„…You don't know what you've got
Until it's gone…”
[Linkin Park – Until it’s Gone]
Wezwanie Johna nie było
niczym nowym. Harry spodziewał się nowej misji dla dywizjonu, więc poszedł do
niego bez żadnych spekulacji. Trochę się zdziwił, gdy na miejscu spotkał
również samego Knife’a, który wyszedł ze szpitala po dwutygodniowym pobycie,
oraz szefa Remusa.
— Sprawa wygląda dość
poważnie — zaczął szef Biura Aurorów. — Spod kontroli Ministerstwa Magii
uciekła grupa wampirów. Nie byłoby to takie niepokojące, gdyby nie dotarła do
nas informacja, że prawdopodobnie będą chciały zdobyć Wampirzą Księgę.
— Wampirza Księga
zawiera mnóstwo mrocznych rytuałów, które mogą być dla ludzkości niebezpieczne,
gdy dostaną się w ręce wampirów — ciągnął szef Działu Kontroli nad
Przemienionymi. — Mogą między innymi uodpornić się na ogień, co uczyni je
nieśmiertelnymi. Musimy ochronić księgę, jeśli nie chcemy kolejnej wojny.
— Dlaczego dopiero
teraz? Wcześniej nie istniało ryzyko przejęcia jej? — zapytał logicznie Harry.
— Miejsce
przechowywania księgi było pod ścisłą ochroną. Informacja jednak wyciekła.
Potrzebujemy dodatkowego zabezpieczenia, którym macie być wy — rzekł szef
Remusa. — Zabezpieczylibyście wejście do krypty z księgą swoimi zaklęciami,
które byłyby tajemnicą. Oczywiście, wasz udział również byłby utajniony, żeby
zmniejszyć ryzyko ataku na was. Wszystko by się działo do czasu przeniesienia
jej w bezpieczniejsze miejsce.
— W takim razie
dlaczego mamy to być my, a nie na przykład Brygada Uderzeniowa, która jest
bardziej doświadczona? — podejrzenia nadal nie opuszczały Furii.
— Jesteście
przydzieleni do specjalizacji wampirów — stwierdził John. — Umiecie się bronić
i walczyć. Informacja o miejscu, gdzie przechowywana jest księga, wyciekła.
Musimy dmuchać na zimne. Ktoś, kto ma takie informacje, jakie wy będziecie
mieli, musi umieć się obronić w razie wypadku.
— Ryzyko jest małe,
jednak nie możemy tego lekceważyć. Nie po dwóch brutalnych wojnach z
Voldemortem — dodał Knife.
— Rozumiem. Więc
mielibyśmy rzucić kilka zaklęć i trzymać język za zębami.
— Zapewne domyślasz
się, że mimo wszystko będziecie musieli złożyć przysięgę odnośnie zabezpieczeń.
— Wieczysta?
— Trochę zmodyfikowana.
Zrobimy to w taki sposób, żebyście nie stracili życia, gdyby ktoś wpadł na
pomysł, żeby podać wam Veritaserum — odpowiedział Knife. — Do tego czasu nikomu
o tym nie mówcie. Przekaż tylko siódemkom informacje o tej misji i pomyślcie o
zabezpieczeniach. Jutro dostaniecie wezwanie.
— Tak jest.
Gdy w gabinecie
powiedział o wszystkim siódemkom, wszyscy wyglądali na podejrzliwych.
— To ma sens —
stwierdził jednak Jasper. — Chociaż z drugiej strony Brygada też zna się na
rzeczy. Ta misja nie jest pracochłonna, więc to by im nie przeszkadzało w ich
obowiązkach.
— Może Knife już nawet
im nie ufa? — zaproponował Isaac. — No wiecie… Na nich nie było ataków, a na
nas tak. Może stwierdził, że to tam jest szpieg? Jakby na to nie patrzeć, sami
siebie byśmy nie atakowali i nie wysłali do Afryki.
— To też ma sens —
przyznała Madison. — Tylko z drugiej strony wie również, że ktoś prawdopodobnie
na nas poluje. Nie będziemy pierwszym celem?
— Coraz mniej mi się to
wszystko podoba — wymamrotał Mickey.
Kolejnego dnia, tak jak
ich poinformowano, dostali wezwanie, na które się stawili. Jeszcze raz
wytłumaczono im sytuację, by każdy miał pewność, że wie, w co się pakuje.
— Nie chcemy was
zabijać, gdyby coś poszło nie tak — rzekł Knife. — Wybraliśmy inne rozwiązanie.
Przysięga na pamięć. Gdyby ktoś chciał z was coś wycisnąć, stracicie pamięć.
Niestety, nie jesteśmy w stanie zminimalizować tego tylko do tych konkretnych
informacji. Będzie to przedział, gdy dowiedzieliście się o Wampirzej Księdze,
czyli od wczoraj.
Chociaż mieli obawy w
związku z tym, co ostatnio działo się wokół nich, złożyli przysięgę, a
następnie pozwolili przenieść się w miejsce, gdzie przechowywana była Wampirza
Księga. Wylądowali w podziemiach Ministerstwa Magii. Wskazano im odpowiednią
kryptę, a następnie zostawiono zupełnie samych, aby nikt nie słyszał treści
zabezpieczeń. Rzucili wiązankę ustalonych wcześniej zaklęć. Mieli nadzieję, że
na tym ich misja się zakończy, chociaż podejrzenia ich nie opuszczały.
Tony nie sądził, że tak
dużo czasu będzie spędzał w Biurze Aurorów po odejściu ze stanowiska. Wiedział,
że jego kadeci mają stanowczo za dużo wolnego, ale Edward Knife miał do niego
zaufanie i wprowadził go w kilka ostatnich spraw, co do których miał mnóstwo
zastrzeżeń i podejrzeń. Jedną z nich było zniknięcie siódemek oraz ataki na
samego Knife’a, które nadal nie zostały wyjaśnione. Po Ministerstwie Magii
rozeszła się również wiadomość o dziwnym przypadku, gdy zarwał się sufit i trzy
siódemki cudem uniknęły zmiażdżenia przez spadające gruzy. Uznano to za wady
konstrukcji dachu, ale Tony obawiał się, że zostało to perfekcyjnie
zaplanowane. Było to zbyt niespotykane, by uznano to za przypadek, biorąc pod
uwagę ostatnie okoliczności.
Tym razem dowiedział
się o misji siódmego dywizjonu, dotyczącej zabezpieczenia Wampirzej Księgi.
— Nie sądzisz, że to
duże ryzyko? — zapytał wtedy Knife’a. — Ktoś celuje w siódemki, które
specjalizują się w wampirach, a wy dajecie im misję dotyczącą ochrony Księgi
Wampirów? Nie byłoby lepiej przekazać tego Brygadzie Uderzeniowej lub jakiemuś
innemu dywizjonowi, który nawet nie byłby brany pod uwagę?
— Ostatnio pojawiło się
zbyt dużo niewyjaśnionych spraw — odparł ze zmęczeniem w głosie mężczyzna. —
Sam już nie wiem, komu można ufać. Siódemki to jedyny dywizjon, który ma moje
pełne zaufanie. Ciężko to przyznać, ale jestem pewny co do nich, bo są w to
wszystko wmieszani. Gdyby wśród nich był szpieg, nie pozbawiłby się magii,
prawda? Będą potrafili się obronić, jeśli wampirom przyszłoby do głowy, że pod
latarnią najciemniej. Owszem, szedłem takim tokiem rozumowania jak ty, ale
doszliśmy do wniosku, że zabezpieczenia siódemek będą najlepsze.
— Doszliśmy? To znaczy
kto? — zapytał podejrzliwie.
— Grupa moich
najbardziej zaufanych doradców, którzy wielokrotnie dobrze mi radzili.
— Aurorzy?
— Nie tylko. Czasami
muszę wziąć pod uwagę zdanie osób z innych działów. Sam rozumiesz.
— Oni zaproponowali
rozwiązanie z taką przysięgą?
— Tak. To najlepsze
rozwiązanie. Jeśli już dojdzie do czegoś niepożądanego, nadal będą świetnymi
aurorami, chociaż stracą pamięć z krótkiego okresu.
— A jeśli komuś
przypomni się o tym, powiedzmy, za rok?
— Szukamy nowego,
bezpieczniejszego miejsca dla księgi. To tylko krótkoterminowe rozwiązanie.
Później nie będą na nic narażeni.
Nadal nieuspokojony
Tony opuścił gabinet Knife’a. O słowach mężczyzny myślał kilka dobrych dni,
ponieważ coś nie dawało mu spokoju. Kadeci dostrzegli jego zamyślenie, co było
do ich opiekuna niepodobne.
— Myśli pan, jak
uprzykrzyć nam życie jeszcze bardziej? — zapytał jeden z kadetów.
Wyrwał się z zadumy i
wrócił do dręczenia przyszłych aurorów. Wieczorem standardowo odbyła się lekcja
przemienionych.
— … Każda rasa ma swoją
księgę, w której zapisane są wszystkie informacje o konkretnej rasie — rzekł,
znając tę formułkę niemal na pamięć. — Są one pilnie strzeżone, bo mogą
stanowić olbrzymie niebezpieczeństwo dla ludzkości, gdyż zawierają różne
rytuały. Wilkołaki mają swoją księgę, wampiry swoją, a jeszcze inne stworzenia
swoje. Wilkołacza, Wampirza, Trytonowa i wiele innych. Wielu ludzi nie ma o
nich pojęcia, ale jako aurorzy szkoleni pod kątem walki z przemienionymi
powinniście… — Nagle stanął w miejscu z zaskoczeniem na twarzy. Powtarzał tę
formułkę każdemu młodemu dywizjonowi. Siódemkom również. — Jasna cholera!
Zapomnieli! — palnął głośno.
— O czym zapomnieliśmy?
— przeraził się jeden z kadetów, obawiając się kary.
— Nie wy! — Studenci
zgodnie odetchnęli. — Cholera, koniec zaklęć. Dokończymy jutro.
Musiał jak najszybciej
spotkać się z siódemkami.
Harry z
niecierpliwością zerkał na zegarek, czekając na koniec popołudniowej zmiany.
Żeby nie siedzieć w biurze, sam poszedł zanieść raport Johnowi, by rozprostować
trochę kości. Widok nadchodzącego Tony’ego nie zaskoczył go tak, jak jeszcze
jakiś czas temu, bo ostatnio był tutaj widywany bardzo często.
— Potter, musimy
porozmawiać — zwrócił się do niego, rozglądając się na boki. — Lepiej, żeby
nikt tego nie słyszał, poza siódemkami. Chodź tutaj, później wszystko im
przekażesz.
Wskazał mu drzwi
prowadzące do jeszcze nieużywanego gabinetu przeznaczonego dla nowego dywizjonu
po zakończeniu szkolenia.
— O co chodzi? —
zapytał Furia.
— Wiem o waszej misji
dotyczącej ochrony Wampirzej Księgi — przyznał. — Złożyliście przysięgę na
pamięć, prawda? — Harry skinął niepewnie głową. — Kiedy pierwszy raz
usłyszeliście o tej księdze?
— Kilka dni temu, gdy
tłumaczono nam sytuację.
Tony pokręcił głową.
— Wspominam o tej księdze,
nie zawsze konkretnie z nazwy, na lekcji przemienionych. Jest to w programie,
ale rzadko kto o tym pamięta.
Harry zmarszczył brwi.
— Co w związku z tym?
— Rusz głową, Potter.
Przypomnij sobie słowa przysięgi.
Nagle oczy Furii
rozszerzyły się.
— Stracimy pamięć od
szkolenia.
— Dokładnie.
— Ktoś wiedział, że
aurorzy zazwyczaj nie zwracają uwagi na takie szczegóły, jak wspomnienie
księgi? — zdumiał się.
— Zapytałbyś wszystkich
aurorów to pamiętałaby o tym zaledwie garstka, co nie jest dziwne. Wszyscy zapamiętują
więcej praktyki, a nie wspominki jakiejś durnej księgi, która zwykle nie ma
większego znaczenia. Potter, nie tylko wy widzicie, że w Ministerstwie coś się
dzieje i ktoś chce się was pozbyć — przyznał. — Jakoś się zabezpieczcie, bo
możecie mieć niezły problem, gdy coś wymknie się spod kontroli, a podejrzewam,
że tak właśnie się stanie. Lepiej zostawcie to dla siebie, dla własnego dobra.
I lepiej o mnie nie wspominajcie, bo oficjalnie nic nie powinienem wiedzieć.
Furia
skinął głową w odpowiedzi. Tony wyszedł jako pierwszy, a Harry chwilę po nim.
Szybko skierował się do gabinetu dywizjonu.
— Musimy pogadać…
Chociaż dziwne ataki na
siódemki ustały, nikt z nich nie czuł się spokojny. Byli świadomi, co się
stanie za jakiś czas. Niemal wyczekiwali jakiegoś ataku na nich w celu
wydobycia wszystkich informacji o zabezpieczeniach Wampirzej Księgi.
Misję ochrony masowej
imprezy przyjęli z niepewnością. Zastanowili się, czy ktoś mógłby wykorzystać
tak wielką uroczystość do zrealizowania swojego planu. Wampiry uwielbiały
widownię, niespodziewane ataki i dziwne zagrywki, więc okazja byłaby idealna.
Argumenty Johna były w zupełności prawidłowe: w trakcie ataku wampirów na tak
dużej imprezie mogłoby dojść do wielu mordów, zanim zebraliby się po alarmie,
dlatego musieli być na miejscu.
Na ulicy Pokątnej
dostali konkretne wytyczne co do chronionego obszaru. Ulica była zapełniona po
brzegi. Główną drogą zmierzały grupy czarodziejów na platformach. Przedstawiali
oni swoje umiejętności magiczne, a Harry’emu skojarzyło się to z maskotkami
drużyn na Mistrzostwach Świata w Quidditchu. Rozdzielili się w pary i krążyli w
niewielkich odstępach od siebie w okolicach Banku Gringotta, wypatrując
zagrożenia.
— Zaatakują. Mają
doskonały moment — powiedział cicho do Furii Jason, z którym był w parze.
— Wiem — odparł, nie
zmieniając mimiki twarzy. — Mają nas w grupie i odpowiednie warunki. Ktoś
niemal wystawił nas jak na tacy.
— Siedzimy w niezłym
gównie — mruknął Jason.
Po ulicy Pokątnej
przechadzały się grupki znajomych, pary, rodzice z dziećmi. Idealne miejsce,
aby wzbudzić panikę i wyrządzić wiele szkód. Z łatwością mogli także wyłapać po
kolei każdą siódemkę, nie zwracając tym na siebie większej uwagi. Musieli
trzymać się w grupie, żeby odpowiednio się obronić.
Krążyli po wyznaczonym
terenie, uważnie obserwując to, co działo się dookoła i co jakiś czas zwracając
uwagę na kogoś podejrzanego. Nagły hałas sprawił, że Furia i Jason spojrzeli w
tamtą stronę. Dostrzegli wybuch jakiegoś zaklęcia, więc szybko tam pognali.
Okazało się, że doszło do sprzeczki między dwoma czarodziejami i obaj sięgnęli
po różdżki, by rozstrzygnąć spór, więc nie było to nic poważnego.
Na widoku Harry’ego
pojawiły się znajome twarze z Gryffindoru. Stwierdził, że mógł się tego
spodziewać, skoro wszyscy Hogwartczycy znali tę uliczkę. Wychodziło na to, że
Ron i Hermiona nadal byli w związku. Widok Ginny i Seamusa również go nie
zaskoczył. Domyślił się, że chłopak wziął ze sobą Deana, gdyż Parvati, jako
dziewczyna mulata, nigdy nie należała do tej grupki osób. Przywitali się z
Furią, ale nie zagadywali go, widząc, że jest na służbie, a następnie weszli do
Banku Gringotta, który był wypełniony dużą ilością ludzi wypłacających
pieniądze.
Harry nagle zaklął po
nosem, gdy dostrzegł Silver wraz z Jas i Tobym oraz Blackami. Nic dziwnego –
przecież znali tę uliczkę i lubili takie pokazy, więc nie mógł być zaskoczony,
że także się pojawili. Świadomość, że po raz kolejny mogą znaleźć się w środku
ataku wampirów, ścisnęła go za żołądek. Gdy ich dostrzegli, pomachali im i ruszyli
w ich stronę, by się przywitać.
— Idźcie do domu —
powiedział poważnie Harry na wstępie, dziękując w myślach, że Silver nie wzięła
ze sobą Gabriela.
Spojrzeli na niego ze
zdumieniem, a Syriusz przytrzymał Dixona, żeby w geście powitania nie podbiegł
do Harry’ego, by go uściskać.
— Co? — zdziwiła się
Jasmine.
— Lepiej tak zróbcie —
dodał Jason bez mrugnięcia okiem, nadal rozglądając się dookoła.
— O co wam chodzi? —
zapytał Toby, a aurorzy wymienili szybkie spojrzenia.
— Nie możecie chociaż
raz zrobić tego, co mówię, bez zbędnych pytań? — rzekł Furia.
— Nie — odparła Evelyn.
— Więc?
Nie zdążył nawet
otworzyć ust, gdy rozległy się wrzaski paniki i niezidentyfikowane huki. Jason
zaklął.
— Do środka! — krzyknął Harry do swoich bliskich.
— Ale…
— Natychmiast!
Miał nadzieję, że go
posłuchają, bo nie miał więcej czasu na wysłuchiwanie ich obiekcji. Wraz z
Jasonem pognał w stronę odgłosów. Tak jak się spodziewali, atak odbył się w
samym środku imprezy. Czarodzieje uciekali w popłochu przed dość sporą grupą
wampirów, które musiały wcześniej znajdować się wśród bawiących się ludzi. Nie
było żadnego trzasku deportacji ani dźwięku towarzyszącemu podróży
świstoklikiem. Harry domyślił się również, że zaklęcie antydeportacyjne zostało
rzucone tuż przed atakiem. Takie działanie było zbyt oczywiste, aby je pominąć.
Samo wyłapanie jakiegoś
wampira wśród tłumu uciekających osób było bardzo trudne i sprawiło dużo
problemów. Bestie krążyły między nimi i atakowały niespodziewanie osobę obok.
Ciężko było je rozróżnić.
Walka. Krew. Warunki
idealne dla wyłonienia się instynktu. Harry nie zwracał na niego większej
uwagi, patrząc tylko na to, czy zabija wampira. Miał wrażenie, że szybciej
wyłapuje przeciwników, jakby instynkt ich wyczuwał. Zabijał bestie bez wyrzutów
sumienia, wiedząc, że nie ma na to czasu i nie ma nawet powodu, aby je mieć.
Oprócz eliminowania
przeciwników, myślał nad tym, jak mogła działać osoba, która chciała się ich
pozbyć. Musiała mieć jakiś schemat działania, skoro zapewne planowała złapać
ich wszystkich. Miało to wyglądać na atak ze względu na Wampirzą Księgę. Nikt
nie wiedział, jakie rzucili zaklęcia i czy zastosowali sposób, że każdy rzuca
coś innego czy wszyscy na raz wiązankę zaklęć. Z tego względu musieli pojmać
lub wpędzić wszystkie siódemki w kozi róg, żeby dostać tę informację, aby
wszystko wyglądało naturalnie.
Główny
punkt. Muszą mieć punkt, w który chcą nas wpędzić.
Dostali do ochrony okolice Banku Gringotta, atak odbył się obok niego, więc to
musiało być to. Dać się tam wpędzić?
Ułatwić im to? Gdy ich dopadną, atak się zakończy. Przecież o nas tutaj chodzi. Wiedział, że to będzie spore ryzyko.
Poza tym wycofując się z walki, pozbawiliby ochrony ludzi. Albo poszliby za nami. Potrzebował opinii drugiej osoby, najlepiej
Stana, ale wiedział, że teraz nie może na to liczyć. Był kapitanem. W tej
sytuacji musiał podjąć decyzję sam i wziąć za nią odpowiedzialność. Walcząc,
toczył bitwę sam ze sobą. Uwolnił się spod wampira, który przewrócił go na
ziemię, nie zwracając uwagi na zranienie przy żebrach. Jeśli się wycofają,
wszystko także musi przebiec jak najbardziej naturalnie. Dostrzegł głęboką ranę
u Madison i postanowił to wykorzystać, wdrażając pojawiający się w głowie plan.
— Potrzebujesz pomocy —
powiedział do niej stanowczo.
— Nie p…
— Potrzebujesz — powtórzył
z naciskiem i zaciągnął ją w stronę Banku Gringotta, dostrzegając podejrzliwy
wzrok Stana.
— Co jest? — spytała
Madison cicho, udając, że kuleje.
— Wszyscy musimy dostać
się do Banku Gringotta, ale tak, żeby nie było to podejrzane. Prawdopodobnie
tam mieli nas wpędzić w kozi róg. Zostań tam i oceń, czy w środku nie ma
wampirów, bo dobrze się kryją. W najbliższym czasie postaram się, żebyśmy
wszyscy tam trafili. Tańczmy tak, jak nam zagrają, a atak skończy się szybciej,
niż wszyscy myślą.
— Mam nadzieję, że
wiesz, co robisz.
— Niech myślą, że
wszystko kontrolują, chociaż będzie odwrotnie.
— Mam symulować?
— Rób wszystko, żeby
nie było podejrzeń, że to robisz.
Skinęła głową i weszli
do Banku Gringotta. Madison zaczęła niemal słaniać się na nogach, a Furia
utrzymywał ją w pionie. Pomieszczenie było pełne przerażonych ludzi, którzy nie
wiedzieli, co dzieje się na zewnątrz. Przybycie rannej aurorki wywołało sporo
zamieszania. Furia położył ją na ladzie.
— Uzdrowiciela! —
krzyknął ktoś z niedaleka.
Madison spojrzała na
Harry’ego.
— Wyszukaj ich to
wszystko się uda — szepnął.
Kiwnęła lekko głową.
Podbiegła do niej jakaś kobieta podająca się za pielęgniarkę, a Madison szybko
udała, że jest na skraju przytomności. Harry natychmiast wrócił na pole walki.
Z daleka niemal widział obniżoną agresję wampirów przy ataku na siódemki.
Ciężko było wyprowadzić kogokolwiek z pola bitwy, gdyż ci nie mieli
poważniejszych ran.
Rozległ się potężny
huk, kiedy ktoś rzucił zaklęcie wybuchające. Furia to wykorzystał, dostrzegając
leżącego na ziemi Isaaca. Szybko się do niego przedostał i zmusił go do tego,
aby się nie podnosił.
— Udawaj, że jesteś
ciężko ranny — powiedział do niego półgębkiem, a ten go posłuchał, udając, że
mocno uderzył się w głowę. — Wszyscy do banku. Ma być naturalnie. W banku pomóż
Madison szukać wampirów, ale nic nie rób. — Pomógł Isaacowi wstać. — Jasper! —
Chłopak ruszył w ich stronę. — Powiedz mu to i niech poda wiadomość dalej —
zwrócił się ponownie do blondyna. — Po czterech osobach zarządzę odwrót.
— Po co to? —
wymamrotał.
— Żebyśmy mieli
kontrolę. Tylko nie wychodź z banku. Udawaj, okej?
— Okej.
Jasper wziął
symulującego Isaaca pod ramię i ruszył z nim do banku. Harry wiedział, że jeśli
będzie starał się tylko przekazywać informacje, to wszystko może się wydać,
dlatego rzucił się do walki, licząc na Jaspera i szybkie obeznanie w sytuacji
przez siódemki. Gdy Mayer wrócił na pole bitwy, rzucił Harry’emu
porozumiewawcze spojrzenie. Chwilę później ukradkiem tłumaczył coś rannemu
Jasonowi, pomagając mu wraz z Mickeyem. Mickey wyprowadził Jasona z pola bitwy,
a Jasper po chwili zaaranżował swój wypadek.
— Odwrót! — zarządził
Furia.
Alano pomógł Jasperowi
i wszyscy jak najszybciej wycofywali się do Banku Gringotta, co poszło im
wyjątkowo łatwo. Mayer udawał, że ma skręconą kostkę, a Isaac siedział na
ziemi, trzymając się za głowę i nieprzytomnie rozglądając po pomieszczeniu.
Madison leżała na ladzie z rękoma przyłożonymi do brzucha, a Jasmine i Silver
stojące obok wyglądały na zaniepokojone. Jason z kolei znajdował się pod opieką
pielęgniarki.
— Będziecie zaraz
potrzebni. Nigdzie nie idźcie — szepnął Furia do Alano, Stana i Mickeya, a
następnie podszedł do Madison.
— Czterech — rzekła
cicho, zanim o coś zapytał. — Pierwszy ma czapkę z daszkiem, stoi obok tablicy
ogłoszeń. Drugi ma zieloną koszulkę, jest łysy, stoi pod kryształową lampą.
Widziałam kły. Trzeci to kobieta. Elegancka, w spódnicy, w czerwonej marynarce,
źle nałożyła podkład, obok Jaspera. Czwarty jest młody, ale ma brodę. Pali
papierosa i stoi koło lady po prawej. Niemal rzucił się na Isaaca, gdy poczuł
krew. Nikogo więcej nie zauważyłam.
— Sprawdzę jeszcze u
Isaaca.
Blondyn przekazał mu te
same informacje, co Madison. Dołączył do Stana, Mickeya i Alano, chcąc wziąć
udział w akcji. Ludzie wyglądali na zupełnie przerażonych całym rozwojem
sytuacji, ale Harry musiał wszystko rozegrać jak najszybciej, nie patrząc na
uczucia innych.
— Cztery wampiry. Każdy
na jednego. Nie mogą się zorientować, że się na nich czaicie, żeby nie zdołali
uciec. Atak na znak.
Przydzielił każdemu
konkretnego wampira. Wszystko wyglądało tak, jakby Furia wydawał polecenia, a
siódemki ruszyły w tłum, by znaleźć informacje bądź zorganizować obronę. Harry
przekonał się o perfekcyjnym aktorskie siódemek. Poboczny człowiek nawet by się
nie zorientował, że każdy z nich coś planuje. Kapitan zerknął w ich stronę.
Isaac rozmawiał z goblinem, prawdopodobnie o możliwości ewakuacji, stojąc obok
jednego z wampirów. Stan szedł w stronę drugiego i tylko czekał, żeby
przyspieszyć na znak. Alano i Mickey przejęli taktykę Stana.
— Furia, co… — zaczął
Toby, szybko do niego podchodząc.
— Nie teraz.
— Ale… — dodał Łapa.
— Atak!
Rozległy się wrzaski
paniki, gdy cztery siódemki zaatakowały.
— Furia! Jeszcze jeden!
— wrzasnęła Madison.
Ktoś biegł,
prawdopodobnie w kierunku tylnych drzwi. Uciekał, przedzierając się przez
przerażony tłum. Harry pognał w jego stronę. Musiał zdążyć, żeby cała akcja nie
przepadła. Niemal błogosławił odwagę Gryfonów, gdy dostrzegł reakcję Deana i
Rona, którzy zagrodzili drogę uciekinierowi. To wystarczyło, by spowolnić
wampira. W momencie gdy ten przedarł się przez dwójkę Gryfonów, Furia był już
przy nim. Z wyćwiczoną precyzją wylądował mu na plecach, przewracając na ziemię
i skręcając mu kark.
— Furia, masz go?! —
krzyknął Jason.
— Mam! — odparł,
wstając i odrzucając głowę wampira na ziemię. Parvati wyglądała jakby ją mdliło,
natomiast Hermiona i Ginny jakby zobaczyły odrodzonego Voldemorta. — Dzięki —
powiedział jeszcze do Rona i Deana.
— Spełniliśmy nasz
obywatelski obowiązek — wydukał mulat, nie odrywając wzroku od głowy
krwiopijcy.
Jason przybiegł z
płonącą pochodnią i od razu podpalił dwie części ciała wampira. Na nic więcej
nie czekając, szybko wrócili do reszty. Madison zeskoczyła z lady, zaskakując
tym Silver i Jasmine, które były przekonane, że dziewczyna jest ciężko ranna.
— Nie zauważyłam tego
dupka. Dobrze się ukrywał — stwierdziła.
— Co robimy? — rzekł
Stan do Furii. — Taktyka atakujących, jak mniemam.
— Dokładnie. Po to
szybko zeszliśmy z pola bitwy. Wszyscy macie? — zapytał, a oni skinęli zgodnie
głowami. — Okej. Zapewne mieliśmy tu wylądować, więc wszystko sobie
zaplanowali. Musimy znać wszystkie wejścia do banku.
— Ewakuacja?
— Nie. Musimy wiedzieć,
z ilu stron zaatakują.
— Będzie walka?
— Dobre pytanie. Wiemy,
po co przyszli, a oni wiedzą, że my wiemy, chociaż wiemy co innego, więc
stawiam, że nie. Będą mieli przewagę, to na pewno. Inaczej mielibyśmy za łatwo.
— Co z obywatelami?
— Mogą ich wykorzystać
jako zakładników, więc trzeba ich zabezpieczyć. Nie straćcie różdżki, a jeśli
tak się stanie, ktoś musi o tym wiedzieć. — Ponownie skinęli głowami ze
zrozumieniem. — Jason, dowiedz się o wyjściach. Reszta do zabezpieczenia ludzi.
Mickey, rozłożymy ogień. Uważajcie przy zabezpieczeniach na drzwi. Niech mają
otwartą drogę.
— Tak jest!
Wszyscy rozeszli się w
odpowiednie strony. Słychać było polecenia siódemek skierowane do ludzi. Po
chwili Jason oznajmił, że są trzy wejścia razem z głównym, ale całe
przygotowania przerwał głos Isaaca:
— Wchodzą!
Zorientowali się za
późno i nie zdążyli ze wszystkim, gdy zaatakowano ich od dwóch stron. Wampirów
było co najmniej dwudziestu, a Madison i Alano nie zdołali przed nimi umknąć i
zostali zakładnikami. Oboje pokazali Harry’emu otwarte dłonie – znak, że
stracili różdżki.
— Sławne siódemki — rzekł
szyderczo jeden z wampirów, wychodząc na przód. Furia rozpoznał go. Należał do
grupy wampirów, które uciekły spod kontroli Ministerstwa Magii. — Wiecie, że
przyszliśmy po was, prawda? Ochroniarze Wampirzej Księgi. Powiedzcie to, co
chcemy wiedzieć i damy wam spokój.
— Nie bądź śmieszny —
odparł Harry. — Przez wasze zachcianki nie rozpętamy trzeciej wojny.
Wampir uśmiechnął się.
— Oczywiście.
Porównajcie sobie wasze i nasze szanse. W ogóle ich nie macie, więc opór nie ma
sensu. Chyba że wszystko mamy z was wyciągnąć siłą — powiedział niemal
radośnie. — Zapomnieliście, że mamy dwoje waszych kompanów. — Madison
prychnęła, zwracając na siebie uwagę potwora. — Taka piękna twarzyczka —
cmoknął. — Nie będzie już taka piękna, gdy grupka wampirów zacznie wbijać w
ciebie kły. A to cholernie boli.
Furia szturchnął
stojącego obok Jasona.
— Bierzesz Hiszpana —
szepnął, a ten skinął lekko głową.
Wycelowali w
odpowiednie osoby. Madison uśmiechnęła się do wampira.
— I tak nie dostaniesz
tego, co chcesz. — Mrugnęła do Harry’ego, jakby dobrze się bawiła. — Oficerze
Potter, odmeldowujemy się.
Furia uśmiechnął się
słabo. Wampir odwrócił się gwałtownie w momencie, gdy równocześnie z Jasonem
powiedział:
— Obliviate.
Dwa promienie uderzyły
w Alano i Madison, a ci osunęli się na kolana z mętnymi spojrzeniami. Rozległy
się zaskoczone odgłosy, a ktoś nawet krzyknął. Wampir stał, jakby uderzył go
grom. Nagle ryknął ze złością:
— Brać ich! — Ruszyli,
ale natychmiast stanęli, gdy siódemki wycelowały w swoje głowy różdżkami. — Nie
pozbawicie się własnej pamięci — warknął. — Nie będziecie kontrolować siły
zaklęcia.
— A to pech — oznajmił
Stan.
Furia wiedział, że za
długo zwlekali. Któryś z wampirów rzucił klątwą, dlatego musieli od siebie
odskoczyć.
— Łapać ich!
Stracili chwilę, kiedy
mogli rzucić na spokojnie zaklęcia na samych siebie. Rozległ się chaos. Furia
umknął przed promieniem, dostrzegając, że Jasper pozbawił się pamięci. Musiał
być pewien, że każdy z nich to zrobi.
— Furia! — krzyknął
Mickey, pokazując, że nie ma różdżki.
Harry wycelował w
niego, a ten po chwili osunął się na ziemię. Jason siedział na ziemi z mętnym
wzrokiem. Isaac właśnie rzucał na siebie klątwę. Harry i Stan uciekli przed
promieniem i zerknęli na siebie. Furia usłyszał jeszcze wrzask wampira. Później
nic nie pamiętał.
***************************
Mi$ia, tak, pracuję w biurze w małej firmie zajmującej się dystrybucją. Kiedy? Od poniedziałku do piątku xD Nie wiem czemu, ale zawsze zapominam o Hedwidze. Pewnie przez to, że nie odgrywa znaczącej roli w opowiadaniu i takie coś mi umyka. Co do kolejnych opowiadań to sama nie wiem, jak to będzie. Na razie muszę zakończyć Instynkt, co idzie mi dość opornie, a co dalej to sama jeszcze nie wiem.
Priori Incantatem, odbiło mi i postanowiłam ogarnąć DO (zarówno szablon, jak i treść opowiadania), więc cieszę się, że szablon się spodobał :) A praca jest bardzo przyjemna ;)
Nie wiem, czy sugerować się ilością komentarzy, bo ostatnio nie jest ich zbyt dużo w porównaniu z tym, ile ich było na początku Instynktu. Nie wiem, czy piszę coraz nudniej i już nie chcecie tego czytać, czy czytacie, ale nie komentujecie (co rozumiem, bo sama tak czasami robiłam xD). Tak czy inaczej, opowiadanie zakończę, chociaż dla małej garstki osób ;)
Przez tę pracę mam strasznie mało czasu. Nie mogę przeznaczać wieczorami czasu na pisanie, bo o 23 już zamulam, a zwykle dopiero w tych godzinach łapała mnie wena. A została mi do napisania zaledwie połowa 53 rozdziału, 54 i epilog. Modlę się, żebym się wyrobiła bez żadnych przestojów.
19 dni do Linkin Park <3
Do kolejnej soboty ;*
Genialne <3 nie moge się doczekać kolejnego <3
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPo prostu wow... Początek nieco nudawy, ale druga połowa rozdziału zachwycająca <3 Nie mogę doczekać się kolejnej części, Harry nic nie pamięta, aż mnie telepie z zachwytu <3 Wszystkie rozdziały czytam regularnie, ale w ostatnich tygodniach nie komentuję, za co ogromnie przepraszam. No ale ostatnio próbuję to nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńLiterówka: "Harry przekonał się o perfekcyjnym aktorskie siódemek".
Dużo weny życzę i pozdrawiam ciepło!
Łaaał... Kompletnie nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji, a szczególnie nie po przepowiedni z tamtego tygodnia! Ciekawe, ile siódemki będą pamiętać :D
OdpowiedzUsuńSkończenia Insynktu życzę ja ci ;*
Na początku trochę mnie zaskoczyłaś tą Wampirzą Księgą. Uważałam, że te amulety, medaliony, księgi to tandeta.
OdpowiedzUsuńAle! Nagle pojawił się nowy rozdział i przestałam tak myśleć. No, może trochę. Koniec rozdziału, wprost... nie wiem jak to nazwać. Chodzi o to, że fajny xD
Nie ogarnęłam o co chodzi z tym, że siódemki sobie pamięć wykasowali. Przecież i tak by zapomnieli.
Rozwaliłaś mnie Ginny i Hermioną! Jak sobie wyobrażę ich miny to tylko leżeć i kwiczeć.
Tak jak pisałam rozdział trochę trudny do ogarnięcia, ale ciągle się staram ogarnąć xD
Mi$ia
Przeczytałam jeszcze raz, ale nadal nie ogarniam czemu pozbawili się pamięci ;/ Może wyjaśnisz to w następnym rozdziale?
Usuńtego... ;)
Usuńja myślę, że jak to oni usunęli tą pamięć to da się ją jeszcze zwrócić, albo usunęli tylko to od "wczoraj" (no odkąd się dowiedzieli o misji, tak to nazwę). przysięga usunęłaby od początku szkolenia (odkąd się o niej dowiedzieli od Tony'ego)... ;/
no nie wiem... ja tak myślę i tak to zrozumiałam.
tylko nie myśl sobie o mnie źle!!! nie uważaj mnie za jakąś przemądrzałą xD
;**
całuski
Romilda Asteria Ellis ;*******
Zaklęcia nie da się kontrolować, jeśli rzuca się je na siebie - w takim razie Madison, Alano i Mickey, którzy nie nałożyli na siebie zaklęcia, bo nie mieli różdżek, powinni pamiętać wszystko, do czasu pierwszego dowiedzenia się o Wampirzej Księdze, bo przecież rzucający zaklęcie powinni je kontrolować. Z kolei reszta - zupa z makiem, mogą nie pamiętać ostatniego dnia, tygodnia, roku, czy całego życia. Myślę, że woleli sami rzucić zaklęcie, niżby wampiry miałyby ich porwać, więzić i dowiadywać się informacji w niezbyt miły sposób. Zresztą tutaj chodzi również o honor i o innych ludzi - przecież wampiry nie osiągnęły swojego celu i nie mają w banku niczego szukać - no chyba że zapragnie im się krwi. Tak to pewnie sobie uciekli.
UsuńPrzynajmniej ja tak to odebrałam ;)
Pumcia, czytam, czytam, aż nie mogę się doczekać xD
xoxo :*
Ojej *_*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Faktycznie, na początku trochę nudno, ale wraz z rozwojem akcji coraz ciekawiej!
Ostatnio zastanawiałam się, co stało się z Gryfonami z Hogwartu. No i są! Dziękuję Ci za to! <3
Znalazłam tylko literówkę: w popłochu przez dość sporą | Chyba "przed"? :D
Podoba mi się ten rozdział i zapowiedź! Bardzo! *u* Tylko żeby odzyskali szybko tę pamięć xD
Do soboty!
~Kejti ;3
Chyba że nie literówka, bo w tym sensie też może być .. no cóż xD
UsuńJa czytam,po prostu nie komentuję :D
OdpowiedzUsuńAle skoro, siódemki wykasowały sobie pamięć,to kto ludzi ochroni? :O
Super <3
OdpowiedzUsuńCzytam! od lat wiernie śledzę każdy twój blog, po prostu nie umiem komentować ;))
OdpowiedzUsuńzmieniam zdanie, jednak John Dorton jest bardziej podejrzany niż Knife :D ale ja się boooooję, przywrócisz Harry'emu pamięć, prawda? on nie może nie pamiętać Silver, to moja ulubiona niekanoniczna para! ;)
Życzę weny, Autorko :*
i pozdrawiam
Lunatyczka ;)
Tajemnicze ninje śledzące twojego bloga tak łatwo nie odpuszczą xd
OdpowiedzUsuńCzytam na bieżąco, ale nie komentuje jak zapewne wiele innych osób.
Zamiast martwić się komentarzami spójrz w następny pt na liczbę odwiedzin, a potem w pon i porównaj ;)
Ja z niecierpliwością czekam na instynkt i lojalnie stoję u twego boku!
-Steve
ja czytam
OdpowiedzUsuńNie piszesz nudniej, a komentarzy coraz mniej bo nie wszystkkm sie chce ;p
OdpowiedzUsuńLeń i te sprawy
Ale opowiadanie świetne, od samego początku je czytam tak samo jak DO
Z niecierpliwosciczekam na każdy kolejny rozdział
Miłej pracy ;)
Tego się nie spodziewałam. Genialne. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Och... ja również czytam, ale rzadko komentuje. Po prostu kocham to opowiadanie jak również Drugie Oblicze. Są to moje ulubione opowiadania, ale wracając do rozdziału: SZOK! Nie mogę doczekać się już zakończenia, bo nie mam zielonego pojęcia kto za tym stoi, po co to robi i jak to się skończy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :D
Czytamy, czytamy :) Tylko nie komentujemy ;p
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle fantastyczny. Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz i planujesz fabułę. Zachęcasz czytelnika w bardzo ciekawy sposób. Chyba padnę, jak nie dowiem się, jak to się skończy ^^
No to weny i czasu życzę
Tosia :)
ja czytam zawsze jak i DO tak i te opko. zazwyczaj jesten na fonie a zanim on mi doda komcia to ja zdążę się powkurzać i dlatego nie komentuje ale wiedz że jestem fanką. pozdrawiam Sammy
OdpowiedzUsuńUps.... Przepraszam, przepraszam, że nie komentowałam, ale czytałam~! xD Tylko lenia miałam xD Obiecuję się poprawić ;) Co do rozdziału, bardzo mi się podoba tylko szkoda, że siódemki nie dostały reprymendy od Tona za zapominalstwo ;D Z tego co przeczytałam z przepowiedni wynika, iż Furia straci pamięć od czasów szkolenia....ach, nie skomentuję tego xD Choć było to do przewidzenia wszelkie kłopoty zawsze się go czepiały :) tak czy siak rozdział cudowny z niecierpliwością czekam na następny i życzę weny :D No i...obiecuję częściej komentować :)
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!! Buuuulyyyyyyyyyyyyyyyyyyy!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńsorki, że tak dawno mnie nie było... ale wszystko nadrobiłam!!!! i notki pod rozdziałami....
aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!
fantastycznie piszesz!!!!!!!!!!!!!!!!! merlinie, jak ja się za Tobą i tym wszystkim stęskniłam!!!
uuuuuuuuuuwielbiam to!!!!!!!!!!!!!!!!!!
dobra, strasznie się wykrzyczałam, ale opowiadanie jest zajebiste *.*
kocham to!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
no, to już nie zanudzam! cieszę się że wróciłam, a tu jak wcześniej!!! teraz już mam mniej nauki to wiesz... ;****
aaa, szablon- cudny!!!!! ta lampa!!!!!!!!!! i te kolory!!!!!!!!!!!! ;**********
jesteś genialna
całuski i weny!!!
Romilda Asteria Ellis
micmilde.blogspot.com
aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!! jesteś genialna!!!!!!!!! kocham Cię!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
;***************************************************
Jak zawsze super ! Czekam na więcej!!! :D
OdpowiedzUsuńNienienienienienieninienieneienienenenieniieinenieinenienie! Przepowiednia na następną sobotę mnie przeraża :O Co ty robisz naszym biednym aurorom? Grr, nie usiedzę na krześle!
OdpowiedzUsuńPoza tym, siódemki przeprowadziły naprawdę piękną akcję. To wyglądało tak, no nie wiem... profesjonalnie? Tak chyba to dobre słowo, strasznie mi się podobał fragment gdy chcieli się dostać do banku.
Nie sugeruj się komentarzami za bardzo, tak to czasami jest, raz się ludziom chce komentować, kiedy indziej nie mają czasu i tak dalej :) Nie sądzę, żeby chodziło o fabułę, bo ta jest genialna!
Przy okazji chciałam cię zaprosić na mój pierwszy blog, miło by było gdybyś wpadła :) http://suremia.blogspot.com/ W końcu coś założyłam i reklamuję się bezczelnie gdzie mogę xd
Pozdrawiam :)
Ja co tydzień czytam teoje opowiadanie. Nie mogę się doczekać kiedy będzie następny rozdział. Ale nigdy niczego nie komentowałam, chyba że w skrajnych przypadkach, albo tak jak tu. Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie. Pamiętaj! CZYTAM JE!!!
OdpowiedzUsuńhej hej ;)
OdpowiedzUsuńJa czytam od czasów kiedy zaczynałaś opowiadanie o Harrym, który miał zespół (nie pamiętam juz jaką nazwę nosiło opowiadanie) ;) Czyli trochę czasu za Tobą łażę :) Nie komentuję, bo nie mam żadnych zastrzeżeń do rozdziałów, literówki zdarzają się każdemu. Jestem z tych starszych czytelników i nie widzę potrzeby skakania i wiwatowania na widok nowego rozdziału, chociaż już jestem trochę zniecierpliwiona brakiem nowej notatki :) Co mogę dodać - zapowiedzi zawsze ciekawe, szczególnie ta do dzisiejszego rozdziału ;) zachęcają do wracania w Twoje skromne progi ;)
W dalszym ciągu nadrabiam kolejne rozdziały (aż wierzyć się nie chce, że aż tyle ich przybyło!) i nie mam większych zastrzeżeń, naprawdę. Akcja nie nudzi, ciągle coś się dzieje, trochę złego, trochę dobrego... wszystko w umiarze i to się ceni, bo często tego umiaru nie potrafiłaś zachować i albo było super ekstra, albo odwrotnie.
OdpowiedzUsuńAkcja starannie przeprowadzona i to się ceni. Tu mogłoby się pojawić narzekanie, że za łatwo poszło im rozgryzienie planów wampirów, jednak przecież nie bez powodu są najlepszym dywizjonem, to jest ich praca, do tego byli szkoleni, więc źle byłoby, gdyby nic nie ogarniali. Tutaj tak trochę myślę, że fajnie byłoby, gdybym cofnęła się od kilkanaście/kilkadziesiąt rozdziałów w tył, do szkolenia i rzeczywiście wzmianka o Wampirzej księdze się pojawiła. Gratuluję Ci pomysłu na ten podchwytliwy plan ludzi. Czyżby to John i Knife za tym stali...? Hmm, chyba że po prostu to ktoś im to podsunął wiedząc o skutkach. Ale musiałby być to ktoś, kto orientuje się, jak wygląda szkolenie aurorów, musiałby wiedzieć, że Tony zawsze wspomina o księgach, inaczej plan nie miałby sensu. No nic, czekam na dalszy rozwój akcji i biorę się za następny rozdział.
Pozdrawiam, Frigus (www.pisanina-frigus.blogspot.com)
Ah, te emocje!
OdpowiedzUsuńAle ktoś ich wkopał! ;d
Przynajmniej wymyślili sposób, by nie stracić pamięci z okresu po szkoleniu ;)
Tylko, co dalej???
Czy obywatele sobie poradzą? Co wampiry zrobią z siódemkami? ;(
Kto kopie pod nimi dołki? ;d
Nie ogarniam się XD
Myślę o szpiegu i nagle wpadł mi do głowy Percy W. ;d
W każdym razie, Tony na pewno coś odkryje. Pomoże dywizjonowi?
Pozdrawiam,
~Cathy_Riddle
Hej,
OdpowiedzUsuńktoś to specjalnie ukartował, ale i Furia dobrze sobie poradził, Taniego też niepokoi ta sytuacja, czemu nie posłuchali był na służbie…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no ktoś to specjalnie tutaj ukartował, Furia rewelacyjnie sobie z tym poradził...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga