28.06.2014

II. Rozdział 53 - Zemsta

„…Your word, I'll break!
My debt repaid!
A trust betrayed! 
All for nothing, 
All for nothing!...”
[Linkin Park – All For Nothing]

Telefon Jasona okazał się bardzo przydatny przy realizowaniu całego planu Harry’ego. Musiał mieć kontakt z siódemkami, a komórka znacznie to ułatwiała. Dzięki dywizjonowi udało mu się dowiedzieć, kiedy John zostaje w pracy po godzinach, załatwić kamerę i ustalić przebieg całego przedsięwzięcia. Siódemki zajęły się stroną techniczną, a on logistyczną. Później miał zostać z tym sam.
W dzień całej akcji był wyczerpany niespokojnym snem. Przez całą noc śniły mu się obrazy z przeszłości bądź jakieś nowe, równie brutalne. Co chwilę się budził, ale zmuszał się do dalszego snu. Musiał być wyspany, żeby jasno myśleć w trakcie misji, jednak nic z tego nie wyszło. Z lekkim wahaniem wysłał smsa do Madison z prośbą o przyniesienie na umówione spotkanie eliksiru regenerującego. Wiedział, że nie powinien zażywać takich leków ze względu na podatność jego organizmu na takie środki, jednak nie mógł nic zepsuć i musiał je wziąć.
Jakiś czas przed wyznaczoną godziną wyruszył do Ministerstwa Magii w postaci szakala. Siódemki miały wieczorną zmianę, ale wszystko miało odbyć się później, gdy Ministerstwo będzie bardziej opustoszałe. Pod pretekstem zdobycia dowodów w sprawie Madison, Alano i Jason mieli wyrwać się z budynku, aby się z nim spotkać. Czekał na nich w zaciemnionej uliczce, czując lekki stres.
Po jakimś czasie usłyszał głos Madison, więc zmienił się w człowieka. Trzy siódemki weszły na uliczkę. Po przywitaniu i uściskach dziewczyny od razu przeszli do rzeczy.
— Kamerka?
— Stan zamontował — odparł Hiszpan.
— Sprawdziliście?
— Wszystko jest w porządku. Nie powinno jej wykryć, a wszystko widać.
— Knife?
— Isaac o to zadba. Brygada Uderzeniowa też ma wieczorną zmianę, więc w razie czego są pod ręką, o ile nie dostaną misji.
— Sekretarki nie ma?
— Przy nadgodzinach John jest sam.
— Merlinie, to naprawdę on? — nie dowierzała Madison, a Harry skinął głową. — Na sto procent?
— Myślisz, że tyle bym ryzykował, gdybym nie był pewien? — odpowiedział, a później wrócił do ich planu: — Nie reagujcie zbyt szybko. Chcę z niego wydusić jak najwięcej, żeby się z tego nie wywinął.
Hiszpan skinął głową.
— A jak coś nie wyjdzie? — obawiała się Madison.
— To do końca życia posiedzę w pierdlu. Jakby teraz mi to nie groziło — zignorował to Harry. — Chociaż wątpię, żeby teraz zadowolił się tylko tym. — Poczuł zmęczenie, więc przypomniał sobie o eliksirze. — Masz? — zwrócił się do dziewczyny.
Skinęła głową i sięgnęła do kieszeni, pytając jednocześnie:
— Po co ci to?
— A po co są takie eliksiry?
— Nie rób ze mnie głupiej — żachnęła się. — Konkretniej.
Spojrzał w niebo, wołając o pomstę.
— Bo jestem zmęczony, a nie chcę nic sknocić. Wystarczy?
Niezbyt przekonana podała mu fiolkę z eliksirem regenerującym, który wypił.
— Strasznie drażliwy się zrobiłeś — mruknęła.
— Nie mam wielkich powodów do zadowolenia, nie sądzisz?
Nie drążyła tematu. Musieli odczekać kilka minut, żeby powrót trójki aurorów nie był zbyt szybki. Po powrocie do Ministerstwa Magii w ciele Jasona miał znajdować się Furia. Był to jedyny sposób, żeby nikt go nie rozpoznał i żeby nic nie wzbudziło podejrzeń.
— Jakie jest stanowisko Knife’a w tej sprawie? — zapytał Harry.
— Nie wypowiadał się przy nas na ten temat, ale chyba ma dużo wątpliwości, co do ciebie i Tony’ego jako sprawców, bo ostatnio zapytał, czy nie działo się nic dziwnego — odpowiedział Hiszpan. — Cóż, gdyby był przekonany o waszej winie, to byłby raczej zadowolony, że już po wszystkim i nie pytałby o nic takiego.
— Poza tym nie za bardzo obeszła go twoja ucieczka z więzienia — dodał Jason. — W końcu gdybyś celował na jego stanowisko, to jako zbieg i tak nie miałbyś szans.
— Bardziej zainteresował się sprawą Worsona — ciągnęła Madison. — Chyba też stwierdził, że to nie mógł być zbieg okoliczności. Problem w tym, że teraz nie ma nikogo zaufanego, kto potrafiłby pomóc mu w tej sprawie. Wie, że szpieg jest cholernie blisko, ale nie ma żadnych poszlak.
— Jednak adres tej apteki był jedyną rzeczą, która mogła ich wydać — stwierdził Harry.
— Na to wychodzi. Perfekcyjnie wszystko zaplanowali i znalezienie małej luki graniczy z cudem. Jeszcze rozłożyli to na kilka lat. Raczej nikt nie spodziewał się tego, że sprawa sprzed lat i z całkiem innego departamentu mogłaby mieć związek z tym, co dzieje się teraz.
Doszli do wniosku, że czas rozpocząć całą akcję, dlatego ubrania Harry’ego zamienili w takie, jakie miał na sobie Jason, a następnie Furia wypił przyniesiony przez Alano Eliksir Wielosokowy. Jason odzyskał swój telefon i powiedział:
— Jak już będzie droga wolna, to dajce mi znać.
Hiszpan kiwnął głową na zgodę. Madison, Alano i Harry zostawili Downeya na uliczce i we trójkę ruszyli do Ministerstwa Magii. Do atrium dostali się przez wejście dla interesantów, ponieważ deportacja skończyłaby się zdemaskowaniem Furii. Zjechali na sam dół i wkroczyli w paszczę lwa. Szybko przeszli przez atrium i od razu wsiedli do windy, nie zaczepiani przez nikogo. Na pierwszym piętrze otworzyły się drzwi, a do środka weszła Silver z koleżanką z pracy. Serce uciekiniera dziko zakołatało, kiedy się z nimi przywitała. Madison dyskretnie przywaliła mu łokciem w żebra, żeby nie zachowywał się dziwacznie względem niej. Oderwał wzrok od dziewczyny, aby się opanować. Szybko wyszli na odpowiednim piętrze i skierowali się do Biura Aurorów. Mijali różnych aurorów, czasami się z nimi witając. Wreszcie dotarli do gabinetu siódemek, lekko zdenerwowani po tym, jak jeden ze znajomych łowców czarnoksiężników do nich zagadał.
— Czemu ten człowiek zawsze pojawia się wtedy, gdy nie powinien? — mruknął Alano, wypuszczając ze świstem powietrze.
Nie zdążyli nic więcej powiedzieć, bo do środka wszedł kapitan Brygady Uderzeniowej.
— Downey, daj mi te akta, o których ci mówiłem.
Harry zaklął w myślach. Nie miał pojęcia, o co chodziło, nie znał nazwiska osoby, która widniała w tych aktach, a zapytanie o to byłoby idiotyzmem niepodobnym do Jasona. Furia ruszył do biurka chłopaka, wysyłając siódemkom nieme sygnały o pomoc, widząc na blacie mnóstwo papierów i istny rozgardiasz.
— Wsadziłem ci te akta do szuflady, żebyś nie narzekał, że nie możesz ich znaleźć w tym syfie — przyszedł z pomocą Jasper.
Furia niemal z ulgą otworzył szufladę, z której wyciągnął jakieś akta i przekazał je pułkownikowi.
— Wszyscy znaleźli sobie moment — mruknął Alano, gdy drzwi się zamknęły.
Postanowili nie marnować czasu na bzdurne rozmowy i od razu wzięli się do roboty. Mickey uruchomił laptopa i pokazał Furii obraz z kamerki umieszczonej w gabinecie Johna, który aktualnie siedział przy swoim biurku, wypisując jakieś papiery.
— Myślisz, że nie będzie chciał nas oskarżyć o manipulację filmem? — zapytał Isaac.
— Na pewno będzie chciał, dlatego Knife ma to oglądać na bieżąco, żeby nie było żadnych obiekcji.
— Może lepiej, żeby był tutaj też kapitan Brygady. Dzieją się takie rzeczy, że jeszcze stwierdzą, że Knife jest z tobą w spisku — mruknął Stan.
— Wszystkiego można się spodziewać, więc to nie jest zły pomysł. Można go ściągnąć. Bierzmy się do roboty, zanim wyjdzie do domu.
— Pójdę po pułkownika — zaproponował Jasper i wyszedł z Isaacem, który skierował się do generała.
— Zmienisz się w siebie, gdy u niego będziesz — zauważyła Madison.
— To nie ma znaczenia. Ważniejsze, żeby nikt mnie nie rozpoznał na korytarzu.
Po chwili do środka wszedł Isaac z Knifem. Gdy Harry w ciele Jasona wychodził z biura, by zacząć akcję, Stan poprosił go o spoczęcie na krześle. Z jednej strony Furia czuł lekki stres i obawę, że coś pójdzie nie tak, jak planował, lecz z drugiej wiedział, że gdy wszystko ułoży się po jego myśli, wreszcie skończą się jego problemy i zostanie uniewinniony. Minął Jaspera oraz kapitana Brygady Uderzeniowej. Wreszcie dotarł pod drzwi do gabinetu Johna. Przeszedł obok stanowiska sekretarki i zapukał do drzwi, które zostały otwarte.
— Downey, co cię do mnie sprowadza? — zapytał mężczyzna, gestem nakazując mu usiąść.
— Mam jedno, pozornie niewinne pytanie — rzekł Furia, uważnie go obserwując. — Zna pan niejakiego doktora Langa?
— Nie kojarzę. Co mają znaczyć te pytania? — odparł ostro.
Harry uśmiechnął się lekko.
— Obiło mi się o uszy, że go pan szantażuje — powiedział lekceważącym tonem, swobodnie opierając się o krzesło.
Patrzyli na siebie przez chwilę w milczeniu.
— Chyba pozwalasz sobie na zbyt dużo — oznajmił wreszcie John, idąc w zaparte, ale Furia wiedział, że w tym czasie wykonuje wstępne, niewidoczne czynności sprawdzające, czy są tutaj podsłuchy.
— Raczej mówię, jak jest. Wszystko wiem, bo z nim rozmawiałem, więc wypieranie się na mnie nie działa.
— Rozumiem, że masz gdzieś podsłuch i chcesz na mnie donieść, chociaż nie masz dowodów.
— Obaj dobrze wiemy, że przed chwilą wstępnie sprawdził pan, czy są tutaj podsłuchy — odpowiedział Harry.
Miał olbrzymią nadzieję, że w bardziej zaawansowanym sprawdzaniu mężczyzna nie zauważy kamerki, która miała być ukryta tak, że zostanie stłumiony wykrywający ją odblask. Stan miał zająć się tym w sposób profesjonalny i nie było to nic prostego, ale Furia miał nadzieję, że mu się udało. W następnej chwili jego szef rozbroił go z różdżki zdobytej przez Alano w niezbyt legalny sposób, przywiązał go do krzesła, zamknął szczelnie pomieszczenie i sprawdził obecność sprzętów monitorujących i podsłuchujących. Harry’emu serce dziko zakołatało. Zaklęcie nie wykryło kamerki zamontowanej przez Stana.
— Skąd masz pewność, że nie mam dowodów? — zapytał brunet, cały czas wbijając w mężczyznę wzrok. — Bo wszystko dobrze zatuszowaliście? Muszę to przyznać.
— Gdybyś miał dobre dowody, nie przyszedłbyś tutaj. A nawet jeśli je masz, to nikomu nie zdążysz o nich powiedzieć. Inaczej już wywołałbyś aferę. Twierdzisz, że wszystko dobrze zatuszowaliśmy, ale nie powiedziałeś, jak udało ci się zdobyć coś, co cię naprowadziło. Cóż to za szczegół, Downey?
— Jesteś pewien, że wiesz, do kogo mówisz? — odpowiedział Harry, wbijając w niego nieprzyjazne spojrzenie.
Mężczyzna obserwował go przez chwilę, a następnie uśmiechnął się z ironią.
— No proszę. Potter. Teraz tylko mnie utwierdziłeś w przekonaniu, że nikt nic nie wie, poza tobą. Nie byłbyś na tyle głupi, żeby powiadomić o tym aurorów, ujawniając swoją obecność. Więzienie nie nauczyło cię, że czasami lepiej trzymać się z daleka od niektórych spraw?
— Jeśli sądziłeś, że będę siedzieć do końca życia za niewinność, to najwidoczniej nie znasz mnie zbyt dobrze.
— Spodziewałem się, że będziesz sprawiał problemy, ale nie myślałem, że zaczniesz tak szybko. Ciekaw jestem, jak uciekłeś. Zapewne sposób Blacka, bo nie wątpię, że ci o tym powiedział.
— To nie jest ważne — odparł Harry lekceważąco. — Z Courtem i Fergunsem chcieliście przejąć Ministerstwo Magii? Tak bardzo władza uderzyła wam do głowy? — prychnął.
— Widzę, że masz dużo szczegółowych informacji — powiedział John, idąc gdzieś za niego.
— Podziękowania w stronę Hurta, który mnie na to naprowadził. Zaczął was podejrzewać, więc się go pozbyliście i przy okazji zrzuciliście na niego winę. Sprytne, bo nie mógł sam się obronić.
John roześmiał się szyderczo.
— Hurt zaczął się mieszać, chociaż ta sprawa w ogóle go nie dotyczyła. Sam wydał na siebie wyrok. Tak jak ty.
— Dotyczyła całego Biura Aurorów i nie tylko, więc nas także.
Harry trochę się denerwował, nie widząc, co dzieje się za nim. John w każdej chwili mógł zrobić coś niepowołanego, a on nie miałby żadnej możliwości ochrony ze związanymi rękoma, którymi nie mógł wykonać żadnego ruchu. Do rzucenia jakiegoś zaklęcia magią bezróżdżkową potrzebował większej swobody, a mężczyzna zapewne unieruchomił go tak, by nie mógł używać czarów. Usłyszał zgrzyt, jakby ktoś przejechał nożem po ścianie.
— Bardziej dotyczyło to całego waszego dywizjonu i Knife’a. Reszta mnie nie obchodziła — rzekł John, nadal stojąc za nim.
— O ile szefa mogę zrozumieć, to ataków na nas już nie — odparł Furia, słysząc drugi, złowieszczy odgłos.
Mężczyzna stanął przed nim z wrogością w oczach.
— Byliście zagrożeniem. Szczególnie ty. Początkowo traktowałem was jak zwykłych aurorów, ale zbyt szybko zaczęliście piąć się wyżej. Żaden dywizjon w ciągu ostatnich lat nie był tak skuteczny. Wiedziałem, że muszę zareagować, zanim dojdziecie za daleko. Ty byłeś szczególnym zagrożeniem, Potter. Ludzie pamiętają to, co zrobiłeś kilka lat temu. Do tego sukcesy na posadzie aurora… Za duże ryzyko. Walka o władzę, rozumiesz? Nawet się nie spodziewasz, jak często plotkowano o twoich awansach. Nie tylko wśród aurorów. Również w innych departamentach. Widziałem i słyszałem zbyt wiele na wasz temat. Ci idioci twierdzili, że możesz wykopać mnie z posady — syknął z szaleństwem w oczach. — Musiałem działać, a śmierciożercy byli idealnym pretekstem, żeby się ciebie pozbyć, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Przekazywałem im informacje o tobie, rzuciłem zaklęcie tropiące na twoją żonę. Zabezpieczyłem się przysięgą. Podałem tym idiotom wszystko jak na tacy, a oni nawet nie potrafili cię zabić — warknął. — Wiedziałem, że nie zabiją cię od razu, ale nie sądziłem, że będą na tyle głupi, żeby wziąć pierwszą lepszą osobę z ulicy, która podawała się za śmierciożercę. Wszystko zepsuli, ale nadal liczyłem, że doprowadzili cię do takiego stanu, że nie będziesz normalnie funkcjonował. Myliłem się. Nawet tego nie potrafili zrobić.
Mężczyzna odwrócił się gwałtownie i zrobił w ścianie głęboką dziurę. Harry zaczął domyślać się, co John planuje. Przygotowywał pomieszczenie tak, żeby wyglądało, że doszło tutaj do walki. Musiał szybko wydusić z niego jak najwięcej informacji.
— Podłożyłeś podsłuch do naszego biura.
— Co was tknęło, żeby to sprawdzić? — zainteresował się.
— Po ataku tego psychola nie wierzyłem, że któraś z siódemek wydała mnie śmierciożercom.
John uśmiechnął się szyderczo, patrząc na niego.
— Cóż za wiara w swoich podwładnych.
— Mam powody, żeby im wierzyć.
— Niewątpliwie. Kilkakrotnie wyciągali cię z niezłego syfu. Owszem, podłożyłem wam podsłuch i przekazałem temu czubkowi Eliksir Wielosokowy, żeby mógł bez problemu najpierw was porwać, a później zaatakować w tym barze. Znowu udało ci się wyjść cało, a on zginął po waszej prowokacji. Siódemki dość łatwo zatuszowały obecność twoją i twojej żony w Bedford.
 Harry wiedział, że teraz wszystko się wyda. Jego morderstwo i kłamstwo siódemek miało wyjść na jaw. Bał się, że właduje ich wszystkich w kolejne problemy. Szybko naszła go jednak myśl, że John niekoniecznie musiał wiedzieć, co tak naprawdę działo się w Bedford. Niekoniecznie wiedział, że to on zabił śmierciożercę. A on musiał przecież jakoś wybronić siódemki.
— Owszem, zatuszowali, żeby nie ciągać nas po przesłuchaniach. Niekoniecznie mieliśmy na to siły po tym, jak wydałeś nas temu psycholowi. Sprawa została zamknięta, a ja jestem im za to cholernie wdzięczny.
— Żałowałem, że nie mogłem udowodnić im kłamstwa. Może wtedy miałbym już z wami spokój — podsumował Dorton. — A tak zmusiliście mnie do obmyślania kolejnego planu. Wysłanie was do Afryki było idealne. Sądziłem, że jeśli jakimś sposobem uda wam się stamtąd wydostać, to tak czy inaczej pozostaniecie bez magii. Kontrolowałem wszystkie decyzje, starałem się jak najbardziej wszystko przedłużać w związku z waszymi poszukiwaniami, żeby mieć pewność, że doświadczenie nie ujawni waszych sygnatur. Udało się. Podjęcie decyzji o uśmierceniu was było o wiele prostsze. Wiesz, czarodzieje tak bardzo wierzą w magię, że nie myślą racjonalnie. Wykorzystałem to. Dzięki temu byłem pewien, że stracicie magię raz na zawsze. Nie sądziłem jednak, że znowu odkryjesz coś niemożliwego — syknął. — Cały czas rujnowałeś moje plany.
Mężczyzna wrócił do niszczenia pomieszczenia, w momencie gdy Furia zaczął wracać do swojej postaci. Później starał się pociągnąć go za język.
— Współpracowałeś z wampirami.
— Owszem. Razem z Fergunsem nasyłaliśmy je na was. Miały was eliminować. Udało się z Clivem. Pierwszy sukces.
— Nie bez przyczyny tak długo czekaliśmy wtedy na pomoc.
— Celowo wszystko opóźniałem — przyznał. — Plusy bycia osobą zajmującą się wysyłaniem aurorów na misje.
— Jesteś chory. Idziesz po trupach do celu. Chyba o to chodzi, żeby aurorzy byli dobrze wyszkoleni.
— Dopóki nie zagrażają moim planom, niech robią, co chcą. Gdybyście nie wchodzili mi w drogę, nie byłoby żadnych ofiar poza Knifem i Timesem.
— Sądzisz, że zostaniesz wtedy szefem Biura Aurorów?
— Oczywiście. A kto inny? — zaśmiał się.
Furia milczał przez chwilę.
— Pewnie to ty sprawiłeś, że zarwał się sufit i postrzelili Isaaca.
— Macie cholernie dużo szczęścia, jeśli chodzi o wychodzenie cało z takich sytuacji. —John pokręcił głową z niedowierzaniem. — Kilka Imperiusów i zmusiłem faceta do strzelenia w Brody’ego, a później namówiłem jakiegoś typa, żeby zniszczył sufit, który miał spaść wprost na was. Później wymyśliliśmy z Fergunsem akcję z Wampirzą Księgą. To też nie było wcale takie trudne. Wampiry myślały, że dostaną księgę w swoje ręce, bo nie wiedziały o przysiędze, więc nie istniało zagrożenie, że wywołają kolejną wojnę. Gorzej było z przekonaniem, że przysięga na pamięć będzie idealna. Obawialiśmy się, że ktoś z was może jednak zapamiętał Wampirzą Księgę ze szkolenia, ale najwidoczniej Hurt nie mówił o niej tak dokładnie, co nam sprzyjało. Ale znowu coś poszło nie tak. Hurt wam o tym przypomniał, tak? Wiem, że Knife czasami informował go o niektórych sytuacjach, co pomagało nam przy oskarżeniu go o to wszystko. Ale w sprawie księgi okazał się mało pomocny.
— Widział, co się dzieje, więc ta przysięga wydała mu się podejrzana, tak jak nam. Tylko, że on dostrzegł to, czego my nie zauważyliśmy — odpowiedział Furia.
— Niestety — westchnął John. — Widzieliśmy, że stanowił zagrożenie. Obserwowaliśmy go. Wiedzieliśmy, że dostał w swoje ręce akta Worsona. Później przez moją nieuwagę zobaczył te tabletki nasenne w moim gabinecie. Byłem pewny, że od razu poleciał z tym do ciebie. Słyszałem tę krótką rozmowę. Nie mogliśmy dopuścić do tego, żeby cokolwiek ci powiedział, więc Court wezwał go do siebie przed waszym spotkaniem i się go pozbył. Przydatne było to, że Charles zna magię umysłu, więc mógł manipulować wspomnieniami. Wszystko tak ustawiliśmy, że wina za te wszystkie wydarzenia spadła na niego. Podrzuciliśmy mu tabletki nasenne. To było oczywiste, że to on był winny, prawda? — zaśmiał się szyderczo. — Ale później ty zacząłeś węszyć. Wiedziałem, że szukasz sposobu na przeczytanie akt Timesa. Mieliśmy świadomość, że masz dokumenty o Worsonie, bo Charles włamał się do umysłu matki Hurta i zdobył te wspomnienia. Postanowiliśmy to wykorzystać, więc zrobiliśmy wszystko, żebyś zdobył akta Timesa. Wystarczyło anonimowe zgłoszenie do Brygady Uderzeniowej, że w twoim domu znajdują się tajne dokumenty, a dalej wszystko poszło z górki. Magia umysłu pomogła Charlesowi, ale tobie zaszkodziła, bo nie mogłeś obronić się wspomnieniami i słowami pod Veritaserum. Idealnie, prawda? — uśmiechnął się.
— Przekupiliście Wizengamot, żeby mnie pogrążyli podczas procesu.
— Kilka łapówek i Imperiusów wystarczyło. Władza jest często bardzo zachłanna, jeśli chodzi o pieniądze. Kilka osób także dostało pogróżki, więc nie mieli wyjścia. Oczywiście, nikt nie wiedział, kto za tym stoi. Wielosokowy się przydaje. Gdy uciekłeś z więzienia, wiedziałem, że nie będziesz czekał, aż ktoś to rozwiąże. Jednak nie mogłem cię złapać. Dość dobrze się ukrywałeś. Jestem tylko ciekaw, skąd wiedziałeś o Langu.
— W aktach były tabletki, a na opakowaniu znajdował się adres apteki, w której je kupiono. Na receptach przewijało się jego nazwisko, co było podejrzane.
— Dość ryzykowny trop. Czyli jeśli Ferguns nie chciałby się na nim zemścić, to zapewne nie rozwiązałbyś tej sprawy.
— Pewnie nie. Wychodzi na to, że jego zemsta nie wyszła mu na dobre.
— To nie ma znaczenia. Nikt się o tym nie dowie — odpowiedział John, rzucając na ścianę kolejne zaklęcie, a następnie zrzucił dokumenty z biurka na ziemię.
— Powiedziałeś mi to wszystko, więc pewnie teraz chcesz się mnie pozbyć — rzekł Harry, wiedząc, że na Dortona, Fergunsa i Courta jest wystarczająca liczba dowodów.
— Charles rozwiązał sprawę z Tonym klątwą zamierania. Ja nie mogę ograniczać się do półśrodków, bo obaj dobrze wiemy, że z wielu opresji wychodzisz cało, a nie chcę kolejnego cudu. Poza tym druga osoba w śpiączce byłaby dość podejrzana. Powiem, że oszalałeś. Z furią wpadłeś do mojego gabinetu i próbowałeś mnie zabić, ale straciłeś przy tym życie.
— Co zrobisz, jeśli będą chcieli wspomnienia? — mruknął Furia.
— Znasz magię umysłu. Charles z łatwością zmanipuluje moje wspomnienia, dlatego zaraz go tutaj wezwę, żeby się tym zajął.
— Trudno uwierzyć, że robicie to wszystko tylko dla władzy.
— Ale tak jest. We trójkę zawarliśmy pakt. Kilka lat temu doprowadziliśmy do tego, że Ferguns stanął na czele departamentu. Później zajęliśmy się Charlesem. Trochę odczekaliśmy i zajęliśmy się mną.
— Dość długie odstępy czasu.
— Nie mogliśmy tego robić na szybko. To byłoby strasznie podejrzane, prawda? Aż tak nam się nie spieszyło.
John doprowadził pomieszczenie do ruiny. Serce Harry’ego biło coraz szybciej. Dorton rozdarł sobie ubranie i zrobił krwawy ślad na ramieniu, jakby był na jakiejś walce. Później wycelował różdżką skradzioną przez Alano w niego.
— Chyba czas się pożegnać, Potter.
Ciało Furii automatycznie się spięło. Gdzie wy jesteście?!
— Nie wywiniesz się z tego tak łatwo — rzekł Harry, by przedłużyć rozmowę i dać siódemkom jeszcze chwilę na jakąś reakcję.
— Po tym, jak twoja opinia została zrujnowana, nikt nie zwątpi w ten atak. Uznają, że uciekłeś z więzienia, żeby się zemścić.
— Wiesz… Chyba jednak jestem na tyle głupi — powiedział Harry, patrząc mu prosto w oczy.
Zapadła cisza. W momencie gdy John zrozumiał, do czego Furia nawiązał, drzwi z hukiem wyleciały z zawiasów, a do środka wbiegła Brygada Uderzeniowa, która rozbroiła mężczyznę. Natychmiast otoczono go i skuto w kajdanki.
— Johnie Dortonie, zostajesz zatrzymany pod zarzutem zdrady kraju — oznajmił z siłą wchodzący do pomieszczenia Knife.
John wbił w Harry’ego nienawistne spojrzenie, na co chłopak uśmiechnął się z rozbawieniem. Ktoś uwolnił go z więzów.
— Nie spodziewałem się, że to akurat ty — rzekł generał do zatrzymanego.
— Bo byłeś ślepy — odparł ze złością.
— Wyprowadzić go.
Gdy Brygada Uderzeniowa wyprowadziła Johna z pomieszczenia, Knife odwrócił się do Harry’ego i uścisnął mu dłoń.
— Perfekcyjnie wykonana prowokacja, oficerze Potter.
— To akurat była próba udowodnienia swojej niewinności.
Mężczyzna skinął głową.
— Czas, aby uwolnić cię ze wszystkich zarzutów.
Razem wyszli z pomieszczenia i ruszyli do gabinetu Służby Administracyjnej Wizengamotu, gdzie panował istny chaos związany z zamknięciem Dortona.
— Generale — przywitał się szef departamentu, zerkając niepewnie na Furię.
— Proszę o natychmiastowe wypisanie oświadczenia oddalającego zarzuty przeciwko Harry’emu Potterowi oraz zwolnienie z więzienia.
— Teraz? — wydusił.
— Natychmiast — powtórzył pewnie. — Dodatkowo, również natychmiast, proszę o wydanie nakazu aresztowania Charlesa Courta, Martina Fergunsa oraz wszystkich członków Wizengamotu, którzy brali udział w procesie Harry’ego Pottera.
Wszyscy patrzyli na mężczyznę z rozszerzonymi oczami. Furia napotkał zdumiony wzrok Syriusza. Młodszy uśmiechnął się lekko, na co Łapa odpowiedział podobnie.
— Ale…
— Na mocy paragrafu dwudziestego pierwszego o zagrożeniu Ministerstwa Magii — dodał Knife. Wszyscy od razu wzięli się do pracy. — Aspirancie — generał zatrzymał jednego z członków Brygady Uderzeniowej — proszę wezwać tutaj siódmy dywizjon. Są u siebie w gabinecie. — Mężczyzna skinął głową i wyszedł, a szef zwrócił się do Harry’ego: — Oświadczenie zaraz będzie gotowe.
Kilka minut później do środka weszły zadowolone siódemki. Wszyscy wymienili z Harrym spojrzenia i szerokie uśmiechy. Ktoś podsunął Knife’owi wszystkie dokumenty do podpisania. Jednocześnie szef mówił:
— Potrzebny jest też dokument oddalający zarzuty postawione aspirantowi Tony’emu Hurtowi. Dodatkowo trzeba wysłać wiadomość do Munga z informacją, że został porażony klątwą zamierania. — Kobieta pokiwała szybko głową, notując wszystko w zeszycie. — Ważne jest jak najszybsze zorganizowanie procesu przeciwko Dortonowi, Fergunsowi i Courtowi, bo dostaliśmy niepodważalne dowody, że są winni. Podobnie z procesami aspiranta Hurta i oficera Pottera, ale w sprawie ich niewinności. Wizengamot zostanie częściowo zawieszony, więc musi zostać powiadomiony Minister Magii o stanie nadzwyczajnym. — Knife podał Harry’emu zaświadczenie, które pozwalało mu na swobodne egzystowanie, dopóki nie dojdzie do procesu uniewinniającego go ze wszystkich zarzutów. — W razie problemów proszę to pokazać. Postaramy się jak najszybciej doprowadzić sprawę do końca — oznajmił jeszcze generał, a Furia pokiwał głową. — Siódemki, zapewne z radością zamkniecie sprawców całego zamieszania — zwrócił się do dywizjonu. — Nakazy zatrzymania Fergunsa i Courta — przekazał im papiery, a siódemki natychmiast ruszyły do akcji.
Łapa pokazał Harry’emu uniesione kciuki do góry z uśmiechem na ustach, chociaż był tak zawalony robotą, że powinien być przybity i nerwowy. Furia stwierdził, że musi o wszystkim powiedzieć Silver, więc wyszedł. W drodze do jej gabinetu nie jeden raz musiał pokazywać zaświadczenie i zrywać swoje listy gończe. Wreszcie wszedł do odpowiedniego pomieszczenia, gdzie jak zwykle panował rozgardiasz. Spojrzał na Evelyn z uśmiechem i oparł się o ścianę, widząc, jak ze skupioną miną manewruje nad miseczką, która pluła na boki. Dostrzegła go jej koleżanka z pracy – Amy.
— Evelyn.
Dziewczyna spojrzała na nią, a Amy wskazała na Furię. Silver zamarła na moment, a później rzuciła wszystko i wskoczyła na niego. Każdy odwrócił głowę w ich stronę.
— Co ty tu robisz? Przecież cię złapią — powiedziała słabo blondynka, odsuwając się od niego. Harry pokazał jej zaświadczenie, które szybko przeczytała. Zatkała usta dłonią ze łzami szczęścia w oczach. — Jak ty to zrobiłeś?
— Chyba przed chwilą rozwiązałem największą aferę Ministerstwa Magii z ostatnich kilkudziesięciu lat — odparł z rozbawieniem.
Roześmiała się szczerze i ponownie zarzuciła ramiona na jego szyję.
Wreszcie mógł wrócić do domu.

***************************

Ada, przez głowę przelatywały mi różne pomysły. Kiedyś zaczęłam pisać sensację, myślałam nad kryminałem, zastanawiałam się nad przygodą. Teraz mam zamiar napisać coś swojego, niezwiązanego z tematyką Potterowską. Nie wiem, czy coś z tego będzie, ale zobaczymy ;)
Priori Incantatem, kieruj się moim przykładem i spróbuj napisać coś swojego :) Też jestem leniwa, ale pisanie stało się moją pasją. Może u Ciebie też tak będzie? Szczerze mówiąc, jak czasami spojrzę na swoje pierwsze opowiadania to chce mi się śmiać. Czy ja wtedy w ogóle myślałam? xD

Koncert genialny, ale większość publiki... Cieszę się, że nikt mnie nie stratował, bo niektórzy nie mieli takiego szczęścia :/
Brnę przez epilog powolnymi ruchami, ale zdążę go napisać. Tego jestem pewna.
Pierwszy raz nie mam kompletnie pomysłu, co będę pisać po zakończeniu tego opowiadania. Chyba dotarłam do momentu, gdzie odrzucę tematykę Potterowską. Teraz już naprawdę. Wiem, że piszę to po niemal po każdnym opowiadaniu xD
Dziękuję za komentarze i do kolejnego rozdziału ;*

19 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wow, po prostu.. boskie. Nic więcej chyba nie jestem w stanie powiedzieć..
      Jestem jednak ciekawa co jeszcze będzie w ostatnim rozdziale i epilogu. Mam nadzieję że rozwiąże się też sprawa Instynktu Mordercy.. cóż, okaże się.
      Zazdroszczę że mogłaś pojechać na 30STM ♥
      Pozdrawiam serdecznie! :D

      Usuń
  2. Dawno mnie tu nie było. Żadnych zastrzeżeń, jest świetnie. Ten jedyny prawdziwy Anonimowy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko ładnie gra, ale ja liczę na coś jeszcze. xD Coś dotyczące Instynktu, bo przecież te sny same z siebie się nie biorą. Rozdział mi się podobał, ale nie czułam nic w brzuchu, a zawsze takie odczucie czytam, gdy tekst jest - że tak się twitterowo wyrażę - ehjrhweruicnsdcjvdk xD
    Czytałabym Twoje autorskie opowiadanie i tak, chociaż w głębi serca liczę, że jakiś Potterowski pomysł wpadnie Ci do głowy ;p
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny! ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. hmmm troche nastawiłam się na większe "bum" w tym w rozdziale...
    Równiez mam nadzieje na kolejne opowiadanie potterowskie:) masz smykałke do tego:)
    Majka:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne *-*
    Szkoda, że został jeszcze rozdział i epilog ;c
    Co ja będę robić bez czytania Twojego bloga? Jestem uzależniona od niego! ♥ Będę codziennie wchodzić i czytać od nowa wszystko! (tak jak, to robię co tydzień xd)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! I wcale nie był nudny. Aż nie chce mi się dziwić, że John tak łatwo się do wszystkiego przyznał... Chociaż trochę żałuję, że na koniec nie było jakiegoś większego 'bum!', bo w sumie tak za nijako się skończyło, wszyscy tacy szczęśliwi :p Nie, żebym miała cokolwiek przeciwko, ale w końcu zostaje jeszcze nierozwiązana sprawa Instynktu.
    Zapowiedź... Hm, nastraja mnie optymistycznie, bo wietrzę problemy, Harry nie jest zbyt szczęśliwy, przynajmniej na to wygląda. O ile w DO bardziej pasowało mi szczęśliwe zakończenie, to właśnie tutaj widzę jednak coś w bardziej przygnębiającym klimacie. Chociaż, jeżeli sprawa z Instynktem zostanie jakoś ciekawie rozwiązana, to za happy end się nie obrażę, mam tylko nadzieję, że nie będzie zbyt cukierkowo, bo to mimo wszystko nie w klimacie tego bloga :D
    Pozdrawiam i weny życzę, zarówno na dokończenie epilogu, jak i na Twoje następne opowiadanie, o czymkolwiek by miało być ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooooooooooo bozinko kochana *-*
    Normalnie aż dreszcze mam ^^
    Ten komentarz konstruktywny raczej nie będzie, jestem za bardzo podekscytowana. Czemu wszyscy źli panowie i panie zawsze robią to samo? Mogli by się nauczyć czegoś na błędach poprzedników. Każdy w kółko opowiada swojej ofierze o wszystkich swoich winach, przyznaje się do wszystkiego i opiewa swój spryt, po czym wparowują dobrzy goście i zamykają złego mając czarne na białym grzeszki złego gościa. Żałosne xddd
    I nasz John popełnił ten sam, rutynowy błąd...idiota :)
    Rzeczywiście, końcówka jakaś taka...idylliczna. o.O To aż dziwne w Twoim opku hahah :)))

    Dziękuję za słowa zachęty, może w końcu przezwyciężę lenia :)
    Będąc szczery to już od dłuższego czasu po czaszce telepie mi jeden taki pomysł, ale...no wiadomo :)

    Już przedostatni rozdział...ja nie chce żeby się kończyło!! Co ja będę przez wakacje czytać (te blogi w kółko, idiotko-zamknij się mózgu!)?
    Mam WIEEEELKĄ nadzieję , że nie porzucisz tematyki potterowskiej, bo wychodzi Ci genialnie ^.^
    Mimo tego , że to opowiadanie się już kończy, to już jestem podekscytowana myślą o nowym Harrym z nowym przezwiskiem i ekipa znajomych...uch, aż wysłowić się nie umiem!! Jeżeli nie napiszesz czegoś to normalnie skandal będzie ! A ja chyba obczaję gdzie mieszkasz i będę koczować z wielkim transparentem "WRÓĆ DO NAS! <3" Ech... mówiłam , że konstruktywnie nie będzie...:)
    No i dalej liczę na jakieś dodatki do DO albo jakieś inne też będą super...no w każdym razie czekam niecierpliwie, kochana

    Życzę Ci ciepłych, relaksujących wakacji, emocjonujących przygód i mnóstwa nowej energii i weny do pisania o Harrym!!!
    Wierna i rozemocjonowana w pierwszy dzień swoich wakacji
    Priori

    PS Kocham Cię xddd :)))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowicie podobał mi się ten rozdział! (I poprzedni też - znów nie przeczytałam na czas xD)

    Mimo tego, że wciąż nie odróżniam nazwisk (mylą mi się John, Hurt, Tony i Knife... xd), a przez zawiłą sprawę niekiedy naprawdę się gubiłam, to bardzo przyjemnie się czytało!
    I końcówka mi się podobała... co wszyscy od niej chcą xD

    Literówka: "odpowiedział Hary" - oczywiście, że powinno być "Harry"
    Nic więcej nie rzuciło mi się w oczy po za tym, że niektóre zdania musiałam czytać po kilka razy, bo wydawały mi się bez sensu... no ale to pewnie wina tego, że jest dosyć pózno xD

    Przepraszam, że nie rozwinę komentarza (i tak pisze go drugi raz, bo za pierwszym nie weszło ... -.-), ale naprawdę chce mi się już spać xD
    Do soboty!
    ~Kejti

    PS Ach, i po zapowiedzi mam przyjemne wrażenie, że jakiś kłopocik z Instynktem jeszcze będzie... muahhahaha <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajny rozdzial- ciekawy i duzo sie dzieje;) Napisalam dlugi komentarz, rozpisalam sie niesamowicie, a ten glupi blogspot mi go skasowal! Irytujace to jest...
    http://beznadziejnie-zakochana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział super. Uwielbiam czytać coś, co było pisane przez odpowiednią osobę. Z radością mogę powiedzieć, że twoje opowiadanie takie było. Intrygująca historia związana z dywizjonem. Naprawę masz talent i liczę, że będę miał możliwość czytać kolejne twoje arcydzieło! Pozdrawiam i życzę weny. Danny

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest super, akcja nieźle zaplanowana.
    Mimo iż ostatnio miałam nieco niezgodności z twoim blogiem, ponieważ za bardzo męczyłaś Harry'ego, ale teraz bardzo mi szkoda, że został tylko jeden rozdział i epilog :(
    Mam nadzieję, że masz zamiar rozpocząć nowy blog, równie genialny co trzy poprzednie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudnie , ale kiedy pomyśle tylko ,że niedługo koniec aż mi sie płakaç chce . Wprawdzie nie komentowałam ale od samego początku byłam i będe z tobą. Zakochałam się w tym opku i mam szczerą nadzieję ,że napiszesz jeszcze jakieś opowiadanie o tematyce potterowskiej.
    Życze weny do tego , oraz mam nadzieję następnego opka o potterku.
    Ps: Nie słuchaj tych co krytykują twoje opowiadanie ,albo chociaż nie bierz sobie tego do serca . Masz talent i kształć go.




    OdpowiedzUsuń
  13. XD

    "Harry is our King!" ;D

    Jak zwykle wybrnął z kłopotów ;d
    On to ma talent!
    Sprowokował Johna w pięknym stylu!
    To było genialne!

    Dobrze, że Knife nie przerwał konfrontacji, gdy Harry dopiero wyciągał informacje.

    O czym będzie epilog? Harry odprowadzający syna na Kings Cross?
    Z Evelyn w ciąży? A może już mieliby drugie dziecko na świecie???

    Eh, to co dobre zawsze szybko się kończy ;(

    Uściski przesyła
    ~Cathy_Riddle

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam,
    genialne prowokacja się udała, jeszcze mają wszystko nagrane, Harry został oczyszczony tak jak Tonny, nawet za tymi atakami śmierciożerców stał John...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  15. Ciekawy blog. Bardzo dużo osób powinno wejść na ten blog.

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo podoba mi się ten blog. Naprawdę bardzo dużo osób powinno wejść na ten blog.

    OdpowiedzUsuń
  17. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, bardzo genialna prowokacja i się udała, a na dodatek mają wszystko nagrane, Harry tak jak Tonny zostali oczyszczeni, a za tymi atakami śmierciożerców stał także John...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń