24.05.2014

II. Rozdział 48 - Prowokacja

„…Sometimes I think I'd give everything away
To let that animal in
I thought I was above you 
I hate that I love you…”
[Black Light Burns – Animal]

Silver czuła strach. Sytuacja była beznadziejna. Nie musiała być aurorem, by mieć tego świadomość. Siódemki miały miażdżące osłabienie w starciu z wampirami, które ich okrążyły. Obywatele stali pod ścianami gotowi do walki, choć magią nie mieli szans na zabicie bestii. Mogli jedynie je spowolnić, żeby zyskać na czasie.
Siódemki były ochroniarzami Wampirzej Księgi. Nie miała pojęcia, co to za księga, ale słowa Harry’ego, że w rękach krwiopijców rozpętałaby trzecią wojnę, dały jej do zrozumienia, co może zawierać. Wszystko działo się tak strasznie szybko. Nie mogła uwierzyć, gdy Harry i Jason pozbawili pamięci Alano i Madison, ale gdy wycelowali w swoje głowy, miała ochotę głośno wrzasnąć. Byli pewni tego, co chcieli zrobić. Widziała to w ich twarzach. Później rozległ się chaos. Widziała, jak Jasper pozbawia się pamięci, jak Furia rzuca zaklęcie na Mickeya, jak Jason patrzy tępo przed siebie, podobnie jak Isaac. A później… Stan i Harry jako ostatni. Przywódca wampirów ryknął wściekle. Ludzie krzyczeli z przerażenia. Silver spojrzała z niedowierzaniem na Syriusza, który z kolei wbijał wzrok w Furię w kompletnym szoku. Wampir nadal wrzeszczał.
— Wszystko schrzaniliście!
— Są bezbronni. Może uda się coś z nich…
— Nie będą nawet wiedzieć, jak się nazywają, idioto! Niech was szlag trafi! Wychodzimy!
Nie zwrócili uwagi na obywateli, lecz wyszli z Banku Gringotta. Rozległy się odgłosy ulgi. Siódemki obserwowały wyjście wampirów z zupełnym zdezorientowaniem. Ludzie zaczęli do nich podchodzić, by sprawdzić ich stan. Evelyn szybko rzuciła się do Furii, gdy do  środka weszli aurorzy.
— Harry, kochanie — szepnęła do niego, chwytając go za policzki, żeby na nią spojrzał. — Pamiętasz mnie? — Zerknął na bok z ciągłą dezorientacją na twarzy, a później ponownie na nią. Nie pamiętał. Widziała to w jego oczach. — Musisz pamiętać — wydusiła.
— Co jest grane? — warknął kapitan Brygady Uderzeniowej, rozglądając się po pomieszczeniu i widząc stan siódemek. — Potter!
Harry nie zareagował nawet na swoje nazwisko.
— Daj im spokój, człowieku. Wymazali sobie pamięć — powiedział jakiś facet stojący obok.
— Jasna cholera — wymamrotał do siebie mężczyzna. — Wszyscy?
— Wszyscy — wydusiła Jasmine.
— Gdzie ja jestem? — zapytał nagle Stan, patrząc głupio na wszystkich dookoła. — Ktoś mi powie?
Kapitan Brygady Uderzeniowej zaklął. Odwrócił się do swoich podwładnych.
— Przyprowadźcie ich wszystkich w jedno miejsce.
— Okej. Też chciałbym wiedzieć, co ja tutaj robię — rzekł nagle Furia.
Silver ukryła twarz w dłoniach. Syriusz patrzył na chłopaka z niedowierzaniem.
— Harry, co ci jest? — zapytał Dixon, a brunet spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— Dixon, chodź tu — powiedziała słabo Carmen.
Łapa dostrzegł równie przerażone spojrzenia Rona, Hermiony i Ginny.
— Kim ty jesteś? Zostaw mnie — rzekł z paniką w głosie Alano, gdy ktoś z Brygady Uderzeniowej ciągnął go w stronę kapitana.
Furia rozglądał się po pomieszczeniu niewidzącym spojrzeniem.
— Musisz mnie pamiętać — mówiła do niego słabo Silver ze łzami w oczach, ale wzrok Harry’ego mówił sam za siebie.
Wszystkie siódemki zebrano w jedno miejsce. Każdy z nich rozglądał się dookoła, jakby byli tutaj pierwszy raz w życiu.
— Słuchajcie — zwrócił się do nich kapitan Brygady Uderzeniowej — zabiorę was do szpitala, okej?
— A kto ty? — zapytał głupio Jason.
— Jestem waszym przełożonym. Przed chwilą wymazaliście sobie pamięć, dlatego nic nie wiecie.
— Serio? A po co? — zdumiał się Isaac.
— Dobre pytanie — mruknął. — Zabiorę was stąd i na spokojnie wszystko wyjaśnimy, okej?
— No dobra — wymamrotał Mickey.
— Ale jak wymazaliśmy? — zauważyła Madison.
Mężczyzna przeczesał dłonią włosy.
— Jesteście czarodziejami.
— Wow. Serio? To te patyki to różdżki? — ucieszył się Jasper.
— Tak — odparł pułkownik z niezadowoloną miną.
— Merlinie — wydusiła słabo Jasmine. — Oni kompletnie nic nie pamiętają.
— Ja nie mam różdżki. Też chcę — naburmuszył się Hiszpan.
— Zaraz ktoś ją znajdzie — rzekł cierpliwie kapitan Brygady Uderzeniowej. — Chwyćcie za ten pasek.
Podał im skórzany pasek od spodni, który chwycili bez pytań.
— Gdzie ich zabieracie? — zapytał szybko Łapa. — Jesteśmy rodziną — dodał, zanim mężczyzna zadał pytanie.
— Do punktu uzdrowicielstwa w Ministerstwie.
— Fajny mundurek — palnął jeszcze Isaac do mężczyzny, zanim przeniesiono ich świstoklikiem.
— O Merlinie… O Merlinie… — mamrotała do siebie Silver. — On nic nie pamięta.
Jakiś czas później wraz z Syriuszem, Tobym i Jasmine przedostała się do Ministerstwa Magii, jednak do punktu uzdrowicielstwa nikt nie chciał ich wpuścić. Czekali na jakieś wieści, dostrzegając tylko wchodzące do środka władze Biura Aurorów.

Harry patrzył przed siebie z kompletną pustką w głowie. Widział zupełnie obcych ludzi w nieznajomym mu miejscu. Słyszał wrzask, chyba wściekłości. Nie wiedział, co tutaj robi, co się dzieje i kim jest. Nie znał swojego imienia.
Lecz nagle wszystko zaczęło wracać. Każde wspomnienie, każda osoba, każde zaklęcie. Wiedział, kim jest, co tutaj robi i dlaczego na moment stracił pamięć. Musiał grać, udawać. Nic nie mogło się wydać. Jeszcze nie teraz, nie tutaj, nie przed tymi ludźmi. Udawał, że nic nie rozumie. Patrzył tępo przed siebie, żeby wszystko wyglądało realnie, tak jak razem z dywizjonem ćwiczył w biurze. Wampiry wyszły, a on obserwował ich z dezorientacją w oczach. Udało się. Ochronili Wampirzą Księgę i samych siebie. Jednak udawanie musiało nadal trwać. Gdzieś tutaj mógł być zdrajca, szczególnie, że do środka weszli aurorzy. Zobaczył przed sobą Silver i wiedział, że przed nią będzie mu ciężko.
— Harry, kochanie. Pamiętasz mnie?
Pamiętał doskonale. Ten wzrok, dotyk, zapach. Zerknął na bok, bo musiał nabrać sił. Nie mogła dostrzec jego chwili zawahania. Widział, że zbliża się do nich kapitan Brygady Uderzeniowej. Nie mógł dać jej żadnego znaku. Zdrajcą mógł być nawet on, mógł go obserwować. Spojrzał ponownie na Evelyn, starając się być jak najbardziej realny.
— Musisz pamiętać.
Uwierzyła. Coś ścisnęło go w żołądku, ale twarz pozostała niewzruszona. Kapitan Brygady Uderzeniowej zwrócił się do niego po nazwisku. Powstrzymał odruch spojrzenia na niego. Przecież nie wiedział, jak się nazywa.
— Gdzie ja jestem? — zapytał głupio Stan siedzący obok niego. — Ktoś mi powie?
Doskonale wczuł się w rolę kompletnie zdezorientowanego. Kolej na mnie. Musiał coś powiedzieć. Musiał, żeby było bardziej realnie.
— Okej. Też chciałbym wiedzieć, co ja tutaj robię.
Powstrzymał kolejny odruch, gdy na jego słowa Silver ukryła twarz w dłoniach. Rozejrzał się dookoła. Realność musiała być zapewniona. Dostrzegł pełen niedowierzania wzrok Syriusza. Szybko odwrócił spojrzenie, żeby mężczyzna czegoś nie dostrzegł. Gryfoni również na niego patrzyli. Byli przerażeni. Nic dziwnego – nie co dzień ich kolega ze szkoły wymazuje sobie pamięć.
— Harry, co ci jest? — dotarł do niego głos Dixona.
Nie odpowiedział, chociaż chciał przytulić go do siebie, zaśmiać się i powiedzieć: tak się tylko z tobą bawię. Patrzył dalej. Na moment spojrzenia jego i Jaspera spotkały się, ale musieli udawać, że się nie znają, więc szybko je od siebie odwrócili. Usłyszał spanikowany głos Alano. Hiszpan potrafił odegrać swoją rolę perfekcyjnie.
— Musisz mnie pamiętać — powtórzyła Evelyn drżącym głosem, jakby zaraz miała się rozpłakać.
Łamał jej serce, choć wcale tego nie chciał. Zebrano wszystkie siódemki. Zerkali na siebie zdezorientowanymi spojrzeniami, zadając absurdalne pytania. Stwierdzenie Isaaca o mundurku kapitana Brygady Uderzeniowej było tak głupie, że ledwo ukrył rozbawienie. Na szczęście w tym momencie świstoklik oderwał ich od ziemi.
Wylądowali w samym środku punktu uzdrowicielstwa w Ministerstwie Magii. Harry i Stan wymienili szybkie spojrzenia, gdy pułkownik nakazał im zostać na miejscu, a sam poszedł po uzdrowicieli. Czekali cierpliwie, nie odzywając się, by zachować wszelkie środki ostrożności. Po chwili dostali się pod opiekę lekarzy, a kaptan Brygady wyszedł, prawdopodobnie po wyższe władze Biura Aurorów. Mieli zamiar powiedzieć prawdę tylko jednej osobie: Edwardowi Knife’owi. Wszyscy inni mieli żyć w świadomości, że stracili pamięć, dopóki zagrożenie nie minie. Nawet uzdrowiciele nie znali prawdy, gdy siódemki opisywały objawy swojej dolegliwości. Wreszcie wrócił pułkownik wraz z Knifem, Johnem Dortonem i kimś z wyższych dywizjonów. Nikt z siódemek nie wstał, by się odmeldować, co już samo w sobie było przekazem, że coś jest nie tak.
— Typowe objawy utraty pamięci — oznajmił jeden z uzdrowicieli do czterech mężczyzn. — Bez wątpienia wymazali sobie pamięć.
— Na stałe, jak mniemam — rzekł szef.
— Tak. Tym bardziej, że większość z nich rzuciła zaklęcie na samych siebie, więc nie kontrolowali siły zaklęcia.
— A pozostali?
— Zaklęcia były równie silne.
— Pewnie nie chcieli, żeby ktoś przebił się przez zaklęcie, gdyby wzięli ich na tortury — stwierdził John.
— Zapewne — odpowiedział Knife.
Harry starał się dyskretnie złapać jego wzrok z nadzieją, że mężczyzna zrozumie przekaz. Na moment ich spojrzenia się spotkały. Generał wydał kilka poleceń swoim podwładnym, a później dał znać uzdrowicielom, aby odeszli. Wyciszył pomieszczenie i rzekł:
— Widzę, że pomyśleliście o dodatkowym zabezpieczeniu dla siebie.
— Sam pan rozumie, że to było konieczne — odparł Stan.
— Tak, zdaję sobie z tego sprawę i cieszę się, że to zrobiliście, chociaż nie wiem, jakim sposobem, bo mamy dziesiątki świadków.
— Obawialiśmy się, że ktoś może wykorzystać naszą przysięgę do swoich celów. Początkowo nie sądziliśmy, że zaszkodzi nam ona bardziej, niż przypuszczaliśmy.
— To znaczy?
— Okazało się, że o księdze słyszeliśmy już wcześniej, ale tego nie skojarzyliśmy. Wspomniano o niej na szkoleniu. Od tego czasu stracilibyśmy wspomnienia — wyjaśnił Furia.
— No tak — mruknął do siebie Knife. — Księga, o której zapominają niemal wszyscy aurorzy, bo jest ona tylko wspomniana, czasami nawet nie z dosłownej nazwy.
— Prosty szczegół, na który ciężko wpaść — stwierdził Jason.
— I można go łatwo wykorzystać — dodał szef.
— Właśnie. — Harry pamiętał słowa Tony’ego, żeby lepiej o nim nie wspominać, więc trochę zmienił fakty: — Wpadliśmy na pomysł i wykorzystaliśmy Amulety Pamięci. Każdy miał go przy sobie w trakcie ataku. Rzuciliśmy zaklęcia sami na siebie, bo nie byliśmy pewni, czy zadziałają również na pamięć odebraną przez przysięgę. Straciliśmy pamięć tylko na kilka sekund. Później udawaliśmy.
— Sprytne i skuteczne. Musimy pomyśleć, co teraz zrobić. Zdrajca jest bliżej, niż wcześniej sądziłem. O przysiędze wiedziała mała grupka osób. Myślałem, że wszyscy są godni zaufania, jednak najwyraźniej się myliłem.
— Kto o tym wszystkim wiedział?
— Osoby z wyższych szczebli, między innymi od Przemienionych, Współpracy Czarodziei i Biura Aurorów.
— Co z księgą?
— Na dniach ma zostać przeniesiona. W związku z tą sytuacją wszystko trochę się komplikuje. Gdy ktoś się dowie, że wymazanie pamięci było blefem, może wykorzystać to jeszcze raz. Będziecie musieli udawać do momentu przeniesienia. Wszystko zorganizuję tak, aby do ostatniej chwili nie było nic wiadome. Prosto stąd dostaniecie się do krypty. Później nie będzie wam groziła utrata pamięci, bo zakończycie swoją ochronę, więc teoretycznie nie powinniście być już zagrożeni. W praktyce jest trochę inaczej. Zostaniecie tutaj przez ten czas, będziecie pod opieką uzdrowicieli, żeby zlikwidować wszystkie podejrzenia. O wszystkim będziemy wiedzieć tylko my.
— A nasze rodziny? — zapytał niepewne Mickey.
Knife spojrzał na nich kolejno.
— Wiecie, że to zwiększa ryzyko.
— Tylko najbardziej zaufane osoby…
— Musicie być ich stuprocentowo pewni — zastrzegł, a oni skinęli głowami. — Powiadomię odpowiednie osoby i wszystko dokładnie ustalimy.
Harry postanowił wtajemniczyć we wszystko Syriusza i Silver, dlatego podał ich nazwiska. Później mężczyzna zostawił ich samych, mówiąc, że wróci niedługo.
— Chyba jesteśmy lepszymi aktorami, niż twierdził Tyran — stwierdził Jason.
— Na to wychodzi — odpowiedział Stan. — Chyba nikt się nie zorientował.
— Na razie. Musimy być czujni nawet przy uzdrowicielach — podsumował Jasper.
— Coś mi przeszło przez myśl, ale to chyba głupie — rzekł Mickey. — A jeśli zdrajcą jest Knife? — Zapadła chwila ciszy. — Może za bardzo ufamy, że by tego nie zrobił. O wszystkim wie.
— To nie jest głupie, ale weź pod uwagę to, że jego również atakują — odpowiedział Isaac.
— Poza tym na pewno nie zagrażamy jego pozycji — dodała Madison. — Jesteśmy za młodzi. Musielibyśmy pozabijać sporo osób, żeby mieć szanse jako najwyżsi szczeblem. No i jest jednym z najlepszych szefów Biura Aurorów, więc nikt nie będzie chciał pozbawić go tego stanowiska dla jakiegoś gówniarza. A on doskonale o tym wie, więc nie ma powodu, żeby się nas pozbyć.
— Słusznie. To by była głupota z jego strony — rzekł Alano. — Ale ktoś nieźle kombinuje. Najpierw utrata magii, teraz pamięci. Mocny przeciwnik.
— Upewniliśmy się chociaż, że to ktoś z wyższych szczebli — rzekł Furia. — Tylko tacy wiedzieli o naszej misji.
— Albo ma podsłuchy — zauważył Isaac.
— Gabinet Knife’a jest chyba przed tym zabezpieczony, nie sądzisz?
— Kto to wie? Wiemy, że ten ktoś jest cwany. Samo zorganizowanie tego całego ataku i ochrony księgi było niezłym pomysłem.
— Chyba mam już dosyć tego kogoś — westchnęła Madison.
— Wiesz… Jesteśmy aurorami. Takie spiski to nasza praca — odpowiedział Jasper.
Zamilkli, gdy drzwi gabinetu uzdrowicieli otworzyły się. Udawanie nie było takie proste, ale sobie radzili. Po jakimś czasie wrócił Knife, oznajmiając im, że przyszły ich rodziny. Uzdrowiciele postanowili wykorzystać to do badań, więc bliscy siódemek weszli do środka. Towarzystwo lekarzy automatycznie uniemożliwiało im swobodne wypowiadanie się. Syriusz i Silver podeszli do łóżka, na którym siedział Harry, jednak on obserwował uzdrowiciela, który robił mu jakieś badania. Evelyn przysiadła na posłaniu z niepewnością na twarzy. Nie zerknął na nich, żeby nic przedwcześnie się nie wydało. Uzdrowiciele wykonali kilka czynności, przez co siódemki przybiły swoje rodziny, które utwierdziły się w fakcie, że ich bliscy stracili pamięć.
— Moglibyście nas zostawić? — spytał wreszcie Knife lekarzy.
Wrócili do gabinetów pod spojrzeniami aurorów. Generał zabezpieczył pomieszczenie odpowiednimi zaklęciami i dopiero wtedy Isaac palnął do załamanej matki:
— Mamo, wszystko pamiętam. Przestań rozpaczać.
— Mógłbyś być odrobinę delikatniejszy — odparła Madison z oburzeniem.
— W jego słowniku nie ma takiego słowa — zarechotał Mickey.
— A-ale… co? — zdumiała się siostra Jaspera
— Udawaliśmy — wytłumaczył jej brat.
— Cała sytuacja była aurorską prowokacją — oznajmił Knife.
Rozległy się odgłosy ulgi. Harry zerknął na Silver, która patrzyła na niego, jakby widziała go pierwszy raz w życiu.
— Dlatego między innymi chciałem, żebyście poszli do domów, zanim doszło do ataku — mruknął do niej i Syriusza.
— Zabiję cię — wydusiła jedynie dziewczyna.
Łapa patrzył na niego w milczeniu. Chyba nie wiedział, co ma zrobić. Knife poczekał chwilę, aż emocje opadną i zaczął wszystko tłumaczyć:
— To, co państwo tutaj usłyszą, nie może wyjść poza to pomieszczenie. Jak powiedziałem wcześniej, doszło do aurorskiej prowokacji. Okazało się, ku również mojemu zdziwieniu, że nawet większość ataku była ustawiona…
Mężczyzna wytłumaczył rodzinom siódemek całą sytuację: od ochrony Wampirzej Księgi aż do chwili obecnej.
— Czyli ma to związek z tą nieszczęsną wyprawą do Afryki? — zauważył ojciec Jasona.
— Tak podejrzewamy — przyznał generał.
— Czyli ktoś po prostu chce się ich pozbyć — dodała żona Stana.
— Na to wygląda.
— Kto to taki?
— Cały czas pracujemy nad tą sprawą.
— Zachciało mu się być aurorem — histeryzowała siostra Jaspera, a ten spojrzał na nią z irytacją.
— I co teraz? — zapytała matka Alano.
— Siódemki zostaną tutaj przez kilka dni. Niedługo przeniesiemy księgę w inne miejsce i dopiero wtedy wyjdzie na jaw, że była to prowokacja. Siódemki nie będą już ochroną księgi, więc zagrożenie powinno minąć.
— Powinno, ale nie minie, bo ten ktoś wymyśli coś nowego — stwierdził ojciec Jasona.
— Całkiem prawdopodobne — odparł szczerze Knife. — Ważne jest zachowanie wszystkiego w sekrecie, żeby atak się nie powtórzył. Poza państwem i niektórymi osobami z Biura Aurorów nikt nie będzie miał tutaj wstępu. Liczę na dyskrecję, bo od tego może zależeć życie siódemek.
Najwyraźniej to stwierdzenie najbardziej dało wszystkim do myślenia. Generał skinął im głową na pożegnanie i po chwili już go nie było. Niemal od razu dywizjon został zasypany gradem pytań.
— Naprawdę cię zabiję — stwierdziła Silver po raz drugi.
— Bo zawsze jesteście tam, gdzie nie powinniście. — Furia wywrócił oczami.
— Mogłeś dać jakiś znak, że jest okej — mruknął Łapa.
— Nie miałem kiedy. Zanim wszystko mi się poukładało po zaklęciu, minęło trochę czasu, a później pojawiła się Brygada i nie było jak. Poza tym nie chciałem, żebyście coś przypadkiem palnęli.
— Czyli nie możemy nikogo uspokoić, że nic ci nie jest? — spytała Evelyn, a on pokręcił głową.
— Musimy zachować jak największe środki ostrożności. Cud, że chociaż na was się zgodził.
— Będzie ciężko…
— Nie macie wyjścia. Nie chodzi tylko o mnie, ale też o resztę i przy okazji wybuch trzeciej wojny, więc… — zamilkł.
— Dotarło — westchnął Syriusz. — Dlaczego zawsze musisz się w coś władować?
— Zadaję sobie to pytanie mniej więcej od jedenastego roku życia.
Łapa pokręcił głową z niedowierzaniem.
— Coś ci przynieść? W końcu spędzisz tutaj kilka dni — rzekła Evelyn.
Harry zerknął na siódemki.
— Sądzę, że często będę musiał ich zagłuszać, więc telefon i słuchawki. Koniecznie.
Silver wyszczerzyła się, a Łapa parsknął śmiechem. Później wszyscy się opanowali, bo wrócili uzdrowiciele.
Harry wiedział, że przez ten czas aktorstwo opanuje do perfekcji.

**********************

Mi$ia, jak widać, wyjaśnienie pojawiło się w dzisiejszym rozdziale :)
Steve, zwykle sugerowałam się ilością odwiedzin, bo zawsze w soboty licznik gwałtownie idzie w górę, co widać na wykresach, które widzę jako auror bloga ;) Jednak czasami dobrze by było przeczytać opinie od różnych osób, żeby wiedzieć, czy opowiadanie się podoba ;)

Zasypaliście mnie komentarzami, aż jestem w szoku xD Nie spodziewałam się aż takiego odzewu, ale teraz przynajmniej wiem, że bloga czyta więcej osób niż myślałam ;) Teraz możecie wrócić do cichego śledzenia bloga, bo już wiem, na czym stoję xD
12 dni do Linkin Park, chyba umieram z radości :')
Nie mam kiedy się wyspać :c W tygodniu praca, a teraz jeszcze co tydzień w weekendy do szkoły. Dla śpiocha nie jest to dobry układ ;D
Dobra wiadomość jest taka, że przebrnęłam przez 53 rozdział i mam już część 54. Niedługo powinnam skończyć i nie powinno być żadnych przestojów. Tylko nie wiem, co później, ale o tym będę myśleć po postawieniu ostatniej kropki w zeszycie.
Do kolejnej notki ;*

15 komentarzy:

  1. No trochę nie spodziewałam się takie obrotu spraw :D Liczyłam na prawdziwą sklerozę Siódemek, ale taka alternatywa też może być xD Gdy tak rozmawiali o tym, kto może być zdrajcą, przez głowę przeszło mi dziesiątki wyników, nawet znalazł się tam Harry, który nieświadomie to robił, tak samo jak w poprzednim tomie :D Mój mózg powinien stanowczo się zamknąć. Co do przepowiedni, to wolę nie wysuwać jakiś wniosków, bo pewnie może wybrałaś taki fragment, który o tym mówi, ale jednak potem będzie inaczej. Albo jednak to będzie prawda, a Ty chcesz, abyśmy myśleli, że to nieprawda, a to tak naprawdę prawda xD Dobra, zamknę się, bo mózg już wygasł. ;p
    Życzę dużo weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. Odczułam niesamowitą ulgę, kiedy przeczytałam, że Harry'emu noc nie jest i, że pamięta Silver. Reszta dywizjonu może pojechać do puszczy w Albanii, udawać albańskie świnie, które jedzą żelkowe misie, i chodzić w fajnych mundurkach, strojach Spidermana, sari albo nawet zupełnie nago, ale Harry musi pamiętać Silver! Albo rzucę w ciebie żelkowym misiem! Jestem cholernie ciekawa, kto atakuje siódemki. Wrr, przez ciebie cały tydzień albo i dłużej będę nad tym myśleć... :'(
    No nic, z radości nie umieraj, bo chcę przeczytać kolejne rozdziały i następne opowiadanie również.
    Życzę czasu na spanie, ponieważ nie możesz chodzić niewyspana, ponieważ masz pisać, żebym miała co czytać! :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham cię za ten rozdział!!!!! :D Niezły plan siódemek, ale ich bliskim to współczuję ;/
    A w ogóle to co w następnym rozdziale, co?!
    Podejrzewam, że ktoś chce wrobić Tony'ego, on nie może być zły!
    Piszę żebyś wiedziała że też czytam, chociaż nie chce mi się komentować ;p
    Dzulka
    Ps: Jeszcze małe pytanko do rozdziału o przywracaniu magii: Skąd się wziął elektryczny czajnik w domu czarodziejów i i gniazdko? ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjny ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
    Już nie doczekam się next rozdziału!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, nie umiem nawet powiedzieć nic konkretnego bo jestem w lekkim szoku xD ale ogólnie świetnie, niebanalny pomysł i super wykonanie. Do kolejnej soboty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam taki świetny komentarz, ale chciałam opublikować i się wykasował :/
    Powiem w skrócie. Krótkie, podoba mi się to aktorstwo, rozwalił mnie tekst Alano o mundurku i rozdział ogólnie good. Nie spodziewałam się tego xD
    Jak to nie wiesz, co będzie dalej? Ja ci powiem, co będzie dalej. Dalej będzie następne opowiadanie.
    Jak nie to o czym będę myśleć, gdy nie będzie mi się chciało nic robić?
    Mi$ia

    OdpowiedzUsuń
  7. No jasne, że czytelników trochę masz ^^ Jak zobaczyłam tytuł rozdziału i to wymazywanie pamięci, to od razu zgadła o co chodzi. Jednak bardzo podoba mi się ta akcja z tą księgą. Ciekawa jestem, czyja to wina ^^
    "które widzę jako auror bloga" - zboczenie potterowskie? :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny przez chwilę myślałam że faktycznie stracili pamięć. Jestem ciekawa kto jest szpiclem, może faktycznie Knife a ataki mogły być pozorowane. Cóż pozostaje Nam czekać na kolejne rozdziały z nadzieją że wszystko się ułoży. A mam takie pytanie - planujesz może kolejnego bloga potterowskiego? Drugie oblicze było genialne. Co jakiś czas do niego wracam tak mi się spodobał :) pozdrawiam Sammy

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam twoje opowiadania na bieżąco, ale raczej na pewno komentuję po raz pierwszy (głownie dlatego, że nie lubię się rozpisywać).
    Ocenię więc całokształt. Piszesz świetnie. Masz genialne pomysły i nie da się nudzić czytając twoje opowiadania. Bardzo fajnie prowadzisz dialogi. No i humor, który, gdy już się pojawia, zawsze wywołuje u mnie uśmiech. Uwielbiam twoją twórczość i gdy tylko mam wolną chwilę, czytam po raz n-ty Drugie Oblicze wraz z Diamentem Ciemności (które nigdy mi się nie nudzą), a co sobotę regularnie wchodzę tutaj =D
    Poza tym dużo Ci zawdzięczam. Gdyby nie teksty piosenek, które pojawiają się w twoich opowiadaniach i przed każdym rozdziałem, nigdy nie zainteresowałabym się muzyką Papa Roach i Fall Out Boy ^^.
    Więc dziękuję, życzę weny i gorąco pozdrawiam.
    PS.: Ja też umieram z radości. Wrocław niby 6h drogi ode mnie, ale jak dzisiaj przyszły mi bilety to przestałam odliczać dni i zaczęłam minuty *,*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kobieto, ależ żeś mnie przestraszyła! Tak, wiem, cudowne przywitanie xD Rozdział jak zawsze fantastisch! na serio, jak koleżanka powyżej myślałam, ze stracili całą pamięć, a tu taka niespodzianka xD Tiaa telefon i słuchawki mu się bardzo przydadzą - znam ten ból xD Na ich miejscu też podejrzewałabym Knife'a. Wcale się nie zdziwię jeśli to on będzie zdrajcą. Z niecierpliwością czekam na następny i życzę weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. No, czyli tak to rozwiązałaś. Kanon ma wielką lukę co do Obliviate, można je wykorzystać na wiele różnych sposobów, Ty wybrałaś akurat taki i w sumie to dobra opcja. Ciekawi mnie, kto ostatecznie okaże się zdrajcą - ciągle Knife i John są moimi pierwszymi typami, ale wydaje mi się, że to nie będą oni. To byłoby za proste, gdyby jednak oni... Ale czekam na rozwiązanie tej akcji.
    Podobał mi się fragment, kiedy bliscy dywizjonu dowiedzieli się prawdy (tak wtrącę - moim zdaniem poznali zbyt wiele szczegółów, w końcu to jest top top top secret, ale niech będzie). To było takie pomieszanie dobrego i złego. Mimo że ciągle ktoś na nich poluje, to jednak potrafią trochę pożartować.
    Błędów nie widziałam i ja nie wiem, czy to ja tak słabo te rozdziały czytam, czy po prostu tych błędów rzeczywiście nie ma. Kiedyś były po 2-3 na rozdział, teraz ani jednego, czyli muszę pogratulować Tobie i Twojej becie, bo odwaliłyście sporo dobrej roboty :)
    Pozdrawiam, Frigus (www.pisanina-frigus.blogspot.com)
    PS. Mogłam o czymś zapomnieć, ponieważ piszę komentarz po raz drugi, cholerny blogspot usunął poprzedni, a myślałam, że takie odpały to tylko onet -.-

    OdpowiedzUsuń
  12. Hey! ;D
    No, ładnie!
    Aż się nabrałam!
    Zamorduję, za takie straszenie! -_-

    Knife szpiegiem?
    Szczerze, też tak na początku myślałam ;d
    Ale stwierdziłam, że albo ma cholernie dobry powód, którego nie ogarniam, albo jest idiotą ;p

    PS. Matma była koszmarem! Aż sama się dziwię, że tak kiepsko mi poszło O.o
    Jak miałam rozwiązać zadanie, mając rysunek i polecenie by WYKAZAĆ, że kąt, pod którym przecinają się dwusieczne kątów podstawy wynosi 135°???
    Żadnych innych wymiarów! ;-;

    Pozdrawiam,
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej,
    genialny, myślałam, że naprawdę stracili pamięć a to była prowokacja, są świetnymi aktorami…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Coś czuję, że to John jest zdrajcą.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hejeczka,
    wspaniale, myślałam, że naprawdę tp stracili pamięć a to była po prostu prowokacja…
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń