„…Do you understand that we will never be the same again?
The future's in our hands and we will never be the same again…”
[Bastille – Things We Lost In The Fire]
Pierwszy moment po
przebudzeniu okazał się inny, niż Harry oczekiwał. Był przekonany, że obudzi
się w miękkim łóżku z Silver wtuloną w jego klatkę piersiową. Szybko uświadomił
sobie, że nie jest w sypialni, lecz ułożył się na mchu, a jego poduszka znajduje się w jego włosach i
głowa leży tylko na wilgotnym liściu. Słońce zdołało przedrzeć się przez drzewa
i snop światła padał prosto na jego twarz. Rozejrzał się wokół. Wszyscy jeszcze
spali w różnorodnych pozycjach. Noga Jasona znalazła się w ich zgasłym ognisku,
a Mickey miał rękę zarzuconą na głowę Alano. Furia usiadł na ziemi, czując, że
jego ubranie jest wilgotne od porannej rosy i krzywiąc się przez obolałe ciało.
Zerknął na zegarek znajdujący się na nadgarstku Isaaca. Dochodziła ósma. Wstał,
żeby rozprostować kości. Musieli ruszać w drogę, żeby jak najszybciej się stąd
wydostać.
— Pobudka!
Rozległy się słabe jęki
protestu, ale po chwili wszyscy wreszcie się ruszyli. Madison znowu narzekała
na brak szczoteczki i pasty do zębów, gdyż nieświeżość w ustach była dla niej
największym utrapieniem. Na śniadanie zjedli po jednym bananie, które zdołali
znaleźć dzień wcześniej. Następne ruszyli w dalszą wędrówkę.
Według kalendarzyka
Jaspera po dżungli chodzili już tydzień. W ich serca wkradało się coraz większe
przerażenie, że nie odnajdą drogi do domu. Żywili się głównie bananami i
kokosami, bojąc się spróbować jakiejś napotkanej rośliny, ponieważ nie wiedzieli,
czy się nie zatrują. Mijali różnorodne gatunki zwierząt. Czasami obawiali się,
że zostaną zaatakowani, ale zdarzyło się to tylko raz, gdy małpa ukradła im
banany. Poza tym mieli w tej kwestii olbrzymie szczęście. By oderwać myśli od
sytuacji, w jakiej się znajdowali, dużo ze sobą rozmawiali. Opowiadali o swoim
życiu przed poznaniem się, o różnych anegdotach ze swojego życia i zawodach
miłosnych. Częste opady deszczu znacznie utrudniały im całą sprawę, choć po
trzecim deszczu z kolei zaczęli łapać krople na liście, używając ich jako
misek, a później pili z nich wodę. Raz trafili na małe jeziorko, w którym
przemyli twarze i przepłukali swoje brudne i przepocone koszule oraz bieliznę.
Nadzieja wszystkich skierowana na telefon Furii została całkowicie zdeptana,
gdy ten się rozładował. Teraz nie mieli najmniejszej szansy na skontaktowanie
się z kimś, kto mógłby im pomóc.
— Mam nogi owłosione
tak, jakbym była facetem — marudziła Madison, dla której czymś najbardziej
uciążliwym był brak łazienki lub chociażby podstawowych przyrządów do
zachowania higieny. — Co ja zrobię, jak dostanę okres?! — przeraziła się nagle
i aż stanęła w miejscu. — Według kalendarzyka Jaspera wypada mi za dwa dni!
— Ups — mruknął Jason.
— Ups? Człowieku,
wszystko będzie mi płynąć po nogach! — jęknęła. — Potrzebuję podpasek!
— Ale co my możemy
zrobić? — wymamrotał Navid.
Madison była tak przygnębiona
tą sprawą, że mężczyźni musieli znaleźć rozwiązanie.
— Może mech? — palnął
Isaac.
— Mech? Mam sobie
wsadzić w gacie mech? — zdumiała się, a oni nie mogli się powstrzymać i ryknęli
zgodnym śmiechem.
— Miękkie jak wata —
zarechotał blondyn.
— To nie taki głupi
pomysł — rzekł wreszcie Mickey, gdy opanował śmiech. — Owiniemy mech w materiał
i na jakiś czas ci pomoże. Jest wystarczająco ciepło, żeby chodzić w krótkim
rękawie, więc można je oderwać.
Madison zastanowiła się
chwilę, a później uśmiechnęła szeroko.
— To jest jakieś
rozwiązanie.
Pomysł okazał się dość
dobry, gdy dwa dni później rozeźlona dziewczyna oznajmiła, że zaczął się jej
problem. Było to dla niej niekomfortowe, ale stwierdziła, że przeżyje.
— Co będzie waszą
pierwszą rzeczą, jaką zrobicie po powrocie do domu? — zapytał Mickey, gdy
siedzieli przy ognisku wśród otaczającej ich ciemności.
— Pójdę się ogolić —
oznajmił Stan, co nie było dziwne, zważywszy na to, że każdy z nich miał już
niemały meszek okalający twarz.
— Zażyczę sobie wielki
talerz spaghetti — odparł Alano.
— Porządnie wyszoruję
zęby. — Madison odpowiedziała dość przewidywalnie.
— Jak rzucę się do
wanny, to z niej nie wyjdę przez cały dzień — dodał Furia.
— Wypiję piwo —
wyszczerzył się Isaac.
— Wyrzucę wszystkie
banany, jakie znajdę — mruknął Jason.
— Rzucę się na łóżko i
porządnie wyśpię — oznajmił Jasper.
— Ogolę się przy samej
czaszce — powiedział Navid, który non stop narzekał na wkręcające mu się we
włosy patyki i liście.
— A ja… — zaczął
Mickey, ale zamilkł, wbijając wzrok w jeden punkt. — Hiszpan, nie ruszaj się.
Coś jest za tobą.
Alano przełknął ślinę,
ale wykonał jego polecenie.
— Co to? Krzaki się
poruszyły — wymamrotał Navid.
— Ludzie, zaraz dostanę
zawału — stęknął Hiszpan.
— Cóż to za przybysze?
— To wąż — rzekł Furia.
— Skąd wiesz? Przecież
siedzisz niemal tyłem — wydusiła Madison.
— Rozumiem, co mówi.
— Dogadaj się z nim —
rzekł szybko Alano.
— To zamknij pysk.
Muszę się skupić.
— Na czym skupić?!
Zaraz mnie zje! — spanikował.
Jason spojrzał na
obcokrajowca z irytacją i zatkał mu usta dłonią, a ten z przerażenia aż zerwał
się na nogi. Z krzaków wyłonił się wąż, szybko pełzający w ich stronę. Hiszpan
wrzasnął, Madison pisnęła, a reszta zerwała się gwałtownie do pionu. Harry prędko
spojrzał w stronę gada. Nie potrzebował już skupienia.
—
Stój!
Wąż automatycznie
zatrzymał się w miejscu, przenosząc swój łepek w stronę Furii.
—
Wężomówca?
—
Tak. Nie atakuj.
—
Wbrew pozorom boa dusiciel nie atakuje ludzi — odparł wąż,
podnosząc jedną trzecią swojego ciała w górę, by wyrównać się twarzą z Harrym.
Alano słabo jęknął.
—
Więc dlaczego się pojawiłeś?
—
Wkroczyliście na mój teren.
—
Nad ranem odejdziemy. Możesz być pewien.
—
Trzymam za słowo, wężomówco.
—
Mógłbyś pokazać mi, w którą stronę musimy iść, aby dojść do rzeki?
—
Najkrótsza droga prowadzi tam. — Wąż odwrócił głowę w
odpowiednią stronę, wskazując miejsce, skąd przyszedł.
—
Dziękuję.
—
Czy ci ludzie nic mi nie zrobią?
—
Nic ci nie zrobią. Zadbam o to.
—
Dziękuję. Miłej drogi, wężomówco.
Boa ponownie opadł na
ziemię, a następnie popełzał obok Harry’ego.
— Nic mu nie róbcie —
rzekł Furia do dywizjonu. — Jeśli poczuje się zagrożony, zacznie atakować.
— Dobrze wiedzieć — wydusił
Alano wyglądający tak, jakby zaraz miał zemdleć.
Boa przepełznął między
ich stopami i zniknął wśród gąszczu.
— To było niezłe —
wyszczerzył się Isaac. — Myślałem, że go na nas napuszczasz.
— Zwykle tak to brzmi —
stwierdził Furia, kiedy wszyscy wrócili na swoje miejsca. — Zmieniamy kierunek
wędrówki. Najszybciej dojdziemy do rzeki idąc tamtędy — wskazał kierunek podany
przez węża.
— Skąd wiesz? — zdumiał
się Stan.
— Spytałem.
— Wiesz, dobrze mieć
cię przy sobie w takiej wędrówce — wystawił zęby Isaac, klepiąc go w plecy.
— Wężomowa to przecież
umiejętność magiczna, a jesteśmy w strefie antymagicznej — zauważył Stan.
— To umiejętność
magiczna, na którą magia nie ma wpływu — rzekł Jasper. — Mugol na pewno nie
będzie jej posiadał, bo osoba posiadająca tę umiejętność musi być czarodziejem
w momencie, gdy ją otrzymuje. Gdy kontakt z magią zostanie przerwany,
umiejętność zwykle pozostaje. Właśnie Furia jest w takiej sytuacji.
— Hej, może ktoś z nas
ma jakąś umiejętność, która nam pomoże — olśniło Jasona. — Co to mogą być za
umiejętności? — zwrócił się do Jaspera.
— Metamorfomagia,
telepatia, jasnowidztwo, psychokineza. To mi przychodzi do głowy.
— A bezróżdżkowa? —
spytał Mickey.
— Do bezróżdżkowej
potrzebujesz siły magicznej — odparł Harry. — Różdżka jest tylko przewodnikiem
magii.
— Dokładnie —
potwierdził Jasper. — Umiejętności magiczne zwykle otrzymuje się przy
narodzinach lub przechodzą w genach. Mogą ujawniać się dopiero po wielu latach.
O, na przykład nie każdy może zostać animagiem. Owszem, można się tego nauczyć,
ale zabiera to sporo czasu i osoby bez wrodzonej umiejętności potrzebują do
tego siły magicznej, którą zużywają w trakcie transformacji. Osoby z wrodzoną
umiejętnością potrzebują tylko siły woli, bez grama magii.
Harry patrzył na niego
z lekko otwartymi ustami. Wychodziło na to, że odziedziczył talent animagii po
ojcu, a Łapa przecież nigdy nie mówił mu, że ma skupić się na magii w trakcie
transformacji. A jednak mu się udało.
— Cóż, nic nam to nie
daje, bo nie ma tu animaga — dotarł do niego głos Alano.
— Zarejestrowanego —
odparł Furia.
Wszyscy przenieśli na
niego spojrzenia.
— Co chcesz przez to
powiedzieć? — zapytał podejrzliwie Isaac.
— Ojciec przekazał mi
to w genach.
— Jesteś animagiem?! —
krzyknęła Madison.
— Od pół roku —
przyznał.
— Ale jajca — zaśmiał
się Jason. — W co?
— Szakal złocisty.
— Nieźle — stwierdził
Navid. — Długo się uczyłeś?
— Zacząłem w siódmej
klasie, ale dopiero jakiś rok temu porządnie się do tego przyłożyłem.
— Czytałem, że sama
transformacja nie jest niebezpieczna, ale po pierwszej jest dość… — zaczął
Jasper.
—… dziwnie — dokończył
Furia. — Nie chcesz z powrotem zmienić się w człowieka. Instynkty zwierzęcia
całkowicie mącą ci w umyśle i bez pomocy innej osoby sobie nie poradzisz. Przez
to potrzebna jest kontrola kogoś, kto się na tym zna.
— A jak było z tobą? —
zaciekawiła się Madison.
— Nie sądziłem, że
dojdzie do całkowitej transformacji i byłem sam w środku lasu. Gdyby nie
Syriusz, pewnie bym sobie tam hasał do tej pory. Później kilka ćwiczeń w
zamkniętym pomieszczeniu, a następnie w naturze i się przyzwyczaiłem.
— Szczęściarz —
stwierdził Stan. — Zawsze chciałem być animagiem, ale jakoś nie było
wystarczająco czasu i nikt nie przekazał mi tego w genach.
— W czym ta wiedza może
nam pomóc? — zastanowił się Isaac.
— Na pewno lepszy słuch
— zauważyła Madison.
— Węch i wzrok też —
dodał Furia.
— Szakale są drapieżne,
nie? — spytał Mickey, a Harry skinął głową.
— Polują głównie na
mniejsze zwierzęta. Nie wiem, czy jest tutaj coś, co się nada, ale poszukać
można.
— Zapolujesz nam na
mięsko? — Oczy Alano rozszerzyły się, a wszyscy się roześmiali na te słowa.
— Rarytasów raczej nie
będzie — odparł Harry.
— Ale lepsze to od
bananów i kokosów — dodał Hiszpan.
— Dzisiaj i tak sobie
odpuścimy polowanie, ale… zamieniaj się! — ucieszyła się Madison.
Furia wywrócił oczami,
ale chwilę później, zamiast niego, na ziemi siedział szakal. Madison pisnęła
radośnie, klaszcząc w dłonie. Harry natychmiast odczuł zwierzęce instynkty.
Wszystko nagle stało się wyraźniejsze, słyszał o wiele lepiej i czuł wcześniej ledwo
wyczuwalny zapach dochodzący od otaczających go osób i kwiatów. Spojrzał w
górę, słysząc dźwięki, których jako człowiek nie miał szans usłyszeć. Psiknął,
gdy Madison zbliżyła się do niego z kwiatem we włosach, którego zapach drażnił
jego nozdrza. Warknął na nią, dlatego zatrzymała się zaskoczona. Psiknął po raz
kolejny.
— Bierz ten kwiat —
zaśmiał się Isaac, wyciągając dziewczynie z włosów roślinę i wyrzucając ją w
gąszcze.
Teraz Furia pozwolił
jej na dokładniejsze oględziny.
— Gdyby nie ubarwienie,
można by pomylić cię z wilkiem — stwierdził Jasper, gdy Harry ponownie zamienił
się w człowieka.
Postanowili pójść spać,
gdy Isaac przysnął, siedząc.
Z samego rana zmienili
kierunek wędrówki na ten, który wskazał im wąż boa. Otoczenie zupełnie niczym
się nie różniło, ale czuli się lepiej z myślą, że teraz obrali konkretny
kierunek wędrówki. Mieli tylko nadzieję, że boa nie wpuścił ich w manowce, ale
postanowili zaryzykować. Kiedy dochodziło południe, Furia stwierdził, że
spróbuje znaleźć jakieś zwierzę, na które da radę zapolować.
— Nie zgubisz się? —
zaniepokoiła się Madison.
— Mam lepszą orientację
w terenie. Znajdę was po zapachu. Lepiej ze sobą rozmawiajcie to może was
usłyszę i nie schodźcie ze ścieżki. Jakby co, zawyję. Będziecie mniej więcej
wiedzieć, w którym jestem rejonie i kierujcie się w tamtą stronę.
Chwilę później zamienił
się w szakala i ruszył przed dywizjon, by zniknąć im z oczu. Słyszał jeszcze
ich głosy, choć starał się skupiać na odgłosach wydawanych przez zwierzęta.
Czuł, że jest w swoim żywiole, więc biegł przed siebie, omijając wszystkie
przeszkody. Zatrzymał się gwałtownie, kiedy spostrzegł przed sobą szympansa,
który szybko umknął na wysokie drzewo. Harry ruszył dalej, wyłapując
najmniejsze dźwięki. Zboczył trochę z kursu, kiedy usłyszał nowe odgłosy, ale
szybko wrócił na obraną wcześniej ścieżkę, gdyż dźwięki wydawała papuga.
Kompletnie stracił
poczucie czasu. Nie słyszał już rozmawiającego dywizjonu. Przemienił się w
człowieka tylko po to, żeby sprawdzić godzinę na zegarku, który wziął od
Mickeya. Aż rozszerzył oczy, kiedy dostrzegł, że po lesie biega już godzinę. To
trochę go otrzeźwiło, więc zmienił się ponownie w szakala i ruszył w drogę
powrotną, idąc swoim śladem. Biegł kilka minut, gdy ponownie usłyszał nowe
dźwięki. Skoczył na bok, zachowując się jak najciszej mógł. Po chwili wśród
gąszczu dostrzegł coś podobnego do zebry. Białe pręgi zdobiły kończyny
zwierzęcia, jednak długa szyja upodabniała to zwierzę do żyrafy. Harry szybko
oszacował swoje szanse. Półtorametrowy ssak miał nad nim przewagę, jednak on
należał do drapieżników, a zwierzę przed nim na pewno na takie nie wyglądało.
Musiał zaatakować prędko, najlepiej celując prosto w żyję, by przegryźć
tętnicę. Ruszył szybko, zaskakując tym zwierzę, które poderwało się do biegu.
Przez chwilę musiał je gonić, ale gonitwa i walka nie była długa. Furia uniósł
łeb w górę i zawył głośno, by sprowadzić tutaj dywizjon. By nie zgubili jego
głosu, robił to średnio co kilka minut, aż usłyszał rozmowy dochodzące z
niedaleka. Usiadł na ziemi i zmył z siebie plamy krwi, a później zamienił się w
człowieka.
— Furia?! — usłyszał
głosy dywizjonu.
Pewnie trochę się
zaniepokoili, nie słysząc jego naprowadzającego wycia.
— Tutaj!
Chwilę później wyłonili
się z gąszczu. Musieli bardzo szybko iść albo biec, bo byli zasapani.
— Biedne zwierzątko —
wymamrotała Madison.
— To zebra? — zapytał
Alano.
— Coś podobnego —
odparł Jasper. — Chyba okapi.
— Już myśleliśmy, że
się zgubiłeś — stwierdził Isaac do Harry’ego.
— Trochę straciłem
poczucie czasu.
Standardowo Navid zajął
się rozpaleniem ogniska, by upiec zdobycz. Stan, najwyraźniej nie będąc w
stanie zająć się pokrojeniem kawałków mięsa, namawiał do tego Hiszpana, który
najbardziej pragnął zjeść coś innego niż banany i kokosy. Isaac i Jason szybko
się ulotnili, by nie wyznaczono ich do tej pracy i szukali patyków, na których
mogliby upiec okapi. Hiszpan wreszcie zajął się cięciem mięsa dzięki małemu
zabójcy, mówiąc coś po hiszpańsku, co brzmiało jak modlitwa. Furia miał wolne z
tego względu, że upolował okapi, a Madison znalazła wymówkę, że to robota dla
prawdziwych facetów.
— Jestem cały we krwi —
jęczał Alano. — Wolę konsumować, niż gotować i przygotowywać mięso. Macie kije?
Nie położę tego mięsa na ziemi.
Mickey podał mu patyk,
a ten nadział ich przyszłą pieczeń na końcówkę. Po jakimś czasie wszyscy
siedzieli wokół ogniska z kijami w dłoniach, smażąc sobie obiad. Pierwszy kęs
padł na Alano, który zawsze dużo jadł i nie bał się próbować nowości. Patrzył
trochę niepewnie na kawałek mięsa, co jakiś czas zerkając w stronę martwego
zwierzęcia. Chyba świadomość, że babrał się we krwi okapi trochę go
odstraszała, ale wreszcie się odważył. Przełknął.
— Jakby dodać trochę
soli, pieprzu, majeranku, słodkiej papryki i kilku innych przypraw, byłoby okej.
W takim stanie jest znośne.
Po całkowitym nasyceniu
się postanowili usmażyć dodatkowe kawałki mięsa na kolację. Mięso nie było
szczytem ich marzeń, ale każdy miał dość ciągłego jedzenia bananów i kokosów.
Poza tym od dawna nie czuli się tak najedzeni.
— Tego mi brakowało —
stwierdził Alano, kładąc się na ziemi. — Chyba będzie padać — dodał, patrząc w
skrawek nieba.
W znacznie lepszych
humorach wrócili do dalszej wędrówki.
— Opowiedzcie swoją
najniebezpieczniejszą historię z czasów szkoły — zagadnął Stan, wymyślając kolejny
temat do rozmowy.
Harry zatrzymał się
gwałtowne, aż Mickey na niego wpadł. Odwrócił się w stronę Stana.
— Jaja robie robisz?
Tyle ich było, że w ciągu następnego tygodnia nie skończę mówić. — Madison
wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. — Jestem magnesem dla problemów. Nie
zauważyłeś?
Stan roześmiał się.
— To będzie o czym
mówić do końca wyprawy — podsumował.
Furia pokręcił głową z
niedowierzaniem, ale nic nie powiedział, ruszając dalej.
— To ja zacznę — rzekł Isaac i opowiedział o swojej
przygodzie.
Tak mijały im kolejne
godziny.
Syriusz widział
przygnębienie Silver. Zachowywała się tak od tygodnia, gdy dotarła do nich
wiadomość o zaginięciu dywizjonu Harry’ego. Poza tym, co przekazywała im Tonks,
nie wiedzieli nic innego. Śledztwo nie przyniosło żadnych efektów, choć aurorzy
nadal szukali zaginionych kompanów. Gazety huczały na temat zaginięcia. W
każdym wydaniu Proroka Codziennego
zdjęcia siódemek znajdowały się na dwóch stronach. Pod nimi była informacja,
gdzie mają kierować się osoby, które widziały kogokolwiek z nich. Było kilka
zgłoszeń, lecz okazywało się, że był to ktoś podobny.
W dzisiejszym wydaniu Proroka znajdował się artykuł o
poszukiwaniach siódemek według sygnatur magicznych. Cała Anglia była
przeszukiwana, chociaż było to bardzo ciężkie zajęcie, zabierające siły
magiczne aurorów, którzy rzucali zaklęcie. Sam Edward Knife, szef Biura
Aurorów, wydawał polecenia w związku z tą sprawą. Zaginięcie całego dywizjonu
było poważnym problemem, więc inne sprawy odeszły na bok.
— Myślisz, że kubek wystarczy
do znalezienia sygnatury? — zapytała Silver, trzymając w ramionach Gabriela.
— Jeśli jesteś pewna,
że w dzień zaginięcia rzucał na niego zaklęcie przywołujące i czyszczące, a ty
nic z nim nie robiłaś, to powinien wystarczyć — odpowiedział, odrywając wzrok
od gazety z nagłówkiem: Dywizjon siódmy
nadal poszukiwany! Po czyjej stronie leży wina za zaginięcie?! — Znajdą
się. Wszyscy powtarzają, że w grupie są zbyt silni, żeby sobie nie poradzić
nawet w beznadziejnych warunkach. Co z Gabrielem?
— Zaraz przyjdzie moja
mama, żeby się nim zająć i możemy iść.
Za godzinę miała odbyć
się w Ministerstwie Magii konferencja prasowa, której każdy mógł na żywo
posłuchać. Władze miały wypowiedzieć się w sprawie zaginionego dywizjonu,
dlatego na miejscu mieli spotkać się z Jasmine, która była dziennikarką i miała
zamiar zadać kilka pytań. Syriusz i Evelyn chcieli wszystkiego wysłuchać, by
wiedzieć, jak ma się cała sprawa.
— Radzisz sobie? —
spytał cicho Łapa.
— Muszę — odparła
szeptem, podając Gabrielowi smoczek. Chłopczyk zrzucił go na ziemię i zaczął
gaworzyć. Silver przytuliła go do siebie i pocałowała w główkę, mówiąc cicho: —
Tatuś niedługo wróci, kochanie.
W odpowiedzi Gabriel
uśmiechnął się do niej szeroko i zaczął wyciągać rączki w stronę leżącej na
stole zabawki. Zadzwonił dzwonek do drzwi, więc Łapa poszedł otworzyć. Wpuścił
Rebeccę do środka, a chwilę później pojawił się w Ministerstwie Magii wraz z
żoną jego chrześniaka. Starali się nie patrzyć w stronę zdjęć członków
dywizjonu wiszących co kilka korytarzy na ścianach, idąc w odpowiednią stronę,
jednak nie mogli nic poradzić na to, że bliska im osoba co chwilę zerkała w ich
stronę z napisem nad głową ZAGINIONY. Obok zdjęcia Harry’ego wisiały ruchome
fotografie ośmiu innych członków dywizjonu. Wszyscy mieli poważne miny i byli
ubrani w aurorskie stroje.
Dotarli do
odpowiedniego pomieszczenia i weszli do środka, gdzie znajdowało się pełno
dziennikarzy na przodach i innych ludzi na tyłach. Evelyn dostrzegła stojącą
samotnie pod ścianą Erin. Miała lekko podpuchnięte oczy i bladą cerę. W trakcie
poszukiwania dywizjonu Silver i Erin spotkały się dwa razy, by wzajemnie się
wspierać. Podeszli do dziewczyny, a ta uśmiechnęła się do nich słabo na
powitanie.
Sala zapełniła się po
brzegi. Niestety, Silver nie znalazła wśród tłumu Jasmine, ale miała pewność,
że dziewczyna gdzieś tutaj jest. Po chwili przy stole usiadło kilku członków
Ministerstwa Magii, wśród których znajdowali się między innymi John – szef
Harry’ego, zastępca Knife’a, członek Departamentu Międzynarodowej Współpracy
Czarodziejów oraz ktoś od Ministra Magii. Konferencja prasowa rozpoczęła się.
Padło mnóstwo pytań na raz, ale szybko uspokojono dziennikarzy, którzy zaczęli
zadawać pytania po wskazaniu na nich.
— Czy wiadomo coś
więcej w sprawie zaginięcia dywizjonu siódmego? — padło pierwsze pytanie.
— Niestety, nie mamy
żadnych nowych wiadomości na ich temat, choć aurorzy przeszukują całą Anglię.
— Nie wiadomo, gdzie
dywizjon się znajduje, więc dlaczego nie prosicie o pomoc zagranicznych
Ministerstw Magii?
— Według przepisów
musimy zacząć od kraju, w którym dywizjon zaginął — odparł członek Departamentu
Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. — Po przeszukaniu całej Anglii
poprosimy o pomoc inne kraje, jednak aby do tego doszło, najpierw będziemy
musieli sprawdzić aktywność sygnatur magicznych zaginionych.
— Co to oznacza?
— W Departamencie
Tajemnic znajduje się przyrząd, który wyszukuje sygnatury magiczne, by pokazać,
czy są one aktywne. To oznacza, że dowiemy się, czy sygnatura nadal istnieje.
— Czyli sprawdzicie,
czy członkowie dywizjonu żyją?
— Dokładnie. Jeśli
przyrząd wykaże aktywność sygnatur magicznych, zagraniczne Ministerstwa Magii
udostępnią nam poszukiwania w innych krajach.
— Kula ziemska jest
ogromna. Jak chcecie tego dokonać? — Silver rozpoznała głos Jasmine.
— Uruchomimy większość
aurorów brytyjskiego Ministerstwa Magii, a także otrzymamy pomoc od konkretnych
krajów.
— Ile czasu mogą
potrwać poszukiwania?
— Na pewno nie krócej
niż kilka tygodni.
— Kilka tygodni? Nie
wiadomo, w jakich warunkach przebywa dywizjon!
— Nie jesteśmy w stanie
zrobić nic więcej, jednak robimy, co tylko możemy, żeby znaleźć dywizjon jak
najszybciej.
— Czy wpływ na szybkość
poszukiwań ma zaginięcie Harry’ego Pottera?
— Każdy auror
traktowany jest tak samo, niezależnie od tego, kim jest — odparł John. —
Robilibyśmy dokładnie to samo, gdyby zaginął inny dywizjon.
— Jednak nie zaprzeczy
pan, że dywizjon siódmy należy do jednych z najlepiej wyszkolonych w ciągu
ostatnich kilkunastu lat i utrata tak dobrych aurorów byłaby dla Biura i całego
Ministerstwa Magii dużą stratą.
— Nie zaprzeczę.
Dywizjon siódmy należy do grupy najlepiej wyszkolonych pracowników naszego
Ministerstwa, dlatego wierzymy, że poradzą sobie niezależnie od tego, w jakich
znajdują się warunkach.
— W jaki sposób będzie
przebiegać sprawdzanie, czy dana sygnatura nadal istnieje?
— Rodziny zaginionych
przekazały nam przedmioty, które przed zaginięciem miały styczność z magią
zaginionych. Dzięki nim nasi aurorzy przeszukają Anglię, lecz samo sprawdzenie
istnienia sygnatury magicznej jest jeszcze trudniejsze. Aurorzy muszą użyć
sporej dawki swojej siły magicznej, więc po jednym rzuceniu zaklęcia na dany
teren bardzo ich osłabia i muszą być zmieniani. W sprawdzaniu istnienia
sygnatury potrzebujemy sporej ilości magii, dlatego weźmie w tym udział spora
liczba aurorów.
— Sprawdzicie każdego
członka dywizjonu siódmego?
— Postaramy się
sprawdzić każdego z nich, aby mieć pewność decyzji, lecz standardowo zaczniemy
od sygnatur kapitana dywizjonu i jego zastępcy z tego względu, że reszta
dywizjonu powinna być pod ich dowództwem i powinni trzymać się blisko nich.
— Czy wyniki zostaną
podane do opinii publicznej?
— Zostanie zorganizowana
kolejna konferencja prasowa, na której ogłosimy wynik tego doświadczenia.
— Mógłby pan określić w
ilu procentach to doświadczenie da prawidłowy wynik?
— Jest ono rzadko
stosowane, jednak dziewięć na dziesięć przypadków dawało prawidłowy wynik. Ten
jeden przypadek był błędny, ponieważ użyto wtedy zbyt małej ilości magii.
Postaramy się nie doprowadzić do takiej sytuacji.
— Czy dywizjon siódmy w
jakiś sposób odczuje, że wyszukujemy ich na podstawie sygnatur magicznych?
— Niestety tego nie
odczują.
— W ostatnich
tygodniach sprawa zaginięcia dywizjonu przejęła nad wszystkim kontrolę i
wszędzie się o tym słyszy. Podano nawet informację do mugolskich gazet i
telewizji. Wielu aurorów jest zaangażowanych w tę sprawę. Czy wpływa to jakoś
na bezpieczeństwo publiczne? Obywatele mają przecież mniej osób, które mogą im
pomóc w razie wypadku. Istnieje możliwość, że nie wystarczy aurorów do zwykłych
misji?
— Są oddziały, które w
żadnym stopniu nie są zamieszanie w sprawę zaginięcia i zajmują się innymi problemami.
Nie ma obaw co do obniżenia poziomu bezpieczeństwa czarodziejów.
— Właściwie nie podali
żadnych konkretów — wymamrotała Erin po zakończeniu konferencji prasowej. —
Niemal wszystkiego mogliśmy się dowiedzieć z gazet.
— Najważniejsze, że
cały czas coś robią i nie stoją w miejscu — odparł niemrawo Łapa. — Wiele osób
zostało w to zaangażowanych, więc zwiększa się szansa. Jeśli pomogą inne kraje,
to w końcu coś musi się ruszyć. Przecież nie zapadli się pod ziemię. Dziewięciu
doświadczonych aurorów nie da się tak szybko załatwić. Tym bardziej, jeśli
chodzi o nich — dodał pewniej.
— Tylko dlaczego od
tygodnia nie dają żadnego znaku życia? — mruknęła słabo Evelyn.
Na to pytanie nikt z
nich nie potrafił odpowiedzieć.
******************************
Mi$ia, początkowo chciałam umieścić akcję na pustyni, ale stwierdziłam, że wtedy będzie mało do opisywania. W takim lesie jednak więcej się dzieje ;)
Alessandra Dus, mały zabójca to taka ostra blacha, którą siódemki zabijają wampiry, tak jak napisała Katie Smith :) Taką wymyślili dla niej nazwę ;)
Sylfjuka, dziękuję za tak długi i miły komentarz :) W tym opowiadaniu starałam się skupić na tych elementach pozornie nieistotnych i pisać bardziej konkretnie (co czasami jednak mi nie wychodziło). Pisząc staram się wczuć w bohaterów, żeby wszystko było bardziej realistyczne, dlatego też często rozpisuję się na temat uczuć i emocji. Należę do osób, które jeśli coś zaczynają to muszą to skończyć, żeby mieć czyste sumienie. Wątpliwości co do swoich pomysłów są chyba normalne i trzeba się z nimi zmierzyć, nie ma innego wyjścia. Tekst o Syriuszu na razie poszedł w odstawkę. Nie mam na to pomysłów, nawet o nim za bardzo nie myślę. Teraz chcę doprowadzić Instynkt do końca, a później pomyślę, na czym się skupić. Również uważam, że Potter w Hogwarcie jest najlepszy i najciekawszy (a mimo to opisuję go po Hogwarcie - paradoks).
Tony się jeszcze pojawi, spokojnie :)
Przyznam się do czegoś: zjebałam tytułowy wątek opowiadania. Zjebałam i to konkretnie. Miałam pomysł, zaczęłam pisać i pomysł zdechł. Nie pasuje mi do całości, chociaż na tym wątku miała opierać się całość. Jakoś go jeszcze opiszę, wytłumaczę, coś z nim zrobię, ale to już nie będzie to, co miało być.
Zdecydowałam, jakie będzie zakończenie opowiadania. Aż chcę już to opisać :D
Do kolejnej soboty ;*
Pierwszyy Lece czytać!
OdpowiedzUsuńNa pewno bardzo fajny rozdział.
Pozdrawiam! ;)
"Musiał zaatakować prędko, najlepiej celując prosto w żyję" Chyba chodziło o szyję ? ;]
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
OdpowiedzUsuń♥
Ja już chcę kolejny! Przez cały tydzień dzień w dzień wchodziłam na tw bloga i czytałam wszystko od nowa :)... Teraz chyba też tak będzie. :D
Nigdy mi się nie znudzi. ^^
Już nie doczekam się kolejnej soboty ;*
Pozdrawiam! ^^
Rozdział czytało się dobrze i wciąż mam nadzieję, że coś się stanie Harry'emu, jak nie teraz, to pod koniec opowiadania :D Też mam tak samo ze "zjebaniem tytułowego wątku opowiadania", więc dobrze rozumiem o co biega ;p Ale czekam na instynkty i będę cicho.
OdpowiedzUsuńTaaak, to miał być konstruktywny komentarz...
Całuję i życzę weny! ;*
Mech mnie dosłownie powalił xD Ja to mam zapęd, jak zacznę czytać Bóg jeden wie o której godzinie, to skończę kilka godzin później, bo po drodze będzie mi się przypominało, że jeszcze to muszę zrobić i tamto... xD
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, Harry załapał, że jako animag może coś zrobić.
Ogólnie Ministerstwo podaje mało informacji, ale to chyba normalne.
Pozdro ;D
Cudny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńWężomowa *.* Jak dawno jej nie było xD
No i wreszcie animagia Harry'ego się do czegoś przydała. :D Tak sobie czytam rozdział i się zastanawiam dlaczego akurat szakal? ;-; Było to wyjaśniane w poprzednich rozdziałach? Chyba nie...
Nie mogę się doczekać zakończenia, bo jak Ty coś wymyślisz to będzie to coś niesamowitego xD
Życzę weny i do soboty ; *
Aless :3
Czy tobie się nudzi, gdy to piszesz? Okej, rozdziały są fajne, ale sprawiasz, że to zaczyna się stawać jakąś kiepską telenowelą.
OdpowiedzUsuńWedług mnie trochę przesadzasz z tym wpadaniem Harry'ego w kłopoty. To prawda, że miał on trudne życie i często wpadał w różne, dziwne sprawy, ale to nie znaczy od razu, że musiało mu się notorycznie stawać coś złego, tak jak to jest u ciebie.
Świetny rozdział, na poziomie! :D
OdpowiedzUsuńMam podobne priorytety co Alessandra: wężomowa i animagia. To one najbardziej urzekły mnie w tej notce. Oczywiście piękne jest też to, jak dywizjon świetnie sobie daje radę, jak potrafią się dogadać. Ministerstwo jednak lepiej działa niż kiedyś, bo przynajmniej, jak to powiedział Syriusz, nie stoją w miejscu. Faktycznie trochę lipa, że szukają w Anglii jak oni są na innym kontynencie xd
Jednak czepię się bardziej tej wężomowy i animagii - Harry odgrywał tutaj główne role. Wiem, że jest taki zdolny i ogólnie podoba mi się, jak bohater jest jakiś wyjątkowy, ale może dać jakoś szansę na wykazanie się komuś innemu? Może ktoś z nich ma dar do tej psychokinezy czy coś?
W każdym razie, bardzo fajnie się czytało. Z przepowiedni widzę, że znajdą ludzi! A może to będą kanibale? *-*
Szkoda, że odbiegłaś od tego tematu instynktu. Może by się jakoś jeszcze pojawił, jak dywizjonu nie ma w kraju? Czemu nie? xd
Dobra, kończę już xd Jedyny błąd, który zauważyłam to "najlepiej celując prosto w żyję". Chodzi o szyję nie? xd Do soboty!
~Kejti :3
Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie.Masz bardzo ciekawe podejście do pisania ;)
OdpowiedzUsuńTylko chciałabym więcej wątków o Animagii i nie zgadzam się z Mona dla mnie jest w sam raz
Pozdrawiam i życze duuużo weny <333
Ps.sorry za błędy
Niezidentyfikowana ;)
Oh zapomniałam o wężomowie tego też może być sporo ^^
OdpowiedzUsuńPodobnie do Alessandry i Katie Smith XD
Bardzo podoba mi się twoje opowiadanie.Masz bardzo ciekawe podejście do pisania ;)
OdpowiedzUsuńTylko chciałabym więcej wątków o Animagii i nie zgadzam się z Mona dla mnie jest w sam raz
Pozdrawiam i życze duuużo weny <333
Ps.sorry za błędy
Niezidentyfikowana ;)
Witamy!
OdpowiedzUsuńZapraszamy do udziału w Konkursie na Nieoficjalny Blog Roku 2014.
Szczegóły znajdziesz tutaj: http://nieoficjalny-blog-roku.blogspot.com/ .
Serdecznie pozdrawiamy! :)
Dalej mi się podoba. Rzeczywiście mi brakowało Twojej pisaniny, zawsze idzie się przy tym odprężyć, w spokoju zaznajomić się z dalszymi losami bohaterów.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że coś porządnego związanego z ich uprowadzeniem - bo w sumie tak to chyba można nazwać - jeszcze się zdarzy. Dzieją się naprawdę ciekawe rzeczy.
Tak to już bywa na tych wszystkich konferencjach prasowych: w sumie to one za wiele nie wyjaśniają. Większość informacji podawanych do wiadomości na takich zebraniach nie mówi nic więcej, niż było wiadome.
Wyobrażam sobie ich wstręt do tego zwierzęcia. W sumie to kto normalny z chęcią obrałby takie zwierze ze skóry, porozdzielał na części, upiekł i zjadł. O ile ostatnią część robi się z chęcią, o tyle w takiej dżungli bez poprzednich czynności nie można się obyć. Nie wiem, jak ja poradziłabym sobie w taki wypadku - chyba pozostałabym przy bananach i kokosach ;)
Przy tym rozdziale znalazłam także dwie nieścisłości (jak to ja :P)
1. "Furia usiadł na ziemi, czując, że jego ubranie jest wilgotne od porannej rosy i krzywiąc się na obolałe ciało." może zamiast "na" można użyć słowa "przez", które zdecydowanie lepiej brzmi w tym kontekście.
2. "— Są oddziały, które w żadnym stopniu nie zajmują się sprawą zaginięcia i zajmują się innymi sprawami." powtórzenie. Może "Są oddziały, które w żadnym stopniu nie są zamieszane w sprawę zaginięcia i zajmują się innymi sprawami."?
To do trzydziestego dziewiątego rozdziału mam tyle do powiedzenia, biorę się za czterdziesty ;)
Pozdrawiam,
Frigus (www.pisanina-frigus.blogspot.com)
I tak to właśnie jest, gdy dziewczyna ma tylu kumpli ;d
OdpowiedzUsuńAż szkoda mi Madison, z powodu tego mchu na zastępstwo xd
A już na początku wątku z dżunglą, zastanawiałam się, czy Harry wykorzysta dar wężomowy ;3
Przecież mógł spytać tego boa, o drogę do wyjścia z lasu!!! O.o
Jak mogłaś?! Jak mogłaś zawalić wątek instynktu?! X.X
Jak mogłaś?! ;-;
~Cathy_Riddle
Hej,
OdpowiedzUsuńposługiwanie się wężomomą się przydało, jak i to, że Harry jest animagirm, dość długo będą ich poszukiwać jak dopiero przeszukuje Anglię, w końcu zjedli coś innego niż banana czy kokosa….
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo przydało się posługiwanie wężomomą tutaj, jak i to, że Harry jest animagiem, długo ich będą szukać jak dopiero przeszukują Anglię... och w końcu zjedli coś innego niż banana czy kokosa…. ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga