17.05.2014

II. Rozdział 47 - Wampirza Księga

„…You don't know what you've got
Until it's gone…”
[Linkin Park – Until it’s Gone]

Wezwanie Johna nie było niczym nowym. Harry spodziewał się nowej misji dla dywizjonu, więc poszedł do niego bez żadnych spekulacji. Trochę się zdziwił, gdy na miejscu spotkał również samego Knife’a, który wyszedł ze szpitala po dwutygodniowym pobycie, oraz szefa Remusa.
— Sprawa wygląda dość poważnie — zaczął szef Biura Aurorów. — Spod kontroli Ministerstwa Magii uciekła grupa wampirów. Nie byłoby to takie niepokojące, gdyby nie dotarła do nas informacja, że prawdopodobnie będą chciały zdobyć Wampirzą Księgę.
— Wampirza Księga zawiera mnóstwo mrocznych rytuałów, które mogą być dla ludzkości niebezpieczne, gdy dostaną się w ręce wampirów — ciągnął szef Działu Kontroli nad Przemienionymi. — Mogą między innymi uodpornić się na ogień, co uczyni je nieśmiertelnymi. Musimy ochronić księgę, jeśli nie chcemy kolejnej wojny.
— Dlaczego dopiero teraz? Wcześniej nie istniało ryzyko przejęcia jej? — zapytał logicznie Harry.
— Miejsce przechowywania księgi było pod ścisłą ochroną. Informacja jednak wyciekła. Potrzebujemy dodatkowego zabezpieczenia, którym macie być wy — rzekł szef Remusa. — Zabezpieczylibyście wejście do krypty z księgą swoimi zaklęciami, które byłyby tajemnicą. Oczywiście, wasz udział również byłby utajniony, żeby zmniejszyć ryzyko ataku na was. Wszystko by się działo do czasu przeniesienia jej w bezpieczniejsze miejsce.
— W takim razie dlaczego mamy to być my, a nie na przykład Brygada Uderzeniowa, która jest bardziej doświadczona? — podejrzenia nadal nie opuszczały Furii.
— Jesteście przydzieleni do specjalizacji wampirów — stwierdził John. — Umiecie się bronić i walczyć. Informacja o miejscu, gdzie przechowywana jest księga, wyciekła. Musimy dmuchać na zimne. Ktoś, kto ma takie informacje, jakie wy będziecie mieli, musi umieć się obronić w razie wypadku.
— Ryzyko jest małe, jednak nie możemy tego lekceważyć. Nie po dwóch brutalnych wojnach z Voldemortem — dodał Knife.
— Rozumiem. Więc mielibyśmy rzucić kilka zaklęć i trzymać język za zębami.
— Zapewne domyślasz się, że mimo wszystko będziecie musieli złożyć przysięgę odnośnie zabezpieczeń.
— Wieczysta?
— Trochę zmodyfikowana. Zrobimy to w taki sposób, żebyście nie stracili życia, gdyby ktoś wpadł na pomysł, żeby podać wam Veritaserum — odpowiedział Knife. — Do tego czasu nikomu o tym nie mówcie. Przekaż tylko siódemkom informacje o tej misji i pomyślcie o zabezpieczeniach. Jutro dostaniecie wezwanie.
— Tak jest.
Gdy w gabinecie powiedział o wszystkim siódemkom, wszyscy wyglądali na podejrzliwych.
— To ma sens — stwierdził jednak Jasper. — Chociaż z drugiej strony Brygada też zna się na rzeczy. Ta misja nie jest pracochłonna, więc to by im nie przeszkadzało w ich obowiązkach.
— Może Knife już nawet im nie ufa? — zaproponował Isaac. — No wiecie… Na nich nie było ataków, a na nas tak. Może stwierdził, że to tam jest szpieg? Jakby na to nie patrzeć, sami siebie byśmy nie atakowali i nie wysłali do Afryki.
— To też ma sens — przyznała Madison. — Tylko z drugiej strony wie również, że ktoś prawdopodobnie na nas poluje. Nie będziemy pierwszym celem?
— Coraz mniej mi się to wszystko podoba — wymamrotał Mickey.

Kolejnego dnia, tak jak ich poinformowano, dostali wezwanie, na które się stawili. Jeszcze raz wytłumaczono im sytuację, by każdy miał pewność, że wie, w co się pakuje.
— Nie chcemy was zabijać, gdyby coś poszło nie tak — rzekł Knife. — Wybraliśmy inne rozwiązanie. Przysięga na pamięć. Gdyby ktoś chciał z was coś wycisnąć, stracicie pamięć. Niestety, nie jesteśmy w stanie zminimalizować tego tylko do tych konkretnych informacji. Będzie to przedział, gdy dowiedzieliście się o Wampirzej Księdze, czyli od wczoraj.
Chociaż mieli obawy w związku z tym, co ostatnio działo się wokół nich, złożyli przysięgę, a następnie pozwolili przenieść się w miejsce, gdzie przechowywana była Wampirza Księga. Wylądowali w podziemiach Ministerstwa Magii. Wskazano im odpowiednią kryptę, a następnie zostawiono zupełnie samych, aby nikt nie słyszał treści zabezpieczeń. Rzucili wiązankę ustalonych wcześniej zaklęć. Mieli nadzieję, że na tym ich misja się zakończy, chociaż podejrzenia ich nie opuszczały.

Tony nie sądził, że tak dużo czasu będzie spędzał w Biurze Aurorów po odejściu ze stanowiska. Wiedział, że jego kadeci mają stanowczo za dużo wolnego, ale Edward Knife miał do niego zaufanie i wprowadził go w kilka ostatnich spraw, co do których miał mnóstwo zastrzeżeń i podejrzeń. Jedną z nich było zniknięcie siódemek oraz ataki na samego Knife’a, które nadal nie zostały wyjaśnione. Po Ministerstwie Magii rozeszła się również wiadomość o dziwnym przypadku, gdy zarwał się sufit i trzy siódemki cudem uniknęły zmiażdżenia przez spadające gruzy. Uznano to za wady konstrukcji dachu, ale Tony obawiał się, że zostało to perfekcyjnie zaplanowane. Było to zbyt niespotykane, by uznano to za przypadek, biorąc pod uwagę ostatnie okoliczności.
Tym razem dowiedział się o misji siódmego dywizjonu, dotyczącej zabezpieczenia Wampirzej Księgi.
— Nie sądzisz, że to duże ryzyko? — zapytał wtedy Knife’a. — Ktoś celuje w siódemki, które specjalizują się w wampirach, a wy dajecie im misję dotyczącą ochrony Księgi Wampirów? Nie byłoby lepiej przekazać tego Brygadzie Uderzeniowej lub jakiemuś innemu dywizjonowi, który nawet nie byłby brany pod uwagę?
— Ostatnio pojawiło się zbyt dużo niewyjaśnionych spraw — odparł ze zmęczeniem w głosie mężczyzna. — Sam już nie wiem, komu można ufać. Siódemki to jedyny dywizjon, który ma moje pełne zaufanie. Ciężko to przyznać, ale jestem pewny co do nich, bo są w to wszystko wmieszani. Gdyby wśród nich był szpieg, nie pozbawiłby się magii, prawda? Będą potrafili się obronić, jeśli wampirom przyszłoby do głowy, że pod latarnią najciemniej. Owszem, szedłem takim tokiem rozumowania jak ty, ale doszliśmy do wniosku, że zabezpieczenia siódemek będą najlepsze.
— Doszliśmy? To znaczy kto? — zapytał podejrzliwie.
— Grupa moich najbardziej zaufanych doradców, którzy wielokrotnie dobrze mi radzili.
— Aurorzy?
— Nie tylko. Czasami muszę wziąć pod uwagę zdanie osób z innych działów. Sam rozumiesz.
— Oni zaproponowali rozwiązanie z taką przysięgą?
— Tak. To najlepsze rozwiązanie. Jeśli już dojdzie do czegoś niepożądanego, nadal będą świetnymi aurorami, chociaż stracą pamięć z krótkiego okresu.
— A jeśli komuś przypomni się o tym, powiedzmy, za rok?
— Szukamy nowego, bezpieczniejszego miejsca dla księgi. To tylko krótkoterminowe rozwiązanie. Później nie będą na nic narażeni.
Nadal nieuspokojony Tony opuścił gabinet Knife’a. O słowach mężczyzny myślał kilka dobrych dni, ponieważ coś nie dawało mu spokoju. Kadeci dostrzegli jego zamyślenie, co było do ich opiekuna niepodobne.
— Myśli pan, jak uprzykrzyć nam życie jeszcze bardziej? — zapytał jeden z kadetów.
Wyrwał się z zadumy i wrócił do dręczenia przyszłych aurorów. Wieczorem standardowo odbyła się lekcja przemienionych.
— … Każda rasa ma swoją księgę, w której zapisane są wszystkie informacje o konkretnej rasie — rzekł, znając tę formułkę niemal na pamięć. — Są one pilnie strzeżone, bo mogą stanowić olbrzymie niebezpieczeństwo dla ludzkości, gdyż zawierają różne rytuały. Wilkołaki mają swoją księgę, wampiry swoją, a jeszcze inne stworzenia swoje. Wilkołacza, Wampirza, Trytonowa i wiele innych. Wielu ludzi nie ma o nich pojęcia, ale jako aurorzy szkoleni pod kątem walki z przemienionymi powinniście… — Nagle stanął w miejscu z zaskoczeniem na twarzy. Powtarzał tę formułkę każdemu młodemu dywizjonowi. Siódemkom również. — Jasna cholera! Zapomnieli! — palnął głośno.
— O czym zapomnieliśmy? — przeraził się jeden z kadetów, obawiając się kary.
— Nie wy! — Studenci zgodnie odetchnęli. — Cholera, koniec zaklęć. Dokończymy jutro.
Musiał jak najszybciej spotkać się z siódemkami.

Harry z niecierpliwością zerkał na zegarek, czekając na koniec popołudniowej zmiany. Żeby nie siedzieć w biurze, sam poszedł zanieść raport Johnowi, by rozprostować trochę kości. Widok nadchodzącego Tony’ego nie zaskoczył go tak, jak jeszcze jakiś czas temu, bo ostatnio był tutaj widywany bardzo często.
— Potter, musimy porozmawiać — zwrócił się do niego, rozglądając się na boki. — Lepiej, żeby nikt tego nie słyszał, poza siódemkami. Chodź tutaj, później wszystko im przekażesz.
Wskazał mu drzwi prowadzące do jeszcze nieużywanego gabinetu przeznaczonego dla nowego dywizjonu po zakończeniu szkolenia.
— O co chodzi? — zapytał Furia.
— Wiem o waszej misji dotyczącej ochrony Wampirzej Księgi — przyznał. — Złożyliście przysięgę na pamięć, prawda? — Harry skinął niepewnie głową. — Kiedy pierwszy raz usłyszeliście o tej księdze?
— Kilka dni temu, gdy tłumaczono nam sytuację.
Tony pokręcił głową.
— Wspominam o tej księdze, nie zawsze konkretnie z nazwy, na lekcji przemienionych. Jest to w programie, ale rzadko kto o tym pamięta.
Harry zmarszczył brwi.
— Co w związku z tym?
— Rusz głową, Potter. Przypomnij sobie słowa przysięgi.
Nagle oczy Furii rozszerzyły się.
— Stracimy pamięć od szkolenia.
— Dokładnie.
— Ktoś wiedział, że aurorzy zazwyczaj nie zwracają uwagi na takie szczegóły, jak wspomnienie księgi? — zdumiał się.
— Zapytałbyś wszystkich aurorów to pamiętałaby o tym zaledwie garstka, co nie jest dziwne. Wszyscy zapamiętują więcej praktyki, a nie wspominki jakiejś durnej księgi, która zwykle nie ma większego znaczenia. Potter, nie tylko wy widzicie, że w Ministerstwie coś się dzieje i ktoś chce się was pozbyć — przyznał. — Jakoś się zabezpieczcie, bo możecie mieć niezły problem, gdy coś wymknie się spod kontroli, a podejrzewam, że tak właśnie się stanie. Lepiej zostawcie to dla siebie, dla własnego dobra. I lepiej o mnie nie wspominajcie, bo oficjalnie nic nie powinienem wiedzieć.
            Furia skinął głową w odpowiedzi. Tony wyszedł jako pierwszy, a Harry chwilę po nim. Szybko skierował się do gabinetu dywizjonu.
— Musimy pogadać…

Chociaż dziwne ataki na siódemki ustały, nikt z nich nie czuł się spokojny. Byli świadomi, co się stanie za jakiś czas. Niemal wyczekiwali jakiegoś ataku na nich w celu wydobycia wszystkich informacji o zabezpieczeniach Wampirzej Księgi.
Misję ochrony masowej imprezy przyjęli z niepewnością. Zastanowili się, czy ktoś mógłby wykorzystać tak wielką uroczystość do zrealizowania swojego planu. Wampiry uwielbiały widownię, niespodziewane ataki i dziwne zagrywki, więc okazja byłaby idealna. Argumenty Johna były w zupełności prawidłowe: w trakcie ataku wampirów na tak dużej imprezie mogłoby dojść do wielu mordów, zanim zebraliby się po alarmie, dlatego musieli być na miejscu.
Na ulicy Pokątnej dostali konkretne wytyczne co do chronionego obszaru. Ulica była zapełniona po brzegi. Główną drogą zmierzały grupy czarodziejów na platformach. Przedstawiali oni swoje umiejętności magiczne, a Harry’emu skojarzyło się to z maskotkami drużyn na Mistrzostwach Świata w Quidditchu. Rozdzielili się w pary i krążyli w niewielkich odstępach od siebie w okolicach Banku Gringotta, wypatrując zagrożenia.
— Zaatakują. Mają doskonały moment — powiedział cicho do Furii Jason, z którym był w parze.
— Wiem — odparł, nie zmieniając mimiki twarzy. — Mają nas w grupie i odpowiednie warunki. Ktoś niemal wystawił nas jak na tacy.
— Siedzimy w niezłym gównie — mruknął Jason.
Po ulicy Pokątnej przechadzały się grupki znajomych, pary, rodzice z dziećmi. Idealne miejsce, aby wzbudzić panikę i wyrządzić wiele szkód. Z łatwością mogli także wyłapać po kolei każdą siódemkę, nie zwracając tym na siebie większej uwagi. Musieli trzymać się w grupie, żeby odpowiednio się obronić.
Krążyli po wyznaczonym terenie, uważnie obserwując to, co działo się dookoła i co jakiś czas zwracając uwagę na kogoś podejrzanego. Nagły hałas sprawił, że Furia i Jason spojrzeli w tamtą stronę. Dostrzegli wybuch jakiegoś zaklęcia, więc szybko tam pognali. Okazało się, że doszło do sprzeczki między dwoma czarodziejami i obaj sięgnęli po różdżki, by rozstrzygnąć spór, więc nie było to nic poważnego.
Na widoku Harry’ego pojawiły się znajome twarze z Gryffindoru. Stwierdził, że mógł się tego spodziewać, skoro wszyscy Hogwartczycy znali tę uliczkę. Wychodziło na to, że Ron i Hermiona nadal byli w związku. Widok Ginny i Seamusa również go nie zaskoczył. Domyślił się, że chłopak wziął ze sobą Deana, gdyż Parvati, jako dziewczyna mulata, nigdy nie należała do tej grupki osób. Przywitali się z Furią, ale nie zagadywali go, widząc, że jest na służbie, a następnie weszli do Banku Gringotta, który był wypełniony dużą ilością ludzi wypłacających pieniądze.
Harry nagle zaklął po nosem, gdy dostrzegł Silver wraz z Jas i Tobym oraz Blackami. Nic dziwnego – przecież znali tę uliczkę i lubili takie pokazy, więc nie mógł być zaskoczony, że także się pojawili. Świadomość, że po raz kolejny mogą znaleźć się w środku ataku wampirów, ścisnęła go za żołądek. Gdy ich dostrzegli, pomachali im i ruszyli w ich stronę, by się przywitać.
— Idźcie do domu — powiedział poważnie Harry na wstępie, dziękując w myślach, że Silver nie wzięła ze sobą Gabriela.
Spojrzeli na niego ze zdumieniem, a Syriusz przytrzymał Dixona, żeby w geście powitania nie podbiegł do Harry’ego, by go uściskać.
— Co? — zdziwiła się Jasmine.
— Lepiej tak zróbcie — dodał Jason bez mrugnięcia okiem, nadal rozglądając się dookoła.
— O co wam chodzi? — zapytał Toby, a aurorzy wymienili szybkie spojrzenia.
— Nie możecie chociaż raz zrobić tego, co mówię, bez zbędnych pytań? — rzekł Furia.
— Nie — odparła Evelyn. — Więc?
Nie zdążył nawet otworzyć ust, gdy rozległy się wrzaski paniki i niezidentyfikowane huki. Jason zaklął.
— Do środka!  — krzyknął Harry do swoich bliskich.
— Ale…
— Natychmiast!
Miał nadzieję, że go posłuchają, bo nie miał więcej czasu na wysłuchiwanie ich obiekcji. Wraz z Jasonem pognał w stronę odgłosów. Tak jak się spodziewali, atak odbył się w samym środku imprezy. Czarodzieje uciekali w popłochu przed dość sporą grupą wampirów, które musiały wcześniej znajdować się wśród bawiących się ludzi. Nie było żadnego trzasku deportacji ani dźwięku towarzyszącemu podróży świstoklikiem. Harry domyślił się również, że zaklęcie antydeportacyjne zostało rzucone tuż przed atakiem. Takie działanie było zbyt oczywiste, aby je pominąć.
Samo wyłapanie jakiegoś wampira wśród tłumu uciekających osób było bardzo trudne i sprawiło dużo problemów. Bestie krążyły między nimi i atakowały niespodziewanie osobę obok. Ciężko było je rozróżnić.
Walka. Krew. Warunki idealne dla wyłonienia się instynktu. Harry nie zwracał na niego większej uwagi, patrząc tylko na to, czy zabija wampira. Miał wrażenie, że szybciej wyłapuje przeciwników, jakby instynkt ich wyczuwał. Zabijał bestie bez wyrzutów sumienia, wiedząc, że nie ma na to czasu i nie ma nawet powodu, aby je mieć.
Oprócz eliminowania przeciwników, myślał nad tym, jak mogła działać osoba, która chciała się ich pozbyć. Musiała mieć jakiś schemat działania, skoro zapewne planowała złapać ich wszystkich. Miało to wyglądać na atak ze względu na Wampirzą Księgę. Nikt nie wiedział, jakie rzucili zaklęcia i czy zastosowali sposób, że każdy rzuca coś innego czy wszyscy na raz wiązankę zaklęć. Z tego względu musieli pojmać lub wpędzić wszystkie siódemki w kozi róg, żeby dostać tę informację, aby wszystko wyglądało naturalnie.
Główny punkt. Muszą mieć punkt, w który chcą nas wpędzić. Dostali do ochrony okolice Banku Gringotta, atak odbył się obok niego, więc to musiało być to. Dać się tam wpędzić? Ułatwić im to? Gdy ich dopadną, atak się zakończy. Przecież o nas tutaj chodzi. Wiedział, że to będzie spore ryzyko. Poza tym wycofując się z walki, pozbawiliby ochrony ludzi. Albo poszliby za nami. Potrzebował opinii drugiej osoby, najlepiej Stana, ale wiedział, że teraz nie może na to liczyć. Był kapitanem. W tej sytuacji musiał podjąć decyzję sam i wziąć za nią odpowiedzialność. Walcząc, toczył bitwę sam ze sobą. Uwolnił się spod wampira, który przewrócił go na ziemię, nie zwracając uwagi na zranienie przy żebrach. Jeśli się wycofają, wszystko także musi przebiec jak najbardziej naturalnie. Dostrzegł głęboką ranę u Madison i postanowił to wykorzystać, wdrażając pojawiający się w głowie plan.
— Potrzebujesz pomocy — powiedział do niej stanowczo.
— Nie p…
— Potrzebujesz — powtórzył z naciskiem i zaciągnął ją w stronę Banku Gringotta, dostrzegając podejrzliwy wzrok Stana.
— Co jest? — spytała Madison cicho, udając, że kuleje.
— Wszyscy musimy dostać się do Banku Gringotta, ale tak, żeby nie było to podejrzane. Prawdopodobnie tam mieli nas wpędzić w kozi róg. Zostań tam i oceń, czy w środku nie ma wampirów, bo dobrze się kryją. W najbliższym czasie postaram się, żebyśmy wszyscy tam trafili. Tańczmy tak, jak nam zagrają, a atak skończy się szybciej, niż wszyscy myślą.
— Mam nadzieję, że wiesz, co robisz.
— Niech myślą, że wszystko kontrolują, chociaż będzie odwrotnie.
— Mam symulować?
— Rób wszystko, żeby nie było podejrzeń, że to robisz.
Skinęła głową i weszli do Banku Gringotta. Madison zaczęła niemal słaniać się na nogach, a Furia utrzymywał ją w pionie. Pomieszczenie było pełne przerażonych ludzi, którzy nie wiedzieli, co dzieje się na zewnątrz. Przybycie rannej aurorki wywołało sporo zamieszania. Furia położył ją na ladzie.
— Uzdrowiciela! — krzyknął ktoś z niedaleka.
Madison spojrzała na Harry’ego.
— Wyszukaj ich to wszystko się uda — szepnął.
Kiwnęła lekko głową. Podbiegła do niej jakaś kobieta podająca się za pielęgniarkę, a Madison szybko udała, że jest na skraju przytomności. Harry natychmiast wrócił na pole walki. Z daleka niemal widział obniżoną agresję wampirów przy ataku na siódemki. Ciężko było wyprowadzić kogokolwiek z pola bitwy, gdyż ci nie mieli poważniejszych ran.
Rozległ się potężny huk, kiedy ktoś rzucił zaklęcie wybuchające. Furia to wykorzystał, dostrzegając leżącego na ziemi Isaaca. Szybko się do niego przedostał i zmusił go do tego, aby się nie podnosił.
— Udawaj, że jesteś ciężko ranny — powiedział do niego półgębkiem, a ten go posłuchał, udając, że mocno uderzył się w głowę. — Wszyscy do banku. Ma być naturalnie. W banku pomóż Madison szukać wampirów, ale nic nie rób. — Pomógł Isaacowi wstać. — Jasper! — Chłopak ruszył w ich stronę. — Powiedz mu to i niech poda wiadomość dalej — zwrócił się ponownie do blondyna. — Po czterech osobach zarządzę odwrót.
— Po co to? — wymamrotał.
— Żebyśmy mieli kontrolę. Tylko nie wychodź z banku. Udawaj, okej?
— Okej.
Jasper wziął symulującego Isaaca pod ramię i ruszył z nim do banku. Harry wiedział, że jeśli będzie starał się tylko przekazywać informacje, to wszystko może się wydać, dlatego rzucił się do walki, licząc na Jaspera i szybkie obeznanie w sytuacji przez siódemki. Gdy Mayer wrócił na pole bitwy, rzucił Harry’emu porozumiewawcze spojrzenie. Chwilę później ukradkiem tłumaczył coś rannemu Jasonowi, pomagając mu wraz z Mickeyem. Mickey wyprowadził Jasona z pola bitwy, a Jasper po chwili zaaranżował swój wypadek.
— Odwrót! — zarządził Furia.
Alano pomógł Jasperowi i wszyscy jak najszybciej wycofywali się do Banku Gringotta, co poszło im wyjątkowo łatwo. Mayer udawał, że ma skręconą kostkę, a Isaac siedział na ziemi, trzymając się za głowę i nieprzytomnie rozglądając po pomieszczeniu. Madison leżała na ladzie z rękoma przyłożonymi do brzucha, a Jasmine i Silver stojące obok wyglądały na zaniepokojone. Jason z kolei znajdował się pod opieką pielęgniarki.
— Będziecie zaraz potrzebni. Nigdzie nie idźcie — szepnął Furia do Alano, Stana i Mickeya, a następnie podszedł do Madison.
— Czterech — rzekła cicho, zanim o coś zapytał. — Pierwszy ma czapkę z daszkiem, stoi obok tablicy ogłoszeń. Drugi ma zieloną koszulkę, jest łysy, stoi pod kryształową lampą. Widziałam kły. Trzeci to kobieta. Elegancka, w spódnicy, w czerwonej marynarce, źle nałożyła podkład, obok Jaspera. Czwarty jest młody, ale ma brodę. Pali papierosa i stoi koło lady po prawej. Niemal rzucił się na Isaaca, gdy poczuł krew. Nikogo więcej nie zauważyłam.
— Sprawdzę jeszcze u Isaaca.
Blondyn przekazał mu te same informacje, co Madison. Dołączył do Stana, Mickeya i Alano, chcąc wziąć udział w akcji. Ludzie wyglądali na zupełnie przerażonych całym rozwojem sytuacji, ale Harry musiał wszystko rozegrać jak najszybciej, nie patrząc na uczucia innych.
— Cztery wampiry. Każdy na jednego. Nie mogą się zorientować, że się na nich czaicie, żeby nie zdołali uciec. Atak na znak.
Przydzielił każdemu konkretnego wampira. Wszystko wyglądało tak, jakby Furia wydawał polecenia, a siódemki ruszyły w tłum, by znaleźć informacje bądź zorganizować obronę. Harry przekonał się o perfekcyjnym aktorskie siódemek. Poboczny człowiek nawet by się nie zorientował, że każdy z nich coś planuje. Kapitan zerknął w ich stronę. Isaac rozmawiał z goblinem, prawdopodobnie o możliwości ewakuacji, stojąc obok jednego z wampirów. Stan szedł w stronę drugiego i tylko czekał, żeby przyspieszyć na znak. Alano i Mickey przejęli taktykę Stana.
— Furia, co… — zaczął Toby, szybko do niego podchodząc.
— Nie teraz.
— Ale… — dodał Łapa.
— Atak!
Rozległy się wrzaski paniki, gdy cztery siódemki zaatakowały.
— Furia! Jeszcze jeden! — wrzasnęła Madison.
Ktoś biegł, prawdopodobnie w kierunku tylnych drzwi. Uciekał, przedzierając się przez przerażony tłum. Harry pognał w jego stronę. Musiał zdążyć, żeby cała akcja nie przepadła. Niemal błogosławił odwagę Gryfonów, gdy dostrzegł reakcję Deana i Rona, którzy zagrodzili drogę uciekinierowi. To wystarczyło, by spowolnić wampira. W momencie gdy ten przedarł się przez dwójkę Gryfonów, Furia był już przy nim. Z wyćwiczoną precyzją wylądował mu na plecach, przewracając na ziemię i skręcając mu kark.
— Furia, masz go?! — krzyknął Jason.
— Mam! — odparł, wstając i odrzucając głowę wampira na ziemię. Parvati wyglądała jakby ją mdliło, natomiast Hermiona i Ginny jakby zobaczyły odrodzonego Voldemorta. — Dzięki — powiedział jeszcze do Rona i Deana.
— Spełniliśmy nasz obywatelski obowiązek — wydukał mulat, nie odrywając wzroku od głowy krwiopijcy.
Jason przybiegł z płonącą pochodnią i od razu podpalił dwie części ciała wampira. Na nic więcej nie czekając, szybko wrócili do reszty. Madison zeskoczyła z lady, zaskakując tym Silver i Jasmine, które były przekonane, że dziewczyna jest ciężko ranna.
— Nie zauważyłam tego dupka. Dobrze się ukrywał — stwierdziła.
— Co robimy? — rzekł Stan do Furii. — Taktyka atakujących, jak mniemam.
— Dokładnie. Po to szybko zeszliśmy z pola bitwy. Wszyscy macie? — zapytał, a oni skinęli zgodnie głowami. — Okej. Zapewne mieliśmy tu wylądować, więc wszystko sobie zaplanowali. Musimy znać wszystkie wejścia do banku.
— Ewakuacja?
— Nie. Musimy wiedzieć, z ilu stron zaatakują.
— Będzie walka?
— Dobre pytanie. Wiemy, po co przyszli, a oni wiedzą, że my wiemy, chociaż wiemy co innego, więc stawiam, że nie. Będą mieli przewagę, to na pewno. Inaczej mielibyśmy za łatwo.
— Co z obywatelami?
— Mogą ich wykorzystać jako zakładników, więc trzeba ich zabezpieczyć. Nie straćcie różdżki, a jeśli tak się stanie, ktoś musi o tym wiedzieć. — Ponownie skinęli głowami ze zrozumieniem. — Jason, dowiedz się o wyjściach. Reszta do zabezpieczenia ludzi. Mickey, rozłożymy ogień. Uważajcie przy zabezpieczeniach na drzwi. Niech mają otwartą drogę.
— Tak jest!
Wszyscy rozeszli się w odpowiednie strony. Słychać było polecenia siódemek skierowane do ludzi. Po chwili Jason oznajmił, że są trzy wejścia razem z głównym, ale całe przygotowania przerwał głos Isaaca:
— Wchodzą!
Zorientowali się za późno i nie zdążyli ze wszystkim, gdy zaatakowano ich od dwóch stron. Wampirów było co najmniej dwudziestu, a Madison i Alano nie zdołali przed nimi umknąć i zostali zakładnikami. Oboje pokazali Harry’emu otwarte dłonie – znak, że stracili różdżki.
— Sławne siódemki — rzekł szyderczo jeden z wampirów, wychodząc na przód. Furia rozpoznał go. Należał do grupy wampirów, które uciekły spod kontroli Ministerstwa Magii. — Wiecie, że przyszliśmy po was, prawda? Ochroniarze Wampirzej Księgi. Powiedzcie to, co chcemy wiedzieć i damy wam spokój.
— Nie bądź śmieszny — odparł Harry. — Przez wasze zachcianki nie rozpętamy trzeciej wojny.
Wampir uśmiechnął się.
— Oczywiście. Porównajcie sobie wasze i nasze szanse. W ogóle ich nie macie, więc opór nie ma sensu. Chyba że wszystko mamy z was wyciągnąć siłą — powiedział niemal radośnie. — Zapomnieliście, że mamy dwoje waszych kompanów. — Madison prychnęła, zwracając na siebie uwagę potwora. — Taka piękna twarzyczka — cmoknął. — Nie będzie już taka piękna, gdy grupka wampirów zacznie wbijać w ciebie kły. A to cholernie boli.
Furia szturchnął stojącego obok Jasona.
— Bierzesz Hiszpana — szepnął, a ten skinął lekko głową.
Wycelowali w odpowiednie osoby. Madison uśmiechnęła się do wampira.
— I tak nie dostaniesz tego, co chcesz. — Mrugnęła do Harry’ego, jakby dobrze się bawiła. — Oficerze Potter, odmeldowujemy się.
Furia uśmiechnął się słabo. Wampir odwrócił się gwałtownie w momencie, gdy równocześnie z Jasonem powiedział:
Obliviate.
Dwa promienie uderzyły w Alano i Madison, a ci osunęli się na kolana z mętnymi spojrzeniami. Rozległy się zaskoczone odgłosy, a ktoś nawet krzyknął. Wampir stał, jakby uderzył go grom. Nagle ryknął ze złością:
— Brać ich! — Ruszyli, ale natychmiast stanęli, gdy siódemki wycelowały w swoje głowy różdżkami. — Nie pozbawicie się własnej pamięci — warknął. — Nie będziecie kontrolować siły zaklęcia.
— A to pech — oznajmił Stan.
Furia wiedział, że za długo zwlekali. Któryś z wampirów rzucił klątwą, dlatego musieli od siebie odskoczyć.
— Łapać ich!
Stracili chwilę, kiedy mogli rzucić na spokojnie zaklęcia na samych siebie. Rozległ się chaos. Furia umknął przed promieniem, dostrzegając, że Jasper pozbawił się pamięci. Musiał być pewien, że każdy z nich to zrobi.
— Furia! — krzyknął Mickey, pokazując, że nie ma różdżki.
Harry wycelował w niego, a ten po chwili osunął się na ziemię. Jason siedział na ziemi z mętnym wzrokiem. Isaac właśnie rzucał na siebie klątwę. Harry i Stan uciekli przed promieniem i zerknęli na siebie. Furia usłyszał jeszcze wrzask wampira. Później nic nie pamiętał.

***************************

Mi$ia, tak, pracuję w biurze w małej firmie zajmującej się dystrybucją. Kiedy? Od poniedziałku do piątku xD Nie wiem czemu, ale zawsze zapominam o Hedwidze. Pewnie przez to, że nie odgrywa znaczącej roli w opowiadaniu i takie coś mi umyka. Co do kolejnych opowiadań to sama nie wiem, jak to będzie. Na razie muszę zakończyć Instynkt, co idzie mi dość opornie, a co dalej to sama jeszcze nie wiem.
Priori Incantatem, odbiło mi i postanowiłam ogarnąć DO (zarówno szablon, jak i treść opowiadania), więc cieszę się, że szablon się spodobał :) A praca jest bardzo przyjemna ;)

Nie wiem, czy sugerować się ilością komentarzy, bo ostatnio nie jest ich zbyt dużo w porównaniu z tym, ile ich było na początku Instynktu. Nie wiem, czy piszę coraz nudniej i już nie chcecie tego czytać, czy czytacie, ale nie komentujecie (co rozumiem, bo sama tak czasami robiłam xD). Tak czy inaczej, opowiadanie zakończę, chociaż dla małej garstki osób ;)
Przez tę pracę mam strasznie mało czasu. Nie mogę przeznaczać wieczorami czasu na pisanie, bo o 23 już zamulam, a zwykle dopiero w tych godzinach łapała mnie wena. A została mi do napisania zaledwie połowa 53 rozdziału, 54 i epilog. Modlę się, żebym się wyrobiła bez żadnych przestojów.
19 dni do Linkin Park <3
Do kolejnej soboty ;*

29 komentarzy:

  1. Genialne <3 nie moge się doczekać kolejnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś najlepsza!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu wow... Początek nieco nudawy, ale druga połowa rozdziału zachwycająca <3 Nie mogę doczekać się kolejnej części, Harry nic nie pamięta, aż mnie telepie z zachwytu <3 Wszystkie rozdziały czytam regularnie, ale w ostatnich tygodniach nie komentuję, za co ogromnie przepraszam. No ale ostatnio próbuję to nadrobić ;)
    Literówka: "Harry przekonał się o perfekcyjnym aktorskie siódemek".
    Dużo weny życzę i pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Łaaał... Kompletnie nie spodziewałem się takiego zwrotu akcji, a szczególnie nie po przepowiedni z tamtego tygodnia! Ciekawe, ile siódemki będą pamiętać :D
    Skończenia Insynktu życzę ja ci ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku trochę mnie zaskoczyłaś tą Wampirzą Księgą. Uważałam, że te amulety, medaliony, księgi to tandeta.
    Ale! Nagle pojawił się nowy rozdział i przestałam tak myśleć. No, może trochę. Koniec rozdziału, wprost... nie wiem jak to nazwać. Chodzi o to, że fajny xD
    Nie ogarnęłam o co chodzi z tym, że siódemki sobie pamięć wykasowali. Przecież i tak by zapomnieli.
    Rozwaliłaś mnie Ginny i Hermioną! Jak sobie wyobrażę ich miny to tylko leżeć i kwiczeć.
    Tak jak pisałam rozdział trochę trudny do ogarnięcia, ale ciągle się staram ogarnąć xD
    Mi$ia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam jeszcze raz, ale nadal nie ogarniam czemu pozbawili się pamięci ;/ Może wyjaśnisz to w następnym rozdziale?

      Usuń
    2. tego... ;)
      ja myślę, że jak to oni usunęli tą pamięć to da się ją jeszcze zwrócić, albo usunęli tylko to od "wczoraj" (no odkąd się dowiedzieli o misji, tak to nazwę). przysięga usunęłaby od początku szkolenia (odkąd się o niej dowiedzieli od Tony'ego)... ;/
      no nie wiem... ja tak myślę i tak to zrozumiałam.
      tylko nie myśl sobie o mnie źle!!! nie uważaj mnie za jakąś przemądrzałą xD
      ;**
      całuski
      Romilda Asteria Ellis ;*******

      Usuń
    3. Zaklęcia nie da się kontrolować, jeśli rzuca się je na siebie - w takim razie Madison, Alano i Mickey, którzy nie nałożyli na siebie zaklęcia, bo nie mieli różdżek, powinni pamiętać wszystko, do czasu pierwszego dowiedzenia się o Wampirzej Księdze, bo przecież rzucający zaklęcie powinni je kontrolować. Z kolei reszta - zupa z makiem, mogą nie pamiętać ostatniego dnia, tygodnia, roku, czy całego życia. Myślę, że woleli sami rzucić zaklęcie, niżby wampiry miałyby ich porwać, więzić i dowiadywać się informacji w niezbyt miły sposób. Zresztą tutaj chodzi również o honor i o innych ludzi - przecież wampiry nie osiągnęły swojego celu i nie mają w banku niczego szukać - no chyba że zapragnie im się krwi. Tak to pewnie sobie uciekli.
      Przynajmniej ja tak to odebrałam ;)

      Pumcia, czytam, czytam, aż nie mogę się doczekać xD
      xoxo :*

      Usuń
  6. Ojej *_*

    Świetny rozdział! Faktycznie, na początku trochę nudno, ale wraz z rozwojem akcji coraz ciekawiej!
    Ostatnio zastanawiałam się, co stało się z Gryfonami z Hogwartu. No i są! Dziękuję Ci za to! <3

    Znalazłam tylko literówkę: w popłochu przez dość sporą | Chyba "przed"? :D

    Podoba mi się ten rozdział i zapowiedź! Bardzo! *u* Tylko żeby odzyskali szybko tę pamięć xD

    Do soboty!
    ~Kejti ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba że nie literówka, bo w tym sensie też może być .. no cóż xD

      Usuń
  7. Ja czytam,po prostu nie komentuję :D
    Ale skoro, siódemki wykasowały sobie pamięć,to kto ludzi ochroni? :O

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam! od lat wiernie śledzę każdy twój blog, po prostu nie umiem komentować ;))
    zmieniam zdanie, jednak John Dorton jest bardziej podejrzany niż Knife :D ale ja się boooooję, przywrócisz Harry'emu pamięć, prawda? on nie może nie pamiętać Silver, to moja ulubiona niekanoniczna para! ;)
    Życzę weny, Autorko :*
    i pozdrawiam
    Lunatyczka ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tajemnicze ninje śledzące twojego bloga tak łatwo nie odpuszczą xd
    Czytam na bieżąco, ale nie komentuje jak zapewne wiele innych osób.
    Zamiast martwić się komentarzami spójrz w następny pt na liczbę odwiedzin, a potem w pon i porównaj ;)
    Ja z niecierpliwością czekam na instynkt i lojalnie stoję u twego boku!
    -Steve

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie piszesz nudniej, a komentarzy coraz mniej bo nie wszystkkm sie chce ;p
    Leń i te sprawy
    Ale opowiadanie świetne, od samego początku je czytam tak samo jak DO
    Z niecierpliwosciczekam na każdy kolejny rozdział
    Miłej pracy ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tego się nie spodziewałam. Genialne. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Och... ja również czytam, ale rzadko komentuje. Po prostu kocham to opowiadanie jak również Drugie Oblicze. Są to moje ulubione opowiadania, ale wracając do rozdziału: SZOK! Nie mogę doczekać się już zakończenia, bo nie mam zielonego pojęcia kto za tym stoi, po co to robi i jak to się skończy.
    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytamy, czytamy :) Tylko nie komentujemy ;p
    Rozdział jak zwykle fantastyczny. Uwielbiam sposób, w jaki opisujesz i planujesz fabułę. Zachęcasz czytelnika w bardzo ciekawy sposób. Chyba padnę, jak nie dowiem się, jak to się skończy ^^
    No to weny i czasu życzę
    Tosia :)

    OdpowiedzUsuń
  13. ja czytam zawsze jak i DO tak i te opko. zazwyczaj jesten na fonie a zanim on mi doda komcia to ja zdążę się powkurzać i dlatego nie komentuje ale wiedz że jestem fanką. pozdrawiam Sammy

    OdpowiedzUsuń
  14. Ups.... Przepraszam, przepraszam, że nie komentowałam, ale czytałam~! xD Tylko lenia miałam xD Obiecuję się poprawić ;) Co do rozdziału, bardzo mi się podoba tylko szkoda, że siódemki nie dostały reprymendy od Tona za zapominalstwo ;D Z tego co przeczytałam z przepowiedni wynika, iż Furia straci pamięć od czasów szkolenia....ach, nie skomentuję tego xD Choć było to do przewidzenia wszelkie kłopoty zawsze się go czepiały :) tak czy siak rozdział cudowny z niecierpliwością czekam na następny i życzę weny :D No i...obiecuję częściej komentować :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!! Buuuulyyyyyyyyyyyyyyyyyyy!!!!!!!!!!!!!!!!
    sorki, że tak dawno mnie nie było... ale wszystko nadrobiłam!!!! i notki pod rozdziałami....
    aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    fantastycznie piszesz!!!!!!!!!!!!!!!!! merlinie, jak ja się za Tobą i tym wszystkim stęskniłam!!!
    uuuuuuuuuuwielbiam to!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    dobra, strasznie się wykrzyczałam, ale opowiadanie jest zajebiste *.*
    kocham to!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    no, to już nie zanudzam! cieszę się że wróciłam, a tu jak wcześniej!!! teraz już mam mniej nauki to wiesz... ;****
    aaa, szablon- cudny!!!!! ta lampa!!!!!!!!!! i te kolory!!!!!!!!!!!! ;**********
    jesteś genialna
    całuski i weny!!!
    Romilda Asteria Ellis
    micmilde.blogspot.com

    aaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!! jesteś genialna!!!!!!!!! kocham Cię!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    ;***************************************************

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak zawsze super ! Czekam na więcej!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Nienienienienienieninienieneienienenenieniieinenieinenienie! Przepowiednia na następną sobotę mnie przeraża :O Co ty robisz naszym biednym aurorom? Grr, nie usiedzę na krześle!
    Poza tym, siódemki przeprowadziły naprawdę piękną akcję. To wyglądało tak, no nie wiem... profesjonalnie? Tak chyba to dobre słowo, strasznie mi się podobał fragment gdy chcieli się dostać do banku.
    Nie sugeruj się komentarzami za bardzo, tak to czasami jest, raz się ludziom chce komentować, kiedy indziej nie mają czasu i tak dalej :) Nie sądzę, żeby chodziło o fabułę, bo ta jest genialna!
    Przy okazji chciałam cię zaprosić na mój pierwszy blog, miło by było gdybyś wpadła :) http://suremia.blogspot.com/ W końcu coś założyłam i reklamuję się bezczelnie gdzie mogę xd
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja co tydzień czytam teoje opowiadanie. Nie mogę się doczekać kiedy będzie następny rozdział. Ale nigdy niczego nie komentowałam, chyba że w skrajnych przypadkach, albo tak jak tu. Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie. Pamiętaj! CZYTAM JE!!!

    OdpowiedzUsuń
  19. hej hej ;)
    Ja czytam od czasów kiedy zaczynałaś opowiadanie o Harrym, który miał zespół (nie pamiętam juz jaką nazwę nosiło opowiadanie) ;) Czyli trochę czasu za Tobą łażę :) Nie komentuję, bo nie mam żadnych zastrzeżeń do rozdziałów, literówki zdarzają się każdemu. Jestem z tych starszych czytelników i nie widzę potrzeby skakania i wiwatowania na widok nowego rozdziału, chociaż już jestem trochę zniecierpliwiona brakiem nowej notatki :) Co mogę dodać - zapowiedzi zawsze ciekawe, szczególnie ta do dzisiejszego rozdziału ;) zachęcają do wracania w Twoje skromne progi ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. W dalszym ciągu nadrabiam kolejne rozdziały (aż wierzyć się nie chce, że aż tyle ich przybyło!) i nie mam większych zastrzeżeń, naprawdę. Akcja nie nudzi, ciągle coś się dzieje, trochę złego, trochę dobrego... wszystko w umiarze i to się ceni, bo często tego umiaru nie potrafiłaś zachować i albo było super ekstra, albo odwrotnie.
    Akcja starannie przeprowadzona i to się ceni. Tu mogłoby się pojawić narzekanie, że za łatwo poszło im rozgryzienie planów wampirów, jednak przecież nie bez powodu są najlepszym dywizjonem, to jest ich praca, do tego byli szkoleni, więc źle byłoby, gdyby nic nie ogarniali. Tutaj tak trochę myślę, że fajnie byłoby, gdybym cofnęła się od kilkanaście/kilkadziesiąt rozdziałów w tył, do szkolenia i rzeczywiście wzmianka o Wampirzej księdze się pojawiła. Gratuluję Ci pomysłu na ten podchwytliwy plan ludzi. Czyżby to John i Knife za tym stali...? Hmm, chyba że po prostu to ktoś im to podsunął wiedząc o skutkach. Ale musiałby być to ktoś, kto orientuje się, jak wygląda szkolenie aurorów, musiałby wiedzieć, że Tony zawsze wspomina o księgach, inaczej plan nie miałby sensu. No nic, czekam na dalszy rozwój akcji i biorę się za następny rozdział.
    Pozdrawiam, Frigus (www.pisanina-frigus.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ah, te emocje!
    Ale ktoś ich wkopał! ;d
    Przynajmniej wymyślili sposób, by nie stracić pamięci z okresu po szkoleniu ;)

    Tylko, co dalej???
    Czy obywatele sobie poradzą? Co wampiry zrobią z siódemkami? ;(

    Kto kopie pod nimi dołki? ;d
    Nie ogarniam się XD
    Myślę o szpiegu i nagle wpadł mi do głowy Percy W. ;d

    W każdym razie, Tony na pewno coś odkryje. Pomoże dywizjonowi?

    Pozdrawiam,
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej,
    ktoś to specjalnie ukartował, ale i Furia dobrze sobie poradził, Taniego też niepokoi ta sytuacja, czemu nie posłuchali był na służbie…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  23. Hejeczka,
    wspaniale, no ktoś to specjalnie tutaj  ukartował, Furia rewelacyjnie sobie z tym poradził...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń