„…Can you tell from the look in our eyes?
We’re going nowhere
We live our lives like we’re ready to die…”
[Bring Me The Horizon – Shadow Moses]
Harry wraz z resztą
dywizjonu siódmego szedł do biura Edwadra Knife’a. Każdy z nich był zadowolony,
jakby przesunięto święta na dzisiejszy dzień. Na drodze stanęła im przeszkoda w
postaci sekretarki mężczyzny, lecz ten, gdy tylko dowiedział się o ich
przybyciu, natychmiast zawołał ich do gabinetu.
— Co was do mnie
sprowadza? — zapytał na wstępie.
— Odzyskaliśmy magię.
Mężczyzna spojrzał na
nich z zaskoczeniem.
— Po tak długim czasie?
— zdumiał się. Wytłumaczyli szefowi, jak przywrócili sobie magię i pokazali mu
dowody. — To świetna wiadomość. Mam rozumieć, że chcielibyście wrócić do pracy?
— Skinęli głowami. — Rozumiem. Nie mogę tego zrobić od ręki. Musicie przejść
kontrolę, żebyśmy mieli pewność, że wszystko jest w porządku. Przyjdźcie jutro
o szesnastej.
— Tak jest, generale.
Mężczyzna uśmiechnął
się lekko, co zdarzało się bardzo rzadko.
— Mam nadzieję, że
jutro powiem witajcie ponownie na
pokładzie, siódemki.
Kolejnego dnia Furia
załatwił sobie wcześniejsze wyjście z pracy, korzystając z tego, że jego
szefowa miała do niego słabość. O szesnastej wraz z pozostałymi dostał się do
gabinetu Knife’a, a stamtąd mężczyzna przetransportował ich w miejsce, które
dobrze znali. Korytarze ośrodka szkoleniowego w ogóle nie zmieniły się od
czasów, gdy byli tutaj na szkoleniu. Ruszyli za szefem w kierunku, który
również był im znajomy. Knife zapukał do klasy Tony’ego Hurta i wszedł do
środka, a dywizjon za nim. Na wstępie dostrzegli, że kadeci mieli morderczy
trening. Wyglądali na bardzo zmęczonych: byli spoceni, zasapani i
zaczerwienieni. Tony nie zwracał na to uwagi i wydawał im kolejne polecenia.
— Szybciej! Takim
tempem nie złapiecie ślimaka!
Harry i Jason zerknęli
na siebie z rozbawieniem. Jak oni dobrze to znali…
— Aspirancie Hurt —
przywitał się Knife, a wszyscy stanęli na baczność. Szef Biura Aurorów skinął
im głową. — Spocznij.
— Generale — odparł
Tony i uścisnęli sobie dłonie. — No i siódemki. — Skinął im głową na powitanie,
na co odpowiedzieli podobnie.
— Zostawiam ich w
twoich rękach — rzekł szef i wyszedł, uprzednio się żegnając.
— Więc pan to nasza
kontrola? — zapytał słabo Alano.
— Oczywiście, Corrales.
— Leżymy i kwiczymy —
podsumował Isaac.
Kadeci parsknęli
śmiechem. Tony od razu na nich spojrzał.
— Dwadzieścia pompek!
— Twarda mina! — dodał
Jason.
— Downey, może już nie
jesteś moim podopiecznym, ale zmuszę cię do tych pompek.
— Nie wątpię.
Kadeci zrobili
przeklęte pompki, a Hurt spojrzał na siódemki.
— Więc wracacie do
akcji. Jak to zrobiliście?
— Pokopaliśmy się
prądem i magia wróciła.
— Prądem? Poje*aństwo
wam nie minęło. — Wyszczerzyli się w odpowiedzi. — Jak to wymyśliliście?
— Naszego kapitana
przypadkiem poraził prąd i go olśniło — odparła Madison.
Tony pokręcił głową.
— Potter, znowu
wymyśliłeś coś niemożliwego.
— Od tego jestem.
Tony ponownie pokręcił
głową.
— Czyli wyprawa do
Afryki jednak miała swoje plusy.
— A wie pan, co
powtarzaliśmy sobie w tym buszu? — rzekł Isaac. — Myślcie głową, a nie różdżką.
— I na szkoleniu
ważyliście się olewać moje słowa.
— Chyba z czasem
dociera sens pana słów — wyszczerzyła się Madison.
— Możemy dać im swoje
błogosławieństwo? — spytał Mickey, patrząc na młodych kadetów.
— Zaraz wy będziecie go
potrzebować. Wymieńcie się doświadczeniami ze szkolenia i na mnie
ponarzekajcie, a ja zaraz wrócę.
Mężczyzna wyszedł.
— Ciężko, co? — zapytał
Stan młodych studentów.
— Ciężko? On chce nas
zabić — odparł jakiś blondyn.
— Później stwierdzicie,
że było warto — odpowiedział na to Jasper.
Po chwili rozmowy
wrócił Tony, który odesłał kadetów do pokoi, co musiało być dla nich
zbawieniem. Za nim weszło kilka osób, a siódemki skojarzyły ich jako opiekunów
młodych dywizjonów.
— Kontrola będzie
przebiegać mniej więcej tak, jak egzaminy wstępne, gdzie dzieliliśmy was na
dywizjony. Po wszystkim wyniki zostaną przekazane do szefa Biura Aurorów i on
podejmie ostateczną decyzję, czy od razu możecie wrócić na służbę, czy też
musicie przejść kilkutygodniowe przeszkolenie.
Gdy Furia wykonywał
wszystkie zadania, czuł się, jakby wrócił na szkolenie, gdzie martwił się, czy
uda mu się zdobyć wymarzony zawód. Po wyprawie do Afryki nie odpuścił sobie
treningów, więc test sprawnościowy nie był większym problemem. Psychicznie był
uodporniony i miał świadomość, że walkę na zaklęcia ma we krwi. Tony nalegał
także, aby sprawdzić ich formę do walki z wampirami, lecz to również nie
stanowiło kłopotów. Chociaż nie mieli jeszcze wyników, wiedzieli, że niedługo
znowu zaczną pracować w Biurze Aurorów.
Dwa dni później Potterów
odwiedzili Blackowie. Siedmioletni już Dixon przyszedł do chrzestnego ze swoją
czytanką, aby pochwalić się umiejętnością czytania. Często się zacinał i
przekręcał słowa, ale Harry uważnie go słuchał, co jakiś czas mu pomagając. W
nagrodę dał mu tabliczkę czekolady, żeby bardziej go zmotywować.
— Sowa do was leci —
rzekł nagle Łapa.
Evelyn wstała i
otworzyła okno, zanim ptak doleciał do szyby. Mała płomykówka okrążyła pokój i
zrzuciła list tuż przed Harry’ego, a następnie odleciała. Pieczęć Ministerstwa
Magii powiedziała mu, że to decyzja o ponownym zatrudnieniu go w Biurze
Aurorów. Otworzył kopertę i zagłębił się w list. Wniosek o ponowne zatrudnienie został pozytywnie rozpatrzony.
— Muszę napisać
wypowiedzenie z tej — chrząknął, zerkając na Dixona — pracy.
Silver uśmiechnęła się
szeroko. Doskonale widziała niechęć Harry’ego, gdy miał iść do pracy i jego
irytację, gdy z niej wracał. Musiała przyznać, że praca aurora była dla niego
najlepszym rozwiązaniem, więc znalazła kartkę i długopis, by napisał wypowiedzenie.
— Znowu będziesz
aurorem? — zapytał Dixon z zaciekawieniem, a Furia potwierdził. — Też będę
aurorem.
— Co za plany —
zaśmiała się Carmen. — Synku, nie możesz wybrać mniej niebezpiecznego zawodu,
żeby mama się nie martwiła?
— Ale Harry jest aurorem.
Też chcę być aurorem.
Furia poczochrał go po
włosach ze śmiechem.
— Najpierw idź do
szkoły.
— Ale ja już chcę być
aurorem. Mogę?
— Każdy auror musi się
wszystkiego nauczyć.
— To kiedy będę mógł
nim zostać?
— Za dobre czternaście
lat.
— To długo?
— Myślę, że do tego
czasu będę miał siwe włosy, tak jak teraz ma twój tata.
— Hej! — warknął Łapa,
gdy Carmen zachichotała, a Silver chrząknęła, tłumiąc śmiech. — To tylko siwe
pasemka.
— Jasne. — Harry
uśmiechnął się do niego ironicznie.
— To ty już będziesz
Ministrem Magii — podsumował poważnie Dixon, patrząc na Harry’ego.
— Widzę, że wróżysz mi
świetlaną przyszłość — roześmiał się auror, a chłopczyk uśmiechnął się szeroko.
— Wątpię, żeby
społeczeństwo chciało tak szajbniętego Ministra — parsknął Syriusz.
Silver klasnęła w
dłonie z aprobatą, a Harry spojrzał na nich z urazą.
Pierwszy raz od
zatrudnienia się w mugolskiej firmie Harry szedł do niej w dobrym humorze. W
dłoni trzymał wypowiedzenie i chociaż wiedział, że będzie musiał przemęczyć się
tutaj jeszcze tydzień ze względu na okres wypowiedzenia, to cieszył się, że
pracę zakończy dwa tygodnie szybciej i wróci do swojego wymarzonego zawodu.
Knife dał siódemkom tydzień na uregulowanie wszystkich spraw, więc, w
przeciwieństwie do kilku członków dywizjonu, nie musiał używać magii, żeby
skrócić czas wypowiedzenia umowy.
Sekretarka przekazała
wiadomość o jego przybyciu szefowej i po chwili wszedł do środka. Eliza
najwidoczniej ponownie chciała go skokietować, bo odsłoniła znacznie więcej nóg,
niż to było konieczne i rozpięła o dwa guziki koszuli za dużo. Uśmiechnęła się
do niego, jak to już wielokrotnie robiła, więc zdołał się uodpornić.
— Co cię do mnie
sprowadza? — rzekła płynnie, nakazując mu usiąść naprzeciwko siebie.
— To — podał jej
kartkę, którą odebrała.
— Nie mówisz poważnie —
rzekła zaskoczona, gdy tylko przeczytała nagłówek.
— Całkowicie poważnie.
— Dlaczego?
— To nie jest praca dla
mnie.
Obeszła biurko i oparła
się o nie tuż obok niego, tak blisko, że Harry poczuł jej perfumy.
— Możemy zmienić twoje
stanowisko.
— Nie, dziękuję. Wracam
do swojej poprzedniej pracy. Trzeba robić to, co się lubi, prawda?
— No tak, ale… —
Pochyliła się nad nim. — Można znaleźć inne plusy tej pracy.
Poprawiła mu krawat,
zagryzając wargę z uśmiechem. Postanowił przerwać te gierki, chociaż jej
głęboki dekolt przyciągał wzrok. Wstał i się odsunął, mówiąc:
— Nie zmienię decyzji.
Oczywiście, dotrzymam warunków umowy i przepracuję okres wypowiedzenia. —
Spojrzała na niego z zawodem. — Mogę już iść?
— Tak, możesz — odparła
niechętnie.
Wyszedł z jej biura i
skierował się do gabinetu, gdzie pracował z grupą.
— Spóźniłeś się —
warknęła Emma na wstępie.
— Byłem u szefowej. A
tak poza tym to przyjemny dzisiaj dzień, prawda? — prychnął.
— Mogę wiedzieć, po co
znowu? — burknęła.
— Żeby nie oglądać
twojej wrednej twarzy, łagodnie mówiąc. Za tydzień już mnie nie zobaczysz, bo
się zwalniam i wracam do wojska, więc jeśli nie chcesz, żebym na wstępie wydał
rozkaz rozstrzelania wszystkich zołz w okolicy, to bądź chociaż trochę milsza —
warknął.
Wilson parsknął
śmiechem, ale szybko się powstrzymał.
— Nawet nie wiesz, jak
się z tego cieszę — syknęła.
— Również tłumię w
sobie podskoki radości.
Usiadł i wziął się za
pracę, modląc się, żeby ten tydzień minął jak najszybciej.
Ostatni dzień pracy był
cudowny. Przebiegał tak, jak zwykle, jednak Harry czuł już zapach wolności. Nie
spodziewał się niczego specjalnego przy odejściu, lecz na odchodnym planował
powiedzieć w stronę Emmy kilka niezbyt przyjemnych słów. Co chwilę spoglądał na
zegar, odliczając minuty do opuszczenia tego przeklętego miejsca.
Pół godziny przed
zakończeniem pracy drzwi otworzyły się z hukiem. Emma pisnęła, gdy do środka
wpadło kilka osób w wojskowych strojach i z karabinami. Harry niemal ryknął
śmiechem, gdy rozpoznał członków swojego dywizjonu. Stanęli na baczność i
zasalutowali w jego stronę.
— Dywizjon gotowy do
misji! — rzekli zgodnie.
Miny współpracowników
Furii były nie do opisania. Brunet, ledwo panując nad sobą, wstał.
— Dostaliśmy wiadomość,
że mamy rozstrzelać pewną zołzę z tego biura — rzekł sztywno Stan.
Harry spojrzał na
przerażoną Emmę, a wszystkie karabiny przesunęły się w jej stronę.
— Wycelować — rzekł
Furia, a siódemki poruszyły się lekko, dokładniej celując. — Na rozkaz.
Emma wrzasnęła nagle:
— Aaa! Przepraszam!
— Co powiedziałaś?
— Przepraszam!
Harry spojrzał na nią i
przekrzywił lekko głowę.
— Żartowałem. Nie
zabijamy obywateli. Ale miło, że w ramach pożegnania przeprosiłaś mnie za swoje
zachowanie. — Spojrzała na niego z furią w oczach. Wilson popłakał się ze
śmiechu. — Naprawdę to doceniam. — Jason podał mu czapkę kapitana. Obaj ledwo
hamowali wybuch śmiechu. Furia nałożył ją na głowę. — Chciałem ci co nieco
powiedzieć na wyjściu, ale to było tak piękne, że się powstrzymam — rzekł do
Emmy. — Wilson, mogę cię prosić na słówko?
— Jasne.
— Nara, sztywniaki —
powiedział na odchodnym Furia. — W tył zwrot! Odmaszerować!
Dywizjon wyszedł, a
zaraz za nimi Harry z Wilsonem. Zamknęli drzwi.
— To było piękne —
rzekł od razu Wilson, wycierając łzy.
— Daj mi później znać,
co się działo — rzekł do niego Furia.
— Okej. To było
odejście z pracy w wielkim stylu.
— Prawda? — wyszczerzył
się Alano.
Harry i Wilson
uścisnęli sobie dłonie na pożegnanie.
— Wzięliśmy jeszcze gaz
dymiący — powiedział Isaac do Furii.
— Na co czekasz?
Wrzucaj.
Blondyn uchylił drzwi i
wrzucił do środka coś, co miało wybuchnąć gazem. Dywizjon odszedł kilka kroków,
gdy z biura dotarły do nich wrzaski. Wyszli ze śmiechem, zostawiając wyjącego
Wilsona.
DYWIZJON SIÓDMY WRACA
DO MINISTERSTWA MAGII!
Jak
donosi nasz korespondent, w ostatnim czasie zaczęto ponownie widywać w
Ministerstwie Magii siódmy dywizjon. Aurorzy mówili jednak, że nie wrócili oni
do Biura Aurorów. Do czasu! Edward Knife, szef Biura Aurorów, przekazał mediom
oficjalne postanowienie. Od dnia dzisiejszego dywizjon
siódmy wraca do służby po dwumiesięcznej nieobecności. Na pytanie, co z ich magią, którą utracili, odpowiada: Z pomocą
siódemek magia ponownie do nich wróciła. Postanowili ją odzyskać i wynaleźli na
to sposób. Ich badania nad tą sprawą już zostały przekazane do odpowiednich
służb i na pewno jest to ważne odkrycie w czarodziejskim świecie. Z ich magią
wszystko jest w porządku — dodaje w
odpowiedzi na kolejne pytanie. — Zanim wrócili do pracy, przeszli specjalną
kontrolę, którą zdali bez problemów. Jestem przekonany, że pomimo tej przerwy,
nadal są w formie i nie musimy martwić się o skuteczność ich akcji…
Przez swoich kolegów po
fachu zostali przywitani bardzo pozytywnie. John standardowo nie wykazywał
żadnych oznak zadowolenia i zawalił ich pracą na samym wstępie. Nawet to nie
zepsuło im humorów, bo wrócili do swojego ulubionego zawodu.
Wszystko wracało do
swojego rytmu. Silver postanowiła nie rezygnować z pracy. Gabriel zostawał pod
opieką matki dziewczyny, która kategorycznie zabroniła im zatrudnienia opiekunki.
Miesiąc po powrocie do
pracy dywizjon został przydzielony do specjalizacji. Od tej pory mieli się
zajmować głównie sprawami dotyczącymi wampirów, choć inne akcje również
należały do ich obowiązków. W związku z przydzieleniem im specjalizacji dotyczącej
wampirów, zaczęli ściślej współpracować z Działem Kontroli nad Przemienionymi,
gdzie pracował Remus.
Czas leciał bardzo
szybko. Nim się obejrzeli, Gabriel obchodził już swoje pierwsze urodziny.
Został obdarowany prezentami przez wszystkie ciotki i wujków. W dzień jego
urodzin wszyscy dowiedzieli się także o zaręczynach Jasmine i Toby’ego.
Wszystko toczyło się
swoim rytmem. Skromna uroczystość ślubna Jas i Toby’ego przebiegła w całkowitym
spokoju, a para zamieszkała w wynajętym mieszkaniu.
— Strasznie szybko
wszystko minęło. Tyle lat od zakończenia szkoły. Mam wrażenie, jakbym owutemy
zdawała wczoraj — rzekła z westchnięciem Silver, gdy wraz z Harrym, Gabrielem,
Blake i Blaisem odwiedzili Dracona i Astorię.
— Wzięło cię na
sentymenty? — odparł blondyn.
— Żebyś wiedział. Mam
wrażenie, że jeszcze nie tak dawno z Furią obrzucaliście się błotem na środku
korytarza w Hogwarcie.
— A teraz? — ciągnęła
Astoria. — Jeden zaraz zostanie dyrektorem kancelarii adwokackiej, a drugi
szefem Biura Aurorów.
Obaj mężczyźni
parsknęli śmiechem.
— Co się śmiejecie? Co
chwilę słyszę tylko, że któryś dostał awans — wtrąciła Blake.
— Urok osobisty —
odpowiedział Draco, popijając kawę.
Rozmowę przerwał dźwięk
podobny do alarmu przeciwpożarowego. Harry zerknął na diodę przyłączoną do jego
zegarka, która intensywnie świeciła czerwienią.
— Szlag — zaklął,
wstając z krzesła. — Muszę iść.
Deportował się, nie
czekając na odpowiedź. Wiedział, że Silver wszystko zrozumiała. W następnym
momencie gnał przez korytarze do biura, gdzie zastał już część dywizjonu
siódmego. Po chwili wpadła reszta, a zaraz za nimi John.
— Grupa wampirów
zaatakowała wioskę. Na miejscu dołączy do was Brygada Uderzeniowa.
Przekazał im
świstoklik, który aktywował się, gdy wszyscy go dotknęli. Wylądowali w opanowanej
chaosem wiosce. Ludzie uciekali, głośno krzycząc, a wampiry siały spustoszenie,
mordując mieszkańców. Harry natychmiast wydał polecenia, a dywizjon rzucił się
w wir walki. Pomoc Brygady Uderzeniowej okazała się niezbędna. Atak był bardzo
ciężki do opanowania, a krwiopijców było zbyt dużo. Czasami atakowały grupkami,
więc aurorzy nie mogli działać w pojedynkę.
Furia czuł już utratę
sporej ilości krwi. Jego ubranie poplamione było czerwoną cieczą, cieknącą z
jego ran, jednak nie przestawał walczyć. Z Isaacem i Jasperem starali się jak
najwięcej współpracować, ale często nie byli w stanie i radzili sobie
indywidualnie. Zorientowali się, że muszą wbić się w większą grupę, żeby nie
byli zagrożeni atakiem od tyłu, dlatego też dywizjon w miarę możliwości połączył
się w jedną grupę, w okręgu. To trochę odstraszało wampiry, które atakowały z
mniejszą intensywnością. Brygada Uderzeniowa walczyła z bestiami po drugiej
stronie ulicy. Bitwa należała do jednej z najbrutalniejszych. Wszyscy byli
uwaleni krwią, tracąc powoli siły wraz z ubywającą cieczą.
Furia starł strumyczek
cieknący z rozciętej brwi, gdy uderzył się o kamień przy walce z wampirem, w
trakcie której wylądowali na ziemi. Aurorzy stracili już kontrolę nad bitwą i
wszystko działo się spontaniczne. Nikt już nie zwracał uwagi na strategię,
walcząc jedynie o przetrwanie. Kapitan Brygady Uderzeniowej wysłał prośbę o
pomoc do Ministerstwa Magii, lecz ta długo nie nadchodziła. Czas dłużył się
niemiłosiernie. Pierwsi aurorzy padali nieprzytomni. Harry widział pozbawionego
świadomości Isaaca, gdy ten uderzył głową w ziemię. Obok niego Madison odrywała
głowę od ciała bestii, a pot spływający z jej czoła mieszał się z krwią. Gdzieś
dalej Alano uwalniał się spod ciała krwiopijcy, ledwo unikając ugryzienia.
Mickey z kolei wrzucał jakieś ciało do ognia. W następnej chwili Harry został
powalony na ziemię przez jedną z bestii. Zimna dłoń zacisnęła się na jego
gardle, odbierając mu oddech. Rozpaczliwie próbował się uwolnić, ale miał zablokowane
nogi i ręce. Ostatkami sił starał się jakoś zrzucić z siebie wampira, ale nie
był w stanie. Obraz zamazał mu się, gdy niespodziewanie bestia została z niego
zrzucona. Natychmiast wziął głęboki oddech, a wzrok ponownie się wyostrzył.
Okazało się, że Navid dostrzegł sytuację i uratował mu życie. Furia szybko
wstał i ponownie dołączył do bitwy. Z chłopakiem trzymali się blisko siebie.
Furia odrywał właśnie głowę wampira, gdy zobaczył to tuż przed swoimi oczami.
Navid przegrał walkę. Bestia wykorzystała chwilę jego zawahania i przegryzła mu
tętnicę. Harry biegł w ich stronę, by pomóc chłopakowi, lecz było za późno.
Szybko uśmiercił atakującego wampira, a następnie wylądował przy Navidzie.
Starał się zatamować krwotok, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nic nie
zdziała.
— Furia — wychrypiał
cicho chłopak — powiedz Lisie, że bardzo ją kochałem. I Tiffany też.
— Sam im to powiesz —
odparł, rzucając kolejne zaklęcie.
Navid uśmiechnął się
słabo.
— Nie dam rady —
szepnął. — Ty też to wiesz. — Harry spojrzał na niego. Był już przygotowany.
Wiedział. Furia skinął lekko głową, choć w środku wszystko wyło z rozpaczy. —
Dzięki. Jesteś zaje*istym kapitanem. — Harry niemal roześmiał się histerycznie.
Widział, jak jego podwładny i jednocześnie kolega umiera pod jego dowództwem, a
on jeszcze twierdził, że jest świetnym kapitanem? — A reszta zaje*istym
dywizjonem — dodał jeszcze cicho Navid.
Później Harry patrzył w
martwe oczy pełen szoku i niedowierzania.
Silver wróciła z
odwiedzin u Dracona i Astorii ze śpiącym Gabrielem w ramionach. Od razu poszła
do pokoju syna, gdzie położyła go do łóżeczka, słysząc w domu jedynie ciszę.
Później skierowała się do salonu, zapalając lampę. Aż podskoczyła z
zaskoczenia, gdy dostrzegła Harry’ego. Siedział na kanapie w zakrwawionym
ubraniu, ze szklanką whisky w dłoni, patrząc tępo w okno balkonowe. Podeszła do
niego szybko z przerażeniem na twarzy.
— Merlinie, jak ty
wyglądasz? Był atak, tak?
Skinął sztywno głową.
— Navid nie żyje —
wydusił. — Zabili go na moich oczach.
Przygarnęła go do
swojej piersi, a po chwili była świadkiem jego załamania.
************************
Mazzy, ten komentarz bardziej nadaje się pod rozdziałem DO, a nie BM ;) Oficjalna wersja zakończenia była jedna. Druga była tylko dodatkiem, co pisałam niejednokrotnie, więc niekoniecznie trzeba było to czytać, żeby wiedzieć, jak wszystko się zakończyło. Gdybym wiecznie miała pisać happy endy to ja nie byłabym z tego zadowolona. Według zakończenia DO pisałam większość opowiadania, więc...
Navid nam dednął, że tak to nazwę. Początkowo planowałam zabić Jasona, a później myślałam o Isaacu, ale nie byłam w stanie tego zrobić, bo za bardzo ich lubię :c Frigus, właśnie o to kiedyś mi chodziło, gdy pisałyśmy o Jasonie, ale, jak widać, nie wypaliło ;)
Obliczyłam, że rozdziałów będzie 54+epilog, czyli epilog opowiadania powinnam wstawić 12 lipca. Mam nadzieję, że dzisiaj skończę 52 rozdział, bo jak patrzę na ilość rozdziałów do przodu to aż mi się zimno robi. Za mało jak dla mnie. Muszę mieć większy zapas rozdziałów, żebym była spokojna.
Poza tym mi odbija i stwierdziłam, że po sprawdzeniu całości DO/DC, sprawdzę BM. Tak, jestem głupia i mi się nudzi. Może mi się odwidzi, bo na dniach prawdopodobnie zacznę pracować.
Dziękuję za komentarze i do kolejnej soboty ;*
Czyżbym była pierwsza? :D lecę czytać :3
OdpowiedzUsuńNie zawiodłam się - Harry zwolnił się w wielkim stylu :D Naprawdę żałuję, że nie mogłam zobaczyć tej sytuacji na własne oczy ;) Ale liczyłam też na jakąś fajną akcję z Emmą.. :p
UsuńTony powraca :3 uwielbiam tego gościa.
Navid.. :c Szkoda gościa.. :c Chociaż gdyby umarł Jason, żałowałabym bardziej, bo polubiłam go, szczególnie po akcji w Ośrodku Szkoleniowym ^^
Czekam na ciąg dalszy, jestem ciekawa jak dywizon poradzi sobie ze śmiercią Navida..
Życzę weny i pozdrawiam!
patkaza
Że... Że co? Nie wierzę, nie wierzę... Jaja sobie robisz, prawda? Żartujesz sobie, tak? On nie umarł, nie mógł... ;_; Dobiłaś mnie tym kompletnie, aż mi się nie chce wierzyć...
OdpowiedzUsuńOd razu podejrzane mi się wydało, że tak długo czekali na pomoc, może to John coś kręcił? Podejrzanie się zachowuje.
Dixon ma już 7 lat? Zdziwiłam się trochę, to wszystko tak szybko leci, że powoli nie nadążam. Ale Navida Ci szybko nie wybaczę ;_;
Akcja w starej pracy Harry'ego była świetna, nie spodziewałam się czegoś takiego, genialnie.
Weny życzę, żeby jak najszybciej udało Ci się dokończyć 'Instynkt' ;)
Ojoooj... Aż przestałam chrupać mojego chrupka jak zaczęłam to czytać. Może nie do końca na samym początku ogarniałam co się dzieje, ale szybko się wkręciłam. Mega mega mega! Nie wiem czego więcej pragniesz, żebym napisała. Póki co żadne inne epitety nie przychodzą mi do głowy.
OdpowiedzUsuńCo do stylu itp, to bardzo podoba mi się jak piszesz. Dużo dialogów to coś, co uwielbiam podczas czytania, ale sama jakoś nie umiem wprowadzać zbyt dobrych do swoich "twórczości". W każdym razie na prawdę dobre opowiadanie. Czekam na kolejne rozdziały.
Powodzenia w pisaniu i jakoś nie widzę tu spamu, więc w tym komentarzu zapraszam od razu do mnie ( http://aparecjum.blogspot.com/). Może trochę... Chwilę! o wiele łagodniejsze klimaty, ale również potterowskie ;:3
Rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńDziś znów krótko mimo, że wróciłam już do Polski :)... ale jestem tak zmęczona, że nie dam rady pisać długiego komentarza...
Już nie doczekam się kolejnego rozdziału!
♥
Pozdrawiam i życzę weny! :)
Nie wierzę, że to zrobiłaś! Jak mogłaś go zabić?!!! No cóż, pomimo tej sytuacji rozdział świetny jak zawsze.. :)
OdpowiedzUsuńZnowu cos nie tak z aurorami.... Nikt na wezwanie nie odpowiedzial i taki tego skutek, ze super facet zginal ;( Coraz bardziej podejrzewam ktoregos z szefow!
OdpowiedzUsuńRozdzial super, no ale nie musze tego pisac, bo na pewno to wiesz;p
Pozdro xoxo
P.S. AAAaaaaaaaa Linkin za miesiac <3
Super.... choć nie chce mi się wierzyć, że uśmierciłaś Navida, ale cieszę się, że nie zrobiłaś tego Jasonowi, bo go ubóstwiam. :D
OdpowiedzUsuńGenialne, z niecierpliwością czekam na rozwój wypadków.
Pozdrawiam.
Fajne opowiadanie. Masz niezłe pomysły. Ale te też polecam:http://bit.ly/1g0lwue
OdpowiedzUsuńEch, szkoda Navida... ale nie, zacznę od początku. Powrót siódemek do pracy był dość szybki i bez komplikacji. Moje wewnętrzne "ja" twierdzi, że mogłoby ich trochę być, jednak moje drugie "ja" mówi, że oni wystarczająco wiele komplikacji przeszli, żeby jeszcze tutaj mieć problemy, także... generalnie jest ok.
OdpowiedzUsuńSkromna uroczystość zaślubin pasowała mi do Jasmine i Toby'ego, szkoda, że Harry musiał się tak szybko ulotnić, ale kiedy jest się kapitanem dywizjonu, należy się spodziewać nagłych wezwań i nie ma co narzekać.
No i walka... tak, pamiętam, jak o tym rozmawiałyśmy. Odrobinę żałuję, że jednak z Jasonem nic większego nie wyszło, a cholera to on mógł być tym punktem zaczepienia co do ludzi, którzy mogli chcieć się pozbyć Harry'ego/siódemek/cokolwiek, wiesz, jako szpieg lub coś. Ale wiem, że to raczej nie będzie on, mam nadzieję, że tego wątku się zbyt szybko nie pozbędziesz i pociągnie się on już do końca.
Szkoda mi chłopaka, ledwo co odzyskał magię, max kilka miesięcy i już umiera. Nacieszyć się nawet nie zdążył.
Rozdział bardzo szybko mi mignął, ale to pewnie dlatego, że czytam, czytam, potem od komputera musiałam odejść i znowu czytam, więc tak po podziale jakoś krócej było :P
Pozdrawiam i zapraszam! (www.pisanina-frigus.blogspot.com)
Frigusek
O.O
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że prędzej czy później ktoś z duwozjomu dednie :/
Za dobrze im wszystko szło :c
Ale mimo to, szkoda mi Navida ;(
Dywizjon z powrotem na szkoleniu xd
Ah, kolejne pokolenie dręczome przez Pana Tyrana ;D
Cieszy mnie ich powrót do służby.
Akcja z wojskiem i granatem była mega! XD
Ale tak, czy siak, szkoda mi Navida ;(
Mam wrażenie, że ktoś celowo opóźnił przybycie posiłków o.o
Czyżby to był John???
PS. ZA NAVIDA!
/*
Pozdrawiam ze swej jaskini (chyna wymyślę jakąś nazwę ;d ),
Dobranox,
~Cathy_Riddle
Hej,
OdpowiedzUsuńTony okazał się ich kontrolerem, a jego reakcja na to jak tego dokonali o świetna, wrócili do pracy, pożegnanie się Furii z nienawidzoną pracą ekstra, buu ledwo wrócili a tu już Navid ginie..
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, haha Tony okazał się ich kontrolerem, ta reakcja na to jak tego dokonali świetna, buu ledwo wrócili a tu już Navid już ginie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga