28.12.2013

II. Rozdział 27 - Cień szansy

„…The fight inside is coursing through my veins 
And it's raging 
The fight inside is breaking me again …” 
[Red – Fight Inside]

W swoim życiu przeszedł bardzo dużo. Zanim poszedł do Hogwartu, Dursleyowie uważali go za tanią siłę roboczą i traktowali go jak parobka. Musiał robić to, co chcieli, jeśli nie chciał siedzieć głodny w komórce pod schodami. Dudley natomiast ćwiczył na nim boks. Razem z kumplami bił go bez powodu, widząc w nim worek treningowy. To przez niego miał kłopoty ze znalezieniem przyjaciół. Cudem udało mu się zaprzyjaźnić z Silver. Utrzymywali swoją przyjaźń w tajemnicy właśnie przez jego kuzyna. Gdy poszedł do Hogwartu, ich kontakt się zerwał. Znalazł jednak nowych przyjaciół – Rona i Hermionę. Razem przeżyli przygodę z Kamieniem Filozoficznym i Komnatą Tajemnic. Później uratowali Syriusza. Czuł ich wsparcie w trakcie Turnieju Trójmagicznego. Niestety, przeżył cios prosto w serce, kiedy go zdradzili po wyprawie do Ministerstwa Magii. Odzyskał Evelyn oraz chrzestnego, jednak jego wyboista droga przez życie się nie skończyła. Cały szósty rok był dla niego koszmarem, a szczególnie Bitwa Myśli i bitwa o Hogwart. W dorosłym życiu nie było lepiej, ale nigdy nie zaznał takiego okrucieństwa jak dzisiaj.
Położyli go na jakimś stole, przykuwając do niego jego ręce i nogi. Jakiś psychol porozcinał mu skórę na całej klatce piersiowej, robiąc cięcie jedno przy drugim. Ktoś inny zmiażdżył mu nogi, a później je uzdrowił, sprawiając niewyobrażalny ból. Następnie połamali mu żebra i podłączyli pod napięcie. Jego ciało niemal rwano na kawałki, ale nie błagał o litość. Chciał umrzeć, ale powtarzał sobie w myślach, że go nie złamią. Gdzie jest ta siła, którą posiadałeś, gdy stałeś naprzeciwko Voldemorta? Dlaczego zniknęła, kiedy jej potrzebujesz? Próbował. Starał się ze wszystkich sił rzucić jakiekolwiek zaklęcie magią bezróżdżkową, ale nie był w stanie. Psychiczne i fizyczne wyczerpanie całkowicie pozbawiło go wszelkich sił. Każda próba ataku kończyła się bólem uderzającym w każdy skrawek jego ciała.
Był ledwo przytomny, gdy torturowali Silver.
— Ją zostawcie na deser — powiedział przedtem przywódca śmierciożerców z okrutnym uśmiechem. — Nie ma być poraniona… za mocno. — Później podszedł do Harry’ego i szarpnął go do tyłu za włosy, by wysyczeć do ucha: — Zobaczysz, co zrobimy z twoją blondyneczką za jakiś czas. Na pewno ci się to spodoba.
Torturowali ją główne zaklęciami Cruciatus, ale to wystarczyło, żeby uderzać prosto w niego. Patrzenie na cierpienie bliskiej mu osoby było o wiele gorsze od fizycznych tortur na nim. Jednak nie błagał o nic, mimo łez w oczach. Tak jak sobie obiecali. Ona sama w milczeniu oglądała jego katusze, więc musiał być tak samo silny jak ona. Krzyczała w agonii, łzy spływały po jej policzkach, mieszając się z krwią, lecz nie błagała, zachowując godność. Czasami szukała jego wzroku. Wtedy zamykała powieki z ulgą na twarzy, dzielnie znosząc kolejną dawkę bólu.
Gdy zemdlała, rozkazali mu zanieść ją do celi. Mimo okropnego cierpienia rozchodzącego się po całym jego ciele, podniósł ją i chwiejnym krokiem ruszył w stronę lochów, co chwilę popychany przez jakiegoś śmierciożercę. Położył dziewczynę na podłodze, upadając na kolana. Nagimi plecami oparł się o zimną ścianę, a głowę Evelyn położył na swoje kolana, tak jak ona zrobiła to wcześniej z nim. Przez chwilę patrzył na jej poranioną twarz, drżącą ręką odgarniając jej włosy.
— Nie złamią — szepnął jedynie, zamykając oczy.

Syriusz tępo wpatrywał się w punkt na ścianie, nie będąc w stanie się na niczym skupić. Świadomość, że jego niebiologiczny syn jest gdzieś daleko, prawdopodobnie okrutnie torturowany, sprawiła, że czuł nieprzyjemny uścisk w żołądku. A może już nie żyje… Zacisnął powieki, gdy ta myśl wywołała łzy napływające mu do oczu. Ukrył twarz w dłoniach, a jego ramiona zaczęły lekko drżeć. Znowu musiał to przeżywać. Najpierw Dixon, a teraz Harry. Ile jeszcze bólu ten chłopak miał przeżyć, zanim będzie mógł normalnie żyć? A jeśli go nie znajdą? Albo już nie żyje? Pokręcił głową, aby odrzucić te myśli. Furia żył. Na pewno. Musiał trzymać się tej nadziei, aby nie oszaleć z rozpaczy. Przed oczami cały czas widział plamy krwi w jadalni w domu chłopaka. Było jej mnóstwo na ziemi, ścianie, stole, krzesłach. Gdyby to była krew kogoś z atakujących, może czułby się choć trochę lepiej, ale należała do Harry’ego i to było bardzo bolesne. Był ranny i to dość mocno, więc ktoś musiał go wyleczyć, żeby się nie wykrwawił. Jednak jeśli to byli śmierciożercy, po co mieliby go ratować przed śmiercią? Żeby go torturować – podpowiedział głosik. Zacisnął palce na swoich włosach, lecz nie czuł bólu, gdy paznokcie wbił mocno w czaszkę. Zaufali zdrajcy. Sytuacja tak bardzo przypominała mu Jamesa i Lily. Tylko Harry… on mógł jeszcze żyć.
Blake, Toby, Draco i Teodor zostali wypuszczeni po przesłuchaniu. Zażądali przesłuchania pod Veritaserum, żeby odrzucić od siebie podejrzenia. Mieli alibi i to niepodważalne. Z drugiej strony sąsiadka zeznała, że na sto procent widziała, jak wchodzą do domu Harry’ego. Istniało tylko jedno wyjście: ktoś się pod nich podszył, używając Eliksiru Wielosokowego. Nie było zdrajcy. Po prostu zabezpieczenia nie wykryły mikstury, więc śmierciożercy weszli do domu za zgodą Silver lub Furii. I tam doszło do tragedii. Dywizjon siódmy także doszedł do takiego wniosku i próbowali odkryć, skąd mieli włosy czwórki przyjaciół, a to już był większy problem.
Syriusz wiedział, do czego śmierciożercy są zdolni. Sam był ich ofiarą, gdy został porwany wraz z Lunatykiem kilka lat temu. To była zaledwie namiastka: mieli przeżyć, żeby Harry w Bitwie Myśli obejrzał prawdziwą rzeź. Teraz chłopak był w o wiele gorszej sytuacji. Łapa wiedział, że nad jego chrześniakiem nie będą mieli litości, bo nie mieli powodu. Chcieli się zemścić za śmierć Voldemorta. Będą go torturowali do upadłego. Aż umrze z bólu.
Zawył rozpaczliwie jak zraniony pies. Carmen zacisnęła powieki z grymasem bólu na twarzy. Coś ścisnęło ją za serce, gdy usłyszała tyle cierpienia w jego głosie. Odłożyła to, co miała w dłoniach i poszła do salonu, gdzie znajdował się jej mąż. Siedział skulony na kanapie z twarzą ukrytą w dłoniach. Jego ramiona drżały. Przygarnęła go do swojej piersi, a on rozpaczliwie objął ją z całej siły.
— Znajdą go — szepnęła mu do ucha. — Musisz mieć nadzieję.
— To tak cholernie boli — powiedział słabo.
— Wiem. — Pogłaskała go po włosach.
— A jeśli on… — wykrztusił.
— Żyje, rozumiesz?
— Ale skąd mogę mieć pewność?
Milczała, nie potrafiąc mu odpowiedzieć.
— Łańcuszek uczuć — szepnęła po chwili.
Zamarł. Czy naprawdę chciał to wiedzieć? Miał się zmierzyć z prawdą? Wiedział, gdzie Furia zawsze go trzymał. Mógł się dowiedzieć, czy nadal żyje. Ale czy naprawdę chciał? Nie mógł jednak wytrzymać tej niepewności. Carmen ścisnęła go mocno za dłoń, widząc jego zagubienie w oczach.
— To tylko cię upewni.
Zgodził się. Dixona oddali pod opiekę Remusa, a później deportowali się do Dempsey. Dom pozostał w takim stanie, w jakim zostawili go aurorzy. Drzwi były wyrwane z zawiasów, a korytarz zrujnowany. Gdy kierowali się do sypialni Harry’ego, Carmen zerknęła przez wnękę do jadalni. Wszystko było na swoim miejscu. Nawet krew. Było jej naprawdę mnóstwo, aż zrobiło jej się niedobrze. Szybko odwróciła wzrok. Weszli do sypialni, która nie została zdemolowana jak jadalnia. Łapa podszedł do szafki nocnej, gdy rozległ się głośny hałas z podwórka. Usłyszeli, jak drzwi uderzają o ścianę i zamarli. Do pomieszczenia wpadli Jason oraz Navid z różdżkami w dłoniach.
— Co wy tu robicie? — zapytał podejrzliwie pierwszy z nich.
Do sypialni wpadła reszta dywizjonu siódmego.
— Przyszliśmy coś sprawdzić — odpowiedziała Carmen spokojnie.
— Skąd wiedzieliście? — zapytał Łapa.
— Przełamaliście zaklęcia zabezpieczające — odparł Alano. — Co chcecie sprawdzić?
Zapadła chwila ciszy.
— Co chcecie sprawdzić? — powtórzył twardo Stan.
— Czy nadal żyją — wykrztusił Łapa.
Madison dostrzegła pustkę w jego oczach i bladą twarz. Dopiero zorientowała się, jak mężczyzna to wszystko przeżywa. Po słowach Harry’ego wiedziała, że traktują się jak ojciec z synem i jednocześnie jak przyjaciele. Teraz przekonała się o tym na własne oczy. Gdy Dixon został porwany, przez całe śledztwo Łapa przedstawiał podobny widok. Naprawdę traktuje go jak swojego syna.
— Tutaj? — zapytała, opuszczając różdżkę. — Jakim sposobem?
— Harry ma łańcuszek uczuć — odparł cicho Carmen. — Chcieliśmy tylko się upewnić, że nadal żyją. To wszystko.
Aurorzy wymienili między sobą spojrzenia.
— Okej — ustąpił Stan, opuszczając różdżkę. — Sprawdźcie — dodał, a oni wyczuli napięcie w jego głosie.
Syriusz sięgnął do szafki nocnej. Łańcuszek leżał na wierzchu, świecąc uczuciami właściciela. Nie był czarny. Poczuł, jak uchodzi z niego powietrze. Harry nadal żył. Cała biżuteria błyszczała kolorem pomarańczowym i czerwonym. Ból i niebezpieczeństwo. Chwycił go w dłoń. Usłyszał, jak Carmen wypuszcza głośno powietrze, gdy nie dostrzegła czerni. Pomyślał o Evelyn. W pomarańczowy i czerwony wmieszał się jeszcze biały oznaczający strach.
— Żyją — szepnął.
To było dla niego w tym momencie najważniejsze.

Dywizjon siódmy intensywnie szukał jakichkolwiek śladów, które mogłyby doprowadzić do kryjówki śmierciożerców, gdzie przetrzymywano ich kapitana. Nie było to proste śledztwo. Od kiedy Blake, Teodor, Draco i Toby złożyli zeznania pod Veritaserum, wszystko się skomplikowało. Sprawa miała być prosta: czwórka Ślizgonów była zdrajcami i pod Eliksirem Prawdy podają adres kryjówki. Ale to było zbyt proste na pierwszy rzut oka i okazało się, że tak jest w istocie. Cała czwórka miała przypomnieć sobie wydarzenia, gdzie ktoś mógł zdobyć ich włosy, ale to mogło do niczego nie prowadzić. Takich sytuacji było wiele, skoro obracali się w towarzystwie.
Teodor przyznał, że najdziwniejsza z takich sytuacji zdarzyła się jakieś dwa tygodnie temu. Był wyraźnie skrępowany, gdy mówił o tym, jak jego koleżanka z roku rzuciła się na niego w jednej z uliczek i zaczęła całować. Teraz dziewczyna zachowywała się tak, jakby nic się nie stało i skutecznie go ignorowała. Kiedy ją przesłuchali, była kompletnie zaskoczona i wytłumaczyła, że nic takiego nie mogło mieć miejsca, bo tamtego dnia nie było jej w kraju, co okazało się prawdą. Wychodziło na to, że ktoś z kolei zdobył jej włos i się pod nią podszył, by zdobyć włos Teodora.
Toby stwierdził, że jedyną możliwością na zdobycie jego włosów w ostatnim czasie były treningi, bo nigdzie indziej właściwie nie wychodził. Dostęp do jego szafki miał tylko on, drużyna, trener i sprzątaczka. Podejrzenie padło przy ostatniej osobie, jednak kobieta nie miała o niczym pojęcia – w ostatnim czasie była na zwolnieniu chorobowym.
Blake uznała, że mogła to zrobić każda jej klientek, kelnerka, ktoś z widzów na pokazie mody, dlatego nie mieli możliwości tego sprawdzić.
Z kolei Draco przyznał, że pewnego dnia w kawiarence zaczepiła go jakaś dziewczyna i miała możliwość zdobyć jego włos, ale nie znał nawet jej imienia.
Śledztwo stało w miejscu, a oni nie mieli pojęcia, co robić dalej.
— Widzę jedyne wyjście — powiedział Mickey. — Ktoś musi podszyć się pod śmierciożercę.
— I co nam to da? — mruknął Isaac.
— Na Nokturnie kręcą się różni ludzie, zapewne te szuje też. Wszystko trzeba tak skonstruować, żeby wkupić się w ich łaski. Szukają śmierciożerców, bo chcą powiększyć swoją grupę, co można stwierdzić po tych atakach na wioski. Będą liczyli na każdą osobę, która do nich dołączy.
— Jak chcesz to zrobić? — zastanowił się Stan.
— Dobrze wiecie, co się dzieje na Nokturnie. Pijaństwo, bójki, ciemne interesy. Nikt nie zwróci uwagi na głupie gadanie pijaka mówiącego o Voldemortcie i Potterze. Nikt poza śmierciożercą.
— Sugerujesz, żeby odegrać scenkę, w której ktoś popiera działania Voldemorta i neośmierciożerców i życzy Furii jak najgorzej? — upewnił się Navid.
— Dokładnie. Oczywiście pod Wielosokowym, żeby nikt nie rozpoznał, że to jakiś auror.
— A co ze znakiem? Na pewno będą chcieli zobaczyć dowód.
— Bez Voldemorta znak jest właściwie bezużyteczny — odparł Jason. — Nie będą się przecież w niego wpatrywali jak w cudo. Możemy zrobić zwykły tatuaż z jego podobizną. Jeśli będą chcieli go zobaczyć, ten ktoś szybko pokaże go i schowa. Kto normalny robiłby tatuaż śmierciożerców?
— Wiecie, że to może długo potrwać, zanim zobaczymy efekty? — wątpiła Madison.
— Mamy inne wyjście? — odpowiedział Alano. — Tak czy inaczej stoimy w miejscu, a tak chociaż jest cień szansy, że zdążymy ich odbić.
Zapadła chwila ciszy.
— Postanowione. Organizujemy wkupienie się w łaski śmierciożerców — powiedział Stan.

Z każdą godziną Harry tracił nadzieję na uwolnienie. Najgorzej było wtedy, gdy po torturach wrzucano go do celi. Każdy ruch kończył się bólem. Miał ochotę płakać jak dziecko, widząc poturbowaną Evelyn. Dodatkowo w celi było okropnie zimno, a on miał gołe stopy oraz klatkę piersiową, więc drżał z zimna. Silver starała się ogrzać go własnym ciałem, ale to z kolei często kończyło się sykami bólu, kiedy dotknęła jakiejś rany. Jak mantrę powtarzał dwa słowa po torturach: nie złamią. Evelyn mówiła to po nim, widząc, że to pomaga przetrwać mu te okropne godziny. Okrutne tortury zaczęły odbijać się na jego psychice, co nie wzbudzało w blondynce zdziwienia. Sny były kolejnym koszmarem, dlatego wolał tracić przytomność. Ich jedynym środkiem zapełniającym żołądek była nieświeża woda, jednak nie czuli głodu. Nie po tym, co fundowali im śmierciożercy. Pójście do latryny było istną męczarnią. Często nie mógł przejść tych kilku metrów na nogach, więc szedł tam na kolanach, krzywiąc się z bólu. Mimo wszystko starał się podtrzymywać Silver na duchu, choć to ona znajdowała się w lepszym stanie psychicznym i fizycznym. Powtarzał, że siódemki ich znajdą i wyciągną z tego piekła, bo nigdy go nie zawiedli.
Kroki dochodzące z korytarza zwiastowały kolejne tortury. Zmuszono ich do wyjścia z celi i standardowo zaprowadzono do sali tortur, w której znajdowała się tylko jedna osoba. Przywódca spojrzał na nich z obleśnym uśmiechem, pukając różdżką w otwartą dłoń. Wbił zimne niebieskie spojrzenie w Evelyn i zmierzył ją od góry do dołu jak drapieżca swoją ofiarę. Harry poczuł, jak serce mocno uderza w jego klatkę piersiową, a jakaś wielka gula stanęła mu w gardle.
— Niezłe ciałko — podsumował facet z uśmiechem. Silver patrzyła na niego hardo, nie ukazując żadnych oznak strachu. — Grzechem byłoby nie skorzystać, prawda, Potter? — dodał, patrząc na Harry’ego.
Dopiero po chwili Furia zrozumiał, co mężczyzna miał na myśli. Serce niemal wyskoczyło mu z piersi, gdy odczuł pierwsze symptomy paniki. Śmierciożerca roześmiał się głośno. Silver spojrzała rozpaczliwie na Furię. Ich spojrzenia skrzyżowały się, ale w następnej chwili brunet został odciągnięty w tył. Zaczął się wyrywać, lecz uderzyli go klątwą torturującą i runął na ziemię, wijąc się z bólu. Kiedy zaklęcie przerwano, blondynka leżała już na stole przykuta łańcuchami za ręce. Furia jęknął słabo, kiedy śmierciożerca, który ich tutaj przyprowadził, kopnął go mocno w brzuch. Później uderzył z impetem w ścianę. Przez moment był zamroczony tak silnym uderzeniem, a gdy się ocknął, siedział na ziemi z dłońmi przykutymi do muru. Przywódca stał nad nim z satysfakcją wypisaną na twarzy.
— Widzisz? To przedstawienie jest przygotowane specjalnie dla ciebie — rzekł szyderczo. — Myślę, że będziesz się dobrze bawił.
Harry chciał coś mu odpowiedzieć, ale to mogłoby odbić się na Evelyn. Pierwszy raz był gotowy błagać go, żeby tego nie robił. Spojrzał rozpaczliwie w stronę dziewczyny. Patrzyła na niego ze łzami spływającymi po twarzy, ale kręciła głową.
— I tak to zrobi — powiedziała bezgłośnie drżącymi wargami, a później zacisnęła oczy i odwróciła głowę.
Przywódca podszedł do niej i zerwał z niej resztki bluzki. Furia poczuł łzy napływające mu do oczu, gdy zaczął dotykać jej brudnymi dłońmi, a z gardła dziewczyny wydobył się cichy szloch. To wzbudziło w mężczyźnie tylko satysfakcję. Machnięciem różdżki pozbył się jej podartych spodni. Omiótł jej ciało pożądliwym spojrzeniem. Furia chciał odwrócić głowę lub chociaż zacisnąć oczy, ale nie mógł. Zmusili go do oglądania tego. Coraz głośniejszy oddech faceta był najgorszym dźwiękiem świata. Odgłos prutego materiału. Silver zaczęła się szarpać z rozpaczą widoczną na twarzy. Starała się kopnąć mężczyznę, ale ten ze śmiechem chwycił ją za nogi i przyszpilił do stołu. Harry nie wiedział, kiedy ten pozbył się dolnych części swoich ubrań. Gdy zaczął gwałcić dziewczynę, łzy spłynęły po policzkach Furii, mieszając się z krwią. Z jego gardła wydobył się rozpaczliwy ryk, którego nie potrafił powstrzymać. Serce rozdarło się na małe kawałki. Czuł, że umiera z psychicznego bólu, gdy zmuszony był to wszystko oglądać, słuchać szlochu Silver i odgłosów wydawanych przez gwałciciela. Miał wrażenie, że cała ta sytuacja ciągnie się przez godziny.
— Zabiję cię, sku*wielu! — ryknął rozwścieczony i zamroczony przez instynkty mordercy, jednak całkowicie świadomy tego, co się działo.
Przedmioty w pomieszczeniu zaczęły drżeć, gdy jego magiczna moc buchała z ciała, skumulowana przez niewyobrażalną wściekłość i ból. Zaklęcie torturujące uderzające w jego klatkę piersiową jeszcze bardziej go rozwścieczyło, choć czuł się coraz bardziej wyczerpany. Gdy przywódca podszedł do niego z ironicznym śmiechem, spojrzał na Silver skuloną na stole, zapłakaną, ale wpatrzoną w niego. Widząc jej zakrwawione ciało, cierpienie w oczach i jej stan, kolejny napad furii rozlał się w jego ciele. Strumień magii uderzył w śmierciożercę, wysyłając go w drugi kąt pomieszczenia. Mężczyzna, który przyprowadził ich do izby tortur, odsunął się od Harry’ego o kilka kroków z zaskoczeniem widocznym na twarzy. W następnej chwili chłopak stracił siły i opadł na ziemię ledwo przytomnie. Przywódca podniósł się ze złością i cisnął w niego jakąś klątwą. Z ust i nosa Furii buchnął strumień krwi. Zaczął się nią krztusić, kiedy odgięto mu głowę w tył. Czerwień zalała mu oczy i umysł. Czuł chłodny powiew śmierci. Nie mógł wziąć oddechu, bo krew przepływająca przez jego gardło i nozdrza mu to uniemożliwiała. Umierał w niewyobrażalnych mękach, świadomy głośnego płaczu Silver. Nagle wszystko ustało, a on wziął głęboki oddech, słysząc syk przywódcy przy uchu:
— Następnym razem nie przerwę zaklęcia i zdechniesz w takich mękach, a twoja panna po tobie.
Rozkuto mu ręce i rozkazano zanieść Evelyn do celi. Wstał i chwiejnie podszedł do dziewczyny.
— Sama pójdę — wyszeptała z mokrymi od łez policzkami, ale pokręcił głową i wziął ją na ręce, mimo silnego osłabienia ciała.
Pustym wzrokiem wpatrywała się przed siebie, gdy niósł ją do celi. Starał się być wobec niej jak najbardziej delikatny, widząc jej nagie i zakrwawione ciało, ślady po dłoniach gwałciciela, gdzie już pojawiły się siniaki po brutalnych uderzeniach i zaciśnięciach pięści. Wszedł do celi. Na ziemię rzucono resztki ubrań dziewczyny. Zatrzaśnięto kraty i zabezpieczono zaklęciami. Zostali sami. Posadził ją delikatnie na podłodze i sięgnął po ubrania.
— Silver — szepnął — musisz się ubrać.
Podniosła na niego puste spojrzenie i machinalnie wzięła od niego ubrania. W ciszy ubrała postrzępione szmaty, co chwilę wycierając spływające łzy. Później podkurczyła kolana pod brodę i otoczyła je ramionami. Głowę schowała między nogami. Harry patrzył na nią z bólem w oczach i sercu. Nie wiedział, czy ma ją przytulić. Nie chciał jej przestraszyć jeszcze bardziej. Spuścił głowę w ciszy, siadając blisko niej, żeby wiedziała, że ma w nim wsparcie. Nie miał pojęcia, kiedy z jego oczu popłynęły łzy bólu, ale chwilę później Evelyn przybliża się do niego. Ostrożnie otoczył ją ramionami, a ona wtuliła się w niego. Poczuł jej łzy, które skapywały mu na zakrwawioną klatkę piersiową. W myślach powtarzał na zmianę dwie myśli: zabiję go i nie złamią.

Nokturn słynął z odwiedzin przez dziwne osoby i typy spod ciemnej gwiazdy. Niemal za każdym rogiem można było wpaść na jakiegoś bezdomnego, pijaka lub żebrające dziecko. Ulica odstraszała wyglądem. Brudne drogi, ciemne i obskurne mury, nieświecące lub mrugające latarnie. Dochodziło tutaj mało słońca, gdyż ścieżki były wąskie, a wysokie budynki były często zniszczone, jakby przeszedł tędy huragan. Na ziemi leżały jakieś szmaty, resztki gazet bądź zdechłe szczury. Co kawałek można było dostrzec sklep z mrocznymi artefaktami lub ohydny bar z wybitymi oknami.
Idąc przez ulicę, Isaac starał się zachowywać całkowicie normalnie. Blond włosy zmieniły się w długie do ramion w kolorze rdzy, a niebieskie oczy w szare. Był facetem z wątłymi ramionami i lekkim zarostem na twarzy. Na sobie miał czarne, lekko ubrudzone szaty i kaptur na głowie. Pod długim rękawem szaty krył się Mroczny Znak, jednak nie był on prawdziwy. Jasper, po wielu męczarniach, stworzył kopię znaku w formie tatuażu, który mogli przykleić na przedramię. Dłonie wciśnięte miał głęboko w kieszenie, lecz prawą zaciskał mocno na różdżce w razie potrzeby.
Przychodził tutaj od trzech dni pod zaklęciami maskującymi i środkiem trzeźwiącym. Pijąc alkohol, miał nie odczuwać jego wpływu na organizm, aby cały czas miał świadomość tego, co się dzieje wokół niego. Zawsze był dobrym aktorem, dlatego został wybrany do zrealizowania tej części misji. Musiał wkupić się w łaski śmierciożerców i dotrzeć do miejsca, gdzie przetrzymywali Harry’ego i Evelyn. Do tej pory nie było żadnych efektów. Każdego dnia siadał w jednym z obskurnych barów, zamawiał alkohol i udając nietrzeźwego, wychwalał Voldemorta i wyklinał Furię za to, że zabił mistrza. Tym razem zrobił podobnie. Mówił głośno o szlamach, brudnej krwi oraz mugolach, chwiejąc się na krześle i pijąc z gwinta alkohol. Ukradkiem obserwował ludzi przesiadujących w barze, mając nadzieję spotkać jakiegoś śmierciożercę. Kolejny podejrzany osobnik wszedł do pubu, więc Isaac podjął głośno wątek.
— Szlamy zniszczą czarodziei! Trzeba… chik… je wybić! — To nie było przyjemne, ale wiedział, że jego rola musi być odegrana w jak najlepszy sposób. To była jedyna możliwość, aby odnaleźć Furię i Silver, a on nie mógł tego sknocić. — Czarny Pan powinien tu rządzić, do ciężkiej cholery — warknął i wychylił kolejny łyk niezbyt dobrego trunku w brudnej butelce. — Niech szlag trafi Pottera — czknął.
— To akurat może się zdarzyć — usłyszał czyjś głos.
Mężczyzna kryjący się pod kapturem usiadł naprzeciwko niego. Isaac zdołał dostrzec jedynie ironiczny uśmiech.
— A ty kto? — zapytał, uderzając butelką w stolik.
— Najwyraźniej twój sojusznik — odparł. — Widzę, że mamy podobne poglądy.
Isaac nachylił się w jego stronę.
— O czym ty pieprzysz? — spytał hardo.
Usta faceta wygięły się lekko.
— O Potterze, który powinien gnić w piachu, zamiast Czarnego Pana — powiedział cicho.
Isaac spojrzał na niego uważniej.
— Co racja, to racja — burknął i pozwolił, aby rękaw szaty zjechał trochę w jego nadgarstka, ukazując mały fragment Mrocznego Znaku.
Mężczyzna najwyraźniej go dostrzegł, bo rzekł do niego:
— Spokojnie, niedługo dołączy do swojej szlamowatej matki. — Isaacowi błysnęły oczy. Mam cię. Mężczyzna najwyraźniej odebrał te błyski w inny sposób, bo dodał, nachylając się do niego: — Ale najpierw musi swoje wycierpieć, no nie?
— Sukinsyn na to zasłużył — odparł Isaac szeptem. — Aż szkoda, że tego nie widzę.
— To da się załatwić — mruknął mężczyzna.
Isaac nachylił się w jego stronę ze zdumieniem na twarzy.
— Wiesz gdzie jest? — szepnął.
Facet prychnął.
— Sam miażdżyłem mu kości zaklęciami.
Blondynowi coś ciężkiego opadło na dno żołądka, ale nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak.
— Nie gadaj — rzekł z zaskoczeniem, a mężczyzna roześmiał się chłodno.
— Sukinsyn nie chce się złamać, chociaż przechodzi istne piekło. Ta jego suka też jest twarda. Ale i z nimi sobie poradzimy. W końcu i oni zaczną błagać o litość. Jak każdy.
O matko… O ku*wa… Niech cię szlag, facet, jeśli będę musiał zrobić to, co teraz powiem…
— Mógłbym się do tego przyczynić? — zapytał szyderczo z błyskiem w oku.
Śmierciożerca rozejrzał się po barze.
— To nie jest rozmowa, którą można tutaj przeprowadzać.
Kiwnął na niego głową i wstał, więc Isaac wyszedł zaraz za nim. Weszli za róg, gdzie mężczyzna wysłał gdzieś wiadomość. W ciszy przeszli kolejne uliczki, aż stanęli niedaleko sklepu Borgina i Burkesa. Tam zatrzymali się. Po chwili rozległ się trzask towarzyszący deportacji i pojawił się kolejny osobnik w czarnej jak smoła szacie. Spod kaptura zmierzył Isaaca wzrokiem, a później skierował go na drugiego mężczyznę, który kiwnął głową.
— Pokaż znak — powiedział pod nosem nowoprzybyły. Isaac podwinął lekko rękaw, pokazując mu czaszkę i fragment węża. To wystarczyło. — Jutro o tej samej porze, w tym samym miejscu. Zrobimy ci wejściówkę do kwatery.
Isaac skinął głową, a ten deportował się.
— Wejściówkę? — zapytał pozostałego auror.
— Jedna wejściówka na jedną osobę. Zabezpieczenie przed szumowinami z Ministerstwa Magii. Może je zrobić tylko właściciel kwatery. — Nagle uśmiechnął się szyderczo. — Przyszykuj się na jutrzejsze przedstawienie z Potterem w roli głównej.
Auror roześmiał się w odpowiedzi, choć miał ochotę przełknąć ciężko ślinę. Facet deportował się, a śmiech zamarł Isaacowi w gardle. Ku*wa mać.

*****************************

Majka, przeczytałam tego bloga, bo Twój komentarz trochę mnie zaniepokoił. Owszem, są momenty, które można skojarzyć z DO/DC, ale ogólna akcja jest całkiem odmienna od mojego opowiadania, wszystko jest inaczej opisane. Czytałam blogi, które automatycznie przypominały mi akcję Drugiego Oblicza, gdzie były perfidnie skopiowane moje teksty i część przezwisk zerżniętych prosto ode mnie. Tutaj tego nie było. Ktoś po prostu się tym zainspirował, ale nie kopiował ;) Jednak dziękuję za powiadomienie. Nie każdy jest taki, żeby dać znać, że coś jest nie tak :)
Anonimowy, po 26 rozdziale kolejny się otwierał, bo go jeszcze wtedy nie było, więc to nic dziwnego. Nazwa jest w Izbie Pamięci, bo każdy i tak zna tytuł kolejnego rozdziału z Proroka Codziennego. Następnym razem odsyłam właśnie tam, gdyż jest tam podane kiedy pojawi się kolejny rozdział i jak będzie się nazywał.

Dziękuję za wszystkie świąteczne życzenia :) Gwiazdor był wyjątkowo udany, bo przyniósł mi nowego laptopa :D Rodzice chyba mieli dosyć mojego jęczenia, że "myszka się zacina i sama klika", "bateria jest zepsuta", "nie mogę zamknąć laptopa, bo coś pękło" i "zróbcie mi wreszcie tego formata, bo zaraz wyrzucę go przez okno!" xD Później z mojego pokoju dochodziły do nich trzaski i wycie rozpaczy xD Tak to właśnie wyglądało, więc nic dziwnego, że mieli tego dosyć hahaha :D A ja tam Wasze prezenty? :)
To ostatni rozdział w tym roku, więc życzę Wam szalonego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku :) Jakieś plany na Sylwestra? U mnie na razie nie ma nic pewnego ;)
Kolejny rozdział w 2014 :D Do soboty ;*

44 komentarze:

  1. Ojejku.. Jaki piękny rozdział <3 Jak wszystkie :D
    Może mogłabyś kogoś zabić? Dawno nikt nie umierał, a napewno byłoby ciekawiej. I oczywiście nie chodzi mi o jakiegoś śmierciożerce tylko może ktoś z Dywizjonu Siódmego albo z rodziny Harry'ego? C:
    Udanego Sylwestra ; *
    Aless :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikogo nie zabijać! :O
      Szczególnie z Dywizjonu! O rodzinie nie wspomnę, bo kogo? Syriusza? Dixona? Carmen? (chociaż ją to akurat można zabić .. xd)

      Usuń
    2. Może Isaaca albo Silver?
      Czemu nie? C:

      Usuń
    3. Silver to jeszcze nie rodzina (muahahaha, czepiam sie) a Isaac .. co on Ci zrobił? To dobry chłopak jest! xD

      Usuń
    4. Zawsze się czepiasz. To twoje hobby :3
      Isaac mi coś zrobił! Ma takie dziwne imię xD

      Usuń
    5. Tak, to moje hobby, przyznaje <3
      No ale teraz ty się czepiasz imienia! :c A jakbym ja się czepiła nazwiska Twojego? Takie krótkie, kuse ... xd

      Usuń
    6. Nie czepiaj się go, ponieważ kiedyś je zmieniłaś i było jeszcze bardziej kuse ;-;
      A Isaaca i tak można zabić! Albo może Carmen? xD

      Usuń
    7. Z ich dwójki albo Isaac zginie bohaterską śmiercią w obronie Harry'ego, albo Carmen w obronie Dixona. Inaczej bym nie przeżyła dalej tej historii xd
      Suc ;*

      Usuń
    8. Nieee... Isaac popełni samobójstwo albo nie, poprosi o śmierć, kiedy smierciożercy będą go torturować :3 A Carmen... hmm... Może zginąć w obronie Dixona. xD
      A za Suc to jesteś już na mojej czarnej liście Smith ;-;

      Usuń
    9. Cicho, i tak Harry musi umrzeć xD

      Usuń
    10. Niee, Harry nie może umrzeć ;-; No chyba, że potem odrodziłby się xD Innej możliwości nie dopuszczam

      Usuń
    11. Hahahaha, ale dyskusja xD Na zabijanie jeszcze przyjdzie czas, dziewczyny xD

      Usuń
    12. Jestem za ponownym odrodzeniem się Harry'ego! I mógłby np. spotkać i pogadać chwilę z rodzicami! Albo z Dumbledorem! *-*
      Czyli chcesz kogoś zabić? :O
      Powiedz że to nikt ważny dla Harry'ego! ;ccc

      Usuń
    13. Te odrodzenia to były czasy wcześniejszych opowiadań, teraz unikam takich rzeczy xD Czy chcę zabić? A tego już nie powiem xD

      Usuń
    14. Jak zabijesz kogoś ważnego dla Harry'ego ... ;-;
      No ale niekiedy te odrodzenia były ... wzruszające? xD

      Usuń
    15. Hahaha na przykład kiedy? xD

      Usuń
    16. Szczerze to nie pamiętam już, wszystkie ff czytałam przed wakacjami jeszcze xD
      Teraz tylko czytam IM i Twoje starsze opowiadanie ... Trójkąt równoboczny :D

      Usuń
    17. Pamiętam tylko, że w jakimś epilogu Hermi czymś oberwała, była w takim miejscu, gdzieś między śmiercią a życiem i sie spotkała z Jamesem, Lily, Syriuszem oraz Lupinem, a potem jakoś wróciła i Harry nad nią płakał. Później jego załatwili i ona poszła nad grób Potter'ów i zobaczyła nagrobek Harry'ego i wzięła nóż, którym zabili jej ukochanego i sie sama zabiła, chociaż James w postaci ducha jej mówił, że nie może .. i była w ciąży wtedy!

      Tak tak, powtórzenia i nielogiczne zdania. ;dd
      Ale wtedy to było wzruszające :') (chociaż to nie odrodzenie ale co tam xd)

      Usuń
    18. A coś takiego kiedyś też chyba czytałam ;D Ale te odrodzenia to też muszą pasować do całości, a do Bitwy to jakoś mi to nie pasuje xD

      Usuń
    19. W sumie racja .. ale można by jakoś urozmaicić! :D
      Nie mówie, że jest źle, ale taki zwrot akcji ... *-*

      Usuń
    20. Jak przeczytasz kolejne rozdziały to zobaczysz co kombinuję :D

      Usuń
    21. Już się nie mogę doczekaać *-*

      Usuń
  2. Czytając rozdział byłam w swoim żywiole, lecz to, co zrobili Silver... Boże, strasznie mi jej szkoda. To chyba gorsze od tortur i mam nadzieję, że jakoś dziewczyna przeżyje. A Harry... kurde, teraz już sama nie wiem, czy chcę, aby zginął, albo żył.
    Ale rozdział ekscytujący, lecz powiem szczerze: tu napięcie przez akcję w rozdziale, a tu nagle fik! i przechodzisz do opisywania Nokturnu. Trochę mi tu nie pasi, ale może właśnie tak ma być i tak jest lepiej? Sama nie wiem... Dobrze, że piszesz dużo opisów, ale z mojego punktu widzenia czasem gdzie indziej bym je wpakowała ;)
    Ja tam kończę ten rok standardowo, bo będę w domu i jakoś mi to nie przeszkadza xD Udanego Sylwka!
    Pozdrawiam i weny! ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam i mam łzy w oczach. O matko... Co ty ze mną robisz? :C

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle genialny, cały czas trzyma w napięciu ale nie zabijaj nikogo z rodziny Harry'ego! blagam! :D
    Ewek ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział genialny! (jak zwykle)... Jest coraz ciekawiej... ♥
    Kocham czytać Twojego bloga (nigdy nie przestanę :D )♥. (ile ja już to razy mówiłam? ^_^)
    Już nie doczekam się kolejnego rozdziału!
    Dobrze ja już kończę :D
    Pozdrawiam i życzę Szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam kom. z innego konta... (na innym nazywam się ϟ Ginny ϟ )

      Usuń
  6. Ty wiesz jak mnie nastraszyłaś? Kiedy jakiś czas temu spojrzałam w "przepowiednię Trelawney" serce mi stanęło kiedy pomyślałam, że Isaac jest zdrajcą. Całe szczęście to wszystko było ukartowane. Rozdział jak zwykle super, a zwłaszcza ten wątek z Syriuszem. Lubię jak jest pokazane, że Harry jest dla niego jak syn i wariuje jak coś mu jest, bo w oryginale jest tego hm hm, za mało.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo interesujący blog. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam
    twoj blog wchodzi w krew i to dla mnie naturalne ze w sobotę czeksm przy kompie na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początku bardzo, bardzo przepraszam za brak moich komentarzy! Przedwczoraj skończyłam nadrabiać cztery ostatnie rozdziały, tak więc oto i jestem.
    No, dawno nie było żadnych tortur. Naprawdę nawet mi tego brakowało, chociaż nie jestem ich zwolenniczką w fanfickach. Po sielance powoli nie ma śladu, chociaż, no kurde, moja głowa podpowiada mi, że byłoby bardzo fajnie, gdyby jednak Blake, Toby, Teo i Draco zdradzili... Wiem, wiem, że nie zrobiłabyś tego. No ale co, pomarzyć nie można?
    Brakuje mi ostatnio Jasona. Niemal się nie pojawia, a jeśli tak, to raczej epizodycznie. Zero akcji z nim związanych, więc po co ich godziłaś? :P Mam nadzieję, że jeszcze będzie miał swoje pięć minut. Pamiętasz, kiedyś mi powiedziałaś, że będzie coś innego zamiast moich planów i mam poczekać, żeby zobaczyć, co Ty wymyśliłaś. Tak więc czekam, pamiętaj. I wciśnij tam Jasona, co? XDD No i czekam na miniaturkowe połączenie blogów, pamiętaj.
    Są zadatki na to, żebym polubiła Evelyn, ale raczej niewielkie. Fajnie by było, gdyby to, co przeszła, nie załamało jej psychicznie, ale jeszcze bardziej zahartowało. Ale coś mi się wydaje, że zrobisz coś innego, co sprawi, że i tak jej nie będę lubiła. No cóż, moja strata.
    Za to Issaca chyba tak ociupinę zaczynam lubić, no bo tak. Ma bardzo ciekawą rolę do odegrania, więc czekam na jego większą dawkę. W ogóle siódmy dywizjon jest naprawdę ciekawy. Polubiłam ich zdecydowanie bardziej Ślizgonów, bo pracując ze sobą niekoniecznie przyjaźń zostanie nienaruszona, zawsze ta praca jakoś na to wpływa. I to mi się podoba, bo to jednak czasami idzie odczuć, a ja coś takiego zdecydowanie lubię.
    Postaram się teraz być bardziej systematyczna, bo jednak to wcale nie jest takie fajne wszystko nadrabiać i to poczucie winy, kiedy nie wstawiałam komentarza tyle czasu :P. Pozdrawiam serdecznie [www.pisanina-frigus.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  10. Już nigdy więcej nie próbuję wstawiać komentarzy przez telefon. Piszesz taki, a on się od niechcenia nie dodaje [*]

    No więc, muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie bardzo pozytywnie! W tym rozdziale, dla odmiany, wciągnęły mnie tortury, a akcję na Nokturnie troszeczkę olałam... Oczywiście, pomysłowe, ale miałam nadzieję na większe bum. Chociaż tak jestem pod wrażeniem *-*
    Takie pytanie: Czy to śmierciożercy są tacy nieostrożni, czy to jednak spryt przyjaciół z dywizjonu? No bo każdy głupi mógł wdziać czarną szatę z kapturem, nakleić sobie Czarny Znak i gadać głupoty na Harrym. Mogli Issaca chociaż sprawdzić pod względem tego, czy nie ma na sobie jakichś zaklęć albo wykryć użycie eliksiru. Przecież sami go używali, więc powinni się znać. A to nie jest taki genialny pomysł, żeby "szuje z Ministerstwa" na to nie wpadły :/
    Jest parę powtórzeń, czasem brakuje przecinka, ale jak się czyta to się tego w ogóle nie zauważa xD

    ~czepiająca się Katie

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział genialny, chociaż bardzo mi się nie podobało to, co spotkało silver. Mam nadzieję, że jak Dywizjon uwolni Furię, to ten odpłaci się przywódcy Śmierciożerców.
    Jeśli chodzi o moje plany sylwestrowe, to wszystko wskazuje na to, że w tym roku nie czeka mnie nic nadzwyczajnego i Nowy Rok powitam, siedząc w domu.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny oraz chęci do dalszego pisania.
    Lebel4

    OdpowiedzUsuń
  12. A dlaczegóż Harry nie mógł użyć wężomowy i bezróżdżkowej zaraz po pierwszym przebudzeniu się w lochu (poprzedni rozdział)? Rana zasklepiona, krew się już nie lała, tylko bolało. Wtedy psychicznie jeszcze nie ucierpiał, a fizycznie był w lepszym stanie niż podczas ostatecznego starcia z Voldemortem w Bitwie o Hogwart (psychicznie raczej też(psychicznie raczej też, bo wtedy doszedł całoroczny maraton bitwy myśli)w(psychicznie raczej też, bo wtedy doszedł całoroczny maraton bitwy myśli)lepszym, bo wtedy doszedł całoroczny maraton bitwy myśli). Przypomnę, że tam wspiął się na swoje wyżyny i pokonał najpotężniejszego czarnoksiężnika. Teraz jest kilka lat starszy i dojrzalszy magicznie. Zagraża mu wielkie niebezpieczeństwo, a co najważniejsze, niebezpieczeństwo grozi osobie, którą kocha ponad wszystko. Niewystarczające argumenty na ruszenie dupskiem i wykrzesanie z siebie cząstki energii? W dodatku tutaj wystarczyłoby małe wydrążenie dziury, które nie wymaga nawet ćwiartki mocy z potężnego magazynu Harry'ego. A gdyby okazało się, że agresorzy przewidzieli takie działanie i są na tyle biegli, by zabezpieczyć ściany lochu przed wężomową :), to Potter mógł walczyć jak na niego przystało, a nie poddać się, leżeć na ziemi i obejmować Silver. Oni wchodzą, a on przyczajka gdzieś w cieniu w stylu tej z Insygniów z Glizdogonem :). Nagle dostają potężnym zaklęciem w wężomowie, które zmiata ich z nóg, on przejmuje ich różdżki, rzuca jedną Silver i dalej działają, mając psychologiczną przewagę nad resztą przeciwników. Instynkt mordercy byłby tutaj sprzymierzeńcem. Przypominam, że Wybraniec jest o wiele potężniejszy od rywali. Chyba, że to ja znowu źle rozumuje i znów zostanę szybko wyjaśniony. Więc czekam :) Byłbym rad, gdybyś pofatygowała się o notkę pod tym komentarzem. Ostatnie dwa rozdziały zdecydowanie na plus :). Gorąco pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę nie czytać komentarza powyżej, ponieważ źle skopiował mi się tekst. Spowodowane jest to brakiem działającej spacji i posługiwanie się crtl+v :)


      A dlaczegóż Harry nie mógł użyć wężomowy i bezróżdżkowej zaraz po pierwszym przebudzeniu się w lochu (poprzedni rozdział)? Rana zasklepiona, krew się już nie lała, tylko bolało. Wtedy psychicznie jeszcze nie ucierpiał, a fizycznie był w lepszym stanie niż podczas ostatecznego starcia z Voldemortem w Bitwie o Hogwart (psychicznie raczej też, bo wtedy doszedł całoroczny maraton bitwy myśli). Przypomnę, że tam wspiął się na swoje wyżyny i pokonał najpotężniejszego czarnoksiężnika. Teraz jest kilka lat starszy i dojrzalszy magicznie. Zagraża mu wielkie niebezpieczeństwo, a co najważniejsze, niebezpieczeństwo grozi osobie, którą kocha ponad wszystko. Niewystarczające argumenty na ruszenie dupskiem i wykrzesanie z siebie cząstki energii? W dodatku tutaj wystarczyłoby małe łubudu w ścianie, które nie wymaga nawet ćwiartki mocy z potężnego arsenału Harry'ego. Wolność i swoboda. A gdyby okazało się, że agresorzy przewidzieli takie działanie i są na tyle biegli, by zabezpieczyć ściany lochu przed wężomową :), to Potter mógł walczyć jak na niego przystało, a nie poddać się, leżeć na ziemi i obejmować Silver. Oni wchodzą, a on przyczajka gdzieś w cieniu w stylu tej z Insygniów z Glizdogonem :). Nagle dostają potężnym zaklęciem w wężomowie, które zmiata ich z nóg, on przejmuje ich różdżki, rzuca jedną Silver i dalej działają, mając psychologiczną przewagę nad resztą przeciwników. Instynkt mordercy byłby tutaj sprzymierzeńcem. Przypominam, że Wybraniec jest o wiele potężniejszy od rywali. Chyba, że to ja znowu źle rozumuje i znów zostanę szybko wyjaśniony. Więc czekam :) Byłbym rad, gdybyś pofatygowała się o notkę pod tym komentarzem. Ostatnie dwa rozdziały zdecydowanie na plus :). Gorąco pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku.

      Usuń
    2. Na życzenie odpowiadam pod komentarzem ;)
      Czasami zdarza się tak, że najprostsze i banalne rozwiązania przychodzą dopiero po fakcie, prawda? Harry nie jest wszechwiedzący, a dodatkowo znalazł się w dość ciężkiej sytuacji. Od jego przebudzenia do zabrania ich na tortury mogły minąć minuty, a pod wpływem bólu ludzie nie zawsze myślą racjonalnie. Poza tym lochy zwykle znajdują się pod ziemią, więc zwykłe łubudu by nie wystarczyło. Zabezpieczone były różnorodnymi zaklęciami (kolejny rozdział mniej więcej wyjaśni, jak dom jest zabezpieczony), a Harry zdawał sobie sprawę z tego, że w domu jest większa ilość śmierciożerców i szanse na ich pokonanie nie były duże. Spójrzmy na przykład na sytuację z domu Harry'ego. Walczyli dwóch na czterech, mimo znajomego terenu walkę przegrali i dlatego ich pojmano. A co dopiero, gdy mieli do czynienia z większą grupą?
      Mam nadzieję, że takie wytłumaczenie wystarczy :)
      Szczęśliwego Nowego Roku :)

      Usuń
    3. Dziękuję :)

      Usuń
  13. Jak tak króciutko tylko. Muszę przyznać, że takich opisów tortur mi brakowało, o wiele to lepsze niż walka w każdym rozdziale. I, jeśli mam być szczera, nie wierzyłam, że Silver zostanie zgwałcona, myślałam, że jakoś ją z tego wywiniesz, więc tutaj było pozytywne zaskoczenie :D I jestem ciekawa, czy jakoś pociągniesz ten wątek dalej, oby :D
    Isaac. Hm, ciekawy pomysł. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego. I jednak liczę, że w przyszłym rozdziale ich uratujesz, bo w końcu siedzą już tam wystarczająco długo, prawda :D? Tak, tak, chcę im tylko pomóż xD
    To tak na koniec chciałam ci życzyć jeszcze udanego Sylwestra i szczęśliwego nowego roku, żeby był lepszy od tego ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A planów na Sylwestra nie ma, bo jestem chora :/ A zapowiadało się ciekawie, no cóż ;)
      PS. - Właśnie, dlaczego Harry wcześniej nie użył bezróżdżkowej, wężomowy albo czegokolwiek?
      PS2. - Ja nie chcę, żebyś kogokolwiek zabijała, przynajmniej nie teraz, i tak już jest wystarczająco drastycznie, nie uważasz :c?

      Usuń
  14. Och! Rozdział był cudowny! Kiedy go czytałam, przy Silver miałam ochotę udupić tych śmierciożerców, chociaż fajnie by było, gdyby zginęła. Mam szczerą nadzieje, że jakoś się wydostaną razem, a ona potem zginie. Coś czuję, że Harry'ego by to załamało, ale na temat. Isaac wydostanie ich, no nie? Oby!
    Życzę udanego Sylwestra!
    Pozdrawiam
    Idril

    OdpowiedzUsuń
  15. Wybuchiwego i kolorowego Sylwka!

    Rozdział-jak zwykle-świetny ;d
    W końcu pojawił się cień szansy dla Potti'ego i jego dziewczyny ;D

    Oj, na miejscu napastników już bym się bała ;D

    Aż mam podnietę na samą myśl, co Harry im zrobi, jak się uwolni *u*

    Zastanawia mnie, że skoro Syriusz i Carmen sprawdzili, czy Harry jeszcze żyje, to czy nie mogli sprawdzić za pomocą kompasu, czy Pottera nie ma w pobliżu znanych kryjówek Voldemorta???

    Pozdrawiam
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  16. Witam,
    prowokacja się udała, ale niestety tylko Issack się tam dostanie, no i u Harrego w końcu zadziałał ten instynkt mordercy, ale był bardzo osłabiony...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej,
    wspaniały rozdział, cieszę się, że prowokacja się udała, ale tylko Issac się tam dostanie, no i w końcu u Harrego zadziałał ten instynkt mordercy, ale był przez to bardzo osłabiony...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń