„…She's just a beautiful girl with the weight of the world on her shoulders
I'm just a kick in the teeth from a world that's painted gold…”
[Asking Alexandria – To The Stage]
Silver podjęła kolejną
próbę przedostania się do sali Harry’ego kilka dni później. Niestety, dotarła
jedynie do drzwi, gdy złapała ją pielęgniarka, która odprowadziła ją z powrotem
do łóżka. Nie zrezygnowała z następnej próby. Wierzyła, że tym razem jej się uda.
W końcu do trzech razy sztuka. Nie mogła uwierzyć w swojego pecha, gdy nakryły
ją Blake i Jasmine.
— Silver, oszalałaś? —
rzekła z niedowierzaniem brunetka. — Musisz odpoczywać. Nie możesz się tak
przemęczać.
Uklękły przy blondynce,
kiedy ta zaczęła płakać.
— Nie rozumiecie? Muszę
do niego iść! Dlaczego nikt nie potrafi tego zrozumieć?!
Rubi wymieniła wymowne
spojrzenie z Jas.
— Dlaczego? — szepnęła
rudowłosa. — Dlaczego musisz do niego iść?
— Bo on mnie
potrzebuje, tak jak ja jego! Ja… ja muszę mu pomóc. Tak jak wtedy sobie
pomagaliśmy… — Ukryła twarz w dłoniach, a jej ciałem wstrząsnął szloch. — Nikt
tego nie rozumie, bo nikt z was tego nie przeżył — wyszeptała wreszcie.
Zapadła między nimi
cisza, w trakcie której obie dziewczyny patrzyły na siebie niepewnie.
— Nie wiem, czy to
dobry pomysł — szepnęła Blake do Evelyn.
— Domyślam się, że coś
jeszcze jest z nim nie tak — odparła cicho. — Widzę, jak unikacie tematu o
stanie jego zdrowia. Widzę, że coś ukrywacie.
— Chyba nas pozabijają,
jeśli cię do niego zaprowadzimy — mruknęła Jasmine.
— Tak z nim źle? —
szepnęła słabo.
— Tak — przyznała
szeptem Rubi.
— Co dokładnie?
— Nie ma z nim żadnego
kontaktu.
Kolejna chwila
milczenia.
— Zaprowadźcie mnie do
niego, proszę.
Po chwili Jasmine
kiwnęła niepewnie głową. Pomogły Evelyn wstać i pierwszy raz dostrzegły, że nie
drgnęła pod ich dotykiem. Świadomość, że zaraz zaprowadzą ją do Harry’ego
zaćmiła jej umysł. Przytrzymując blondynkę w pionie, wyszły z sali, a później
skierowały się wzdłuż korytarza, gdzie było pomieszczenie, w którym znajdował
się chłopak. Bardzo wolno stawiały kolejne kroki, aby Silver straciła mniej
siły. Obawiały się, że zostaną złapane przez pielęgniarkę bądź uzdrowiciela,
lecz dopisało im szczęście.
— W środku chyba jest
Syriusz, Fortis i Teo — powiedziała Blake, gdy zostało im kilka kroków.
— To nic —
odpowiedziała cicho Evelyn.
Jasmine nacisnęła
klamkę i powoli weszły do środka. Rubi miała rację. W sali znajdował się Łapa,
Draco i Teodor, jednak Evelyn nie zwróciła na nich najmniejszej uwagi. Jej
wzrok przykuła postać leżąca na łóżku. Harry miał otwarte oczy wpatrujące się
nieprzytomnie w sufit. Plecy chłopaka były unieruchomione, ograniczając jego
ruchy. Był podłączony pod kroplówkę, a uzdrowiciel podawał mu dożylnie eliksir.
Silver ruszyła przed
siebie, nie zważając na Blake i Jasmine, a także zaskoczenie Łapy, Fortisa i
Teo. Uzdrowiciel spojrzał w jej stronę karcąco.
— Panno Shirley, miała
pani leżeć w łóżku i się nie przemęczać.
Nie zwróciła na niego
uwagi, idąc jak najszybciej mogła do Furii. Czuła już olbrzymie zmęczenie, ale
teraz miała coś ważniejszego na głowie. Syriusz zerwał się z krzesła, żeby
dziewczyna mogła usiąść, lecz ona przycupnęła na łóżku Furii ze łzami w oczach.
Sięgnęła do jego dłoni. Uzdrowiciel otworzył usta, by ją powstrzymać, ale
zdumiony zamknął je od razu. Jednocześnie z dotykiem, Evelyn wypowiedziała z
uczuciem imię chłopaka. Poczuli się nie na miejscu, słysząc jej głos
przepełniony miłością. Ale najbardziej zaskoczyła ich reakcja Harry’ego. Nie
uciekał od jej dotyku, jak to zwykle robił. Zamknął oczy, a jego usta lekko
drgnęły, jakby próbował się uśmiechnąć. Uchylił powieki, a pod Łapą ugięły się
nogi, więc opadł na wcześniej zwolnione przez siebie krzesło. Oczy Furii nie
były już wypełnione pustką. Wpatrywał się przytomnie w Silver. Dostrzegli, jak
zaciska dłoń na jej palcach, a później otworzył usta, by rzec bezgłośnie:
— Nie złamią.
Evelyn uśmiechnęła się,
a po jej policzku spłynęła łza.
— Nie złamali —
odszepnęła.
Chłopak uśmiechnął się
delikatnie. Nie nie złamią, lecz nie złamali. Było już po wszystkim.
Dopiero teraz zrozumiał, że nie znajduje się już w lochach, ale w sali
szpitalnej wśród bliskich mu osób. Evelyn delikatnie położyła głowę na jego
klatce piersiowej, pierwszy raz od dawna wyglądając na szczęśliwą. Harry powoli
podniósł rękę i objął ją lekko za plecy pełen spokoju i ulgi.
— Niesamowite — szepnął
oszołomiony uzdrowiciel.
Syriusz powstrzymywał
łzy zbierające się w jego szarych tęczówkach. Harry do nich wrócił. Po tylu
dniach strachu, rozpaczy i niepewności chłopak wyrwał się ze swojego umysłu.
Rozwiązanie cały czas było na wyciągnięcie ręki. Teraz zrozumieli słowa Silver,
że Furia jej potrzebuje, a ona potrzebuje jego.
Dopiero gdy Łapa
wyszedł Sali, zostawiając śpiącego Harry’ego z Evelyn, zorientował się,
dlaczego blondynka była kluczem do umysłu Furii. Ból był nieodłącznym elementem
jego życia. W trakcie pobytu w lochach to on był rzeczywistością bruneta, ale
Silver była tam razem z nim. To ona utrzymywała go przy zdrowych zmysłach w tym
piekle, więc kiedy mu ją zabrali, zniknął także jego punkt zaczepienia przy
rzeczywistości. Wszystko wydawało się teraz takie proste, ale jak zwykle po
fakcie. Pierwszy raz z uśmiechem wrócił do domu. Teraz musiało być już tylko
lepiej.
Melliborn uznał, że
zarówno Harry, jak i Evelyn potrzebują być w kontakcie z drugą osobą, aby
szybciej dojść do siebie, dlatego przeniósł dziewczynę do sali Furii. Miał z
tym dużo problemów z tego względu, że obowiązywał zakaz łączenia sal kobiet i
mężczyzn, dlatego całą sprawę musiał załatwić u samego dyrektora szpitala. Po
przytoczeniu wielu argumentów, zgodzie rodziców Silver, Syriusza i samych
pacjentów, dyrektor zezwolił na złączenie sal.
Oboje nadal reagowali
na dotyk ucieczką i pozwalali na niego tylko drugiej osobie. Wszyscy zauważyli,
że dużo ze sobą rozmawiali. Właściwie to Silver mówiła, a Harry kręcił lub
kiwał głową albo odpowiadał bezgłośnie, jednak to był już wielki krok w przód.
Najgorzej było po pobudce dzień po odzyskaniu świadomości umysłowej Furii. To
wtedy dotarło do niego, że nie może mówić i chodzić. Chłopak niemal wpadł w
panikę. Gdyby nie pomoc Evelyn, pewnie mieliby spore trudności z uspokojeniem
go. Dopiero gdy całkowicie się z tym oswoił, Melliborn wytłumaczył mu całą
sytuację i proces leczenia. Harry wyglądał na przygnębionego, ale wsparcie
bliskich widocznie mu pomagało. Syriusz także starał się rozmawiać z chłopakiem
na neutralne tematy i dostrzegł, że jest to dla młodzieńca bardzo uciążliwe, że
nie może głośno odpowiedzieć. Furia stał się bardzo zamknięty w sobie, w ogóle
się nie uśmiechał i mieli wrażenie, jakby chciał się odizolować od wszystkich,
czasami nawet od Silver. Nie wyglądał dobrze. Nadal miał cienie pod oczami,
bladą twarz i wychudzone ciało pokryte bliznami. Cały czas przykuty był do
łóżka, choć uzdrowiciel zaczął wspominać, że powoli muszą przejść do ruchu i
rehabilitacji. Największy problem stanowił tutaj dotyk. Harry sam nie był w
stanie podnieść się chociażby o kilkanaście centymetrów, dlatego potrzebował
czyjejś pomocy. To był problem, który musieli rozwiązać jak najszybciej, jednak
Furia z kolei potrzebował czasu. Jedzenie nadal mógł przyjmować tylko dożylnie.
Czasami czuł się niedobrze, gdy pielęgniarka wstrzykiwała mu jedzenie, ale się
nie skarżył. Miewał także napady krwotoku z nosa bądź gardła, ale według
uzdrowiciela był to wynik wycieńczenia organizmu.
Dzień po jego
przebudzeniu ze śpiączki umysłowej, jak to nazywał Melliborn, przyszedł Jason
wraz z Madison i Alano. Zaskoczeni aż stanęli w progu. Najwyraźniej nikt nie
zdążył im przekazać, że Harry wraca do siebie. Do gabinetu poszli w lepszych
humorach niż zwykle.
— Mówiłam, że będzie z
nim okej — szepnęła Madison, gdy wychodzili z windy.
— Każdy to wiedział. —
Jason wzruszył ramionami.
Dobrą nowiną podzielili
się z dywizjonem siódmym. Isaac wyglądał, jakby wrócił do niego duch. Madison
niemal głośno westchnęła. Chłopak najwyraźniej cały czas czuł się winny stanu
Harry’ego, choć non stop powtarzała mu, że nie powinien.
Furia czuł się
beznadziejnie. Nie mógł się ruszać i mówić. Jego ruchy ograniczały się do
podniesienia rąk i głowy, resztę ciała miał przykutą do szpitalnego łóżka. To
było trochę żenujące, gdy nie mógł nic zrobić ze swoim ciałem. Nawet nie
potrafił pójść do toalety, tylko musiał czekać, aż pielęgniarka oczyści jego
pęcherz zaklęciem. Do zwykłego wypicia wody potrzebował pomocy, żeby nie wylać
zawartości kubka na klatkę piersiową. Miał ochotę wyć z bezsilności, kiedy
starał się coś powiedzieć, a jego gardło nie artykułowało żadnych dźwięków.
Jego bliscy starali się wszystko zrozumieć, ale czasami nie byli w stanie.
Wyczytywanie słów z ust nie było łatwe. Po jakimś czasie był tak tym podłamany,
że nawet nie otwierał ust. Uzdrowiciel to dostrzegł, dlatego powtarzał mu, że
nie może rezygnować, ponieważ potrzebuje trochę czasu, żeby wszystko wróciło do
normy, a ćwiczenia mogą mu pomóc. Miał wtedy ochotę odrzec, że łatwo powiedzieć, ale… nie mógł. Jednak mówienie nie jest takie łatwe.
Psychicznie też nie
czuł się dobrze. Gdy tylko zamykał powieki, by zasnąć, przed oczami stawały mu
sceny tortur. Każdy dotyk przywoływał nieprzyjemne wspomnienia, a
niespodziewany, gwałtowny ruch sprawiał, że automatycznie się spinał i panikował.
Czasami miał ochotę zwinąć się w kłębek i odgrodzić od wszystkich. Zdarzało
się, że łzy bezsilności płynęły mu z oczu, gdy nikt nie widział. Niekiedy
zrywał się z niespokojnego snu, gotowy na kolejną dawkę bólu. Wiedział, że
faszerują go eliksirami uspokajającymi i nasennymi, ale jakoś go to nie
obchodziło. W ogóle dużo rzeczy stało się dla niego obojętnych. Nie
interesowała go praca, ani to, co dzieje się wśród czarodziei. Nawet nie
interesowało go, czy śmierciożercy zostali złapani. Czasami tylko pragnął
dorwać w swoje ręce ich przywódcę i zrobić mu to, co on robił jemu, zaczynając
od wypalenia gardła i złamania kręgosłupa. Wiedział, że gdyby spotkali się
twarzą w twarz, zabiłby go bez skrupułów za to, co zrobił Silver i jemu. Na
pewno odezwałby się w nim instynkt mordercy, ale nie miał zamiaru z nim
walczyć.
Jeśli twierdził, że
jego niepełnosprawność jest żenująca, to przekonał się o tym najbardziej w
trakcie pierwszych zajęć rehabilitacyjnych. Dopiero odczuł, w jak beznadziejnym
stanie są jego dolne partie ciała. Nawet nie czuł, jak rehabilitant podkurcza
jego nogi w kolanach. Rozpaczliwie próbował wykonać jakiś ruch, ale nie
potrafił. Mężczyzna mówił, że po jakimś czasie wszystko zacznie wracać do
normy, tylko musi być cierpliwy. Niestety, Furia wiedział, że mogą to być tylko
puste słowa. Nie wierzył, że kiedykolwiek wróci do poprzedniej formy. Evelyn
dostrzegła jego rezygnację, dlatego siedziała przy nim, mówiąc cicho:
— Bądź silny.
Pamiętasz? Nie złamią.
Starał się, ale nie
potrafił.
Silver została wypisana
ze szpitala tydzień później, jednak większość czasu i tak przesiadywała przy
Harrym. Chłopak mógł już samodzielnie siadać na łóżku, ale nadal nie miał
czucia w nogach. Przy jego posłaniu stał wózek inwalidzki, dzięki któremu mógł
wyrwać się z sali szpitalnej. Niemal zaczął wrzeszczeć z radości, gdyby mógł,
kiedy z jego gardła wydobyło się pierwsze słowo. Co prawda był to słaby szept,
ale to sprawiło, że w jego sercu zatliła się nadzieja. W czasie pobytu w
szpitalu odwiedziło go sporo osób. Jego ślizgońscy przyjaciele byli tutaj
niemal codziennie, podobnie jak Syriusz i Remus. Jason, Madison i Alano także
przychodzili dość często, a reszta dywizjonu również odwiedziła go kilka razy.
Przyszli państwo Weasley i chociaż z Hermioną, Ronem i Ginny nie utrzymywał
bliższych kontaktów, to do niego wpadli. Zjawił się Hagrid oraz bliźniacy
Weasley. Trochę go uderzyło, że to Isaac się nie pojawił, bo była to jedyna
osoba poza Evelyn, z którą chciał porozmawiać o pobycie w lochach
śmierciożerców. Poza tym wydawało mu się, że są dość bliskimi kumplami. Czuł,
że coś było nie tak.
— Co z Isaacem? —
zapytał szeptem Madison, gdy byli sami.
Dziewczyna wyraźnie się
zawahała, zanim odparła:
— Nic. Po prostu… —
Dostrzegła jego wzrok, więc westchnęła. Kłamstwo do niczego nie prowadziło. —
Chyba ma wyrzuty sumienia. — Harry spojrzał na nią niezrozumiale. — Twierdzi,
że mógł zrobić coś więcej, żeby nie doprowadzili cię do takiego stanu — dodała
cicho, uciekając przed jego wzrokiem.
Przez chwilę trwała
cisza. Potrząsnął ją lekko za rękę, żeby na niego spojrzała i wyczytała z jego
ust słowa.
— Spytać go o coś w
twoim imieniu? — upewniła się, a on kiwnął głową. — Co mu powiedzieć?
Jakiś czas później szła
do gabinetu siódemek. Stanęła nad Isaacem i nie zwracając uwagi na resztę,
rzekła:
— Mam dla ciebie
wiadomość od Furii. — Spojrzał na nią pytająco. — Żeby nie było, cytuję go. Na
pewno dobrze zrozumiałam, bo to powiedział, a nie wyczytywałam tego z jego ust.
— Reszta spojrzała na nią z zainteresowaniem. — Czy cię poje*ało?
Jason i Alano parsknęli
śmiechem.
— Tylko on potrafi
powiedzieć wszystko krótko, ale treściwie — zarechotał Stan, przenosząc
ponownie wzrok w papiery.
Madison zostawiła
zaskoczonego Isaaca z własnymi myślami.
Wbijał wzrok w wózek
inwalidzki stojący przy jego łóżku. Godzinę temu wreszcie poczuł, że coś
zaczyna się zmieniać. Poczuł, że rehabilitant chwycił go za nogę. Zaczął czuć,
chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że do pełnego sukcesu droga jeszcze daleka.
Był jednak pełen entuzjazmu, dlatego postanowił samodzielnie przesiąść się z
łóżka na wózek. Odpowiednio ustawić wózek
i siebie. Powinno się udać. Wiedział, że może to się skończyć niezbyt
przyjemnym upadkiem na ziemię, ale nie potrafił siedzieć i bezczynnie czekać na
kolejne efekty. Zawsze ktoś musiał mu pomagać przejść na wózek, a coś
nieprzyjemnego opadało na dno jego żołądka i w gardle stawała wielka gula, gdy
odczuwał dotyk. Musiał sam się tego nauczyć, żeby ograniczyć to do minimum.
Poza tym, gdyby się nauczył, mógłby sam wydostawać się z tej przeklętej sali
szpitalnej i pojeździć po podwórku.
Niemal mu się udało.
Zaklął w myślach, siedząc na ziemi i wzdychając z irytacją. Żałosne. Oparł głowę o łóżko. Niech to szlag. Musiał czekać, aż ktoś
przyjdzie i mu pomoże. Żałosne przez duże
ż. Przez moment irytację i zrezygnowanie zastąpiła rozpacz i poczucie
beznadziejności. Nie mógł nawet sam pójść do toalety. Niemal każdy jego ruch
ktoś musiał nadzorować. Może i miał dużo chęci, ale nie miał jeszcze
możliwości, więc odczuł gorycz porażki i rozczarowanie. Spojrzał na swoje nagie
przedramiona i ramiona. Całe pokryte bliznami. Niektóre z nich, a nawet
większość, miały zostać mu do końca życia i przypominać za każdym razem o tym,
co przeszedł. Zacisnął pięść, opanowując ogarniającą go rozpacz. Musiał
wyrzucić to z pamięci, żeby nie dobijać psychicznie samego siebie. Już jesteś dobity, Harry. Zamknął na
moment oczy. Tak, psychicznie był jedną, wielką ruiną. Napady zupełnej
bezsilności, beznadziejności i chęci odizolowania się od wszystkich zdarzały
się dość często. Miewał czasami myśli samobójcze, ale powtarzał sobie, że to
byłoby zwykle tchórzostwo i ucieczka od problemów. Musiał pomóc Silver, a nie
dodatkowo ją niszczyć. Niestety, ataki bólu wcale mu nie pomagały. Melliborn
ostrzegł go, że rana na boku, której się nabawił w trakcie ataku na jego dom,
została źle wyleczona i może krwawić lub sprawiać mu ból. Z przykrością
stwierdził, że zdarzało się to bardzo często. Uzdrowiciel przyznał niemrawo, że
może być to skutek mieszania wielu zaklęć oraz eliksirów torturujących i
leczniczych. Poza tym często krwawił z nosa i ust. Krwawienie z nosa było
normalne, ponieważ miał wyczerpany i wycieńczony organizm. Z kolei strumienie
czerwonej cieczy z ust były efektem zniszczonego gardła. Czasami zdarzało się
to, gdy za bardzo je przeciążył próbami mówienia, niekiedy leciała bez powodu. Jak tu nie myśleć o strzeleniu sobie w łeb,
gdy nie możesz chodzić, mówić, cały czas przypominasz sobie, jak cię
torturowali albo gwałcili twoją dziewczynę na twoich oczach i nie wierzysz, że
kiedyś uda ci się zapomnieć? Chyba to, że wszystko trzymał w sobie, jeszcze
bardziej go niszczyło. Raz, jeden jedyny raz nie wytrzymał i powiedział
Syriuszowi coś, czego nie chciał nikomu mówić.
Łapa
próbował jakoś wciągnąć go w rozmowę, rozbawić, odciągnąć jego myśli od
przykrych wydarzeń. Harry widział. jak mężczyzna bardzo się stara, ale było to
wręcz niemożliwe. Mimo to był mu wdzięczny za to, że chociaż próbuje. Pamiętał,
jak Syriusz wyglądał zaraz po tym, gdy obudził się z tego dziwnego zawieszenia
w umyśle. Blady, nieogolony, z bezbarwnymi tęczówkami, które zaszły łzami, gdy
zobaczył, że Harry wraca do siebie, ciemnymi workami pod oczami. Zupełnie
niepodobny do samego siebie. Pewnie przesiadywał u niego sporo czasu, jak to
często robił, kiedy Furia lądował w szpitalu z różnych powodów. Harry próbował
sprawiać wrażenie zaciekawionego, ale było ciężko, szczególnie po nieudanej
sesji z rehabilitantem. Każda taka lekcja zabierała mu chęci i wiarę w siebie.
Łapa chyba dostrzegł, że myślami jest gdzieś indziej, bo powoli wstał i usiadł
obok niego na łóżku.
—
Harry, z czasem będzie coraz lepiej. Zobaczysz — powiedział łagodnie.
—Może
— szepnął słabo.
—
Na pewno — odparł Syriusz. — Musisz w to wierzyć.
—
Jakoś nie mam powodu…
—
To, że raz ci się nie udało, nie znaczy, że cały czas tak będzie. — Chłopak nic
na to nie odpowiedział, lecz spojrzał jedynie na swoje dłonie. — Harry…
—
Nie chce mi się żyć, rozumiesz?
Zapadła
chwila ciszy.
—
Nie mów tak… — Gdyby mógł, pewnie by go przytulił, ale nie chciał odstraszać go
dotykiem. — Nie rezygnuj przez nich z życia — ciągnął cicho. — Złapali ich, już
nic ci nie zrobią.
—
Nie złapali wszystkich. Są inni. I ten sukinsyn też uciekł…
—
Złapią go. Harry, spójrz na mnie. — Poczekał, aż chłopak to zrobi. — Nie jesteś
sam. Pamiętaj o tym, dzieciaku.
Spojrzał w stronę okna.
Miał kilku wiernych przyjaciół, kochającą dziewczynę i chrzestnego. Miał dla
kogo żyć, lecz nic nie potrafił poradzić na to, że takie myśli często się
pojawiały. Poza tym to chyba było normalne w jego stanie.
— Zawsze miałeś różne
odbicia, ale sądziłem, że wiesz, że siedzi się na łóżku, a nie na ziemi.
Spojrzał w stronę
drzwi, w których stał Isaac. Nawet nie słyszał, gdy otworzył drzwi, które
akurat zamykał, by ruszyć w jego stronę.
— Pechowa pierwsza
próba — odpowiedział szeptem brzmiącym trochę jak charczenie.
Skrzywił się lekko na
ten odgłos wydobywający się z jego gardła. Issac wyglądał na niepewnego.
— Pomóc ci?
— Jakbyś mógł.
Blondyn pomógł mu
podnieść się z ziemi i usiąść ponownie na łóżku. Wyczuł, jak Harry automatycznie
się spiął, gdy tylko go dotknął. Zanim tu przyszedł, Madison powiedziała mu,
czego ma nie robić. Zero użalania się nad Furią i zero współczucia. Według niej
to tylko go denerwowało. Nie miał go dotykać, chyba że było to konieczne, tak
jak teraz. Żadnych gwałtownych ruchów. Cierpliwość, gdy Furii wysiądzie głos i
będzie musiał czytać mu z ust lub czekać, aż napisze to na kartce.
— Sterta papierów na
twoim biurku niedługo zacznie z niego spadać — rzekł Isaac, opadając na krzesło
obok łóżka.
— Chyba jeszcze sporo
sobie poczeka — odparł niemrawo. Po chwili dodał: — To tak czy nie?
— Co: tak czy nie? —
nie zrozumiał.
— Poje*ało cię czy nie?
— Isaac nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu rozbawienia cisnącego się mu na
usta, ale później nie było mu do śmiechu. — Nie miej wyrzutów sumienia. Zrobiłeś,
co mogłeś — powiedział Furia, chwilami całkowicie nie wymawiając dźwięków.
— Padło z moich ust
sporo nieprzyjemnych słów… Sam słyszałeś.
Furia uśmiechnął się
słabo.
— Uwierz, że nie
słyszałem, bo nie byłem w stanie — szepnął. — Nawet jakbym słyszał, to wiem, że
musiałeś to mówić. Dzięki temu, że tam poszedłeś, nadal tu siedzę. Według
ciebie to mało za kilka nieprzyjemnych słów? — Ostatnie słowa wymówił niemal
bezgłośnie, bo głos całkowicie go opuszczał. — Gramy w kalambury.
Isaac uniósł brwi ze
zdumieniem.
— Kalambury?
— Ja próbuję mówić, ty
próbujesz zrozumieć co. Tak to z Syriuszem nazywamy.
Isaac zaśmiał się
krótko. Rozumiał, co Madison miała na myśli, kiedy mówiła o cierpliwości w
takiej sytuacji. Musiał naprawdę się skupić na tym, co Harry starał się mu
przekazać, gdyż czytanie z ust nie było proste. Gdy nie mogli się dogadać,
Furia pisał na kartce, o co mu chodzi. Bruneta chyba bardziej to
dekoncentrowało niż blondyna. Isaac wyszedł dopiero, gdy przyszedł rehabilitant
na kolejną sesję.
Od kiedy nauczył się
samemu przedostawać na wózek inwalidzki, sam zaczął krążyć po szpitalu i
podwórku dla pacjentów. Na powietrzu czuł się lepiej niż w sali, która źle mu
się kojarzyła. Jeździł wózkiem między alejkami, mijając różnorodnych pacjentów.
Niektórzy odprowadzali go wzrokiem, ale starał się to ignorować. Nie wątpił, że
wiadomość o ataku na jego dom, porwaniu przez śmierciożerców i jego stanie już
dotarła do gazet. Co chwilę przystawał, żeby trochę odpocząć. Ciągłe kręcenie kołami
wózka było dość męczące. Pewnego dnia znalazł miejsce, skąd mógł dostrzec
Tamizę płynącą przez Londyn. Nie przechadzało się tutaj dużo ludzi, więc miał
odrobinę spokoju. Przy jego drugiej wizycie w tym miejscu zagadnął go jakiś
młody chłopak.
— Widzę, że ktoś
znalazł moją ulubioną miejscówkę.
Furia spojrzał w jego
stronę. Chłopak zapewne był w jego wieku lub ewentualnie dwa lata młodszy. Jego
niebieskie oczy wyglądały na wiecznie ciepłe, a kasztanowe włosy związał w
kucyk. Tak jak Harry, jeździł na wózku inwalidzkim.
— Chyba najlepszy widok
spośród wszystkich — odpowiedział szeptem Furia.
— Jeszcze lepiej
wygląda zimą — rzekł, podjeżdżając bliżej.
— Tak długo tutaj
jesteś czy tak często?
Chłopak zaśmiał się
lekko.
— Często. I zwykle też
długo.
— Pech?
— Często muszę tutaj
przyjeżdżać na leczenie. Wiesz, mugolskie choroby leczy się dłużej, więc nie
mam wyboru. Szpital to mój drugi dom. Znam tu wszystkich lekarzy i
pielęgniarki, więc często uda mi się namówić ich na jakieś lepsze jedzenie —
wyszczerzył się, a Harry spojrzał na niego z rozbawieniem. — A ty? Długo tutaj
jesteś?
— Kilka tygodni.
Chłopak spojrzał na
niego z zainteresowaniem.
— Nie tylko problem z
chodzeniem?
— Z mówieniem też —
odparł, cały czas mówiąc szeptem.
Chłopak pokiwał głową
ze zrozumieniem.
— Kiedyś spotkałem
tutaj człowieka, który zamiast mówić, wiecznie rżał jak koń. Ciebie chociaż
można zrozumieć.
Harry nie mógł
powstrzymać się od uśmiechu.
Casper, bo tak miał na
imię szatyn, okazał się dość zabawnym chłopakiem, zupełnie nie zwracającym
uwagi na swoją niepełnosprawność. Chorował on na mugolską dolegliwość od kilku
lat. Miał tak słabe i kruche kości, że nie był w stanie chodzić. Uzdrowiciele
starali się wymyślić jakieś leki na jego przypadłość, ale wszystkie
dotychczasowe eliksiry działały na krótki czas. Mugolscy lekarze nie dawali mu
żadnych szans na wyleczenie. Casper twierdził, że już się przyzwyczaił do wózka
i żył normalnie, jak każdy inny pełnosprawny człowiek. Harry słuchał go z
zainteresowaniem i obdarzył go sympatią i szacunkiem. Był pod wrażeniem jego
pozytywnego podejścia do każdej sprawy. Furia sam się zdziwił, że bez oporów
powiedział mu o swoim stanie zdrowia.
— Melliborn jest niezły
w te klocki — oznajmił Casper. — Może i jest młody, ale niejednego wyleczył z
gorszych przypadków. Wystarczy dużo chęci i efekty wreszcie się pojawią. Wiem,
co mówię. Poznałem tutaj sporo ludzi z różnymi dolegliwościami. Niektórzy nie
mieli szans na wyleczenie, a wyszli zupełnie zdrowi. Dlatego cały czas wierzę,
że mnie także się uda, chociaż nie chodzę od kilku lat.
Furia poczuł się lepiej
po rozmowie z Casperem. Chłopak nie chodził od kilku lat, a mimo wszystko cały
czas miał nadzieję, której nie tracił. On miał o wiele większe szanse na szybki
powrót do zdrowia, więc nie mógł stracić wiary. Nie mógł się złamać. Tak jak w
lochach śmierciożerców. Wtedy z uporem powtarzał, że wytrzyma wszystkie tortury
i dotrzymał słowa. Tak samo teraz musiał dążyć do wyznaczonego sobie celu i
twardo iść przed siebie. Wspomnienia musiały pójść w zapomnienie, choć
wiedział, że będzie trudno i niejednokrotnie będzie sobie o nich przypominał.
Zawsze sobie radził w każdej sytuacji. Teraz też musiał.
*************************
Alessandra Dus, dzisiaj masz urodziny? W takim razie wszystkiego najlepszego ;*
Skrywająca_Sekret, bloga nie ciągnę na siłę, bo pisanie go sprawia mi taką samą przyjemność jak pisanie pierwszego tomu. Szkoda, że tak to odczuwasz, ale to rozumiem. Każdy jest inny i każdemu podoba się coś innego. Przyznaję, tytułowego Instynktu jest bardzo mało, ale czy np. w HP i Książę Półkrwi było dużo Księcia Półkrwi? Albo w Zakonie dużo Zakonu? ;) Porządnej osi czasu nie ma, bo wszystko rozciąga się na kilka lat i to pewnie przez to. Hmm... Jeśli chodzi o poprzedni szablon, to widocznie miałaś inaczej ustawioną jasność i dlatego wszystko się zlewało, bo u mnie było wszystko ok i nikt nie narzekał.
Majka, co masz na myśli pisząc monotonne? Wolałabym wiedzieć dokładniej, co Wam leży na sercu ;) Reszta odpowiedzi na komentarz wyżej.
Obliviate, nie biorę udziału w takich rzeczach.
Chamsko skończyła mi się licencja na Worda i miałam problem ze skopiowaniem tekstu, ale wreszcie udało mi się do ogarnąć i rozdział się pojawił. Po włączeniu skopiowaniu rozdziału zauważyłam, że posklejały mi się niektóre słowa. Jeśli zobaczycie coś takiego - napiszcie.
Jadę na koncert 30 Seconds To Mars! Wczoraj kupiłam bilet na koncert do Rybnika :') Jeszcze to do mnie nie dociera.
Mała reklama: jako administratorka Segregatora chciałabym Was zaprosić do nominowania blogów w konkursie Najlepszy Blog Segregatora. Obrazek z odnośnikiem znajduje się na górze. Jeśli widzicie w Segregatorze jakiś swój ulubiony blog - śmiało zagłosujcie :) Tak na wszelki wypadek: nie głosujcie czasami na mojego bloga, chociaż jest on tam zapisany ;)
Dziękuję za komentarze i do kolejnego rozdziału ;*
No i w końcu jakaś jest odmiana i się cieszę, że dzięki Silver Harry się do końca wybudził. Kurde, jestem coraz to gorsza w pisaniu komentarzy, więc życzę tylko weny xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;**
Uff... Nareszcie Furia wrócił w skrzydła rzeczywistości xD Wszystkie twoje rozdziały były super, ale ostatnio przeszłaś samą siebie. Nie wiem czy chcę żeby ferie wolno mijały (Tak ja mam ferie ;P) czy żeby ten tydzień mijał szybciej żeby przeczytać twój nowy rozdział! Fajnie że pojawiła się nowa postać, Casper przypadł mi do gustu i mam nadzieje, że zabawi troszeczkę dłużej w tym opowiadaniu xD Musze trochę pojęczeć: i znowu czekać tydzień :/ To się robi irytujące xD Ale tydzień później mam pocieszenie w postaci nowego postu ;) Co ja jeszcze miałam... A! Wiedziałam, że tak będzie z Silver i Furią, wiedziałam!! Ja to od początku wiedziałam, mówię Ci to...
OdpowiedzUsuńNo dobra, nie przedłużam xD
Mi$ia
Jaki piękny rozdział *.* Jak każdy oczywiście xDD
OdpowiedzUsuńI tak, mam dzisiaj urodziny. Dziękuję za życzenia :3
Skomentowałabym jakoś ten rozdział, ale nic mi nie przychodzi do głowy.
Do następnego ;*
Aless :3
Tak więc przeczytałam i chyba muszę stwierdzić, że za szybko to się dzieje. Na razie nie powiem nic o rehabilitacji, jest niewiele, Harry nie pozbył się wózka - tu wielki plus, przynajmniej jak na razie. Ale psychicznie wydaje mi się za szybko. Wiem, może i są takie przypadki, może i to jest realne, ale no właśnie, dla mnie wydaje się za szybko. Cieszę się z takich wzmianek jak chociażby o tym, że Harry nie daje się dotykać, jednak w jego wypowiedziach - moim zdaniem, oczywiście Twoje może być inne - powinno się czuć jego gorycz, a może nawet złość za to, co musiał przeżyć. Wiem, może to tylko moje wyobrażenie i Twój Harry jest zdecydowanie silniejszy i w ogóle rozumie, że to niczyja wina itp., jednak przez to lekko traci na realizmie.
OdpowiedzUsuńPostać Caspera - choć wydaje mi się, że nie zagości na zbyt długo - jest naprawdę sympatyczna. Taki zdystansowany w stosunku do siebie chłopak. Po dłuższym czasie człowiek powinien nabierać dystansu do tego, co się dzieje w jego życiu, a zwłaszcza do chorób wszelakiego typu. Trzeba walczyć, tyle.
Czekam na następny rozdział; zapowiedź śmie przypuszczać, że coś się stało. Ale mi się wydaje, że po prostu Silver odreagowuje to piekło, które musiała przeżyć.
Pozdrawiam serdecznie [www.pisanina-frigus.blogspot.com]
Cudowny *-*
OdpowiedzUsuńCiekawe co dalej z Harry'm... ;c
Perfekcyjnie piszesz (wiem powtarzam się, ale będę to robić cały czas xd)
Mam ferie,a po nich od razu z 20 kartkówek, sprawdzianów i jeszcze projekt z WOSu i edukacyjny... Nie wiem jak się wyrobię, z jednej strony chcę by ferie mi się "przedłużały", a z drugiej by tydzień minął szybciej niż ostatni. (Chyba nie doczekam się kolejnej soboty i zamiast się uczyć, to będę czytać od nowa Twojego bloga)
Nie będę się bardziej rozpisywać, bo piszę troszkę bez sensu...
Pozdrawiam ^^
Rozdzial super, wiedzialam ze tak dlugo nie bedzie sie ciagnela jego nieprzytomnosc. Casper jest na prawde fajna osoba, mam nadzieje ze jeszcze sie pojawi chocby w krotkim fragmencie albo wzmiance.
OdpowiedzUsuńTez chcialam wybrac sie na koncert, ale rodzice nie chca puscic mnie bez kogos odpowiedzialnego, a nikt jakos nie pali sie do nanczenia trzech małolat. W tym momencie chcialabym byc pelnoletnia...
Nie moge doczekac sie kolejnegi rozdzialu i fajnego koncertu!! Zobowiazuje cie do pokazania choc jednego zdjecia!! ;D
Dobra, w końcu udało mi się ruszyć dupę i zacząć pisać komentarz. Nie komentowałam od...? I jestem na siebie maksymalnie wściekła, bo za każdym razem znajdywałam jakąś wymówkę( czyt. miałam lenia). Odniosę się do kilku poprzednich rozdziałów, w których Harry był torturowany. Ciary mi po plecach przechodziły jak to czytałam! Skąd ty bierzesz pomysły na takie rzeczy? Grrr. Od czytania Cienia Szansy i Eliksiru Wypalającego śniło mi się, że to ja jestem na miejscu Harry'ego i Silver. Poza tym, że te rozdziały mnie odrobinę przerażały, strasznie mi się podobały. W Kontakcie z Rzeczywistością i Innym Świecie wiedziałam - po prostu wiedziałam! - że muszą puścić Silver do Pottera!
OdpowiedzUsuńTeraz do tego rozdziału.
Harry jak ja go uwielbiam, chociaż szczerze mu współczuje. I Syriusz. Przy tym fragmencie:
,,— Złapią go. Harry, spójrz na mnie. — Poczekał, aż chłopak to zrobi. — Nie jesteś sam. Pamiętaj o tym, dzieciaku."
Po raz kolejny stwierdziłam, że go kocham! Rozczulił moje serce, a gdyby nie to, że jestem osobą, która nie za często płacze przy wzruszających rzeczach( o ironio! Przy rzeczach, które tego nie wymagają już tak.), zapewne bym się poryczała. Taka już jestem. Zapewne, gdy będę to czytać po raz któryś w końcu się popłacze( tama pęknie xD), ale co tam. Casper... Czemu ja już go polubiłam? Nie powinnam tak robić. Erin w pewnym momencie polubiła i co? Odwaliła numer Harry'emu. Ale on raczej tego nie zrobi. A tak w ogóle to on będzie w następnych rozdziałach? Dobra. Powiem jeszcze, że rozdział mi się cholernie podobał!
Zapowiedź mnie zaciekawiła i czekam z niecierpliwością do soboty.
Jedziesz na 30STM? *Idril zbiera szczękę z podłogi* Zazdroszczę. Ja od tygodnia rodziców przekonać próbuję, ale moje starania spełzają na nic. No nic.
Pozdrawiam
Idril
Rozdział świetny tak jak i cały blog ;d pierwszą moja myślą po przeczytaniu zapowiedzi następnego rozdzialu było że silver jest w ciąży z którymś z tych bydlaków. Czekam z niecierpliwością do następnej soboty. Pozdrawiam i życzę ci dużo weny. :) (nie zbyt lubię i umiem pisać komentarze wiec z góry przepraszam;c)
OdpowiedzUsuńPs. Zazdroszdze i gratuluje biletu na 30STM ! Uwielbiam ich :D
Pomyślałam dokładnie tak samo, ale oby tak nie było!!!
UsuńRozdział świetny, jak zawsze. Bardzo podobała mi się postawa przyjaciół Pottera, a szczególnie Syriusza i Issaca! No i te dowcipne wstawki <33
OdpowiedzUsuńNie mam się za bardzo czego czepiać w tym rozdziale, a jak dobry jest to wiesz. W każdym razie przeczytałam zapowiedź i coś mi się nie podoba ... Harry w pełni sił podbiega do Silver w ich własnym domu? Albo przyspieszysz akcję słowami "kilka lat później" (xd) albo Harry cudownie ozdrowieje ... albo to będzie sen? Głupio mi tak zgadywać, będzie jak będzie i już nie mogę doczekac się następnej soboty :33
Kejti :3
Dziękuję za odpowiedź:). Ten rozdział wprawił mnie w taki... optymistyczny nastrój. Ale czuję się też trochę rozdarta. Z jednej strony, jeżeli Harry będzie zdrowiał szybko, to będzie to nierealistyczne. Ale z drugiej, czytanie o tym, jak tylko leży i mruga jest jeszcze gorsze. Ale to twoje opowiadanie, rób jak chcesz. Ok. A teraz wyrażę moją skromną nadzieję, że Harry się zemści i wbije kolesia w ścianę. Albo jeszcze lepiej. :) No dobra, to chociaż nie za bardzo potrafię to uzasadnić, to rozdział mi się podobał. =)
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńSorry, ale muszę...
CO ZA DEBILE!
To nawet JA wiedziałam, że lepiej, by Silver i Furia mieli ze sobą kontakt!
To naprawdę trzeba być nieogarniętym! XD
Harry wraca do życia. Rehabilitacja przebiega pomyślnie. W dodatku, znalazł nowego kumpla ;d
Jest... spokojnie :/
"Czy cię poje*ało?
Jason i Alano parsknęli śmiechem.
— Tylko on potrafi powiedzieć wszystko krótko, ale treściwie "
Ulubiony fragment rozdziału xd
Choć to wspomnienie rozmowy z Syriuszem też się kwalifikuje do najlepszych ;3
Gdzie teraz zamieszka Potter?
Na Grimmauld Place? Pod Fideliusem?
PS. 30 Second To Mars? *.*
Zaaazzdrrooo ;(
Pozdrawiam,
~Cathy_Riddle
Witam,
OdpowiedzUsuńno w końcu Silver dopięła swojego, zaprowadzili ją do Harrego, i wszyscy się zorientowali o co chodziło, jej jedna wizyta a Harry już do nich powrócił, spotkanie Caspera dobrze na niego wpłynęło
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, no w końcu Silver to dopięła swojego ;) zaprowadzili ją do Harrego no i wszyscy się zorientowali o co tutaj chodziło, wystarczyła jej jedna wizyta a Harry już do nich powrócił ;) a spotkanie Caspera dobrze na niego wpłynęło...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga