„…Can you hear the silence?
Can you see the dark?
Can you fix the broken?
Can you feel...
Can you feel my heart?...”
[Bring Me The Horizon – Can You Feel My Heart?]
Niemal na każdej
samotnej przechadzce Harry spotykał Caspera. Rozmawiali na różne tematy, choć
to szatyn więcej mówił, gdy Furia nie był w stanie. Raz zdarzyło się, że
kompletnie stracili poczucie czasu, obserwując różnorodnych pacjentów. Casper
musiał naprawdę dużo tu przebywać, gdyż znał wiele różnych plotek, z których
razem się śmiali. Melliborn aż poszedł na poszukiwania swojego pacjenta, by dać
mu reprymendę i zagonić do sali. Towarzystwo szatyna znacznie pomogło
Harry’emu. Chłopak był osobą, która całkowicie go rozumiała. Miał Silver,
Syriusza i wielu innych przyjaciół, ale oni nie mogli wiedzieć, co czuje, gdy
nie widzi żadnych efektów po rehabilitacji. Casper przechodził przez to
wszystko i wiedział, co powiedzieć lub zrobić, żeby podnieść go na duchu. Tylko
on był w stanie żartować z ich stanu i mówić o plusach jeżdżenia na wózku.
Niemal doprowadzili pielęgniarkę do zawału, kiedy zaczęli się ścigać na
korytarzu.
Kiedy zostawał sam,
wszystko robiło się trudniejsze. Myśli odlatywały w stronę negatywnych
wspomnień. Gdy widział Silver, natychmiast powracało wspomnienie jej gwałtu.
Dziewczyna starała się być silna, ale wiedział, że nie chce się łamać na jego
oczach. Czasami siedzieli tylko w ciszy, wtuleni w siebie w jego łóżku
szpitalnym. Cały czas brała eliksiry, które miały jej pomóc dojść do zdrowia
fizycznego i wspomagały ją psychicznie. Jednak nie mogła faszerować się tyloma
środkami uspokajającymi i usypiającymi, by nie wpaść w nałóg, tak jak kiedyś
Furia.
Syriusz wszedł do
Szpitala Świętego Munga w towarzystwie Dracona i Blaise’a. Standardowo
skierował się do recepcji, by dostać pozwolenie na wejście do sali. Melliborn
rozmawiał tam z jedną z pielęgniarek, która wyglądała na rozbawioną.
Uzdrowiciel z kolei miał dość dziwną minę.
— Znowu urządzają sobie
wyścigi? — upewniał się.
— Mają już wprawę —
odparła, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Melliborn spojrzał na
nowo przybyłych i obserwował ich przez moment z zastanowieniem.
— Może panowie mi
powiedzą, czy mam się śmiać, czy denerwować — rzekł.
— Co się stało? —
zapytał Łapa.
— Myślę, że zaraz
panowie zobaczą — odparł, wzdychając. — Pana Pottera aktualnie nie ma w sali.
— Rehabilitacja?
Mężczyzna zmarszczył
brwi i odparł szczerze:
— Myślę, że to bardziej
psychiczna rehabilitacja.
Cała trójka spojrzała
na niego z niezrozumieniem. Melliborn wyglądał na zamyślonego.
— Nie dam się! — Nagle
usłyszeli głośny krzyk. Pielęgniarka zachichotała, a uzdrowiciel pokręcił
głową, ale jednak nie wyglądał na zdenerwowanego. Zza rogu wyjechały na wózkach
inwalidzkich dwie osoby. — Jeee! Wygrałem! — zaśmiał się szatyn.
— Bo masz większe
doświadczenie — odparł z rozbawieniem Harry.
Jego głos już zaczął
przybierać na sile. Mógł cicho mówić, a nie szeptać, choć jego głos był dość
mocno zachrypnięty.
— Pewnie tak —
wyszczerzył się szatyn. — Niedługo urządzimy sobie ściganie o kulach, a później
biegi. Dobra, jadę na te dzikie badania. Do następnego wyścigu — dodał na
koniec, nie zmieniając mimiki twarzy i odjechał, pogwizdując głośno, gdy Furia
się z nim pożegnał.
Harry rozejrzał się po
korytarzu i podjechał do rozbawionych przyjaciół.
— Za bardzo się nie
przyzwyczajaj do tego wózka — rzekł Blaise na powitanie, widząc, że Harry z
łatwością manewruje pojazdem.
— Nie będzie mi go
brakowało — odpowiedział szczerze, zatrzymując się przy nich.
— To co? Sala czy
podwórko? — zapytał Draco, nie widząc żadnych przeciwwskazań Melliborna.
— Podwórko. W sali
dostaję na łeb.
Łapa zaczął pchać wózek
i powoli wyszli na świeże powietrze, rozmawiając na nieważne tematy.
— Co to za chłopak? —
zagadnął Elvis.
— Casper. Przypadkiem
się zgadaliśmy jakiś czas temu. Stały bywalec u Munga.
— Pechowiec?
— Zadałem mu takie samo
pytanie.
Opowiedział im o
szatynie, a Ślizgoni skinęli głowami w geście zrozumienia. Syriusza niestety
nie był w stanie dostrzec, skoro pchał jego wózek. Początkowo czuł się jak
prawdziwy inwalida, który nie potrafi sobie poradzić. Był zażenowany, gdy ktoś
pchał jego wózek, ale osłabienie organizmu wpłynęło na jego siłę i czasami nie
był w stanie samodzielnie kręcić kołami. Ręce potrafiły odmówić mu
posłuszeństwa w połowie drogi do sali. Teraz nie czuł się z tym tak źle.
Przyzwyczaił się do myśli, że na razie nie może zrobić wszystkiego samodzielnie,
a jego najbliżsi nie wykazywali żadnych oznak irytacji. Ich wsparcie bardzo mu
pomagało. Wiedział, że zawsze są gotowi mu pomóc.
Wspólnie spędzili dwie
godziny. Później odwieźli Harry’ego do sali, gdzie przekazali go w ręce
rehabilitanta. Draco i Blaise deportowali się domów, jednak Syriusz postanowił
porozmawiać z Mellibornem o stanie Furii. Dzięki pomocy pielęgniarki musiał
czekać tylko dziesięć minut. Uzdrowiciel zaprosił go do swojego gabinetu, gdzie
usiedli naprzeciwko siebie przy biurku.
— Chciałbym się
dowiedzieć, jaki jest aktualnie stan Harry’ego — zaczął Łapa.
Uzdrowiciel przetarł
oczy, kiwając głową i rzekł:
— Jeśli chodzi o stan
fizyczny, mogę uznać, że jest zadowalający. Rehabilitacja znacznie pomaga.
Myślę, że niedługo wózek zastąpią kule, a od kul do normalnego chodzenia droga
nie jest daleka. Eliksiry wspomagają rehabilitację, a od jakiegoś czasu pan
Potter przykłada się do ćwiczeń. Myślę, że to może być zasługa Caspera, tego
chłopaka, którego dzisiaj z nim widzieliśmy. — Syriusz pokiwał głową na znak
zrozumienia. — Pomoc drugiej osoby na pewno dobrze wpływa na podejście
pacjenta. To jedyna osoba, która potrafi zrozumieć, co czuje. W końcu Casper
sam to przechodził. Nikt inny nie byłby w stanie tego tak zrozumieć. Jak
słychać, gardło także wraca do poprzedniej formy. Na razie jakieś krzyki czy
podniesienie głosu nie wchodzą w rachubę, ale mówienie jak najbardziej. Rana na
boku także odzywa się coraz rzadziej. Od czasu do czasu zdarzają się napady
bólu czy krwawienia, ale źle wyleczona rana zwykle tak reaguje. Jeśli chodzi o
stan psychiczny… Zdaje pan sobie sprawę z tego, że tutaj potrzebny jest czas,
prawda? Dużo czasu…
— Tak — mruknął. — Tego
nie wyleczą żadne eliksiry.
— Dokładnie —
westchnął. — Eliksiry uspokajające i usypiające to środek na krótką metę, który
i tak nie jest stuprocentowo skuteczny. Możemy zmusić go do snu i stłumić
koszmary, ale nie jesteśmy w stanie wyleczyć psychiki. Leczenie pacjenta po
torturach nie jest łatwe. Nie możemy zapanować nad koszmarami i wspomnieniami.
Od jakiegoś czasu staramy się zmniejszać ilość podawanych eliksirów
regenerujących. Dla pana Pottera nie jest to łatwe, ale rozumie pan, że nie
możemy mu ich podawać do końca życia? — Syriusz pokiwał głową z niemrawą miną.
— Musi zacząć sobie z tym radzić. To jedyne rozwiązanie. Ucieczka przed
dotykiem czy strach przed gwałtownymi ruchami także zostaną stłumione po
dłuższym czasie. Czas to najlepsze lekarstwo po takich przeżyciach. I wsparcie
innych. To także pomaga. Samotność nie wpływa dobrze na psychikę, ale zauważyłem,
że panu Potterowi to nie grozi.
— Staramy się, jak
możemy — odparł Łapa, a Melliborn skinął głową zadowolony.
— To dobrze. To jest mu
potrzebne. Myślę, że niedługo pomyślimy o wypisie ze szpitala, ale to nie
oznacza, że skończy się rehabilitacja. Na nią będzie musiał nadal uczęszczać.
— Rozumiem.
Syriusz podziękował
uzdrowicielowi i po wyjściu deportował się do domu.
Chodzenie o kulach
okazało się być dość trudną czynnością, jednak mimo to Harry był pozytywnie
nastawiony. Odzyskanie czucia w nogach było dla niego błogosławieństwem.
Początkowo musiał mieć eskortę, dlatego rehabilitant nie pozwalał mu nigdzie
bez niego wychodzić. Nadal miał korzystać z wózka w trakcie wyjść na podwórko
lub do sali Caspera. Niestety, kolejna próba przywrócenia szatynowi czucia w
nogach nie powiodła się. Tym razem to Harry przyjeżdżał do niego w geście
wsparcia.
— Już powinienem się do
tego przyzwyczaić, ale za każdym razem jednak czuje się gorycz zawodu — mruknął
Casper, siedząc na szpitalnym łóżku.
Mimo to chłopak nadal
się nie poddawał, a Furia podziwiał jego wiarę.
Gdy Melliborn zobaczył,
jakie postępy zrobił Harry, coraz częściej zaczął wspominać o wypisie, co
chłopak przyjął z ulgą. Kiedy Furia mógł już samodzielnie chodzić o kulach,
uzdrowiciel przyszedł z informacją, że jutrzejszego dnia otrzyma wypis. Z
samego rana odwiedził Caspera, żeby się pożegnać. Brunet postanowił odwiedzać
go od czasu do czasu w szpitalu, a dodatkowo mieli kontaktować się przez listy.
Melliborn przekazał Harry’emu wszystkie nakazy i zakazy oraz podał termin
pierwszej rehabilitacji, na którą miał się zgłosić. Silver towarzyszyła mu w
trakcie wyjścia ze szpitala. Deportowali się przed dom. Furia wiedział, że od
wyjścia z Munga do dnia dzisiejszego dziewczyna mieszkała z rodzicami, dlatego oboje
mieli opory, wchodząc do domu, w którym rozpoczął się ich horror. Syriusz wraz
z Remusem i Tonks nałożyli bariery ochronne, więc żaden ze śmierciożerców nie
mógł się tutaj dostać. Harry i tak miał zamiar ponownie zabezpieczyć dom
wężomową, tym razem stosując także zaklęcia ujawniające Eliksir Wielosokowy
oraz zaklęcia maskujące przed otwarciem drzwi. Dom doprowadzony był do
porządku, zupełnie jakby nigdy nie doszło tutaj do żadnej walki i rozlewu krwi.
Silver uśmiechnęła się do niego słabo. Oboje wiedzieli, że teraz muszą sobie
wspólnie radzić z nękającymi ich koszmarami i wspomnieniami. Furia podszedł do
niej, ale westchnął, nie mogąc jej nawet objąć, gdyż opierał się na kulach.
Objęła go w pasie, starając się go nie przewrócić i wtuliła głowę w jego klatkę
piersiową.
— Poradzimy sobie —
szepnął, całując ją w głowę.
— Nie złamią — dodała
cicho.
— Nie złamią —
powtórzył, zamykając oczy.
Całe
ramiona bolały go od długiego wiszenia nad ziemią. Czuł, jak jego własna krew
spływa mu po plecach, brzuchu i twarzy. Krzyk Silver docierał do jego uszu jak
zza grubej szyby, a obraz rozmazywał się przed oczami. Ktoś szarpnął go za
włosy w tył, a z jego ust wydobył się syk bólu. Obok jego ucha rozległ się
szyderczy śmiech, który wbijał się w jego umysł jak rozżarzone kolce.
—
To twoja wina — szepnął mężczyzna stojący za nim. — Twoja wina, Harry. — Głos
przywódcy śmierciożerców zaczął się przekształcać, powtarzając te słowa. —
Twoja wina — zaszydził głos Voldemorta. — Jesteś taki jak ja.
—
Nie jestem — odparł słabo. — Nie, nie, nie…
Silver
stanęła tuż przed nim. Miała zakrwawioną twarz, brudne i rozczochrane włosy
oraz puste, załzawione oczy czerwone jak krew.
—
Twoja wina — powiedziała głębokim głosem, a z jej ust wypłynął strumień krwi. —
Patrz, co mi zrobili. Przez ciebie. To twoja wina.
—
Przepraszam — szepnął, czując spływające po policzkach łzy.
Jej
oczy uciekły w głąb czaszki. Zwaliła się ciężko na ziemię tuż pod jego nogi.
Jej gardło było poderżnięte, jednak jej usta otworzyły się. Choć była tuż obok,
to jej głos dotarł do niego z daleka.
—
Nie! Nie! Nie!
Otworzył oczy, słysząc
przerażony głos Silver. Przez moment uspokajał swój szybki, urywany oddech, a
krzyk nadal docierał do jego umysłu. Dopiero po chwili zrozumiał, że Evelyn
śpiąca obok niego, krzyczy przez sen. Zaczął ją budzić, potrząsając za ramię i
powtarzając jej imię. Po policzkach dziewczyny spływały łzy, a jej twarz
wygięta była w grymasie bólu. Potrząsnął nią mocniej i dopiero wtedy otworzyła
oczy. Z przerażeniem w oczach spojrzała na niego, a później rozejrzała się po
pomieszczeniu. Po chwili podniosła dłoń i starła z jego policzka łzę, której
wcześniej nie czuł. Powoli przybliżył się do niej, a ona objęła go. Nie musieli
nic tłumaczyć. Wtulili się w siebie, czując, że już nie zasną.
Dzwonek do drzwi
sprawił, że Silver zamarła. Z mocno bijącym sercem wstała i poszła otworzyć. Za
drzwiami stali Ślizgoni. Przywitali się tak, jak zwykle, a ona stała i patrzyła
jak zaklęta. Czuła, że jej ręce zaczynają drżeć.
— Silver? —
zaniepokoiła się Jasmine.
— P-poczekajcie — szepnęła
i zostawiając otwarte drzwi, pobiegła do sypialni.
— Co jest? — zdziwił
się Toby.
— Myśli, że tak
naprawdę to nie my — mruknął Draco. — Deja vu.
— Nie będzie łatwo —
szepnęła Blake.
— Nie będzie —
potwierdził cicho Teodor.
Z sypialni wyszedł
Furia. Podobnie jak Silver, nie wyglądał zbyt dobrze. Był blady i miał ciemne
cienie pod oczami. Wyglądał na zmęczonego, więc domyślili się, że oboje mieli
ciężką noc. Evelyn szła za nim, uważając, żeby nie wpaść na jego kule. Była
wyraźnie zaniepokojona. Harry przywitał się z nimi i przepuścił ich przez
bariery ochronne. Blondynka obserwowała ich, ale nie patrzyła im w oczy. Draco
wymienił spojrzenie z aurorem, który spojrzał na niego przepraszająco. Fortis
pokręcił lekceważąco głową, dając znać, że nic się nie stało. Przeszli do
salonu, starając się zagadnąć ich na nieważne tematy, czując na sobie
spojrzenie Silver. Furia zerknął na nią uspokajająco.
— Zrobię… kawę — rzekła
słabo, przenosząc wzrok na Teodora.
— I herbatę — odparł
chłopak, a ona uśmiechnęła się do niego blado.
— To dobrze —
powiedziała z ulgą.
— Jeszcze się nie
przyzwyczaiłaś, że uważam kawę za zło wcielone? — spytał z rozbawieniem.
— Wiesz… To chyba
będzie dla mnie sygnał, że to ty — mruknęła i zniknęła w kuchni, odprowadzona
zdziwionymi spojrzeniami Ślizgonów.
Teodor spojrzał ze
zdumieniem na Harry’ego, który wymamrotał:
— Wtedy chciałeś kawę.
Po tym rozpoznaliśmy, że to nie wy.
— Och.
Zapadła chwila
krępującej ciszy, a Blaise i Toby zerknęli na siebie niepewnie. Jasmine
przerwała milczenie pytaniem o jego zdrowie. Wszyscy niemal głośno odetchnęli.
Silver przyszła z kawą, herbatą dla Teodora i wodą dla Furii. Z tęsknotą
spojrzał w stronę filiżanki z kawą, ale póki co mógł się ograniczać tylko do
picia napojów z eliksirem o odpowiedniej temperaturze. Gorące płyny były na
razie niedozwolone, podobnie jak oranżada czy alkohol. Evelyn usiadła obok
niego, dołączając do rozmowy. Teraz czuła się bardziej pewnie. Po jakimś czasie
dziewczyny zorganizowały coś do zjedzenia, w trakcie gdy chłopaki rozmawiali o
ostatnim meczu quidditcha. Żeńska część towarzystwa zmieniła temat. Żartowali,
śmiali się i dokuczali sobie wzajemnie, ale Ślizgoni widzieli, że Furia i
Silver reagują mniej entuzjastycznie niż jeszcze dwa miesiące temu. Zwykle
ograniczali się tylko do uśmiechu, ewentualnie krótkiego zaśmiania się. Mówili
także mniej niż zwykle, lecz każdy z nich doskonale wiedział, że oboje
potrzebują czasu, żeby wrócić do poprzedniej formy psychicznej.
— Silver, dobrze się
czujesz? — zapytała Blake, dostrzegając niemrawą minę przyjaciółki.
— Skutki uboczne
eliksirów — odparła z lekkim skrzywieniem. — Dopiero się odzwyczajam.
Uzdrowiciel mówił, że to normalne.
Brunetka pokiwała głową
ze zrozumieniem. Evelyn nagle zerwała się z kanapy i pobiegła do łazienki.
— Pewnie pozbywa się
nadmiaru eliksirów — mruknął Teodor, gdy Jasmine poszła do przyjaciółki, nie
pozwalając na to Harry’emu.
Gdy dziewczyna wróciła
razem z blondynką, Ślizgoni postanowili dać jej wypocząć, więc zostawili Furię
i Silver samych. Z westchnięciem blondynka przytuliła się do chłopaka, który
objął ją ramieniem. Na fizyczny powrót do zdrowia także musieli dłużej
poczekać.
Cały
zakrwawiony stał z różdżką w dłoni w kręgu ustawionym przez śmieciożerców. Obok
niego leżało czyjeś zmasakrowane ciało. Był w stanie rozpoznać, że to Silver
tylko po jasnych, choć teraz brudnych włosach. Dziewczyna brała drżący oddech,
dygocząc na całym ciele. Jakiś śmierciożerca podszedł do niej i brutalnie
obrócił ją na plecy. Harry stał w miejscu, nie będąc w stanie zrobić kroku,
podnieść różdżki czy chociażby się odezwać. Wzrokiem omiótł wszystkich wokół i
z przerażeniem dostrzegł, że to nie śmierciożercy, lecz bliskie mu osoby.
Syriusz, Remus, Ślizgoni, Tonks, Carmen, dywizjon i nawet mały Dixon. Dalej
dostrzegł nawet Weasleyów, Hermionę, Neville’a, Lunę, Deana, Seamusa i wiele
innych osób. Wszyscy obserwowali go z nienawiścią w oczach.
—
Zobacz, co jej zrobiłeś — powiedział szyderczo Isaac, który wcześniej podszedł
do Evelyn.
Furia
spojrzał na nią jeszcze raz. Twarz dziewczyny była umazana krwią, w oczach nie
było tęczówek, lecz same białka, a bezzębne usta otwierały się i zamykały na
zmianę, nie wydobywając z siebie żadnego głosu. Nagły szum zwrócił jego uwagę.
Spośród znajomych mu twarzy wyszedł przywódca śmierciożerców, który stanął tuż przed
nim.
—
Skończymy to, co zaczęliśmy — powiedział, podnosząc w górę dwa kolce.
Ktoś
chwycił Harry’ego za ramiona, przytrzymując go w miejscu, a on z przerażeniem
dostrzegł, że to Syriusz wpatrujący się w niego zimno.
—
Za to, co jej zrobiłeś — rzekł jedynie.
—
Nie, proszę, nie… — szepnął, ale Łapa przytrzymał go mocniej, gdy śmierciożerca
wycelował kolcami w jego oczy.
Furia
zacisnął powieki, nie będąc w stanie się ruszyć. Upadł na kolana, kiedy bok
zapłonął żywym ogniem.
Krzyk zamarł mu w
gardle. Zacisnął zęby, otwierając oczy wypełnione strachem i cierpieniem.
Podniósł rękę i dotknął nią swojego boku. Czując łzy pod powiekami, rozpoznał
krew wypływającą z jego rany. Tłumiąc jęk, podniósł się do pozycji siedzącej,
starając się nie obudzić Silver skulonej obok niego. Postawił nogi na ziemi,
pomagając sobie rękoma i chwycił różdżkę leżącą na stoliku, by przywołać nią
kule. Nie miał pojęcia, jak dojdzie do łazienki, ale postanowił zaryzykować.
Samo podniesienie się do pionu okazało się niemożliwe. Odłożył kule, widząc, że
nie da rady dojść tak daleko. Postanowił poczekać, aż ból minie i wtedy pójść
zabandażować bok, gdyż nie chciał budzić spokojnie śpiącej Evelyn. Ukrył twarz
w dłoniach, ledwo hamując się przed wydaniem jakiegokolwiek dźwięku. Starał się
przybrać jakąś wygodniejszą i mniej bolesną pozycję, jednak wywołało to jeszcze
więcej bólu. Wiedział, że mocno krwawi, ale w ciemności nie mógł dostrzec, ile
zdążył stracić krwi.
— Harry? — usłyszał
zaspany głos Silver.
— Hmm? — mruknął
jedynie i poczuł, jak się poruszyła.
Przysunęła się do
niego, słysząc jego słaby głos.
— Co się stało?
Przez moment zakręciło
mu się w głowie i poczuł, że dość mocno się zachwiał. Silver przytrzymała go za
plecy. Szybko sięgnęła po różdżkę i zaświeciła lampę.
— Krwawisz — szepnęła i
szybko pobiegła do łazienki, gdzie mieli wszystkie eliksiry i bandaże.
Powoli pomogła mu
podnieść koszulkę, dostrzegając jego bolesny grymas na twarzy. Ostrożnie
owinęła ranę chłopaka bandażami i podała eliksir przeciwbólowy przepisany przez
Melliborna. Jednym machnięciem różdżki pozbyła się krwi znajdującej się na jego
piżamie i pościeli.
— Mogłeś mnie obudzić —
powiedziała cicho, klękając obok niego na łóżku, a następnie położyła głowę na
jego ramieniu. Objął ją ostrożnie, głaskając lekko po włosach. Przez chwilę
siedzieli w ciszy.
— Połóż się — mruknął
wreszcie.
— Ty też — odparła
cicho.
Spojrzeli na siebie.
Przybliżyła twarz bliżej niego i lekko pocałowała w usta. Później położyli się
do łóżka wtuleni w siebie.
Siedzenie w domu, który
przypominał im o wszystkim, co się stało, momentami okazywało się bardzo
trudne. Po powrocie Harry’ego z rehabilitacji postanowili iść do Blacków, gdyż
Furia chciał zobaczyć się z Dixonem. Syriusz i Carmen jak zwykle przywitali ich
z otwartymi ramionami. Powitanie z ich synkiem okazało się trudniejsze, niż
Harry przypuszczał. Chłopczyk bardzo się za nim stęsknił, więc nic dziwnego, że
chciał się do niego przytulić. Trzylatek obserwował, jak Furia siada na
kanapie, odkłada kule i dopiero wtedy wyciąga ręce, żeby go chwycić. Dixon
przytulił się do niego mocno, a Syriusz dostrzegł, jak Harry spina się pod
wpływem dotyku i trochę sztywno obejmuje dziecko. Chłopak z lekką ulgą przyjął
to, że chrześniak go puścił. Sądził, że kontakt z dzieckiem nie będzie tak
trudny, ale się przeliczył. Nic nie potrafił poradzić na to, że tylko dotyk
Evelyn nie był dla niego czymś niepożądanym. Myślał także, że wizyta u Blacków
go odpręży, ale było tak jak przez ostatnie tygodnie. Dixon był bardzo
ruchliwy. Niejednokrotnie spinał się, gdy chłopczyk wykonał gwałtowny ruch.
Silver nie reagowała inaczej, niemal cały czas siedząc tuż obok niego. Carmen i
Łapa starali się trochę uspokoić swojego syna, lecz każdy wiedział, że jest to
w jego przypadku niemożliwe. Kobieta wreszcie zabrała trzylatka do jego pokoju,
żeby położyć go spać. Evelyn wyszła na dwór, twierdząc, że źle się czuje i musi
pooddychać świeżym powietrzem.
— Jak rehabilitacja? —
zapytał Syriusz, gdy został z Harrym sam na sam.
Chłopak wzruszył
ramionami w odpowiedzi.
— Jak zwykle — mruknął.
— Trochę entuzjazmu —
odpowiedział Łapa łagodnie.
— Czasami ciężko być
pozytywnie nastawionym.
Animag spojrzał na
niego z troską. Doskonale pamiętał słowa Harry’ego jeszcze w szpitalu: nie chce mi się żyć. Rozmawiał o tym z
Carmen. Kobieta znała takie przypadki ze swojej pracy.
— To nic dziwnego, że
ma takie myśli — powiedziała wtedy cicho. — Przeżył prawdziwe piekło. O tym nie
zapomina się z dnia na dzień. To zostaje w psychice na zawsze. Brak chęci do
życia jest normalną reakcją po torturach. Również myśli samobójcze. Potrzebuje
wsparcia, żeby wiedział, że nie jest z tym sam. Dobrze, że o tym powiedział.
Nie może trzymać wszystkiego w sobie.
Myślami wrócił do
rzeczywistości. Harry chyba nawet nie zauważył, że na moment odpłynął. Chłopak
patrzył w swoje dłonie, nie podnosząc wzroku. Nagle z lekkim skrzywieniem
podniósł dłoń i potarł swoje gardło, a następnie sięgnął po kule.
— Zaraz wrócę —
powiedział słabym i zachrypniętym głosem.
Łapa odprowadził go
wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami. Furia zniknął na korytarzu, a później w
łazience. Animag z westchnięciem wstał i poszedł do kuchni. Domyślił się, że
Harry miał nagły problem zdrowotny. Wiedział, że przez jakiś czas jego
chrześniak może mieć krwawienia z nosa i gardła lub napady bólu. Sądząc po
reakcji Furii, teraz chodziło o gardło, które nadal się regenerowało. Zerknął
za okno, gdzie stała Silver, z dość niemrawą miną podpierając się o ścianę. Z
tego, co wiedział, wynikało, że pozbywa się nadmiaru eliksirów i czasami ma
problemy ze zdrowiem. Westchnął po raz kolejny. Miał olbrzymią nadzieję, że
oboje szybko dojdą do siebie.
Harry wyszedł z
łazienki z niezbyt ciekawą miną. Po chwili wróciła Evelyn, która dosiadła się
do Furii i powiedziała coś do niego cicho, a on pokiwał głową. Podnieśli się.
— Już idziecie? —
zdziwiła się Carmen, wchodząc do środka.
— Tak, nie za dobrze
się czuję — odpowiedziała Evelyn z bladą twarzą.
Syriusz i Carmen
odprowadzili ich do drzwi, wymieniając między sobą przelotne spojrzenia.
Musieli przyznać, że Silver nie wyglądała zbyt dobrze, a Furia mógł jej
dorównać.
— Wpadnijcie, gdy
będziecie mieli ochotę — rzekła jeszcze kobieta, a oboje uśmiechnęli się słabo.
Pożegnali się, a
następnie deportowali do domu. Mimo dość wczesnej pory, położyli się do łóżka.
Razem poszli do
Szpitala Świętego Munga. Silver miała mieć badania kontrolne, a Furia
rehabilitację. Chłopak chciał później odwiedzić Caspera, więc Evelyn miała
wrócić do domu i tam na niego czekać. Rozeszli się w dwie strony.
Według rehabilitanta
już za jakiś czas Harry miał zacząć chodzić bez kul. Rehabilitacja i eliksiry
znacznie w tym pomogły. Później auror poszedł do Caspera, który za kilka dni
miał wyjść ze szpitala. Niestety, kolejna próba przywrócenia mu władzy w nogach
nie przyniosła oczekiwanego skutku. Chłopak nie wyglądał na przejętego. Nie
pierwszy raz zdarzała się taka sytuacja, więc zdążył się przyzwyczaić.
Harry wrócił do domu w
dość dobrym humorze. Przywitał się z Evelyn i zamilkł, gdy zobaczył ją skuloną
na kanapie w salonie. Ramionami obejmowała kolana, a głowę włożyła między nogi.
Jej ramiona drżały, jakby płakała.
— Silver? — szepnął
niespokojnie i szybko ruszył w jej stronę. Drgnęła, gdy usiadł obok niej.
Dotknął ją za ramię, a z jej gardła wydobył się szloch. Nadal nie podnosiła
głowy. — Co się stało? — zaniepokoił się jeszcze bardziej.
— Zostaw mnie —
zapłakała.
— Coś jest nie tak?
— Zostaw mnie! —
krzyknęła przez łzy.
Przez chwilę panowała
cisza.
— Nie, nie zostawię —
odparł szeptem.
— Proszę — jęknęła. —
Ja… muszę zostać sama. Proszę… Później…
Zrobił to, o co
prosiła, mówiąc tylko, że będzie w sypialni. Położył się na łóżku i, choć
żołądek ściskał go ze strachu, nie wrócił do niej. Różnorodne myśli
przelatywały przez jego umysł. Evelyn była po badaniach, więc musiało mieć to
coś wspólnego z jej wynikami. Coś musiało być nie tak z jej zdrowiem. Chciał
wstać jak najszybciej, jednak opadł ponownie na poduszki. Pragnął wiedzieć, co
takiego się stało i nie chciał zostawiać jej samej, ale dziewczyna go o to
prosiła. Musiał to uszanować. Ona robiła to samo, gdy nie chciał niczyjego
towarzystwa. Gdyby nie musiał męczyć się z kulami, pewnie krążyłby
niecierpliwie po pokoju.
Nie miał pojęcia, ile
czasu minęło, ale wreszcie nie wytrzymał i wrócił do salonu. Dziewczyna
siedziała z twarzą ukrytą w dłoniach, nie przestając płakać. Bez żadnych słów
usiadł obok i przygarnął ją w swoje ramiona. Rozpaczliwie objęła go z całej
siły, a on pocałował ją w głowę, szepcząc, że wszystko będzie dobrze.
— Nie będzie —
wyszlochała. — Ja… ja naprawdę tego nie chciałam… Widziałeś, że nie… —
Zaszlochała jeszcze głośniej. — Nie, nie, nie… Ja nie chcę…
— Silver, co się stało?
— zapytał, ujmując jej mokrą od łez twarz w swoje dłonie.
Unikała jego wzroku,
starała się wyswobodzić, ale jej na to nie pozwalał.
— Przepraszam — szepnęła
słabo. — Zrozumiem, jeśli… jeśli…
— Jeśli co?
— Jeśli odejdziesz…
Zapadło milczenie
przerywane tylko podciąganiem nosa przez Silver.
— Nie zostawię cię. Co
ty sobie ubzdurałaś? — rzekł wreszcie słabo.
Ponownie wybuchnęła
płaczem, by rzec po chwili:
— Jestem w ciąży. —
Zamarł na te słowa. — I to nie jest twoje dziecko.
***************************
Pati Z., ciągnięcie nieprzytomności Harry'ego byłoby chyba zbyt nudne, gdyby ciągnęło się nie wiadomo ile rozdziałów. Czasami lepiej przyspieszyć akcję i przeskoczyć tydzień dalej, bo po co pisać non stop jedno i to samo. Wiem, co to znaczy, gdy nie ma się z kim jechać na koncert. I jeśli jesteś pełnoletnia to ten problem często pozostaje, więc... ;D Nie wiem, czy będę strzelała fotki na koncercie, bo wolę raczej się bawić ;) Ale jedną pewnie zrobię, tak na pamiątkę ;D
Idril, nie zniechęcaj się i próbuj dalej namawiać rodziców, może w końcu się przekonają ;D
Ewa Ita, jak widać po dzisiejszym rozdziale: trafiłaś ;D
Katie Smith, "szybko ruszył" i "podbiec" to spora różnica ;)
Skrywająca_Sekret, starałam się opisać uzdrawianie Harry'ego tak pośrednio. Nie chciałam właśnie przedłużać jego problemów zdrowotnych nie wiadomo ile czasu, bo to byłoby nudne, ale też nie chciałam zrobić, że bęc i Harry jest zdrowy. Mam nadzieję, że całość wyszła mi w miarę dobrze ;)
Dużo osób pisało o Casperze. Od razu napiszę, że był on raczej tylko postacią "na chwilę" i nie pojawi się w kolejnych rozdziałach (przynajmniej tego nie planuję). Ale pamiętam, że sporo osób polubiło Tony'ego. Okazało się, że jeszcze do nas powróci ;D
Słyszeliście, że prawdopodobnie Linkin Park zagrają koncert we Wrocławiu? Gdy to przeczytałam, zaczęłam piszczeć, kwiczeć i płakać, dosłownie xD Co prawda nie wiem jeszcze, z kim pojadę, ale muszę tam być. Czas spełniać swoje marzenia :) Marsi i Linkin Park w jednym miesiącu? Taki nadmiar emocji doprowadzi mnie do palpitacji serca xD Chyba trzeba iść do pracy, bo będę musiała oddać nerkę, żeby się wypłacić xD
Dziękuję za komentarze i do kolejnego tygodnia ;*
Cudny rozdział *__*
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że Silver będzie w ciąży! I wiedziałam, że nie z Harrym. xD
Skończyłaś rozdział w najgorszym momencie jakim mogłaś. Teraz trzeba czekać cały tydzień na to jak zareaguje Harry :/
Zgadzam się z osobami, które pisza, że wszystko za szybko się dzieje. :c
Do następnego ;*
Aless :3
Boże, wiedziałam! jesteś straszna :(
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem nic nie dzieję się za szybko, ale mam meega nadzieję, że Silver będzie mogła usunąć tą ciążę czy zrobić cokolwiek, aby dziecka nie było. Chyba zbyt mocno przywiązuję się do bohaterów bo czytając rozdział czuję niemal te same emocje co oni..to nie wpływa na mnie dobrze :/ oh i jak zwykle kończysz rozdział w najlepszym momencie, a my tu zdychamy z niewiedzy przez cały tydzień. Pisz dalej, dużo weny Ci życzę, pracy przede wszystkim i więcej udanych koncertów :*
Weszłam tutaj po raz pierwszy i prawdziwie mówię, że zacznę czytać od początku, bo bardzo mnie to zainteresowało ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz, zostaw tu komentarz ;)
thatisveryinteresting.blogspot.com
#Iryna
Cudowny rozdział! ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńCiekawe jak Furia zareaguje na tą wiadomość...
Nie doczekam się kolejnej soboty <3, ale chyba szybko mi zleci, bo mam dużo nauki (a jak wiadomo nauka jest czasochłonna)
;*
Oł maj gad, do samego końca wierzyłam, że jednak Silver nie będzie w ciąży. Chociaż sama nie wiem co byłoby lepsze, czy gdyby była, czy jednak nie. Znowu czekać tydzień... Nie wiem jak wyrazić swoją ciekawość. O matko! Oszaleje z niepewności jak Harry zareaguje! A myślałam, że zaczynają się tę nudne rozdziały, czyli w kółko rehabilitacja, załamanie, rehabilitacja, załamanie... A tu takie coś! Pozytywnie mnie tym zaskoczyłaś, nie ma bata. Kurcze, nie wytrzymam! Dobra, nie będę Ci się wyżalać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mi$ia
Coś już na początku się tego domyślałam, że Silver jest w ciąży, przez te jej zachowanie. Ale mam nadzieję, że nie usuną ciąży, w końcu dziecko nic nie zawiniło, ale jeśli biorąc takie okoliczności, to cholernie musi być Harry'emu, o Silver już nie wspominając. Bo jeśli dziecko się urodzi, to z pewnością odziedziczy coś po ojcu... A patrzenie na kogoś, kogo się kocha, a jednocześnie widzi się podobieństwo do oprawcy... To okropne. No ale Evelyn nie jest do końca zdrowa, może poronić. No cóż, zobaczymy jak to dalej będzie. Pozostało czekać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i życzę dużo weny!
Żeby Silver nie miała tego dziecka! Nie chcę :C
OdpowiedzUsuńOstatnio nie wiem co pisać pod rozdziałami ciekawego, bo nie mam się czego czepiać, więc powiem tylko: Świetny rozdział! I mimo, że strasznie nie chcę, żeby Silver miała coś wspólnego z tym oprychem (ojejej jak ja sie wyrażam! xd) to jednak jest to ciekawe urozmaicenie. :)
"Na niemal na każdej samotnej przechadzce Harry spotykał Caspera."- na niemal na? Chyba zapomniałaś jedno "na" usunąć, no ale cóż, nie zbetowane xD
Kejti ;3
Zbetowane, ale nie dostrzeżone ;)
UsuńJesteś straszna, kończyć w takim momencie.
OdpowiedzUsuńRozdział super. Cieszę się na wiadomość, że Tony jeszcze się pojawi. :D
Jak również jestem tego zdania, że Harry nie porzuci Silver i dziecka.
Orzesz w mordę. Co prawda spodziewałam się czegoś takiego, ale... I te sny Harry'ego. Jak on przez to przechodzi? Ja na jego miejscu już dawno bym się poddała. No ale on ma Silver, więc ma dla kogo żyć. Rozdział jak zawsze świetny! Zapowiedź, czyli Harry chce to dziecko? A Silver się z nim pokłóciła? I znowu nie mogę się doczekać rozdziału! Teraz w szkole będę siedziała jak na szpilkach byle tylko do soboty.
OdpowiedzUsuńNa 30STM nie mam co liczyć właśnie przez Linkin Park. W niedzielę dowiedziałam się o tym, że ponoć ich trasa koncertowa ma zahaczyć o Polskę i zaczęłam się wydzierać, błagając rodziców o to, by zabrali mnie na koncert. Dostałam ultimatum albo 30STM albo Linkin Park. Mój wybór jest oczywisty, ale może przekabacę brata żeby wrócił na ten czas do Polski i on coś wymyśli.
Pozdrawiam i weny życzę
Idril
wow, ciąży się spodziewałam, ale tego, że Furia nie będzie ojcem już nie.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie skąd tak doskonale znasz 'etapy' dochodzenia do siebie po takich wydarzeniach, bo dobrze się to czyta, chociaż nie powiem, że brakowało mi trochę akcji pozaszpitalnej :D
Wierzę w Pottera - może będzie wściekły, może nawet na trochę zostawi Silver, ale na bank będą razem.
Polubiłam Caspera, szkoda, że go już nie będzie :c
A w ogóle, to mam wrażenie, że znów zmieniłaś szablon :D czytam na telefonie najczęściej i trochę opóźniona może jestem, aczkolwiek bardzo mi się podoba *chociaż dawno dawno temu był taki jeden cudowny, który całkowicie zdobył moje serce - z taką twarzą bokiem czy coś - nie pamiętam dokładnie*
O koncercie LP słyszałam - szkoda, że dla moich rodziców szczytem jest pozwolenie mi na wyjazd do przyjaciółki z innego miasta, którą poznałam przez internet (i tylko kiedy oni mnie tam zawożą) bo też chciałabym na niego pojechać :// no cóż - dobrej zabawy życzę! :D
Weny!
F.
Zapraszam na historia-hermiony-riddle.blogspot.com gdzie pojawiła się nowa część miniaturki :)
Uwielbiam twoje blogi :D
OdpowiedzUsuńCo do tego rozdziału jest świetny po przepowiedni domyślałam się,że Sivir będzie w ciąży no ale naprawdę świetnie piszesz mam nadzieję,że jak skończysz pisać to opowiadanie to zaczniesz pisać następne,ponieważ naprawdę czyta się twoje rozdziały z przyjemnością :3
Czekam na następny rozdział :)
P.S Zapraszam na mojego bloga dopiero zaczynam,to moje pierwsze opowiadanie :) http://na-wiecznosc-razem.blogspot.com/
Au, współczuję Silver... Czy w świecie czarodziejów jest legalna aborcja?
OdpowiedzUsuńW ogóle to niedawno pochłonęłam obie części Twojego bloga i się zakochałam :-) piszesz fantastycznie, masz chyba nieograniczoną wyobraźnię :-) z niecierpliwością czekam na następne rozdziały.
Pozdrawiam
Lessiada
Hah a jednak miałam racje, jak miło :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zwykle zresztą, więc się będę powtarzać ;d Biedna Silver, jednak mam nadzieję, że nie usunie ciąży, w końcu dziecko niczemu nie jest winne. Nie wiem dlaczego nam to robisz urywając zawsze w takich momentach, to normalnie straszne, już się nie mogę doczekać co w następnym rozdziale będzie i jak zareaguje Harry. DUUUŻO WENY, pozdrawiam ;3
A ja mam nadzieje ze przez to co się z nia dzialo poroni
OdpowiedzUsuń:-)
Czytam, czytam i czytam, aż w pewnym momencie myślę sobie: "Ona na bank jest w ciąży". Czytam, czytam i czytam dalej, aż tu koniec rozdziału i ona rzeczywiście jest w ciąży.
OdpowiedzUsuńNie ma co, ale wyczucie mam xX
Rozdział fajny, dobrze napisany moim zdaniem i przyjemnie się go czytało chociaż szczerze powiem, że sam pomysł z tą ciążą mi się nie podoba. Ale cóż autorką nie jestem, prawda? :D
Miłego tygodnia i czekam na następny rozdział z niecierpliwością :*
Lilianna Shadow
Dlugo mamy czekac. ?
OdpowiedzUsuńOsz ty wredoto! Przerwać w takim momencie! ;d
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Wiedziałam! ;D
Silver w ciąży!
Harry na prwno jek nie zostawi. Ale co geraz zrobi Evelyn???
Polubiłam Caspera ;d
Aż szkoda, że to postać epizodyczna ;/
Więc mówisz, że Tony powraca???
Biedne siódemki XD
~Cathy_Riddle
Witam,
OdpowiedzUsuńno w końcu Silver dopięła swojego, zaprowadzili ją do Harrego, i wszyscy się zorientowali o co chodziło, jej jedna wizyta a Harry już do nich powrócił, spotkanie Caspera dobrze na niego wpłynęło
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńciężko było jak pojawili się przyjaciele, wspomnienia ich odżyły... właśnie tak podejrzewałam, że Evelin jest w ciąży...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo ciężko było jak pojawili się przyjaciele, te wspomnienia ich odżyły...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga