„…The devil's knocking at your door
Caught in the eye of a dead man's lie
Show you life with your head held high…”
[The Pretty Reckles – Heaven Knows]
Pierwszy tydzień
odpoczynku po miesięcznej wędrówce był dla Harry’ego dość miły. Zajmował się
głównie swoją rodziną, której mógł poświęcić sporo czasu. Niestety, wraz z
nadejściem drugiego tygodnia auror zaczął odczuwać niepokój. Do tej pory nie
zauważył u siebie żadnych oznak magii. Z tego, co wiedział od reszty dywizjonu,
nikt z nich również ich nie miał. Poza używaniem wężomowy i animagii nie mógł
robić nic magicznego. Teleportować się mógł tylko z kimś, dlatego jeśli mógł,
używał Sieci Fiuu, choć nie przepadał za tą formą przenoszenia się. W wielu
czynnościach Silver musiała go wyręczać, co niezbyt mu pasowało, jednak nie
miał innej możliwości. Różdżka stała się dla niego bezużyteczna.
Po miesiącu kompletnej
bezczynności ponownie zostali wezwani do szefa Biura Aurorów.
— Nie ma żadnych zmian?
— zapytał mężczyzna.
— Nie ma.
— Wygląda na to, że
naprawdę utraciliście magię na zawsze — powiedział John towarzyszący Knife’owi.
Nic na to nie
odpowiedzieli.
— Biorąc pod uwagę
okoliczności, muszę was zwolnić z tego względu, że nie możecie dalej wykonywać
tego zawodu — powiedział szef. — Przykro mi z tego powodu i bardzo żałuję.
— Nam też jest przykro
— odpowiedział niemrawo Stan.
— Przez kolejne trzy
miesiące będziecie otrzymywać podstawową wypłatę. Mam nadzieję, że poradzicie
sobie bez magii.
Dostali wypowiedzenie.
Z Ministerstwa Magii wyszli w kompletnej ciszy.
— Idziemy się naje*ać?
— mruknął Isaac.
— Idziemy — odparł
Alano za wszystkich.
Wylądowali w mugolskim
barze, gdzie wszyscy postanowili zatopić smutki w alkoholu.
— Trzy lata harówki na
szkoleniu, cztery lata na służbie. Całe siedem lat… — wymamrotał Mickey,
sięgając po raz kolejny do swojego kieliszka.
Stało się coś, czego
nikt nigdy nie widział i nikt się tego nie spodziewał. Madison wybuchnęła
płaczem. Wszyscy natychmiast się do niej rzucili, żeby ją pocieszyć i
przytulić.
— Tyle lat o tym
marzyłam… Tyle lat się starałam — wychlipała w ramię Alano, który do tulenia
jej był najbardziej chętny. — Przez jakiegoś idiotę wszystko straciłam. Głupi…
W następnej chwili
poleciały takie epitety, że było to z jej strony normalniejsze zachowanie.
— Co teraz? —
wymamrotał Jasper.
— Dobre pytanie.
Jazda Błędnym Rycerzem
do domu okazała się drogą przez mękę. Wszyscy byli kompletnie pijani, a Stan
Shunpike musiał podstawić Navidowi miskę, zanim ten zwymiotował na posadzkę.
Alano śpiewał hiszpańskie piosenki na cały autobus.
— Jestem mugolem,
czaisz? — mówił Stan do jakiegoś młodego chłopaka, który cierpliwie słuchał
jego bełkotu. — Magiczny mugol, czaisz? — Roześmiał się histerycznie. — Nie
jedź do Afryki. Dobrze ci radzę.
— Matka mnie wyje*ie za
drzwi, jak zobaczy mnie w takim stanie — wydukał Isaac, więc gdy Błędny Rycerz
zatrzymał się w Dempsey, wysiadł razem z Furią, który zaproponował mu nocleg w
zamian za zaprowadzenie go do domu.
Nie mogli nazwać tego zaprowadzeniem, bo ledwo trzymali się na
nogach. Wzajemnie przytrzymywali się w pionie, a gdy stanęli przed drzwiami,
Isaac oparł się dłońmi o ścianę, powstrzymując wymioty, a Furia oparł się
czołem o dzwonek do drzwi.
— Kto to taki niecier…
— rozległ się głos Łapy, który otworzył drzwi i zamarł.
— Kto to?! — usłyszeli
głos Silver.
— Twój mąż — odparł
zaskoczony, chwytając Harry’ego, który zachwiał się niebezpiecznie.
Evelyn stanęła w
drzwiach, gdy brunet wtoczył się do środka przytrzymywany przez Łapę. Isaac
upadł na kolana, kiedy ją zobaczył.
— Silver, szy mógłbym
tu szenosowaś? Inaszej będę musiał spaś na dwosze w śniegu — wydukał.
Furia, próbując
przytrzymać się komody, zrzucił na ziemię wazon z kwiatami.
— Ups… To nie ja.
Isaac parsknął
śmiechem, a Silver pociągnęła go za kurtkę do środka i zamknęła drzwi.
— Jak wy się tutaj
dostaliście w takim stanie? — zdumiała się Evelyn.
— Błędnym, walecznym
panem w zbroi — wydusił Harry.
— Navid aż się zszygał
— zarechotał Isaac.
— Remus, możesz nam
pomóc?! — zawołał Łapa.
Wilkołak wszedł na
korytarz. Już na pierwszy rzut oka zrozumiał sytuację i podtrzymał Harry’ego,
zanim ten się przewrócił.
— Wylali nas,
rozumisie? Wylali na sbite pyski —
stęknął Isaac, gdy Syriusz zaczął pomagać mu się podnieść.
— O Merlinie — mruknęła
Silver, rozumiejąc powód ich upicia.
— Wykopali cały
dywizjon, bo… jak to było? — Harry zwrócił się do Isaaca.
— Nie moszecie dalej wykonywać tego sawodu — zacytował. — Te słowa
jeszcze będą nam się śniły po nosach, stary. Będziemy po mugolsku kopaś rowy!
Biedna Madison. W życiu się przy nas nie rozkleiła, a dzisiaj płakała jak
dziesko.
Nie wiadomo kiedy,
Remus i Syriusz zaprowadzili ich do jadalni i posadzili na krzesłach wśród
bełkotu Isaaca. Blondyn jednak długo nie posiedział. Zerwał się do pionu i
pognał do łazienki odprowadzony śmiechem pijanego Furii.
— Tak po prostu was
wylali? — zapytał Syriusz.
— A co mieli z nami
zrobić? Sami siebie nie jesteśmy w stanie obronić magią, a co dopiero uganiać
się za innymi — mruknął, kładąc głowę na blacie stołu i otaczając ją ramionami.
— Mamy trzymiesięczne wypowiedzenie, a później będziemy kopać rowy. Trzy lata
harówki, cztery lata nadstawiania karku i co?
Silver i Syriusz
wymienili spojrzenia ponad nim. Dobrze wiedzieli, jak Harry’emu zależało na tej
pracy. Evelyn westchnęła.
— Chodź się trochę
przespać — powiedziała do męża, który niebezpiecznie zsuwał się z blatu stołu.
— No chodź — powtórzyła, gdy się zapierał.
Po chwili dał się
namówić i poszedł za dziewczyną do sypialni, w trakcie gdy Remus i Syriusz
zajęli się Isaacem. Furia runął na łóżko, a Evelyn zaczęła ściągać z niego
kurtkę i buty.
— Kochanie — mruknął do
niej — przepraszam.
— Śpij.
— Co teraz?
— Nie wiem. Jutro coś
wymyślimy — odpowiedziała, wyciągając mu rękę z rękawa. — Teraz śpij, bo nie
nadajesz się do niczego.
— I tak chyba zostanie.
— Przestań bredzić.
Poradzimy sobie.
— Nie zostawisz mnie?
— Nie zostawię. Śpij.
Przykryła go kołdrą.
— Kocham cię — wymamrotał
jeszcze, zanim zasnął.
Uśmiechnęła się słabo i
poszła do salonu, by zająć się bredzącym Isaacem.
Poranne mdłości
wybudziły Harry’ego ze snu. Leżał przez chwilę z zamkniętymi oczami, mając
nadzieję, że nudności miną, ale w następnej chwili biegł do łazienki, by
zawisnąć nad toaletą. Zanim wyszedł, minęło kilka ciężkich minut. Kiedy wszedł
do jadalni, Isaac mówił do Silver, że nie będzie im zawracał głowy swoją
obecnością, a dziewczyna upierała się, żeby został na śniadaniu.
— Pewnie wczoraj narobiłem
dużo problemów — powtarzał. — Poza tym nic nie przełknę. Furia chyba też nie —
dodał, gdy zobaczył Harry’ego, który z niemrawą miną wyszedł z łazienki.
Chłopak spytał tylko,
czy może skorzystać z Sieci Fiuu i po chwili małżeństwo zostało same. Harry nie
tknął jedzenia, chociaż zażył Eliksir Antykacowy. Silver poszła nakarmić
Gabriela. Furia po chwili stanął w progu pokoju dziecka, obserwując ich. Coś
ścisnęło go w żołądku, gdy pomyślał o tym, że nie ma jak utrzymać swojej
rodziny. Tak bardzo się starał, chciał zapewnić swojemu dziecku godziwe
warunki. Czuł, że ich zawiódł. Silver poklepała miejsce obok siebie, więc
usiadł.
— Mamy trzy miesiące. W
tym czasie znajdziesz jakąś dobrą mugolską pracę — zaczęła.
— Dobrą? Nie mam
żadnego mugolskiego wykształcenia ani doświadczenia — mruknął. — Spartaczyłem
sprawę. Mieliśmy żyć w dobrych warunkach bez problemów finansowych.
— Harry, to nie twoja
wina, że straciłeś magię — westchnęła. — Na razie mamy trzy miesiące, w trakcie
których będziesz jeszcze dostawał wynagrodzenie.
— Nie będzie tak dobre,
jak zwykle. Aurorzy zarabiają więcej, gdy wykonują misje — odparł cicho. — Bez
tego wystarczy nam tylko na podstawy.
— A pieniądze po twoich
rodzicach?
— Większość poszła na
remont tego domu. Musimy myśleć przyszłościowo.
Zapadła chwila ciszy.
Nakarmiony Gabriel wylądował ponownie w łóżeczku.
— Wrócę do pracy —
oznajmiła.
— Nie chcę być na twoim
utrzymaniu…
— Schowaj dumę w
kieszeń, okej? Sam powiedziałeś, że wystarczy nam tylko na podstawy, a mamy
dziecko, na które też trzeba wydać sporo pieniędzy. Może nie zarabiam tak dużo,
jak ty, ale to i tak nas podciągnie finansowo — odpowiedziała logicznie. —
Pomyśl o Gabrielu. Jeśli coś znajdziesz, wynajmiemy opiekunkę. Zrobisz jakiś
mugolski kurs albo znajdziesz coś czarodziejskiego, gdzie nie jest wymagana
magia.
Chociaż chciał
protestować, to wiedział, że Silver miała całkowitą rację. Nie mógł unosić się
honorem, gdy chodziło o dobro jego dziecka. Przełknął słowa protestu. Decyzja
została podjęta. Zostałem kurą domową. Oficer
Potter gotowy do robienia obiadów.
Dwa dni później
obserwował z niemrawą miną, jak Silver szykuje się do pracy. Teraz to on
przyszykował śniadanie i stwierdził przy okazji, że kuchnia nie jest zbyt
przystosowana do mugoli, ale nie zawracał jej tym głowy. Schody zaczęły się,
kiedy przyszło do gotowania obiadu. Z irytacją doszedł do wniosku, że musi
ręcznie obrać ziemniaki, zrobić surówkę i usmażyć kotlety schabowe. Nie dość,
że nie mógł znaleźć patelni, mąki i bułki tartej, to jeszcze w środku smażenia
Gabriel zaczął płakać, w efekcie czego zapomniał o kotletach, które się
przypaliły. Przeklinał głośno przez kilka minut, a kolejne kotlety obserwował
bez odrywania od nich oczu. W międzyczasie ogarnął trochę mieszkanie i pięć
minut przed powrotem Silver leżał na kanapie styrany jak wół.
— Magio, wracaj —
szepnął do siebie, słysząc melodyjkę oznajmiającą, że pralka skończyła prać.
Poszedł do Gabriela,
kiedy po raz kolejny zaczął płakać. Gdy Evelyn wróciła, zajmował go zabawą i
uczył samodzielnie siedzieć. Gabriel śmiał się do niego głośno, wyciągając w
jego stronę rączki. Kiedy dziewczyna weszła do pokoju, dziecko przeniosło na
nią wzrok. Evelyn podeszła do nich i mocno wycałowała syna, co spotkało się z
jeszcze radośniejszym śmiechem.
— Jak w pracy? — zapytał
Furia, wstając z ziemi.
— W porządku. Na razie
dopiero wpadam w rytm.
— Chodź na obiad.
Gdy nakładał posiłek na
talerze, obserwowała go z rozbawieniem.
— Teraz powinnam objąć
cię od tyłu, posadzić cię na szafce i się z tobą kochać — rzekła.
Furia parsknął
śmiechem.
— Chcesz mnie
naśladować? — zapytał, stawiając przed nią talerz.
— Taka odmiana o sto
osiemdziesiąt stopni. — Wzruszyła ramionami i zabrała się za jedzenie. — Mmm…
Chyba na stałe zamienimy się rolami.
— Nie licz na to.
Zachichotała w odpowiedzi.
Po obiedzie Furia znalazł czas na przejrzenie ofert pracy w Proroku Codziennym. Niestety, nie
znalazł nic, co odpowiadałoby jego wymaganiom, a mianowicie braku magii. Silver
podała mu mugolskie gazety, o której kupno prosił ją przed wyjściem do pracy.
— Może cukiernik?
Robiłbyś mi pyszne ciasta — wyszczerzyła się.
— Biszkoptu ci nie
upiekę, a co dopiero reszta — odparł. — Kierowca… Może zrobiłbym lewe
dokumenty?
— Tygodniami nie będzie
cię w domu, gdy wyjedziesz w trasę. A zobacz to… Asystent specjalisty do spraw
marketingu.
Harry spojrzał na nią z
ukosa.
— Gdybym chociaż trochę
się na tym znał… Stolarz.
— Daj spokój.
— Mechanik odpada.
Elektryk… Jeszcze mi życie miłe. Tłumacz. Powiem o tym Hiszpanowi. Co powiesz
na kosmetyczkę? — W odpowiedzi parsknęła śmiechem. — Mam! Katecheta!
— Kotku, gdybyś ty
chociaż był wierzący.
Odłożył gazetę.
— Zostanę politykiem.
Każdy może kłamać.
— Głupek —
zachichotała. — Pomyśl, w czym najlepiej byś się czuł. Pod tym kątem zmyślimy
twoje CV.
— Jesteś nieuczciwą
zołzą, Silver.
— To nie nasza wina, że
nie mamy mugolskiego wykształcenia. — Wzruszyła ramionami. — Nikt by nie
pomyślał, że będzie nam kiedyś potrzebne. Może coś z dekoracji wnętrz? Masz do
tego smykałkę. Każdy jest pod wrażeniem, gdy wchodzi do tego domu.
— Do tego chyba też
jest potrzebna wiedza, a nie tylko smykałka.
— Kupimy jakieś książki
o dekoracji wnętrz.
Harry spojrzał na nią z
powątpieniem i sięgnął po kolejną gazetę.
Przez kilka kolejnych
dni roznosił swoje CV do różnych mugolskich firm o różnorodnych preferencjach.
Nie było niestety żadnego odzewu. Hiszpan skorzystał z oferty pracy, którą
podsunął mu Harry i dostał pracę jako tłumacz hiszpańskiego. Madison została
recepcjonistką w hotelu, Isaac barmanem w swojej ulubionej knajpce, a Mickey
jeździł wózkiem widłowym w firmie produkcyjnej. Porozumiewali się przez
komórki, które każdy z nich zakupił, gdyż w mugolskim świecie było to dość
ważne.
Po świętach Bożego
Narodzenia Harry spotkał się z bezrobotnym Jasonem oraz Isaacem, który miał na
drugą zmianę, gdy zadzwoniła komórka, wyświetlając obcy numer.
— Oho, może jakaś
rozmowa kwalifikacyjna — stwierdził blondyn.
Okazało się, że Furia
został zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną do firmy projektującej wnętrza.
— Co masz taką minę? —
zapytał Jason.
— Bo nie wysyłałem tam
CV — odparł z głupią miną. Po chwili go olśniło. — Silver. Zabiję ją.
Chłopaki zarechotali.
Evelyn była dumna z siebie, gdy po powrocie do domu powiedział jej o telefonie.
Okazało się, że wysłała firmie fotografie ich mieszkania jako załącznik do CV.
— Widocznie im się
spodobało — wyszczerzyła się.
Kolejnego dnia zostawił
Gabriela pod opieką Rebecci i w eleganckim ubraniu pojawił się w Londynie w
firmie, do której go zaproszono. Sekretarka wpuściła go do biura dyrektora po
chwili oczekiwania. Na wstępie dostrzegł, że dyrektor jest płci żeńskiej. I to
bardzo ładnej płci żeńskiej. Kobieta ta mogła mieć nie więcej niż trzydzieści
pięć lat. Mocno pomalowane na czerwono usta kontrastowały z czarnymi jak smoła
włosami i bladą cerą pokrytą pudrem. Elegancka sukienka w kolorze krwi i węgla
idealnie podkreślała jej talię osy, a wysokie szpilki wydłużały nogi. Nagle
poczuł chęć koniecznego niezbłaźnienia się i zaczął się denerwować. Kobieta
zmierzyła go wzrokiem i podniosła z uśmiechem z krzesła. Wyciągnęła w jego
stronę zgrabną dłoń.
— Eliza Hoffmann. Miło
mi.
Uścisnął lekko jej
dłoń, również się przedstawiając. Rozmowa kwalifikacyjna wyglądała inaczej, niż
sobie wyobrażał. Pytań o jego kwalifikacje padło bardzo mało, o doświadczenie
nawet nie spytała, za to zainteresowała się jego stanem cywilnym.
— Tak młody i już
żonaty? Kto by pomyślał — uśmiechnęła się do niego, a on poczuł się jakby
siedział przed wampirem, który chce zaatakować i ledwo się powstrzymuje.
Przełożyła nogę na
nogę, odsłaniając nagie kolano. Starał się cały czas patrzyć na jej twarz, ale
momentami wzrok mimowolnie kierował się na odsłonięte kolano lub dość duży dekolt.
Zbeształ się za to w myślach, ale usprawiedliwił się tym, że jest facetem.
Pracę dostał, choć miał podejrzenia, że nie ze względu na zmyślone
kwalifikacje. Miał dołączyć do jednego z zespołów pracujących nad projektem już
kolejnego dnia. Silver bardzo się ucieszyła, gdy zadzwonił do niej z tą
wiadomością. Furia niestety nie był zbyt entuzjastycznie do tego nastawiony,
ale powtarzał sobie, że gdyby pilnie nie poszukiwał pracy, to raczej nie
przyjąłby tej oferty.
Pierwszego dnia szedł
do pracy trochę niepewnie, choć starał się tego nie okazywać. Dopiero
zapoznawał się ze wszystkim, a jego zespół mu tego nie ułatwiał. Było to
całkowite przeciwieństwo dywizjonu siódmego i już po pierwszym dniu za nimi
zatęsknił. Nie został przywitany zbyt miło i niemal od razu dali mu do roboty
wkładanie papierów do segregatora.
— Każdy tak zaczyna —
pocieszył go jakiś chłopak może pięć lat starszy od niego, gdy w trakcie
przerwy wyszedł na papierosa. — Nowych traktują jak kogoś innej kategorii.
Przerabiałem to cztery miesiące temu i szczerze ci współczuję.
— Rozumiem. Czyli nie podskakuj, bo cię zjemy? — odparł.
— Dokładnie — zaśmiał
się i wyciągnął rękę. — Wilson.
Furia uścisnął jego
dłoń.
— Harry. Teraz nie
widać, żebyś był jakimś pomiotem.
— Tak szczerze?
Uratowałeś mnie od tego. Przeszło na ciebie.
— Pocieszające.
— Przyjmą nowego to on
uratuje ciebie, a dodam, że co chwilę zmieniają pracowników. — Wzruszył
ramionami. — Ja uratowałem Emmę i jest teraz najgorszą zołzą, bo została
szefową.
Okazało się, że Wilson
miał rację co do traktowania nowych pracowników. Harry nie czuł się jeszcze
pewnie, więc gryzł się w język i wykonywał, co mu kazali. To, co robił, nie
miało właściwie nic wspólnego z tym, co miał robić według umowy. Kilka minut
przed zakończeniem ciężkiego dnia pracy został wezwany do gabinetu Elizy, gdzie
mieli podpisać umowę.
— Jak pierwszy dzień w
pracy? — zapytała, wyglądając równie elegancko, jak poprzedniego dnia.
Beznadzieja.
Twoi pracownicy to dupki i sztywniaki.
— W porządku.
— Wpadniesz w rytm po
kilku dniach. Tak jak się umawialiśmy, na razie umowa na okres próbny.
Podała mu papiery do
podpisania. Wynagrodzenie przewyższało jego najśmielsze oczekiwania. Umowa
została zawarta na dwa miesiące.
— Mam nadzieję, że
nasza współpraca będzie bardzo owocna — powiedziała Eliza z kokieteryjnym
uśmiechem.
Powoli
wpadasz w jej szpony, Furia.
Pierwszy tydzień pracy
wymęczył go psychicznie. Zrozumiał słowa Wilsona, że nowi traktowani są jak
niewolnicy. Emma rzeczywiście okazała się zołzą i Harry z Wilsonem, z którym
nawiązał nić porozumienia, nazywali ją Żmiją. Okazało się, że nadgodziny są
tutaj normalną sprawą i chociaż zarabiał sporo, jak na nowego pracownika, to
stanowczo wolał pracę aurora.
Gdy pokazał Evelyn
umowę, dziewczyna była zdumiona sumą widniejącą na dokumencie. W trakcie gdy
Harry i Silver byli w pracy, Gabrielem zajmowała się Rebecca. Furia nie mówił
swojej żonie o atmosferze panującej w pracy, żeby dodatkowo się nie
zamartwiała. Miał nadzieję, że niedługo wpadnie w rytm i się do tego
przyzwyczai. Nie mówił jej także o tym, że szefowa ostrzy na niego pazury i to
raczej z tego powodu tyle zarabia.
Wraz z nadejściem
drugiego tygodnia i spędzaniem kolejnych godzin z najbardziej uciążliwymi
osobami, jakie miał nieszczęście spotkać, zrozumiał prawo tej dżungli. Nadal
drzemały w nim instynkty kapitana siódemek i widząc niezorganizowanie tej
grupy, miał ochotę wydać im rozkaz, żeby się przymknęli i przestali wrzeszczeć
jak nienormalni. W biurze non stop panował hałas, więc skupienie się graniczyło
z cudem.
— Potter, przynieś kawę
— warknęła Emma.
Miarka się przebrała.
— Sama sobie przynieś.
Zapadła cisza. Wilson
spojrzał na niego rozszerzonymi oczami.
— Coś ty powiedział?—
syknęła.
— To, co słyszałaś —
odparł spokojnie, patrząc jej prosto w oczy. — Moja umowa nie obejmuje
usługiwania tobie, bo ciężko ci podnieść dupę z krzesła.
Wilson spojrzał na
niego, jakby zaraz miał umrzeć. Atmosfera zagęściła się jeszcze bardziej. Emma
zmrużyła gniewnie oczy i Furia zdziwił się, że z jej nosa nie bucha dym.
— Chyba nie chcesz
tutaj za długo popracować, gówniarzu — warknęła, podnosząc się z krzesła. —
Jestem od ciebie bardziej doświadczona w przewodnictwie, więc nie podskakuj!
Furia prychnął
szyderczo.
— Ile czasu jesteś szefową
grupy? Miesiąc? Dwa?
— Trzy — warknęła.
Harry podniósł się z
krzesła i oparł dłońmi o biurko, nie spuszczając z niej wzroku wśród napiętej
ciszy.
— Cztery lata
pracowałem w wojsku jako kapitan, więc nie pie*dol mi, że jesteś doświadczona w
przewodnictwie. — Wilson otworzył usta z zaskoczenia, a Emma wyglądała na
poruszoną. — Jeśli sądzisz, że jesteś dobrym kapitanem, to wyprowadzę cię z
błędu. Nie szanujesz swoich podwładnych, więc nikt z tego pomieszczenia nie
szanuje ciebie, co jest podstawą w przewodnictwie. Mało argumentów? Jak
myślisz, dlaczego panuje tutaj taki rozgardiasz, jeden drze się przez drugiego
i nie możecie zdążyć z projektami na czas? Bo nie potrafisz rozdzielić obowiązków
i utrzymać dyscypliny. Każdy robi wszystko w stresie, obawiając się, że
zmieszasz go z błotem przy całej grupie, w efekcie czego praca jest mało
wydajna. Jeśli masz problemy ze sobą, to odstaw je na bok na czas pracy i, do
ku*wy nędzy, zacznij traktować swoich podwładnych jak równych sobie, a nie jak
szmaty do wycierania brudnej podłogi. A jak chcesz pier*olonej kawy, to sobie
ją sama zrób i przy okazji spytaj, czy ktoś również jej nie chce — zakończył z
mocą, usiadł z powrotem na miejsce i wrócił do swojej pracy wśród wlepionych w
siebie zszokowanych spojrzeń.
— Emmo, proszę cię do
mojego gabinetu — rozległ się głos Elizy, której przyjścia nikt nie zauważył.
Szatynka zesztywniała z
zaczerwienioną twarzą i zaciśniętymi pięściami. Harry zerknął tylko na Elizę,
która skinęła mu głową z uśmieszkiem. Obie wyszły, ale w gabinecie nadal
panowała cisza.
— Stary, to było jak
rzucenie się pod rozpędzony pociąg, który zatrzymał się tuż przed twoim nosem —
rzekł Wilson.
— Nikt nigdy nie miał
tyle jaj, żeby jej to wszystko wygarnąć prosto w twarz — powiedziała starsza
blondynka, którą kojarzył pod imieniem Maria.
— Źle trafiła —
odpowiedział spokojnie.
Wilson zarechotał.
— Serio pracowałeś w
wojsku? — zainteresował się, a Harry skinął głową, wiedząc, że to trochę nagięcie
faktów, ale aurorzy byli traktowani jak żołnierze lub policjanci, w zależności
od wykonywanych misji.
— To ile ty masz lat? —
zawahała się brunetka o imieniu Amy.
— Dwadzieścia cztery.
— I cztery lata byłeś
kapitanem? W wieku dwudziestu lat? — zdumiał się rudzielec o imieniu Matt.
— Byliśmy młodym
dywizjonem — odpowiedział zgodnie z prawdą.
— Dlaczego odszedłeś?
— Problemy zdrowotne.
Po powrocie Emma
rzuciła Harry’emu tylko rozwścieczone spojrzenie i wróciła do swojej pracy w
ciszy. Nikt nie chciał jej się narażać, więc zrobili to samo. Furia z ulgą
powitał ciszę, w której wreszcie przestała go boleć głowa.
Okazało się, że Emma
dostała ostrzeżenie od Elizy. Kolejna skarga na jej zachowanie mogła skończyć
się dyscyplinarnym zwolnieniem, więc hamowała swoje rozkazy i powarkiwania.
Harry’ego traktowała jak powietrze, od czasu do czasu mówiąc mu jedynie, co ma
zrobić. Rzucała mu przy tym takie spojrzenie, którego nie powstydziłby się
bazyliszek. Grupa wreszcie zaczęła ze sobą w miarę współpracować, a Furia nie
chodził już do pracy tak spięty. Zaczęto nawet jego małe sugestie brać pod
uwagę przy realizowaniu projektów, więc powoli wprowadzali go w tajniki pracy.
Daleko im jeszcze było do relacji, jakie panowały w siódmym dywizjonie, ale
zawsze był to chociaż mały krok do przodu. Wychodziło na to, że Furia każdemu
wszedł trochę na ambicję.
Po jego przemówieniu do
Emmy Eliza zaczęła jeszcze otwarciej go kokietować. Do gabinetu wzywała go
stanowczo za często, a on nie wiedział, co ma robić, żeby nie stracić pracy i
jednocześnie dać jej znać, że nie jest nią zainteresowany. Nie był to zawód
jego marzeń, ale dobre zarobki były mu bardzo potrzebne. Nie miał szans na
znalezienie innej pracy z takim wynagrodzeniem bez wykształcenia mugolskiego,
więc wolał trzymać się tego, co miał.
Kolejne wezwanie do
gabinetu nie wywołało w nim zaskoczenia. Okazało się, że Eliza chciała zabrać
go na rozmowę z inwestorem. Próbował przekonać ją, że doświadczone osoby
bardziej jej pomogą, ale oznajmiła, że takie spotkanie wprowadzi go w tajniki
pracy dekoratorów wnętrz, więc nie miał wyjścia.
Kilka dni później
wzięła go ze sobą na umówione spotkanie, na które dostali się jej luksusowym
samochodem. W eleganckiej restauracji byli jako pierwsi. W czasie oczekiwania
kobieta znowu go kokietowała i odrzucanie jej zalotów stało się jeszcze
bardziej uciążliwe. Przyjście inwestorów powitał z ulgą. Spotkanie okazało się
niezwykle nudne i o wiele bardziej wolałby siedzieć w biurze. Po rozmowie
został wysłany do domu. Eliza chciała odwieźć go na miejsce, ale poprosił tylko
o podwiezienie do centrum Londynu. Przez Dziurawy Kocioł dostał się do domu,
gdzie padł na kanapę. Jeśli szefowa nie
przestanie mnie podrywać, to chyba zmienię pracę – pomyślał z niechęcią.
Zaczął się zastanawiać, czy nie lepiej zarabiać mniej, ale mieć czyste sumienie
przed Silver, która o jego pracy na pewno nie wiedziała wszystkiego.
**************************
Kinina, jakieś miniaturki na DO zapewne jeszcze się pojawią. Pomysł z Harrym z trzech opowiadań nadal świta mi w głowie, ale nie mam jeszcze opracowanej całej fabuły tej miniaturki, więc na razie się do tego nie biorę ;) W tym momencie mam pomysł na dwie miniaturki na DO i zakończenie tego opowiadania, więc na tym się skupiam.
Alessandra Dus, te wszystkie komplikacje w życiu Harry'ego mają jakiś cel, nie piszę tego tylko po to, żeby opowiadanie było dłuższe ;) W związku z całością po prostu musi być wpakowany w problemy, bo inaczej zakończenie byłoby zupełnie bez sensu.
Priori Incantatem, uwielbiam Alano. To taka pozytywna postać w tym opowiadaniu. Sama lubię takie osoby :D Dziękuję za miły komentarz :)
Angie, sytuacja z animagią była wyjaśniona przez Jaspera w 39 rozdziale. Gdybym trzymała się ściśle całej fabuły, to opowiadanie nie miałby sensu. Pisząc opowiadanie na podstawie książki czasami trzeba trochę naciągać, nie ma innej opcji. Odnośnie tytułu opowiadania... Napisałam pod którąś notką, że tytułowy wątek kompletnie zawaliłam i zdaję sobie z tego sprawę, ale muszę doprowadzić wszystko do końca, tak jak sobie zaplanowałam. Co do problemów Harry'ego, odpowiedź jest przy odpowiedzi do Alessandry. Dziękuję za szczery komentarz :)
Claudina, hah, ja też kupiłam bilet już w pierwszy dzień sprzedaży :D Mam GC i prawdopodobnie również jadę sama, więc możemy się spotkać :D Na miejscu mam plan spotkać się z dziewczynami z twittera, więc byłybyśmy w grupce :) Jakby co to napisz do mnie na maila i jakoś się zgadamy :) Jest podany w zakładce "Dla pierwszorocznych".
Wczoraj mi odbiło i postanowiłam sprawdzić wszystkie rozdziały DO i DC, bo ilość błędów bije mnie po oczach. Trochę będzie z tym roboty, ale widzę, że sporo osób czyta tamto opowiadanie, więc mam wyrzuty sumienia, że czytają opowiadanie z tyloma błędami xD Jeszcze irytował mnie wygląd, więc wstawiłam nowy szablon, podobny do tego z BM.
Chyba uda mi się wybrnąć z tytułowego wątku. Wymyśliłam, jak mogę to wszystko rozwiązać, więc odetchnęłam ;D
Życzę Wam wesołych świąt! ;*
Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńNastępny niestety nie skomentuję od razu (bo jadę na 9 dni do Grecji ;c i nie będę mieć dostępu do Internetu, czy wgl komputera)... Nie wiem co ja zrobię ... jak wytrzymam te 14 dni bez czytania Twojego bloga? (chyba się uzależniłam, bo ciągle na niego wchodzę ^^)
Pozdrawiam i ŻYCZĘ WESOŁYCH ŚWIĄT! :)
Rozdział niesamowity! W sumie to dawno nie komentowałam, ale czytam na bieżąco. Sam pomysł straty magii - kurcze z tym się jeszcze w żadnym opowiadaniu nie spotkałam. Pomysł genialny! :) Furia ma znów problemy z kobietą w pracy? O Lori Silver nie powiedział i jak to się skończyło? :p Lepiej, żeby o Elizie jej powiedział ;-). Dobrze przygadał Emmie, faktyczna Żmija, haha zgasił ją :p.
OdpowiedzUsuńNajbardziej nie rozumiem tego, jak mogłaś nas zostawić z taką zapowiedzią?! No jak? :p Nie wytrzymam teraz do soboty... :(
Pozdrawiam i weny życzę ;-)
Caathy.x1
Cudowny rozdział, jak każdy *-*
OdpowiedzUsuńZakochałam się w scenie jak Harry gotował obiad. Potter jako kura domowa. <3
Znalazłam dwie literówki! "Pod tym kątek zmyślimy twoje CV." Chodzi o słówko "kątek" I druga: "Pierwszego dnia szedł do pracy trochę niepewnie, choć starała się tego nie okazywać." Nie powinno być "starał"? xD
Przepowiednia Trelawney mnie intryguje. Czy to oznacza, że przez to kopnięcie prądem, Harry nie będzie już charłakiem? Niee, to byłoby za proste :/
Czekam na następny rozdział i życzę wesołych świąt :*
Aless :3
Od początku przeczuwałam, że jego szefoww będzie go podrywać, takie przeświadczenie :p Rozdział swietny, a to jak wydarł się na Emmę.. Aż zaczęłam się śmiać :) Albo kotlety Harry'ego.. moje pierwsze wyglądały podobnie xD i od razu mi się skojarzyło "Nigdy nie robiłem kotletów schabowych" xD
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się dalszego ciągu i życzę również wesołych świąt! :D
Rozdział jak zawsze świetny. Od lat przeglądam opowiadania o tematyce HP ale na chwile obecną czytam już tylko twoje i liczę że po tym napisze jakieś nowe tyle że bardziej umiejscowione w świecie magii np. pojawienie się ras jak elfy, krasnoludy itp. Choć zrozumiem jak skończysz pisać w końcu masz własne życie :) Sam mam pomysły na Pottera ale już nie potrafię tego ubrać w słowa jak kiedyś :P Co do tego rozdziału to na początku jak Harry szukał pracy to myślałem że zajmie się quidditchem zawodowo w końcu był w tym dobry, ale ten zawód najwyraźniej bardziej pasuje Ci do fabuły :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKurc`ze, czy Harry nie uczy sie na bledach? Lepiej niech powie Silver o szefowej i postawi sprawe jasno! Eh eh, mam nadzieje, ze to sie dobrze skonczy ;DDDD Poza tym po tytule nastepnego rozdzialu widze, ze jednak nie zabawi dlugo w tej pracy ?;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xoxo
Ohohohohoh, spóźniona Priori komentuje, drżyjcie narody ;p
OdpowiedzUsuńNiestety dopiero dzisiaj miałam szanse dorwać się do kompa i wziuuuuuu od razu na blodżerka ;)
Piękna scena z Emmą , padłam.
" — Potter, przynieś kawę — warknęła Emma.
Miarka się przebrała.
— Sama sobie przynieś."
Piękne i jakże prawdziwe hahah.
pati z. (pazza), jak przeczytałam twój komentarz o kotletach , też od razu mi stanęła ta piękna scena xd Dzięki za przypomnienie hahaahah :)
No więc rozdział genialny jak zwykle , z niecierpliwością czekam na następny i powtórzę to jeszcze raz, i tysiąc kolejnych: kocham twoje opowiadania, twój styl i twoje blogerki <3
Całuski i weny życzę :*
Wierna Priori
PS Kiedy możemy spodziewać się miniaturek do DO? Nie mogę się ich już doczekać *_*
Co się tyczy fabuły.
OdpowiedzUsuńFuria mnie wkurwia - powtórka z rozrywki, co? Ponownie nie mówi Silver wszystkiego.
Zastanawiałam się, dlaczego nie zajmie się czymś, co wymaga wykorzystanie jego talentu - używania wężomowy - jednak samo dekoratorstwo to też jakiś pomysł. Mam jednak nadzieję, że magia, cóż, wróci.
Ciekawe, jak wszystko rozwiążesz. Jesteś raczej kreatywna, toteż należy spodziewać się czegoś... niespodziewanego :D.
Co do języka - utrzymujesz poziom. Podoba mi się (choć u Ciebie często ilość napięcia nie pozwala na cieszenie się dłuższymi opisami : D).
Życzę powodzenia. Wpadnę, kiedy minie trochę czasu i objawi się kilka nowych rozdziałów.
boooskie. Niezaprzeczalny talent plus kreatywność dają efekty w postaci ( kolejnego ) cudownego bloga.
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobała mi się scena z Emmą :)
Taka nagła strata magii to musi być jak strata nogi dla sportowca. Niby idzie się obyć, ale jak żyć, kiedy wszystko robiliśmy przy jej pomocy? Tak nagle stać charłakiem to musi być ciężkie. Nawet jak chce się napisać głupie CV, to wykształcenie "niepełne podstawowe"? Dodatkowe umiejętności: wężomowa? xD No właśnie...
OdpowiedzUsuńW sumie cieszę się, że Harry nie daje się uwieść szefowej. Za wiele razem z Silver przeszli, aby to stracić przez jakąś głupią kobietę. (Jakby coś - dalej nie lubię Silver, ale jakiś szacunek po tym wszystkim, co przeżyła, do niej mam.)
Podobała mi się również jego "przemowa" do Żmii, zwłaszcza najlepszy argument - cztery lata w wojsku jako kapitan. W sumie to prawda, aurorzy to prawie jak wojsko. Nie lubię takich ludzi, jak ta kobieta i cieszę się, że szybko utarłaś jej nosa.
I w tym rozdziale - błędów nie zauważyłam :)
Pozdrawiam,
Frigus. (www.pisanina-frigus.blogspot.com)
Ah, Harry, Harry, Harry,
OdpowiedzUsuń(Brzmię jak Lockhart?! Fuuu! ;c )
nie potrafisz przeżyć tygodnia bez afery???
Cieszę sie, że znalazł pracę, ale niestety, kolejna baba się do niego dobiera :/
Aż szkoda mi Silver :c
Masz pomysł, co zrobić z wątkiem instynktu???
Jupi! *skacze z radości*
;D
Czyżbyś planowała kogoś uśmiercić?
Pewnie Harry tak się wnerwi, że zadziała wężomagia, co spowoduje powrót tej normalnej ;d
A nawer jeśli nie wróci, to i tak pozostanie mu wężomagia ;D
PS. Ale afera XD
Na próbnych egzaminach z polaka, zostało unieważnione kilka zadań.
Powód? Dotyczyły tekstu, którego nie wydrukowali XD
Eh, muszę spadać na spotkanie do bieżmowania... ja nie chcę! ;c
~Cathy_Riddle
Hahahah,
OdpowiedzUsuńFacet zapomniał o spotkaniu!
XD
Jeszcze wysłał SMS z przeprosinami ;d
~Cathy_Riddle
Hej,
OdpowiedzUsuńgenialny, w końcu Harremu udało się znaleźć pracę, coś mi się nie podoba Josh i Knife bardzo szybko się ich pozbyli, ciekawe czy Tony poszukuje informacji, kto może stać za tą całą sprawa… mam nadzieję, że uda im się odzyskać magię i powrócą do pracy jako dywizjon, Harry w pracy wszedł wszystkim na ambicję…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Harry znalazł w końcu pracę, zastanawiam się, czy Tony poszukuje informacji, kto może stać za tą całą sprawą … oby udało im się odzyskać magię i powrócić do pracy jako dywizjon... Harry pięknie w pracy wszedł wszystkim na ambicję…
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga