8.02.2014

II. Rozdział 33 - Akceptacja

„…I’m breaking
I can’t do this on my own 
Can you hear me screaming out, am I all alone?...” 
[Red – Take It All Away]

Miał nadzieję, że to nie dzieje się naprawdę, że zaraz się obudzi z tego okropnego koszmaru. Ale widok zapłakanej Evelyn, jej łzy na jego dłoniach i cała realność sytuacji mówiły same za siebie. Wszystko było prawdziwe. Spostrzegł, że jego ciało zdrętwiało, a serce zwolniło, by następnie nienaturalnie przyspieszyć. Jedna myśl wystarczyła, by zaćmić jego umysł. Obraz rozmazał się, a po chwili ponownie przybrał na ostrości.
— Zabiję tego sukinsyna — szepnął pustym głosem, tępo patrząc na Evelyn.
W następnej chwili ponownie przytulił ją do siebie. Dziewczyna drżała w jego ramionach i mówiła coś do niego słabo. Wyróżniał tylko przeprosiny i słowa, że zrozumie, jeśli ją zostawi.
— Nie zostawię cię — odparł cicho. — Poradzimy sobie. Jakoś… damy sobie radę — dodał słabym głosem, gdy cała ta sytuacja uderzyła w niego jak rozpędzona ciężarówka.
Tortury i gwałt zakończyły się niechcianą ciążą. Koszmar, który miał się skończyć, nadal się ciągnął. Silver ponownie się rozpłakała.
— Nie chcę go — szepnęła w jego klatkę piersiową. — Nie chcę tego dziecka. Ono… będzie mi o tym przypominać.
Rozumiał ją. Sam miał świadomość, że dziecko będzie im przypominało o tych przeklętych dniach, które chcieli odrzucić w niepamięć. Nie miał zamiaru zostawiać Silver samej z tym problemem. Nawet mu to nie przeszło przez myśl, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że będzie im ciężko. Zapewniał ją cały czas, że jej nie zostawi i dadzą sobie radę, a ona nie mogła przestać płakać, powtarzając, że nie chce tego dziecka. Wyczerpana zasnęła w jego ramionach. Głaskał ją po głowie, wpatrując się tępo w ścianę naprzeciwko, a rozpacz i wściekłość targały jego sercem. Miał kolejny powód, żeby znaleźć ich kata i zabić go bez litości.

Niemal cały kolejny dzień Silver przeleżała w łóżku, na przemian płacząc lub śpiąc. Oboje dużo myśleli o tej sytuacji, ale rozpacz i przerażenie dominowały. Większość dnia spędzili w ciszy, choć Evelyn czuła wsparcie Harry’ego, gdy momentami przytulał ją bez powodu. Kolejnego dnia Silver sama do niego przyszła. Jej oczy były podpuchnięte i zaczerwienione od płaczu. Tęczówki blondynki wypełniało napięcie i niepewność.
— Chcę je usunąć.
Zamarł, choć rozważał takie rozwiązanie. Szybko je jednak odrzucił, ale był świadomy, że Evelyn może podjąć taką decyzję. Chwycił ją za ręce i posadził obok siebie. Opadła sztywno na kanapę, nie patrząc na niego.
— Decyzja należy do ciebie — zaczął cicho. — Zaakceptuję ją, niezależnie od tego, jaka będzie. Ale pamiętaj, że nie zostawię cię z tym samej. Jeśli… zmieniłabyś decyzję… ja… pomogę ci. Byśmy je wychowali jak swoje — szepnął, patrząc jej w oczy. — Wiem, że to nie byłoby takie proste, ale… — zamilkł, gdy zabrakło mu słów.
— Chciałbyś je wychować, mając świadomość, że to dziecko z gwałtu, że patrząc na nie, widziałbyś… jego? — wykrztusiła.
— To nie zmienia faktu, że jest to dziecko, które nie było niczemu winne — odparł cicho.
— Tylko to nie ty musiałbyś je nosić w sobie.
— Wiem, Silver, ale… nie chciałbym, żebyśmy później mieli wyrzuty sumienia, że je zabiliśmy — wyznał. — Jeśli po porodzie… Zawsze jest adopcja. Po prostu… nie chcę mieć świadomości, że je zabiliśmy — powtórzył.
Objęła ramionami kolana, opierając o nie czoło.
— Nie wiem, czy będę potrafiła żyć z myślą, że to dziecko… jest jego.
— Przemyśl to jeszcze raz.
Milczenie miało być potwierdzeniem.

Tłumienie w sobie tego wszystkiego okazało się trudniejsze, niż sądził. Nie mógł siedzieć w domu, słuchając płaczu Evelyn. Gdy wpadli Draco z Blaisem, od razu wyczuli grobową atmosferę. Widok Furii i Silver mówił sam za siebie.
— Coś… się stało? — zapytał niepewnie Elvis, kiedy dziewczyna zniknęła w sypialni.
Nie potrafił im powiedzieć, co się dzieje. Siedzieli chwilę w ciszy, aż Harry dał znak, że nie chce o tym mówić. Wiedział, że wreszcie się dowiedzą, ale na razie nie był w stanie im wszystkiego wyznać. Nie, dopóki Silver nie podjęła decyzji. Kilka dni później oznajmiła, że jej nie zmieniła. Zaakceptował to, przynajmniej się starał, jednak w środku wszystko wyło w nim z rozpaczy.
Powiedziała mu o wizycie u uzdrowiciela, który miał dokonać aborcji. Wiedział, że usunięcie dziecka z gwałtu w pierwszych tygodniach ciąży może zostać pozytywnie rozpatrzone i to chyba bolało najbardziej. Starał się jeszcze wpłynąć na jej decyzję, ale łzy dziewczyny w ogóle mu w tym nie pomagały. Nie potrafiąc dłużej trzymać tego w sobie, poszedł do Syriusza, który musiał dostrzec, że coś jest nie tak.
— Harry, co się stało?
— Skąd wiesz, że coś się stało?
— Znam cię — odpowiedział cicho.
Przez chwilę panowało milczenie.
— Silver jest w ciąży — wykrztusił.
Łapa często śmiał się z chłopaka, gdy ze zgrozą mówił o swoim przyszłym potomstwie. Black wiedział jednak, że Furia tak naprawdę by się z tego ucieszył. Wiedział to, patrząc na jego relacje z Dixonem. Z tego też powodu był zaskoczony, że jego chrześniak wyglądał na kompletnie załamanego i przygnębionego.
— Nie cieszysz się? — zapytał niepewnie.
— Nie jest moje — wydusił słabo.
— Jak to nie twoje? — odpowiedział zdumiony. Furia ukrył twarz w dłoniach, a Syriusz zrozumiał po chwili. — O Merlinie — szepnął przerażony. — Oni ją…? — Harry pokiwał głową, nie odrywając rąk od twarzy. — Merlinie…
— Na moich oczach, rozumiesz to? Bezradnie patrzyłem, jak ją gwałcili — powiedział słabo.
Syriusz zamknął oczy, czując gulę w gardle. Co miał mu powiedzieć? Pocieszenie w takiej sytuacji było bezsensowne.
— Nie wiem, co mam robić — ciągnął Furia, wreszcie odrywając dłonie od twarzy, ale Syriusz nie wiedział, który widok był gorszy. Oczy Harry’ego były wypełnione olbrzymim bólem i zrezygnowaniem i nie potrafił w nie patrzeć. — Mówiłem jej, że jej nie zostawię, że razem je wychowamy jak swoje, ale ona chce je usunąć. Nie mogę wysiedzieć w domu, bo non stop słyszę, jak płacze i nie potrafię jej pomóc. Zabiję go. Boże, zabiję — dodał na koniec, ponownie chowając twarz w dłonie.
Łapa z rozpaczą uświadomił sobie, że nie potrafi udzielić mu żadnej rady i pomocy. Chciałby, żeby obok była Carmen, która na pewno wiedziałaby, co powiedzieć, bo on milczał, żeby nie pogorszyć i tak już beznadziejnej sytuacji.
— Może Carmen byłaby w stanie jej pomóc? — powiedział wreszcie cicho. — W końcu jest psychologiem. Na pewno pomogłaby jej się z tym uporać.
— Nie wiem, czy się zgodzi — mruknął Furia. — Ostatnio ciężko do niej dotrzeć. Już było lepiej, ale po tej wiadomości kompletnie się załamała. Te wcześniejsze badania nas zmyliły. Nastawiliśmy się, że są prawidłowe i teraz to był podwójny cios.
— Nikt nie sądził, że eliksiry mogą tak bardzo wpłynąć na wyniki — odpowiedział Łapa. — Każdy by się na to nastawił na waszym miejscu, ale teraz musicie sobie z tym poradzić. Może i jest to dziecko z gwałtu, ale niczemu nie zawiniło.
— Wiem — szepnął. — Dlatego nie chcę, żeby je usunęła. Nawet proponowałem jej oddanie go do adopcji, chociaż tego nie chcę, bo przecież wszystko jest lepsze niż aborcja.
— Rozumiem — odparł animag. — To dla niej trudna decyzja. Musimy to zrozumieć.
— Myślałem, że może Rebecca wpłynęłaby na jej decyzję, ale Silver nie chce jej nic powiedzieć.
— To nie rozwiąże problemów. Nie możecie się od wszystkich odgradzać. Długo tak nie wytrzymacie.
— Myślisz, że powinienem powiedzieć jej rodzicom? — spytał niepewnie.
— Jeśli sądzisz, że oni mogą jej pomóc, to tak, Harry. Potrzebujecie pomocy. Oboje.
Zapadła między nimi niekrępująca cisza, w trakcie której każdy był myślami gdzieś indziej, mając jednak świadomość, że mają osobę, na której mogą całkowicie polegać.

Chociaż wiedział, że Evelyn będzie wściekła za to, że to zrobi, zjawił się przed domem państwa Shirley. Nie miał pojęcia, jak ma im o wszystkim powiedzieć, ale liczył na ich wyrozumiałość. Wielokrotnie dawali mu do zrozumienia, że ich drzwi zawsze stoją przed nim otworem. Lekki zgrzyt w ich relacjach nastąpił tylko po zerwaniu z Silver i w pierwszych dniach odnawiania ich związku, ale dość szybko ponownie go zaakceptowali. Furia podejrzewał, że blondynka mieszała w tym palce.
Jak najszybciej mógł, dostał się pod drzwi domu, klnąc w myślach na kule, nierówną ścieżkę, porywisty wiatr i mżawkę. Końcówka listopada okazała się być bardzo chłodna i mokra, więc ludzie spieszyli się do ciepłych i suchych domów. Odetchnął, stając pod daszkiem przy drzwiach i zadzwonił. Otworzył mu Eric, który szybko wpuścił go do środka, jednocześnie się z nim witając. Pomógł mu ściągnąć mokrą kurtkę i zaprowadził go do salonu. Po zapachu poznał, że Rebecca znowu pichci jakieś ciasto.
— Chciałbym z wami porozmawiać o ważnej sprawie — rzekł do Erica, zanim ten zaczął coś mówić o quidditchu bądź innych małoistotnych sprawach.
Mężczyzna musiał dostrzec jego lekko nerwową minę, bo skinął głową i oznajmił, że pójdzie po żonę. Nawet w kucharskim fartuchu kobieta wyglądała poważnie i elegancko. Szybko przeszli do głównego tematu, dostrzegając, że to nie jest błaha sprawa.
— Chodzi o Evelyn — zaczął niepewnie Furia. — Wiecie, że… została zgwałcona. — Oboje skinęli głowami z bólem w oczach. — Ostatnio zrobiła badania, już bez wpływu eliksirów. Jest w ciąży.
Eric ukrył twarz w dłoniach, a Rebecca zamknęła oczy.
— Dziecko z gwałtu, tak? — rzekła szeptem kobieta, aby się upewnić.
— Tak — odparł cicho. Przełknął ciężko ślinę, zanim powiedział kolejne słowa: — Chce je usunąć.
Shirleyowie przez chwilę trawili jego słowa.
— A ty? Co chcesz zrobić? — zapytał Eric, ponownie przenosząc na niego wzrok.
— Jeśli pytasz, czy ją z tym zostawię, to mogę cię zapewnić, że nie — odpowiedział. — Ale nie chcę, żeby usunęła dziecko.
— Ona o tym wie? — wtrąciła Rebecca ze łzami w oczach.
— Wie, ale nie chce zmienić decyzji. Chciałbym jej pomóc i wychować dziecko jak swoje.
— Jesteś tego pewny?
— Tak, chociaż wiem, że nie będzie łatwo. Problem w tym, że nie wiem, jak ją do tego przekonać. Miałem nadzieję, że mi w tym pomożecie.
— Ma już ustalony termin? — zapytała cicho Rebecca.
— Za dwa dni — wymamrotał. — Czuję, że jeśli to zrobi, będzie jeszcze gorzej, niż jest teraz.
— Postaramy się, ale nic nie mogę ci obiecać — rzekła kobieta. — To głównie jej decyzja i chociaż ją rozumiem, to popieram twoje zdanie. Zrobię, co mogę.
— Dziękuję.
W planach miał odwiedzenie jeszcze jednego miejsca. Blady Eric odprowadził go do drzwi.
— Nigdy nie rzucasz słów na wiatr, prawda? — zapytał.
— Nie rzucam — odparł spokojnie.
Eric pokiwał głową.
— Ufam, że tym razem też tak będzie.
— Możesz mieć pewność.
Pożegnali się.

Harry wiedział, że siódemki mają teraz dyżur, dlatego pojawił się w Ministerstwie Magii. Czuł na sobie wiele spojrzeń mijanych ludzi, ale starał się nimi nie przejmować. Dotarcie do gabinetu jego dywizjonu okazało się dość męczące i trwające o wiele dłużej niż zwykle.
— Dajcie mi krzesło, bo dotarcie tutaj jest porównywane z treningiem Tony’ego — stwierdził na wstępie, a w następnej chwili już miał podstawione krzesło. Opadł na nie z ulgą. — Dzięki. Cześć.
— Nudzi się w domu na chorobowym? — zagadnął Mickey.
— Atrakcji to mam aż nazbyt — wymamrotał, ale machnął ręką, zbywając ich, gdyż nie miał ochoty mówić im o aktualnych problemach. — A tu coś ciekawego?
Jason wzruszył ramionami.
— Standard: papiery, jakaś misja, papiery, narzekanie Johna, papiery, przesłuchania, papiery.
— A jak zdrowie? — zaciekawiła się Madison.
— Ujdzie w tłoku.
— A Silver?
Dopiero po chwili odpowiedział:
— Bywało lepiej. — Nie chciał ciągnąć tego tematu, dlatego przeszedł do rzeczy, mając nadzieję, że nie będą dużo pytać i podejrzewać: — Macie coś o tym kolesiu?
— Kolesiu?
— Ten, który uciekł…
Po chwili niepewności odezwał się Stan:
— Nie mamy.
— Jak coś będziecie mieli, dajcie mi znać, okej?
— Okej — zgodził się z wahaniem.
Stan nie wiedział, czy to na pewno dobry pomysł. Harry czasami bywał impulsywny, dlatego obawiał się, że może mu przyjść do głowy coś niebezpiecznego lub szalonego, a zdobyte informacje wykorzysta w zły sposób. Był świetnym aurorem, ale gdy chodziło o jego bliskich, czasami zapominał o zasadach i robił, co chciał. Śmierciożerca, o którego pytał, był katem jego oraz jego dziewczyny, więc pewnie chłopak niezbyt by się hamował, gdyby ten stanął mu na drodze. Czy informowanie go o przebiegu poszukiwań byłoby dobrym wyjściem? Nie miał pojęcia, ale podejrzewał, że coś się stało, skoro chłopak po takim czasie zaczął o niego wypytywać. A skoro ze zdrowiem Evelyn bywało lepiej, to zapewne miała z tym coś wspólnego.
Jeśli chodziło rzeczywiście o nią, to wcale nie dziwił się Furii. Sam dużo by zrobił dla swojej żony i pewnie pozabijałby wszystkich, którzy by ją torturowali. Pobrali się kilka miesięcy przed wyjazdem Stana do aurorskiego ośrodka szkoleniowego. Było im dość ciężko w trakcie jego nieobecności, ale ich związek przetrwał gorsze rzeczy. Decyzję o zrobieniu kursu aurorskiego przedyskutowali wielokrotnie, ale wreszcie podjęli decyzję. Praca w sklepie nie za bardzo mu pasowała, dlatego postanowił spróbować. Żałował, że od razu po ukończeniu Hogwartu nie poszedł w tę stronę, ale nic nie mógł poradzić na trudną sytuację rodzinną. Musiał iść do pracy, by utrzymać rodzinę. Warunki poprawiły się dopiero kilka lat później i mógł sobie pozwolić na studiowanie i ukończenie kursu aurorskiego. Teraz cieszył się, że podjął taką decyzję. Czuł się trochę śmiesznie, gdy dostał się do dywizjonu, gdzie byli sami gówniarze, jak to żartobliwie nazywał. Był najstarszy z całego dywizjonu, gdyż liczył sobie dwadzieścia osiem lat, w trakcie gdy większość z nich miała po dwadzieścia pięć lat i mniej. Do najmłodszych należał Alano – dwadzieścia jeden lat – i właśnie Harry – dwadzieścia dwa lata. Nie zwracali jednak uwagi na wiek. Wszyscy traktowali się na równi. Wiele razy mówił sobie w myślach, że tych gówniarzy nie zamieniłby na żaden inny dywizjon.

Gdy kolejnego dnia wrócił do domu po rehabilitacji, dostrzegł wściekłą Silver, najwyraźniej na niego czekającą.
— Po co im mówiłeś o ciąży?! — krzyknęła zdenerwowana ze łzami w oczach. — Mieliśmy nikomu nie mówić! Ktoś cię prosił o wtrącanie się?!
— Powiedziałem, bo usunięcie dziecka to zła decyzja — odparł spokojnie.
— Skąd ty możesz o tym wiedzieć?! To nie jest twoje dziecko! I nawet gdybym je urodziła, nigdy nie będzie twoje, rozumiesz?! Nigdy!
— To, że nie będzie moje, nie znaczy, że go nie zaakceptuję — powiedział głośniej, czując, jakby ktoś wbił mu nóż w serce.
Silver roześmiała się histerycznie.
— Nie będziesz w stanie. Nie po tym koszmarze!
— Mylisz się. Nie obchodzi mnie, że to nie moje dziecko.
— Furia, wróć na ziemię — warknęła. — Dziecko z gwałtu, rozumiesz?! Gwałtu, który sam widziałeś!
— Przestań…
— To nie ty to czułeś! Myślisz, że to było coś przyjemnego?!
— A czy myślisz, że samo patrzenie na to było przyjemne?! — Stracił cierpliwość i podniósł głos. — Może to cię zdziwi, ale nie! Nie, do jasnej cholery!
— Wzroku jakoś nie odrywałeś! — wrzasnęła.
Jego ciało zdrętwiało, oczy wypełniły się bólem i łzami. Kule niemal wypadły mu z rąk. Patrzyła na niego i dopiero po chwili uświadomiła sobie, co powiedziała w złości.
— Nie wierzę, że to powiedziałaś — szepnął. — Nie wierzę… Chcesz usłyszeć, że robiłem to z własnej woli? Zmartwię cię, ale mnie do tego zmusili, wiesz? Tak samo jak ciebie zmuszali do oglądania tego, co robili ze mną! Ze złości i rozpaczy rzuciłem nim o ścianę, ale najwidoczniej pomyślałaś, że to z radości, tak?!
Gdyby mogło, gardło wrzeszczałoby do jego umysłu, żeby przestał krzyczeć, ale teraz, gdy wyrzucał z siebie to wszystko, w ogóle o tym nie myślał.
— Zabiję tego skur*iela, gdy tylko go znajdę! Nadal mało argumentów?! Tak?! Więc proszę dalej! Zanim go zabiję, zrobię z nim dokładnie to, co on robił nam, aż będzie wył z bólu!
— Przestań…
— Niech zobaczy, jak to jest, gdy chcesz umrzeć, bo jakiś skur*iel jest psychopatą! Proszę bardzo! Przywiążę go pod sufit i niech zdycha, widząc przed oczami swojego kata!
— Harry…
— Złamię mu kręgosłup, wypalę gardło i oczy, bo przecież tak bardzo mi przykro, że nie zdążył tego zrobić! Może już wtedy bym zdechł i byłoby po wszystkim!
Rozpłakała się, błagając, żeby tak nie mówił. Ból opanował jego ciało. Kule wypadły mu z rąk. Upadł na kolana, nie mając żadnego przedmiotu, którego mógłby się przytrzymać. Gardło nie wytrzymało tylu krzyków, więc strumień krwi wyleciał z jego ust. Przez zamglony umysł uświadomił sobie, że instynkt znowu dał o sobie znać. Tym razem wiedział jednak, co się działo, kontrolował to. Patrzył na krew, chcąc umrzeć, żeby ten cały ból, strach i żal zniknął. Po chwili dotarło do niego, że płacze. Łzy mieszały się z krwią, ukazując jego słabość. Poczuł, jak Evelyn obejmuje go, drżąc na całym ciele pod wpływem płaczu.
— Przepraszam — szepnęła.
Jego gardło było w tak tragicznym stanie, że nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Krew ciekła mu po brodzie, kapiąc na podłogę. Nie był w stanie spojrzeć na dziewczynę, więc chwyciła go dłońmi za twarz i obróciła jego głowę w swoją stronę.
— Przepraszam — szepnęła jeszcze raz, wycierając dłonią krew.
— Zabiję go, rozumiesz? Zabiję za to, co nam zrobił — rzekł ledwo dosłyszalnie, nie reagując na kolejne strumienie czerwonej cieczy wydobywającej się z jego gardła.
— Już nic nie mów — szepnęła, choć w jego oczach widziała obietnicę.
Siedzieli na ziemi w ciszy, przytuleni do siebie, starając się wesprzeć drugą osobę jak najbardziej mogli. Gdy dziewczyna chciała iść po lekarstwa dla niego, protestował, przytrzymując ją mocniej. Nikt nie mógł ich zrozumieć. Mogli liczyć na samych siebie, tak jak wtedy, gdy byli katowani przez śmierciożerców. Zamknęła oczy, kiedy dotknął jej brzucha, gdzie znajdowało się dziecko.
— Nie usuwaj go, proszę cię — powiedział niemal bezgłośnie.
Nie potrafiła mu nic odpowiedzieć.

Chociaż z całego serca nie popierał tego, co Silver miała zamiar zrobić, pojawił się wraz z nią w Szpitalu Świętego Munga, gdzie mieli podać dziewczynie eliksir usuwający dziecko. Siedział na korytarzu, gdy Evelyn znajdowała się w gabinecie uzdrowicielki. Po chwili kobieta wyszła z pomieszczenia. Miała krótkie, czarne włosy, a okulary nadawały jej powagi. Oczy jednocześnie dawały do zrozumienia, że osoba ta jest wyrozumiała, ale i stanowcza, nieznosząca sprzeciwu.  Zaprosiła go do środka, argumentując, że Evelyn chce, aby był przy niej. Blondynka siedziała blada, wpatrując się w przeciwległą ścianę z niepewnością w oczach. Harry usiadł obok niej na krześle, a następnie uchwycił jej dłoń w swoją, by wiedziała, że mimo wszystko ma jego wsparcie. Uzdrowicielka usiadła naprzeciwko nich za biurkiem. Spojrzała najpierw na nią, a później na niego.
— Mam nadzieję, że nie będą państwo tego żałować — rzekła, jakby odczytywała ich myśli.
Harry odwrócił wzrok, a Evelyn spuściła głowę. Kobieta postawiła na biurku fiolkę z eliksirem o ciemnoszarej barwie.
— Eliksir spowoduje przerwanie dopływu tlenu do płodu. Po około kwadransie do trzydziestu minut dojdzie do poronienia i usunięcia go poprzez drogę płciową. Wszystko będzie się odbywało pod moją kontrolą. Jeśli będzie pani gotowa, proszę zażyć eliksir.
Evelyn czuła, że ręka Harry’ego lekko drży. Słuchając tych słów, czuła jeszcze większy stres i presję, ale także strach przed tym, co miała zamiar zrobić. Dopiero do niej dotarło, ile kobiet pragnie dziecka, a nie może go mieć, ile chciałoby być na jej miejscu, wychować maleństwo, mimo że pochodziło z gwałtu. Przeniosła spojrzenie na Furię, który patrzył na swoje kolana pustym wzrokiem. Niektóre z tych kobiet były gotowe wychować je samotnie, bez niczyjego wsparcia. Ona miała Harry’ego, który chciał jej pomóc, uznać dziecko za swoje i pokochać je, jakby było jego.
— Mogłaby pani zostawić nas na chwilę samych? — spytała cicho.
— Oczywiście — odparła uzdrowicielka. — Wrócę za chwilę.
— Dziękuję.
Kobieta wyszła, zostawiając ich samych. Furia przeniósł wzrok na blondynkę.
— Jesteś pewien, że będziesz w stanie je zaakceptować? — zapytała, patrząc mu w oczy. — Że będziesz je traktować jak swoje?
— Ono będzie moje, jeśli tylko na to pozwolisz — odpowiedział.
Zapadła chwila ciszy.
— Nie wiesz, ile bym dała, żeby naprawdę było twoje — szepnęła.
— Nie liczą się geny. Ważniejsze jest to, jak je wychowamy, a nie czyje jest.
Spojrzała na fiolkę jeszcze raz. Dał jej jeszcze chwilę czasu na przemyślenie wszystkiego. Ścisnęła go za rękę, gdy wróciła uzdrowicielka, która usiadła na poprzednim miejscu.
— Przepraszam za kłopot, ale — zaczęła cicho Silver i odsunęła od siebie fiolkę — ja rezygnuję.
Kobieta uśmiechnęła się do niej delikatnie. Furia ścisnął Silver za rękę jeszcze mocniej, czując ulgę.
— Nic nie szkodzi — rzekła uzdrowicielka. — Cieszę się, że jednak zdecydowała pani inaczej.
Pożegnali się. Za drzwiami Furia objął mocno Evelyn, choć z kulami nie było to wcale takie proste.
— Poradzimy sobie — szepnął tylko.
Musiała w to wierzyć.

******************************

Florence, całą tę sytuację opisuję tak, jak sobie wyobrażam, co dzieje się z człowiekiem po takich wydarzeniach. Wyobraźnię mam wybujałą, więc mam nadzieję, że trafiłam dobrze z tymi opisami :) Szablon, który opisałaś, został zmieniony na ten, co jest teraz. Tamten był dość długo na blogu (długo jak na mnie :D) i był moim ulubionym, ale mi się znudził :D Może jeszcze kiedyś wstawię go ponownie xD

Powiem/napiszę Wam szczerze, że postanowiłam napisać Instynkt Mordercy ze względu na to, co dzieje się teraz w rozdziałach: gwałt i ciąża. To był pomysł, który zagnieździł mi się w głowie i nie chciał się ulotnić. Od tego zaczęły rodzić się kolejne pomysły i tak powstał Instynkt ;)
Jedni twierdzą, że akcja dzieje się za szybko, inni, że nie. Według mnie jest w miarę w porządku, bo nie chcę opisywać ich kilkutygodniowego załamania. To by było strasznie nudne i monotonne. Wolę zrobić mały przeskok czasowy, żeby nie wałkować cały czas tego samego ;)
Koncert Linkin Park potwierdzony. Jadę. Nie ma innej opcji. W poniedziałek jadę po bilet i nikt nie wyperswaduje mi tego pomysłu z głowy :D Najchętniej czatowałabym pod sklepem jeszcze godzinę przed otwarciem, żeby być pewna, że nikt mi nie wykupi biletu, ale niestety prawdopodobnie nie dostanę samochodu -.- Popadam w paranoję, jeśli chodzi o ten koncert, ale cóż. Ktoś z Was planuje jechać? Jeśli ktoś jedzie i chciałby się spotkać, to piszcie do mnie na twittera, ask albo maila to może coś wspólnie ogarniemy :)
Uparte osoby nominowały tego bloga w konkursie, który zorganizowałam xD Jeśli chcecie, to możecie zagłosować :) Link na samej górze w bocznej kolumnie. I zapraszam przy okazji do głosowania na inne blogi z Segregatora :)
Dziękuję za komentarze i do kolejnej soboty ;*

16 komentarzy:

  1. Pierwsza?! :o
    Biegnie czytać :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *biegnie miało być :p
      Rozdział super ale jak dla mnie trochę za ciężki bo nie było właściwie nic wesołego. Cieszę się, że nie usunęli dziecka :D weny życzę
      Dżulia

      Usuń
  2. Moja pierwsza myśl: Czemu takie krótkie!?
    Uważam, że źle zrobili z tym dzieckiem. Cały czas miałam nadzieje, że usuną to dziecko. Teraz będą go wychowywać? Nie wyobrażam sobie być na ich miejscu :/ Ogólnie rozdział mi się nie bardzo podoba, ale ufam Ci i wierzę, że w następne będą ciekawsze.
    Mi$ia

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)
    Ach.. i znów trzeba czekać całyy tydzień :(...
    Już się nie doczekam! ^^ życzę weny :)
    ϟGinnyϟ (nie chciało mi się przełączać na drugie konto, więc piszę z tg )

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę cieszę się, że nie usunęli dziecka. Według mnie to morderstwo, identyczne jak zamordowanie człowieka już po urodzeniu. Tak w ogóle to jestem nieco zdziwiona, że zaczęłaś pisać Instynkt Mordercy z tego właśnie powodu, ale Cię rozumiem - jeśli ma się pomysł w głowie, to chce się go zrealizować, nawet tylko dla swojego samozadowolenia. Czekam, co z tego wyniknie z wielkim zniecierpliwieniem ;) W ogóle to czytając rozdział, do głowy zagnieździła mi się krótka myśl - że oddadzą dziecko do bidula, a kilkanaście lat później chłopak stanie się drugim Voldemortem xD Wiem, oklepane jak cholera, ale mój mózg taki chyba jest ;p
    Pozdrawiam ciepło i życzę duuużo weny! ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny rozdział *-*
    Furia jako ojciec <3 Ciekawe jak się sprawdzi. Będzie to zupełnie inna strona Harry'ego *.*
    Bardzo mi się podoba to, że włączył się Furii Instynkt Mordercy. Ciekawe co stałoby się, gdyby Harry spotkał śmierciożercę, co zgwałcił Silver. Byłoby ciekawie. Mam nadzieję, że Instynkt się jeszcze pokaże *-*
    Znalazłam literówkę! A nie jednak nie... Gdzieś była, ale teraz nie ma ;__;
    Do następnego ; *
    Aless :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Uf, na szczęście dziecko zostanie. Już się bałam... W pewnym momencie znielubiłam Silver jeszcze bardziej, było to wtedy, kiedy tak źle potraktowała Harry'ego. Wiem, że to miało swój cel, ale jednak jej zachowanie mnie dołuje.
    Niezrównoważona dobrze gada z tym drugim Voldemortem xD Dobry pomysł to był... xD Ale ciekawie by to nawet wyszło, ale wtedy nie było by Wybrańca, a świat pogrążył by się w chaosie. Mvahahahaha xD Nienormalna jestem xD Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału xD Ale jakoś przetrwam ten tydzień.
    Weny życzę.
    Pozdro ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę świetny rozdział na początku byłam pewna,że Silver usunie dziecko byłam pewna na jakieś 87% Jestem ciekawa jaki Harry będzie w roli ojca..hm...myślę,że napiszesz coś bardzo dobrego i nie jedno nas jeszcze w tym opowiadaniu zaskoczy :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Och! OMG. Jeden wielki szok. Przez pewien czas bałam się, że ona naprawdę usunie to dziecko! Co jak co, ale dla takich osób zazwyczaj wyrozumiałości nie mam, więc prawdopodobnie straciłaby moją sympatię. I co, że to dziecko gwałtu? Tak, jak powiedział Harry, to dziecko nie jest niczemu winne. Trochę się obawiam co się stanie, bo Potterowi włącza się znowu ten Instynkt. Rozdział jak zwykle fenomenalny, chociaż... Czemu taki krótki?
    Akcja dzieje się w porządku, w odpowiednim tempie, bo po co coś ciągle ciągnąć?
    Co do koncertu. Też kupuje bilety w poniedziałek. Jak ja przesiedzę lekcje w szkole?
    Pozdrawiam i życzę weny
    Idril

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początku chciałam, żeby Silver usunęła dziecko, ale wraz z rozwojem akcji zaczęłam się zastanawiać, jak by to było, gdyby oni to dziecko wychowali. Mam nadzieję, że będzie chłopczyk xD W każdym razie rozdział fajny, krótki (:C), a tempo akcji jest dobre, nie wiem w czym maja problem xD
    No i wreszcie Instynkt! Ciągle na niego czekam, a jego tak mało jest :<
    Po zapowiedzi widzę, że im nie odpuścisz? I dobrze xDD

    ~A teraz wybacz, ale wytknę małe błędy :c~
    Mnie się wydaje, że pisze się osobno "mało istotnych", a nie razem xd
    A "nich zdycha" -literówka ...

    Kejti :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Trochę nieścisłe to masz... Nie pamiętam już teraz jak długo Harry był w śpiączce, ale jakiś czas prawda? A potem dość długo przebywał w szpitalu. Na pewno ładne kilka tygodni. A u kobiety brzuszek widać już w drugim miesiącu, poza tym są typowe objawy. Więc trochę to niemożliwe, że Silver nic nie wiedziała i nikt się nie zorientował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, zostanie to wyjaśnione w kolejnym rozdziale :)

      Usuń
  11. ja tam cieszę się, że Silver nie usunęła dziecka... trochę krótki rozdział, ale fabuła to wynagradza :) czekam z niecierpliwością na next :) pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaa!!!!
    Linkin Park?! *.*
    Nie dobijaj! ;(

    Nie uważam, by akcja działa się jakoś super szybko. Czytałam takie ff, w których rozdział zaczynał się w jednym momencie, a kończył w zupełnie innym miejscu, jakiś rok później ;p
    I tych przeskoków było kilka na kilkanaście rozdziałów XD

    Jak dla mnie, rozdział ciekawy.
    Silver zmieniła zdanie :/

    Eh, nie mam teraz głowy do komentowania :/

    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej,
    mam nadzieję, że odnajdą tego psychopatę, Harry chce go wychować jak własne dziecko i cieszę się, że Silver jednak zdecydowała się je urodzić…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejka,
    rozdział jest wspaniały, oby udało im się odnaleźć tego psychopatę... cudownie, że Harry chce go wychować jak własne dziecko i cieszę się, że Silver jednak zdecydowała się je urodzić…
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń