgu odpowiadał, dlatego go nie zmieniali. Furia miał wrażenie, że wreszcie wraca na prostą, ale wszystko zburzyło się po jednym wydarzeniu.
Silver weszła do gabinetu siódemek z wyjątkową siłą i pewnością w oczach. W ostatnim czasie rzadko ją widywał i wydawało mu się, że dziewczyna go unika, co nie było dziwne.
— Możemy chwilę pogadać na osobności? — zapytała. — To tylko minuta.
Jak zawsze była skromnie ubrana i nie wyróżniała się w tłumie. Jej gładka skóra, ostatnio dość blada, teraz odzyskała prawdziwe kolory. Ale oczy… To one zwróciły jego uwagę. Rzadko widział w jej tęczówkach takie emocje. Upór i pewność siebie. Również to uczucie, którym nadal go darzyła. To one sprawiły, że poczuł uścisk w żołądku i szybsze bicie serca. Kiwnął lekko głową i wstał. W ciszy wyszli przed gabinet i znaleźli się na pustym korytarzu. Evelyn spojrzała na niego i choć pragnęła zbliżyć się do niego, objąć, pocałować, to została na swoim miejscu, metr od niego. Harry nie czuł się pewnie, chociaż nie ukazywał swoich emocji.
— Coś się stało? — zaczął.
— Tak, chyba tak — odpowiedziała. — Nic złego — dodała, gdy dostrzegła na jego twarzy zaniepokojenie. — Ostatnio pewna osoba przemówiła mi do rozsądku. — Odetchnęła głośniej. — Wiem, że zawaliłam i nasze zerwanie było tylko i wyłącznie moją winą, ale… chcę to naprawić. Harry, będę o ciebie walczyć — oświadczyła, patrząc mu prosto w oczy. — Dopóki nie powiesz mi, że mam zostawić cię w spokoju, nie odpuszczę. Minęło sporo czasu, ale nic się nie zmieniło. Moje uczucia się nie zmieniły. Czekałam. Teraz zawalczę. Obiecuję.
Uśmiechnęła się do niego, gdy zobaczyła jego zdumienie. Nie zdążył jej odpowiedzieć, bo zniknęła za rogiem. Patrzył w miejsce, gdzie zniknęła z prawdziwym zdumieniem. Myślał, że Evelyn się poddała i przekreśliła ich związek, dlatego jej wyznanie go zaskoczyło. Jej stanowczość i szczerość uderzyły w niego jak bat. Nadal go kochała, choć ostatnie dwa miesiące były dla nich trudne. Poczuł, jak w jego sercu rozlewa się ciepło, a na usta mimowolnie wypływa delikatny uśmiech. Merlinie, takiego wyznania z jej ust mu brakowało. Zaczęła pokazywać, że jej na nim zależy i potrafi o niego zawalczyć. Przestała biernie czekać na rozwój wypadków. Uśmiech zszedł z jego ust, a w głowie pojawił się chaos. Evelyn i Laura. Co z Laurą? Był nią zainteresowany, przyciągali się do siebie wzajemnie, czuł, że coś może z tego być. Przy niej zapomniał o wszystkim.
— Te kobiety mnie wykończą — szepnął do siebie, opadając na krzesło w gabinecie.
Madison uśmiechnęła się do niego pocieszająco.

Niemal całą noc myślał o sytuacji, w jakiej się znalazł. Naprawdę nie wiedział, co ma zrobić. Silver i Laura. Dwie różne osobowości, które kompletnie mieszały mu w głowie. Postanowił na razie zachowywać się tak, jak zwykle, ale już przy śniadaniu w to zwątpił. Na parapecie dostrzegł sowę Evelyn, dlatego wpuścił ją do środka. Sowa upuściła paczkę na stół i wyleciała. Harry z zainteresowaniem otworzył pakunek, a na ustach pojawił się lekki uśmiech, gdy dostrzegł kwiat czarnej róży – jego ulubiona roślina. Kiedyś brali wspólną kąpiel wśród płatków czarnej róży. Przeżyli wtedy niezapomnianą noc. W pudełku nie było nic więcej, ale ten gest znaczył bardzo dużo.
Jego entuzjazm trochę osłabł, gdy spotkał się z Laurą, ale po chwili jego myśli zajmowała tylko ona. Została u niego na noc. Rankiem, gdy jeszcze spała, a on kręcił się po kuchni, ponownie zjawia się sowa Evelyn. Tym razem w środku znajdowały się ich bilety na pierwszy w życiu koncert, z którego niewyobrażalnie się cieszyli. Na samo wspomnienie na jego usta wypłynął uśmiech. Zerknął za drzwi, gdzie spała Laura. Opadł na krzesło, zamykając oczy. Nie wiedział, co czuje i co ma robić.
Dziewczyna przyszła do jadalni w jego koszulce sięgającej do połowy ud. Miała lekko rozczochrane włosy i jeszcze zaspane oczy. Objęła go od tyłu za szyję i pocałowała w policzek, na co uśmiechnął się delikatnie.
— Śniadanie? — mruknął.
— Jeśli tylko znajdziesz się na talerzu — szepnęła mu do ucha.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Chwycił ją za rękę i zmusił do wślizgnięcia się na jego kolana. Natychmiast się do niego przybliżyła, a po chwili opierała się plecami o kant stołu, czując podwijającą się koszulkę i ciepłe wargi na brzuchu. Westchnęła, przymykając powieki. Harry krążył dłońmi po jej ciele. Paczuszka stała tuż obok ręki Laury, a on przez moment miał nadzieję, że kasztanowe włosy aurorki zmienią się w blond włosy łamaczki.

Przez spotkanie z Laurą trochę rzadziej wpadał do Blacków, jednak dzisiejszy dzień miał zamiar spędzić z Dixonem. Chłopczyk przywitał go z radością i zaczął opowiadać mu o bajce, którą ostatnio obejrzał w telewizji.
— Haly, pobawisz się ze mną? — zapytał, patrząc na niego z nadzieją.
— Jasne. Leć po swoje zabawki — odparł, a chłopczyk pobiegł do pokoju obok ze szczęśliwym okrzykiem.
Furia odprowadził go wzrokiem z uśmiechem i dopiero wtedy usiadł naprzeciwko Syriusza, który obserwował go oceniająco.
— Coś ostatnio rzadko wpadasz — zagadnął.
— Mam mały zawrót głowy — odpowiedział.
— Pani auror z Ameryki może zawrócić w głowie.
Furia zerknął na niego. Łapa obserwował go ze zrozumieniem.
— Skąd wiesz? — zapytał Harry, a jego chrzestny wywrócił tęczówkami.
— Mam oczy i uszy.
Chłopak westchnął.
— Jest w porządku.
Łapa cmoknął.
— Nie brzmi to zbyt przekonująco. Znowu problemy?
— To nieodłączny element mojego życia. Jeszcze o tym nie wiesz? — Westchnął. — Jak już wszystko się układa, to coś znowu się pomiesza i tak w kółko. Z Laurą wszystko było w porządku to Silver wróciła do akcji.
— To znaczy? — spytał zaskoczony Syriusz, trochę zdziwiony tym, że chłopak sam poruszył temat blondynki.
Po chwili ciszy auror wymamrotał:
— Ostatnio przyszła do mojego gabinetu i oznajmiła, że będzie walczyć.
— I nie są to słowa rzucane na wiatr? — zapytał Łapa, choć podświadomie znał odpowiedź.
Harry pokręcił powoli głową.
— Myślałem, że odpuściła, dlatego zacząłem sobie wszystko układać na nowo. Do jakiegoś czasu czekałem, aż coś zrobi, ale nie robiła kompletnie nic. A jak już pomyślałem, że jest po wszystkim… — Westchnął.
— Wiesz, chyba kluczem są tutaj twoje uczucia — stwierdził łagodnie Syriusz. — Nie powinieneś krążyć pomiędzy nimi dwoma, bo w końcu któraś odejdzie z dziurą w sercu.
Furia patrzył na niego jakimś zbolałym spojrzeniem. Chłopak kompletnie pogubił się w swoich uczuciach i Łapa doskonale to widział. Dixon przybiegł do niego z radosnym okrzykiem, więc uśmiechnął się lekko i wziął go na kolana.
— Harry — chłopak spojrzał na niego pytająco, choć Dixon niecierpliwie podskakiwał na jego kolanach — daj sobie trochę czasu i nie rób niczego pochopnie.
Furia nic nie odpowiedział, lecz spojrzał na jego syna, który ciągnął go za rękę do zabawy. Łapa obserwował ich ciepłym wzrokiem.
Dixon był jego prawdziwym synem, ale to Harry był pierwszym, którego tak traktował. Nie miało znaczenia to, że Furia był synem jego przyjaciela. Łapa widział w nim siebie z młodych lat, zanim zamknięto go w Azkabanie. Do pierwszego roku życia traktował małego Harry’ego jak swoje oczko w głowie. Teraz jego chrześniak zachowywał się tak samo względem Dixona. Pamiętał moment ich pierwszego spotkania. Był wtedy pod postacią wilka, a chłopak patrzył na niego z przerażeniem, przekonany, że zostanie zaatakowany. Widział Jamesa z oczami Lily i miał pewność, że ten nastolatek to jego chrześniak. Wtedy bardzo żałował, że nie może się zmienić i wszystkiego mu wytłumaczyć, tym bardziej, gdy zauważył, że dzieciak prawdopodobnie uciekł z domu, gdyż ciągnął za sobą kufer. Po tym spotkaniu chciał złapać Glizdogona nie tylko dlatego, żeby został uniewinniony, ale także dla Harry’ego. Pragnął zapewnić mu prawdziwy dom i było wtedy tak blisko, ale wszystko się pomieszało i musiał nadal uciekać. Chłopak nie miał mu tego za złe, ale Syriusz miał za złe sobie, że znowu wszystko potoczyło się nie tak, jak miało. Ich kontakty ograniczały się do listów, pojedynczych rozmów przez kominek bądź krótkich spotkań, ale Łapa czuł więź z chłopcem. Najgorszy był chyba moment, gdy spotkali się bezpośrednio po Turnieju Trójmagicznym. To, co wtedy zobaczył na twarzy chrześniaka, sprawiło, że poczuł niemiły skurcz w żołądku. Całkowite wyczerpanie, przerażenie i ból. Wtedy chciał go zabrać z gabinetu Dumbledore’a w bezpieczne miejsce, by mógł odpocząć i ochłonąć po tym koszmarze, który przeszedł. Gdy proponował mu wspólne mieszkanie na jego trzecim roku w Hogwarcie, chciał stworzyć prawdziwą rodzinę. Pierwszy raz od bardzo dawna poczuł takie szczęście, kiedy chłopak się na to zgodził, choć właściwie go nie znał. Jednak mu zaufał, tak samo jak wtedy, gdy pozwolił mu się wytłumaczyć we Wrzeszczącej Chacie. Śmiertelne przerażenie ogarnęło jego umysł, gdy dowiedział się o wyprawie chrześniaka do Ministerstwa Magii. Furia poszedł go ratować, a on poszedł ratować Furię. Później wszystko zaczęło się układać. Widział, jak Harry zmienia się w mężczyznę, dorasta, zakochuje się, rozwiązuje swoje problemy i bierze całkowitą odpowiedzialność za swoje czyny. Ale ich relacje nie zepsuły się przez ten długi czas. Drzwi jego domu zawsze stały otworem dla Furii i nawet to, że założył rodzinę, niczego nie zmieniało. Zawsze miał być jego pierwszym, choć niebiologicznym synem.
— O czym myślisz? — zapytał Harry, zjawiając się nie wiadomo kiedy.
Syriusz rozbudził się z rozmyślań i zerknął na niego. Tak, chłopak zmienił się w mężczyznę, a on nie mógł obejrzeć jego dzieciństwa, choć bardzo tego chciał.
— Jakby to się potoczyło, gdybym nie utknął na tyle lat w Azkabanie.
Harry przekrzywił lekko głowę.
— Tak czy inaczej nie byłbyś normalniejszy.
— Jak ci zaraz palnę, to nie wstaniesz.
Furia roześmiał się i ponownie usiadł w fotelu, widząc uśmiech na ustach Łapy.
— Pewnie wszystko byłoby inaczej — powiedział cicho chłopak już bez uśmiechu. — Nigdy się tego nie dowiemy.
— Chciałbyś?
— Nie, chyba nie — odparł po chwili. — Gdyby było lepiej, żałowałbym, że to nie zdarzyło się naprawdę.
Łapa pokiwał powoli głową w zamyśleniu. Pewnie byliby innymi ludźmi z innymi doświadczeniami życiowymi. Znaliby innych ludzi, mieliby inne cele, marzenia, pragnienia. Pewnie ich relacje także byłyby inne. Jedno wydarzenie mogłoby zmienić tak wiele. Ale wtedy może nie docenialiby tego, co mieli teraz? Może to właśnie przez te doświadczenia cenili to, co posiadali? Wszystko byłoby inaczej. Ale czy chciałby to zmienić? Nie, chyba nie. Teraz wszystko było tak, jak powinno. Rodzina, przyjaciele, normalne problemy. Tak. Dobrze jest jak jest.

Sprawa faceta udającego Voldemorta trochę się ruszyła, dlatego dwa oddziały z różnych krajów zostawały często po godzinach, aby szybciej dojść do rozwiązania zagadki. Najgorszy był moment, gdy już myśleli, że rozgryźli tajemnicę, ale jakiś szczegół się nie zgadzał i wracali na sam początek.
Harry często wracał myślami do czasów, gdy Voldemort jeszcze żył, mając nadzieję, że wyłapie jakiś drobiazg rzucający nowe światło na całą sprawę. Czy jakiś fanatyk już wtedy zachowywał się w inny sposób? Może był to ktoś z najbliższego kręgu Riddle’a? A może to była jednak zupełnie obca osoba, która zapalczywie obserwowała jego działania? Miał wrażenie, że stoją w martwym punkcie. Potrzebowali jednej informacji, aby mieć jakiś punkt zaczepienia. To mógł być każdy. Jego przemyślenia przerwał głośny alarm rozchodzący się po całym Ministerstwie Magii.
— Wszyscy aurorzy mają natychmiast stawić się w atrium Ministerstwa Magii! To nie są ćwiczenia!
Cały siódmy dywizjon natychmiast rzucił wszystko na biurka i ruszył w stronę atrium z mocno bijącymi sercami. Takie alarmy miały miejsce, gdy Voldemort był w pełni sił i dokonywał masowego ataku na wioski, więc to musiało być coś równie poważnego. Ludzie schodzili im z drogi. Po chwili byli na miejscu wśród innych aurorów. Pozostali pracownicy Ministerstwa Magii zostali odsunięci na bok, aby nie przeszkadzali w organizacji. Pojawił się także oddział amerykański gotowy wspomóc Anglików. W ciągu chwili atrium wypełnione było ponad sześćdziesięcioma aurorami gotowymi do walki.
— Masowy atak na jedną z angielskich wiosek! — oznajmił głośno zastępca szefa Biura Aurorów. — Ludzie i wampiry, więc przygotować się do obrony! Szóstki, ochrona przed ucieczką! Czwórki i piątki, ewakuacja! Siódemki, zajmujecie się wampirami razem z Brygadą Uderzeniową! Kapitanowie zabierają swoje grupy przez świstokliki, które zaraz się pojawią!
Zgodnie z poleceniami Harry zabrał świstoklik mający zabrać jego dywizjon na pole bitwy. Każdy go dotknął i czekali na uaktywnienie. Po chwili ktoś odliczył do trzech i atrium automatycznie opustoszało.
Powitały ich wrzaski przerażenia, mnóstwo ognia palącego domy, zapach krwi i dymu oraz zrozpaczone twarze uciekających lub próbujących bronić się ludzi. Atakujący mieli przewagę liczebną nad mieszkańcami miasteczka, ale po pojawieniu się aurorów ich przewaga znacznie zmalała, choć wampiry dodawały im siły. Siódmy dywizjon miał skupić się na krwiożerczych bestiach, dlatego szybko rozejrzeli się za takimi napastnikami.
— Tam! — krzyknął ktoś z Brygady Uderzeniowej.
— Jazda! Na dwa! — dodał kapitan.
Dwa oddziały aurorów rzuciły się przed siebie w miejsce, gdzie wampiry dokonywały rzezi na grupce mieszkańców. Jakaś młoda dziewczyna wrzasnęła z bólu, gdy została ugryziona w gardło, ale krzyk szybko się urwał. Jej tętnica została rozerwana. Nie miała szans na przeżycie.
W pierwszej fali ataku siódemki i Brygada Uderzeniowa odciągnęły wampiry od mieszkańców, nie stosując metody na dwie osoby. Od razu zaatakowali małymi zabójcami, nie zwracając uwagi na ustawienie i chwilę ataku. Dopiero po pierwszej fali zaczęli działać według schematu. Pokonali małą grupkę bestii, a reszta rozproszyła się po polu bitwy. Walka z krwiopijcami nie ograniczała się tylko do tego. Musieli także bronić się przed zaklęciami i atakami przeciwników. Jeśli ktoś pomyślał, że przewaga liczebna aurorów wystarczy, to grubo się mylił.
Harry ledwo wstał z bezgłowego wampira, a już musiał umknąć przed zaklęciem zmierzającym w jego stronę. Natychmiast sięgnął po różdżkę i obronił się przed kolejnym  promieniem. Napastnik ubrany był w czarną szatę, tak bardzo przypominającą odzienie śmierciożerców. Po chwili stwierdził, że jest ona identyczna. Kaptur zasłaniał twarz, ale Furia zdołał dostrzec uśmiech satysfakcji na jego ustach. Coś niemile ścisnęło go w żołądku, gdy wargi faceta ułożyły się w słowo Potter. Zaatakował, choć czuł, że coś jest tutaj nie tak. Później poczuł to przeklęte zaćmienie umysłu, niepozwalające sterować mu własnymi myślami. Nie dość, że walczył z przeciwnikiem, to jeszcze o jasność umysłu. To nie było takie łatwe, ale starał się, jak mógł. Wymieniał się zaklęciami z rywalem, instynktownie unikając klątw przelatujących blisko niego. Nagle poczuł ostry ból kręgosłupa i głowy, gdy uderzył z całym impetem w betonową ścianę. Przez moment próbował złapać oddech, ale czyjaś ręka zacisnęła się na jego gardle, całkowicie mu to uniemożliwiając. Przez zamglony umysł dotarł do niego śmiech faceta, z którym chwilę wcześniej walczył i dostrzegł zarysy wampira stojącego tuż nad nim. Więc miał skończyć z rozerwanym gardłem bez sił do obrony? Nagłe szarpnięcie trochę przywróciło mu zdolność wzrokową. Alano zdążył zainterweniować, zanim Harry został ugryziony, rzucając się na przeciwnika, tak jak uczył ich Tony. Mały zabójca szybko odciął głowę bestii, a następnie Hiszpan wrzucił ciało do płonącego obok domu.  Furia w tym czasie doprowadził się do porządku i ochronił ich przed mężczyzną, z którym chwilę wcześniej walczył brunet. Wybraniec skupił się na szybkim ataku krótkimi zaklęciami. Tę metodę stosowano zwykle w momencie, kiedy trzeba było szybko kogoś wykończyć. Promienie wylatywały z jego różdżki z prędkością światła, a facet ledwo unikał zetknięcia z nimi, uskakując lub stawiając tarczę. Wreszcie Furia podciął mu kolana, a następnie dobił oszałamiającym zaklęciem, choć instynkt chciał, aby użył gorszej  klątwy.
Pobiegł przed siebie, by zbliżyć się do jednego z wampirów atakującego dwójkę aurorów zaklęciami. Po drodze miotał klątwami w mijanych przeciwników. Czasami udawało mu się trafić. Musiał odpowiednio rozplanować cały atak, aby pozbawić wampira życia i uniknąć zranienia promieniami bądź kłami. Pośrodku tak dużego pola bitwy szansa na zwrócenie na siebie uwagi wampira była rzadkością, gdyż dookoła znajdowali się poranieni ludzie, z ran których płynęła krew. Po prostu musiał zrobić to z zaskoczenia. Schylił się, gdy dostrzegł zmierzającą w jego kierunku zbłąkaną klątwę. Jeden z aurorów runął na ziemię powalony promieniem. Wampir, dostrzegając tylko jednego przeciwnika, szybko przeszedł do własnego ataku. To był ten moment. Furia natychmiast ruszył za nim. Nie pamiętał chwili, gdy chwycił głowę krwiopijcy w dłonie, by skręcić mu kark. Dostrzegł pokonanego przeciwnika dopiero, kiedy stał pewnie na nogach nad ciałem. Auror już ciskał zaklęciami w kolejnego przeciwnika, chcącego powstrzymać Harry’ego przed zabójstwem bestii. Współpraca – to słowo powtarzane było każdemu aurorowi po kilkaset razy. Gdy jeden atakuje, drugi go broni. Bez współpracy walka mogła szybko zostać przegrana, a rannych byłoby o wiele więcej. Nieważne, czy mieli ze sobą jakieś porachunki, czy darzyli się nienawiścią. W trakcie walki traktowali się jak partnerzy, broniąc drugiej osoby z poświęceniem.
Furia na moment zastygł w miejscu, gdy dostrzegł kolejnego wampira biegnącego w jego stronę. Za nim pędził mężczyzna z Brygady Uderzeniowej, a dla Harry’ego był to jasny przekaz. Przygotował się do akcji na dwie osoby, przyjmując rolę ofiary. W ostatniej chwili objął dłońmi gardło, by uchronić je przed rozszarpaniem. W ułamku sekundy został uchwycony za szyję i lekko oderwany od podłoża. Widział, jak auror z Brygady Uderzeniowej szykuje się do skoku. Następnie poczuł charakterystyczne szarpnięcie, a uścisk zelżał. Ciało i głowa wampira wylądowały tuż pod jego stopami. Obaj aurorzy rozbiegli się w dwie strony, nie wymieniając zbędnych słów, lecz tylko kiwając sobie lekko głowami.
Co chwilę mijał kogoś nieprzytomnego. Sam odniósł sporo ran i krwawił z kilku miejsc. Szczególnie dokuczliwy był ból głowy, ponieważ dość mocno uderzył w mur, gdy wampir zażył jego krwi i rozwścieczył się, kiedy Furia się uwolnił. Cudem udało mu się wyjść cało z tej potyczki i gdyby nie pomoc Jaspera, teraz pewnie leżałby pod ścianą z rozszarpanym gardłem. Niezbyt zachwycająca perspektywa. Bitwa była jedną z brutalniejszych w jego krótkiej karierze aurora, ale pracownicy Ministerstwa Magii radzili sobie bardzo dobrze, choć także byli poszkodowani. Niestety, większość mieszkańców jeszcze przed ewakuacją została ranna i łowcy czarnoksiężników nic nie mogli na to poradzić.
Harry walczył właśnie z jakimś szybkim napastnikiem, wymieniając się z nim zaklęciami z prędkością błyskawicy. Cisnął klątwą zamrażającą i miał pewność, że trafi, ale tuż przed uderzeniem mężczyzna zniknął. Harry stanął w miejscu jak wmurowany. Zdumiał się jeszcze bardziej, gdy dostrzegł na polu bitwy samych aurorów. Zaklęcia, które miały trafić w przeciwników, nadal przecinały powietrze. Furia usłyszał znajomy świst, ale odwrócił się za późno. Za późno zareagowała także Madison krzykiem, żeby padł na ziemię. Zaklęcie oderwało go od podłoża i odrzuciło spory kawałek dalej. Zatrzymał go mur, w który wleciał z całym impetem.

****************************

Zacznę od tego, że beta znajduje się na urlopie i w najbliższym czasie rozdziały nie będą sprawdzane.
Przeczytałam komentarze, bo chciałam odpowiedzieć, ale nie widzę żadnych takich konkretnych pytań, na które mogłabym odpowiedzieć i jednocześnie nie zdradzić fabuły, więc odpowiedzi na komentarze - brak ;)
Od jakiegoś czasu siedzę nad zeszytem, piszę, ale mam wrażenie, że coś jest nie tak. Doszłam do wniosku, że Instynkt Mordercy jest strasznie... przygnębiający? Dobijający? Zbyt smutny? Za dużo problemów? Chodzi mi o fabułę. Czasami aż sama się tym dobijam. Może teraz jeszcze tego nie odczuwacie, ale ja tak, bo jestem sporo rozdziałów naprzód. Nie wiem, może ja tak to odbieram, bo ostatnio wszystko postrzegam w taki sposób. Depresja mnie dopadła. Może jesienna, ale dość długo trwa. A może kryzys, bo zbliża się dwudziestka? ;) Jak tak dalej pójdzie to zacznę pisać tu pamiętnik, więc kończę ględzenie. W końcu jesteście tu, żeby czytać rozdziały, a nie o moich problemach ;)
Dziękuję za komentarze ;* One bardzo motywują do siadania przed zeszytem i pisania :)

18 komentarzy:

  1. Sądząc po fragmencie następnego postu Harry przeżyje. No trudno się mówi ;/ Silver, wrrrrr, i znowu będą razem. Chyba. No ale to jakoś przetrwam. ;] Lubię ficki przygnębiające, dobijające i zbyt smutne ;D A stwierdzę, czy ta część będzie taka, dopiero za jakiś czas. Nie martwię się, bo wiem, że masz świetne pomysły. A co do depresji... Powoli chyba Ci przechodzi, więc wciąż trzymam kciuki ;)
    Pozdrawiam serdecznie, przepraszam za tak okropny komentarz i życzę dużo weny! ;**
    [zaklinacze-dusz]

    OdpowiedzUsuń
  2. 2?! Wow :p rozdzial jak zwykle supcio :D dwiema ze marudze ale Laura tez mi się nie podoba..... myslalam ze będzie ktoś lepszy :/ pozdrowienia i weny życzę Majkaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Martwy punkt....pasuje tu do sytuacji...albo ja też mam dziś zły dzień, bo to co napisze o tym rozdziale raczej miłe nie będzie... Nie wiem ale mi jakoś to nie pasuje, i nie podchodzi...Harry okazał się potężniejszy od Voldemorta poprzednio posługiwał sie magią bezróżdzkową, znał pełno zaklęć czarnomagicznych i wiele wiele innych zdolnoiści, cóż a tu wogóle tego nie pokazuje, idzie na bitwe i zo rusz ląduje na ścianie. wcześniej zrobiłaś z niego super bohatera a teraz faceta z problemami, rozchwianego emocjonalnie blee
    Majka

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisząc powyższy komentarz nie widziałam ze już ktoś podpisał się tym samym imieniem jak Ja::) tak chciałam tylko wyjasnić..:)
    hmmm to Majka 2:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny, cudowny, cudowny!!!
    Uwielbiam Twojego bloga!!!
    Mam nadzieję, że Harry wróci do Silver :)
    Pozdrawiam i życzę wenyyy! ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu co wy macie z ta Silver? niech ona w końcu ma święty spokój!!! Laura pasuje do niego:D w sumie ruda jest , heheh a każdy Potter ma słabość do takich:)
    Janka

    OdpowiedzUsuń
  7. No no no coraz ciekawiej się robi :D. Ciekawe jaką to klątwą oberwał Potter :P. No i mam nadzieję że nazwa następnego rozdziału nie bierze się z tego iż Potter odrzuca "zaloty' Silver :P. No nic weny życzę i czekam na nowy rozdzialik :)
    Poozdro
    Kurra

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział PER-FECT!
    Czekam na NN oczywiście <3

    Zapraszam do siebie http://youaremyhorcrux.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie nie nie! I musze znów czekać tydzień aby dowiedzieć się co będzie dalej, pierdolca dostanę!
    Co do rozdziału to bardzo mi się podobał, jestem sadystą, wiem, ale uwielbiam 'patrzeć' na cierpienie Harry'ego XD
    Jestem ciekawa jaką klątwą oberwał, od kogo i co się stanie. Nie mogę już usiedzieć no XD
    Z zapowiedzi widze, że jakoś z tego wyjdzie, a szkoda mógłby się pomęczyć. (czojadocholerypiszę?) Nie, pomińmy ten fragment, nie napisałam tego XD

    Ale poza tym jest Z-A-J-E-B-I-O-Z-A !

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak! Silver nareszccie zaczela walczyc nie muszę mówic ze jestem za nimi prawda? Nie kazde opowiadanie musi byc przeciez mega radosne poki co nie odczuwam az takiego przygnebienia. I jeszcze Syriusz zawsze byl postacia ktrora uwielbialam i nie wiem jak w oryginale mozna bylo go usmiercic. Tutaj jest taki cudowny. No coz powodzenia i weny zycze

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale szybko zleciał mi ten dzisiejszy rozdział, naprawdę, chwila moment i nie było. Co nie oznacza, że dziś nie mam żadnych zarzutów, bo jakieś mam. Chyba jednak zostawię je dla siebie, bo nie potrafię ich konstruktywnie napisać. Może tyle powiem, że czegoś mi brakowało. Nie wiem konkretnie, czego.
    Lubię Laurę. Naprawdę, muszę powiedzieć, że ją lubię. W końcu dziewczyna z jakimś charakterem, nie jest on jeszcze zbyt wyrazisty, jednak już się zarysowuje. Mam nadzieję, że jakoś bardziej jeszcze pokażesz nam jej charakter, tylko niech nie zrobi się z niej druga Lori, jak Harry ją odrzuci. Byle też nie było zbyt łatwo.
    Dobrze, że powrót Evelyn nie będzie taki prosto z mostu. Wydaje mi się, że to niemożliwe, ale może jeszcze uda Ci się sprawić, że ją polubię? Chociaż naprawdę wydaje mi się to bardzo nieprawdopodobne. Pomysł z przypominaniem Harry'emu danych momentów za pomocą różnych przedmiotów dosyć ciekawy, ale wierzę, że Evelyn jeszcze pokaże pazura. Tutaj wydaje mi się taka dalej trochę mętna, chociaż jest lepiej, niż wcześniej.
    Walki z wampirami... mam nadzieję, że nie staną się zbyt częstymi, no chyba, że planujesz pokazać powód, dlaczego tak jest, bo aż tak dużo buntujących się wampirów to nie będzie zbyt normalne. Ale myślę, że to jakoś ogarniesz :)
    Rozdział na początku mnie ciekawił, tak do połowy, ale ogółem walka odrobinę mnie znudziła. Wiem, marudziliśmy na niewielką ilość akcji, ale no nie wiem, może chodzi mi właśnie przez te wampiry. Dzięki za ten rozdział, niecierpliwie czekam na kolejny - opis mnie zaciekawił, jest dobrze :D. Pozdrawiam serdecznie [www.pisanina-frigus.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieje ze kolejny rozdził odnosi się do Laury nie do Silver i wszystko sie uloży. Jak dlugi bedzię ten tom? Jak bitwa myśli? Czy krotszy? Mam nadzieję źe skonczą się wszystkie problemy i wszystko sie ułoży :-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow. Masz genialnego bloga. Czytałam też DO. I po prostu piszesz genialnie. Silver :/ Czemu ona zawsze musi się do wszystkiego mieszać? Na początku ją nawet lubiłam, bo przypominała mi Gejszę, ale później... Nie znoszę jej. Mogłaby dać Harry'emu spokój. Tylko miesza. Uwielbiam aurorów z siódemki :) Mają genialne podejście do życia. Dixon jest przeuroczy. I dobrze wiedzieć, że Syriusz cały czas traktuję Harry'ego jak syna. To jest takie podnoszące na duchu, biorąc pod uwagę to, co Wybraniec już przeżył. Proszę, zabij Silver. Wiem, że to tylko pobożne życzenia, ale jednak... Biorąc pod uwagę to, że w zapowiedzi jest żywy Harry, to stwierdzam, że przeżyje. Bo jakby inaczej? Akcja by nie miała dalej sensu, gdyż nie miałby kto posiadać instynktu mordercy. Rozdział jak każdy inny jest świetny. Nie wiem, skąd ty bierzesz takie pomysły na akcję. Po prostu... Nie mam słów, aby opisać twój geniusz.
    Pozdro ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. ojejj!!! świetny rozdział... sama komplikuję życie moim bohatero.... ale skoro już się zaplątałaś sama to może daj sobie z tym spokój? w BM nie było chyba tego aż tyle... chyba...
    czy dodasz Laurę do zakładki Uczniowie? nadal utrzymuję że powinna być zmiana nazwy, ale to Tw blog więc ja tu nie mam nic do gadania ;)
    cuudny rozdział....
    całuski i weny
    Romilda Asteria Ellis
    micmilde.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. A mogłabyś tak ociupinkę powiększyć litery w części gdzie jest data i menu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hey!
    Nie przejmuj się, zabawnie jest czytać o twoim życiu prywatnym ;d

    A więc twierdzisz, że nowe rozdziały cię dołują???
    Zastanawia mnie, co w nich jest... :/


    Walcz, Silver, walcz! W końcu ktoś dał ci kopa w dupę! ;d
    Już wolę, by Potter wrócił do Evelyn. Nie lubię Laury ;D

    Chcę wiedzieć, kim jest ten pseudo Czarny Pan! :3
    Taak, wiem, niecierpliwa jestem ;D
    Kim był ten "śmierciożerca"?

    I co z Harrym? Eh, przerwałaś w takim momencie!


    ;(
    A propos żalenia się... kompletnie zawaliłam próbę na konkurs talentów!
    Nie mogłam trafić w dźwięk i tonację, a na scenie myślałam, że zemdleję! O.O
    Dawno się tak nie trzęsłam!
    Hmm... konkurs był szkolny,więc byli tam nauczyciele. Słyszałaś kidyś o "zespole" ze Świebodzina? Może widziałaś jakiś spektakl? "Czas Katedr"? "La vie Boheme"? Nie? Nie dziwię się ;p
    Tak więc ja też jestem w zespole. Byla cała "trójca" nauczycieli. Plastyczka, która się zajmuje gr. scenograf. (Obecna!) stwierdziła, że jest pod wrażeniem mojego głosu, ale słychać, że go nie kształtuję ;d
    Tak więc chyba zrezygnuję z konkursu, do przystąpienia którego męczyłam się przez 3 lata! ;(
    Eh, żyć, nie umierać. W domu, śpiewać nie mogę.
    Mam czas do pn, żeby zdecydować :/


    Jeśli komentarz wam przeszkadza, bo to spam, usuńcie go ; )

    Pozdrawiam,

    ~Cathy_Riddle :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej,
    Silver zaczęła działac i stara się o Harrego, a ten ma mętlik, bo czekał, a teraz zaczął układać sobie życie na nowo, walka wspaniale opisana, ale czemu tak nagle zniknęło…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  18. Hejka,
    wspaniały rozdział, no tak w końcu Silver zaczęła działac i stara się o Harrego... a Potter co zaczął układać sobie życie na nowo i teraz jest zagubiony...
    weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń