8.03.2014

II. Rozdział 37 - Dziedzictwo krwi

„…So if you go
I don't know what I'll do.
So don't you go, 
'Cause I've got no-one but you. 
So stay with me Evelyn…”
[Hurts – Evelyn]

Furia dostrzegł zmianę w zachowaniu Silver w stosunku do Gabriela. Choć nadal czuła się niepewnie, gdy się nim opiekowała, to przestała zrzucać odpowiedzialność na Harry’ego. Początkowo chłopak pomagał jej w opiece nad dzieckiem, a kiedy musiał iść do pracy, Carmen i Rebecca przejmowały jego rolę. Po jakimś czasie dziewczyna mogła zostać sam na sam z Gabrielem i zaopiekować się nim jak matka. Odezwał się w niej instynkt macierzyński i nie mogła uwierzyć, że wcześniej bała się dotknąć swojego dziecka. Włoski Gabriela były czarne jak smoła, co przejął w genach po ojcu. Harry powtarzał, że ma to po nim i osoba niezaznajomiona z sytuacją mogła dojść do podobnego wniosku. Kolor oczu natomiast odziedziczył po matce, więc gdy pewnego razu na spacerze zaczepiła ich starsza kobieta i stwierdziła, że dziecko odziedziczyło urodę po rodzicach, Harry i Evelyn poczuli się jeszcze lepiej. Nikt nawet nie podejrzewał, że brunet nie jest biologicznym ojcem dziecka.
Furia do perfekcji opanował animagię i czasami dla rozrywki urządzali sobie z Syriuszem wyścigi po lesie, zachowując się jak małe dzieci. Dixon z kolei zafascynowany był małym Gabrielem i obserwował młodsze dziecko z wyraźnym zaciekawieniem.
Harry czuł, że wszystko zaczyna się układać. Jego relacje z Silver się ustabilizowały i w końcu byli spokojni. Gdy dochodziło między nimi do zbliżeń, dziewczyna nadal odczuwała obawy, a wspomnienia wracały, lecz z coraz mniejszą intensywnością. Po kilku próbach wyrzuciła to wreszcie z pamięci i widziała tylko Harry’ego patrzącego na nią z prawdziwym uczuciem.
Był ciepły weekend, w sam raz na spacer. Gabriel słodko spał w wózku, a oni spacerowali po lesie nieopodal Dempsey. Furia wiedział, że to szaleństwo, którego naprawdę pragnął. To było zupełnie spontaniczne, ale jednocześnie przemyślane.
— Silver?
— Hmm?
— Weźmy ślub — palnął.
Spojrzała na niego i parsknęła śmiechem.
— Co ci odbiło? — zaśmiała się. — Czy ty właśnie mi się oświadczasz?
Stanęli w miejscu.
— Poczekaj chwilę — powiedział i pobiegł do lasu, zostawiając ją wmurowaną. Po chwili wrócił z bukietem leśnych kwiatów i opadł przed nią na kolano. — Tak — odpowiedział na zadane mu wcześniej pytanie. Aż otworzyła szeroko usta, gdy wyciągnął pierścionek, który od dawna czekał na to, co miało się stać. — Wyjdziesz za mnie?
— Jesteś walnięty — wydukała. — Tak.
Zaśmiał się, wkładając jej na palec pierścionek zaręczynowy i wręczając kwiaty.
— I kto to mówi — stwierdził.
— Wykorzystałeś element zaskoczenia — uśmiechnęła się radośnie.
— Dzisiaj? — spytał nagle, nadal nie wstając i trzymając ją za rękę.
— Co dzisiaj?
— Wyjdziesz za mnie jeszcze dzisiaj? — uzupełnił.
Zaśmiała się ponownie, ale zamarła, gdy dostrzegła, że mówi całkowicie poważnie.
— Zwariowałeś.
— Powiedz tylko, że się zgadzasz, a jeszcze dzisiaj będziemy małżeństwem. Wszystko zorganizuję. Będą wszyscy nasi najbliżsi, wesele i komplety odlot, tak jak zawsze chciałaś. Daj mi — zamyślił się chwilę — cztery godziny.
Patrzyli na siebie: on z wyczekiwaniem, ona z szokiem.
— Okej — rzekła wreszcie z zaskoczeniem, a później roześmiała się. — Wyjdę za ciebie jeszcze dzisiaj.
Furia zerwał się na nogi z szerokim uśmiechem i pocałował ją mocno w usta.
— Kogo chcesz na świadka? — zapytał.
— Jas.
— Zaprosić kogoś z twojej pracy?
— Marthę i Amy — zaśmiała się. — Zaprosisz dywizjon?
— Chyba by mnie zabili, gdybym tego nie zrobił — podsumował. — Zajmij się tylko sobą i Gabrielem. Resztę zostaw mnie. Spotkamy się na miejscu około siedemnastej. Wyślę ci świstoklik.
Pokiwała głową ze śmiechem na ustach, a on pocałował ją jeszcze raz i deportował się z trzaskiem.
W myślach układał już listę tego, co musiał zrobić. Goście, jedzenie, alkohol, miejsce, urzędnik, który udzieli ślubu, muzyka, ubranie. Miejsce znalazł niemal od razu, dlatego deportował się tam. Uśmiechnął się szeroko, widząc plac wolnej zieleni na uboczu wioski, do której trafił przypadkiem w trakcie jednej z indywidualnych misji na początku swojej kariery. Zapamiętał je przez mały strumyk płynący obok. Zupełny spokój. Idealne miejsce na taką uroczystość. Szybko zabezpieczył strumień przed wpadnięciem tam jakiegoś dziecka, bądź osobnika pod wpływem alkoholu oraz rzucił kilka innych zaklęć zapewniających prywatność. Następnie stwierdził, że czas na poszukiwanie urzędnika, który udzieliłby szybkiego ślubu jemu i Evelyn. Większość z nich chciała czasu, inni potrzebowali zgody pary młodej, a jeszcze inni mieli zajęty termin. Wylądował w Ministerstwie Magii, gdzie nie mógł doprosić się żadnego urzędnika o udzielenie ślubu za trzy godziny, gdyż twierdzili, że muszę wszystko odpowiednio załatwić. Niemal jęknął, gdy zdał sobie sprawę z tego, że stracił już godzinę na poszukiwania najważniejszej osoby zaraz po parze młodej. Zachował trzeźwy umysł, choć zegarek tykał szybciej, niż powinien. Brakowało mu pomysłów na rozwiązanie tego problemu. Uporczywie patrzył na portrety Ministrów Magii, intensywnie myśląc, gdy coś mu wpadło do głowy. Pognał na piętro, gdzie urzędował Minister Magii i wpadł do gabinetu asystentki Kingsleya Shackelbota.
— Minister jest? — spytał od razu.
— Był pan umówiony? — rzekła urzędniczym tonem.
— Nie, ale…
— W takim razie nie mogę pana wpuścić.
Harry zgrzytnął zębami na młodą sekretarkę. Oparł się dłońmi o blat jej biurka i powiedział cicho:
— Przekaż mu, że za drzwiami stoi Potter ze sprawą życia lub śmierci.
Nie wiedział, co zmusiło ją do reakcji: nazwisko, mina czy treść wiadomości, ale zerwała się z krzesła i szybko poszła do biura Kingsleya. Po chwili zaprosiła go do środka. Czarnoskóry mężczyzna na powitanie uścisnął mu dłoń. Furia miał nadzieję, że ze względu na dobre relacje między nimi, Minister zgodzi się na to, o co chciał go prosić.
— Co to za sprawa? — zapytał Kingsley, wskazując mu krzesło naprzeciwko siebie.
— Zacznę od tego, czy masz plany na siedemnastą? — Mężczyzna zaprzeczył z widoczną podejrzliwością. Harry palnął prosto z mostu: — Mógłbyś udzielić mi ślubu?
— Co? — zdumiał się.
— Przyznam się bez bicia. Godzinę temu oświadczyłem się Silver. Zaszaleliśmy i postanowiliśmy się pobrać jeszcze dzisiaj. W całej pieprzonej Anglii nie ma osoby, która by się zgodziła, żeby tak szybko udzielić nam ślubu. Jesteś moją ostatnią deską ratunku.
Kingsley patrzył na niego z zaskoczeniem, by po chwili zacząć się śmiać.
— Poważnie?
— Jak to, że jesteś Ministrem Magii.
Kingsley odchylił się w krześle, patrząc na niego z rozbawieniem.
— Okej — zgodził się. — Powiedz tylko gdzie.
— Podeślę ci świstoklik.
— Dobra. W czymś ci pomóc? — zapytał wyraźnie rozweselony.
Harry zastanowił się chwilę.
— Właściwie w jednej sprawie. Mógłbyś załatwić mi zgodę na jakieś — szybko policzył coś na palcach — dwadzieścia świstoklików? Nie będę musiał marnować czasu na kilkakrotne tłumaczenie po co.
— Za piętnaście minut możesz zacząć je tworzyć. Zaraz to załatwię.
— Dzięki. Mam u ciebie dług — wyszczerzył się Furia.
— Jakieś wymagania? — zaśmiał się Kingsley.
— Zupełny spontan. Nie musisz walić formułkami z książki.
— Załatwione.
Pożegnali się. Przed wyjściem z biura Ministra Harry usłyszał jeszcze, jak Kingsley mówi swojej sekretarce, aby od godziny szesnastej nie wpisywała mu żadnych spotkań, zanim deportował się w kolejne miejsce. Pojawił się w uliczce przy Grimmauld Place 12. Szybko dostał się do domu, gdzie w zakurzonych szufladach znalazł pergamin, pióro i atrament. Usunął z krzesła i stołu kurz, a następnie sporządził listę osób, które miały zostać zaproszone na uroczystość, aby nikogo nie pominąć. Później podzielił pergamin na małe notki i zaczął od treści wiadomości do Blacków. Gdy minął kwadrans, zaczarował pergaminy w świstokliki i wysłał je do konkretnych osób. Stwierdził, że kolejnym ważnym elementem jest jedzenie. Tutaj pojawił się problem, bo kto mógł mu zrobić w dwie i pół godziny jedzenie na wesele?
— Zgredek? — rzekł trochę niepewnie i odetchnął, gdy rozległ się dźwięk charakterystyczny przy pojawieniu się skrzata domowego.
— Harry Potter sir! — pisnął rozradowany skrzat, patrząc na niego wielkimi oczami.
Furia przywitał się z nim i przeszedł do rzeczy.
— Zgredku, czy byłaby możliwość, żebyś wraz z kilkoma innymi skrzatami zajął się przygotowaniem jedzenia na około czterdziestoosobową uroczystość?
— Oczywiście, Harry Potter sir! — pisnął z entuzjazmem.
— Nie będziecie potrzebni w tym czasie w Hogwarcie?
— Są wakacje, więc mamy więcej swobody.
— W takim razie, jakbyś mógł, zorganizuj kilka skrzatów, które mogłyby zająć się przygotowaniem jedzenia i zapewnij je, że otrzymają odpowiednią zapłatę. Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów. Później chciałbym, żebyście przenieśli je w odpowiednie miejsce. Chwyć mnie, pokażę ci gdzie, okej? — Zgredek bez sprzeciwów ujął go za łokieć, a Harry deportował ich w miejsce, gdzie miała odbyć się uroczystość. — Zorganizuję jakiś stół.
— Zgredek się tym zajmie — zapewnił skrzat. — Krzesła też — dodał, zanim chociażby otworzył usta.
— A dałoby radę, żeby początkowo krzesła stały w tym miejscu — wskazał odpowiednie miejsce — a później, żeby pojawiły się przy stole? — Zgredek pokiwał z entuzjazmem głową. — Tak, żeby stały, jakby były naprzeciwko sceny.
— Czy to ślub, Harry Potter sir?
Furia roześmiał się lekko.
— Tak. Biorę ślub za jakieś dwie godziny.
Zgredek aż podskoczył z radości.
— Zgredek zajmie się jedzeniem i dekoracją! — zaproponował uradowany.
— Zgredek — rzekł Furia z uśmiechem — uwielbiam cię. — Skrzat zarumienił się, a jego oczy rozbłysły z radości jeszcze bardziej. — Za jakiś czas dostarczę wam alkohol.
Deportował się zaraz po Zgredku do hurtowni alkoholu czarodziejskiego i mugolskiego, gdzie spędził kolejne dwadzieścia minut. Cały pomniejszony asortyment wysłał do Zgredka, który zapewnił, że dostarczą go na wesele. Ostatnim elementem organizacji ślubu była muzyka. Nie brał pod uwagę zespołu, bo wiedział, że tego nie zorganizuje w półtorej godziny, a musiał przecież jeszcze zająć się doprowadzeniem się do porządku. Raczej skupił się na jakimś DJ-u, który dostosowałby odpowiednią muzykę do bawiących się osób. Wszystkie trybiki zaczęły pracować w jego głowie, by znaleźć jakieś rozwiązanie. Każda znajoma twarz pojawiła się przed jego oczami, by dzięki temu odnaleźć kogoś, kto mógłby się tym zająć. Navid. Mówił o osobie, która grała na ślubie jego siostry. DJ ten mieszkał gdzieś na Pokątnej. Od razu deportował się na uliczkę. Spytał o DJ-a Madame Malkin i właściciela księgarni, ale ci nie mieli o takiej osobie pojęcia. Dopiero gdy pytał o to sprzedawcę w lodziarni, pomocnica udzieliła mu informacji. Podziękował i natychmiast ruszył w odpowiednim kierunku. Zadzwonił do drzwi, a po chwili otworzył mu niski chłopak z zaszklonymi oczami. Spod komicznej czapki wystawały jasne kosmyki włosów, a chłopak natrętnie żuł gumę.
— W czym sprawa? — zapytał swobodnie na wstępie.
— Widzę, że chyba dobrze trafiłem. Jesteś DJ-em, tak?
— Ano — wyszczerzył się.
— Masz czas za godzinę, żeby pograć na weselu?
Chłopak wpuścił go do środka.
— Ano mam. Ale szybko to załatwiasz — szczerzył się.
— Zorganizowanie całego ślubu w cztery godziny. Coś ci to mówi? — odparł rozbawiony.
— Jeszcze mi powiedz, że to twój — parsknął, a Furia potwierdził. Chłopak zaśmiał się. — Ty hardcorze, ale jazda. Przejdźmy do szczegółów.
Ustalili cenę, DJ dowiedział się odpowiednich informacji i podpisali umowę. Furia zostawił mu świstoklik, którym miał się przenieść na miejsce. Widząc niewiele czasu, Harry pojawił się w Londynie, gdzie wpadł do sklepu z męską odzieżą i obuwiem. Złapał sprzedawczynię, która uprzejmie go przywitała.
— Sprawa wygląda tak: za jakieś pół godziny mam ślub. Potrzebuję jak najszybciej jakiegoś ubrania. W miarę eleganckie, ale nie sztywne. Da coś się zrobić?
Kobieta patrzyła na niego z zaskoczeniem, które przemieniło się w zastanowienie.
— Eliza! — Podeszła do nich młoda dziewczyna. — Ten pan zaraz bierze ślub. Szybko znajdź jakieś spodnie i buty. Styl: elegancji luz. Jakie koszty? — zwróciła się do Furii.
— Nie grają roli — odparł, a ta skinęła głową.
— Proszę dać nam chwilkę.
Obie pobiegły w głąb sklepu, by po chwili wrócić z zestawem ciuchów. Zamknęły go w przymierzalni, gdzie szybko ubrał to, co mu podały. Trafiły w sedno. Wybrały mu koszulę w ciemnoszarą i odrobinę jaśniejszą kratkę, do tego czarną marynarkę, ciemne jeansowe spodnie oraz czarne trampki. Sprzedawczyni klasnęła w dłonie, gdy się wyłonił.
— Perfekcyjnie — oznajmiła Eliza.
— Biorę to.
— Eliza, spakuj pana ubrania. Pana w takim razie zapraszam do kasy.
Przy kasie była kolejka złożona z samych kobiet. Niektóre zmierzyły go spojrzeniami, a jedna z nich nawet się zarumieniła. Sprzedawczyni spojrzała na nie i odgarnęła z oczu grzywkę.
— Drogie panie, czy będą panie tak miłe i ustąpią panu miejsca w kolejce? Ten pan zaraz bierze ślub, więc trochę mu się spieszy — palnęła prosto z mostu.
Zrobił się szum, a Furia usłyszał słowa: przystojniak i szczęściara.
— Niech pani szybko go obsłuży — oznajmiła jakaś kobieta w średnim wieku, a druga przyciągnęła go do kasy.
— Trzeba odciąć metki — udzieliła się kolejna i chwyciła nożyczki podane przez sprzedawczynię, by je poodcinać.
Momentami trzymała swoje ręce dłużej, niż to było konieczne, ale Furia się nie skarżył, bo wszystkie były tak uprzejme, że wpuściły go na sam przód kolejki. Ekspedientka nabiła wszystko na kasę, w trakcie gdy inne kobiety udzielały mu rad.
— Niech pan tylko zostawi ten zarost!
— Lepiej zgolić.
— Nie! Zarost jest bardzo męski, a panu on pasuje!
— Włosy niech pan trochę podniesie na żel!
— Może lepiej na bok?
— Na bok robią gówniarze.
— Hej, mój chłopak tak nosi!
— Niech pan nie zapina marynarki!
Zapłacił za zakupy i zerknął na zegarek.
— Cholera.
Zostało mu niecałe piętnaście minut, a musiał jeszcze załatwić opiekę Gabrielowi i sprawdzić, czy wszystko jest już gotowe. Eliza podała mu torbę z jego rzeczami, więc podziękował wszystkim kobietom i wybiegł odprowadzony ich chichotami. Gdy znalazł się poza zasięgiem wzroku mugoli, deportował się na miejsce uroczystości. Zgredek bardzo się postarał przy urządzaniu tego miejsca. Białe krzesła, każde z czerwoną różą przy oparciu, ustawione były tak równo, jakby mierzono odległość między nimi linijką. Pomiędzy dwoma rzędami krzeseł leżał czerwony dywan prowadzący do skromnego ołtarza. Punkt, gdzie Harry i Evelyn mieli złożyć przysięgę małżeńską, był szczególnie wyróżniony. Było to półkoliste przejście owinięte pachnącymi różami. Stół z białym obrusem i szklanymi wazonami z pojedynczymi różami na razie był zupełnie pusty, ale później miało się to zmienić. DJ miał już ustawiony sprzęt i czekał na przybycie gości. Zadowolony Furia deportował się ponownie na Grimmauld Place 12, gdzie napisał wiadomość do Blake:
Gdy będziecie na miejscu, zajmiecie się przez jakiś czas Gabrielem?
Czekając na odpowiedź, szybko doprowadził swoje włosy do względnego ładu, dochodząc do wniosku, że zarost zostaje.
Nie ma sprawy. Co się dzieje? — Przyszła odpowiedź.
Dzięki. Niedługo się dowiecie — odpisał i zadzwonił do Silver. — Jesteś gotowa? — spytał na wstępie.
— Jestem — odparła. — Nie wierzę, że to się dzieje.
Harry roześmiał się.
— Wszystko jest gotowe. Jeśli nie chcesz, żebym widział cię przed ceremonią, zostaw Gabriela w salonie i zostań w sypialni. Na stole położę ci świstoklik. Uaktywni się o siedemnastej dziesięć.
— Okej.
— Silver?
— Tak?
— Kocham cię.
— Też cię kocham, wariacie.
Rozłączyli się, a po chwili Furia deportował się do domu. Chociaż kusiło go zajrzenie do sypialni, nie spojrzał tam. Zostawił świstoklik na stole, chwycił Gabriela na ręce i przytrzymał wózek, by następnie deportować się na Grimmauld Place.
— Zgredek?
Skrzat pojawił się tuż przed nim.
— Harry Potter sir!
— Goście już są?
— Tak, sir.
— Mógłbyś zabrać Gabriela i przekazać go Blake i Blaise’owi?
— Z radością!
Harry przekazał mu śpiące dziecko ubrane w lśniąco białe ubranko.
— Byłem na miejscu. Jest genialnie — rzekł jeszcze Furia. — Dziękuję ci.
Oczy Zgredka błysnęły radośnie.
— To zaszczyt, Harry Potter sir!
Zniknął z Gabrielem i wózkiem. Furia zerknął w stronę lustra. Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie miał czasu się stresować, ale teraz zaczynał odczuwać zdenerwowanie. Był jednak zupełnie pewny swojej decyzji. Uświadomił sobie jeszcze, że druhna powinna mieć bukiet kwiatów, a Jasmine nie była tego świadoma, więc szybko deportował się do kwiaciarni, gdzie kupił mały bukiecik. Stamtąd dostał się wprost na miejsce uroczystości.
— Jesteś! — wrzasnęła na wstępie Madison, wystrojona jak nigdy. — Co się dzieje?
— Coś kompletnie szalonego — odparł ze śmiechem i pognał dalej.
Odnalazł Jasmine i Dracona, dostrzegając, że Blaise i Blake już zajmują się Gabrielem. Podał rudej bukiecik i nic nie tłumacząc, pociągnął ich w stronę ołtarza.
— Tutaj stójcie — oznajmił tylko.
Dookoła trwały dyskusje, bo nikt nie wiedział, co się dzieje, ale wszyscy dostosowali się do jego wskazówki i ubrali się elegancko, ale nie sztywno. Po szybkim przejrzeniu ludzi stwierdził, że prawdopodobnie nikogo nie brakuje. Kingsley bez ochrony wywołał spore zainteresowanie, ale o powodzie swojego przybycia nie pisnął ani słówkiem. Furia zerknął na DJ-a, który uniósł kciuki w górę, dając znać, że wszystko jest w porządku. Harry skierował się do Erica stojącego z Rebeccą, Blackami i Lupinami. Teraz wszystko miało się wydać.
— Harry, co ty znowu wymyśliłeś, do… — zaczął Łapa.
— Cicho, bo rzucę na ciebie Silencio — przerwał mu i spojrzał na Erica, by rzec: — Chciałbyś zaprowadzić córkę do ołtarza?
Cała szóstka spojrzała na niego w szoku, gdy zrozumieli jego słowa. Syriusz otworzył szeroko usta. Rozległ się zaskoczony głos Madison:
— Oni biorą ślub!
 Wiadomość szybko dotarła do uszu każdego gościa. Furia nie zaprzeczył, kwitując to jedynie uśmiechem. Zdumiony Eric kiwnął głową.
— Za kilka minut pojawi się na końcu dywanu — powiadomił Harry, a mężczyzna ponownie skinął głową w osłupieniu i odszedł na wyznaczone miejsce.
Brunet wyszczerzył się jeszcze do nadal zszokowanego Łapy i poszedł w stronę ołtarza.
— Czy my jesteśmy świadkami? — zapytała Jasmine, a Harry skinął głową.
— Dopiero teraz mi o tym mówisz?! — warknął Draco.
— Pięć godzin temu nie miałem pojęcia, że się będę hajtać, a o świadku miałem myśleć? — odpowiedział.
Fortis zdębiał na te słowa.
— Skoro już wszyscy wiemy, dlaczego się tutaj znaleźliśmy, proponuję wszystkim usiąść — oznajmił Kingsley jako mistrz ceremonii.
Wszyscy rozsiedli się w krzesłach, non stop zerkając na Harry’ego z bezgranicznym zdumieniem.
— Co wam obiło? — zapytał Draco cicho, patrząc w stronę Erica, gdzie miała pojawić się panna młoda.
— Dobre pytanie — odpowiedział, a Kingsley parsknął śmiechem.
Furia rozejrzał się, by sprawdzić, czy na pewno wszyscy goście przybyli ze swoimi partnerami. Alano wyszczerzył się do niego, pukając się po głowie, Jason uniósł kciuk w górę, a Madison uśmiechała się do niego tak szeroko, że kącikami ust niemal dotykała uszu. DJ włączył cichą muzykę pasującą do ceremonii i jednocześnie biorąc pod uwagę gust pary młodej, o który pytał przy ustalaniu szczegółów. Harry zerknął na zegarek. Została minuta do uaktywnienia się świstoklika. A jeśli Silver się rozmyśli i świstoklik pojawi się sam, bo dziewczyna go nie dotknie? Nie było u niej żadnych oznak zwątpienia, gdy rozmawiali przez telefon, ale wszystko mogło się zmienić w ekspresowym tempie.
Rozległ się świst charakterystyczny przy podróży świstoklikiem. Silver pojawiła się tuż obok swojego ojca. Była piękna. Włosy ułożyła w lekkie fale opadające na ramiona. Brązowe tęczówki podkreśliła konturówką i brązowym cieniem do oczu. Postawiła na subtelne kolory sukienki. Waniliowa zwiewna część garderoby podkreślała jej delikatną urodę. Idealne dopasowana góra podkreślała jej zgrabną figurę mimo urodzenia dziecka, a zwiewny materiał puszczony do kolan nadawał jej lekkości. Buty na szpilce wizualnie wydłużały jej nogi, a jej uśmiech dopełniał całości. W dłoni trzymała mały bukiecik konwalii. Ich spojrzenia spotkały się.
Dziewczyna przeniosła wzrok na ojca, który z szerokim uśmiechem wystawił ramię, aby przejść razem po dywanie do ołtarza. Wszyscy wpatrywali się w Silver z zachwytem, gdyż wyglądała jak anioł, a Madison aż trzepnęła Alano w głowę, żeby się opamiętał. Eric i Evelyn powoli ruszyli do ołtarza wśród klimatycznej muzyki. Gdy wreszcie stanęli przy Harrym, mężczyzna przekazał córkę w jego ręce, kiwając mu lekko głową z uśmiechem. Mężczyzna usiadł w pierwszym rzędzie pomiędzy swoją żoną a nadal lekko zszokowanym Syriuszem. Para oderwała od siebie spojrzenia i odwróciła się do Kingsleya. Minister rozpoczął ceremonię.
— Spotkaliśmy się tutaj, aby połączyć węzłem małżeńskim Harry’ego Jamesa Pottera i Evelyn Rebeccę Shirley…
Przemowa Kingsleya była zupełnie inna od tych, które wygłaszali urzędnicy. Była swobodniejsza, czasami zabarwiona lekkim żartem, dlatego goście zrozumieli, że cała ta ceremonia jest zupełnie spontaniczna.
 — Teraz para młoda złoży przysięgę małżeńską — oznajmił Kingsley, więc Silver oddała swój bukiecik Jasmine, a następnie wraz z Harrym odwrócili się w swoją stronę, chwytając się za ręce. — Pierwszy przysięgę małżeńską złoży pan młody.
Nikt się nie zdziwił, gdy z ust chłopaka nie usłyszeli standardowej formułki przysięgi małżeńskiej, chociaż takich słów chyba nikt poza Evelyn się nie spodziewał.
— Ja, Harry James Potter, przysięgam tobie, Evelyn Rebecco Shirley, że nigdy cię nie zawiodę, żadnych wypadów do barów z kolegami bez twojej zgody nie urządzę, na inną nawet nie spojrzę, złego słowa nie powiem o swojej teściowej, a wypłatę oddam w ręce twoje. — Evelyn ledwo powstrzymywała śmiech, goście chichotali, niektórzy parskali śmiechem. Furia mrugnął do swojej przyszłej żony i dodał poważniej, wiedząc, że z magią nie ma żartów: — Przysięgając na swoją magię, obiecuję tobie, Evelyn Rebecco Shirley, miłość do końca naszych dni, wierność, wsparcie w zdrowiu i chorobie oraz poświęcenie dla rodziny. — Odetchnął lekko i ciągnął: — Obiecuję traktować Gabriela jak własnego syna, dlatego przekazuję mu dziedzictwo krwi rodu Potterów.
Wiedział, że taka przysięga wiąże go na całe życie z Gabrielem, który miał zostać jego prawdziwym dzieckiem. Krew starego rodu Potterów miała pokonać krew gwałciciela dzięki szczerej miłości Harry’ego do syna. Wszystko przekazywane przez krew miało przejść na Gabriela, łącznie z umiejętnościami, cechami charakteru czy wyglądem. Furia wiedział, że nawet taka przysięga całkowicie nie wyeliminuje cech gwałciciela, ale zawsze istniała szansa, że zostanie to zminimalizowane. Oczy Silver rozszerzyły się w szoku po tych słowach. Równie zaskoczony Kingsley otrząsnął się z zadumy i zareagował tak, jak należało przy takiej przysiędze.
— Evelyn Rebecco Shirley, czy jako matka dziecka akceptujesz przekazanie dziedzictwa krwi?
Blondynka, ledwo hamując płacz, powiedziała pewnie:
— Tak.
— Proszę o podejście rodziców chrzestnych dziecka wraz z nim.
Blaise chwycił Gabriela na ręce i podszedł do ołtarza wraz z Blake.
— Czy jako rodzice chrzestni Gabriela zgadzacie się na przekazanie dziedzictwa krwi?
— Tak — odparli zgodnie.
— Dziedzictwo krwi zostaje przekazane.
Powietrze zafalowało. Złote strumienie spłynęły po ramionach Harry’ego, zatrzymując się przy jego dłoniach. Część z nich pierścieniem otoczyła Gabriela na poziomie serca, a później w nie wchłonęła, nawet nie budząc dziecka. Kingsley skinął głową chrzestnym dziecka, by odeszli i rzekł:
— Teraz przysięgę małżeńską złoży panna młoda.
Dziewczyna potrzebowała chwili na otrząśnięcie się. Następnie uśmiechnęła się, by wypowiedzieć własną przysięgę:
— Ja, Evelyn Rebecca Shirley, przysięgam tobie, Harry Jamesie Potterze, że wstydu ci nie zrobię, po balandze z kumplami nie będę cię spowiadać, nie zapuszczę żurawia do twojego portfela, twoją skacowaną głowę wyleczę, a dzieci urodzę ci tyle, ile potrafisz zrobić. — Ponownie rozległy się chichoty od strony gości. Draco chrząknął, maskując śmiech. Evelyn również mrugnęła do rozbawionego przyszłego męża i powiedziała: — Przysięgając na swoją magię, obiecuję tobie, Harry Jamesie Potterze, miłość do końca życia, wierność, wsparcie w złych chwilach i opiekę w chorobie oraz poświęcenie dla rodziny.
Po jej ramionach spłynął strumień magii łączący się ze strumieniem Furii. Pojawiła się złota kula, która wniknęła w ich serca, na moment zapierając im dech w piersiach. Na ich palcach pojawiły się obrączki.
— Jako Minister Magii ogłaszam, że poprzez magiczny węzeł i kontrakt, małżeństwo pomiędzy Harrym Jamesem Potterem oraz Evelyn Rebeccą Shirley zostało zawarte. W imieniu Ministerstwa Magii życzę młodej parze wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. — Następnie zwrócił się do Harry’ego z uśmiechem: — Możesz pocałować pannę młodą.
 Widząc niemal płaczącą ze szczęścia Silver, pocałował ją mocno w usta. Goście zaczęli klaskać i wiwatować. Furia dawno nie czuł się tak szczęśliwy jak teraz. Gdy tylko się od siebie odsunęli, Jasmine z piskiem się na nich uwiesiła i mocno oboje wycałowała. Draco klepnął Harry’ego w plecy.
— Ty szalony człowieku.
Roześmiali się zgodnie, a Fortis złożył im życzenia. Rebecca płakała rzewnie, mocno ich ściskając, a Eric uściskał Furię, mówiąc:
— Jednak się doczekałem. A tak się zapieraliście. — Później rzekł poważnie, patrząc mu w oczy: — Liczę na ciebie.
Harry usłyszał piski Evelyn, gdy Syriusz niemal rzucał nią z radości. Następnie dorwał się do chrześniaka. Pewnie nim także by rzucał, ale ten okazał się za ciężki.
— Wypłaty to lepiej pilnuj, bo całą roztrwoni. Wiem po sobie — poradził.
Furia zaśmiał się na to stwierdzenie, ale nie mógł opanować śmiechu, gdy po odejściu mężczyzna zawył:
— Remus, daj chusteczkę, będę ryczeć!
Dixon mocno przytulił się do pary młodej i życzył im wszystkiego najlepszego. Spotkali się z różnymi dziwnymi życzeniami, często zabawnymi, szczególnie od chłopaków z dywizjonu.
— Trzymaj go krótko — stwierdziła Madison do Silver. — Szczęściara. Obiecał ci oddawać całą wypłatę. — Evelyn roześmiała się głośno. — A ty tylko nie zrób całej drużyny quidditcha — dodała do Harry’ego, mocno go ściskając.
Gdy tylko wszyscy złożyli życzenia, krzesła podjechały do stołów, na którym pojawiło się jedzenie i alkohol, a ziemia pod ich stopami zamieniła się w parkiet. Goście zostali zaproszeni do posiłku.
— Tak szczerze to wątpiłam, że ze wszystkim zdążysz — przyznała Evelyn, kiedy talerze wszystkich gości się zapełniły.
— Dla chcącego nic trudnego — odparł z uśmiechem.
— Ale pojechaliście po bandzie — zaśmiał się Toby siedzący obok Jasmine, która spoczęła na miejscu dla druhny obok pary młodej.
— Chwyciło zdziwko, nie? — zaśmiała się Silver.
— I to jakie — odparł Draco. — Ni z tego, ni z owego, dostałem wiadomość, że mam zwijać Astorię, wystroić się i o siedemnastej uaktywni się świstoklik, a na miejscu dowiadujemy się, że jesteśmy na ślubie.
— Nie napisałeś im, co to za impreza? — roześmiała się Silver w stronę swojego męża.
— A po co? Zaczęłoby się niepotrzebne zamieszanie, a tak przyszli na gotowe.
Evelyn wybuchnęła śmiechem.
— Jesteś niemożliwy. Mówię to po raz kolejny dzisiejszego dnia.
— Ale jak udało wam się to wszystko tak zorganizować w kilka godzin? — nie dowierzała Carmen, siedząc niemal naprzeciwko nich.
— Jemu — poprawiła ją Silver. — Ja miałam tylko przyszykować siebie i Gabriela. Jednak sama jestem ciekawa — dodała do Harry’ego.
— Ma się znajomości.
— A tak dokładniej? — ciekawiła się Blake, pilnując śpiącego Gabriela w wyciszonym wózku.
— Miejsce pamiętałem z jednej z misji. Jedzeniem zajął się Zgredek i kilka skrzatów z Hogwartu. Gdy dowiedział się, że chodzi o ślub, uparł się, żeby zająć się dekoracją. O DJ-u kiedyś wspomniał mi Navid, więc od razu go załatwiłem. Najwięcej czasu straciłem na szukaniu jakiegoś urzędnika. Nikt nie chciał z miejsca udzielić ślubu.
— Więc poleciałeś do samego Ministra Magii — zaśmiał się Blaise.
— No tak wyszło — wyszczerzył się. — Już myślałem, że utknę w sklepie i nie zdążę, ale jak wszystkie kobiety dowiedziały się, że zaraz spóźnię się na swój ślub, wepchnęły mnie na początek kolejki i poodcinały metki.
Wszyscy zaśmiali się na te słowa.
— I co? Można zorganizować ślub i wesele w cztery godziny? Można — roześmiała się Evelyn.
— Trzeba coś zrobić z Gabrielem — mruknął Furia do Silver, gdy wokoło rozpoczęły się rozmowy na temat tak szybkiego ślubu. — Wszyscy mają się bawić, a nie zajmować dzieckiem.
— Racja — odparła w zastanowieniu.
— Spytam mojej mamy — wtrąciła Tonks. — Lubi dzieci, więc pewnie chętnie się nim zajmie.
— To nie będzie żaden problem?
— Coś ty — uśmiechnęła się. — Weźcie tylko jego najpotrzebniejsze rzeczy i sprawa załatwiona.
— Dzięki. Ratujesz nam życie. Wszystko jest w wózku — odpowiedziała blondynka z wdzięcznością.
Szybko zabrały Gabriela i wózek, a następnie deportowały się w odpowiednie miejsce. Furia został, żeby mieć nad wszystkim kontrolę. Łapa wyszczerzył się, gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Harry zaśmiał się lekko w odpowiedzi na ten gest.
— Ale się nawalę — stwierdził Syriusz, a Carmen trzepnęła go w łeb.
— Witaj w klubie — dodał Eric. — Może toast. Hej! — zawołał, ale został uciszony przez Rebeccę, która z powrotem usadziła go na krześle.
— A panna młoda? — Popukała się w głowę. — O córce zapomniałeś z emocji?
Ludzie dookoła zachichotali. Tonks i Silver wróciły i szybko zajęły swoje miejsca.
— Jak Dixon zaśnie, możecie go zanieść do mojej matki — rzekła metamorfomag do Carmen, która z uśmiechem jej podziękowała.
— Coś nas ominęło? — spytała Silver swojego męża.
— Twój ojciec zadeklarował, że się upije i ma zamiar… Właśnie — zakończył, gdy Eric wstał z kieliszkiem szampana w dłoni.
Wzniesiono toast na cześć pary młodej, a później wtrącił się DJ:
— Kochani, czas na pierwszy taniec młodej pary. Mamy dość hardcorową parę młodą, więc nie będziemy się nudzić.
— Harry, na ile mu pozwoliłeś? — spytała Evelyn z obawą.
— Tak szczerze? Powiedziałem mu, że ma robić, co uważa za słuszne, bo trochę mi się spieszyło, jak można się domyślić — odparł niepewnie.
Spojrzeli na siebie z przerażeniem, a Draco i Jas zachichotali.
— Pan młody podał kilka ulubionych zespołów obojga…
— O Merlinie — wypsnęło się Furii, gdy uświadomił sobie, jakie zespoły podał. Same rockowe i metalowe, na pewno niepasujące na pierwszy taniec.
Rozległy się chichoty. Nie mając wyjścia, para młoda weszła na parkiet jako pierwsza. Byli w połowie drogi, gdy DJ włączył piosenkę. Metalową. Z mocnym wokalem, wręcz wrzaskiem. Oboje wymienili spojrzenia. Evelyn wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, a Harry popukał się w głowę, patrząc na walniętego DJ-a, który w odpowiedzi roześmiał się i włączył coś bardziej klimatycznego.
— I kolejna piękność zaobrączkowana — westchnął Alano, patrząc na tańczącą parę.
— I tak do niej nie pasujesz — podsumowała Madison ze wzrokiem skierowanym w stronę pary młodej.
Por que1? — załamał się.
— Szczerość do bólu? — Skinął głową. — Jesteś dla niej zbyt delikatny. — Alano oburzył się, a chłopaki z dywizjonu zaśmiały się cicho. — Chodzi o to, Hiszpan, że jesteś lowelasem skaczącym z kwiatka na kwiatek i to ci pasuje. — Nie zaprzeczył. — W najbliższej przyszłości nie masz zamiaru się ustatkować, poza pracą masz niemal wszystko w dupie, a w głowie chodzą ci tylko imprezy. Prawda?
Po krótkim zastanowieniu odpowiedział z wyszczerzem:
Si2.
Dywizjon parsknął śmiechem.
— Furia ma głowę na karku, jest odpowiedzialny, co widać po złożonej przysiędze i zachowuje się jak facet, a nie nastolatek, pacanie — rzekła Madison. — Zestawienie: Silver – delikatna blondynka, która potrzebuje faceta — podkreśliła — która jednak postawi na swoim, gdy będzie trzeba i przywoła go do pionu, oraz Furia – ciemnowłosy, twardy auror z jakimś celem w życiu. Trybiki pracują? Widzisz różnicę? Jakby Gabriel zaczął płakać, uciekałbyś z wrzaskiem.
— Zrozumiałem. — Alano wywrócił oczami wśród rechotów.
— Może zejdziesz na ziemię, gdy zacznie ci zależeć na jakiejś dziewczynie, bo na razie to jesteś ciężkim przypadkiem — podsumowała.
Mrugnęła do tłumiącej śmiech Erin, a następnie dołączyła do klaszczących gości, gdy pierwszy taniec młodej pary się skończył.
— Zapraszamy do zabawy — powiedział DJ przez mikrofon, a po chwili parkiet zapełniony był tańczącymi parami.
Chłopak puszczał różnorodną muzykę, do której wszyscy świetnie się bawili. Goście jedli, pili, rozmawiali. Wreszcie dywizjon dorwał do siebie pana młodego. Byli już widocznie podpici, ale zupełnie im to nie przeszkadzało.
— Coś ty narobił, stary — zaszlochał Isaac komicznie. — Hajtać ci się zachciało to mogłeś dać znać. Bym ci ten pomysł wybił z głowy.
Harry roześmiał się.
— Widzisz, Isaac, w życiu każdego mężczyzny przychodzi taki moment, w którym chce się ustatkować. Ale tobie to jeszcze nie grozi.
Blondyn zaśmiał się szczerze.
— Dopóki nie zdziadziejesz i nie znajdziesz się pod pantoflem, nie będę narzekać — stwierdził. — Ale o tych balangach to nie mówiłeś na serio, nie? — zaniepokoił się.
Furia spojrzał na niego poważnie.
— Mówiłem pod przysięgą, stary.
Isaac zdębiał i otworzył w szoku usta. Jason parsknął śmiechem.
— Najpierw mówił o balangach czy przysięgał na magię, czubku? — wyprowadził go z błędu.
Isaac zastanowił się chwilę, a później wyszczerzył.
— Takiego czegoś nie gadałbym pod przysięgą, głupku — dodał Furia z rozbawieniem, a blondyn klepnął go w plecy z wyszczerzem.
Zatańczył z każdą kobietą znajdującą się na weselu, wypił z każdym, kto chciał wypić z panem młodym, wysłuchiwał pijackiego gadania różnych osób, w szczególności Syriusza, którego nawet Carmen nie potrafiła przywołać do porządku. Podpity Lunatyk okazał się być dość rozrywkową osobą i również Tonks była tym zaskoczona. DJ włączył jakiegoś przytulańca, więc Furia porwał swoją żonę w ramiona, uciekając od bredzącego Toby’ego. Jasmine zaciągnęła swojego chłopaka, dołączając do kilku bujających się par.
Gdy wesele się skończyło, słońce zaczęło wschodzić. Zgredek zadeklarował, że zajmie się porządkiem, więc para młoda wróciła do domu. Wcześniej Furia pomógł Carmen przenieść kompletnie pijanego Syriusza do mieszkania. Para młoda skierowała się do drzwi swojego domu, lecz przed nimi Harry zatrzymał się i wziął żonę na ręce.
— Mugolska tradycja? — zaśmiała się, obejmując go za szyję, gdy przekroczył próg.
— Też — uśmiechnął się, zatrzaskując kopniakiem drzwi.
Nie zdziwiła się, kiedy zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku, na które pociągnęła go za sobą. Przyciągnęła go do namiętnego pocałunku, który natychmiast odwzajemnił. Nie spiesząc się, zrzuciła z niego marynarkę, a później rozpięła guziki koszuli. W tym samym czasie Furia odnalazł zamek jej sukienki, więc powoli go rozpiął. Później jego dłoń znalazła się na jej kolanie i skierowała wyżej, na biodro, podnosząc sukienkę w górę. Podciągał ją coraz wyżej, aż wreszcie ściągnął z niej ubranie. Silver po chwili odrzuciła na bok jego koszulę. Jego usta zjechały na szyję, a gdy zaczęła odpinać pasek spodni, spojrzał w jej roziskrzone oczy.
— Planujesz spać tej nocy, żono? — zapytał, a ona uśmiechnęła się szeroko, rozpinając rozporek.
— Nie planuję, mężu — odpowiedziała. — I rankiem też nie.
Uśmiechnął się.
— Taką miałem nadzieję — powiedział cicho i pocałował ją po raz kolejny, na pewno nie ostatni tej nocy.

1 Por que? – z hiszp. Dlaczego?
2Si – z hiszp. Tak

***************************

Ostatnio przez jakiś czas nie było fragmentu rozdziału, bo coś się chrzaniło na blogspocie i nie mogłam zapisać zmian.
Anonimowy, Gabriel, bo po prostu Gabriel ;) Podoba mi się to imię ;)
Katie Smith, każdy ma prawo do własnej opinii, więc nie będę bić ;) Żadnego rozdziału nie piszę na odwal, więc szkoda, że tak to odczułaś. Tak naprawdę nie wiem, jak miałabym zwrócić więcej uwagi na animagię. Wydawało mi się, że jest jej wystarczająco.
Anonimowy, kurczę, to już drugie takie dziwne pytanie, które dostałam. Poprzednie było na asku o wzrost Nicole, a teraz czy Gejsza miała grzywkę. Trochę wyobraźni, ludzie xD

Z okazji Dnia Kobiet, życzę Wam, dziewuszki, fajnych facetów, żeby Was nie wkurzali i spełnienia wszystkich marzeń!
Jaram się, bo nowa piosenka Linkin Park ♥
Załamuję się, bo przeziębienie :c
Nie lubicie Silver, a ja Wam wyrąbałam ze ślubem, huehuehue xD
Wiecie co? Docieram do końcowych faz opowiadania. Widzę, że już poruszam ostatnie wątki, chociaż kilka rozdziałów jeszcze napiszę. Na razie mam 46. W 55 powinnam się zmieścić. Przynajmniej taką mam nadzieję i mam nadzieję, że nie zacznę się standardowo rozpisywać ;)
Do kolejnej notki i dziękuję za komentarze ;*

12 komentarzy:

  1. Jestem totalnie zdziwiona tym, że Silver i Harry wzięli ślub. Patrzę na ten rozdział i nie mogę uwierzyć.
    Dziedzictwo krwi. Hmm.. nawet ciekawy pomysł. Ciekawe czy Gabriel będzie wężoustny. c:
    Pisałam w poprzednich rozdziałach, że nie lubię Silver? Chyba tak. Zdania nie zmieniłam. ;_;
    55 rozdziałów IM. Jakiś raj *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. To żeś doje*ała z tym ślubem. Wiedziałam, że Furia jest szalony, no ale, że aż tak!? Pacze i oczom nie wierze O.o Pomysł ze ślubem zarąbisty, po prostu brak mi słów. I teraz mam nadzieje, że Gabriel będzie podobny do Harry' ego. A te baby w sklepie mnie rozwaliły! Lubie czytać, gdy ktoś mówi, że główna postać jest przystojna lub piękna, bo wtedy tekst nabiera barw. Dzisiaj myślałam, że Instynkt Mordercy jest już za długi i to się tak ciągnie, że już nic ciekawego nie będzie, ale ty zawsze potrafisz mnie zaskoczyć xD
    Mi$ia

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Świetne! Świetne!!! ♥♥♥♥♥
    Cudowny rozdział ^^
    Już się nie doczekam następnego!!
    Pozdrawiam i życzę weny!
    ^-^

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajna notka!
    Tak samo jak w poprzedniej, strasznie szybko się akcja dzieje, chociaż teraz było to uzasadnione ślubem :3
    A może to ja za szybko czytam? xD

    Nie no, podobało mi się to! Ślub w 4 godziny - baardzo w stylu Furii. Dziedzictwo krwii *-* Oby Gabriel był najlepszy w Quidditcha, jakiś super dobry w czarach, wężousty, łatwo opanował animagię i bezróżdżkową i żeby został Ministrem Magii! xD
    Ale nie wybiegajmy w przyszłość.
    Rozwaliły mnie teksty Dj'a. :3
    BARDZO cieszę się z tego, że ten ślub był tak szybko. Gdyby był planowany tygodniami to nie byłoby takie fajne xD

    Ulubiony fragment notki? "— Remus, daj chusteczkę, będę ryczeć!" <333

    Jak dla mnie, IM mogłoby się teraz skończyć, (chodzi o to, że w takim momencie, nie że mam dość czy coś! :o) ale i tak bardzo fajnie, że czeka nas jeszcze ok. 18 rozdziałów *-* (18 tygodni to 55 rodział będzie .. 14 czerwca :o Aż szkoda, że jeszcze tylko 3 miesiące :c)

    Przeczytałam przepowiednie .. Uwielbiasz skakać z nastrojami notek, żeby tak ze ślubu Harry'ego od razu na akcje z wampirami? xD
    "różdżkę i małego zabójcę" - mały zabójca? o.o
    Nie mogę się doczekać soboty *u*

    ~Kejti ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cu-do-wny :D Uwielbiam takie ^^
    W następnym rozdziale będzie Tony!
    @Katie Smith o małego zabójcy używa się do zabijania wampirów z tego co kojarzę, więcej możesz na pewno przeczytać w notkach o wampirach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow *.* Rozdział zniewalający! Musze przyznać, że takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam. Miałam podejrzenia co do tego, że za niedługo wezmą ślub, ale tak nagle?! Przez myśl mi to nie przeszło. Także pomysł naprawde wspaniały. Całą notke bardzo przyjemnie się czyta. Teksty DJ-a mnie rozwaliły ale jeszcze lepsze były przysiegi ^^ :D Mam tylko jedno pytanie czy w przysiędze Harrego zamiast "twojej teściowej "
    nie powinno być "mojej teściowej" ?? Albo coś tam jest pokręcone, albo ja źle przeczytałam :) Kocham twoj styl pisania!! Życze weny!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odjazdowe! xD Niektóre rzeczy po prostu rozwalające... Sprawa życia i śmierci... Ou yeah, będzie Tony! xD Syriusz niby taki twardziel, a niestety, chusteczki potrzebował...
    Czekam na jakąś wielką sprawę, która wstrząśnie całym światem magii! Chociaż bardzo możliwe, że niczego takiego nie będzie, ale warto mieć nadzieję! xD
    Pozdro ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ah, ten ślub był po prostu genialny <3 xD Harry jak zwykle wyjebał jak łysy grzywką o kant koła (to Twoja wina, że walę tym tekstem! xD Po raz kolejny czytam od początku BM, bo DO i DC czytałam już chyba z 10 razy xD). Ślub wyjebany w kosmos, serio ;) Syriusz genialny jak zwykle! "Remus, daj chusteczkę, będę ryczeć!" Normalnie uwielbiam tego człowieka! :D Ten DJ podbił moje serce, gościu był zajebisty xD "Pięć godzin temu nie miałem pojęcia, że się będę hajtać, a o świadku miałem myśleć?" ten tekst mnie po prostu powalił na ziemię.. ze śmiechu xD Dosłownie wylądowałam na podłodze, aż moja mama zaczęła się zastanawiać czy chora nie jestem xD
    Tradycyjnie dużo weny i wolnego czasu :D Ten tom niech się ciągnie nawet do 100 rozdziałów, nie mam nic przeciwko :)
    Pozdrowionka! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział bije wszystkie inne!!!

    Ty to masz wyobraźnię! XD
    Dawno się tak nie szczerzyłam!
    Jak pod poprzednią notką napisałam o dwóch perełkach, tak ten rozdział jest jedną, wielką perłą! :3

    Ślub w cztery godziny?! To w ogóle nożliwe?! XD
    Świetnie wszystko opisałaś, reakcje postaci itd.

    Zgadzam się z tym nienormalnym DJ-em:
    HARRY JEST CHOLERNYM HARDCOREM!!!

    Ja nie potrafię ogarnąć, jakim cudem on jeszcze chodzi po tym świecie, mając taki poje*any umysł XD

    Nie ma to jak znajomości XD
    Ale, żeby zaprosić Ministra Magii na ślub?!
    I to jako postać prowadzącą ceremonię?! XD

    Dwa słowa:
    Niedoje*anie mózgowe XD

    A Zgredek? :3
    Jedna z ulubionych postaci dzieciństwa <3
    Kocham tego szalonego skrzata ;*

    Ogółem, rozdział był zaje*isty!
    Do tej pory mam banana na ustach!

    Uściski,
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    jejciu to było wspaniałe, całkowicie pełen spontan z tym ślubem Harrego i Silver, ale to chyba było właśnie najlepsze, wszyscy zaskoczeni, goście dowiedzieli się o imprezie, ale nie wiedzieli o jaką dokładnie chodzi…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    to było wspaniałe, jaki spontan z tym ślubem Harrego i Silver, ale to chyba było właśnie najlepsze... goście dowiedzieli się o imprezie, ale nie wiedzieli o jaką dokładnie chodzi… ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń