3.05.2014

II. Rozdział 45 - Atak na wioskę

„…Can you tell from the look in our eyes? 
We’re going nowhere 
We live our lives like we’re ready to die…” 
[Bring Me The Horizon – Shadow Moses]

Harry wraz z resztą dywizjonu siódmego szedł do biura Edwadra Knife’a. Każdy z nich był zadowolony, jakby przesunięto święta na dzisiejszy dzień. Na drodze stanęła im przeszkoda w postaci sekretarki mężczyzny, lecz ten, gdy tylko dowiedział się o ich przybyciu, natychmiast zawołał ich do gabinetu.
— Co was do mnie sprowadza? — zapytał na wstępie.
— Odzyskaliśmy magię.
Mężczyzna spojrzał na nich z zaskoczeniem.
— Po tak długim czasie? — zdumiał się. Wytłumaczyli szefowi, jak przywrócili sobie magię i pokazali mu dowody. — To świetna wiadomość. Mam rozumieć, że chcielibyście wrócić do pracy? — Skinęli głowami. — Rozumiem. Nie mogę tego zrobić od ręki. Musicie przejść kontrolę, żebyśmy mieli pewność, że wszystko jest w porządku. Przyjdźcie jutro o szesnastej.
— Tak jest, generale.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, co zdarzało się bardzo rzadko.
— Mam nadzieję, że jutro powiem witajcie ponownie na pokładzie, siódemki.
Kolejnego dnia Furia załatwił sobie wcześniejsze wyjście z pracy, korzystając z tego, że jego szefowa miała do niego słabość. O szesnastej wraz z pozostałymi dostał się do gabinetu Knife’a, a stamtąd mężczyzna przetransportował ich w miejsce, które dobrze znali. Korytarze ośrodka szkoleniowego w ogóle nie zmieniły się od czasów, gdy byli tutaj na szkoleniu. Ruszyli za szefem w kierunku, który również był im znajomy. Knife zapukał do klasy Tony’ego Hurta i wszedł do środka, a dywizjon za nim. Na wstępie dostrzegli, że kadeci mieli morderczy trening. Wyglądali na bardzo zmęczonych: byli spoceni, zasapani i zaczerwienieni. Tony nie zwracał na to uwagi i wydawał im kolejne polecenia.
— Szybciej! Takim tempem nie złapiecie ślimaka!
Harry i Jason zerknęli na siebie z rozbawieniem. Jak oni dobrze to znali…
— Aspirancie Hurt — przywitał się Knife, a wszyscy stanęli na baczność. Szef Biura Aurorów skinął im głową. — Spocznij.
— Generale — odparł Tony i uścisnęli sobie dłonie. — No i siódemki. — Skinął im głową na powitanie, na co odpowiedzieli podobnie.
— Zostawiam ich w twoich rękach — rzekł szef i wyszedł, uprzednio się żegnając.
— Więc pan to nasza kontrola? — zapytał słabo Alano.
— Oczywiście, Corrales.
— Leżymy i kwiczymy — podsumował Isaac.
Kadeci parsknęli śmiechem. Tony od razu na nich spojrzał.
— Dwadzieścia pompek!
— Twarda mina! — dodał Jason.
— Downey, może już nie jesteś moim podopiecznym, ale zmuszę cię do tych pompek.
— Nie wątpię.
Kadeci zrobili przeklęte pompki, a Hurt spojrzał na siódemki.
— Więc wracacie do akcji. Jak to zrobiliście?
— Pokopaliśmy się prądem i magia wróciła.
— Prądem? Poje*aństwo wam nie minęło. — Wyszczerzyli się w odpowiedzi. — Jak to wymyśliliście?
— Naszego kapitana przypadkiem poraził prąd i go olśniło — odparła Madison.
Tony pokręcił głową.
— Potter, znowu wymyśliłeś coś niemożliwego.
— Od tego jestem.
Tony ponownie pokręcił głową.
— Czyli wyprawa do Afryki jednak miała swoje plusy.
— A wie pan, co powtarzaliśmy sobie w tym buszu? — rzekł Isaac. — Myślcie głową, a nie różdżką.
— I na szkoleniu ważyliście się olewać moje słowa.
— Chyba z czasem dociera sens pana słów — wyszczerzyła się Madison.
— Możemy dać im swoje błogosławieństwo? — spytał Mickey, patrząc na młodych kadetów.
— Zaraz wy będziecie go potrzebować. Wymieńcie się doświadczeniami ze szkolenia i na mnie ponarzekajcie, a ja zaraz wrócę.
Mężczyzna wyszedł.
— Ciężko, co? — zapytał Stan młodych studentów.
— Ciężko? On chce nas zabić — odparł jakiś blondyn.
— Później stwierdzicie, że było warto — odpowiedział na to Jasper.
Po chwili rozmowy wrócił Tony, który odesłał kadetów do pokoi, co musiało być dla nich zbawieniem. Za nim weszło kilka osób, a siódemki skojarzyły ich jako opiekunów młodych dywizjonów.
— Kontrola będzie przebiegać mniej więcej tak, jak egzaminy wstępne, gdzie dzieliliśmy was na dywizjony. Po wszystkim wyniki zostaną przekazane do szefa Biura Aurorów i on podejmie ostateczną decyzję, czy od razu możecie wrócić na służbę, czy też musicie przejść kilkutygodniowe przeszkolenie.
Gdy Furia wykonywał wszystkie zadania, czuł się, jakby wrócił na szkolenie, gdzie martwił się, czy uda mu się zdobyć wymarzony zawód. Po wyprawie do Afryki nie odpuścił sobie treningów, więc test sprawnościowy nie był większym problemem. Psychicznie był uodporniony i miał świadomość, że walkę na zaklęcia ma we krwi. Tony nalegał także, aby sprawdzić ich formę do walki z wampirami, lecz to również nie stanowiło kłopotów. Chociaż nie mieli jeszcze wyników, wiedzieli, że niedługo znowu zaczną pracować w Biurze Aurorów.

Dwa dni później Potterów odwiedzili Blackowie. Siedmioletni już Dixon przyszedł do chrzestnego ze swoją czytanką, aby pochwalić się umiejętnością czytania. Często się zacinał i przekręcał słowa, ale Harry uważnie go słuchał, co jakiś czas mu pomagając. W nagrodę dał mu tabliczkę czekolady, żeby bardziej go zmotywować.
— Sowa do was leci — rzekł nagle Łapa.
Evelyn wstała i otworzyła okno, zanim ptak doleciał do szyby. Mała płomykówka okrążyła pokój i zrzuciła list tuż przed Harry’ego, a następnie odleciała. Pieczęć Ministerstwa Magii powiedziała mu, że to decyzja o ponownym zatrudnieniu go w Biurze Aurorów. Otworzył kopertę i zagłębił się w list. Wniosek o ponowne zatrudnienie został pozytywnie rozpatrzony.
— Muszę napisać wypowiedzenie z tej — chrząknął, zerkając na Dixona — pracy.
Silver uśmiechnęła się szeroko. Doskonale widziała niechęć Harry’ego, gdy miał iść do pracy i jego irytację, gdy z niej wracał. Musiała przyznać, że praca aurora była dla niego najlepszym rozwiązaniem, więc znalazła kartkę i długopis, by napisał wypowiedzenie.
— Znowu będziesz aurorem? — zapytał Dixon z zaciekawieniem, a Furia potwierdził. — Też będę aurorem.
— Co za plany — zaśmiała się Carmen. — Synku, nie możesz wybrać mniej niebezpiecznego zawodu, żeby mama się nie martwiła?
— Ale Harry jest aurorem. Też chcę być aurorem.
Furia poczochrał go po włosach ze śmiechem.
— Najpierw idź do szkoły.
— Ale ja już chcę być aurorem. Mogę?
— Każdy auror musi się wszystkiego nauczyć.
— To kiedy będę mógł nim zostać?
— Za dobre czternaście lat.
— To długo?
— Myślę, że do tego czasu będę miał siwe włosy, tak jak teraz ma twój tata.
— Hej! — warknął Łapa, gdy Carmen zachichotała, a Silver chrząknęła, tłumiąc śmiech. — To tylko siwe pasemka.
— Jasne. — Harry uśmiechnął się do niego ironicznie.
— To ty już będziesz Ministrem Magii — podsumował poważnie Dixon, patrząc na Harry’ego.
— Widzę, że wróżysz mi świetlaną przyszłość — roześmiał się auror, a chłopczyk uśmiechnął się szeroko.
— Wątpię, żeby społeczeństwo chciało tak szajbniętego Ministra — parsknął Syriusz.
Silver klasnęła w dłonie z aprobatą, a Harry spojrzał na nich z urazą.

Pierwszy raz od zatrudnienia się w mugolskiej firmie Harry szedł do niej w dobrym humorze. W dłoni trzymał wypowiedzenie i chociaż wiedział, że będzie musiał przemęczyć się tutaj jeszcze tydzień ze względu na okres wypowiedzenia, to cieszył się, że pracę zakończy dwa tygodnie szybciej i wróci do swojego wymarzonego zawodu. Knife dał siódemkom tydzień na uregulowanie wszystkich spraw, więc, w przeciwieństwie do kilku członków dywizjonu, nie musiał używać magii, żeby skrócić czas wypowiedzenia umowy.
Sekretarka przekazała wiadomość o jego przybyciu szefowej i po chwili wszedł do środka. Eliza najwidoczniej ponownie chciała go skokietować, bo odsłoniła znacznie więcej nóg, niż to było konieczne i rozpięła o dwa guziki koszuli za dużo. Uśmiechnęła się do niego, jak to już wielokrotnie robiła, więc zdołał się uodpornić.
— Co cię do mnie sprowadza? — rzekła płynnie, nakazując mu usiąść naprzeciwko siebie.
— To — podał jej kartkę, którą odebrała.
— Nie mówisz poważnie — rzekła zaskoczona, gdy tylko przeczytała nagłówek.
— Całkowicie poważnie.
— Dlaczego?
— To nie jest praca dla mnie.
Obeszła biurko i oparła się o nie tuż obok niego, tak blisko, że Harry poczuł jej perfumy.
— Możemy zmienić twoje stanowisko.
— Nie, dziękuję. Wracam do swojej poprzedniej pracy. Trzeba robić to, co się lubi, prawda?
— No tak, ale… — Pochyliła się nad nim. — Można znaleźć inne plusy tej pracy.
Poprawiła mu krawat, zagryzając wargę z uśmiechem. Postanowił przerwać te gierki, chociaż jej głęboki dekolt przyciągał wzrok. Wstał i się odsunął, mówiąc:
— Nie zmienię decyzji. Oczywiście, dotrzymam warunków umowy i przepracuję okres wypowiedzenia. — Spojrzała na niego z zawodem. — Mogę już iść?
— Tak, możesz — odparła niechętnie.
Wyszedł z jej biura i skierował się do gabinetu, gdzie pracował z grupą.
— Spóźniłeś się — warknęła Emma na wstępie.
— Byłem u szefowej. A tak poza tym to przyjemny dzisiaj dzień, prawda? — prychnął.
— Mogę wiedzieć, po co znowu? — burknęła.
— Żeby nie oglądać twojej wrednej twarzy, łagodnie mówiąc. Za tydzień już mnie nie zobaczysz, bo się zwalniam i wracam do wojska, więc jeśli nie chcesz, żebym na wstępie wydał rozkaz rozstrzelania wszystkich zołz w okolicy, to bądź chociaż trochę milsza — warknął.
Wilson parsknął śmiechem, ale szybko się powstrzymał.
— Nawet nie wiesz, jak się z tego cieszę — syknęła.
— Również tłumię w sobie podskoki radości.
Usiadł i wziął się za pracę, modląc się, żeby ten tydzień minął jak najszybciej.

Ostatni dzień pracy był cudowny. Przebiegał tak, jak zwykle, jednak Harry czuł już zapach wolności. Nie spodziewał się niczego specjalnego przy odejściu, lecz na odchodnym planował powiedzieć w stronę Emmy kilka niezbyt przyjemnych słów. Co chwilę spoglądał na zegar, odliczając minuty do opuszczenia tego przeklętego miejsca.
Pół godziny przed zakończeniem pracy drzwi otworzyły się z hukiem. Emma pisnęła, gdy do środka wpadło kilka osób w wojskowych strojach i z karabinami. Harry niemal ryknął śmiechem, gdy rozpoznał członków swojego dywizjonu. Stanęli na baczność i zasalutowali w jego stronę.
— Dywizjon gotowy do misji! — rzekli zgodnie.
Miny współpracowników Furii były nie do opisania. Brunet, ledwo panując nad sobą, wstał.
— Dostaliśmy wiadomość, że mamy rozstrzelać pewną zołzę z tego biura — rzekł sztywno Stan.
Harry spojrzał na przerażoną Emmę, a wszystkie karabiny przesunęły się w jej stronę.
— Wycelować — rzekł Furia, a siódemki poruszyły się lekko, dokładniej celując. — Na rozkaz.
Emma wrzasnęła nagle:
— Aaa! Przepraszam!
— Co powiedziałaś?
— Przepraszam!
Harry spojrzał na nią i przekrzywił lekko głowę.
— Żartowałem. Nie zabijamy obywateli. Ale miło, że w ramach pożegnania przeprosiłaś mnie za swoje zachowanie. — Spojrzała na niego z furią w oczach. Wilson popłakał się ze śmiechu. — Naprawdę to doceniam. — Jason podał mu czapkę kapitana. Obaj ledwo hamowali wybuch śmiechu. Furia nałożył ją na głowę. — Chciałem ci co nieco powiedzieć na wyjściu, ale to było tak piękne, że się powstrzymam — rzekł do Emmy. — Wilson, mogę cię prosić na słówko?
— Jasne.
— Nara, sztywniaki — powiedział na odchodnym Furia. — W tył zwrot! Odmaszerować!
Dywizjon wyszedł, a zaraz za nimi Harry z Wilsonem. Zamknęli drzwi.
— To było piękne — rzekł od razu Wilson, wycierając łzy.
— Daj mi później znać, co się działo — rzekł do niego Furia.
— Okej. To było odejście z pracy w wielkim stylu.
— Prawda? — wyszczerzył się Alano.
Harry i Wilson uścisnęli sobie dłonie na pożegnanie.
— Wzięliśmy jeszcze gaz dymiący — powiedział Isaac do Furii.
— Na co czekasz? Wrzucaj.
Blondyn uchylił drzwi i wrzucił do środka coś, co miało wybuchnąć gazem. Dywizjon odszedł kilka kroków, gdy z biura dotarły do nich wrzaski. Wyszli ze śmiechem, zostawiając wyjącego Wilsona.

DYWIZJON SIÓDMY WRACA DO MINISTERSTWA MAGII!
Jak donosi nasz korespondent, w ostatnim czasie zaczęto ponownie widywać w Ministerstwie Magii siódmy dywizjon. Aurorzy mówili jednak, że nie wrócili oni do Biura Aurorów. Do czasu! Edward Knife, szef Biura Aurorów, przekazał mediom oficjalne postanowienie. Od dnia dzisiejszego dywizjon siódmy wraca do służby po dwumiesięcznej nieobecności. Na pytanie, co z ich magią, którą utracili, odpowiada: Z pomocą siódemek magia ponownie do nich wróciła. Postanowili ją odzyskać i wynaleźli na to sposób. Ich badania nad tą sprawą już zostały przekazane do odpowiednich służb i na pewno jest to ważne odkrycie w czarodziejskim świecie. Z ich magią wszystko jest w porządku — dodaje w odpowiedzi na kolejne pytanie. — Zanim wrócili do pracy, przeszli specjalną kontrolę, którą zdali bez problemów. Jestem przekonany, że pomimo tej przerwy, nadal są w formie i nie musimy martwić się o skuteczność ich akcji…

Przez swoich kolegów po fachu zostali przywitani bardzo pozytywnie. John standardowo nie wykazywał żadnych oznak zadowolenia i zawalił ich pracą na samym wstępie. Nawet to nie zepsuło im humorów, bo wrócili do swojego ulubionego zawodu.
Wszystko wracało do swojego rytmu. Silver postanowiła nie rezygnować z pracy. Gabriel zostawał pod opieką matki dziewczyny, która kategorycznie zabroniła im zatrudnienia opiekunki.
Miesiąc po powrocie do pracy dywizjon został przydzielony do specjalizacji. Od tej pory mieli się zajmować głównie sprawami dotyczącymi wampirów, choć inne akcje również należały do ich obowiązków. W związku z przydzieleniem im specjalizacji dotyczącej wampirów, zaczęli ściślej współpracować z Działem Kontroli nad Przemienionymi, gdzie pracował Remus.
Czas leciał bardzo szybko. Nim się obejrzeli, Gabriel obchodził już swoje pierwsze urodziny. Został obdarowany prezentami przez wszystkie ciotki i wujków. W dzień jego urodzin wszyscy dowiedzieli się także o zaręczynach Jasmine i Toby’ego.
Wszystko toczyło się swoim rytmem. Skromna uroczystość ślubna Jas i Toby’ego przebiegła w całkowitym spokoju, a para zamieszkała w wynajętym mieszkaniu.
— Strasznie szybko wszystko minęło. Tyle lat od zakończenia szkoły. Mam wrażenie, jakbym owutemy zdawała wczoraj — rzekła z westchnięciem Silver, gdy wraz z Harrym, Gabrielem, Blake i Blaisem odwiedzili Dracona i Astorię.
— Wzięło cię na sentymenty? — odparł blondyn.
— Żebyś wiedział. Mam wrażenie, że jeszcze nie tak dawno z Furią obrzucaliście się błotem na środku korytarza w Hogwarcie.
— A teraz? — ciągnęła Astoria. — Jeden zaraz zostanie dyrektorem kancelarii adwokackiej, a drugi szefem Biura Aurorów.
Obaj mężczyźni parsknęli śmiechem.
— Co się śmiejecie? Co chwilę słyszę tylko, że któryś dostał awans — wtrąciła Blake.
— Urok osobisty — odpowiedział Draco, popijając kawę.
Rozmowę przerwał dźwięk podobny do alarmu przeciwpożarowego. Harry zerknął na diodę przyłączoną do jego zegarka, która intensywnie świeciła czerwienią.
— Szlag — zaklął, wstając z krzesła. — Muszę iść.
Deportował się, nie czekając na odpowiedź. Wiedział, że Silver wszystko zrozumiała. W następnym momencie gnał przez korytarze do biura, gdzie zastał już część dywizjonu siódmego. Po chwili wpadła reszta, a zaraz za nimi John.
— Grupa wampirów zaatakowała wioskę. Na miejscu dołączy do was Brygada Uderzeniowa.
Przekazał im świstoklik, który aktywował się, gdy wszyscy go dotknęli. Wylądowali w opanowanej chaosem wiosce. Ludzie uciekali, głośno krzycząc, a wampiry siały spustoszenie, mordując mieszkańców. Harry natychmiast wydał polecenia, a dywizjon rzucił się w wir walki. Pomoc Brygady Uderzeniowej okazała się niezbędna. Atak był bardzo ciężki do opanowania, a krwiopijców było zbyt dużo. Czasami atakowały grupkami, więc aurorzy nie mogli działać w pojedynkę.
Furia czuł już utratę sporej ilości krwi. Jego ubranie poplamione było czerwoną cieczą, cieknącą z jego ran, jednak nie przestawał walczyć. Z Isaacem i Jasperem starali się jak najwięcej współpracować, ale często nie byli w stanie i radzili sobie indywidualnie. Zorientowali się, że muszą wbić się w większą grupę, żeby nie byli zagrożeni atakiem od tyłu, dlatego też dywizjon w miarę możliwości połączył się w jedną grupę, w okręgu. To trochę odstraszało wampiry, które atakowały z mniejszą intensywnością. Brygada Uderzeniowa walczyła z bestiami po drugiej stronie ulicy. Bitwa należała do jednej z najbrutalniejszych. Wszyscy byli uwaleni krwią, tracąc powoli siły wraz z ubywającą cieczą.
Furia starł strumyczek cieknący z rozciętej brwi, gdy uderzył się o kamień przy walce z wampirem, w trakcie której wylądowali na ziemi. Aurorzy stracili już kontrolę nad bitwą i wszystko działo się spontaniczne. Nikt już nie zwracał uwagi na strategię, walcząc jedynie o przetrwanie. Kapitan Brygady Uderzeniowej wysłał prośbę o pomoc do Ministerstwa Magii, lecz ta długo nie nadchodziła. Czas dłużył się niemiłosiernie. Pierwsi aurorzy padali nieprzytomni. Harry widział pozbawionego świadomości Isaaca, gdy ten uderzył głową w ziemię. Obok niego Madison odrywała głowę od ciała bestii, a pot spływający z jej czoła mieszał się z krwią. Gdzieś dalej Alano uwalniał się spod ciała krwiopijcy, ledwo unikając ugryzienia. Mickey z kolei wrzucał jakieś ciało do ognia. W następnej chwili Harry został powalony na ziemię przez jedną z bestii. Zimna dłoń zacisnęła się na jego gardle, odbierając mu oddech. Rozpaczliwie próbował się uwolnić, ale miał zablokowane nogi i ręce. Ostatkami sił starał się jakoś zrzucić z siebie wampira, ale nie był w stanie. Obraz zamazał mu się, gdy niespodziewanie bestia została z niego zrzucona. Natychmiast wziął głęboki oddech, a wzrok ponownie się wyostrzył. Okazało się, że Navid dostrzegł sytuację i uratował mu życie. Furia szybko wstał i ponownie dołączył do bitwy. Z chłopakiem trzymali się blisko siebie. Furia odrywał właśnie głowę wampira, gdy zobaczył to tuż przed swoimi oczami. Navid przegrał walkę. Bestia wykorzystała chwilę jego zawahania i przegryzła mu tętnicę. Harry biegł w ich stronę, by pomóc chłopakowi, lecz było za późno. Szybko uśmiercił atakującego wampira, a następnie wylądował przy Navidzie. Starał się zatamować krwotok, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nic nie zdziała.
— Furia — wychrypiał cicho chłopak — powiedz Lisie, że bardzo ją kochałem. I Tiffany też.
— Sam im to powiesz — odparł, rzucając kolejne zaklęcie.
Navid uśmiechnął się słabo.
— Nie dam rady — szepnął. — Ty też to wiesz. — Harry spojrzał na niego. Był już przygotowany. Wiedział. Furia skinął lekko głową, choć w środku wszystko wyło z rozpaczy. — Dzięki. Jesteś zaje*istym kapitanem. — Harry niemal roześmiał się histerycznie. Widział, jak jego podwładny i jednocześnie kolega umiera pod jego dowództwem, a on jeszcze twierdził, że jest świetnym kapitanem? — A reszta zaje*istym dywizjonem — dodał jeszcze cicho Navid.
Później Harry patrzył w martwe oczy pełen szoku i niedowierzania.

Silver wróciła z odwiedzin u Dracona i Astorii ze śpiącym Gabrielem w ramionach. Od razu poszła do pokoju syna, gdzie położyła go do łóżeczka, słysząc w domu jedynie ciszę. Później skierowała się do salonu, zapalając lampę. Aż podskoczyła z zaskoczenia, gdy dostrzegła Harry’ego. Siedział na kanapie w zakrwawionym ubraniu, ze szklanką whisky w dłoni, patrząc tępo w okno balkonowe. Podeszła do niego szybko z przerażeniem na twarzy.
— Merlinie, jak ty wyglądasz? Był atak, tak?
Skinął sztywno głową.
— Navid nie żyje — wydusił. — Zabili go na moich oczach.
Przygarnęła go do swojej piersi, a po chwili była świadkiem jego załamania.

************************

Mazzy, ten komentarz bardziej nadaje się pod rozdziałem DO, a nie BM ;) Oficjalna wersja zakończenia była jedna. Druga była tylko dodatkiem, co pisałam niejednokrotnie, więc niekoniecznie trzeba było to czytać, żeby wiedzieć, jak wszystko się zakończyło. Gdybym wiecznie miała pisać happy endy to ja nie byłabym z tego zadowolona. Według zakończenia DO pisałam większość opowiadania, więc...

Navid nam dednął, że tak to nazwę. Początkowo planowałam zabić Jasona, a później myślałam o Isaacu, ale nie byłam w stanie tego zrobić, bo za bardzo ich lubię :c Frigus, właśnie o to kiedyś mi chodziło, gdy pisałyśmy o Jasonie, ale, jak widać, nie wypaliło ;)
Obliczyłam, że rozdziałów będzie 54+epilog, czyli epilog opowiadania powinnam wstawić 12 lipca. Mam nadzieję, że dzisiaj skończę 52 rozdział, bo jak patrzę na ilość rozdziałów do przodu to aż mi się zimno robi. Za mało jak dla mnie. Muszę mieć większy zapas rozdziałów, żebym była spokojna.
Poza tym mi odbija i stwierdziłam, że po sprawdzeniu całości DO/DC, sprawdzę BM. Tak, jestem głupia i mi się nudzi. Może mi się odwidzi, bo na dniach prawdopodobnie zacznę pracować.
Dziękuję za komentarze i do kolejnej soboty ;*

13 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza? :D lecę czytać :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawiodłam się - Harry zwolnił się w wielkim stylu :D Naprawdę żałuję, że nie mogłam zobaczyć tej sytuacji na własne oczy ;) Ale liczyłam też na jakąś fajną akcję z Emmą.. :p
      Tony powraca :3 uwielbiam tego gościa.
      Navid.. :c Szkoda gościa.. :c Chociaż gdyby umarł Jason, żałowałabym bardziej, bo polubiłam go, szczególnie po akcji w Ośrodku Szkoleniowym ^^
      Czekam na ciąg dalszy, jestem ciekawa jak dywizon poradzi sobie ze śmiercią Navida..
      Życzę weny i pozdrawiam!
      patkaza

      Usuń
  2. Że... Że co? Nie wierzę, nie wierzę... Jaja sobie robisz, prawda? Żartujesz sobie, tak? On nie umarł, nie mógł... ;_; Dobiłaś mnie tym kompletnie, aż mi się nie chce wierzyć...
    Od razu podejrzane mi się wydało, że tak długo czekali na pomoc, może to John coś kręcił? Podejrzanie się zachowuje.
    Dixon ma już 7 lat? Zdziwiłam się trochę, to wszystko tak szybko leci, że powoli nie nadążam. Ale Navida Ci szybko nie wybaczę ;_;
    Akcja w starej pracy Harry'ego była świetna, nie spodziewałam się czegoś takiego, genialnie.
    Weny życzę, żeby jak najszybciej udało Ci się dokończyć 'Instynkt' ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojoooj... Aż przestałam chrupać mojego chrupka jak zaczęłam to czytać. Może nie do końca na samym początku ogarniałam co się dzieje, ale szybko się wkręciłam. Mega mega mega! Nie wiem czego więcej pragniesz, żebym napisała. Póki co żadne inne epitety nie przychodzą mi do głowy.
    Co do stylu itp, to bardzo podoba mi się jak piszesz. Dużo dialogów to coś, co uwielbiam podczas czytania, ale sama jakoś nie umiem wprowadzać zbyt dobrych do swoich "twórczości". W każdym razie na prawdę dobre opowiadanie. Czekam na kolejne rozdziały.
    Powodzenia w pisaniu i jakoś nie widzę tu spamu, więc w tym komentarzu zapraszam od razu do mnie ( http://aparecjum.blogspot.com/). Może trochę... Chwilę! o wiele łagodniejsze klimaty, ale również potterowskie ;:3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjne!
    Dziś znów krótko mimo, że wróciłam już do Polski :)... ale jestem tak zmęczona, że nie dam rady pisać długiego komentarza...
    Już nie doczekam się kolejnego rozdziału!

    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wierzę, że to zrobiłaś! Jak mogłaś go zabić?!!! No cóż, pomimo tej sytuacji rozdział świetny jak zawsze.. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Znowu cos nie tak z aurorami.... Nikt na wezwanie nie odpowiedzial i taki tego skutek, ze super facet zginal ;( Coraz bardziej podejrzewam ktoregos z szefow!
    Rozdzial super, no ale nie musze tego pisac, bo na pewno to wiesz;p
    Pozdro xoxo
    P.S. AAAaaaaaaaa Linkin za miesiac <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super.... choć nie chce mi się wierzyć, że uśmierciłaś Navida, ale cieszę się, że nie zrobiłaś tego Jasonowi, bo go ubóstwiam. :D
    Genialne, z niecierpliwością czekam na rozwój wypadków.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajne opowiadanie. Masz niezłe pomysły. Ale te też polecam:http://bit.ly/1g0lwue

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech, szkoda Navida... ale nie, zacznę od początku. Powrót siódemek do pracy był dość szybki i bez komplikacji. Moje wewnętrzne "ja" twierdzi, że mogłoby ich trochę być, jednak moje drugie "ja" mówi, że oni wystarczająco wiele komplikacji przeszli, żeby jeszcze tutaj mieć problemy, także... generalnie jest ok.
    Skromna uroczystość zaślubin pasowała mi do Jasmine i Toby'ego, szkoda, że Harry musiał się tak szybko ulotnić, ale kiedy jest się kapitanem dywizjonu, należy się spodziewać nagłych wezwań i nie ma co narzekać.
    No i walka... tak, pamiętam, jak o tym rozmawiałyśmy. Odrobinę żałuję, że jednak z Jasonem nic większego nie wyszło, a cholera to on mógł być tym punktem zaczepienia co do ludzi, którzy mogli chcieć się pozbyć Harry'ego/siódemek/cokolwiek, wiesz, jako szpieg lub coś. Ale wiem, że to raczej nie będzie on, mam nadzieję, że tego wątku się zbyt szybko nie pozbędziesz i pociągnie się on już do końca.
    Szkoda mi chłopaka, ledwo co odzyskał magię, max kilka miesięcy i już umiera. Nacieszyć się nawet nie zdążył.
    Rozdział bardzo szybko mi mignął, ale to pewnie dlatego, że czytam, czytam, potem od komputera musiałam odejść i znowu czytam, więc tak po podziale jakoś krócej było :P
    Pozdrawiam i zapraszam! (www.pisanina-frigus.blogspot.com)
    Frigusek

    OdpowiedzUsuń
  10. O.O
    Wiedziałam, że prędzej czy później ktoś z duwozjomu dednie :/
    Za dobrze im wszystko szło :c
    Ale mimo to, szkoda mi Navida ;(

    Dywizjon z powrotem na szkoleniu xd
    Ah, kolejne pokolenie dręczome przez Pana Tyrana ;D
    Cieszy mnie ich powrót do służby.
    Akcja z wojskiem i granatem była mega! XD

    Ale tak, czy siak, szkoda mi Navida ;(
    Mam wrażenie, że ktoś celowo opóźnił przybycie posiłków o.o
    Czyżby to był John???

    PS. ZA NAVIDA!
    /*

    Pozdrawiam ze swej jaskini (chyna wymyślę jakąś nazwę ;d ),
    Dobranox,
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    Tony okazał się ich kontrolerem, a jego reakcja na to jak tego dokonali o świetna, wrócili do pracy, pożegnanie się Furii z nienawidzoną pracą ekstra, buu ledwo wrócili a tu już Navid ginie..
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    wspaniale, haha Tony okazał się ich kontrolerem, ta reakcja na to jak tego dokonali świetna, buu ledwo wrócili a tu już Navid już ginie...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń