„…We were the ones who weren’t afraid
We were the broken hearted
We were the scars that wouldn’t fade away…”
[Red – Who We Are]
Biurko miał zawalone
papierami. Starał się pracować, ale myślami był daleko. Przyłapywał się na tym,
że po kilka razy czyta jedno zdanie, ale nic z niego nie rozumie. Był tak
zamyślony, że nawet nie usłyszał, jak Jason i Navid rzucają w siebie
przekleństwami. Zareagował dopiero, gdy któryś z nich walnął pięścią w biurko.
Ocknął się i dostrzegł, że obaj stoją i ciskają w siebie gromami z oczu, gotowi
użyć siły.
— Siadać na dupy, do
ku*wy nędzy! — warknął rozzłoszczony. Otworzyli usta, żeby coś powiedzieć, ale
nie dopuścił ich do słowa. — Jak chcecie obić sobie pyski, to droga wolna, ale
po pracy! Chyba że chcecie ostrzeżenie!
Obaj usiedli
rozwścieczeni, ale woleli nie protestować. Gdy ich kapitan miał zły humor, był
zdolny do wszystkiego i nie patrzył na to, że są dobrymi znajomymi. W gabinecie
zapadła cisza dzwoniąca w uszach. Milczenie przerwał wchodzący do pomieszczenia
jeden z aurorów.
— Wczoraj oddział
amerykański został odwołany. Przejmujecie całą sprawę. Wszystkie zebrane przez
nich dokumenty macie tutaj. — Położył na biurku Harry’ego kilka teczek z
informacjami o fanatyku Voldemorta.
Furia skinął głową, a
facet wyszedł. Siódemki nagle zrozumiały zły humor Harry’ego i jego problemy z
koncentracją. Oddział amerykański został odwołany, a wraz z nim Laura. Chłopak
bez słowa chwycił pierwszą teczkę, żeby zająć czymś myśli, ale gdy dobrze mu
się przyjrzeli, dostrzegli, że jego tęczówki nie przesuwają się po tekście, ale
stoją w miejscu.
Cisza w gabinecie
została przerwana po raz drugi.
— Potter, masz się
zgłosić do gabinetu kryminalnych.
To było tyle. Z
niemrawą miną Furia podążył za aurorem, myśląc o tym, w co się znowu wpakował.
Kryminalni zajmowali się zwykle morderstwami, które nie były wyjaśnione.
Prowadzili śledztwa, szukając sprawcy. Skoro był wzywany, to musiał być
podejrzanym bądź świadkiem. Problem w tym, że nikogo nie zabił i nie widział
żadnego morderstwa. Wszedł do odpowiedniego gabinetu, a po chwili skierowano go
do właściwego śledczego. Marcus Park był mężczyzną o szerokich ramionach i
wysokim wzroście. Szare oczy z chłodem przypatrywały się każdej osobie. Mógł
mieć około czterdzieści pięć lat i posiadał kozią bródkę oraz krótko
przystrzyżone włosy. Przedstawił się lekko zachrypniętym głosem, a po chwili
kontynuował, nakazując Harry’emu usiąść:
— Nad ranem w jednej z
wiosek zostało odnalezione ciało młodego chłopaka. Został zamordowany zaklęciem
uśmiercającym. Sprawca jest nieznany, jednak mamy pewne podejrzenia. Wszystko
sprowadza się do sytuacji sprzed pięciu lat. Na pewno zrozumiesz, co mam na
myśli, gdy pokażę ci zdjęcia.
Podał mu fotografie,
więc Furia na nie spojrzał. Spodziewał się, że będzie to zdjęcie zamordowanego
chłopaka i się nie pomylił. Mógł mieć najwyżej dwadzieścia lat. Jego zielone
oczy zastygły w zdziwieniu, a czarne włosy opadały na czoło. Spod pojedynczych
kosmyków dostrzegł ślady zaschniętej krwi, która wypływała z rany na czole. Coś
ścisnęło go w żołądku, gdy spostrzegł wyryty znak – błyskawicę. Spojrzał
ponownie na Parka, który obserwował go z typowym dla niego spokojem na twarzy.
— Chodzi o mordowanie
młodych chłopaków podobnych do mnie przez Voldemorta.
Marcus kiwnął głową i
podał mu drugie zdjęcie.
— Ten napis znajdował
się na ścianie nad chłopakiem. — Furia ponownie spojrzał na zdjęcie. Na
ceglanej ścianie widniał ognisty napis: PAMIĘTAMY. — Wasz dywizjon prowadzi
sprawę ataków pewnej grupy, prawda?
— Prawda. Podejrzewany
neośmierciożerców lub niedobitków z wojny.
— Tak też myślałem.
Wiesz kim jesteś. Przypomnieli sobie o tobie.
— Sądzicie, że jestem
ich celem. — Bardziej stwierdził, niż zapytał.
— Dokładnie, Potter.
Lepiej trzymaj się na baczności, bo, jak widać, chcą zemsty. Wasz dywizjon
zajmuje się sprawą tej grupy śmierciożerców, dlatego przejmujecie też
morderstwo jako dowód w sprawie. — Podał mu teczkę. — Tutaj są dowody
porównawcze sprzed pięciu lat, zeznania świadków, raporty. Cała dokumentacja z
tamtej sprawy i z tej.
Pożegnali się. Furia,
po zatrzaśnięciu drzwi, miał wrażenie, że ziemia się pod nim zapada. Koszmar
znowu wrócił, przeszłość dała o sobie znać, a jego życie ponownie zmieniało się
w piekło. Zacisnął zęby i spojrzał na teczkę. Musiał cofnąć się w przeszłość, a
o tej części swojego życia pragnął najbardziej zapomnieć. Poczuł, jak wypełnia
go frustracja, zamieniająca się w furię. W głowie mu zaszumiało, oczy
zabłysnęły mocno, a ciało spięło się. Mózg podpowiadał mu różne niemiłe rzeczy,
podsyłał obrazy bólu, krwi i śmierci. Później ocknął się przed gabinetem
siódemek, choć nie miał pojęcia, jak się tutaj znalazł. Rozejrzał się
zdezorientowany, a następnie stłumił jęk. Instynkt kompletnie odebrał mu
zdolność myślenia. Przeszedł korytarz, choć tego nie pamiętał. Szybko się
cofnął, z przerażeniem uświadamiając sobie, że mógł komuś coś po drodze zrobić
i tego nie pamiętał. Wciągnął kilka uspokajających oddechów, rozglądając się po
korytarzu. Żadnych oznak jakichkolwiek zaklęć czy bójki. Żadnej krwi,
przewróconych przedmiotów. Żadnego ciała. Odetchnął jeszcze kilka razy, a
później wszedł do gabinetu. Wszyscy poszli na lunch, więc opadł na krzesło przy
swoim biurku i zapalił papierosa. Otworzył teczkę z mocno bijącym sercem.
Pierwsza kartka: informacje o sprawie.
Data, pieczęć, nazwiska osób prowadzących śledztwo, ofiara. Odłożył ją na bok,
a coś podeszło mu do gardła. Pierwsze zdjęcie ofiary sprzed pięciu lat. Nie
przyglądał się fotografiom, bo doskonale je pamiętał. Przeczytał wszystkie
zeznania i raporty, zanim siódemki wróciły z lunchu. Kiedy byli już wszyscy,
wypuścił dym z ust, choć Madison ciskała w niego gromy z oczu i rzekł:
— Mamy nowe dowody w
sprawie.
Wysłał każdemu kopię
dokumentów dotyczących zamordowanego rano chłopaka. Wszyscy wzięli się za
przejrzenie ich. Po kilkunastu minutach ciszy odezwał się Jasper, lekko
niepewnym tonem:
— Czemu przydzielili
nam tę sprawę?
Furia oderwał zamyślony
wzrok od okna. Wystarczyło spojrzenie na nich. Dostrzegli szczegół na zdjęciu.
Widział to w ich oczach.
— Dowody porównawcze
sprzed pięciu lat — powiedział, wysyłając im kopie drugiej teczki z
dokumentami.
Tym razem cisza była
dłuższa, choć każdy z nich już po pierwszym spojrzeniu na zdjęcie wszystko
zrozumiał.
— Na ciebie polują —
powiedział w końcu Mickey.
Furia kiwnął głową, nie
odrywając wzroku od okna.
— Po co wtedy to robił?
— zapytał Isaac, przełamując napięcie.
Harry odwrócił się
wreszcie w ich stronę.
— Żebyście całkowicie
to zrozumieli, musiałbym opowiedzieć wam połowę swojego życia — odparł. — O tej
połowie, o której chciałem zapomnieć, ale o której non stop coś albo ktoś mi
przypomina. W walce z Voldemortem nie ograniczaliśmy się tylko do zaklęć.
Większe znaczenie miał umysł. Próbował złamać mnie psychicznie różnymi
sposobami. To był jeden z nich. Widocznie nie zapomnieli o tym sposobie i
wykorzystali go ponownie.
— Myślisz, że zrobią
coś takiego jak pięć lat temu? — spytał niepewnie Jason.
— Nie, chyba nie.
Wydaje mi się, że chcieli dać tylko znać, o co im chodzi, ale mogę się mylić.
— Wiesz, że będą cię
szukać i musisz uważać…
Furia zaśmiał się
ponuro.
— Siedem lat musiałem
uważać, Hiszpan.
— Nie lekceważ tego.
— Nie mam zamiaru, ale
też nie będę zachowywał się jak paranoik. Już mam tego dosyć.
— Co robimy? — zapytał
Navid.
— Isaac, załatw akta
poszukiwanych śmierciożerców. Mickey, wszystkie znane kryjówki śmierciożerców.
— Sprzed upadku
Voldemorta czy po?
— Wszystkie. Hiszpan,
dowiedz się, czy w Azkabanie nie było jakichś dziwnych, podejrzanych sytuacji.
Cała trójka kiwnęła
głowami i od razu wyszli z gabinetu, by się tym zająć. Furia zmrużył oczy,
zastanawiając się, co jeszcze może być przydatne, ale nic nie przychodziło mu
do głowy. Te informacje musiały im na razie wystarczyć.
Nie zdziwił się, gdy
następnego poranka zobaczył w Proroku Codziennym
zdjęcie zamordowanego chłopaka wraz z napisem oraz porównanie z sytuacją sprzed
pięciu lat. Furia po powrocie do domu poprzedniego dnia od razu zajął się
zabezpieczeniem budynku. Nikt oprócz niego nie mógł dostać się do mieszkania,
jeśli nie wyraził na to zgody. Użył do tego wężomowy i magii krwi, mając
nadzieję, że to wystarczy. W gabinecie siódemek praca wrzała. Wszyscy czytali
różne informacje, sprawdzali je, dowiadywali się każdego najmniejszego
szczegółu. Harry szukał w pamięci jakichś słów czy wydarzeń, które miałyby
związek z tą sprawą i pomogłyby w dotarciu do grupy śmierciożerców. Po zebraniu
wszystkich istotnych informacji podjął decyzję o atakach na kryjówki i domy
podejrzanych śmierciożerców. Seria przeszukiwań i przesłuchań mieszkańców rozpoczęła
się zaraz po uzyskaniu pisemnej zgody od odpowiednich osób. Spotkali się z
różnymi reakcjami, lecz nic ich to nie obeszło. Jako aurorzy musieli być
odporni na różnorakie sytuacje i słowa. Kilka razy musieli zagrozić
przesłuchaniem w Ministerstwie Magii pod Veritaserum w obecności większej
ilości osób i to wystarczyło, by stłumić bunt. Wrócili bez żadnych konkretnych
informacji, które mogłyby im pomóc. Sfrustrowani udali się do domów, szykując
się psychicznie na jutrzejszy wypad.
Kolejnego dnia przechodzili
przez to samo, dopóki nie pojawili się w jednym z mieszkań pewnego
śmierciożerecy. Standardowo przed zapukaniem do drzwi rzucili zaklęcie
antydeportacyjne. Otworzyła im kobieta, która pobladła na ich widok. Nie
chciała ich wpuścić, co już samo w sobie było podejrzane. Wystarczył mało
widoczny znak Furii, by dywizjon obstawił dom.
— To prywatne
mieszkanie! Nie możecie tak sobie wchodzić, bo taką macie zachciankę! —
krzyczała, nie zwracając uwagi na pisemne oświadczenie.
— Jeśli nie chce pani
udać się z nami do Ministerstwa Magii, to radzę nas wpuścić do środka i nie
przeszkadzać w przeszukaniu — odparł chłodno Harry. — Grozi to aresztem.
— Podam was do sądu!
— Droga wolna, wszystko
jest przeprowadzone zgodnie z przepisami Ministerstwa Magii.
Kobieta zamarła z
otwartymi ustami, gdy za budynkiem coś buchnęło. Rozległy się krzyki
wymawianych zaklęć i świsty promieni. Wszystko szybko ucichło, a Jason dał
znać, że złapali jedną osobę.
— Kapral Mayer zostanie
z panią na czas przeszukania — powiadomił Furia i wraz z Madison wszedł do
budynku, nie słysząc już żadnych sprzeciwów.
Szybko rozejrzeli się
po domu, jednak nie znaleźli nic godnego uwagi. Aresztowali jakiegoś
czterdziestoletniego faceta, prawdopodobnie męża kobiety. Na przedramieniu miał
Mroczny Znak i według listy poszukiwanych śmierciożerców był jednym z
uciekinierów przed laty. Zostawili zapłakaną kobietę w domu. Harry nakazał
przesłuchać faceta Navidowi i Madison. Reszta zajęła się kolejnymi
przeszukiwaniami. Po przesłuchaniu okazało się, że śmierciożerca nie ma nic
wspólnego z atakami grupki, jednak i tak miał przejść proces i trafić do
Azkabanu za służbę Voldemortowi. Musieli szukać dalej.
Do pustego mieszkania
wrócił dopiero wieczorem, a samotność sprawiła, że dużo myślał. Czasami było to
przytłaczające. Myśli o zagrożeniu i przeszukiwaniach po chwili zeszły na drugi
plan. Woda płynęła po jego ciele, lecz nie zwracał na to uwagi. Oparł się o
ścianę prysznica i zamknął oczy. Silver. Tęsknił. Brakowało mu jej obecności, a
przesyłki dodatkowo to potęgowały. Gdy przypadkiem spotykali się w
Ministerstwie Magii, zagadywała go. Widział jej zmartwione i zaniepokojone
spojrzenie, kiedy dowiedziała się z gazet o śmierciożercach, prawdopodobnie
polujących na chłopaka. Raz zaprosiła go na wspólny lunch, ale musiał odmówić,
choć wcale tego nie chciał, gdyż miał pełne ręce roboty i ustalony kolejny atak
na kryjówkę śmierciożerców.
Teraz, stojąc pod
prysznicem, wszystkie myśli o niej napierały na niego z ogromną siłą,
uświadamiając mu, jak bardzo za nią tęskni. Wróć
do niej. Nie męczcie się… Widziałam, jak na nią patrzysz. Nawet Laura
dostrzegła jego tęsknotę za Evelyn. Od wyjazdu Laury czuł się winny, mając
wrażenie, że ją wykorzystał.
Zakręcił wodę i wyszedł
spod prysznica. Nadal zamyślony ubrał się i wyszedł z łazienki. Leżąc w ciszy
na sofie, słyszał krople deszczu uderzające o szybę. Niebo było zachmurzone i
zanosiło się na burzę. Stanął przy oknie, bo nie mógł wytrzymać w bezruchu.
Dawno nie było takiej ulewy. Była tak intensywna, że ledwo dostrzegał najbliższy
dom, który nie znajdował się wcale tak daleko. Gdyby śmierciożercy okrążyli
budynek, pewnie ledwo by to dostrzegł. Sfrustrowany ponownie usiadł na kanapie,
orientując się, że nawet nie zaświecił lampy. Zignorował to. Postanowił skupić
się na animagii, którą ostatnio zaniedbywał przez nadmiar obowiązków.
Dotychczas pojawiały się zmiany polegające na obrośnięciu sierścią, która miała
odcień brązowoszary z dodatkiem złocistego. Jednak gdy spojrzał w lustro na
plecy, sierść stawała się ciemniejsza, a na brzuchu wręcz przeciwnie –
jaśniejsza. Zmiana nie trwała długo, ale był z tego zadowolony.
Zamknął oczy,
odrzucając na bok wszystkie myśli. Wyciszył się i zaczął myśleć o przemianie.
Po kilku minutach poczuł przyjemne mrowienie przy uszach i z tyłu czaszki. Gdy
ustało, otworzył oczy i pognał do lustra. Uśmiechnął się szeroko. Jego uszy
znacznie się zmieniły. Były odstające i trójkątne, trochę jak…
— U wilka — szepnął
zachwycony do siebie. — Albo jakiś pies.
Dostrzegł także zmianę
na włosach. Jego czarna czupryna zmieniła się w krótką sierść w brązowoszarym
odcieniu. Miał wrażenie, że stało się także coś z jego oczami, ale nie zdążył
się przyjrzeć, gdyż wszystkie zmiany się cofnęły. Westchnął i znowu opadł na
kanapę. To było na tyle z ćwiczeń animagicznych. Łapa ostrzegał go, żeby po
takich krótkotrwałych przemianach nie robił tego ponownie, by nie wyczerpać
swoich sił magicznych.
Szukał sobie zajęcia,
ale nic nie przychodziło mu do głowy poza natrętnymi myślami o Silver. Gdy
szedł do kuchni, dostrzegł poranny prezent od dziewczyny. W dłoń chwycił zwykłe
mugolskie zdjęcie, jeszcze z siódmej klasy, na którym była cała grupka
przyjaciół ze Slytherinu. Blake i Blaise tarzali się w śniegu, Jasmine i Toby
standardowo tulili się do siebie, Teodor leżał w miękkim puchu po pechowym
upadku o nogi Dracona, którego uchwycono w momencie przewracania się. On i
Silver czaili się na Jas i Toby’ego, by cisnąć w nich ogromną kulą śniegu.
Astoria uchwyciła moment, gdy wszyscy byli szczęśliwi i zachowywali się jak
małe dzieci. Na ustach Harry’ego pojawił się radosny uśmiech. To był jedyny
rok, który nie skończył się jakimś nieszczęśliwym wydarzeniem. Choć w pamięci
miał bitwę o Hogwart, to wtedy całkowicie o tym zapomniał i cieszył się tym, co
miał. Cieszył się, że ma takich przyjaciół. I Silver, którą mocno kochał. I
kochał nadal. Odłożył zdjęcie, czując, jak serce miarowo przyspiesza.
Uderzenie piorunu
stłumiło dźwięk deportacji.
Silver zawsze bała się
burzy, gdy była sama. Każde uderzenie doprowadzało ją do palpitacji serca, a
błysk błyskawicy sprawiał, że zaciskała oczy i zakrywała się kocem po sam
czubek głowy. Co innego, gdy była z kimś. Wtedy czuła się znacznie
bezpieczniej, choć i tak często zerkała z obawą za okno. Doskonale pamiętała
sytuację, kiedy Harry uczęszczał na Uniwersytet Aurorski, a ona na Uniwersytet
Zaklinaczy. Furia był na wykładach, a ona siedziała sama w domu i modliła się
do wszystkich bóstw o koniec burzy. Wrzasnęła, gdy rozległ się głośny huk tuż
za nią. Odniosła wrażenie, że uderzyło w dom i zaraz się zawali. Z przerażeniem
i ulgą rzuciła się na Harry’ego, kiedy okazało się, że to on deportował się
wprost do salonu. Ze strachem zaczął pytać, co się stało, kiedy mocno się do
niego przytuliła.
— Burza — jęknęła cicho
w jego klatkę piersiową, a po chwili poczuła, jak lekko zadrżał, tłumiąc
rozbawienie.
Nie zaśmiał się jednak,
lecz objął ją mocno, by poczuła się bezpieczniej.
Teraz była sama w domu.
Jasmine i Blake wybrały się gdzieś z chłopakami i miały wrócić jutrzejszego
dnia, a ona została sama, chowając się pod kocem ze strachu.
— Jesteś beznadziejna,
Silver — mruknęła do siebie, wystawiając głowę spod koca, a następnie pisnęła i
schowała się z powrotem.
Jej serce zakołatało
dziko, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Wystawiła przestraszone oczy, gdyż
wyobraźnia zaczęła płatać figle.
— Merlinie, tylko ktoś
przyszedł — powiedziała do siebie z otuchą i wstała, by otworzyć drzwi.
Serce na moment jej
stanęło, a później zaczęło bić jak szalone. Za drzwiami stał Harry przemoczony
do suchej nitki. Szybko wpuściła go do środka, żeby nie stał w tej ulewie.
Przeczesał mokre włosy wpadające mu do oczu.
— Dziewczyn nie ma.
Wyjechały z chłopakami — powiadomiła, sądząc, że miał do nich jakąś sprawę.
— Wiem. Nie przyszedłem
do nich — odpowiedział cicho.
Spojrzała na niego
niepewnie.
— Do mnie? — spytała.
— Do ciebie —
potwierdził. — Zawsze bałaś się burzy.
Jej usta drgnęły lekko,
a później zakłopotała się, zerkając na bok. Chrząknęła.
— To… może wejdziesz
dalej? — zaproponowała, czując na sobie jego wzrok.
W następnej chwili
poczuła, jak ujmuje jej twarz w dłonie, a jego zimne usta dotykają jej warg.
Jęknęła cicho, oplatając go dłońmi za kark i przyciągając jeszcze bliżej
siebie. Krople wody z jego włosów zaczęły spływać mu po twarzy i po jej
dłoniach, lecz nie zwrócili na to uwagi, przelewając w pocałunek swoją
tęsknotę.
— Nigdy więcej… mi
tego… nie rób — powiedział między pocałunkami.
— Nigdy — odparła cicho
i zatopili się w mocnym pocałunku.
Ich języki drażniły się
lekko, by następnie rozpocząć taniec. Silver czuła, jak jej nogi miękną i że zaraz
upadnie na kolana przez jego pocałunki, szczęście i świadomość, że znowu jest
przy niej. Objął ją mocno, przyciągając do siebie całym ciałem, a ona, drżącymi
z emocji palcami, przeczesała jego mokre włosy. Miała wrażenie, że to sen i
zaraz obudzi się rozczarowana. Musiała mu to powiedzieć. Odsunęła się
delikatnie, by spojrzeć mu w oczy i szepnąć:
— Kocham cię.
Pocałował ją w czoło, a
ona zamknęła oczy, czując się bezpiecznie.
— Też cię kocham.
Mocno przylgnęła do
jego klatki piersiowej, nie zwracając uwagi na mokrą od deszczu koszulę.
Poczuła, jak otacza ją ramionami, całując w czubek głowy. Po chwili uniosła
głowę i stanęła na palcach, by sięgnąć do jego ust. To nie sen – pomyślała, gdy pocałował ją po raz kolejny. Chwyciła
go za ręce i nie odrywając od niego wzroku, zaprowadziła do sypialni.
Burza rozszalała się na
dobre, ale ona tego nie słyszała.
Obudziła się rano z
uśmiechem na ustach, czując, jak Harry ją obejmuje. Leżeli ciasno wplecieni w
siebie, jakby nie chcieli, aby druga osoba gdzieś uciekła. Przypatrywała się
jego spokojnej twarzy, nie wierząc, że tutaj jest. Przesunęła dłonią po jego
policzku i odgarnęła włosy z czoła. Pocałowała go lekko w usta, a on uśmiechnął
się przez sen. Po chwili otworzył zaspane oczy. Gdy spojrzał na zegarek, jęknął
niezadowolony, widząc zbliżającą się godzinę wyjścia do pracy. Przyciągnął ją
jednak jeszcze bliżej siebie i niemal zmiażdżył usta pocałunkiem. Nawet nie
zorientowała się, kiedy położył ją na plecach, nie przerywając pocałunku. Jego
dłoń przesunęła się po jej boku, biodrze i udzie. Po chwili zadomowił się na
szyi, na której złożył kilka pocałunków wśród pomruków i z wielką niechęcią
odsunął się.
— Jeszcze się zapędzę —
stwierdził, a ona uśmiechnęła się szeroko.
Pisnęła, gdy
niespodziewanie ponownie ją pocałował.
— Spóźnisz się —
zaśmiała się.
— Beze mnie nie pójdą
na akcję.
— Przyjdę po pracy —
odparła.
Odsunął się i
westchnął.
— Ja przyjdę. Nie wiem,
o której skończę, a dom mam zabezpieczony tak, że nie wejdziesz.
Pokiwała głową na
zgodę, patrząc na niego z troską.
— Zrobię śniadanie.
Wyskoczyła z łóżka i
ubrała się w ciuchy porozrzucane po pokoju pod jego spojrzeniem. Uśmiechając
się szeroko, wyszła z pokoju. Stanęła w progu kuchni, dostrzegając Jasmine,
Blake, Blaise’a i Toby’ego. No tak,
przecież mieli wrócić nad ranem, żeby zdążyć do pracy. Całkowicie o tym
zapomniała. Śniadanie było już gotowe na pięć osób. Przywitała się i skierowała
do szafki, pytając, jak było.
— Świetnie. Następnym
razem pojedziesz z nami i nie wywiniesz się pracą — odparła Jasmine.
— A ty co robiłaś? —
zagadnął Toby.
— Ja? Dobrze się
bawiłam.
— Mówisz szczerze czy
blefujesz? — Blake zmrużyła oczy, a Silver uśmiechnęła się szeroko, nie mogąc
nad tym zapanować.
— Mówię szczerze —
rzekła, stawiając na stole jeszcze jeden talerz, sztućce i kubek.
Jasmine już otworzyła
usta, żeby powiedzieć, że dla niej zastawa także stoi, ale zaraz jej oczy
błysnęły.
— Kogo chowasz w
pokoju?
Rubi pisnęła, a Blaise
cmoknął.
— Nie chowam — odparła
Evelyn.
— No pochwal się, kogo
poderwałaś — wyszczerzył się Toby.
— Nikogo nie
poderwałam.
— Nie drażnij… —
zaczęła Blake, ale zaraz rzekła zaskoczona, patrząc w stronę drzwi: — Och.
Furia?
Harry parsknął.
— Nie, Fortis — odparł,
wchodząc do środka.
Silver uśmiechała się
szeroko, podobnie jak brunet. Dziewczyna wzruszyła ramionami, widząc
zaskoczenie Jasmine. Toby i Blaise szczerzyli się głupio do chłopaka, ale nie
zwrócił na to uwagi.
— Więc… znowu jesteście
razem? — zapytała Blake.
— Nie, Rubi.
Przyszedłem tylko w odwiedziny i byłem tak zmęczony, że zasnąłem — odpowiedział
Harry poważnie, a ona przez moment zwątpiła.
Walnęła go ścierką
przez łeb, gdy pokręcił głową z politowaniem, a Silver zachichotała. Aktualnie
była najszczęśliwszą osobą na Ziemi.
**************************
Anonimowy, Harry spędził w szpitalu zaledwie jeden dzień, więc jego przyjaciele i Syriusz nie zdążyli się o tym dowiedzieć. Zasięg teleportacji nie był sprecyzowany, ale zakładam, że można się teleportować na terenie kraju, a za granicę potrzeba zgody.
Niezrównoważna, dziękuję xD
Właśnie przeciwnicy Silver mnie okrutnie mordują xD Ale mam plany i ich nie zmienię (raczej) ;D
Większość była za odpowiadaniem na komentarze w takiej formie jak teraz, więc nic nie zmieniamy ;)
Dziękuję za komentarze i do soboty (wychodzi na to, że w późniejszych godzinach :/) ;*
Jej, ale fajnie, że znowu są razem. Lubię rozstania w opowiadaniach, ale to się tak ciągnęło i ciągnęło...
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle boski. Fajnie, że zakończyłaś go takim radosnym zakończeniem, aż miło się czyta. Dawno tu nie komentowałam, muszę to nadrobić (co nie znaczy, że nie czytałam co to to nie). Kurcze, z każdym rozdziałem myślę, że nie mogę jeszcze bardziej uwielbiać tego opowiadania , ale wstawiasz kolejny i dowiaduje się, że jednak mogę.
Pozdrawiać i życzyć weny <3
Mi$ia
Genialny rozdział ♥
OdpowiedzUsuńKocham Twojego bloga ♥♥♥♥
<3 Wspaniale piszesz.
Każdy rozdział bardzo wciąga.
Ze zniecierpliwieniem czekam na następny ^^
Pozdrawiam i życzę weny!
Heej , nominuję cię do Liebster Blog Award :) Więcej szczegółów na moim blogu : http://dracoluna-4ever.blogspot.com/2013/11/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńWolę Nikitę od Silver, ale wolę Silver od Laury <33 Rozdział świetny, a pod koniec miałam ochotę się roześmiać, wyobrażając sobie ich miny xD
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego!! <33
mały błąd: u wilka nie u wielka.
OdpowiedzUsuńcudownie.
jestem za Silver. czy Eris ma już jakąs rolę? pisałas o tym kiedys że chcesz aby jakąs rolę odefrała ale nie wiesz beszcze jaką. a teraz wiesz?
całuski i weny
Romilda Asteria Ellis
Cóż... no wiesz, co o tym myślę, ale chyba mogę dzisiaj stwierdzić, że ich powrót do siebie wyszedł Ci całkiem zgrabnie. Naprawdę. Nie wiem, czy mówiłam, ale naprawdę polubiłam Laurę. Potrafiłam sobie ją całą wyobrazić, od charakteru, słownictwa, jakiego używa po ciuchy czy sam wygląd zewnętrzny. Po prostu dziewczyna z charakterem, nie flaki z olejem Silver. Trochę mnie zniesmaczyło takie szybkie odpuszczenie sobie sprawy z Harrym, inaczej widziałam to w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobał moment w gabinecie siódmego dywizjonu. W takich momentach bardzo chciałabym zobaczyć ekranizację tego opowiadania, bo naprawdę myślę, że mogłoby to świetnie wyjść. Widzę już tą burzę umysłów podczas rozwiązywania akcji z tymi pseudośmierciożercami.
Śmieszne jest dla mnie powielanie pomysłów Voldemorta, bo mimo wszystko mogliby bardziej postawić na kreatywność. Jeśli uprą się i będą ciągle robić to, co kiedyś Voldemort, to ostatecznie aurorzy dadzą sobie szybko z tym radę. Wyciągną wszystko, co w ciagu lat działalności robił Voldemort i będą mogli po tym dojść do celu.
Trzymam kciuki, że jednak plany co do Silver okażą się naprawdę dobre i byłoby naprawdę super <33
JEEEJ Znowu są razem no i o to chodziło :D No no ciekawe co się z Dixonem stanie w przyszłym rozdzialiku :p No ale to się zobaczy. Czekam na następny rodział ;D
OdpowiedzUsuńPozdro i życzę weny
Kurra :D
Skoro znali adres śmierciożercy, to czemu dopiero po takim czasie został skazany? Do tej pory mógł sobie żyć wśród ludzi, aż tu nagle grupka aurorów postanawia sprawdzić, czy dany osobnik jest związany ze sprawą. Okazuje się ,że jest czysty, ale i tak przejdzie proces za służbę Voldemortowi. Czemu dopiero teraz?
OdpowiedzUsuńZ tą teleportacją mam takie same odczucie. W kraju dozwolona, zagranicę za zgodą. Chciałem poznać Twój stosunek w tej sprawie, bo jeśli można, by sobie hasać po całym świecie, to nawet związek na tak wielką odległość byłby możliwy.
Yuhu! Silver i Pottie razem, już jestem szczęśliwa :D
OdpowiedzUsuńPrzyszłam napisać to, co chciałam, teraz uciekam :P
Witam,
OdpowiedzUsuńczyżby Furia był celem, tak zaskoczone miny wszystkich gdy zobaczyli Furię w kuchni...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, zastanawiam się czyżby Furia był celem tutaj, och te ich zaskoczone miny jak zobaczyli Harrego w kuchni...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga