„…Your whispers fill these empty halls
I'm searching for you as you call
I'm racing, chasing after you
I need you more…”
[Red – Lost]
Syriusz mówił do
Harry’ego. Starał się nie zwracać uwagi na brak reakcji ze strony chłopaka,
chociaż patrzenie w puste oczy wbite w sufit wywoływało w nim różne emocje.
Tłumił ból i rozpacz, jednak czasami powtarzał słabo i lekko płaczliwie, żeby
do nich wrócił. Wieczorami wychodził w postaci wilczura do lasu i tam wył do
księżyca, wyrzucając z siebie cierpienie.
Minęło pięć dni od
uwolnienia Harry’ego i Evelyn. Wszyscy złapani śmierciożercy zostali wtrąceni
do Azkabanu. Początkowo Łapa zajmował się tą sprawą, żeby odciągnąć myśli od
szpitalnego łóżka. Robił wszystko, co mógł, żeby proces odbył się jak
najszybciej i aby oprawcy jego chrześniaka dostali jak najwyższą karę.
Otrzymali dożywocie, chociaż Syriusz walczył o pozbawienie ich duszy, skoro
dementorzy wrócili pod kontrolę Ministerstwa Magii. Wiedział, że jeden ze
śmierciożerców zdołał uciec, a Isaac wyznał mu, że to on najbardziej przyczynił
się do stanu Furii. List gończy pojawił się w gazetach, na ulicy Pokątnej i w
Ministerstwie Magii na niemal każdym korytarzu. Siódemki intensywnie pracowały
nad złapaniem go, ale nie było to łatwe.
Isaac nie był w stanie
iść w odwiedziny do Harry’ego. Wiedział, że chłopak nawet go nie rozpozna,
jednak świadomość, że widział, co Furia przechodził, że tam był, gdy to
wszystko mu robili, że nie pomógł mu szybciej, całkowicie go dołowała. Jason
powiedział mu o stanie chłopaka po tym, jak odwiedził go z Madison. Z Harrym
nie było dobrze.
— Isaac, co jest? —
zapytała dziewczyna, kiedy zostali sami w biurze. — Czemu nie chcesz odwiedzić
Furii?
— Przecież i tak nie ma
kontaktu ze światem — odparł z goryczą.
— Nawet w takich
sytuacjach odwiedza się pacjentów. Dobrze o tym wiesz — odpowiedziała cicho. —
Coś cię gryzie. Masz jakiś powód.
Po chwili milczenia
wreszcie na nią spojrzał.
— Mówiłem wam, jaki
jest jego stan, co mu robili, jak się zachowywał. Widzieliście go po tym
wszystkim, ale — przełknął ślinę — nie
byliście tam, gdy mu to robili. Wiesz… czasami to widzę przed oczami. Ten widok
mnie prześladuje. — Madison posłała mu współczujące spojrzenie. — Nie wiem, jak
spojrzę mu w oczy, gdy wróci do siebie.
— Przecież to nie twoja
wina.
— Nie, ale czuję, że
mogłem zrobić coś więcej, żeby teraz nie było z nim tak kiepsko. Wiem, że wtedy
musiałem utrzymywać pozory, ale czuję się podle, gdy przypomnę sobie, co wtedy
mówiłem. Tym bardziej, że on to słyszał.
— Nie będzie miał ci
tego za złe. Na pewno wiedział, jaka jest sytuacja.
Isaac nic na to nie
odpowiedział. Nie potrafił wyeliminować tych wszystkich przykrych myśli i
obrazów.
Evelyn dużo spała. Gdy
tego nie robiła, zwykle tępo wpatrywała się w ścianę lub płakała skulona pod
kołdrą. Nikogo do siebie nie dopuszczała. Na dotyk reagowała atakiem histerii,
mało się odzywała. Kompletnie straciła poczucie czasu. Jej rodzice często
siedzieli przy niej, starając się do niej dotrzeć, porozmawiać, pocieszyć.
Wiedzieli o gwałcie. Badania wykazały to w pierwszy dzień po powrocie. Nie były
one stuprocentowo pewne, gdyż w połączeniu z zażywanymi eliksirami zaklęcia
traciły na jakości i wysyłały czasami złe fale, ale reakcje dziewczyny mówiły
same za siebie. Sprawdzono ją także pod kątem ciąży, lecz badania jej nie
wykazały. Miały być powtórzone za jakiś czas dla pewności, gdy eliksiry
przestaną wpływać na dziewczynę. Teraz koniecznie ich potrzebowała.
Często pytała, co z
Harrym. Odpowiadali, że dochodzi do siebie. Wiedzieli, że kłamią, ale nie
potrafili jeszcze bardziej zniszczyć jej psychiki informacją, że chłopak
stracił zmysły i nie ma w jego stanie żadnych zmian. Mówiła jak w transie, że
musi do niego iść, bo jej potrzebuje, lecz nie pozwalali jej wyjść z łóżka.
Sama nie była w stanie tam dojść, bo była kompletnie wyczerpana i nogi się pod
nią uginały, zanim doszła do drzwi.
Blake i Jasmine starały
się do niej dotrzeć. Niestety, rozmowa ograniczała się zwykle do potakiwania,
kręcenia głową lub pojedynczych słów. Odcięła się od nich grubym, betonowym
murem.
Raz przyszedł do niej
Syriusz. Wiedziała, że to on spędzał przy Harrym najwięcej czasu. W końcu Furia
był dla niego jak syn i zachowywał się względem niego jak Eric i Rebecca
względem niej. Dostrzegła jego bladą twarz i szare tęczówki bez życia. Nie
przypominał tego wesołego człowieka, którego znała. Skupiła na nim swój wzrok.
On musiał powiedzieć jej prawdę.
— Co z Harrym? — szepnęła,
zanim jeszcze przysiadł obok łóżka na krześle.
Zdrętwiał na moment.
Nie patrzył jej w oczy, kiedy odpowiadał:
— Potrzebuje trochę
czasu.
— Co mu jest?
Zawahał się, lecz
odpowiedział:
— Kręgosłup jest
uszkodzony. Musi się zregenerować, zanim będzie mógł wstać z łóżka. Na razie
nie może mówić. Gardło też musi się odnowić, ale niedługo powinno być okej. — Nie mówisz mi całej prawdy. — Jak ty
się czujesz?
Podciągnęła kołdrę pod
brodę, wbiła wzrok w jeden punkt na ścianie i skłamała cicho:
— Dobrze. — Fizycznie, ale psychicznie jestem
zrujnowana. Wiedział, jaka jest prawda. Odpowiedź była zawarta w
późniejszym milczeniu. — Muszę do niego iść — szepnęła. — On mnie potrzebuje.
Pomóż mi do niego pójść.
— Musisz teraz
odpoczywać — odparł Łapa. — To ci może zaszkodzić. Nie mogę na to pozwolić.
Nie
możesz go teraz zobaczyć, Silver. To cię kompletnie zrujnuje.
Ukryła twarz w
poduszce. Dlaczego nikt nie rozumiał tego, że byli sobie wzajemnie potrzebni?
Słyszał szloch Silver,
dźwięki rozszarpywanych ubrań, głos śmierciożercy. Widział przed sobą gwałconą
dziewczynę i choć bardzo chciał, nic nie mógł zrobić. Instynkty skumulowały
się, a swój ból, bezsilność i wściekłość przelał w głośny ryk. Powtarzał słowa zabiję cię, a gardło rozrywało się na
strzępy z każdym krzykiem. Ból stawał się nie do zniesienia, ale nie przestawał
wrzeszczeć, opanowany przez wszystkie negatywne emocje. Krew zalała mu oczy.
Momentami się nią krztusił, kiedy spływała mu do gardła, jednak powtarzał jak
mantrę słowa zabiję cię i nie złamią.
Syriusz odnosił
wrażenie, że Draco, Teodor i Toby mają wyrzuty sumienia. Chyba nękały ich
myśli, że Harry nie wie, że to nie oni go zaatakowali. Często do niego
przychodzili razem z Blaisem, by dowiedzieć się czegoś o jego stanie. Nic się
nie zmieniło od pierwszego dnia.
Tym razem wpadli Draco
wraz z Zabinim. Harry pogrążony był w głębokim śnie.
— Naprawdę nic? —
spytał po raz kolejny Elvis.
— Kompletnie nic —
odparł niemrawo Łapa.
— Cholera, przecież
jesteśmy czarodziejami! Musi być jakiś sposób — zirytował się Fortis.
— Problem tkwi w
umyśle, a wiecie, że wyleczenie umysłu zależy głównie od poszkodowanego —
mruknął Syriusz.
— A… usunięcie
wspomnień? — rzekł niepewnie Elvis.
— Doszczętnie
zniszczymy jego psychikę. Możemy pozbawić go zarówno wszystkich wspomnień z jego
życia, jak i całego umysłu.
Zapadła cisza.
— Czyli cała nadzieja w
nim — powiedział pod nosem Fortis, a Syriusz kiwnął głową, patrząc na chrześniaka.
Dostrzegł, że chłopak
zaciska pięści i zaczyna niekontrolowanie drżeć. Draco i Blaise powędrowali za
jego wzrokiem. Niespodziewanie usta Harry’ego otworzyły się i poruszyły.
Krzyczał niemo, powtarzając coś jak modlitwę. Syriusz dopiero za trzecim razem
zaczynał wyczytywać słowa z jego ust. Z wypalonego gardła Furii zaczynały
wydobywać się dźwięki. Początkowo był to zachrypnięty głos, którego nie mogli
zrozumieć.
— …ję cię… za… cię…
Łapa rozszerzył oczy, a
w następnej chwili z ust chłopaka wypłynęła krew. Elvis rzucił się do jego
łóżka i wcisnął guzik powiadamiający uzdrowiciela o problemach z pacjentem, w
momencie gdy brunet otworzył oczy. Mimo krwi wydobywającej się z jego ust nie
przestawał powtarzać tych słów, choć teraz już bezgłośnie. Pękły naczynia
krwionośne jego nosa. Łapa zdążył wyczytać z jego ust jeszcze dwa słowa: nie złamią, zanim Harry nie zaczął
krztusić się posoką. Wraz z uzdrowicielem do pomieszczenia wbiegła
pielęgniarka. Furia zaczął się szarpać, a Wąchacz usłyszał odgłos łamanych
kości, gdy jego plecy wygięły się w łuk. Tęczówki Harry’ego wypełnione były
bezgranicznym bólem. W pewnym momencie napotkały wzrok Huncwota. Przez chwilę
zatrzymały się na nim i animag wiedział, że chłopak go widzi, jest świadomy,
mimo bólu. Ból był jego przywróceniem do rzeczywistości.
— Środki uspokajające!
Szybko! — krzyknął doktor Melliborn do pielęgniarki, jednocześnie starając się
pomóc Harry’emu krztuszącemu się własną krwią.
Chłopak jęknął słabo,
gdy mężczyzna jednym zaklęciem złączył jego kręgosłup, sprawiając mu dodatkowy
ból. Później obrócił go na bok, żeby się nie dusił. Pielęgniarka wbiła mu w
żyłę strzykawkę z eliksirem uspokajającym, w trakcie gdy młody lekarz
przytrzymywał Harry’ego w miejscu, kontrolując jego stan.
— No dalej, chłopaku —
wymamrotał pod nosem, widząc niekończący się strumień krwi płynący z jego ust.
Pod wpływem środka
uspokajającego Furia przestał niekontrolowanie drżeć i starać się mówić. Opadł
bez sił na łóżko, zamykając oczy. Krew przestała płynąć po chwili.
— Anno, przeczyść mu
gardło i podaj eliksir odbudowujący ścianki krwionośne oraz wzmacniający
wewnętrzny — rozkazał pielęgniarce.
— Co z kręgosłupem? —
spytała.
— Muszę ponownie
przebadać. Jeszcze raz sobie go złamał i mogłem coś uszkodzić, gdy go łączyłem
i zmusiłem do ruchu.
— Jest przytomny?
— Nie. Jest wyczerpany
i stracił przytomność.
Kobieta zaczęła
manewrować różdżką nad gardłem Harry’ego, a po chwili z jego ust wypłynęły
kolejne strumienie krwi, które wyczyściła. Razem z Mellibornem obróciła
chłopaka na brzuch, a później wygoniła z sali Łapę, Dracona i Blaise’a, którzy
obserwowali wszystko z przerażeniem. Dobre pół godziny sterczeli przed drzwiami
do pomieszczenia, czekając na informacje. Melliborn wyglądał na zmęczonego po
wyjściu z sali.
— Co z nim? — zapytał
Syriusz.
Uzdrowiciel spojrzał w
stronę Dracona i Blaise’a, pytając mężczyznę niemo o zgodę. Ten kiwnął głową.
— Pan Potter przełamał
skutki eliksiru wypalającego, odnawiając tym samym jego działanie. Zanim to się
stało, mówił coś?
— Starał się, a w
pewnym momencie usłyszeliśmy pojedyncze sylaby — odparł cicho Łapa, a mężczyzna
skinął głową.
— Tak myślałem. Eliksir
wypalający wlany do gardła ma głównie na celu właśnie takie działanie.
Śmierciożercy wlewali eliksir do gardła, a później torturowali. Krzyk sprawiał
wtedy dodatkowy ból porównywalny do rozdzierania gardła. Niestety, przed chwilą
byliśmy tego świadkami. Pan Potter ponownie złamał sobie kręgosłup, gdyż było
ono dopiero w pierwszym etapie leczenia, co dość łatwo odnowić. Żeby się nie
udusił, musiałem go szybko połączyć. Na szczęście nic nie uszkodziłem, gdy
przewracałem go na bok. Będziemy musieli podawać mu eliksiry uspokajające, żeby
sytuacja sprzed chwili się nie powtórzyła.
Syriusz słuchał
mężczyzny ze zrezygnowaniem i przerażeniem, ale po ostatnim zdaniu coś sobie
uświadomił.
— Kiedyś był od nich
uzależniony.
Melliborn spojrzał na
niego z zastanowieniem. Po chwili rzekł:
— W takim razie
istnieje wysokie ryzyko ponownego wpadnięcia w nałóg. Jednak kolejny taki
wypadek może sprawić, że już nigdy nie będzie chodził i mówił. Jako jego
najbliższa rodzina musi pan zdecydować, czy możemy mu podać eliksiry.
Przez kilka sekund
panowała napięta cisza. Wybór był łatwy, ale bardzo bolesny.
— Podajcie mu eliksiry
— postanowił cicho Łapa, a uzdrowiciel skinął głową.
— Z nałogu może się
wyleczyć. Z kręgosłupem i gardłem miałby o wiele mniejsze szanse — pocieszył
go. — Na razie jest kompletnie wyczerpany. Stracił przytomność, ale później
pewnie będzie spał.
— Mam jeszcze jedno
pytanie — rzekł niepewnie Łapa, a Melliborn kiwnął głową, aby kontynuował. — W
trakcie tego… ataku miałem wrażenie, że przez moment wróciła mu świadomość. —
Draco i Blaise spojrzeli na niego z zaskoczeniem, a Melliborn z zastanowieniem.
— Czy to możliwe, że teraz wróci do siebie?
— Pan Potter spędził w
tym piekle kilka dni, w trakcie których ból był nieodłącznym elementem jego
życia. To dla niego rzeczywistość, coś naturalnego. Podczas ataku ten element
pojawił się ponownie. Wróciła rzeczywistość. Gdy ból się skończył, skończyła
się także ona. Obawiam się, że robienie sobie nadziei skończy się
rozczarowaniem.
Łapa skinął głową,
dając do zrozumienia, że rozumie. Melliborn odszedł. Po chwili z sali wyszła
pielęgniarka, pozwalając im wejść. Harry leżał spokojnie, choć jego oddech był
lekko chrapliwy. Musisz z tego wyjść,
dzieciaku – pomyślał Łapa, ponownie opadając na krzesło.
Poszukiwania przywódcy
śmierciożerców spełzły na niczym, choć siódemki robiły, co mogły, aby go
odnaleźć. Przesłuchania zwolenników Voldemorta także nic nie dały. Nikt nie
znał mężczyzny z nazwiska. Jedynie imię było znane: Thomas, o ile w ogóle było
prawdziwe. Mimo listów gończych, nikt nie zgłosił, że go widział.
— Nie złapaliśmy
wszystkich — powiedział Navid. — W trakcie ataków było o wiele więcej osób.
Jeśli to on jest przywódcą, ataki się nie skończą, a Furia nadal będzie
zagrożony.
Alano zastukał
paznokciami o blat biurka.
— Musimy go złapać —
mruknął Isaac. — To psychol i sadysta.
Nie odpuści mu.
Zapadła kolejna chwila
milczenia.
— Co z nim? Jakieś
zmiany? — zapytał Stan.
Madison pokręciła
niemrawo głową.
— Jest w kompletnie
innym świecie — wybąkała.
— Cholera jasna… A
Silver?
— O tyle lepiej, że wie,
co się dzieje i czasami coś powie — odparła dziewczyna. — Ukrywają przed nią
stan Furii. Jeśli się dowie… — pokręciła głową — może być niezbyt ciekawie.
— W końcu się dowie.
Nie dadzą rady tego przed nią ukrywać w nieskończoność — stwierdził Jasper.
— Czekają, aż poprawi
się jej stan — mruknął Jason. — Pewnie gdy tylko będzie miała tyle siły, sama
do niego pójdzie, więc nie wiem, czy dobrze robią.
Zapadła cisza, w
trakcie której każdy myślał, co może zrobić w tej sytuacji. Wiedzieli, że Harry
w końcu wróci do poprzedniej formy. Przecież zdawali sobie sprawę z tego, że to
silny facet z głową na karku i z każdej opresji zawsze wychodził cało.
Potrzebował po prostu więcej czasu, żeby jego psychika się zregenerowała po tak
brutalnych torturach. Wielokrotnie widzieli, jak się zachowywał i nie mogli
sobie wyobrazić, żeby został bez zmysłów. To było… niemożliwe, zbyt nierealne.
Bardziej obawiali się jego reakcji, gdy dowie się, że główny przywódca grupy
śmierciożerców i jednocześnie jego największy kat, uciekł. Pluli sobie w brodę,
że dopuścili do czegoś takiego, ale nie mogli przewidzieć, że mężczyzna będzie
miał zabezpieczenie w postaci świstoklika.
Isaac patrzył w jeden
punkt w zamyśleniu. Zależało mi na złapaniu śmierciożercy. Czuł, że to on
sknocił sprawę, skoro nie dowiedział się, że facet miał świstoklik. Głosik
rozsądku podpowiadał mu, że przecież nie mógł o tym wiedzieć, bo mężczyzna
pewnie zostawił to dla siebie. Ale jednak… Nadal nie odwiedził Harry’ego w
szpitalu. Zdawał sobie sprawę z tego, że zachowuje się jak zwykły tchórz. Po
tym, co widział w domu śmierciożerców, czuł się podle. Madison miała rację, gdy
powtarzała mu, że zrobił, co mógł i Furia to zrozumie, jednak gdy przed oczami
pojawiały się obrazy skatowanego chłopaka, jej słowa odchodziły w niepamięć. Jesteś idiotą, Brody. Widziałeś zaledwie
cząstkę, a on to wszystko czuł. Zachowujesz się żałośnie. Wiedział, że
szyderczy głosik w jego umyśle ma całkowitą rację i powinien odrzucić te
wspomnienia, a następnie odwiedzić Furię w szpitalu. Byli kumplami i to dość
bliskimi, jednak bał się. Czuł strach, kiedy pomyślał o tym, że na własne oczy
zobaczy, w jakim stanie jest Harry. Madison, Jason i Alano często powtarzali,
że tylko na zmianę śpi lub wpatruje się w sufit, nic nie je, nie pije, nie mówi
i niemal w ogóle się nie rusza. Podawano mu eliksiry uspokajające po tym, jak
miał atak, w trakcie którego ponownie zniszczył sobie gardło i kręgosłup. Cały
czas podłączony był do kroplówki, a pożywienie podawano mu dożylnie przez tak
zwany Eliksir Pożywienny. Syriusz przesiadywał tam większość czasu, starając
się dotrzeć do świata, w którym aktualnie żył Harry. On siedzi tam niemal non stop, a ty nie jesteś w stanie iść do niego
nawet na pięć minut – prychnął znowu głosik. Pójdę do niego. Jak się obudzi z tego transu – postanowił. O ile się obudzi.
Blake z zamyśleniem
wpatrywała się w kubek z kawą. Obok niej Jasmine starała się napisać reportaż
do gazety, ale najwidoczniej nie potrafiła się skupić. Niedawno wróciły ze
szpitala, gdzie odwiedziły Silver. Starały się, jak mogły, aby pomóc
przyjaciółce dojść do siebie, ale w myślach przyznawały, że nie potrafią.
Zawsze znalazły dla niej jakąś radę, pocieszały ją, czasami nakrzyczały, żeby
wzięła się w garść, ale teraz sytuacja była całkiem inna. Nie mogły jej nawet
dotknąć, bo od razu się spinała i uciekała od ich rąk, jakby ją parzyły. Matka
dziewczyny wytłumaczyła im, że według lekarzy to normalna reakcja po tym, co
przeszła Silver. Rubi i Jas miały wrażenie, że nie powiedziała im o czymś
ważnym, ale nie naciskały. Rebecca bardzo przeżyła porwanie córki, a teraz
wyglądała na wykończoną. Czasami dostrzegały jej zapuchnięte i zaczerwienione
oczy. Eric chodził przygnębiony, widząc stan swojej córki, której także nie
potrafił pomóc.
Silver często powtarzała,
że chce iść do Harry’ego, pytała, jak się czuje. Nikt nie pozwalał jej go
odwiedzić. Zdawali sobie sprawę z tego, że to może ją zniszczyć psychicznie.
Evelyn mówiła, że musi mu pomóc, bo bez niej sobie nie poradzi, a ona także go
potrzebuje. Blake i Jasmine zaczęły sugerować jej rodzicom i uzdrowicielom,
żeby ją do niego zaprowadzili, ale na razie na to nie pozwalali. Lekarze
twierdzili, że Evelyn musi odpoczywać, a taka wyprawa pogorszy jej fizyczny
stan. Z kolei rodzice dziewczyny nie dopuścili do tego z obawy, że się załamie
do końca, gdy go zobaczy.
— Powinni ją do niego
zaprowadzić — szepnęła nagle Jasmine, a Rubi spojrzała na nią. — Cały czas
powtarza, że się wzajemnie potrzebują. Razem tam byli. Może rzeczywiście to by
im pomogło.
— Tak sądzisz?
— Daj spokój. Widzę, że
myślisz tak samo. Nie wiem, czy to byłaby dobra decyzja, ale w końcu będą
musieli jej to powiedzieć.
— Sama do niego
pójdzie, gdy tylko będzie mogła — dodała Rubi. — Lepiej byłoby ją uprzedzić.
Później przeżyje szok i będzie jeszcze gorzej.
Rozmowę przerwało
wejście Toby’ego i Blaise’a. Obaj nie mieli zbyt optymistycznych min, dlatego
domyśliły się, że w stanie Harry’ego nie ma żadnych zmian. Zrobili sobie po
kawie i dosiedli do dziewczyn. Przez chwilę siedzieli w ciszy.
— Co z Silver? —
zapytał wreszcie Elvis.
— Bez zmian — odparła
niemrawo Jas. — A Furia?
— Też bez zmian —
odpowiedział Toby, przecierając twarz dłonią. — A na Syriusza aż żal patrzeć.
Niedługo chyba dostawią mu łóżko, żeby zaczął sypiać i jeść, bo wygląda jak
duch.
— Nic dziwnego. Furia
jest dla niego jak syn — szepnęła Rubi. — Rebecca i Eric zachowują się
podobnie.
Blaise westchnął, a
Toby objął Jasmine, która przylgnęła do jego klatki piersiowej.
— Myślicie, że wrócą do
poprzedniej formy? — szepnęła niepewnie
rudowłosa.
— Na pewno — odparł
Blaise stanowczo. — Po prostu potrzebują czasu. To normalne, że teraz są w
takim stanie. Cholera, przez kilkanaście dni byli torturowani. Kto normalny by
tego nie odczuł psychicznie?
Blake pokiwała głową.
Musieli wierzyć w to, że Harry i Evelyn wyzdrowieją fizycznie i psychicznie.
Jeśli nie ich przyjaciele, to kto inny?
Evelyn leżała skulona
na łóżku z zaciśniętymi oczami. Chwilę wcześniej jej rodzice wyszli z sali
przekonani, że zasnęła. Chciała zostać sama. A raczej chciała być z Harrym,
który leżał w pomieszczeniu na drugim końcu piętra. Raz usłyszała numer do jego
sali w trakcie rozmowy Blake i Blaise’a za drzwiami. Musiała go zobaczyć.
Wiedziała, że nikt nie mówi jej całej prawdy o jego stanie. Sam widok Syriusza
dawał jej dużo do zrozumienia. Mężczyzna był wykończony, a na pewno nie
wyglądałby tak kiepsko, gdyby Furia miał tylko złamany kręgosłup i zdarte
gardło, które można było wyleczyć z czasem. Przynajmniej tak jej powtarzano.
W trakcie pobytu w
szpitalu dużo myślała o tym, co się stało, o tych dniach przeżytych w piekle, o
gwałcie, o torturach. Dużo płakała, bo nie potrafiła powstrzymać łez, kiedy
przypominała sobie to wszystko. Czuła się brudna. Każdy dotyk przynosił za sobą
wspomnienia o gwałcie. Spojrzenie na blizny i ślady przypominały jej każde
uderzenie, każdą torturę, każde zaklęcie. Nie mogła na siebie patrzeć. Gdy
zerknęła w łazience w lustro, wpadła w histerię i nikt nie mógł jej uspokoić
przez cały dzień.
Odetchnęła głośno i
otworzyła oczy. Nie miała pojęcia, czy ma wystarczająco sił, żeby dojść na
drugi koniec piętra. Obawiała się, że ktoś zobaczy ją na korytarzu i zaprowadzą
z powrotem do łóżka, a ona znowu nie zobaczy Harry’ego. Jednak musiała
spróbować. Najwyżej zacznę się tam
czołgać albo iść na kolanach. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej.
Ściągnęła z siebie kołdrę i postawiła stopy na posadzce. Rozejrzała się za
swoimi kapciami i włożyła je na nogi. Przytrzymując się łóżka, wstała. Samo
utrzymanie się w pionie zabierało jej sporo siły. Gdy szła do łazienki, zawsze
pomagała jej pielęgniarka, choć dotyk kobiety był dla niej nieprzyjazny. Teraz
musiała poradzić sobie sama i dodatkowo przejść o wiele dłuższy dystans.
Puściła się łóżka i zrobiła pierwszy niepewny krok. Lekko się zachwiała, lecz
utrzymała równowagę. Przeszła zaledwie połowę drogi do drzwi, a już czuła, że
nie ma siły iść dalej. Zacisnęła pięści, robiąc kolejny mały krok. Potem
jeszcze jeden. Upadła na kolana kompletnie wyczerpana fizycznie. Po jej
policzkach popłynęła łza. Chwilę później jej ciałem wstrząsnął płacz. Nie dam rady – przyznała rozpaczliwie.
Czuła, że zawodzi siebie i Harry’ego, dlatego oparła dłonie o podłogę i zaczęła
przesuwać się do drzwi. Niemal zawyła rozpaczliwie, gdy te otworzyły się i
wkroczył uzdrowiciel, który stanął zaskoczony w progu.
— Panno Shirley…
— Muszę do niego iść —
szepnęła błagalnie.
Mężczyzna podszedł do
niej, a ona spojrzała na niego z nadzieją.
— Na razie jest na to
za wcześnie. Pomogę ci wrócić do łóżka.
Kolejne łzy spłynęły po
jej twarzy. Spięła się, kiedy pomagał jej wstać. Podtrzymywał ją w pionie, gdy
prowadził ją do łóżka.
— Dlaczego nie chcecie
mnie do niego puścić? — zapłakała, kiedy była już na miejscu. — Co z nim jest,
że nie chcecie mi powiedzieć?
— Jesteś jeszcze zbyt
wyczerpana. Musisz dużo odpoczywać. Jeśli poprawi się twój stan, wtedy o tym
pomyślimy — odpowiedział, jednocześnie ją badając.
Po chwili wyszedł, a
ona skuliła się, nie powstrzymując płynących łez.
*****************************
Alessandra Dus, Twoje pomysły mnie przerażają :o
Florence, w wielu książkach i opowiadaniach brakuje mi opisów uczuć, a ja jakoś automatycznie się na nich skupiam, żeby czytelnik wczuł się w sytuację. Jakoś opisuję to bez przemyślenia ;)
Frigus, mam nadzieję, że nie zawiodę Cię tym, co przygotowałam na kolejne rozdziały i stwierdzisz, że chociaż po części prawidłowo wczułam się w rolę. Przyznam: nie wszystko od razu się ułoży ;)
Tajemniczy Ktoś, rozdziały pojawiają się co sobotę, więc pisanie w piątek, że mam dodać nowy rozdział na pewno nic nie da :)
Limonka, dziękuję, starałam się jak mogłam :)
Alabama, zanim ocenisz to przeczytaj co będzie w kolejnych rozdziałach, a nie z góry wszystko osądzasz.
Dziękuję za tak miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem :)
Mam nadzieję, że nowy szablon się podoba.
Nie rozpisuję się za dużo, bo niezbyt dobrze się czuję :c
Do kolejnej soboty ;*
Cudny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńMoje pomysły naprawdę przerażają? No dobra, może trochę xD Ale mogło być jeszcze gorzej xDD
Oo.. nowy rozdział jest w moje urodziny <3
Do następnego!
Aless :3
Zajebisty blog! Bardzo mi się podoba, lecę czytać ! ;)
UsuńSpoznione wszystkiego najlepszego! ;*
UsuńSuper!!! *-* (powtórzę to pewnie ponad setny raz, ale muszę!:: Twój blog jest najlepszy jaki czytałam...!)
OdpowiedzUsuńNa reszcie mam czas na czytanie i co najważniejsze komentowanie (Ferie ;* hehe)
No, a co do rozdziału to powtórzę jeszcze raz: super!!!
Ciekawe co dalej będzie z Harry'm...
♥♥♥♥♥
Piszę dziś bez składu i ładu więc kończę...
Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną sobotę, czyli kolejny rozdział♥!
PS. ładny szablon :)
Heheszky, ktoś w końcu zwrócił na mnie uwagę ;)).
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to, meh, cały czas beczałam jak kretynka. Brat wszedł do mnie do pokoju, gdy to usłyszał, i zapytał, co się stało. A ja: ,,NIC!!" - i znowu zaczęłam ryczeć. Teraz już na pewno będzie mnie uważał za chorą psychicznie... Ech.
A tak baj de łej: przecinki przed ,,co" też stawiamy... Huh ;).
Rozdział dobry, pozwala się wczuć w sytuację i uczucia bohaterów. Ale z drugiej strony... przeczytałam pierwszy tom w chyba dwa dni i czytam w każdą sobotę ten. No i, chodź rozdziały są długie, co doceniam, to nie jest to. W tym tomie jest całkiem inna atmosfera, i w moim odczuciu jest to takie ciągnięcie bloga na siłę. Nie wiem, może tobie pisanie tego daje radość, a części czytelnikom się podoba, ale mi nie. Czytam, i pewnie dalej będę to czytać, bo nie lubię zostawiać niedokończonych rzeczy, ale to się robi przeraźliwie nudne. Brak tu jakiejś osi wydarzeń, czegoś takiego, jakim w pierwszym tomie była walka z Voldemortem. No i ten Instynkt Mordercy... jego tu praktycznie nie ma. Ale pomijając to wszystko, to szablon naprawdę ładny, bo na poprzednim nie dało się czytać. Musiałaam kopiować tekst i czytać go w Wordzie, bo tu zlewał się z tłem. Teraz jest o niebo lepiej.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to, że rozdziały nie są krótkie jak na niektórych blogach <3
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, wytłumaczone wszystkie uczucia przyjaciół Harry'ego. Bardzo podoba mi się to, że opisujesz emocje! Faktycznie, wczuwam się i lepiej dociera do mnie tekst. I dobrze, że Silver wreszcie pójdzie do Harry'ego! <3
Ja osobiście wolałam tamten szablon, zakochałam się w nim, ale ten też nie jest zły xD
Nie zgadzam się z powyższym komentarzem. Ciągnięty na siłę? Nudzący? Nie sądzę, no ale cóż ... nie dogodzisz każdemu :/
Jedna uwaga-znalazłam literówkę >.< "Isaac patrzył w jeden punkt w zamyśleniu. Zależało mi na złapaniu ..." chyba "mu" a nie "mi" :/
Do zobaczenia pod kolejnym rozdziałem! *-*
Kejti :3
...co nie zmienia faktu, że jestem niecierpliwa i jak znowu dodasz taki ciekawy rozdział, to będę ci dodawać tego typu komentarze i co godzinę. :D
OdpowiedzUsuńI po co mam pisać, że dodałaś fajny rozdział, skoro wszyscy wiedzą, że jest fajny? Ech...
Pozdrawiam.
To naprawdę musi boleć, że Silver chce iść do swojego ukochanego, ale nikt jej nie pozwala. A przecież oni osobno są niczym, razem zawsze dadzą radę.
OdpowiedzUsuńTy też, Bulls, zdrowiej szybciutko i pracujemy dalej ;) :*
Pozdrawiam, Anna.
* jak na lekarstwo.
UsuńNiestety też uważam, ze to opowiadanie jest ciągniete na siłe, i robi się strasznie monotonne, a instynkt mordercy jest tylko w tytule opowiadania, bo w samej fabule można go szukać jak lekarstwa;/
OdpowiedzUsuńMajjka
Nominuję Cię - do Versatile blogger award
OdpowiedzUsuńszczegóły - http://lizzy-grant.blogspot.com/2014/01/versatile-blogger-award.html :)
Hey!
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział trafia do mojej rubryczki ulubionych ^^
Hahahahaha! XD
Harruś wpadł w szał!
Gdyby był w lepszej kondycji fizycznej, to czy uwolniłby swą magię, która zaatakowałaby uzdrowicieli??? :3
A może, nie pozna, gdzie jest, pomyli medyka z oprawcą i kogoś zabije??? ^^
Czy medycy nie zdają sobie sprawy z tego, że to oni rujnują Silver psychę?
Przecież to oczywiste, że skoro vyła z Furią podczas tortur, to jej obecność może mu pomóc ;d
A Evelyn?
Wystarczyłoby jej powiedzieć, że musi być silna, bo tylko ona może pomóc chłopakowi psychicznie XD
A może wśród uzdrowicielu jest śmierciożerca, który specjalnie nie zezwala na ich kontakty??? O.o
Wnioskując po wypowiedzi Jasmine i Rubi, wyciągną Silver z łóżka i zaprowadzą do Pottera ;/
Czy wtedy Harry złapie kontakt z Evelyn?
Pewnie tak...
Podrawiam,
~Cathy_Riddle
Witam,
OdpowiedzUsuńgenialny, wydaje mi się jednak, że Silver powinni zaprowadzić do Harrego, być może jej uda się go sprowadzić, przeżyli tam piekło razem..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział, Silver to powinni zaprowadzić do Harrego, być może jej udało by się go sprowadzić, przeżyli tam piekło razem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga