„…I’m breaking
I can’t do this on my own
Can you hear me screaming out, am I all alone?...”
[Red – Take It All Away]
Miał nadzieję, że to
nie dzieje się naprawdę, że zaraz się obudzi z tego okropnego koszmaru. Ale
widok zapłakanej Evelyn, jej łzy na jego dłoniach i cała realność sytuacji
mówiły same za siebie. Wszystko było prawdziwe. Spostrzegł, że jego ciało
zdrętwiało, a serce zwolniło, by następnie nienaturalnie przyspieszyć. Jedna
myśl wystarczyła, by zaćmić jego umysł. Obraz rozmazał się, a po chwili
ponownie przybrał na ostrości.
— Zabiję tego sukinsyna
— szepnął pustym głosem, tępo patrząc na Evelyn.
W następnej chwili
ponownie przytulił ją do siebie. Dziewczyna drżała w jego ramionach i mówiła
coś do niego słabo. Wyróżniał tylko przeprosiny i słowa, że zrozumie, jeśli ją
zostawi.
— Nie zostawię cię —
odparł cicho. — Poradzimy sobie. Jakoś… damy sobie radę — dodał słabym głosem,
gdy cała ta sytuacja uderzyła w niego jak rozpędzona ciężarówka.
Tortury i gwałt
zakończyły się niechcianą ciążą. Koszmar, który miał się skończyć, nadal się
ciągnął. Silver ponownie się rozpłakała.
— Nie chcę go —
szepnęła w jego klatkę piersiową. — Nie chcę tego dziecka. Ono… będzie mi o tym
przypominać.
Rozumiał ją. Sam miał
świadomość, że dziecko będzie im przypominało o tych przeklętych dniach, które
chcieli odrzucić w niepamięć. Nie miał zamiaru zostawiać Silver samej z tym
problemem. Nawet mu to nie przeszło przez myśl, chociaż zdawał sobie sprawę z
tego, że będzie im ciężko. Zapewniał ją cały czas, że jej nie zostawi i dadzą
sobie radę, a ona nie mogła przestać płakać, powtarzając, że nie chce tego
dziecka. Wyczerpana zasnęła w jego ramionach. Głaskał ją po głowie, wpatrując się
tępo w ścianę naprzeciwko, a rozpacz i wściekłość targały jego sercem. Miał
kolejny powód, żeby znaleźć ich kata i zabić go bez litości.
Niemal cały kolejny
dzień Silver przeleżała w łóżku, na przemian płacząc lub śpiąc. Oboje dużo
myśleli o tej sytuacji, ale rozpacz i przerażenie dominowały. Większość dnia
spędzili w ciszy, choć Evelyn czuła wsparcie Harry’ego, gdy momentami przytulał
ją bez powodu. Kolejnego dnia Silver sama do niego przyszła. Jej oczy były
podpuchnięte i zaczerwienione od płaczu. Tęczówki blondynki wypełniało napięcie
i niepewność.
— Chcę je usunąć.
Zamarł, choć rozważał
takie rozwiązanie. Szybko je jednak odrzucił, ale był świadomy, że Evelyn może
podjąć taką decyzję. Chwycił ją za ręce i posadził obok siebie. Opadła sztywno
na kanapę, nie patrząc na niego.
— Decyzja należy do
ciebie — zaczął cicho. — Zaakceptuję ją, niezależnie od tego, jaka będzie. Ale
pamiętaj, że nie zostawię cię z tym samej. Jeśli… zmieniłabyś decyzję… ja…
pomogę ci. Byśmy je wychowali jak swoje — szepnął, patrząc jej w oczy. — Wiem,
że to nie byłoby takie proste, ale… — zamilkł, gdy zabrakło mu słów.
— Chciałbyś je
wychować, mając świadomość, że to dziecko z gwałtu, że patrząc na nie,
widziałbyś… jego? — wykrztusiła.
— To nie zmienia faktu,
że jest to dziecko, które nie było niczemu winne — odparł cicho.
— Tylko to nie ty
musiałbyś je nosić w sobie.
— Wiem, Silver, ale…
nie chciałbym, żebyśmy później mieli wyrzuty sumienia, że je zabiliśmy —
wyznał. — Jeśli po porodzie… Zawsze jest adopcja. Po prostu… nie chcę mieć świadomości,
że je zabiliśmy — powtórzył.
Objęła ramionami
kolana, opierając o nie czoło.
— Nie wiem, czy będę
potrafiła żyć z myślą, że to dziecko… jest jego.
— Przemyśl to jeszcze
raz.
Milczenie miało być
potwierdzeniem.
Tłumienie w sobie tego
wszystkiego okazało się trudniejsze, niż sądził. Nie mógł siedzieć w domu,
słuchając płaczu Evelyn. Gdy wpadli Draco z Blaisem, od razu wyczuli grobową
atmosferę. Widok Furii i Silver mówił sam za siebie.
— Coś… się stało? —
zapytał niepewnie Elvis, kiedy dziewczyna zniknęła w sypialni.
Nie potrafił im
powiedzieć, co się dzieje. Siedzieli chwilę w ciszy, aż Harry dał znak, że nie
chce o tym mówić. Wiedział, że wreszcie się dowiedzą, ale na razie nie był w
stanie im wszystkiego wyznać. Nie, dopóki Silver nie podjęła decyzji. Kilka dni
później oznajmiła, że jej nie zmieniła. Zaakceptował to, przynajmniej się
starał, jednak w środku wszystko wyło w nim z rozpaczy.
Powiedziała mu o
wizycie u uzdrowiciela, który miał dokonać aborcji. Wiedział, że usunięcie
dziecka z gwałtu w pierwszych tygodniach ciąży może zostać pozytywnie
rozpatrzone i to chyba bolało najbardziej. Starał się jeszcze wpłynąć na jej
decyzję, ale łzy dziewczyny w ogóle mu w tym nie pomagały. Nie potrafiąc dłużej
trzymać tego w sobie, poszedł do Syriusza, który musiał dostrzec, że coś jest
nie tak.
— Harry, co się stało?
— Skąd wiesz, że coś
się stało?
— Znam cię —
odpowiedział cicho.
Przez chwilę panowało
milczenie.
— Silver jest w ciąży —
wykrztusił.
Łapa często śmiał się z
chłopaka, gdy ze zgrozą mówił o swoim przyszłym potomstwie. Black wiedział
jednak, że Furia tak naprawdę by się z tego ucieszył. Wiedział to, patrząc na
jego relacje z Dixonem. Z tego też powodu był zaskoczony, że jego chrześniak
wyglądał na kompletnie załamanego i przygnębionego.
— Nie cieszysz się? —
zapytał niepewnie.
— Nie jest moje —
wydusił słabo.
— Jak to nie twoje? —
odpowiedział zdumiony. Furia ukrył twarz w dłoniach, a Syriusz zrozumiał po
chwili. — O Merlinie — szepnął przerażony. — Oni ją…? — Harry pokiwał głową,
nie odrywając rąk od twarzy. — Merlinie…
— Na moich oczach,
rozumiesz to? Bezradnie patrzyłem, jak ją gwałcili — powiedział słabo.
Syriusz zamknął oczy,
czując gulę w gardle. Co miał mu powiedzieć? Pocieszenie w takiej sytuacji było
bezsensowne.
— Nie wiem, co mam
robić — ciągnął Furia, wreszcie odrywając dłonie od twarzy, ale Syriusz nie
wiedział, który widok był gorszy. Oczy Harry’ego były wypełnione olbrzymim
bólem i zrezygnowaniem i nie potrafił w nie patrzeć. — Mówiłem jej, że jej nie
zostawię, że razem je wychowamy jak swoje, ale ona chce je usunąć. Nie mogę
wysiedzieć w domu, bo non stop słyszę, jak płacze i nie potrafię jej pomóc.
Zabiję go. Boże, zabiję — dodał na koniec, ponownie chowając twarz w dłonie.
Łapa z rozpaczą
uświadomił sobie, że nie potrafi udzielić mu żadnej rady i pomocy. Chciałby,
żeby obok była Carmen, która na pewno wiedziałaby, co powiedzieć, bo on
milczał, żeby nie pogorszyć i tak już beznadziejnej sytuacji.
— Może Carmen byłaby w
stanie jej pomóc? — powiedział wreszcie cicho. — W końcu jest psychologiem. Na
pewno pomogłaby jej się z tym uporać.
— Nie wiem, czy się
zgodzi — mruknął Furia. — Ostatnio ciężko do niej dotrzeć. Już było lepiej, ale
po tej wiadomości kompletnie się załamała. Te wcześniejsze badania nas zmyliły.
Nastawiliśmy się, że są prawidłowe i teraz to był podwójny cios.
— Nikt nie sądził, że
eliksiry mogą tak bardzo wpłynąć na wyniki — odpowiedział Łapa. — Każdy by się
na to nastawił na waszym miejscu, ale teraz musicie sobie z tym poradzić. Może
i jest to dziecko z gwałtu, ale niczemu nie zawiniło.
— Wiem — szepnął. —
Dlatego nie chcę, żeby je usunęła. Nawet proponowałem jej oddanie go do
adopcji, chociaż tego nie chcę, bo przecież wszystko jest lepsze niż aborcja.
— Rozumiem — odparł
animag. — To dla niej trudna decyzja. Musimy to zrozumieć.
— Myślałem, że może
Rebecca wpłynęłaby na jej decyzję, ale Silver nie chce jej nic powiedzieć.
— To nie rozwiąże
problemów. Nie możecie się od wszystkich odgradzać. Długo tak nie wytrzymacie.
— Myślisz, że
powinienem powiedzieć jej rodzicom? — spytał niepewnie.
— Jeśli sądzisz, że oni
mogą jej pomóc, to tak, Harry. Potrzebujecie pomocy. Oboje.
Zapadła między nimi
niekrępująca cisza, w trakcie której każdy był myślami gdzieś indziej, mając
jednak świadomość, że mają osobę, na której mogą całkowicie polegać.
Chociaż wiedział, że
Evelyn będzie wściekła za to, że to zrobi, zjawił się przed domem państwa
Shirley. Nie miał pojęcia, jak ma im o wszystkim powiedzieć, ale liczył na ich
wyrozumiałość. Wielokrotnie dawali mu do zrozumienia, że ich drzwi zawsze stoją
przed nim otworem. Lekki zgrzyt w ich relacjach nastąpił tylko po zerwaniu z
Silver i w pierwszych dniach odnawiania ich związku, ale dość szybko ponownie
go zaakceptowali. Furia podejrzewał, że blondynka mieszała w tym palce.
Jak najszybciej mógł,
dostał się pod drzwi domu, klnąc w myślach na kule, nierówną ścieżkę, porywisty
wiatr i mżawkę. Końcówka listopada okazała się być bardzo chłodna i mokra, więc
ludzie spieszyli się do ciepłych i suchych domów. Odetchnął, stając pod daszkiem
przy drzwiach i zadzwonił. Otworzył mu Eric, który szybko wpuścił go do środka,
jednocześnie się z nim witając. Pomógł mu ściągnąć mokrą kurtkę i zaprowadził go
do salonu. Po zapachu poznał, że Rebecca znowu pichci jakieś ciasto.
— Chciałbym z wami porozmawiać
o ważnej sprawie — rzekł do Erica, zanim ten zaczął coś mówić o quidditchu bądź
innych małoistotnych sprawach.
Mężczyzna musiał
dostrzec jego lekko nerwową minę, bo skinął głową i oznajmił, że pójdzie po
żonę. Nawet w kucharskim fartuchu kobieta wyglądała poważnie i elegancko.
Szybko przeszli do głównego tematu, dostrzegając, że to nie jest błaha sprawa.
— Chodzi o Evelyn —
zaczął niepewnie Furia. — Wiecie, że… została zgwałcona. — Oboje skinęli
głowami z bólem w oczach. — Ostatnio zrobiła badania, już bez wpływu eliksirów.
Jest w ciąży.
Eric ukrył twarz w
dłoniach, a Rebecca zamknęła oczy.
— Dziecko z gwałtu,
tak? — rzekła szeptem kobieta, aby się upewnić.
— Tak — odparł cicho.
Przełknął ciężko ślinę, zanim powiedział kolejne słowa: — Chce je usunąć.
Shirleyowie przez
chwilę trawili jego słowa.
— A ty? Co chcesz
zrobić? — zapytał Eric, ponownie przenosząc na niego wzrok.
— Jeśli pytasz, czy ją
z tym zostawię, to mogę cię zapewnić, że nie — odpowiedział. — Ale nie chcę,
żeby usunęła dziecko.
— Ona o tym wie? —
wtrąciła Rebecca ze łzami w oczach.
— Wie, ale nie chce
zmienić decyzji. Chciałbym jej pomóc i wychować dziecko jak swoje.
— Jesteś tego pewny?
— Tak, chociaż wiem, że
nie będzie łatwo. Problem w tym, że nie wiem, jak ją do tego przekonać. Miałem
nadzieję, że mi w tym pomożecie.
— Ma już ustalony
termin? — zapytała cicho Rebecca.
— Za dwa dni —
wymamrotał. — Czuję, że jeśli to zrobi, będzie jeszcze gorzej, niż jest teraz.
— Postaramy się, ale
nic nie mogę ci obiecać — rzekła kobieta. — To głównie jej decyzja i chociaż ją
rozumiem, to popieram twoje zdanie. Zrobię, co mogę.
— Dziękuję.
W planach miał
odwiedzenie jeszcze jednego miejsca. Blady Eric odprowadził go do drzwi.
— Nigdy nie rzucasz
słów na wiatr, prawda? — zapytał.
— Nie rzucam — odparł
spokojnie.
Eric pokiwał głową.
— Ufam, że tym razem
też tak będzie.
— Możesz mieć pewność.
Pożegnali się.
Harry wiedział, że
siódemki mają teraz dyżur, dlatego pojawił się w Ministerstwie Magii. Czuł na
sobie wiele spojrzeń mijanych ludzi, ale starał się nimi nie przejmować.
Dotarcie do gabinetu jego dywizjonu okazało się dość męczące i trwające o wiele
dłużej niż zwykle.
— Dajcie mi krzesło, bo
dotarcie tutaj jest porównywane z treningiem Tony’ego — stwierdził na wstępie,
a w następnej chwili już miał podstawione krzesło. Opadł na nie z ulgą. —
Dzięki. Cześć.
— Nudzi się w domu na
chorobowym? — zagadnął Mickey.
— Atrakcji to mam aż
nazbyt — wymamrotał, ale machnął ręką, zbywając ich, gdyż nie miał ochoty mówić
im o aktualnych problemach. — A tu coś ciekawego?
Jason wzruszył
ramionami.
— Standard: papiery,
jakaś misja, papiery, narzekanie Johna, papiery, przesłuchania, papiery.
— A jak zdrowie? —
zaciekawiła się Madison.
— Ujdzie w tłoku.
— A Silver?
Dopiero po chwili
odpowiedział:
— Bywało lepiej. — Nie
chciał ciągnąć tego tematu, dlatego przeszedł do rzeczy, mając nadzieję, że nie
będą dużo pytać i podejrzewać: — Macie coś o tym kolesiu?
— Kolesiu?
— Ten, który uciekł…
Po chwili niepewności odezwał
się Stan:
— Nie mamy.
— Jak coś będziecie
mieli, dajcie mi znać, okej?
— Okej — zgodził się z
wahaniem.
Stan nie wiedział, czy
to na pewno dobry pomysł. Harry czasami bywał impulsywny, dlatego obawiał się,
że może mu przyjść do głowy coś niebezpiecznego lub szalonego, a zdobyte
informacje wykorzysta w zły sposób. Był świetnym aurorem, ale gdy chodziło o
jego bliskich, czasami zapominał o zasadach i robił, co chciał. Śmierciożerca,
o którego pytał, był katem jego oraz jego dziewczyny, więc pewnie chłopak
niezbyt by się hamował, gdyby ten stanął mu na drodze. Czy informowanie go o
przebiegu poszukiwań byłoby dobrym wyjściem? Nie miał pojęcia, ale podejrzewał,
że coś się stało, skoro chłopak po takim czasie zaczął o niego wypytywać. A
skoro ze zdrowiem Evelyn bywało lepiej,
to zapewne miała z tym coś wspólnego.
Jeśli chodziło
rzeczywiście o nią, to wcale nie dziwił się Furii. Sam dużo by zrobił dla
swojej żony i pewnie pozabijałby wszystkich, którzy by ją torturowali. Pobrali
się kilka miesięcy przed wyjazdem Stana do aurorskiego ośrodka szkoleniowego.
Było im dość ciężko w trakcie jego nieobecności, ale ich związek przetrwał
gorsze rzeczy. Decyzję o zrobieniu kursu aurorskiego przedyskutowali
wielokrotnie, ale wreszcie podjęli decyzję. Praca w sklepie nie za bardzo mu
pasowała, dlatego postanowił spróbować. Żałował, że od razu po ukończeniu
Hogwartu nie poszedł w tę stronę, ale nic nie mógł poradzić na trudną sytuację
rodzinną. Musiał iść do pracy, by utrzymać rodzinę. Warunki poprawiły się
dopiero kilka lat później i mógł sobie pozwolić na studiowanie i ukończenie
kursu aurorskiego. Teraz cieszył się, że podjął taką decyzję. Czuł się trochę
śmiesznie, gdy dostał się do dywizjonu, gdzie byli sami gówniarze, jak to
żartobliwie nazywał. Był najstarszy z całego dywizjonu, gdyż liczył sobie
dwadzieścia osiem lat, w trakcie gdy większość z nich miała po dwadzieścia pięć
lat i mniej. Do najmłodszych należał Alano – dwadzieścia jeden lat – i właśnie
Harry – dwadzieścia dwa lata. Nie zwracali jednak uwagi na wiek. Wszyscy
traktowali się na równi. Wiele razy mówił sobie w myślach, że tych gówniarzy nie zamieniłby na żaden inny
dywizjon.
Gdy kolejnego dnia
wrócił do domu po rehabilitacji, dostrzegł wściekłą Silver, najwyraźniej na
niego czekającą.
— Po co im mówiłeś o
ciąży?! — krzyknęła zdenerwowana ze łzami w oczach. — Mieliśmy nikomu nie
mówić! Ktoś cię prosił o wtrącanie się?!
— Powiedziałem, bo
usunięcie dziecka to zła decyzja — odparł spokojnie.
— Skąd ty możesz o tym
wiedzieć?! To nie jest twoje dziecko! I nawet gdybym je urodziła, nigdy nie
będzie twoje, rozumiesz?! Nigdy!
— To, że nie będzie moje,
nie znaczy, że go nie zaakceptuję — powiedział głośniej, czując, jakby ktoś
wbił mu nóż w serce.
Silver roześmiała się
histerycznie.
— Nie będziesz w
stanie. Nie po tym koszmarze!
— Mylisz się. Nie
obchodzi mnie, że to nie moje dziecko.
— Furia, wróć na ziemię
— warknęła. — Dziecko z gwałtu, rozumiesz?! Gwałtu, który sam widziałeś!
— Przestań…
— To nie ty to czułeś!
Myślisz, że to było coś przyjemnego?!
— A czy myślisz, że
samo patrzenie na to było przyjemne?! — Stracił cierpliwość i podniósł głos. —
Może to cię zdziwi, ale nie! Nie, do jasnej cholery!
— Wzroku jakoś nie
odrywałeś! — wrzasnęła.
Jego ciało zdrętwiało,
oczy wypełniły się bólem i łzami. Kule niemal wypadły mu z rąk. Patrzyła na
niego i dopiero po chwili uświadomiła sobie, co powiedziała w złości.
— Nie wierzę, że to
powiedziałaś — szepnął. — Nie wierzę… Chcesz usłyszeć, że robiłem to z własnej
woli? Zmartwię cię, ale mnie do tego zmusili, wiesz? Tak samo jak ciebie
zmuszali do oglądania tego, co robili ze mną! Ze złości i rozpaczy rzuciłem nim
o ścianę, ale najwidoczniej pomyślałaś, że to z radości, tak?!
Gdyby mogło, gardło
wrzeszczałoby do jego umysłu, żeby przestał krzyczeć, ale teraz, gdy wyrzucał z
siebie to wszystko, w ogóle o tym nie myślał.
— Zabiję tego
skur*iela, gdy tylko go znajdę! Nadal mało argumentów?! Tak?! Więc proszę
dalej! Zanim go zabiję, zrobię z nim dokładnie to, co on robił nam, aż będzie
wył z bólu!
— Przestań…
— Niech zobaczy, jak to
jest, gdy chcesz umrzeć, bo jakiś skur*iel jest psychopatą! Proszę bardzo!
Przywiążę go pod sufit i niech zdycha, widząc przed oczami swojego kata!
— Harry…
— Złamię mu kręgosłup,
wypalę gardło i oczy, bo przecież tak bardzo mi przykro, że nie zdążył tego
zrobić! Może już wtedy bym zdechł i byłoby po wszystkim!
Rozpłakała się,
błagając, żeby tak nie mówił. Ból opanował jego ciało. Kule wypadły mu z rąk.
Upadł na kolana, nie mając żadnego przedmiotu, którego mógłby się przytrzymać.
Gardło nie wytrzymało tylu krzyków, więc strumień krwi wyleciał z jego ust.
Przez zamglony umysł uświadomił sobie, że instynkt znowu dał o sobie znać. Tym
razem wiedział jednak, co się działo, kontrolował to. Patrzył na krew, chcąc
umrzeć, żeby ten cały ból, strach i żal zniknął. Po chwili dotarło do niego, że
płacze. Łzy mieszały się z krwią, ukazując jego słabość. Poczuł, jak Evelyn
obejmuje go, drżąc na całym ciele pod wpływem płaczu.
— Przepraszam —
szepnęła.
Jego gardło było w tak
tragicznym stanie, że nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Krew ciekła mu
po brodzie, kapiąc na podłogę. Nie był w stanie spojrzeć na dziewczynę, więc
chwyciła go dłońmi za twarz i obróciła jego głowę w swoją stronę.
— Przepraszam —
szepnęła jeszcze raz, wycierając dłonią krew.
— Zabiję go, rozumiesz?
Zabiję za to, co nam zrobił — rzekł ledwo dosłyszalnie, nie reagując na kolejne
strumienie czerwonej cieczy wydobywającej się z jego gardła.
— Już nic nie mów —
szepnęła, choć w jego oczach widziała obietnicę.
Siedzieli na ziemi w
ciszy, przytuleni do siebie, starając się wesprzeć drugą osobę jak najbardziej
mogli. Gdy dziewczyna chciała iść po lekarstwa dla niego, protestował,
przytrzymując ją mocniej. Nikt nie mógł ich zrozumieć. Mogli liczyć na samych
siebie, tak jak wtedy, gdy byli katowani przez śmierciożerców. Zamknęła oczy,
kiedy dotknął jej brzucha, gdzie znajdowało się dziecko.
— Nie usuwaj go, proszę
cię — powiedział niemal bezgłośnie.
Nie potrafiła mu nic
odpowiedzieć.
Chociaż z całego serca
nie popierał tego, co Silver miała zamiar zrobić, pojawił się wraz z nią w
Szpitalu Świętego Munga, gdzie mieli podać dziewczynie eliksir usuwający
dziecko. Siedział na korytarzu, gdy Evelyn znajdowała się w gabinecie
uzdrowicielki. Po chwili kobieta wyszła z pomieszczenia. Miała krótkie, czarne
włosy, a okulary nadawały jej powagi. Oczy jednocześnie dawały do zrozumienia,
że osoba ta jest wyrozumiała, ale i stanowcza, nieznosząca sprzeciwu. Zaprosiła go do środka, argumentując, że
Evelyn chce, aby był przy niej. Blondynka siedziała blada, wpatrując się w
przeciwległą ścianę z niepewnością w oczach. Harry usiadł obok niej na krześle,
a następnie uchwycił jej dłoń w swoją, by wiedziała, że mimo wszystko ma jego
wsparcie. Uzdrowicielka usiadła naprzeciwko nich za biurkiem. Spojrzała
najpierw na nią, a później na niego.
— Mam nadzieję, że nie
będą państwo tego żałować — rzekła, jakby odczytywała ich myśli.
Harry odwrócił wzrok, a
Evelyn spuściła głowę. Kobieta postawiła na biurku fiolkę z eliksirem o
ciemnoszarej barwie.
— Eliksir spowoduje
przerwanie dopływu tlenu do płodu. Po około kwadransie do trzydziestu minut
dojdzie do poronienia i usunięcia go poprzez drogę płciową. Wszystko będzie się
odbywało pod moją kontrolą. Jeśli będzie pani gotowa, proszę zażyć eliksir.
Evelyn czuła, że ręka
Harry’ego lekko drży. Słuchając tych słów, czuła jeszcze większy stres i
presję, ale także strach przed tym, co miała zamiar zrobić. Dopiero do niej
dotarło, ile kobiet pragnie dziecka, a nie może go mieć, ile chciałoby być na
jej miejscu, wychować maleństwo, mimo że pochodziło z gwałtu. Przeniosła
spojrzenie na Furię, który patrzył na swoje kolana pustym wzrokiem. Niektóre z
tych kobiet były gotowe wychować je samotnie, bez niczyjego wsparcia. Ona miała
Harry’ego, który chciał jej pomóc, uznać dziecko za swoje i pokochać je, jakby
było jego.
— Mogłaby pani zostawić
nas na chwilę samych? — spytała cicho.
— Oczywiście — odparła
uzdrowicielka. — Wrócę za chwilę.
— Dziękuję.
Kobieta wyszła,
zostawiając ich samych. Furia przeniósł wzrok na blondynkę.
— Jesteś pewien, że
będziesz w stanie je zaakceptować? — zapytała, patrząc mu w oczy. — Że będziesz
je traktować jak swoje?
— Ono będzie moje,
jeśli tylko na to pozwolisz — odpowiedział.
Zapadła chwila ciszy.
— Nie wiesz, ile bym
dała, żeby naprawdę było twoje — szepnęła.
— Nie liczą się geny.
Ważniejsze jest to, jak je wychowamy, a nie czyje jest.
Spojrzała na fiolkę
jeszcze raz. Dał jej jeszcze chwilę czasu na przemyślenie wszystkiego. Ścisnęła
go za rękę, gdy wróciła uzdrowicielka, która usiadła na poprzednim miejscu.
— Przepraszam za
kłopot, ale — zaczęła cicho Silver i odsunęła od siebie fiolkę — ja rezygnuję.
Kobieta uśmiechnęła się
do niej delikatnie. Furia ścisnął Silver za rękę jeszcze mocniej, czując ulgę.
— Nic nie szkodzi —
rzekła uzdrowicielka. — Cieszę się, że jednak zdecydowała pani inaczej.
Pożegnali się. Za
drzwiami Furia objął mocno Evelyn, choć z kulami nie było to wcale takie
proste.
— Poradzimy sobie —
szepnął tylko.
Musiała w to wierzyć.
******************************
Florence, całą tę sytuację opisuję tak, jak sobie wyobrażam, co dzieje się z człowiekiem po takich wydarzeniach. Wyobraźnię mam wybujałą, więc mam nadzieję, że trafiłam dobrze z tymi opisami :) Szablon, który opisałaś, został zmieniony na ten, co jest teraz. Tamten był dość długo na blogu (długo jak na mnie :D) i był moim ulubionym, ale mi się znudził :D Może jeszcze kiedyś wstawię go ponownie xD
Powiem/napiszę Wam szczerze, że postanowiłam napisać Instynkt Mordercy ze względu na to, co dzieje się teraz w rozdziałach: gwałt i ciąża. To był pomysł, który zagnieździł mi się w głowie i nie chciał się ulotnić. Od tego zaczęły rodzić się kolejne pomysły i tak powstał Instynkt ;)
Jedni twierdzą, że akcja dzieje się za szybko, inni, że nie. Według mnie jest w miarę w porządku, bo nie chcę opisywać ich kilkutygodniowego załamania. To by było strasznie nudne i monotonne. Wolę zrobić mały przeskok czasowy, żeby nie wałkować cały czas tego samego ;)
Koncert Linkin Park potwierdzony. Jadę. Nie ma innej opcji. W poniedziałek jadę po bilet i nikt nie wyperswaduje mi tego pomysłu z głowy :D Najchętniej czatowałabym pod sklepem jeszcze godzinę przed otwarciem, żeby być pewna, że nikt mi nie wykupi biletu, ale niestety prawdopodobnie nie dostanę samochodu -.- Popadam w paranoję, jeśli chodzi o ten koncert, ale cóż. Ktoś z Was planuje jechać? Jeśli ktoś jedzie i chciałby się spotkać, to piszcie do mnie na twittera, ask albo maila to może coś wspólnie ogarniemy :)
Uparte osoby nominowały tego bloga w konkursie, który zorganizowałam xD Jeśli chcecie, to możecie zagłosować :) Link na samej górze w bocznej kolumnie. I zapraszam przy okazji do głosowania na inne blogi z Segregatora :)
Dziękuję za komentarze i do kolejnej soboty ;*
Pierwsza?! :o
OdpowiedzUsuńBiegnie czytać :p
*biegnie miało być :p
UsuńRozdział super ale jak dla mnie trochę za ciężki bo nie było właściwie nic wesołego. Cieszę się, że nie usunęli dziecka :D weny życzę
Dżulia
Moja pierwsza myśl: Czemu takie krótkie!?
OdpowiedzUsuńUważam, że źle zrobili z tym dzieckiem. Cały czas miałam nadzieje, że usuną to dziecko. Teraz będą go wychowywać? Nie wyobrażam sobie być na ich miejscu :/ Ogólnie rozdział mi się nie bardzo podoba, ale ufam Ci i wierzę, że w następne będą ciekawsze.
Mi$ia
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńAch.. i znów trzeba czekać całyy tydzień :(...
Już się nie doczekam! ^^ życzę weny :)
ϟGinnyϟ (nie chciało mi się przełączać na drugie konto, więc piszę z tg )
Naprawdę cieszę się, że nie usunęli dziecka. Według mnie to morderstwo, identyczne jak zamordowanie człowieka już po urodzeniu. Tak w ogóle to jestem nieco zdziwiona, że zaczęłaś pisać Instynkt Mordercy z tego właśnie powodu, ale Cię rozumiem - jeśli ma się pomysł w głowie, to chce się go zrealizować, nawet tylko dla swojego samozadowolenia. Czekam, co z tego wyniknie z wielkim zniecierpliwieniem ;) W ogóle to czytając rozdział, do głowy zagnieździła mi się krótka myśl - że oddadzą dziecko do bidula, a kilkanaście lat później chłopak stanie się drugim Voldemortem xD Wiem, oklepane jak cholera, ale mój mózg taki chyba jest ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i życzę duuużo weny! ;**
Cudny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńFuria jako ojciec <3 Ciekawe jak się sprawdzi. Będzie to zupełnie inna strona Harry'ego *.*
Bardzo mi się podoba to, że włączył się Furii Instynkt Mordercy. Ciekawe co stałoby się, gdyby Harry spotkał śmierciożercę, co zgwałcił Silver. Byłoby ciekawie. Mam nadzieję, że Instynkt się jeszcze pokaże *-*
Znalazłam literówkę! A nie jednak nie... Gdzieś była, ale teraz nie ma ;__;
Do następnego ; *
Aless :3
Uf, na szczęście dziecko zostanie. Już się bałam... W pewnym momencie znielubiłam Silver jeszcze bardziej, było to wtedy, kiedy tak źle potraktowała Harry'ego. Wiem, że to miało swój cel, ale jednak jej zachowanie mnie dołuje.
OdpowiedzUsuńNiezrównoważona dobrze gada z tym drugim Voldemortem xD Dobry pomysł to był... xD Ale ciekawie by to nawet wyszło, ale wtedy nie było by Wybrańca, a świat pogrążył by się w chaosie. Mvahahahaha xD Nienormalna jestem xD Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału xD Ale jakoś przetrwam ten tydzień.
Weny życzę.
Pozdro ;D
Naprawdę świetny rozdział na początku byłam pewna,że Silver usunie dziecko byłam pewna na jakieś 87% Jestem ciekawa jaki Harry będzie w roli ojca..hm...myślę,że napiszesz coś bardzo dobrego i nie jedno nas jeszcze w tym opowiadaniu zaskoczy :3
OdpowiedzUsuńOch! OMG. Jeden wielki szok. Przez pewien czas bałam się, że ona naprawdę usunie to dziecko! Co jak co, ale dla takich osób zazwyczaj wyrozumiałości nie mam, więc prawdopodobnie straciłaby moją sympatię. I co, że to dziecko gwałtu? Tak, jak powiedział Harry, to dziecko nie jest niczemu winne. Trochę się obawiam co się stanie, bo Potterowi włącza się znowu ten Instynkt. Rozdział jak zwykle fenomenalny, chociaż... Czemu taki krótki?
OdpowiedzUsuńAkcja dzieje się w porządku, w odpowiednim tempie, bo po co coś ciągle ciągnąć?
Co do koncertu. Też kupuje bilety w poniedziałek. Jak ja przesiedzę lekcje w szkole?
Pozdrawiam i życzę weny
Idril
Na początku chciałam, żeby Silver usunęła dziecko, ale wraz z rozwojem akcji zaczęłam się zastanawiać, jak by to było, gdyby oni to dziecko wychowali. Mam nadzieję, że będzie chłopczyk xD W każdym razie rozdział fajny, krótki (:C), a tempo akcji jest dobre, nie wiem w czym maja problem xD
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie Instynkt! Ciągle na niego czekam, a jego tak mało jest :<
Po zapowiedzi widzę, że im nie odpuścisz? I dobrze xDD
~A teraz wybacz, ale wytknę małe błędy :c~
Mnie się wydaje, że pisze się osobno "mało istotnych", a nie razem xd
A "nich zdycha" -literówka ...
Kejti :3
Trochę nieścisłe to masz... Nie pamiętam już teraz jak długo Harry był w śpiączce, ale jakiś czas prawda? A potem dość długo przebywał w szpitalu. Na pewno ładne kilka tygodni. A u kobiety brzuszek widać już w drugim miesiącu, poza tym są typowe objawy. Więc trochę to niemożliwe, że Silver nic nie wiedziała i nikt się nie zorientował.
OdpowiedzUsuńSpokojnie, zostanie to wyjaśnione w kolejnym rozdziale :)
Usuńja tam cieszę się, że Silver nie usunęła dziecka... trochę krótki rozdział, ale fabuła to wynagradza :) czekam z niecierpliwością na next :) pozdrawiam i życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńAaaa!!!!
OdpowiedzUsuńLinkin Park?! *.*
Nie dobijaj! ;(
Nie uważam, by akcja działa się jakoś super szybko. Czytałam takie ff, w których rozdział zaczynał się w jednym momencie, a kończył w zupełnie innym miejscu, jakiś rok później ;p
I tych przeskoków było kilka na kilkanaście rozdziałów XD
Jak dla mnie, rozdział ciekawy.
Silver zmieniła zdanie :/
Eh, nie mam teraz głowy do komentowania :/
~Cathy_Riddle
Hej,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że odnajdą tego psychopatę, Harry chce go wychować jak własne dziecko i cieszę się, że Silver jednak zdecydowała się je urodzić…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, oby udało im się odnaleźć tego psychopatę... cudownie, że Harry chce go wychować jak własne dziecko i cieszę się, że Silver jednak zdecydowała się je urodzić…
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga