7.12.2013

II. Rozdział 23 - Handel dziećmi

„…This day could be the worst one yet
I just won't relax I can't catch my breath
Because I'm sick and tired of you'll be fine 
Well how do you know, can you read minds…”
[Shinedown – Stranger Inside]

Ślad za grupą śmierciożerców się urwał. Sprawdzili wszystkie kryjówki i domy, jednak nie znaleźli nic, co mogłoby rozwiązać sprawę napadów. Siódemki stanęły w martwym punkcie. Cała afera ucichła, ale Harry nie czuł się tym pocieszony.
Na szczęście powroty do domu skutecznie odrywały jego myśli od pracy. Czas spędzany z Silver ponownie stał się jego ulubionym momentem dnia. Po tym, jak nauczył ją omijać bariery nałożone na dom, dziewczyna często do niego wpadała, a po powrocie z pracy witała go z kolacją. Teraz czuł się naprawdę szczęśliwy, a pustka w sercu wreszcie została wypełniona. Jasmine i Blake już znały sytuację, gdy Evelyn powoli przenosiła swoje rzeczy do Harry’ego, więc spodziewały się, że niedługo żadnej nocy nie spędzi w ich mieszkaniu. Syriusz na powitanie wyszczerzył się szeroko, gdy w progu swojego domu zobaczył ich razem. Obserwował parę przez większość odwiedzin i stwierdził, że dawno nie widział swojego chrześniaka w takim nastroju. Jego oczy błyszczały, kiedy patrzył na Silver, czego nigdy nie widział, kiedy natknął się na niego i Laurę. Furia wziął Dixona na kolana, gdy chłopczyk spróbował się na nie wspiąć.
— Haly? A kochasz mnie?
— Oczywiście, że tak — odparł z uśmiechem.
— To fajnie. Też cię kocham.
Przytulił się do Furii, a ten poczochrał go po włoskach z uczuciem.
— Takie małe, a rozmiękczy każdego — stwierdził Syriusz, gdy Dixon pobiegł do mamy. — Ostatnio przyniósł Carmen bukiet kwiatów, które zerwał z ogrodu sąsiadki. Oczywiście, bez pytania. Gdy wytłumaczyliśmy mu, że tak nie można robić, zerwał kwiaty z naszego ogrodu i poszedł z przeprosinami do sąsiadki. — Silver roześmiała się. — Oczywiście ma też geny ojca i ostatnio zwalił całą zastawę na ziemię i mówił, że to nie on.
— Bój się, gdy pójdzie do Hogwartu — zaśmiał się Furia.
Po ponad miesiącu bezczynności grupy śmierciożerców sprawa została zawieszona. Siódemki dostały nowe misje. Harry wraz z Isaacem otrzymali dość niepokojącą misję – porwanie dziecka. Widok zrozpaczonych rodziców nie był miłym momentem, ale musieli ich przesłuchać. Wzięli pod uwagę porwanie dla okupu, choć rodzina nie była zbyt zamożna. Czteroletni chłopczyk zaginął w trakcie zabawy na podwórku. Matka weszła na chwilę do domu, a gdy wróciła do ogrodu, dziecka już nie było. Poszukiwania w okolicy nic nie dały. Sugerowano, że chłopczyk mógł wpaść do pobliskiego stawu, jednak Harry i Isaac nie znaleźli tam ciała. Sąsiadka twierdziła, że kilka godzin przed porwaniem w okolicy kręcił się jakiś podejrzany mężczyzna, jednak nie była w stanie nic o nim powiedzieć.
Dwa dni później zgłoszono kolejne porwanie pięcioletniej dziewczynki. Sprawą zajęli się Madison i Alano. Po trzecim zgłoszeniu sprawy zaczęto łączyć, a po czwartym Harry, Isaac, Alano i Madison połączyli je w jedno śledztwo.
Kiedy Harry patrzył na bawiącego się Dixona, coś ścisnęło go za serce. Wszystkie porwane dzieci były mniej więcej w jego wieku. Nie wyobrażał sobie, co by zrobił, gdyby ten chłopczyk nagle zaginął.
— Syriusz?
— Hmm?
— Nie spuszczajcie z niego oka — powiedział cicho, nie odrywając wzroku od chrześniaka. — Wiem, że gadam jak paranoik, ale jak sobie pomyślę, że one są w jego wieku…
Jego obawy nasiliły się, gdy odkryli powiązanie między rodzicami porwanych dzieci: ojcowie lub matki pracowali w Ministerstwie Magii. Harry wiedział, że zachowuje się obsesyjnie, ale codziennie sprawdzał, czy u Blacków wszystko w porządku. Wiadomość o ślubie Tonks i Remusa oderwała jego myśli od tych przykrych spraw. Chcieli pobrać się w ciągu kilkunastu dni, nie organizując tak wielkiego wesela jak Blackowie. Pragnęli kameralnego przyjęcia z najbliższymi osobami.
Już dwa tygodnie później Harry wraz z Evelyn zjawili się w gustownej restauracji, w której miał odbyć się ślub. Remus i Tonks postawili na minimalizm, choć suknia kobiety idealnie pasowała do jej charakteru. Kremowa, z mnóstwem diamencików, sprawiała, że wyróżniała się spośród innych. Ceremonia przebiegła w spokojnej atmosferze. Jedynie Dixon co chwilę wiercił się w krześle, nie mogąc usiedzieć w miejscu, ale Harry, który miał go pod opieką, gdyż Blackowie byli świadkami, uspokajał go, powtarzając, że gdy będzie grzeczny to później dostanie prezent. Po złożeniu życzeń rozpoczęło się skromne przyjęcie. W tle grała muzyka, więc chętni mogli potańczyć. Toczyło się wiele rozmów na różnorodne tematy, mimo niewielkiej liczby gości. Co chwilę wybuchano śmiechem bądź ktoś głośno wyrażał swoje zdanie. Po spożyciu niewielkiej ilości alkoholu kilka par poszło na parkiet.
— Dixon znalazł sobie dziewczynę — stwierdziła Silver z rozbawieniem.
Harry zaśmiał się, gdy dostrzegł chrześniaka rozmawiającego z jakąś starszą ciotką Tonks. W następnej chwili brunet porwał Evelyn na parkiet.
Przyjęcie przebiegło bez zakłóceń, a Tonks zmieniła się w panią Lupin, choć każdy wiedział, że przezwisko pozostanie z nią do końca życia.

Gazety huczały, gdy doszło do porwania kolejnego dziecka pracownika Ministerstwa Magii. Łapa używał wszystkich środków ostrożności, wiedząc, że Dixon może być ofiarą. Harry wraz z Isaacem, Madison i Alano postanowili szukać porywacza wśród pracowników Ministerstwa.
— Pomyślmy. Kolejna ofiara jest dzieckiem pracownika Ministerstwa. Nie ma konkretnej części, którą atakuje. Pełnione funkcje nie mają ze sobą żadnego związku. Są to działy zarówno transportu, sportu, jak i prawa i bezpieczeństwa. Porywacz musi mieć jakieś informacje o rodzinie, zanim zaatakuje — wywnioskował Isaac.
— Skoro to różne działy, to ten ktoś musi znać dużo osób, aby wszystkiego się dowiedzieć — dodał Alano. — Stwórzmy portret psychologiczny porywacza.
Praca wrzała. Chcieli choć trochę zmniejszyć liczbę potencjalnych porywaczy.

Carmen dobrze znała wszystkie zasady dotyczące wychodzenia z Dixonem poza dom. Syriusz powtarzał jej to chyba pięć razy, aż w końcu wywiązała się z tego awantura. Wtedy miał pewność, że wszystko zrozumiała i będzie się do tego stosowała. Podzielała jego obawy. W ostatnim czasie zaginęło już sześcioro dzieci, a rodzic każdego z nich pracował w Ministerstwie Magii. Sama była zaniepokojona tymi wydarzeniami i postanowiła trzymać się na baczności.
Nie wypuszczała dłoni Dixona nawet na moment, choć trzylatek nie był z tego zadowolony. Wybrała się do supermarketu na zakupy niedaleko ich domu. Chłopczyk wylądował w jeżdżącym koszyku, co było dla niego świetną zabawą. Carmen co chwilę rozglądała się czujnie, poszukując niebezpieczeństwa, ale wszystko było całkowicie w porządku. Po wyjściu z marketu nie mogła zmniejszyć zakupów, gdyż kręciło się tutaj kilkoro mugoli. Obie ręce miała zajęte przez siatki z zakupami, więc rzekła do Dixona:
— Idź obok mnie i nigdzie nie odchodź. Wejdziemy tylko między te dwa budynki i wrócimy do domu.
— Dobźe, mamo.
Dochodzili już do zaułku, gdy chłopczyk krzyknął:
— Kotek!
Ruszył do przodu.
— Dixon, wracaj!
W następnej chwili z zaułka wybiegł ktoś z kapturem na głowie i zanim Carmen się zorientowała w sytuacji, chwycił mocno jej syna. Kobieta sięgnęła po różdżkę, upuszczając zakupy, ale było za późno. Przez kilka sekund w jej uszach obijał się dźwięk teleportacji. Później zaczęła histerycznie płakać.

Harry siedział w gabinecie, uporczywie przeglądając portret psychologiczny porywacza z nadzieją, że jeszcze coś uda mu się wymyślić. Alano i Madison dyskutowali o wszelkich możliwościach, a Isaac skupił się na opracowaniu listy osób z Ministerstwa Magii, które miały dostęp do informacji o pracownikach. Jason i Mickey zajęli się sprawą podpalacza, a Navid pisał raport ze swojej misji. Jasper i Stan byli w terenie.
— Skłaniam się do handlu dziećmi — rzekła nagle Madison. — Porwać i wywieźć. Po sprawie.
— Tylko dlaczego skupił się na dzieciach pracowników Ministerstwa? — zapytał Isaac.
— Jeśli to ktoś, kto ma dostęp do informacji o rodzinach pracowników, ma ułatwioną sprawę. Może je śledzić i zaatakować w najbardziej dogodnym momencie — zasugerował Furia.
— Jeśli to handel dziećmi, to już dawno mogą być poza granicami kraju. — Alano przetarł twarz dłonią.
Harry chwycił kubek z kawą i wstał z zamiarem udzielenia pomocy Isaacowi, gdy drzwi otworzyły się. Furia stanął zaskoczony, widząc bladego Syriusza, który wydusił:
— Porwali Dixona.
Kubek roztrzaskał się o ziemię.

W domu Blacków powitał go płacz Carmen. Łapa, bladością przypominając nieboszczyka, siedział obok niej, tuląc mocno do siebie. Po tym, jak Syriusz wpadł do gabinetu siódemek i powiedział, co się stało, Furia poczuł, jak świat wiruje mu przed oczami, a serce podchodzi do gardła. Po chwili, która wydawała się trwać wieczność, powiedział jak w transie, żeby wracał do Carmen, a on zaraz do nich przyjdzie. Łapa był w takim stanie, że nawet nie zaprotestował i wykonał jego polecenie jak zaprogramowany robot. Furia po jego wyjściu stał w szoku, dopóki Madison nie potrząsnęła nim za ramiona, mówiąc, że muszą do nich iść. Odpowiedział jej bezbarwnym głosem:
— Zabiję sku*wiela. Zabiję.
W następnej chwili opanowało go przerażenie. Handel dziećmi… Już dawno mogą być poza granicami kraju… Madison potrząsnęła nim mocniej, widząc targające nim emocje. Później pojawiła się wściekłość, która na moment go zamroczyła, a następnie rozpacz.  Jednak na końcu opanowała go świadomość, że musi go znaleźć i od razu zacząć działać. W następnej chwili wraz z Madison, Alano i Isaacem pobiegł do punktu deportacyjnego i przeniósł wszystkich do domu Blacków. Stery nad przesłuchaniem przejął Isaac, gdyż Furia nie był w stanie. Isaac i Madison usiedli naprzeciwko Carmen i Syriusza. Furia stanął przy oknie, choć nogi całe mu się trzęsły i był równie blady jak Łapa. Alano stanął obok niego. Blondyn zaczął od pytania o przebieg zdarzenia. Odpowiadając, Carmen co chwilę przerywała, by zapłakać.
— Jak wyglądał napastnik? — zapytał Isaac.
— Nie wiem. Miał kaptur — jęknęła słabo.
— Budowa ciała? Wzrost? Chociaż tyle.
— Coś takiego jak — rozejrzała się po nich mokrymi oczami — Alano, tylko trochę niższy.
— Macie jakieś problemy z jakimiś osobami? Jakieś kłótnie, zatargi? Ktoś wam groził?
            Podświadomie każdy z nich wiedział, że to nie miało znaczenia, jeśli chodziło o handel dziećmi. Oboje zaprzeczyli.
— Jak Dixon był ubrany?
— Niebieskie spodenki do kolan, fioletowa koszulka z białymi paskami.
Merlinie, dostał ją ode mnie — pomyślał Furia z przerażającą świadomością, co może stać się z Dixonem.
— Potrzebujemy jakieś zdjęcie — rzekł Isaac.
Non stop roześmiane szare oczy, czarne włosy wiecznie zakręcające się na czubku głowy, słodki uśmiech, mały nosek, lekko wystające kości policzkowe, pieprzyk koło nosa. Syriusz wyciągnął z portfela zdjęcie uśmiechniętego chłopczyka drżącymi rękoma i podał Isaacowi. Padło jeszcze kilka pytań, gdy Harry’ego nagle naszła pewna myśl. Odwrócił się gwałtownie od okna, aż Alano drgnął zaskoczony i choć był przeraźliwie blady, to w jego oczach pojawiła się nadzieja.
— Co miał przy sobie? — zapytał.
— Nie wiem — odparła płaczliwie Carmen po chwili. — Chował coś w kieszeni, ale nie chciał mi pokazać. Mówił, że to tajemnica.
— Robił to od kilku dni — dodał słabo Łapa.
— Wiesz co to jest? — spytała Madison Furię, a on kiwnął sztywno głową.
— Kilka dni temu dałem mu dwukierunkowe lusterko. Powiedziałem, żeby nikomu o tym nie mówił i chyba wziął to tak dosłownie, że nie powiedział nawet wam.
— Ty masz drugie? — rzekł Isaac, aby się upewnić, a Harry kiwnął głową.
— Można się z nim skontaktować — powiedziała Madison, a Carmen spojrzała na nich ze szczerą nadzieją.
— Czekajcie — przerwał im Alano. — Musimy wiedzieć, co mu wtedy powiedziałeś — zwrócił się do Harry’ego.
— Nie traćmy czasu! — krzyknęła Carmen.
— To jedyna szansa na kontakt z nim. Nie możemy tego schrzanić przez impuls — odparł. — Nie chcemy przecież, żeby porywacze znaleźli lusterko, gdy je wyciągnie, aby porozmawiać.
Zapadła chwila ciszy.
— Racja — powiedział cicho Isaac. — Furia, co mu wtedy dokładnie powiedziałeś?
Brunet zmrużył oczy, by dokładnie się zastanowić.
Zanim wyszedł z domu Blacków, skierował się do pokoju Dixona, który przebrany był w piżamkę w koniki, a Carmen zaraz miała do niego przyjść, by położyć go spać. Harry chwycił chłopca i posadził go sobie na kolanach. Dziecko patrzyło na niego radośnie, a brunet uśmiechnął się lekko.
— Chcesz, żebyśmy mieli swoją małą tajemnicę? — zapytał, a chłopczyk pokiwał głową podekscytowany. Jego oczka rozszerzyły się z ciekawości, wpatrując się w swojego chrzestnego. Furia wyciągnął z kieszeni okrągłe lusterko zabezpieczone przed potłuczeniem i podał je Dixonowi. — To dwukierunkowe lusterko. Jedno jest dla ciebie, drugie mam ja. Noś je zawsze przy sobie, dobrze?
— Dobźe. A po co?
— Gdyby kiedyś tak się zdarzyło, że nagle znalazłbyś się wśród obcych osób, nigdzie nie byłoby mamy, taty, wujka Remusa, mnie albo kogoś, kogo znasz, byłbyś w jakimś obcym miejscu, dzięki temu będziesz mógł ze mną porozmawiać. Spójrz wtedy w lusterko i powiedz moje imię. Po chwili mnie w nim zobaczysz.
— Supel!
— Jest tylko jedna zasada, której musisz przestrzegać. Nie wyciągaj go przy obcych ludziach, rozumiesz?
— Lozumiem.
— Gdy mnie zobaczysz, zadam ci kilka pytań, żebym mógł po ciebie przyjść. Jeśli w trakcie naszej rozmowy kogoś usłyszysz, od razu schowaj lusterko i rób wszystko, co ci powiem. Staraj się dużo zapamiętać z otoczenia i słów.
— Dobźe — uśmiechnął się szeroko, a Harry pocałował go w czółko.
— To nasza mała tajemnica. A teraz do łóżka, mały glucie — dodał, podnosząc go, by wsadzić do łóżeczka.
Podniósł opuszczoną głowę, kończąc mówić. Wszyscy patrzyli na niego natarczywie, z nadzieją.
— Masz pewność, że wszystko zrozumiał i zrobi to, co mówiłeś? — upewniał się Isaac.
— Na pewno.
— Słucha go bardziej niż nas — dodał Łapa, a Isaac kiwnął głową w geście zrozumienia.
— Musimy poczekać, aż użyje lusterka — zarządził. — Nie możemy stracić tej szansy, gdy to my się skontaktujemy, a on straci lusterko.
Łapa kiwnął sztywno głową, a Carmen w odpowiedzi zapłakała głośniej. Przesłuchanie dobiegło końca. Furia nie wiedział, co ma robić. Z jednej strony chciał iść do gabinetu i szukać sprawcy tego czynu, ale z drugiej Łapa i Carmen potrzebowali wsparcia. Widział, że Alano, Isaac i Madison zostawiają jemu decyzję i nie będą mieć pretensji, jeśli zostanie. Spojrzał na Syriusza, który trzymał w objęciach Carmen. Ich spojrzenia skrzyżowały się.
— Idź — powiedział cicho. — Znajdź go.
Harry kiwnął głową. Poszedł z aurorami.

Mijały godziny od porwania Dixona. Alano i Isaac poszli sprawdzić miejsce porwania, myśląc, że znajdą jakiś ślad, lecz żadnego nie było. Lusterko dwukierunkowe leżało tuż przy Furii na biurku i nigdzie się bez niego nie ruszał, widząc w nim ostatnią nadzieję na znalezienie Dixona.
Nagle został zawołany do gabinetu Johna. Stawił się na wezwanie.
— Porwano twojego chrześniaka, tak? — zapytał, a Furia kiwnął sztywno głową. — Muszę cię wykluczyć z tej sprawy.
— Jak to? — odparł szybko.
— Relacje pomiędzy tobą a porwanym są zbyt osobiste. Będziesz się kierował osobistymi pobudkami, a nie dobrem całej sprawy.
Harry od razu zaprotestował.
— Nie może mnie pan wykluczyć.
— Mogę i to zrobię.
— Jesteśmy za blisko rozwiązania tej sprawy.
Miał ochotę krzyknąć, ale wiedział, że to tylko pogorszy sprawę, dlatego trzymał język za zębami. Argumenty.
— Snipes, Brody i Corrales dobrze poprowadzą ją do końca.
— Ale oni nie mają możliwości kontaktu z D… porwanym.
— Co masz na myśli?
— Dixon może się ze mną skontaktować przez dwukierunkowe lusterko. Muszę być z nimi w ciągłym kontakcie, żeby wszystko łatwiej rozwiązać. Jeśli zostanę odsunięty — zacznę działać na własną rękę — jest mniejsza szansa na powodzenie akcji, bo razem możemy więcej wywnioskować dzięki informacjom od porwanego.
John obserwował go przez moment badawczo.
— Żebym tego nie żałował, Potter.
Jeden zero dla mnie.

Ponownie pojawił się w domu chrzestnego, lecz teraz jako jego rodzina, a nie auror. Na miejscu byli Remus z Tonks oraz Silver. Przyszli oni wspierać małżeństwo. Carmen dostała eliksir Słodkiego Snu, a Syriusz kręcił się rozpaczliwie po domu.
— Odezwał się? — zapytał słabo Łapa na wstępie, ale Furia pokręcił głową.
Silver podeszła do niego i objęła go mocno, dostrzegając jego bladą cerę i zmęczenie oraz przerażenie w oczach. Nawet nie wyszedłby z gabinetu, gdyby Madison nie zabrała mu papierów z listami pracowników Ministerstwa Magii, z których każdego sprawdzali pod kątem tego, czy ma dostęp do akt pracowników. Spora część została wyeliminowana na samym wstępie, jednak lista nadal była długa. Dziewczyna kazała mu się przespać, zanim sama wyszła z opustoszałego już gabinetu. Wiedział, że o tak późnej porze nie ma już sensu siedzieć w Ministerstwie, gdyż większość osób potrzebnych przy sprawdzaniu informacji poszła już do domów. Opadł na krzesło w milczeniu. Nigdy nie widział Łapy tak zrozpaczonego i przerażonego jak teraz.
— Co podejrzewacie? — zapytał nagle Wąchacz. Harry dostrzegł w jego oczach, że jest przygotowany na najgorsze. — Powiedz szczerze, nie okłamuj mnie. Muszę wiedzieć.
Zapadła cisza, a Furia i Łapa patrzyli na siebie. Auror nie wiedział, czy to dobry pomysł, aby mężczyzna to wiedział, ale chciał znać prawdę i chyba miał do tego prawo. Zerknął na Tonks, szukając u niej rady. Kiwnęła lekko głową bez emocji.
— Handel dziećmi — odpowiedział cicho.
— O matko — szepnął Syriusz, odwracając się do okna.
Tonks zamknęła oczy. Doskonale wiedziała, że sprzedane dziecko bardzo trudno znaleźć, ponieważ mogło się znajdować w każdym miejscu na świecie. Ale z drugiej strony Dixon mógł się z nimi porozumieć. Istniała nadzieja, że go znajdą, zanim zostanie przetransportowany za granicę. Tej myśli musieli się trzymać.
— Idź się przespać — rzekła do Furii. — Teraz nic nie zrobisz, a jutro będziesz potrzebny. Nie możesz być przemęczony i nieprzytomny.
— Ja będę czuwać, jeśli się odezwie — dodała cicho Evelyn, ściskając go lekko za dłoń.
Poddał się ich woli i wraz z Silver wrócił do domu. Zrobiła mu kolację, w trakcie gdy brał prysznic. Nie zjadł zbyt wiele, myślami będąc przy chrześniaku.
— A jeśli go nie znajdziemy? — szepnął, siedząc na łóżku.
— Nawet tak nie myśl — odparła.
Usiadła obok niego i przytuliła do swojej piersi, obejmując go za głowę. Owinął ręce wokół niej, rozpaczliwie szukając wsparcia. On też go potrzebował, a w tej sytuacji mogła mu je dać tylko ona.
— Wezmę eliksir pobudzający — powiedziała cicho, głaskając go po włosach. — Ty weźmiesz eliksir Słodkiego Snu. Daj mi lusterko.
Wyciągnął je z kieszeni, a ona odebrała je od niego.
— Obudź mnie, gdy tylko się odezwie.
Pokiwała głową na zgodę i podała mu odpowiedni eliksir. Sama także wypiła drugi z nich. Położyli się obok siebie, a ona przytuliła go, czując, jak jego oddech powoli się uspokaja. Sama miała szeroko rozszerzone oczy i nie chciało jej się spać. Lusterko znajdowało się tuż obok niej na szafce nocnej. Jednak całą noc milczało.

********************************

Romilda Asteria Ellis, tak, mam już małą rolę dla Erin. Nie będzie to coś znaczącego, ale będzie ;)
Anonimowy, chodziło o to, że śmierciożerca cały czas żył w ukryciu, ponieważ był poszukiwany. Wcześniej nie został znaleziony, bo go po prostu w tym domu nie było. Po tylu latach mógł dojść do wniosku, że już jest po sprawie, dlatego wrócił do domu.

Rozdział miał być później, ale pojawił się wcześniej, bo nie poszłam do szkoły ;D Okazało się, że była to słuszna decyzja, bo nauczycielki i tak nie dotarły na zajęcia przez te śniegi.
Zadowoleni ze śniegu? ;D Ja nie bardzo, bo jest zimno i mokro. Chyba że jak siedzę w ciepłym domu, to nie mam nic przeciwko :D
Podsumowując sondę: opowiadanie czytają 394 osoby. Sporo, o ile nikt nie oszukiwał :D
Do soboty ;*

10 komentarzy:

  1. O taaaaak, sądząc po fragmencie rozdziału w końcu się zacznie! <3
    Sorka że nie napisałam komentarza do poprzedniego rozdziału, no trudno, Silver i Furia są razem, jakoś przeżyję ;/
    Mam nadzieję, że nic się nie stanie Dixonowi, bo go lubię, nie tylko za jego ojca, ale i za imię, jakie nosi ;)
    Weny dużo życzę ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Przepraszam, że tak krótko ale klawiatura coś mi szwankuje... ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Zadowoleni z pogody? Ksawery wyje*ał mnie na chodniku. xD
    Noł. Noł. Nie Dixon. Nieee :C
    Sprytnie to wymyśliłaś, muszę przyznać :)
    Ciao :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, aż tak źle się porobiło? No, jeśli chodzi o rozdział to bardzo fajny i zdecydowanie lepszy od poprzedniego. Nie wiem czemu xD
    Coś czuje, że Dixon przeżyje. Albo mam madzieje ;P
    Życzyć weny,
    Mi$ia

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż, to pierwszy rozdzial, który komentuję od dawien dawna. A to dlatego, że po raz pierwszy czytałam z zapartym tchem i żałuję,że to już koniec. Było nice.

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedny Dixon. Mam nadzieję że szybko Go znajdą i będzie cały i zdrowy :) oby skontaktował się z Harrym przez lusterko... teraz muszę tydzień czekać :( pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, podaruję Ci tego śmierciożercę :)

    Zastanawiałem się jak to jest z tym kłamaniem u małych dzieci, bo wydawało mi się, że ta "umiejętność" wykształca się dopiero w wieku 4 lat, ale poszukałem i zdania są podzielone. Niektórzy twierdzą, że nawet dwulatkowi zdarzy się skłamać, więc tutaj jest wszystko w porządku :)

    Natomiast ta sytuacja z wyjściem na zakupy mnie ciekawi, bo zachowanie Carmen było bardzo dziwne. Regularnie porywane zostają dzieci w wieku Dixona, a ona postanawia wyjść na ulicę i nie mieć kontroli na trzylatkiem. Mogła spokojnie jakoś tę sprawę rozwiązać i wziąć te cholerne zakupy w jedną rękę bądź po prostu nie zdecydować się na zakup tak znaczącej ilości produktów. Wiele matek w zwykłych przypadkach nie pozwala małym dzieciom na swobodne hasanie w pobliżu ulicy, a co dopiero, gdy ma się rozbrykanego trzylatka i spore prawdopodobieństwo zagrożenia grasującym porywaczem. Sama sobie winna.

    Możesz odnieść wrażenie, że tylko czepiam się detali, ale po prostu staram się znaleźć odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Opowiadanie jest świetne, jestem z Tobą od początku Drugiego Oblicza, marzec 2011, onet (aż musiałem sprawdzić datę, już tyle czasu minęło) i pozostanę pewnie długo, bo wspaniale się to czyta, wciąż się rozwijasz i po prostu masz TO. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział. fajnie że będzie Erin. za długo?
    zrób coś żeby Dix przeżył. do soboty!
    Romilda Asteria Ellis

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    a może, a może to grupka śmierciożerców stoi za porwaniami tych dzieci, ale jest szansa na odnalezienie Dixona jak i pozostałych dzieci...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    wspaniały rozdział, może to jakaś grupka śmierciożerców stoi za tymi porwaniami dzieci, no ale istnieje wielka szansa na odnalezienie Dixona jak i pozostałych dzieci...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń