„… Our faith caught up in flames
I need a new direction
‘Cause I have lost my way
All we need is faith
Faith is all we need…”
[30 Seconds To Mars – End of all days]
Wybudził się z
otępienia, czując przenikliwe zimno. Leżał na twardej i chłodnej posadzce
zdrętwiały i obolały. Do jego nozdrzy wdarł się zapach stęchlizny i krwi. Czuł
pulsujący ból w boku, ale odniósł wrażenie, że nie było wypływającej z rany
cieczy. Powoli otworzył oczy, gdy poczuł ciepłą dłoń głaszczącą go po policzku.
Wśród mroku dostrzegł twarz Silver i jej przygasłe, brązowe oczy. Obrócił lekko
głowę w drugą stronę i serce w nim zamarło. Znajdowali się w ciemnej, brudnej i
pustej celi, a jedynym światłem był płomień pochodni na ścianie kilka metrów
dalej. Ponownie przeniósł wzrok na Evelyn, która zapytała cicho:
— Jak się czujesz?
— W porządku — odparł,
podnosząc się powoli do pozycji siedzącej. — Ale pewnie niedługo się to zmieni
— dodał szeptem, a ona przymknęła oczy.
— Pewnie tak — rzekła z
bólem. — Wyleczyli cię, żebyś się nie wykrwawił, bo… — zamilkła, odwracając
głowę w drugą stronę.
Przygarnął ją do
siebie, a ona wtuliła się w niego. Nie musiała kończyć.
— Coś ci zrobili? —
spytał, a ona pokręciła głową.
— To nie byli oni —
szepnęła po chwili.
— Wiem.
— To moja wina.
— Nie mogłaś wiedzieć.
— Pogłaskał ją lekko po głowie.
— Myślisz, że zdążą nas
znaleźć? — zapytała po kolejnych minutach milczenia.
— Jasne — odparł, choć
nie czuł się przekonany, kiedy to mówił.
— Boję się — szepnęła.
Objął ją mocniej,
zamykając mocno oczy. Nie mógł przecież powiedzieć, że nie ma czego, skoro za
jakiś czas zapewne mieli zostać poddani torturom.
Nie mieli pojęcia, ile
czasu minęło, gdy usłyszeli zgrzyt otwieranych drzwi, a później kroki.
Dostrzegli cień, a następnie za kratami pojawiła się postać. Harry kompletnie
nie kojarzył twarzy wykrzywionej w grymasie satysfakcji i mściwości. Płomień
ognia odbijał się od jego kruczoczarnych włosów, a szerokie ramiona sięgały do
drzwi celi. Zaraz za nim pojawiły się jeszcze trzy osoby, a dwie z nich Harry
rozpoznał bez problemu. Crabbe i Goyle, którzy zaginęli po bitwie o Hogwart,
byli poszukiwani przez aurorów tak samo jak inni śmierciożercy wraz z ojcem
Vincenta. Ojciec Gregory’ego zginął podczas walki.
— Brać ich — rozkazał
brunet, z mściwym uśmiechem patrząc na Harry’ego.
Nie było sensu się
opierać, dlatego sami wstali. Furia poczuł mocny uścisk Crabbe’a na swoim
ramieniu, gdy ten go pilnował. W ciszy przeszli obok cel i weszli do sali.
Harry przełknął ślinę, kiedy dostrzegł, że to pokój tortur. Było tu mnóstwo
różnorodnych narzędzi przeznaczonych do sprawiania cierpienia fizycznego.
Usłyszał, jak Silver zaczęła się wyrywać, a później jęknęła cicho z bólu, gdy
mocno przytrzymano ją przed innymi ruchami. Serce Harry’ego biło coraz szybciej,
kiedy popchnięto go w stronę środka pomieszczenia. Dostrzegł kilka osób, które
się w nich wpatrywały. Wśród części rozpoznał poszukiwanych śmierciożerców.
— Pamiętamy, co
zrobiłeś — odezwał się facet, który przyszedł do ich celi jako pierwszy. —
Zemsta jest słodka, Potter.
Harry spojrzał na niego
i od razu wiedział, że patrzy w oczy fanatyka. Być może to on był przywódcą
całego odrodzonego grona śmierciożerców. Evelyn znowu zaczęła rozpaczliwie się
szarpać, gdy dwójka popleczników Voldemorta siłą zaciągnęła Harry’ego w jedną
część sali. Natychmiast z sufitu spadły łańcuchy, które oplotły go w
nadgarstkach i poderwały kilka cali nad ziemię tak, że nie dotykał stopami
podłoża, niemal łamiąc mu ręce.
— Będziesz przeklinał
dzień, w którym zabiłeś Czarnego Pana — warknął rozeźlony mężczyzna. — Później
dzień, w którym się urodziłeś. Będziesz błagał nas o śmierć.
Furia utrzymał twardy
wzrok, choć całe ramiona już bolały go od wiszenia w takiej pozycji.
— Niedoczekanie twoje —
odparł cicho, lecz pewnie i stanowczo.
Popchnęli Silver wprost
przed niego. Ich spojrzenia spotkały się. Była bliska płaczu, lecz już się nie
wyrywała, wiedząc, że to nic nie da. Patrzyli na siebie cały czas, jakby
dodając sobie tym sił, nawet gdy przykuli ją do ściany naprzeciwko niego. Harry
ponownie spojrzał na przywódcę, który stanął tuż przed nim, zasłaniając tym
samym dziewczynę.
— Zobaczymy — szepnął
złowieszczo, przejeżdżając różdżką po jego skroni, policzku, a później unosząc
mu nią brodę. Różdżka wbiła się w jego szyję, a następnie zjechała na pierś,
gdzie znajdowało się serce. — Crucio.
Furia machinalnie
poderwał się z bólu, zamykając oczy i zaciskając pięści. Fala bólu dostała się
do każdego zakamarka jego ciała, a krzyk chciał wyrwać się z jego gardła,
jednak w ostatniej chwili zdążył go powstrzymać. Ciało naprężyło się, głowę
odgiął do tyłu, a nogi automatycznie podkurczył. Cały płonął, czując, jakby coś
łamało mu kości, a miliony igieł wbijały mu się w skórę. Wszystko urwało się
niespodziewanie. Oddychając ciężko, opadł bezwładnie w łańcuchach.
— To dopiero początek —
powiedział mężczyzna z satysfakcją, odsuwając się do tyłu. — Zajmijmy się nim —
dodał do pozostałych śmierciożerców. — Ma być żywy i przytomny, żeby czuł każdą
najmniejszą torturę — rzekł mściwie, patrząc Harry’emu prosto w oczy.
Później zaczął się
najgorszy dzień jego życia. Dłonie zaciskał na łańcuchach, gdy czuł zaklęcia
torturujące uderzające w jego ciało. Nie wiedział, ile razy go trafili, ale
czasami były one tak silne, że nie mógł powstrzymać jęku bólu. Nie panował nad
swoim ciałem, które rozrywano na strzępy pod wpływem zaklęć torturujących.
Chciał umrzeć, prosić ich o szybką śmierć, ale w głębi świadomości wiedział, że
to da im tylko satysfakcję i na pewno go nie zabiją. Poza tym miał swój honor,
chociaż nie miał pojęcia, co zrobi, kiedy tortury przeniosą na Silver.
Wiedział, że to będzie o stokroć gorsze od tego, co teraz z nim robili.
Łańcuchy zerwały się, a on runął na ziemię pozbawiony sił po tylu zaklęciach
Cruciatus. Drżał mocno, jakby był podłączony do prądu elektrycznego. Ktoś
zaśmiał się, gdy zwinął się w kłębek, kiedy uderzyła go kolejna klątwa. Opadł
bezwładnie na brudną posadzkę, zaciskając mocno oczy z bólu, który opanował
jego ciało nawet po zakończeniu klątwy.
— Może trochę
wyobraźni? — zaszydził mężczyzna w stronę śmieciożerców. — Macie tyle
możliwości, a non stop rzucacie jedno i to samo.
Ktoś znowu się zaśmiał.
Harry usłyszał, jak jedna z postaci zrobiła kilka kroków w przód. Zamarł, gdy
usłyszał słowa:
— Dirunectbone1.
Uderzyło go zaklęcie,
ale nie drgnął. Wiedział, co to jest. Każdy ruch sprawiał, że kości łamały się,
a później łączyły z powrotem, sprawiając niewyobrażalny ból. Nie widząc żadnych
efektów swojego zaklęcia, śmierciożerca trafił go zwykłym zaklęciem
torturującym. Połączenie tych dwóch klątw doprowadziło do tego, że z gardła Furii
wydobył się krzyk. Najpierw czuł, jak łamie mu ręce, później kości klatki
piersiowej, żebra, biodra, nogi. Nikt nie potrafił sobie wyobrazić, jak bardzo
chciał teraz umrzeć lub chociaż stracić przytomność. Kiedy kości wracały na
swoje miejsce, ból był jeszcze większy. Pod zaciśniętymi powiekami czuł piekące
łzy. Nie dali mu odetchnąć po tej okropnej torturze, od razu poddając kolejnej.
Miał wrażenie, że krew zamieniła się we wrzącą lawę i zaraz wypali mu skórę, by
wydostać się na powierzchnię. Przez umysł zamroczony bólem słyszał rozpaczliwy
szloch Silver i okrutny śmiech oprawców, gdy wił się na ziemi. Efekt zaklęcia
jeszcze nie przeszedł, a już rzucono kolejne. Z jego ciała buchnęła krew, gdy
dziesiątki cięć pojawiło się na jego skórze, sięgając czasami aż do kości.
Zrosły się, by rozerwać ponownie. Boże,
zwariuję – pomyślał rozpaczliwie, nie panując nad głosem i ciałem. Oddychał
ciężko, zaciskając mocno powieki. Ale po chwili znowu przyszedł ból.
Nie miał pojęcia, jak
długo to wszystko trwało. Pewnie kilka godzin, choć miał wrażenie, że minęło
kilka dni. Na posadzce znajdowała się olbrzymia kałuża jego krwi. Nie było
chyba miejsca, gdzie nie ugodziło go zaklęcie. Z ubrania zostały same
zakrwawione, podarte i brudne szmaty, przez które mogli dostrzec mnóstwo
siniaków i poranionej skóry. Gardło miał już zdarte od krzyków. Jedyną pocieszającą
myślą było to, że nic nie zrobili Evelyn, chociaż jej rozpaczliwy płacz czasami
ranił bardziej niż zaklęcia torturujące. Jego plecy były chyba w najgorszym
stanie po tym, jak jeden ze śmierciożerców przyczepił go do łańcuchów, wiążąc
dłonie nad głową i unosząc tak, że nie sięgał stopami do ziemi, a następnie
urządził mu biczowanie. Z jego kręgosłupa zrobił miazgę. Wtedy podszedł do
niego przywódca całej grupy, wstrzymując na chwilę tortury i powiedział z
szalonym uśmiechem:
— I tak się złamiesz,
Potter.
Furia podniósł głowę,
spojrzał na niego zawzięcie i odparł cicho zachrypniętym głosem:
— Pie*dol się.
Facet wpadł w szał i
warknął tylko do śmierciożerców, że mają mu zrobić piekło. Zrobili. To w
trakcie tego piekła spłynęła na niego ulga. Stracił przytomność.
Jason obserwował, jak
technicy zabezpieczają ślady, które mogły pomóc w zrozumieniu tego, jak
śmierciożercy dostali się do domu Harry’ego mimo zabezpieczeń. Odwrócił wzrok
od ogromnej plamy krwi na podłodze i ścianie. Osoba, która zostawiła te ślady,
musiała oberwać jakąś poważną klątwą. W duchu modlił się, żeby krew nie
należała do Harry’ego ani Evelyn. Jasper już przeprowadzał badanie, aby
zidentyfikować czyja jest. Jason wycofał się do korytarza. Mickey i Isaac
sprawdzali drzwi.
— Nie ma żadnych
zabezpieczeń — oznajmił pierwszy z nich. — Musiały zostać złamane lub
ściągnięte. Najbardziej skłaniam się do wersji, że opadły, gdy drzwi zostały
zniszczone od środka.
— A jeśli zniszczone od
zewnątrz? — zapytał stojący obok Stan.
Isaac pokręcił głową.
— Spójrz na drzwi.
Wyraźnie widać, że od wewnątrz są całe podrapane i zniszczone. Z zewnątrz
wyglądają normalnie, poza tym, że są wyrwane z zawiasów. Z zewnątrz nawet nie
daliby rady ich zniszczyć — dodał ciszej. — Furia nałożył bariery, więc nie
było możliwości, żeby zostali zaatakowani od zewnątrz. Ten, kto to zrobił,
musiał wejść do domu. Musiał zostać wpuszczony.
Wymienili ze sobą
spojrzenia.
— To musiał być ktoś
zaufany — mruknął Jason. — Nikogo innego by nie wpuścili.
— Ktoś ich zdradził —
dodał Stan.
— Musimy przesłuchać
świadków. Może sąsiedzi coś widzieli — rzekł niemrawo Mickey.
Do środka wszedł
Jasper. Po jego minie widzieli, że nie ma dobrych wiadomości.
— To krew Harry’ego.
— Ku*wa — szepnął
Isaac.
— Jasper, Isaac,
przepytajcie sąsiadów — zarządził Stan. — Remus i Tonks… trzeba sprawdzić ich
alibi — westchnął. — Każdy jest podejrzany w tej sytuacji. Jason?
Brunet kiwnął głową,
odwrócił się na pięcie i poszedł do sypialni, gdzie odesłali Lunatyka i Tonks.
Mężczyzna siedział na łóżku z twarzą ukrytą w dłoniach. Kobieta stała przy
oknie z przerażeniem w oczach. Spojrzeli na niego, gdy wszedł do środka z
twardą miną.
— Mam do was pytanie. —
Skinęli głowami, aby kontynuował. — Co robiliście jakieś trzy godziny temu?
Zapadła cisza.
— Jesteśmy podejrzani?
— spytała stłumionym głosem kobieta. Jason nie odpowiedział, nie zmieniając
mimiki twarzy. — Byłam w Ministerstwie — rzekła po chwili. — Widziałam się z
Madison i Navidem.
Jason przeniósł wzrok
na Lunatyka, który rzekł:
— Też byłem w
Ministerstwie. Non stop siedziałem w biurze. Pół działu może to potwierdzić.
Jason skinął głową.
— Co podejrzewacie? —
spytała Tonks, a chłopak przeniósł na nią wzrok.
— Podejrzewamy, że był
to ktoś, komu ufali. Zaatakowano ich od wewnątrz.
Remus ponownie ukrył
twarz w dłoniach. Znowu zdrajca wśród
przyjaciół… Merlinie, dlaczego? Poderwał głowę, gdy usłyszał z korytarza:
— Co wy robicie?!
— Syriusz — wymamrotał
Lunatyk.
Jason wyszedł na
korytarz. Łapa stał przerażony we wnęce prowadzącej do jadalni. Auror podszedł
do niego, zanim ktokolwiek inny zdążył zareagować. Mężczyzna odwrócił głowę w
jego stronę.
— Co się…? Ta krew…
— Furia i Silver
zostali zaatakowani — oznajmił.
— O Merlinie… — wydusił
zszokowany. — Co z nimi?
— Nie wiemy. Zostali
porwani.
Syriusz musiał oprzeć
się o ścianę.
— A… ta krew? —
wykrztusił.
— Harry’ego — wybąkał.
Syriusz jęknął słabo. Jason patrzył na niego przez kolejną chwilę. Przecież on z życiu by ich nie zdradził.
— Musisz mi odpowiedzieć na jedno pytanie. Co robiłeś jakieś trzy godziny temu?
Łapa obserwował go w
szoku.
— Myślisz, że… że ja…?
— To rutynowe pytanie w
takiej sytuacji.
— Jakiej?
— Odpowiedz.
— Prowadziłem
przesłuchanie w Ministerstwie.
Jason pokiwał głową.
Cała trójka miała alibi. Nawet bez tego pytania wiedział, że to nie oni
zaatakowali Furię. Mimo to musiał wszystko sprawdzić. Pettigrew też nie był
podejrzany, a zdradził – przeszło mu przez myśl.
— Jak śmierciożercy
dostali się do środka? Przecież Harry nałożył tyle zaklęć… — powiedział słabo
Łapa.
— Zostali przez kogoś z
nich wpuszczeni.
— Co?! Nie wpuściliby kogoś, komu nie ufali! — krzyknął Łapa, a echo
własnych słów obiło się o jego uszy. Zamarł. — Nie…
— Obawiam się, że
jednak tak. — Jason potwierdził jego obawy.
Łapa pokręcił sztywno
głową. W drzwiach stanęli Jasper i Isaac. Widząc ich miny, odesłał Syriusza do
Remusa i Tonks, a następnie odszedł do reszty siódemek.
— Sąsiadka widziała
cztery osoby wchodzące na podwórko.
— Rozpoznała ich?
— Dość dokładnie ich
opisała. Rozpoznała ich po nazwiskach.
— Kto to?
— Malfoy, Stanley, Nott i Fillmore…
To miał być spokojny
wieczór wśród przyjaciół. Do domu Jasmine i Blake wpadł Draco z Astorią, a
Blaise i Toby w oczach wszystkich już na stałe zamieszkali u dziewczyn. Rozmowy
przerwał dzwonek do drzwi, więc rudowłosa poszła otworzyć. Trochę ją
zamurowało, gdy dostrzegła Alano, Stana i Jasona z dywizjonu Harry’ego. Mieli
poważne miny i aurorskie stroje.
— Zastaliśmy Blake
Stanley?
— T-tak — wyjąkała. — O
co chodzi? — dodała, wpuszczając ich do środka.
— Zaraz wszystko
wyjaśnimy — rzekł Stan i słysząc głosy dochodzące z pomieszczenia obok, zapytał:
— Ktoś jeszcze tutaj jest?
— Tak. Draco z Astorią
i chłopaki — rzekła niepewnie.
Alano i Jason wymieli
spojrzenia, a Jas, z coraz większym niepokojem, poprowadziła ich do salonu.
Rozmowy ucichły, gdy weszli do środka.
— Blake, do ciebie —
wymamrotała ruda.
— Tak się składa, że
nie tylko — odparł Stan. — Blake Stanley, Toby Fillmore i Draco Malfoy,
jesteście zatrzymani pod zarzutem ataku na dom Harry’ego Pottera, porwania
zaatakowanego oraz Evelyn Shirley, a także pod zarzutem współpracy ze
śmierciożercami.
Zapadła chwila ciszy.
— Co?! — krzyknęła
Rubi, zrywając się do pionu.
— Jakie porwanie?! I
jaka, do cholery, współpraca?! — dodał pobladły Elvis.
— Kilka godzin temu
doszło do ataku na dom Harry’ego, skąd został porwany wraz z Evelyn. Widziano
was na miejscu przestępstwa — odpowiedział Hiszpan.
— Zabieramy was na
przesłuchanie do Ministerstwa Magii — dodał Jason.
— To jakieś bzdury! —
krzyknął Toby.
— Merlinie — jęknęła
Jasmine, patrząc na sytuację z przerażeniem.
— W życiu nie
zrobilibyśmy czegoś takiego! — bronił się Draco.
— Musimy sprawdzić
wszystkie otrzymane informacje — powiedział twardo Stan. — Nie utrudniajcie.
Wszystko wyjaśni się w Ministerstwie.
Rubi spojrzała rozpaczliwie
na Blaise’a, który ścisnął ją za rękę.
— Nic nie zrobiłaś,
więc powiedz wszystko, co wiesz i cię wypuszczą — rzekł stanowczo, wśród
podniesionych głosów.
Pokiwała głową,
przyznając mu rację.
— Chłopaki, to jakieś
nieporozumienie — powiedziała do Dracona i Toby’ego. — Powiemy, co wiemy i
tyle.
Wymienili spojrzenia.
— Racja — stwierdził
pałkarz.
— W razie konieczności,
żądam przesłuchania pod Veritaserum — dodał Draco, znając prawa przysługującego
oskarżonym.
Stan skinął głową na
zgodę, a Blake i Toby wzięli przykład z przyjaciela. Następnie dobrowolnie
podeszli do aurorów.
— Wiadomo coś o Furii i
Silver? — zapytała Jas słabym głosem.
Jason i Alano zerknęli
na siebie.
— Kompletnie nic, poza
tym, że Furia jest dość poważnie ranny — odpowiedział Stan, na moment
porzucając maskę twardego aurora.
— Ranny?
— W domu doszło do
walki — przyznał. — Pół jadalni jest w jego krwi.
Astoria zakryła usta
dłonią. Aurorzy wyprowadzili Toby’ego, Dracona i Blake na podwórko, a stamtąd
deportowali się do Ministerstwa Magii. Teodor już był na przesłuchaniu.
Jedynym przyjemnym
aspektem jego powrotu do świadomości był delikatny dotyk Evelyn. Głaskała go
lekko po włosach i policzku drżącą ręką, trzymając jego głowę na swoich
kolanach. Plecy i nogi leżały na zimnej posadzce, a nieznośny ból całego ciała
przypominał mu o wydarzeniach sprzed prawdopodobnie kilku godzin. Każde
rozcięcie piekło, krew już zaschła, choć z głębszych ran nadal ciekła, siniaki
pulsowały bólem, a od zaklęć torturujących cały drżał i czuł nieprzyjemne igiełki
wbijające się w skórę. Podniósł ciężkie powieki, napotykając brązowe tęczówki
Silver. W blond włosach widział brud i krew, na twarzy nie miała jednak żadnych
zranień, ale jej oczy były bez życia. Na policzkach dostrzegł zaschnięte ślady
łez. Chciał podnieść głowę, ale miał wrażenie, że jest wykonana z ołowiu, a
lekki grymas bólu wystąpił na jego twarzy. Musiał odchrząknąć, zanim zdołał
powiedzieć cicho:
— C-coś ci zrobili?
W odpowiedzi pogłaskała
go po policzku.
— Kilka zaklęć
torturujących. Nic takiego.
Ciszę zakłócał tylko
dźwięk strzelającego ognia z pochodni. Furia miał suche jak wiór gardło i
mówienie sprawiało mu problem. Czuł się wyczerpany fizycznie i psychicznie. Nie
miał pojęcia, jak długo tutaj przebywali, ale pewnie wystarczająco, aby ktoś dostrzegł,
że zaginęli. Samo niepojawienie się w pracy i brak kontaktu z nimi
prawdopodobnie skłoni kogoś do sprawdzenia, czy nic się nie stało, szczególnie,
że ostatnio doszło do kilku ataków na niego. Czy dadzą radę wejść do domu? W
trakcie ataku zaklęcia uszkodziły drzwi, więc miał nadzieję, że przełamały one
zabezpieczenia. W końcu od środka nie były zabezpieczone.
Zamknął oczy, kiedy
poczuł mdłości, podczas gdy obraz wokół niego zawirował. Był głodny, zziębnięty
i spragniony. Do głowy wpadały różnorodne myśli, ale najgorsze było to, że
mogli coś zrobić Silver. Nie miał zamiaru dać się złamać, ale gdy zranią Evelyn
na jego oczach, to pewnie nie wytrzyma. Nie chciał ich o nic błagać, ale
dziewczyna była dla niego najważniejsza i uderzając w nią, sprawiliby mu
olbrzymi ból. Z drugiej strony wiedział, że ich napastnicy są bezlitośni i gdy
pokaże, jak wielkie sprawiają mu cierpienie krzywdząc blondynkę, cały czas
torturowaliby właśnie ją, a tego nie chciał. Wolał, żeby to on doznawał
fizycznego bólu, a ją zostawili w spokoju.
Spojrzał ponownie w
oczy dziewczyny.
— Nie poddawaj się —
szepnął. — Na tym im zależy.
— Wiem — odpowiedziała
równie cicho.
— Nie daj się złamać.
— Nie dam. Obiecaj, że
też tego nie zrobisz, niezależnie od tego, co by nam robili.
Zmusił się do
podniesienia ręki, ujęcia jej dłoni w swoją i delikatnego pocałowania w jej
wierzch.
— Obiecuję.
Nie
złamią mnie. Nie będę błagać. Nie dam im tej satysfakcji.
Rozległo się
skrzypienie drzwi, a później ciężkie kroki. Silver zacisnęła palce na jego
dłoni z mocno bijącym sercem, bojąc się, że ponownie zabiorą ich do sali
tortur. Ktoś stanął przy kratach do ich celi. Rozległ się dźwięk wody nalewanej
do jakiegoś pojemnika. Nieznajomy popchnął miedzianą misę do ich celi, a
później wyszedł.
— Przynieśli nam wodę?
— nie dowierzała Silver.
— Bez picia długo byśmy
nie wytrzymali — odparł cicho, a ona skrzywiła się lekko.
— Czyli chcą przedłużyć
nasze tortury — wywnioskowała.
— Pewnie tak.
— Więc warto ją wypić?
— szepnęła po chwili ciszy.
— Warto — odpowiedział,
tłumiąc jęk, gdy próba podniesienia się do pozycji siedzącej sprawiła mu
mnóstwo cierpienia. — Warto, bo nas znajdą.
— Więc… powinniśmy dać
im więcej czasu, prawda? — szepnęła.
Kiwnął lekko głową.
Śmierć byłaby prostsza, oboje to wiedzieli, jednak zgodzili się na dłuższe
męki. Wierzyli, że ich znajdą. Tylko to im pozostało. Nie złamią mnie. Nawet, gdybym miał przez to stracić zmysły.
1 Dirunectbone – złam
i złącz kości; z łac. diruam – łamać, neckunt
– łączyć, bone – kości.
****************************
Kinina, właśnie z tym Wielosokowym to wahałam się czy dodać te fragmenty o Blake, Draco, Blaisie i Teo, ale jednak je wstawiłam. I tak wszystko wyszło w tym rozdziale, więc... ;)
Vexus, chyba 1/3 autorów zaczynała od szkoleń, wielkich mocy, zakonów itp. Też zależę do tej grupy, ale dzięki pisaniu takich rzeczy zaczęłam uczyć się czegoś nowego i dostrzegać, że można pisać coś innego. Piszę od 5 czy 6 lat, więc co nieco musiałam się w tym czasie nauczyć. Jestem z tego bardzo dumna, bo widzę olbrzymią różnicę pomiędzy pierwszym rozdziałem mojego pierwszego opowiadania a Bitwą Myśli. Dziękuję za tak wyczerpujący komentarz :)
Obiecałam, że dodam rozdział i słowa dotrzymałam. Taki świąteczny rozdział xD
Życzę Wam wesołych świąt, mnóstwa prezentów, spełnienia wszystkich najskrytszych marzeń i żeby Wasza Potteromania nigdy się nie skończyła :D ;*
Do soboty ;*
WESOŁYCH ŚWIĄT! WYMARZONYCH PREZENTÓW I DUŻO WENY! SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!
OdpowiedzUsuńKOCHAM TWOJE OPOWIADANIA!
Łaaaaa to mój ulubiony rozdział xD Już po przeczytaniu ostatnich słów w mojej głowie stworzyły się różne pomysły "D Harry straci zmysły, ale instynkty w pewien sposób zrobią, że Harry się obudzi i będzie prawdziwą maszyną do zabijania xD Więcej pomysłów wolę nie pisać, bo pewnie się zbłaźnię :D Strasznie jestem szczęśliwa, że dodałaś rozdział dzisiaj! Życzę dużo weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
Każdy kolejny rozdział jest coraz bardziej wciągający, jesteś genialna Bully. Wszystko co wychodzi spod twoich rąk jest świetne. Szablony, opisy, dialogi. Każda literka zdaje się być dopieszczona, od początku do samego końca.
OdpowiedzUsuńWesołych świąt życzę
Astra
wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku! zdrowia szczęścia pomyślności stolen finansów dużo radości i wszystkiego co najlepsze Wesołych Świąt
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Idril
Ja też życzę Ci Wesołych Świąt. Życzę Ci wspaniałych przyjaciół, dużo zdrowia, mnóstwa prezentów, smacznego karpia, pieniędzy, powodzenia w życiu i (co jest tradycją w mojej klasie) chłopaka który będzie na Ciebie zasługiwał. Życzę Ci też, jak każdy kto lubi twoje blogi, dużo weny i oby Nowy Rok zaczął się jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńWspaniałe!!!!! <3 ♥♥♥♥♥Jednak zdążyłam dziś przeczytać :) ♥♥ Bardzo mnie wciągnęło twoje opowiadanie. <3 Co dzień wchodzę i czytam od nowa ostatnio dodany rozdział. ♥
OdpowiedzUsuńZe zniecierpliwieniem czekam na sobotę! :*
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!
Piękny rozdział! :3
OdpowiedzUsuńChciałam coś napisać w komentarzu, ale nie mogę nic wymyślić, dlatego piszę to. xD
Czekam do soboty! ♥
Ąless :3
Swietny rozdział, chyba jeden z najlepszych jakie napisałaś w tym opowiadaniu:D
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekać kontynuacji<3
Ojej, jednak udało mi się przeczytać ;D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, niesamowicie opisane te tortury, aż czułam się jakbym była w tym pomieszczeniu razem z nimi, albo że to nawet mnie torturują. Co prawda nie miałam nigdy nic złamanego, ale byłam w stanie sobie to wyobrazić. Taki trochę nie bardzo świąteczny nastrój xD Ale i tak nie czuję atmosfery świąt, w końcu od rana świeciło mi za oknem słońce, a śniegu jak nie było tak nie ma.
Nie przedłużając (muszę skończyć robienie ciasta) życzę wesołych świąt, weny pod choinką i dużo, dużo radości :)
Super prezent swiateczny - TORTURY :( :p nie no zartuje, prezent swietny :). Dawno nie komentowalam, za co serdecznie przepraszam. Rozdzial niesamowity, znów sposób w jaki przedstawilas tortury przyprawial o ciary... Masz talent dziewczyno ;-). Mam nadzieje, że szybko się wyjasni co jest grane, Tobie również Wesolych Swiat :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Caathy.x1
Cudowne! Piękny prezent na święta! *-*
OdpowiedzUsuńNie wiedzieć czemu, ale najbardziej urzekła mnie scena w domu Harry'ego. Nie tortury, ale właśnie to, jak Syriusz się załamał, jak " Pół salonu jest w jego krwii[Harrego]"( serio, pokochałam to zdanie <3 ), jak koledzy z dywizjonu przejęli się i ten motyw zdrady od strony przyjaciół ...
Chociaż tortury też niczego sobie. Fajne jest, że wymyśliłaś sama zaklęcie i że urozmaiciłaś, czyli nie tylko w kółko Cruciatus, Cruciatus, Cruciatus, ale połączenie zaklęć, biczowanie ...
Mam wielką, OGROMNĄ nadzieję, że w następnym rozdziale ich jeszcze nie uwolnia. I żeby instynkt się 'wlączyl' xD
Byłabym w siódmym niebie gdyby jeszcze syn Syriusza miał swój wkład w ratowanie Harry'ego *-*
ALE POD ŻADNYM POZOREM NIKOGO NIE ZABIJAJ -.-
Kejti ;3
Czytając ten rozdział wróciły wspomnienia z poprzednich blogów (wycinanie skrzydeł na plecach, wypalanie kwasem, lochy Mroku) i pomyśleć, że właśnie dla takich momentów najbardziej cię kochamy :D
OdpowiedzUsuńWesołych świąt!
-Steve
Genialny rozdział. Świetnie go napisałaś, właśnie najbardziej emocjonujące były te momenty, gdy dywizjon szukał sprawców. Świetny opis tortur, co prawda nie dla mojej psychiki, ale i tak mi się podobał. Szkoda, że wyszło na to, iż to jednak Wielosokowy, najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. Czekam na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńWesołych świąt ;*!
Hej!
OdpowiedzUsuńRozdział super, ale dzisiaj piszę w innej sprawie... Czy nie uważasz że autorka tego bloga:
http://hp-i-okrutny-los.blogspot.com/?m=1
Kopiuje część akcji z HP i drugie oblicze /diament ciemności?
Dumbledor zły, ojczulek właściciel klubu gdzie ich paczka ma kwatery..., biorą udzial w wyścigach i drobnych kradzieżach, ich paczka to zbiór dzieci po przeżyciach, dziewczyna -przezwisko Missy, komputerowa świruska, otwieranie przejść -zgadywanie "cholernie padające na psychikę tańczące miotly" -zaczerpniete z obrazu
Może nie wszystko jest od ciebie spisane ale postanowilam napisać.... pozdrawiam.
Majka
Sorry, że to wszystko jest tak chaotycznie napisane ale wczoraj wróciłam z wyjazdu i byłam już zmęczona...
Usuńprzeczytaj tego bloga i sama ocen ;)ajka
Hej Świetny blog! Tylko po tym rozdziale już żaden inny się nie otwiera. Niby jest w spisie a go nie ma. I to gdziekolwiek bym nie patrzała, Na telefonie, laptopie czy innych komputerach.
OdpowiedzUsuńHohoho!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
Świąteczny rozdział jest jednym z moich ulubionych :3
Uwielbiam czytać o takiego typu problemach Harry'ego
Toż to uczta dla moich skłonności psychopatycznych ^^
Eh, zastanaeia mnie, gdzie jest dwukierunkowe lusterko Pottera
Czy, gdy znajdą więźnió, to czy złapią wszystkich oprawców???
Idę czytać kolejny rozdział, zanim entuzjazm mnie rozsadzi ;d
Wesołych Świąt!
~Cathy_Riddle
Witam,
OdpowiedzUsuńtak się cieszę, że to jednak nie oni, Harry i Silver już to wiedzą, no naprawdę Draco jak i reszta byli w szoku...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Draco i reszta w wielkim szoku...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga